Archiwum: Listopad 2013

90-LAT PZB: OKOLICZNOŚCI POWSTANIA POLSKIEGO ZWIĄZKU BOKSERSKIEGO

pzbjubil

Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej, boksu nauczali dwaj warszawscy nauczyciele Stanisław Budny i Stanisław Szczepkowski. Wprawdzie boks w wykonaniu dwóch panów Stanisławów spełniał rolę samoobrony, bowiem głównie zajmowali się oni szermierką, to jednak można ich uznać bez wahania za prekursorów pięściarstwa.

Dopiero po zakończeniu wojny, wraz z powrotem do wolnej Polski ludzi, którzy przebywali na Zachodzie Europy, można mówić o bardziej zorganizowanych formach pracy sportowej. Byli żołnierze i oficerowie, zapoznawszy się z walką na pięści we Francji, w Niemczech, Anglii, a także w Ameryce, przenieśli ten sport do kraju. Szczególną rolę w popularyzowaniu boksu odegrała YMCA – Young Men’s Christian Association, która w okresie powojennym organizowała w Europie szereg pokazów w różnych dyscyplinach, w tym w pięściarstwie. Pierwsze takie zawody w Polsce odbyły się z początkiem 1920 roku, a ich uczestnikami byli m.in. angielscy marynarze. Ten pokaz nie wywołał jednak szerszego oddźwięku, boks nie był bowiem dla społeczeństwa sportem zrozumiałym, tak jak na przykład zapaśnictwo. W tym samym czasie poza YMCA w Warszawie, boks znalazł się w programie Polskiego Towarzystwa Atletycznego, a w Poznaniu powstał Klub Atletyczny „Zbyszko”, zaraz potem w Łodzi – „Łódzki Klub Bokserski”. Bardzo ożywione inicjatywy cechowały Inowrocław, gdzie po powrocie z Francji działał por. Wiktor Junosza-Dąbrowski, założyciel Kujawskiego Klubu Bokserskiego.

Wielką zasługą stowarzyszenia YMCA było zorganizowanie pod koniec 1920 roku w Warszawie trzymiesięcznego kursu Szkoły Wychowania Fizycznego, w której programie był boks. Absolwentem tej szkoły był m.in. Eugeniusz Nowak, […] wielki propagator boksu, zawodnik, nauczyciel, działacz. W roku 1921 YMCA zorganizowała w Warszawie pierwsze nieoficjalne mistrzostwa Polski, w których startowali zawodnicy z Warszawy i Gdańska, a w tym samym czasie w Poznaniu klub „Zbyszko” urządził pierwsze mistrzostwa Wielkopolski, w których uczestniczyli zawodnicy poznańscy, inowrocławscy i grudziądzcy. Ośrodek poznański wyróżniał się wówczas wielką aktywnością. Nauczali tam boksu Felicjan Latowski – po powrocie z Francji, Maksymilian Brencz i Franciszek Szumnarski, a także kpt. Jan Baran w ramach Centralnej Wojskowej Szkoły Gimnastyki i Sportów.

W Warszawie poza wspomnianymi już Stanisławami Szczepkowskim i Budnym największe zasługi w popularyzowaniu walki na pięści położyli: mjr Franciszek Balcerkiewicz, por. Kazimierz Laskowski, wyborny szermierz i pięściarz, Leon Berski, Eugeniusz Nowak, a także — chociaż głównie zajmował się zapasami – Władysław Pytlasiński, prezes Polskiego Towarzystwa Atletycznego, pod którego opiekę Związek Związków Sportowych oddał boks. W Łodzi krzewili boks początkowo inż. Franciszek Kannenberg oraz po przeniesieniu się ze stolicy Eugeniusz Nowak. Na Śląsku, gdzie najszybciej poczęły tworzyć się kluby, wiodącą rolę odgrywali Wilhelm Snopek i Ryszard Denisch.

Niemalże we wszystkich ośrodkach w roku 1923 odbywały się zawody mające na celu spopularyzowanie walki na pięści. Nie było specjalnego regulaminu walki, opierano się na przepisach zaczerpniętych z zawodowstwa, w rękawicach 6-uncjowych, walcząc nawet po 6-10 rund.

Miejscem spotkania 14 prekursorów boksu była redakcja „Stadionu” w Warszawie przy ulicy Szucha 23. Z inicjatywą utworzenia PZB od dawna występował Wiktor Junosza-Dąbrowski, publikując artykuły o tematyce bokserskiej w „Rzeczpospolitej” i w „Stadionie”. Opracował on, czerpiąc wzorce z Francji, projekt statutu i regulaminu PZB i te dokumenty były przedmiotem obrad 2 grudnia 1923 roku.
010b
W historycznym zebraniu sprzed 60 lat uczestniczyli: Władysław Pytlasiński (PTA), Kazimierz Laskowski (sekcja bokserska klubu poznańskiego Pentatlón), Jerzy Pochwalski (reprezentował AZS Kraków i Sokoła Zgierz), Władysław Karczmarek (szkoła bokserska Knock-out), Jan Wacław Łada (prezes klubu Knock-out), Henryk Królikowski-Muszkiet (PTA), Franciszek Woliński (Kujawski Klub Bokserski), Zygmunt Szajer (RS ZAWF), Roman Niewiadomski (Cestes Warszawa), Władysław Kowalski (Wielkopolski Klub Bokserski), Wiktor Junosza-Dąbrowski (Warszawa), Felicjan Latowski (Wielkopolski Klub Bokserski), Stanisław Samborski (PTA). Niestety, nie można dzisiaj odszyfrować nazwiska czternastego uczestnika historycznego zebrania.

Powołano tymczasowy zarząd PZB, na czele którego stanął mecenas Stanisław Samborski, a jego zastępcą został kpt. Henryk Królikowski-Muszkiet. Sekretarzem został mianowany Wiktor Junosza-Dąbrowski, skarbnikiem Inż. Roman Niewiadomski, a członkami Kazimierz Laskowski, Władysław Kowalski i Franciszek Woliński. Jako się rzekło zarząd miał charakter tymczasowy. Już na 16 grudnia 1923 roku zwołano walne zgromadzenie z udziałem większej liczby uczestników. I to zebranie odbyło się w redakcji „Stadionu”. Przyjęto na nim opracowany przez Wiktora Junoszę-Dąbrowskiego statut regulamin. W zarządzie nastąpiły minimalne zmiany. Na przykład nie znalazł się w nim główny twórca PZB Junosza-Dąbrowski co z pewnością można tłumaczyć faktem, że w najbliższym czasie planował wyjechać do Paryża. Prezesem ponownie wybrano Samborskiego, I wiceprezesem Królikowskiego-Muszkieta, II wiceprezesem Jana Strzeszewskiego, skarbnikiem Niewiadomskiego, sekretarzem Kazimierza Laskowskiego, członkami Kowalskiego i Wolińskiego, a zastępcami Matczaka i Jana Ertmańskiego. Utworzono Komisję Rewizyjną, na czele której stanął sam Pytlasiński. Członkami zostali wybrani Zybert i Jerzy Pochwalski.

Opracował: Lucjan Olszewski, BOKS, nr 12 (1983)

POMIMO PORAŻKI DOBRY BOKS POLAKÓW W TRABZONIE

W Trabzonie odbył się dzisiaj nieoficjalny międzynarodowy mecz bokserski pomiędzy Turcją i Polską. Kibice zgromadzeni w hali i przed telewizorami oglądali ciekawe widowisko, które zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 9-3.

Z Polaków swój pojedynek wygrał tylko Radomir Obruśniak (60 kg), który przez cały czas świetnie trzymał timing i nie pozwolił się trafić rywalowi, zaskakując go przy tym seriami ciosów. Remisem zakończyła się walka juniora, Sebastiana Wiktorzaka (70 kg), walczącego z utytułowanym w swojej kategorii wiekowej zawodnikiem z Turcji. Sędziowie ostatecznie orzekli remis, czym zrobili przysługę swojemu rodakowi, który był słabszy od gościa z Polski w każdej z rund.

Bardzo dobry boks zaprezentował Patryk Godlewski (69 kg), którego uznano wprawdzie za pokonanego, jakkolwiek gdyby do wspomnianej rywalizacji doszło w Polsce, werdykt zapewne byłby odwrotny. Z kolei młody „superciężki”, Daniel Król (+91 kg), musiał uznać wyższość swojego przeciwnika, faktycznie przegrywając swój bój, w którym walka toczyła się na pełnym dystansie i Daniel miał w jej trakcie swoje dobre momenty.

Twardy bój z najbardziej utytułowanym rywalem, byłym mistrzem Europy i triumfatorem tegorocznego Turnieju im. Feliksa Stamma, Fatihem Kelesem, stoczył Marcin Latocha (64 kg). Zawodnik z Karlina walczył z faworytem publiczności jak równy z równym, w niczym mu specjalnie nie ustępując, a po ogłoszeniu przegranej długo nie mógł się pogodzić z porażką.

W takich samych nastrojach halę w Trabzonie opuszczał Arkadiusz Szwedowicz (75 kg). Po ogłoszeniu jego porażki kibice boksu olimpijskiego z Turcji głośnymi wyrażali swoją dezaprobatę, dając do zrozumienia, że lepszym w ostatniej walce meczu był młody Polak.

Niezależnie od końcowego wyniku meczu w Trabzonie, wyjazd naszych zawodników do Turcji był dla nich niezwykle cennym doświadczeniem, które powinno zaprocentować w kolejnych międzynarodowych startach.

