Archiwum: Październik 2014

KRZYSZTOF WŁODARCZYK: ODZYSKAM PAS. NIE SKREŚLAJCIE MNIE

diablo01

- Ochłonął pan po sobotniej porażce z Grigorijem Drozdem?
Krzysztof Włodarczyk: Nie do końca. Walka ciągle siedzi w środku, ciągle się zastanawiam nad tym wszystkim, co się stało. Chyba nie chcę o tym za bardzo rozmawiać.

- Trudno nie pytać. Był pan jedynym polskim mistrzem świata w boksie zawodowym.
KW: Wiem o tym wszystkim… Szczerze? Plan na walkę z Drozdem dotarł do mojej głowy chyba dopiero wtedy, gdy już byłem w hotelu. Po drugie, jakoś dziwnie się czułem podczas tego pojedynku. Tylko proszę nie pytać dlaczego, bo sam nie wiem. Kompletnie nie wiem. Minęło już kilka dni, a ja wciąż o tym myślę. Pierwszy raz tak było w rewanżu ze Stevem Cunninghamem wiele lat temu. Pierwszych sześciu rund walki w Spodku kompletnie nie pamiętam. Tu było inaczej, ale też dziwnie. Kur.. mać, no nie mogę o tym mówić. Pan pyta i wszyscy pytają dlaczego tak się wszystko potoczyło, a ja nie wiem. Wszystko, cały mój plan prysnął jak bańka mydlana, a później było już tylko gorzej i gorzej. Dałem dupy, nie wykonałem założeń.

- Pomijając pana słabą postawę, warto pamiętać, że Drozd też był przygotowany świetnie.
KW: Był, był. Jego plan był świetny, miał mnie dokładnie rozpracowanego. W jednej z rund przyklęknąłem i dałem się wyliczyć sędziemu. Liczyłem, że się na mnie rzuci, bo będzie chciał skończyć walkę przed czasem. Wtedy musiałby się odsłonić i miałbym szansę. Ale to cwaniak, rozgryzł to i… rozwalił mój kolejny plan. Drozd był tak przygotowany, że aż szok!

- Mam wrażenie, że zlekceważył go pan.
KW: Tak było, ale nie wiem w sumie dlaczego. Myślałem, że dam radę. Szanuję go, ale naprawdę myślałem, że jakoś łatwiej pójdzie.

- Krzysztof Włodarczyk, były mistrz świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej. Źle to brzmi.
KW: Źle, wiem przecież. Ale spokojnie, długo tak nie będę mówili. Jestem upartym skur… Moja żona tak często mi powtarza i coś w tym jest. Postawię na swoim, bo zawsze stawiam. Odzyskam pas, znowu będę mistrzem.

- Kiedy? I komu chce pan zabrać pas? Czy interesuje pana tylko rewanż z Drozdem?
KW: Chciałbym znowu się z nim spotkać i sprawdzić czy ta sobota była tylko przypadkiem, jak sam myślę, czy jednak Drozd jest taki dobry. Muszę się powoli odbudować. Nie skreślajcie mnie i nie stawiajcie na straconej pozycji. Byłem wiele lat mistrzem świata i jedna porażka nie może mi tego odebrać. A jeśli mam odpowiedzieć na pytanie z kim się spotkam i z komu będę chciał odebrać pas, to pytanie nie do mnie. Wiem jedno – będę gotowy.

- Kiedy wraca pan do treningów?
KW: Mówiłem o miesiącu odpoczynku i nie cofam tych słów. Poleniuchuję trochę i dojdę do siebie, a później ruszę przed siebie.

- Po powrocie mówił pan też o problemach prywatnych, które wpłynęły na słabą postawę.
KW: Bo jestem nie tylko sportowcem, ale mam też życie prywatne. Kiedy głowa nie jest spokojna, nie może być dobrze. A moja nie była. Niby wszystko wydawało się być w porządku, niby funkcjonowałem normalnie, ale nie było tak, jak powinno. Od następnego tygodnia biorę się też za porządkowanie własnego życia. Muszę coś zrobić z tym bałaganem. Coś dobrego, co pozwoli mi być spokojnym. Dzisiaj już wiem, zresztą dawno już wiedziałem, co muszę robić. Nie chcę tłumaczyć nic więcej, bo to skomplikowane, ale czas wziąć się za własny dom i budowanie jego przyszłości.

- W życiu sportowym też planuje pan zmiany?
KW: Trenera na pewno nie zmienię, bo Fiodor Łapin nie jest niczemu winny. To moje podejście musi być inne. Zresztą, podobnie jak kilka innych czynników.

- Niedawno marzył pan o walkach unifikacyjnych z Marco Huckiem czy Yoanem Pablo Hernandezem. Teraz jednak pana wartość spadnie.
KW: Mam nadzieję, że nie jakoś diametralnie. Zresztą, znam swoją wartość i za pięć złotych nie będę walczył.

