Archiwum: Październik 2014

KAROLINA KOSZEWSKA W SZTABIE TRENERSKIM RAFAKO HUSSARS POLAND

Jedna z najsłynniejszych Polek w historii boksu i kickboxingu – Karolina Koszewska (wcześniej znana pod nazwiskiem Łukasik) dołączyła do sztabu trenerskiego Rafako Hussars Poland.

- Karolina Koszewska już wcześniej z nami współpracowała, ale teraz będzie na stałe w drużynie. Była gwiazdą ringów, a dziś jest świetnie się zapowiadającą, oddaną i pracowitą trenerką. Podczas zajęć zwraca uwagę na detale, ma ciekawy warsztat, do tego jest niezwykle silna i odważna. Tarczuje nawet z pięściarzami z najwyższych kategorii wagowych – powiedzieli szefowie „Husarii” Jarosław Kołkowski i Jacek Szelągowski.

Prawdopodobnie w najbliższych dniach ogłoszone zostanie nazwisko nowego trenera reprezentacji Polski i Rafako Hussars Poland. Wśród jego współpracowników będą Jerzy Baraniecki i Karolina Koszewska.

- Przyznaję, że podczas dwóch lat spędzonych z Husarią w World Series of Boxing nie widziałem kobiet w sztabach trenerskich. Karolina Koszewska jest taką osobą, które zasługuje na pracę w zawodowej lidze. Ma ogromne doświadczenie wyniesione z walk amatorskich i zawodowych, kilka lat temu była w słynnej niemieckiej grupie Universum, tej samej, której barwy reprezentował Dariusz Michalczewski – dodał Jacek Szelągowski.

32-letnia warszawianka ma w dorobku m.in. złote i srebrne medale ME, była zawodową mistrzynią świata WIBF, stawała na najwyższym podium także MŚ i ME w kickboxingu. Występowała w wadze -70 kg. Karierę zakończyła mając 26 lat, mając rekord 10-1. Ma dwóch synów. Kiedyś ze sportami walki związani byli też jej dziadek i brat.

- Jest cennym nabytkiem jeszcze z jednego powodu – walczy z odwrotnej pozycji, a takich zawodniczek i zawodników na wysokim poziomie nie ma w Polsce zbyt wielu. Jesteśmy pewni, że nasi bokserzy będą sobie chwalić współpracę z Karoliną – przyznał Jacek Szelągowski, team menedżer „Husarii”.

LAURA GRZYB: W BOKSIE SENIORSKIM NIE MA MIEJSCA NA POMYŁKI

laura_usa_mini

- Jak oceniasz pierwszy międzynarodowy start w gronie seniorek? Turniej „Queens Cup” poprzedziła ciężka praca na zgrupowaniu w Zakopanem…
Laura Grzyb: Zgrupowanie było faktycznie ciężkie, ale wiedziałam już wtedy, że wystartuje w Queens Cup, więc na każdym treningu dawałam z siebie sto procent. Na turniej przyjechałam przygotowana, ale nie wiedziałam co mnie czeka w prawdziwym boksie seniorskim. Sprawdziłam na czym rzecz polega i jestem pewna, że z walki na walkę będzie tylko lepiej.

- Trener Paweł Pasiak uważa, że Francuzka Delphine Mancini była w Twoim zasięgu, tylko zabrakło pewności siebie…
LG: Od początku mojej przygody z boksem śledziłam wyniki wszystkich turniejów juniorskich i seniorskich. Dobrze wiedziałam z kim stanę w ringu. Główną przyczyną mojej porażki był brak pewności siebie. Pierwsze co powiedziałam do trenera po walce to „mogłam z nią wygrać”. Niestety za późno uwierzyłam, że mogę wygrywać z doświadczonymi seniorkami.

- Dostrzegasz zasadnicze różnice w sposobie boksowania w gronie młodzieżowym i seniorskim?
LG: Oczywiście. W boksie seniorskim nie ma miejsca na pomyłki. Każda akcja musi być przemyślana i dobrze przygotowana. Każdy błąd zostaje szybko wychwycony. Chwila nieuwagi i runda przegrana. W tej chwili mam kilka nawyków, które w boksie młodzieżowym nie były problemem, a teraz są po prostu niedopuszczalne. Seniorki walczą rozważnie i wykorzystują swoje doświadczenie. To ringowe cwaniary.

- Jak przyjęły Cię starsze zawodniczki w kadrze?
LG: Szczerze mówiąc obawiałam się pierwszego zgrupowania. Dziewczyny są dużo starsze ode mnie. Byłam zaskoczona atmosferą panującą w drużynie. Wszystkie trzymamy się razem bez względu na wiek i rywalizację. Na treningach nie brakuje motywacji i pomocy, a po treningach jest wesoło i naprawdę miło. Ja szanuję każdą z dziewczyn i czuję respekt za to co robią a myślę, że i one doceniają moją pracę.

- Jakie masz plany na kolejne miesiące?
LG: Przez najbliższe dwa tygodnie potrenuję na zgrupowaniu we Władysławowie. Po powrocie czeka mnie kolejny sprawdzian, bo 8. listopada zmierzę się z dużo starszą wicemistrzynią Niemiec Pinar Yilmaz, podczas meczu towarzyskiego w Siemianowicach Śląskich. Po sezonie przyjdzie czas na pracę nad siłą i wzmocnienie całego ciała.

Rozmawiał: Jarosław Drozd

SZEŚĆ POLEK W NAJNOWSZYM RANKINGU NAJLEPSZYCH ZAWODNICZEK ŚWIATA

CET09

Sześć Polek znalazło się w najnowszym rankingu Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego (AIBA), które w połowie października zaktualizowało swoją klasyfikację najlepszych zawodniczek świata. Przypominamy, że wysokie miejsce w rankingu AIBA jest o tyle istotne, gdyż na jego podstawie dokonuje się rozstawienia podczas turniejów mistrzowskich, w tym np. zbliżających się Mistrzostw Świata w Jeju.