TRENER BUCZYŃSKI POWOŁAŁ 20 PIĘŚCIARZY NA ZGRUPOWANIE SZKOLENIOWE W WIŚLE

irek01

W dniach od 5 do 15 grudnia w OS PZSN „Start” w Wiśle Uzdrowisko odbędzie się zgrupowanie szkoleniowe zorganizowane dla zawodników Kardy Narodowej Seniorów. Trener Ludwik Buczyński powołał na nie 20 aktualnie najlepszych polskich pięściarzy, w tym 12, którzy występują w rozgrywkach zawodowej ligi World Series of Boxing.

Kadrę zawodniczą PZB tworzą: Dawid Jagodziński („Astoria” Bydgoszcz, 49 kg), Maciej Jóżwik („Gwardia” Szczytno, 52 kg), Mariusz Koch (RKS Łódź, 52 kg), Sylwester Kozłowski („Gwardia” Warszawa, 56 kg), Marek Pietruczuk („Victoria” Ostrołęka, 56 kg), Tomasz Resół („Skorpion” Szczecin, 56 kg), Dawid Michelus („Sokół” Piła, 60 kg), Mateusz Polski („Róża” Karlino, 60 kg), Kazimierz Łęgowski („Ósemka” Chojnice, 64 kg), Damian Kiwior („Tiger” Tarnów, 64 kg), Ireneusz Zakrzewski („Boks” Jelenia Góra, 69 kg), Rafał Perczyński („Gwardia” Warszawa, 69 kg), Arkadiusz Szwedowicz („Skorpion” Szczecin, 75 kg), Tomasz Jabłoński („SAKO” Gdańsk, 75 kg), Michał Kowalczyk („Champion” Wołomin, 75 kg), Mateusz Tryc („Fenix” Warszawa, 81 kg), Piotr Gredke („Gwardia” Warszawa, 81 kg), Igor Jakubowski („Zagłębie” Konin, 91 kg), Paweł Wierzbicki („Boxing” Sokółka, +91 kg) i Roger Hryniuk („Cristal” Białystok, +91 kg).

Na ewentualny przyjazd na zgrupowanie mają być gotowi także dwaj zawodnicy rezerwowi – Marcin Latocha („Róża” Karlino, 64 kg) i Tomasz Kot („RUSHH” Kielce, 69 kg).

BENEFIS GWIAZDY TURECKIEGO BOKSU PODCZAS MECZU Z POLAKAMI

trabzon

Wczoraj wieczorem w Trabzonie odbyła się konferencja prasowa przed nieoficjalnym meczem międzypaństwowym pomiędzy reprezentacjami Turcji i Polski, który odbędzie się dzisiaj o godz. 19.00 czasu lokalnego. Gospodarzem spotkania był Nazim Dalkiran, szkoleniowiec Hekimoglu Dalkiran Boxing Club, który jest organizatorem meczu.

Na konferencji obecna była pełna, sześcioosobowa ekipa z Polski wraz z trenerami Aleksandrem Maciejowskim i Tomaszem Waleńskim. Zarówno Dalkiran, jak i polscy szkoleniowcy wyrazili nadzieję, że dzisiejszy mecz będzie doskonałym widowiskiem, w którym kibice zobaczą techniczny boks. Zarówno jedna, jak i druga strona spodziewają się zaciętych i wyrównanych walk, które będą dobra reklama boksu olimpijskiego.

Podczas meczu odbędzie się benefis legendy tureckiego boksu, 70-letniego Cemala Kamaci, pierwszego w historii zawodowego mistrza Europy rodem z Turcji, który tytuł mistrza Starego Kontynentu wagi junior półśredniej wywalczył w 1972 roku.

Photo credit: UHA  

WAWRZYCZEK: PORAŻKA MOBILIZUJE MNIE DO JESZCZE WIĘKSZEJ PRACY

Wawrzyczek

O dzieciństwie, pierwszych sukcesach, pożegnaniu się z boksem, miejscu Boga w swoim życiu, o codzienności i planach na 2014 rok z Łukaszem Wawrzyczkiem rozmawiała Marta Jacukiewicz.

- Łukaszu, rozmawiamy późnym wieczorem, bo wtedy dopiero masz czas. Popołudnia i wieczory spędzasz w swoim gymie. Co Ciebie zainspirowało do tego, aby stworzyć swój klub?
Łukasz Wawrzyczek: Zawsze chciałem mieć taki gym i marzenie się spełniło. Jako młodzi ludzie trenowaliśmy w szkołach, w gimnazjach. Zawsze sprzątaczka była ważniejsza od dyrektora (śmiech). Wyrzucali nas szybko ze szkół, bo tylko był czas do 20.00. Udało mi się stworzyć własny gym z czego jestem bardzo zadowolony.

- Jako młody chłopak grałeś również w piłkę nożną, ale czemu ostatecznie zwyciężył boks?
ŁW: Byłem nadpobudliwym dzieckiem. Miałem w sobie dużo energii, ale nie mogłem się odnaleźć w żadnym sporcie. A po drugie – jestem indywidualistą i jakoś niespecjalnie potrafiłem się odnaleźć w sporcie zespołowym. Trenowałem karate, grałem w piłkę nożną, ale czegoś mi jeszcze brakowało. Z plakatu w szkole podstawowej w Oświęcimiu dowiedziałem się, powstała sekcja bokserska. Wtedy nie myślałem, że to będzie „coś”, co mnie zainteresuje. Moim pierwszym trenerem był Janusz Jeleń. Poszedłem na trening i okazało się, że dokładnie tego szukałem. I wtedy pojawił się problem (śmiech), bo w szkole nie uczyłem się zbyt dobrze, ale moja mama postawiła mi warunek – jeśli będę się lepiej uczył – pozwoli mi chodzić na treningi. I nie było wyjścia, musiałem się zmienić (śmiech).

- Łukaszu, 1998 rok był wyjątkowym rokiem, bo wtedy zacząłeś odnosić swoje pierwsze sukcesy. I wtedy wszystko się na dobre się zaczęło …
ŁW: Kiedy zaczęły się pojawiać sukcesy to coraz bardziej mnie to kręciło. Sukces motywował dalszy trening. Zdobyłem dla Oświęcimia medal podczas Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. W 1998 roku zdobyłem brązowy medal. I srebrny medal Pucharu Polski. W finale przegrałem, ale byłem już reprezentantem Polski. Zostałem powołany do kadry młodzieżowej.

- A kiedy zdarza się jakaś porażka, to masz więcej motywacji do działania, czy Ciebie to zniechęca?
ŁW: Kiedy przegrywam, to nie zniechęcam się. Porażka mobilizuje mnie do jeszcze większej pracy. Przed walką z Sulęckim trenowałem tak ciężko, że się zajechałem. Chciałem aby było bardzo dobrze, a przesadziłem. Taki stary jestem, a nie przewidziałem tego, że tak się może skończyć. Dałem się nabrać na to, że nie mogę się zajechać (śmiech).

- Czyli już jest jakaś nauczka?
ŁW: Jak już będę zajechany, to nie będę trenował. Ciągle podnoszę poprzeczki, ciągle podkręcałem treningi. W formie już byłem we wrześniu, ale jak się dowiedziałem, że w październiku będę walczył z Sulęckim to jeszcze bardziej chciałem podkręcić tempo. I wyszło odwrotnie – głowa chciała, a ciało nie pozwalało.

- Modlisz się przed walką?
ŁW: Tak. Proszę Pana Boga o siły. Wierzę w Boga i wiem, że mi pomaga. Dzięki Niemu mam to, co do tej pory osiągnąłem. Pochodzę w rodziny robotniczej, w której mama ciężko pracowała, aby zawsze było jedzenie w domu i aby było się w co ubrać. Nie było nas stać na luksusy. Mam też takiego mentora, to jest prezes „Kredytu Chwilówek”, który jest moim przyjacielem. W wielu sprawach się jego radzę.

- Miałeś taki okres w życiu, że skończyłeś z boksem, wyjechałeś z kraju …
ŁW: Tak było, ale tylko ze względów finansowych. W pewnym etapie swojego życia wyjechałem do Anglii, tam bardzo dużo pracowałem, często po 14 godzin. Za darmo nie ma nic. To była solidna szkoła życia.

- Co sobie cenisz w relacjach z drugim człowiekiem, w biznesie, w życiu?
ŁW: Szczerość, lojalność i uczciwość. To są moje wartości. Zawsze starłem się być lojalny wobec ludzi, którzy mi pomagają, którzy byli dla mnie dobrzy. W życiu nie ukradłem nikomu nawet złotówki. Sam nie miałem, ale komuś pomagałem jak tylko mogłem. Staram się być dobrym człowiekiem. Jeśli kiedyś zostanę promotorem, to chciałabym aby wszystko było budowane na szczerości i uczciwości.

- Jakie plany na najbliższą przyszłość?
ŁW: W tygodniu prowadzę zajęcia dla kobiet i dla starszych osób w swoim klubie. Od przyszłego tygodnia zaczynam już biegać i trenować. Chcę podpisać kontrakt na przyszły rok z „Kredytami Chwilówkami”. W 2014 roku chciałbym zrobić cztery walki. A czy to wypali – zobaczymy. Chciałbym zaboksować w lutym. Nie wiem czy jest nam dany rewanż – zobaczymy. Chciałbym bardzo rewanżu. Wiem czego się mogę spodziewać. Maciek jest dobry, to ja spaliłem. Trochę się dziwię, bo wszystkiego przestrzegałem. Miałem dietę, wagę. Miałem też trenera siłowego. W tym roku wziąłem udział w dwóch maratonach – 42 km. Najpierw przebiegłem maraton w maju, przed walką w Oświęcimiu, a drugi we wrześniu w Krynicy Górskiej – czyli jeszcze mocniejszy. Zobaczymy co przyniesie nowy rok.