- W ten sam wieczór przegrał też Paweł Kołodziej. Czarna sobota w Moskwie.
KW: Oj tak… Mieliśmy smutny wieczór, naprawdę bardzo smutny. Ale ciągle lubię Moskwę i chętnie tam wrócę, najlepiej na rewanż z Drozdem. Na razie jednak jestem ciągle zły na siebie.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

MARY KOM WRÓCIŁA NA TRON KRÓLOWEJ AZJATYCKIEGO BOKSU

Udanie na tron królowej azjatyckiego boksu wróciła niezwykle popularna na tamtym kontynencie Hinduska Chungneijang Marykom (51 kg), którą polscy kibice zapamiętali z Igrzysk Olimpijskich w Londynie, gdzie pokonała w eliminacjach naszą Karolinę Michalczuk. Mary Kom jak mówią o niej w skrócie kibice i dziennikarze zdobyła wczoraj w południowokoreańskim mieście Incheon złoty medal Igrzysk Azjatyckich, zwyciężając w finale niejednogłośnie na punkty (2-0) Jainę Shekerbekovą z Kazachstanu. Wcześniej reprezentantka Indii wygrała pewnie na punkty trzy pojedynki: z zawodniczką gospodarzy Kim Ye-Ji, Chinką Si Haijuan oraz rewelacyjną Wietnamką Le Thi Bang, która wcześniej sensacyjnie wyrzuciła z turnieju Filipinkę Josie Gabuco (nr 1 w rankingu światowym AIBA).

Rywalizacja kobiet odbyła się tylko w trzech „olimpijskich” kategoriach wagowych. Oprócz Mary Kom złote krążki wywalczyły Chinka Yin Junhua (60 kg) oraz Jang Un-Hui z Korei Północnej. Ta ostatnia była największym odkryciem zawodów, pokonując m.in. w półfinale Marinę Volnovą z Kazachstanu oraz w walce o złoto Chinkę Li Qian.

Turniej w Incheon pokazał, że zawodniczki z Azji podczas zbliżających się Mistrzostw Świata w Jeju postawią swoim rywalkom z innych kontynentów wysoko poprzeczkę. poza liderkami kontynentalnymi z Chin, Indii, czy Kazachstanu, coraz wyższy poziom prezentują Wietnamki, Tajwanki oraz zawodniczki Mongolii i obu Korei.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH KOBIET

51 kg
Chungneijang Marykom (Indie) – Jaina Shekerbekova (Kazachstan) 2-0

60 kg
Yin Junhua (Chiny) – Park Ji-Na (Korea Południowa) 2-0

75 kg
Jang Un-Hui (Korea Północna) – Li Qian     (Chiny) 2-1

PAWEŁ WIERZBICKI: JESTEM W STANIE NADROBIĆ STRACONY CZAS

wierzbicki_pawel

- Wracam do poważnej gry – mówi Paweł Wierzbicki (+91 kg), młodzieżowy wicemistrz świata z Erywania (2012). Pięściarz UKS Boxing Sokółka, który ostatnich dwóch lat nie może zaliczyć do udanych, otrzyma szansę na występy w Rafako Hussars Poland.

- Niestety, po sukcesie w Armenii więcej czasu odpoczywałem, m.in. ze względu na kontuzje, niż trenowałem. Ale mam dopiero 20 lat, wierzę, że jestem w stanie nadrobić stracony czas i pokazać się z dobrej strony w lidze World Series of Boxing. Wracam do poważnej gry – powiedział Paweł.

Przed nim srebrny medal Młodzieżowych Mistrzostw Świata (nazywanych wcześniej Mistrzostwami Świata Juniorów) zdobył m.in. Andrzej Gołota. Pięściarz z Podlasia nie lubi porównań do utytułowanego Gołoty, bowiem zdaje sobie sprawę, że dopiero jest na początku pięściarskiej przygody.

- Wiem, że liga zawodowa WSB stawia określona wymagania, że decydując się na starty w Husarii czekają mnie rozmaite wyrzeczenia, ale jestem gotowy. Przyłożę się i pokażę, że stać mnie na dobre walki i w kraju, i na zagranicznych ringach. Nowy trener reprezentacji i Rafako Hussars Poland Tomasz Różański mocno we mnie wierzy, chce na mnie stawiać, a ja nie zawiodę – przyznał Wierzbicki.

W poprzednich rozgrywkach WSB w kategorii superciężkiej występowali Ukrainiec Sergiej Werwejko i Arkadiusz Toborek. Teraz szansę na regularne występy może dostać Paweł Wierzbicki.

- Najważniejsze, że uporałem się z problemami zdrowotnymi. Miałem operację kolana, a niedawno kłopoty z barkiem. W Memoriale Leszka Drogosza w Kielcach najbardziej brakowało kondycji, ale zadbam o przygotowanie fizyczne. Pod tym względem ustępowałem Rogerowi Hryniukowi – dodał.

- Jesteśmy zainteresowani współpracą z Pawłem Wierzbickim, bo to zawodnik utalentowany, ze smykałką do boksu, ale musi solidnie popracować, inaczej nic nie osiągnie – uważają szefowie „Husarii” Jarosław Kołkowski i Jacek Szelągowski.

W listopadzie Paweł Wierzbicki (ur. 19.08.1994) ma wziąć udział w zgrupowaniu na Kubie.

- Nie ma lepszego miejsca na treningi pięściarskie niż Hawana. Jestem zmotywowany do ciężkiej pracy, nie dam plamy. A wcześniej chcę zwyciężyć na własnym ringu w Sokółce w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski – powiedział Paweł.