W porównaniu z ostatnim notowaniem akcje naszych zawodniczek nieco straciły na jakości, głównie z uwagi na fakt, że w zestawieniu – po Mistrzostwach Azji – pojawiły się nowe zawodniczki z tego kontynentu. Porównując ranking z poprzednim, publikowanym w lipcu dostrzegamy także nieobecność Sandry Drabik, która do tej pory klasyfikowana była w wadze z limitem 54 kg, w której od dłuższego czasu nie występuje.

Nadal najwyższe lokaty zajmują dwie wicemistrzynie świata z 2012 roku – Sandra Kruk (nr 3 w 57 kg) i Magdalena Wichrowska (nr 2 w 64 kg), które jednakże za miesiąc wypadną z zestawienia, gdyż nie zobaczymy ich na światowym czempionacie w Korei Południowej (ta druga prawdopodobnie zakończyła sportową karierę). Najbardziej utytułowana polska zawodniczka, czyli Karolina Michalczuk (60 kg) spadła z miejsca szóstego na ósme, ale po Mistrzostwach Europy w Bukareszcie zakończyła wspaniałą przygodę z boksem olimpijskim, więc również pożegna się z rankingiem AIBA.

W rankingu nieco spadły dwie medalistki tegorocznych Mistrzostw Europy z Bukaresztu. Ewelina Wicherska (54 kg) jest siódma (w lipcu była szósta), zaś Kinga Siwa (64 kg) zajmuje ósmą lokatę (poprzednio była siódma). O jedno „oczko” w dół poszły także akcje Natalii Hollińskiej (69 kg), która jest na czternastym miejscu.

Kibicom, którzy martwią się niskimi lokatami naszych kadrowiczek przypominamy, że tylko w tym roku Sandra Drabik wygrała z Marlen Esparza (USA, nr 4), Katalin Ancsin (Węgry, nr 10) oraz Eleną Savelevą (Rosja, nr 3 w wadze do 54 kg), zaś Lidia Fidura (75 kg) odesłała z kwitkiem Timeę Nagy (Węgry, nr 2), Ariane Fortin (Kanada, nr 11), czy Marinę Volnovą (Kazachstan, nr 12). Czekajmy zatem cierpliwie na start Polek w Mistrzostwach Świata. Dobry start w Korei zaprocentuje zapewne dobra pozycją w kolejnym rankingu AIBA.

ANDRZEJ GOŁOTA POŻEGNAŁ SIĘ Z KIBICAMI NA GALI W CZĘSTOCHOWIE

golota_andrzej

Tym występem Andrzej Gołota (41-9-1, 33 KO) pożegnał się z boksem i kibicami. Jego starcie w na gali boksu zawodowego w Częstochowie z Danellem Nicholsonem (42-5, 32 KO) miało charakter pokazowy, ale i tak wzbudziło spore emocje i wypełniło halę. Od początku Polak zaczął wywierać pressing, rywal natomiast starał się stopować go lewym prostym oraz szukał lewego haku pod prawy łokieć. Kilka razy przyspieszył, lecz garda Gołoty była szczelna. Potem można było odnieść trochę wrażenie, że obaj nie chcieli sobie zrobić krzywdy. Bili po rękawicach, barkach albo na tułów, ale nie na głowę i dopiero w końcówce trzeciej rundy troszkę zaiskrzyło. Ostatnie trzy minuty to owacja na stojąco dla człowieka, który zafundował nam przez dwie dekady tyle emocji. Pomimo upadków i wzlotów, jak najbardziej zasłużona…

Zupełnie inaczej zaprezentowali się dziś w Częstochowie „półśredni” Dawid Kwiatkowski (8-2-1, 3 KO) oraz „średni” Łukasz Wawrzyczek (20-3-2, 3 KO). Zdecydowanie poniżej oczekiwań zaboksował Kwiatkowski, który w czwartej rundzie przeżywał kryzys, a po szóstej tylko zremisował z Andriejem Staliarczukiem (11-23-3, 2 KO). I dodajmy, że więcej niż na remis nie zasłużył…

Z kolei Łukasz nie tylko wygrał w dobrym stylu, ale dokonał tego przed czasem, co zawsze było jego bolączką. Już w drugiej odsłonie wstrząsnął Andriejem Dolżożjenem (7-9-1, 5 KO) lewym sierpowym. Po czterech starciach miał wyraźną przewagę, lecz w dwóch pozostałych podkręcił jeszcze tempo, a swoje ciosy składał w całe serie. To przyniosło efekt i osiemdziesiąt sekund przed ostatnim gongiem złapał rywala przy linach, zasypał uderzeniami i zmusił arbitra Roberta Gortata do przerwania walki.

Wcześniej zaboksowali dwa niepokonani Polacy – „półciężki” Robert Parzęczewski (6-0, 3 KO) oraz Marcin Siwy (10-0, 4 KO). Robert nie miał problemów z pokonaniem Rusłana Rodowicza (13-12, 13 KO), którego zastopował już w trzeciej rundzie. Tym samym zdobył wakujący pas WBF International. Gorzej wypadł Siwy. Już pod koniec czerwca męczył się z niewygodnym journeymanem Artsiomem Czarniakiewiczem (1-7, 1 KO). Białorusin znów był szczelnie zasłonięty, dużo klinczował, a przez niego i Marcin wypadł blado. Tylko w drugim starciu trafił potężnym prawym podbródkowym, zachwiał przeciwnikiem, lecz zabrakło przysłowiowej kropki nad „i”.

źródło: bokser.org

golota_pozegnanie