- Łukaszu, życzę aby Twoje plany się zrealizowały. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Marta Jacukiewicz, sporturo.pl

MATEUSZ MALUJDA: POTRZEBA NAM WALK Z TRUDNYMI RYWALAMI

malujda02

31-letni Mateusz Malujda, 3-krotny mistrz Polski, będzie liderem Hussars Poland w meczu ligi WSB z Azerbaijan Baku Fires, który odbędzie się w mikołajki 6 grudnia w podwarszawskim Pruszkowie.

- To, że jestem najstarszym i najbardziej doświadczonym zawodnikiem w zespole nie oznacza, iż tylko na mnie spoczywa ciężar odpowiedzialności za wynik. Dla młodszych chłopaków występy w World Series of Boxing to okazja na sprawdzenie się z bardzo mocnymi rywalami. Takich walk potrzeba nam wszystkim – powiedział Mateusz Malujda, który na co dzień współpracuje we Wrocławiu z medalistą olimpijskim Wojciechem Bartnikiem oraz Tarielem Zandukelim.

W poprzednim sezonie bokserzy Hussars Poland dwukrotnie przegrali z Azerami 0-5. W jednym z tych spotkań wystąpił Mateusz. Wtedy ważył ponad 100 kg, a w Wyszkowie w pojedynku w kat. 91+kg przegrał przed czasem z Abdulkadirem Abdulajewem.

- Kilka miesięcy temu moja waga dochodziła do 105 kg, a teraz będę ważył 91 kg. To dla mnie optymalna waga, będę czuł się pewniej z rywalami równymi warunkami fizycznymi – dodał wrocławianin.

Polski zespół zaczął swój 2 sezon w lidze WSB od porażek po 0-5 z Rosją i Kubą. Azerowie z kolei przegrali w Kazachstanie 1-4 i wygrali u siebie 5-0 z Meksykanami, do których 13 grudnia wybiera się Husaria.

KRZYSZTOF WŁODARCZYK: PODSTAWĄ BĘDZIE DŁUGI LEWY PROSTY

diablo01

Wczoraj Krzysztof Włodarczyk poleciał do Chicago, gdzie 6 grudnia stoczy pojedynek w obronie pasa mistrza świata WBC wagi junior ciężkiej. Jego rywalem będzie Włoch Giacobbe Fragomeni, z którym „Diablo” walczył już dwukrotnie. Przed wylotem Krzysztof udzielił krótkiego wywiadu Łukaszowi Madejowi z serwisu dzennikpolski.24.

- Dziś wylatuje Pan do Chicago, gdzie 6 grudnia trzeci raz zmierzy się z Giacobbe Fragomenim. Nie za wcześnie?
Krzysztof Włodarczyk: Nie, tydzień to byłoby za mało na aklimatyzację. Wolę wylecieć teraz – 10 dni będzie w sam raz. Tak samo zrobiliśmy przed wygraną w Australii walką z Danny’m Greenem.

- Wtedy znokautował Pan przeciwnika.
KW: Nie zakładam, że teraz też tak będzie, ale przy nadarzającej się okazji postaram się zwyciężyć przed czasem.

- W czerwcu, efektownie wygrywając z Rachimem Czakijewem – mistrzem olimpijskim z Pekinu, już na dobre podbił Pan serca nie tylko polskiej publiczności. 44-letni Fragomeni to ciągle nazwisko, które wywołuje takie pokłady emocji i mobilizacji jak piekielnie silny Rosjanin?
KW: Największy błąd, jaki może popełnić pięściarz, to zlekceważenie przeciwnika. Nigdy nie można tego zrobić. Niektórym się wydaje, że uderzą dwa razy ręką i rywal się przewróci. To nieprawda. Fragomeni wyjdzie na ring, żeby mnie zagryźć. Nie wiem nawet, co jeszcze zrobi, żeby zabrać mi pas i znowu zostać mistrzem świata, którym przecież był. Zdarzyła mu się jednak niemiła przygoda – boksował ze mną i tytuł stracił.

- Plan na walkę?
KW: Podstawą będzie długi lewy prosty. Fragomeni idzie do przodu zza podwójnej gardy. Jest nieprzyjemny do boksowania. Nie mogę dać mu się rozpędzić. On zawsze walczy do końca. Na pewno wyjdzie, żeby wygrać. Tyle tylko, że ja lecę po to samo. Muszę powoli łapać luz. Trzeba będzie być rześkim, wypoczętym i szybkim.

Przy okazji rozmowy z ‚Diablo” padło pytanie o jego ewentualną walkę z Pawłem Kołodziejem, o ile ten zdobędzie w 2014 roku pas zawodowego mistrza świata.

- Nie ma możliwości, żebym walczył z Pawłem. W kręgu przyjacielskim naszej grupy wolałbym nie boksować. Mogę wyjść do ringu z każdym zawodnikiem, który gdzieś tam do nas dochodzi. Był nawet jeden ochotnik, ale niestety przegrał (Mateusz Masternak – red.). Ciekawsze są tak naprawdę walki z zagranicznymi przeciwnikami, którzy dzierżą tytuły. Jeżeli chodzi o takich rywali, to mogę zmierzyć się z każdym – zakończył Włodarczyk.

źródło: Łukasz Madej, dziennikpolski24.pl

MAREK LASKOWSKI – KARIERA W SZKOCKĄ KRATĘ

Geneza wzajemnych kontaktów polsko–szkockich sięga XVII wieku, konkretnie okresu prześladowań katolików przez protestantów, kiedy to wielu Szkotów znalazło swoje schronienie w naszym kraju. W czasie II wojny światowej role się odwróciły, a po zakończeniu działań wojennych właśnie w Szkocji skoncentrowało się „polskie” życie w Wielkiej Brytanii. Od kilku lat do gościnnej Szkocji, w poszukiwaniu lepszych perspektyw, systematycznie emigruje kolejne tysiące młodych Polaków, w tym także sportowcy.

Sześć lat temu 19-letni wówczas Marek Laskowski wywalczył w Elblągu brązowy medal Mistrzostw Polski do lat 20. Reprezentując barwy Gwardii Wrocław rywalizował w latach 2006-2009 m.in. z Marcinem Stankiewiczem, Michałem Syrowatką, Sylwestrem Walczakiem, czy Marcinem Łęgowskim. Po raz ostatni na polskim ringu zaboksował w marcu 2009 roku podczas Mistrzostw Polski seniorów w Pniewach, po czym wyjechał do Szkocji, by tam szukać życiowej i sportowej drogi rozwoju.

- Do Aberdeen przyleciałem w 2009 roku i znalazłem tutaj klub bokserski ABC (Amateur Boxing Club) Granite City. Boksujac w jego barwach pokonywałem zarówno aktualnych, jak i byłych  mistrzów Szkocji – wspomina po 4 latach Marek Laskowski.

W 2010 roku Marek stanął do rywalizacji w Mistrzostwach Szkocji seniorów gdzie w 1/8 finału kategorii do 64 kg uległ po remisie 7-7 małymi punktami późniejszemu brązowemu medaliście, Jamesowi Thompsonowi. Rok później, również w 1/8 finału uległ (5-8) z Derekowi Skinnerowi.

- Niestety w mistrzostwach kraju nie miałem już tyle szczęścia. Zdobyłem za to mistrzostwo Północnej Szkocji. Boksując na tzw. „sobotach bokserskich” często zdarzało się, że „przegrywałem” z gospodarzem i tak po jakimś czasie doszliśmy wraz z trenerem  do wniosku, że pora przenieść się z gry amatorskiej na ringi zawodowe – kontynuuje Marek.
marek01
- Pierwszą płatną walkę stoczyłem 19 listopada 2012 roku w Glasgow pokonując na punkty po 6 rundach Jasona Nesbitta w limicie kategorii lekkopółśredniej. Przed drugim pojedynkiem zostałem zapytany czy nie pójdę o wagę wyżej, żeby się zmierzyć z niepokonanym Robertem Dixonemu na jego ringu. Zgodziłem się i niestety nie dałem rady, przegrywając na punkty. Na usprawiedliwienie dodam, że pięć godzin spędzonych w pociągu i godzina jazdy samochodem tego dnia z pewnością mi nie pomogły odnieść sukcesu. Nie chciałem podróżować i walczyć tego samego dnia ale nie miałem nic do powiedzenia w tej kwestii. Waga na Wyspach zawsze jest na kilka godzin przed walką, zwykle 2-3 godziny przed galą, no chyba, że walczy się o tytuł. Tutaj jestem traktowany jako lekkopółśredni ale na boxrecu rejestrują mnie w półśredniej, bo wnoszę zwykle na wagę 65-66 kg. Takie są ustalenia promotorów, którzy dogadują się między sobą jakie ustalić limity na walki.

- Trzeci zawodowy pojedynek wygrałem na punkty 6 kwietnia 2013 roku w Aberdeen z Mattem Seawrightem w Aberdeen, czwarty zaboksowałem 7 czerwca 2013 roku z niepokonanym Darrenem McAdamem w jego rodzinnym Glasgow i zdaniem wielu obserwatorów powinienem go wygrać ale werdykt był remisowy. Ekipa Darrena zapytana później o rewanż odmówiła. Piąty pojedynek wygrałem 16 listopada 2013 roku w Aberdeen z Martinem McCordem, lecz 9 dni później przegrałem w Glasgow na punkty ze Stuartem Greenem. Pierwszą rundę przeboksowałem bez problemu. W drugiej Stuart uderzając głową rozciął dosyć poważnie moją powiekę nad prawym okiem. Dodam, że oko to jest moim okiem „wiodącym” – lewe mam znacznie słabsze. Krew zalewała mi twarz i kompletnie nic nie widziałem. Miałem wrażenie jakbym miał je przez cały czas zamknięte ale zamiast czerni widziałem czerwień – wspomina wrocławski pięściarz.

Marek Laskowski, mimo poważnej kontuzji, rwie się już do kolejnej walki. Idealnie gdyby był to rewanż z Greenem.

- Plan na teraz jest taki, by „naprawić” oko i zrewanżować się Stuartowi, z tym, że teraz nie dam mu szansy by „użył” swojej głowy…

Bohater naszej opowieści swoją przyszłość wiąże ze Szkocją, gdzie przed rokiem na świat przyszedł jego syn. Związał się z dziewczyną z Aberdeen, ma tam wielu wielu kibiców i przyjaciół.

- Myślę, że całkiem nieźle się tutaj odnalazłem. Poznałem szkocką dziewczynę i mamy rocznego synka. Tak, więc raczej nie będę myślał o powrocie do kraju. Dodam, że łączę boks z pełnoetatową pracą – zakończył Marek.
marek02
Zdjęcia: Eva S. Czerwińska

W PIĄTEK W TRABZONIE NIEOFICJALNY MECZ TURCJA-POLSKA

Jutro o godz. 18.30 czasu miejscowego odbędzie się w Trabzonie nieoficjalny mecz pomiędzy pięściarskimi reprezentacjami Polski i Turcji (zespół złożony z najlepszych zawodników pochodzących z Trabzonu i okolic, m.in. byłego mistrza Europy Fatiha Kelesa).

Nasza ekipa, czyli trenerzy Aleksander Maciejowski i Tomasz Waleński oraz sześciu zawodników: Radomir Obruśniak (KSW „Róża” Karlino, 60 kg), Marcin Latocha (KSW „Róża Karlino, 64 kg), Patryk Godlewski („Team Gruchała” Chojnice, 69 kg), Arkadiusz Szwedowicz („Skorpion” Szczecin, 75 kg), Daniel Król („Olimp” Szczecin, 91 kg) i junior Sebastian Wiktorzak („Olimp” Szczecin, 70 kg) jest już od wczoraj na miejscu i pilnie przygotowuje się do piątkowej rywalizacji, która transmitowana będzie przez turecką telewizję.

Organizatorem i zarazem sponsorem wyjazdu naszej drużyny na mecz w Turcji jest wiceprezes Polskiego Związku Bokserskiego, Mustafa Koçinoglu.

trabzon

ODMŁODZONA KADRA IRLANDII NA MECZE Z POLKAMI. TAYLOR WYBRAŁA GALĘ W BRAY

irlandia_kadra

Trener reprezentacji Irlandii odkrył karty przed planowanymi na 6 i 8 grudnia meczami międzypaństwowymi z naszą kadrą narodową. Pierwsze spotkanie odbędzie się w Whiterock Leisure Centre w Belfaście, ale o wiele dostojniejszą rangę będzie miał drugi mecz, który będzie częścią obchodów 80. rocznicy powstania klubu The St Brigid’s BC z Edenderry.

Pod nieobecność największej gwiazdy światowego boksu, Katie Taylor, uwaga irlandzkich mediów skupia się na jej 16-letniej następczyni, Ciarze Ginty (60 kg), aktualnej mistrzyni świata juniorek z Albeny, uznanej przez AIBA najlepszą pięściarką w swojej kategorii wiekowej na świecie. Młoda Irlandka wystąpi w drugim meczu i skrzyżuje rękawice z Justyną Pietras.

W składzie ekipy Irlandii znalazło się także miejsce dla medalistek tegorocznych Mistrzostw Unii Europejskiej – Leanne Murphy (zdobyła w Keszthely srebrny medal w gronie seniorek), Grainne Gavin (złota medalistka wśród juniorek) i Niambh Ball (przegrała w finale turnieju młodzieżowego z Pauliną Jakubczyk) oraz doświadczonych Kelly Harrington, Dervli Duffy, Lycii Heneghan, Lauren Hogan, Robin Smith i Diane Campbell.

Na koniec kilka słów na temat absencji mistrzyni olimpijskiej Katie Taylor. Otóż wielka irlandzka gwiazda ma na koniec listopada zaplanowane dwie walki. 30 listopada w rodzinnym Bray podczas gali bokserskiej zmierzy się z mającą dobry sezon Finką Mirą Potkonen, którą pokonała w Mistrzostwach Unii Europejskiej w Keszthely. Dzień wcześniej, w ramach sportowej zaprawy przed tym ważnym wydarzeniem, Taylor skrzyżuje rękawice z Kanadyjką Caroline Veyre, która w ostatniej chwili zastąpiła Amerykankę Melissę Parker (nr 3 za Oceanem w wadze lekkiej). Pojedynki z Veyre i Potkonen, mają być oficjalnym rozpoczęcie przygotowań Katie do startu w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.

ZESTAWY PAR NA MECZE IRLANDIA-POLSKA

6 grudnia Belfast (Whiterock Leisure Centre)

Youth/Junior
51 kg Laoibhse Clarke (Cardonagh)
51 kg Lauren Hogan (St  Brigid’s)
54 kg Grainne Gavin (Castlebar)
57 kg Niamh Ball (Trojan)
60 Kg Cheyanne O’Neill (Athlone)
Senior
51 kg Nicole Meli (Immaculata)
54 kg Michaela Walsh (Holy Family)
57 Kg Carla Wright (Gleann)
60 Kg Sarah Close (Holy Family)
75 kg Clare Grace (Callan)
+81 kg Leanne Murphy (Carrickmacross)

8 grudnia Kildare (Hamlet Court Hotel)

51 kg Lycia Heneghan (Ballinrobe) v Wiktoria Sądej
51 kg Lauren Hogan (St Brigid’s) v Barbara Niedziela
54 kg Grannie Gavin (Castlebar)  v Kamila Zawół
57 kg Niamh Ball (Trojan) v Paulina Jakubczyk
60 kg Ciara Ginty  (Geesala) v Justyna Pietras
51 kg ?  v Sandra Drabik
54 kg Dervla Duffy (Ryston) v Karolina Michalczuk
57 kg ?  v Sandra Kruk
60 kg Kelly Harrington (Corinthinas) v Karolina Graczyk
75 kg Robin Smith (South Meath) v Elzbieta Wojcik
+81 kg Diane Campbell (Garda)  v Sylwia Kusiak

meczPresentation1

HUSSARS KONTRA BAKU FIRES – CZYLI MECZ DEBIUTANTÓW W PRUSZKOWIE

baku

Poznaliśmy skład Hussars Poland na trzeci w tym sezonie mecz w lidze zawodowej World Series of Boxing. W mikołajkowy wieczór (6 grudnia w Pruszkowie) przeciwko Azerbaijan Baku Fires wystąpi czterech debiutantów: Arkadiusz Lubomski (49 kg), Marek Pietruczuk (56 kg), Damian Kiwior (64 kg) i Piotr Gredke (75 kg) oraz doświadczony Mateusz Malujda (91 kg).

Liderem zespołu gości będzie niewątpliwie 25-letni Gairbek Germakhanov (56 kg), indywidualny mistrz ligi z 2012 roku, dla którego będzie to już 13. mecz w lidze WSB (rekord: 10-2, 1 TKO). Oprócz niego do Pruszkowa przyjadą jego 22-letni rodacy – mańkut Magomed Ibiyev (49 kg, debiutant), Gaybatulla Gadzhialiyev (64 kg, 1-0, 0 TKO) i 23-letni Denis Latypov (91 kg, debiutant) oraz 23-letni Gruzin Jaba Khositashvili (75 kg, 6-1, 0 TKO).

W dotychczasowych meczach 4. sezonu WSB Azerowie przegrali w Kazachstanie z Astana Arlans 1-4 oraz rozbili na własnym ringu 5-0 meksykańskich Guerreros. Nasza drużyna – z kolei – przegrała dwukrotnie 0-5 z ekipami z Rosji i Kuby.

ZESTAW WALK:

49 kg: Arkadiusz Lubomski – Magomed Ibiyev
56 kg: Marek Pietruczuk – Gairbek Germakhanov
64 kg: Damian Kiwior – Gaybatulla Gadzhialiyev
75 kg: Piotr Gredke – Jaba Khositashvili
91 kg: Mateusz Malujda – Denis Latypov

FORMA SPORTOWA I PRZETRENOWANIE

gloves 01

Marzeniem każdego trenującego pięściarza jest jak najszybsze osiągnięcie wysokiej formy sportowej i jak najdłuższe jej utrzymanie. Co to jest forma sportowa, jakie są charakterystyczne jej objawy i jak ją osiągnąć?

Forma sportowa jest to wysoki poziom zdolności organizmu do wykonywania wysiłku fizycznego, pełny jego rozkwit pod względem fizjologicznym i anatomicznym w wyniku systematycznego treningu sportowego w połączeniu z wysokim rozwojem cech moralnych i siły woli. Trening zawodniczy polega na stopniowym przystosowaniu ustroju pod względem czynnościowym do wysiłku fizycznego, w wyniku, wielokrotnie powtarzanych ćwiczeń. W ustroju powstają zmiany fizjologiczne w kierunku podniesienia jego wydolności. Uwidacznia się to nie tylko podczas pracy, np. zawodów sportowych, walk treningowych, w czasie wykonywania prób czynnościowych opartych na wysiłku fizycznym, ale również w funkcji organizmu w czasie spoczynku.

U wytrenowanego pięściarza w czasie spoczynku obserwujemy: wolne tętno tzw. bradycardię, umiarkowane ciśnienie krwi, wolne głębokie oddechy, natomiast w oczekiwaniu na rozpoczęcie pracy, podczas tzw. stanów przedstartowych opanowanie i dobre samopoczucie, chęć do stoczenia walki sportowej i osiągnięcie dobrego wyniku sportowego. Wszystko to świadczy o dobrej kondycji ogólnej zawodnika niezbędnej do osiągnięcia formy sportowej, czyli stanu przemijającego, maksymalnego przygotowania do pokonywania wielkich wysiłków fizycznych.

Trening powinien być przystosowany do indywidualnych cech zawodnika: budowy ciała pięściarza, wrodzonych dyspozycji czynnościowych, przygotowania fizycznego i psychicznego. Np. zawodnicy o usposobieniu agresywnym, hołdujący ciągłemu atakowi w czasie walki, wymagają innego przygotowania treningowego, kondycyjnego i technicznego, niż zawodnicy boksujący w defensywie. Innego przygotowania treningowego wymagają zawodnicy o sylwetce szczupłej, wysokiej od zawodników krępych, niskich i bardzo silnych. Bliższa ocena tych właściwości zawodnika stanowi o wyborze metody treningowej.

Do pełnej formy sportowej prowadzi więc bardzo systematyczny trening pod kierunkiem wysoko kwalifikowanych trenerów i pod kontrolą sportowo-lekarską. Oczywiście reżim treningowy musi być przestrzegamy łącznie z okresem wypoczynku, procesów odnowy, kontrolą odżywiania itp.

Objawami formy sportowej są:

1) dobre samopoczucie zawodnika, chęć do treningu i brania udziału w zawodach, ochota spotykania się z groźnymi przeciwnikami,
2) uzyskiwanie wysokich wyników sportowych,
3) szybka adaptacja do wysiłku,
4) najwyższa aktywność narządów i układów organizmu w czasie wysiłku,
5) szybki powrót do normy po zakończonym wysiłku sportowym,
6) wysokie wartości parametrów fizjologicznych świadczące o pełnym rozkwicie czynnościowym organizmu (testy sprawnościowe, wyniki badań lekarskich).

Wszystkie te objawy i parametry fizjologiczne razem wzięte świadczą o stopniu uzyskanej formy sportowej. Formę sportową można utrzymać przez dłuższy czas, regulując odpowiednio natężanie treningu. Tylko bardzo doświadczeni zawodnicy mogą pozwolić sobie na własny model treningu. W wyniku bowiem nieprawidłowego i niekontrolowanego treningu, prowadzonego na własną rękę bez wiedzy trenera, sportowiec może się doprowadzić do stanów patologicznych, zamiast do uzyskania formy sportowej — do przemęczenia i przetrenowania.

Zawodnicy powinni zdawać sobie sprawę z tego co nazywamy zmęczeniem, przemęczeniem, a co przetrenowaniem organizmu. Zmęczenie jest to chwilowe obniżenie poziomu zdolności do pracy organizmu jako skutek wykonanej pracy. Zmęczenie w procesie szkoleniowym występuje bardzo często po każdym treningu w zależności od obciążenia. Jest to proces jakby obronny organizmu przed nadmierną eksploatacją. Zachowanie odpowiednich warunków higienicznych po treningu składających się na tzw. procesy odnowy (kąpiel, odpoczynek, masaż), zdolność organizmu do wysiłków fizycznych szybko powraca, osiągając nawet wyższe zdolności do pracy. Dlatego też odpowiedni odpoczynek uważany jest powszechnie za formę kontynuacji treningu.

Przy niedostatecznym wytresowaniu i przygotowaniu fizycznym pięściarza wykonywanie nadmiernego wysiłku fizycznego (na treningu lub przez udział: w zawodach) przewyższającego jego możliwości czynnościowe może doprowadzić do ostrego przemęczenia.

Objawami ostrego przemęczenia są:
1) silne osłabienie (czasem omdlenie),
2) zawroty głowy,
3) wymioty,
4) bladość powłok skórnych,
5) znaczne obciążenie tętniczego ciśnienia krwi,
6) czasem zakłócenie czynności nerek (zmiany w moczu).

Dlatego nie należy nigdy brać udziału w zawodach lub współzawodniczyć w nadmiernych wysiłkach fizycznych w innej formie bez dostatecznego przygotowania, ponieważ może to doprowadzić do fatalnych w skutkach następstw w stanie zdrowia. Czasem odbić się to może szkodliwie na dalszej karierze pięściarza.

Wykonywanie niekontrolowanych, dużych wysiłków fizycznych przez wytrenowanych nawet zawodników oraz zbyt częsty udział w zawodach może doprowadzić do przetrenowania. Przetrenowanie występuje więc u sportowca, który osiągnął już pewien poziom treningowy, jednakże nastąpiły nieprawidłowości w metodzie treningowej (szczególna eksploatacja organizmu zawodnika). Również dopuszczanie zawodników do zawodów w okresie osłabienia organizmu, np. w okresie rekonwalescencji po chorobach lub w czasie choroby, może sprzyjać rozwojowi przetrenowania.

Objawami przetrenowania są objawy subiektywne (podmiotowe) dotyczące samopoczucia boksera, jak:

1) niechęć do treningu,
2) depresja psychiczna (przygnębienie),
3) zwiększona wrażliwość na bodźce zewnętrzne,
4) szybsze męczenie się,
5) brak apetytu,
6) zaburzenia snu,
7) dolegliwości kostno-stawowe.

Są też objawy obiektywne stwierdzane przez lekarza, a mianowicie:

1) obniżenie ogólnej wydolności fizycznej,
2) potrzeba dłuższego odpoczynku po wykonaniu pracy,
3) spadek wagi ciała,
4) podwyższenie ciśnienia skurczowego krwi,
5) podwyższenie częstości tętna,
6) obniżenie pojemności życiowej płuc,
7) obniżenie wyników prób czynnościowych,
8) skłonności do kontuzji mięśniowo-ścięgnistych.

Jest rzeczą pożądaną, aby każdy zawodnik orientował się jakie są objawy formy sportowej czy przetrenowania, jednak sam nie może z tego stanu wyciągać zbyt daleko idących wniosków, szczególnie na podstawie jednego z powyżej wymienionych objawów np. zaburzeń snu, czy nawet szybszego męczenia się. W każdym z takich przypadków pięściarz powinien być poddany konsultacji lekarza-specjalisty sportowego, znającego zawodnika, metodę treningową, mogącego jednocześnie przeprowadzić testy fizjologiczno-sprawnościowe.

Przy obecnych wymaganiach treningowych (stosowanych obciążeniach) prowadzenie treningu bez konsultacji lekarza-specjalisty nie tylko nie gwarantuje pełnych sukcesów, ale jednocześnie może stanowić zagrożenie dla zdrowia zawodnika

Opracował: dr Zbigniew Ruciński

KONSULTACJA SZKOLENIOWA KADRY MŁODZIEŻOWEJ W SZCZECINIE

anapa

W dniach od 1 do 6 grudnia w Szczecinie odbędzie się konsultacja szkoleniowa Młodzieżowej Kadry Męskiej. Trenerzy Marcin Stankiewicz (p.o. trenera Młodzieżowej Kadry Narodowej Męskiej PZB), Karol Chabros i Sławomir Nowicki pracować będą z 27 zawodnikami.

Powołania otrzymali:
49 kg: Łukasz Kotarski („Spartan Boxing” Toruń), Jakub Słomiński („Wda” Świecie) i Michał Łęgowski (UKS „Bokser” Chojnice)
52 kg: Adrian Kowal („Olimp” Lublin), Tomasz Karyś („RUSHH” Kielce), Patryk Woźniak („Sport Club” Lublin) i Sebstian Gierada („KSZO” Ostrowiec Świętokrzyski);
56 kg: Dominik Dec („Kaczor Team” Wałbrzych), Jarosław Dorociak („Sport Club” Lublin), Oskar Matera („Górnik” Sosnowiec) i Norbert Borzęcki („Champion” Nowy Dwór Maz.)
60 kg: Krystian Romel („Sokół” Piła), Adrian Jachimowicz („OSiR” Suwałki), Rafał Pląder (TS „Wisła” Kraków) i Rafał Tuchewicz (UKSW „PIRS” Olsztyn)
64 kg: Dawid Suchecki (TS „Wisła” Kraków), Sebastian Konsek („RMKS” Rybnik)
69 kg: Mateusz Wodziński („Górnik” Sosnowiec), Dawid Ławicki („Boks” Poznań) i Łukasz Wiktór („RUSHH” Kielce)
75 kg: Konrad Kozłowski („Fight Club” Koszalin) i Kamil Pawłowski („Viktoria” Sianów)
81 kg: Rafał Staszewski (UKS „Kontra” Elbląg)
91 kg: Marcin Skrzypek („FB” Dąbrowa Górnicza) i Nicolas Okrasa („Boks Tur” Łódź)
+91 kg: Aleksander Stawirej („Ziętek Team” Brzeziny) i Kamil Mroczkowski („Champion” Chojnów)

Zawodnikami rezerwowymi są:  Sebastian Wiktorzak („Olimp” Szczecin), Eryk Giermak („Garda” Chojna), Tomasz Wójcik, Karol Kowal, Dawid Seńko, Dariusz Ziemczyk (wszyscy „Skorpion” Szczecin), Kamil Januszkiewicz Kamil („Cristal” Białystok), Daniel Balcerzak („MOSM” Tychy), Marcin Przepiórka („Boks Tur” Łódź), Paweł Przepiórka (BKS „Orkan” Gorzów Wlkp.) i Aleksander Celejewski („Radomiak” Radom).

JAROSŁAW KOŁKOWSKI: WYMAGAM MYŚLENIA W RINGU

Kolkowski Jarosla 01

- Rozumiem, że można przegrać z Rosjanami i Kubańczykami, ale nie rozumiem, dlaczego niektórzy z bokserów wyłączają myślenie w ringu – mówi po dwóch porażkach po 0-5 na początek nowego sezonu ligi WSB Jarosław Kołkowski – dyrektor zarządzający Hussars Poland.

Husaria przegrała wszystkie 10 walk, w większości ze sławami boksu olimpijskiego – medalistami Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata i Europy. Szef drużyny nie ukrywa, że – mimo porażek punktowych – na wyróżnenia zasłużyli Dawid Jagodziński (49kg) i Mateusz Polski (60 kg). Połowa walk zakończyła się niestety przed czasem.

- Szukając pozytywów po spotkaniach w Sankt Petersburgu i w hali Rafako w Raciborzu mogę powiedzieć, że jest już dzisiaj dwóch zawodników, w których – mam nadzieję – warto inwestować. Chodzi mi o Dawida Jagodzińskiego i Mateusza Polskiego. Nie oznacza to jednak, że wszystkich pozostałych spisuję na straty. Nic z tych rzeczy. Wierzę, że np. Siergiej Werwejko i Tomek Jabłoński szybko odbudują się po porażkach i pokażą na co ich stać. Poza tym, połowa naszych zawodników jeszcze nie miała okazji zaprezentować się w tym sezonie, więc wszystko jeszcze przed nami – powiedział Jarosław Kołkowski.

Husarii nie brakuje kłopotów, bowiem przegrane przez KO lub TKO oznaczają przymusową, kilkutygodniową przerwę. W najbliższych meczach nie wystąpią Kazimierz Łęgowski (64kg), Rafał Perczyński (69kg), Tomasz Jabłoński (75kg), Paweł Stępień (81kg) i Sergiej Werwejko (91+kg).

- Nie będę owijał w bawełnę albo twierdził, że nic się nie stało. Rozumiem, że można przegrać z Rosjanami i Kubańczykami, ale nie rozumiem, dlaczego niektórzy z bokserów wyłączają myślenie w ringu. Może część z tych chłopaków będzie musiała poważnie się zastanowić, czy dalej kontynuować przygodę z pięściarstwem? Wiem, że to ostre słowa, ale w zawodowym sporcie nie można inaczej. Albo pracujemy z całych sił na sukces, mamy do tego predyspozycje i wierzymy w to, albo szukamy innego sposobu na życie. Chęć wygrywania powinna być czymś naturalnym, a nie wymuszonym. Zawodnicy muszą brać odpowiedzialność za wynik walki i nie można ich z niej zwalniać. W ringu nie walczą trenerzy czy kibice, ale bokserzy! To w pierwszej kolejności oni powinni „czytać” swoich przeciwników, szukać ich słabych punktów, dostosowywać taktykę do przebiegu walki i korygować własne błędy. Nie mogą liczyć tylko na to, że trener im podpowie albo – co gorsza – nic sobie nie robić z przegrywanych rund i niczego nie zmieniać – dodał szef zespołu.

Kołkowski mówi, że w najbliższym czasie może dojść do zmian kadrowych w Hussars Poland. W grę wchodzi pozyskanie zawodnika z Turcji oraz powrót mającego ostatnio problemy zdrowotne Przemysława Pikulika. Tylko najlepsi zostaną na dalszą część sezonu. W tym roku Husarię czekają jeszcze 2 spotkania – 6 grudnia w Pruszkowie z Azerami i 13 grudnia w Meksyku.

- Nie akceptuję sytuacji, w której bokserzy przegrywają walki już w szatni. To musi się zmienić. Po całym drugim sezonie World Series of Boxing będziemy mieli prawdziwą selekcję pod kątem reprezentacji Polski walczącej o udział w Igrzyskach Olimpijskich 2016. Skoro nie ma tej selekcji na poziomie klubów, zawodów Grand Prix i Mistrzostw Polski, to musi się ona odbywać na poziomie WSB – mówił Jarosław Kołkowski.

DWIE ZMIANY W KADRZE POLSKI NA MECZE Z IRLANDIĄ

pawel_kadra

Na dwa tygodnie przed wylotem do Irlandii na mecze międzypaństwowe z reprezentacją gospodarzy nastąpiły dwie zmiany w składzie kadry prowadzonej przez trenera Kadry Narodowej Seniorek, Pawła Pasiaka, którego wspierać będzie Tomasz Różański (trener Młodzieżowej Kadry Narodowej Kobiet).

Zamiast dwóch młodziutkich zawodniczek (tegorocznych juniorek) z Boxteam Chojnice -  Pauliny Gruchały (52 kg) i Larysy Sabiniarz (66 kg), na Wyspy Brytyjskie polecą pięściarka kadry młodzieżowej Barbara Niedziela (GKS BOXEO Dąbrowa Chełmińska, 51 kg) oraz seniorka Sylwia Kusiak (Skorpion” Szczecin, +81 kg).

Mimo wcześniejszych zapowiedzi nasze zawodniczki nie powalczą niestety w Irlandii z reprezentantkami Turcji. W zamian irlandzka federacja zaoferowała trenerom polskiej kadry dwa mecze z zawodniczkami z Zielonej Wyspy.

MŁODZI POLACY WYSTĄPIĄ W MEMORIALE JULIUSA TORMY

youth01

Ośmiu polskich pięściarzy (liczących 17-18 lat) z młodzieżowej kadry narodowej w dniach od 27 do 29 listopada będzie reprezentować Polskę w 22. Memoriale Juliusa Tormy w Pradze.

Do Czech pod szkoleniową opieką Jarosława Poznalskiego i Krzysztofa Łajdyka pojadą: Adrian Kowal („Olimp” Lublin, 52 kg), Dominik Dec („Kaczor Team” Wałbrzych, 56 kg), Paweł Piotrowski („Sokół” Piła, 60 kg), Dariusz Ziemczyk („Skorpion” Szczecin, 64 kg), Dawid Ławicki („Boks” Poznań, 69 kg), Kamil Januszkiewicz („Cristal” Białystok, 75 kg), Rafał Staszewski (UKS „Kontra” Elbląg, 81 kg) i Marcin Skrzypek („Górnik” Sosnowiec, 91 kg).

Międzynarodowy turniej poświęcony pamięci byłego znakomitego słowackiego pięściarza (urodzonego na Węgrzech) Juliusa Tormy rozgrywany jest w Pradze od 1992 roku. Dokładnie rok po śmierci mistrza olimpijskiego z Londynu (1948) rozegrany został pierwszy turniej memoriałowy, w którym wystartowała także ekipa z Polski. Pierwszymi naszymi zwycięzcami byli w 1994 roku Krzysztof Suchomski, który wygrał rywalizację w wadze piórkowej (57 kg) oraz Tomasz Chwoszcz – triumfator w limicie wagi średniej (75 kg).

KRZYSZTOF ZIMNOCH: DZIEŃ BEZ TRENINGU TO DZIEŃ ZMARNOWANY

zimnoch krzysztof 01

O nowo otwartym klubie bokserskim, wspomnieniach z dzieciństwa, wartościach w życiu, o marzeniach i planach na przyszłość z Krzysztofem Zimnochem rozmawiała Marta Jacukiewicz.

- Krzyśku, spotykamy się w Twoim gymie. Sala już jest prawie wykończona. Dlaczego w nią zainwestowałeś? Skąd taka chęć pomocy dzieci i młodzieży?
Krzysztof Zimnoch: W życiu kiedyś ktoś mi pomógł. Ktoś mnie nakierował. I ktoś mnie motywował. Osobą, która wszczepiła we mnie boks był mój pierwszy trener Ryszard Dargiewicz. Poświęcił mi dużo czasu, energii. Chyba widział, że bez względu na to, czy jest dobrze czy źle, czy wygrywam czy nie – zawsze byłem na treningu. Jeśli ktoś mi pomógł w życiu, to dlaczego ja mam nie pomagać? Gdyby nie boks to nie wiem co bym robił. Nie wyobrażam sobie innego życia oprócz tego, jakie mam teraz. Czuję się szczęśliwym człowiekiem, spełnionym.

- Dlaczego akurat boks?
KZ: Zanim zacząłem trenować boks to lubiłem grać w piłkę. A kiedy zacząłem szkołę średnią, wracałem do domu i trochę się nudziłem. Dogadałem się z kolegą z klasy, który na bieżąco informował mnie gdzie są treningi. Pierwszy raz wybraliśmy się w styczniu w 2000 roku i od tamtej pory się zaczęło.

- Zdarzało się, że opuszczałeś treningi?
KZ: Nie. Zawsze ciężko trenowałem i nie opuszczałem treningów. Wchodziłem na salę pierwszy a wychodziłem ostatni. Po roku treningów zdobyłem Mistrzostwo Polski juniorów. Tylko dlatego, że przez ten rok bardzo ciężko trenowałem i praktycznie nie opuściłem żadnego treningu. To wszystko to bardzo ciężka praca.

- Zacząłeś treningi w wieku 17 lat… Ilu Was zaczynało?
KZ: Na pierwszy trening poszedłem z kolegą z klasy – z Łukaszem. Na następny trening pojechał mój starszy brat i brat cioteczny. Trenowaliśmy razem, ale wydaje mi się, że nikt z nich nie przykładał się w taki sposób jak ja. To trzeba w pewien sposób zwariować, żeby być tak zdeterminowanym. Żeby dążyć do celu, żeby postawić na siebie. Ja stawiam na siebie. Chodziłem do szkoły, nie uciekałem z lekcji, ale najważniejszy był boks. Czy byłem chory, czy zmęczony – nic się nie liczyło. Zawsze byłem na treningu. Dzień bez treningu, to dzień zmarnowany. Bardzo dużo ludzi trenowało w tym samym czasie co ja, ale i dużo – odchodziło. Boks amatorski uprawiałem przez 10 lat. Stoczyłem 230 walk. Trzeba się zakochać w tej dyscyplinie, aby poświęcić swoje życie.

- Wspomniałeś o tym, że ktoś kiedyś Ci pomógł. A co ze wsparciem najbliższych?
KZ: Przez wiele lat mama wychowywała nas sama, ponieważ ojciec był zagranicą. Było nas trzech – mam starszego brata o rok i młodszego o sześć lat. Nie raz było ciężko. Bywało i tak, że było ciężko z jedzeniem. Mama bardzo ciężko pracowała. Praktycznie ze starszym bratem wspólnie opiekowaliśmy się młodszym bratem, właśnie ze względu na pracę mamy. Były i takie chwile, kiedy już trenowałem – że mama oddawała mi ostatnie pieniądze, abym mógł pojechać na zawody i miał pieniądze na jakieś drobne wydatki. Bywały też i takie momenty, że mama chodziła do sąsiadów i zapożyczała się, abym mógł pojechać na zawody. Bardzo dużo zawdzięczam swojej mamie i tacie, którzy umożliwili mi to, że mogłem spełniać swoje marzenia. Było ciężko. Mama też była czynną zawodniczką, grała w piłkę ręczną. Kiedyś nawet z dziewczynami zdobyły mistrzostwo województwa białostockiego. Miały jechać na Mistrzostwa Polski, ale babcia jej nie puściła. Dokładnie nie wiem z jakich względów. Kto wie, co by się działo… Mama była jedną z lepszych zawodniczek w Białymstoku. Z drugiej strony to dobrze, że nie pojechała, bo nie wiadomo jak by się to zakończyło… Dzięki temu, że nie pojechała – jestem ja (śmiech).

- Co pamiętasz ze swojego dzieciństwa?
KZ: Kiedyś jak mieliśmy wakacje na wsi, to były takie historie, że jedna połowa wsi kłóciła się z drugą połową o to, kiedy mają grać na boisku, bo nie było miejsca aby wszyscy mogli zagrać jednocześnie w piłkę. To było małe boisko, mogło tam grać maksymalnie 6 – 7 osób, grało po 20 osób w drużynie. Proszę sobie wyobrazić – 20 osób w drużynie… Dziś młodzież siedzi przed komputerami, telewizorami, a kiedyś tak nie było. Pamiętam ze swojego dzieciństwa różne gry – w podchody, w wojnę, w berka. Zabawa w policjantów i złodziei. W związku z tym, że mam starszego brata o rok, to wychowywaliśmy się razem. Był starszy i jak trzeba było to musiałem go słuchać. Może to dzieciństwo sprawiło, że stawiam na swoim, że się nie poddaje, że mam wiarę w siebie. Jestem uparty. Mam cele. Mam marzenia.

- Teraz też słuchasz się brata?
KZ: Teraz jesteśmy przede wszystkim dobrymi kumplami. Zawsze patrzymy w tym samym kierunku i nasze zdania za bardzo się nie różnią.

- Wierzysz, że marzenia się spełniają?
KZ: Warto jest w życiu marzyć. Marzenia się spełniają, tylko trzeba ciężko pracować.

- Jednym z tych marzeń był ten klub bokserski, w którym teraz rozmawiamy. Postawiłeś sobie za cel pomoc tym dzieciom i młodzieży, którzy nie mają pieniędzy…
KZ: Dziś z młodymi ludźmi to jest tak, że chyba mają za dużo pieniędzy. Jest za dużo komputerów, za dużo innych rzeczy. Nawet kiedy pojadę na wieś, to nie widać tych dzieci na podwórku. Czasami zbierze się bardzo sporadycznie grupa dziesięciu chłopaków, którzy grają sobie w piłkę. Kiedyś tak nie było. Chcę pomagać młodym ludziom. Jak będą chcieli to będę pomagał spełniać ich marzenia. Jak będą chcieli trenować to za wszelką cenę im to umożliwię.

- Jakie jeszcze masz marzenia?
KZ: Myślę o tym, aby się spełniać zawodowo. Chcę założyć rodzinę, mieć dzieci. Moi bracia już mają własne rodziny.

- Jakie masz wartości w życiu?
KZ: Na pewno przyjaźń. Uczciwość wobec przyjaciół i kolegów. Wzajemna pomoc. Dobre znajomości pomagają w życiu. Mam przyjaciół i znajomych na których zawsze mogę liczyć. To pytanie, jeśli wymaga uczciwej odpowiedzi, to trzeba się zastanowić. Wartości w życiu nie można wymienić ot tak sobie. W ostatnim czasie moje życie nabrało tak dużego tempa, że nie mam czasu się zastanowić nad sobą prywatnie.

- A co z zaufaniem?
KZ: Ufam temu, kto na to zasługuje. Żeby komuś zaufać to trzeba kogoś poznać. Trzeba z kimś przebywać i utrzymywać częste kontakty przez kilka lat. Mam też kolegów z kadry, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Niektórzy przyjeżdżają na moje walki. Oni już nie boksują, ale są trenerami. Na nich zawsze mogę liczyć, zawsze mogę polegać. Jestem pewien, że gdyby coś się działo, to dzwonię i w miarę możliwości przyjeżdżają jak najszybciej. Oczywiście mogę też liczyć na Andrzeja, z którym znam się chyba już 12 lat. Odkąd przyszedł do Hetmana Białystok to się jakoś zakolegowaliśmy. Różne chwile ze sobą przeżywaliśmy. Na dzień dzisiejszy jest moim trenerem, moim przyjacielem. Ufamy sobie. Andrzej jest też moim partnerem w biznesie, bo otworzyliśmy razem klub i działamy wspólnie. Przyjaźń i zaufanie jest bardzo ważne.

- Kto jest Twoim autorytetem?
KZ: Ojciec, mama, bracia i ich rodziny. Na nich mi najbardziej zależy.

- A jeśli chodzi o sport?
KZ: Kiedy miałem 10 – 12 lat to byłem zafascynowany filmem „Rocky”. To było takie pierwsze zderzenie z boksem. A później był Andrzej Gołota, Darek Michalczewski, Muhammad Ali, Joe Frazier – tych bokserów zawsze podziwiałem.

- Dziś jesteś znany. Kiedy zaczynałeś trenować to liczyłeś się, że tak może być?
KZ: Nie myślałem, że kiedyś będę rozpoznawalny. Zacząłem trenować, bo to mi się spodobało. Miałem coraz więcej chęci do tego, aby zdobywać wiedzę i coraz częściej chodzić na treningi. Wtedy nie sądziłem, że kiedykolwiek dojdzie do takiej historii jak dziś – to spotkanie. Jestem osobą rozpoznawalną na ulicy. Widocznie takie karty rozdał los.

- Wyobrażasz sobie życie bez boksu?
KZ: Na pewno nie przestanę trenować. Mam plany – jeśli mi zdrowie na to pozwoli, zakończę karierę, chcę nadal systematycznie biegać, trenować, chciałbym trenować z młodzieżą. Otworzyliśmy właśnie klub bokserski. Sport i boks to jest pasja i przyszłość, do której dążę, aby cały czas być w tym. Jestem bokserem, będę, a jak zakończę karierę to chcę być trenerem.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Marta Jacukiewicz

WSB – WYŻSZA SZKOŁA BOKSU …OLIMPIJSKIEGO

Po pierwszych dwóch przegranych przez Hussars Poland meczach 4. sezonu 2013-2014 zawodowej ligi WSB w środowisku zaczęto podnosić temat zasadności dalszego udziału polskich pięściarzy w tych rozgrywkach. Zwolennicy rywalizacji podopiecznych Huberta Migaczewa z najlepszymi na świecie stoją na stanowisku, że dalsze starty Polaków w WSB są jedyną, słuszną drogą ich sportowego rozwoju. Malkontenci, patrząc przez pryzmat wysokich porażek i zakończonych przed czasem 5 z 10 walk tego sezonu zaczynają sugerować, by w celu uniknięcia klęski w kolejnych meczach polska ekipę wycofać z rozgrywek.

W trakcie transmisji telewizyjnej znany sędzia pięściarski, Włodzimierz Kromka, wspomniał, że pojedynki toczone w ramach World Series of Boxing to dla naszych zawodników swoista sportowa matura. Używając tej samej metafory pozwolę sobie poprawić uwagę pana Włodzimierza, że w istocie zawodowa liga WSB jest dla każdego pięściarza – nie tylko tego z Polski – jak wyższe studia. Dlatego na sukces w tej formule nie mogą liczyć zawodnicy słabi, przypadkowi, zakontraktowani z potrzeby chwili, czy tylko na dany moment.

Ekipy startujące dzisiaj w WSB to jeśli nie pełne, świadomie wyselekcjonowane reprezentacje narodowe (Kuba, Azerbejdżan, Rosja), to na pewno ich trwałe fundamenty. Dlatego na tle wielkich nasza „Husaria” wygląda – w pełnym sensie i bez żadnej złośliwości – jak ubogi krewny. Trener Migaczew dysponuje najmniejszą, liczącą 20 zawodników, kadrą w skład której bynajmniej nie wchodzą wszyscy najlepsi zawodnicy boksujący w Polsce. Zgadzam się z opinią dyrektora Hussars Poland, Jarosława Kołkowskiego, który konsekwentnie twierdzi, że w Polsce nie ma wielu zawodników, którzy są w stanie skutecznie zaistnieć w rozgrywkach WSB. Seniorska, wewnątrzkrajowa rywalizacja od lat  nie podnosi poziomu polskiego boksu na międzynarodowy level a same tytuły gromadzone przez krajowych czempionów częstokroć są szczytem ich sportowych ambicji.

Moim zdaniem w chwili kiedy nie znamy ani planu pracy kadry narodowej seniorów na kolejne miesiące, ani nie znamy nawet jej składu personalnego, ligowe występy Hussars Poland z najlepszymi zawodnikami na świecie są absolutnym priorytetem dla polskiego boksu olimpijskiego. Nie wszystkie indywidualne porażki Polaków w WSB muszą być elementem selekcji negatywnej dla trenerów „Husarii” i kadry narodowej. To najwyższej klasy nauka, jakiej udzielają im prawdziwi mistrzowie boksu olimpijskiego, ale do tej lekcji trzeba studentów boksu odpowiednio i systemowo przygotować. Następnie przy rozliczaniu z wyników zachowajmy uczciwość i obiektywizm, nie zapominając o cierpliwości.

Boks prezentowany przez najlepszych na świecie zawodników podczas Igrzysk Olimpijskich, czy turniejów o Mistrzostwa Świata od dawna przestał być amatorskim. Kunszt prezentowany przez Kubańczyków, Kazachów, Rosjan, czy Azerów, znany z zawodów organizowanych pod egidą AIBA często przerasta swoim poziomem sportowym zawodowe gale bokserskie, na których kreowani są kolejni mistrzowie świata, czy poszczególnych kontynentów.

Świat zawodowego boksu zachwyca się od niedawna sportową klasą Ukraińca Wasyla Łomaczenki, który w swojej pierwszej płatnej walce pokonał z łatwością interkontynentalnego mistrza WBO Jose Ramireza, zapominając o tym, że jego sportowy poziom, to pochodna 398 walk, stoczonych w boksie olimpijskim, doświadczenia zdobytego podczas walk o złote medale olimpijskie, mistrzostw świata i Europy. Ukrainiec wzmocniony dodatkowo startem w rozgrywkach zawodowej ligi WSB, w których wygrał 6 walk (30 rund), w tym z takimi tuzami jak Valentino, Selimow i Bashenov), nie potrzebował po tej doskonałej zawodowej zaprawie dodatkowych półśrodków do osiągnięcia celu, jakim była walka o pierwszy zawodowy pas. Niemal analogicznie wygląda droga jego rodaka, Oleksandra Usyka, który po wygraniu 6 walk (w tym z niedoszłym rywalem Dercka Chisory – Matteo Modugno i azerskim „młotem pneumatycznym” Magomedrasulem Medzhidovem) już w pierwszej walce trafił na rywala, który rywalizował o zawodowe pasy interkontynentalne.

Według definicji Słownika Języka Polskiego, „amator” to osoba, która bądź wykonuje coś bez fachowego przygotowania, albo zajmuje się czymś dla przyjemności. Każdy, kto z uwagą śledzi międzynarodowe turnieje i mecze boksu olimpijskiego (nazywanego przez wielu nadal amatorskim) wie, że startujący w nich pięściarze swoim poziomem częstokroć przerastają tzw. profesjonałów, więc już czas najwyższy, by odrzucić tę krzywdzącą nomenklaturę. Na marginesie – tę drugą słownikową definicję doskonale realizują pięściarze kubańscy, którzy w Raciborzu, jak i na ringach całego świata, pokazali, że boksują dla przyjemności i z miłości do boksu. Boks olimpijski ma bowiem tę przewagę nad zawodowym, że dopuszcza możliwość ponoszenia porażek, że nie ma w nim mistrzów niepokonanych, że porażka nie przekreśla sportowej przyszłości żadnego pięściarza a często wpływa pozytywnie na jego rozwój.

Na koniec małe podsumowanie dotychczasowych startów Polaków w rozgrywkach ligi WSB. Jak dotąd w meczach organizowanych przez World Series of Boxing wystąpiło 22 zawodników z naszego kraju. Pionierem był Łukasz Maszczyk, który w sezonie 2010-2011 startował w barwach koreańskiego Pohang Poseidons ale pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero Michał Olaś, który w sezonie 2011-2012 z zespołem Milano Thunder wywalczył tytuł mistrza ligi. W sumie Polacy w WSB stoczyli 60 walk, a których 13 wygrali (1 przed czasem) i 47 przegrali.

POLACY W LIDZE WSB (2010-2013)

Łukasz Maszczyk (Pohang Poseidons 2010-2011; ranking: 41 w 54 kg) bilans walk 0-6
Michał Olaś (Milano Thunder 2011-2012; 6 w +91 kg oraz Hussars Poland 2012-2013; 22 w +91 kg) 3-2, 1 TKO
Tomasz Jabłoński (Mumbai Fighters 2011-2012; 31 w 73 kg oraz Hussars 2012-2013; 10 w 73 kg) 2-3
Sylwester Kozłowski (Hussars 2012-2013; 47 w 54 kg) 0-4
Jacek Wyleżoł (Hussars 2012-2013; 50 w 61 kg) 0-4
Mateusz Tryc (Hussars 2012-2013; 45 w 85 kg) 0-4
Michał Gerlecki (Hussars 2012-2013; 42 w 85 kg) 0-3
Mateusz Mazik (Hussars 2012-2013; 9 w 54 kg) 3-1
Patryk Brzeski (Hussars 2012-2013; 32 w +91 kg) 0-1
Dawid Michelus (Hussars 2012-2013; 13 w 61 kg) 2-2
Dawid Pac (Hussars 2012-2013; 45 w 73 kg) 0-3
Mateusz Malujda (Hussars 2012-2013; 19 w +91 kg) 2-2
Grzegorz Kozłowski (Hussars 2012-2013; 36 w 54 kg) 0-2
Damian Wrzesiński (Hussars 2012-2013; 45 w 61 kg) 0-2
Ireneusz Zakrzewski (Hussars 2012-2013; 24 w 73 kg) 1-1
Michał Cieślak (Hussars 2012-2013; 33 w +91 kg) 0-1

DEBIUTANCI W SEZONIE 2013-2014

Dawid Jagodziński 0-1
Kazimierz Łęgowski 0-1
Krzysztof Kowalski 0-1
Mateusz Polski 0-1
Rafał Perczyński 0-1
Paweł Stępień 0-1

ZAKOŃCZYŁ SIĘ TURNIEJ O PUCHAR POLSKI JUNIORÓW

amatbox01

W Hali Sportowej Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Sportowej 66 w Nowym Dworze Mazowieckim zakończył się dzisiaj trwający od 20 listopada turniej o Puchar Polski Juniorów. W zawodach brało udział 84 zawodników z 47 klubów z całej Polski.

Mistrzami Polski Juniorów A.D. 2013 zostali (w kolejności wag): Michał Łęgowski (49 kg, UKS Bokser Chojnice), Tomasz Karyś (52 kg, RUSHH Kielce), Patryk Waleszczak (56 kg, Champion Nowy Dwór Maz.), Rafał Pląder (60 kg, TS Wisła Kraków), Aleksander Smołka (64 kg, UKS Śląsk Ruda Śląska), Dawid Ławicki (69 kg, Boks Poznań), Szymon Hamerski (75 kg, Zawisza Bydgoszcz), Tomasz Kiernozek (81 kg, Victoria Ostrołęka), Karol Krokos (91 kg, UKS Boxing Sokółka) i Nikodem Sierszulski (+91 kg, Boks Poznań).

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH

49 kg: Michał Łęgowski (UKS Bokser Chojnice) – Przemysław Piszczatowski (Cristal Białystok) 2 TKO
52 kg: Tomasz Karyś (RUSHH Kielce) – Piotr Woźnika (Sport Club Lublin) 3-0
56 kg: Patryk Waleszczak (Champion Nowy Dwór Maz.) – Mariusz Tobiasz (Champion Nowy Dwór Maz.) 2-1
60 kg: Rafał Pląder (TS Wisła Kraków) – Łukasz Niemczyk (Champion Chojnów) 2-1
64 kg: Aleksander Smołka (UKS Śląsk Ruda Śląska) – Dariusz Ziemczyk (BKS Skorpion Szczecin) 2-1
69 kg: Dawid Ławicki (Boks Poznań) – Łukasz Wiktór (RUSHH Kielce) 3-0
75 kg: Szymon Hamerski (Zawisza Bydgoszcz) – Sebastian Rembecki (Górnik Wieliczka) 3-0
81 kg: Tomasz Kiernozek (Victoria Ostrołęka) – Rafał Staszewski (UKS Kontra Elbląg) 3-0
91 kg: Karol Krokos (UKS Boxing Sokółka) – Artur Kulewicz (MOS Zatoka Braniewo) 3-0
+91 kg: Nikodem Sierszulski (Boks Poznań) – Szymon Kantorowicz (MOSiR Mysłowice) 3-0

PODSUMOWANIE 2. KOLEJKI SPOTKAŃ LIGI WSB. WYRÓŻNIENIE DLA MATEUSZA POLSKIEGO

polski02

Pomimo porażki z dwukrotnym mistrzem świata, Lazaro Alvarezem Estradą, mistrz Polski wagi lekkiej, Mateusz Polski, został uznany przez WSB „zawodnikiem meczu” Hussars Poland z Cuba Domadores. Oczywiście wspomniane wyróżnienie ma wyłącznie nieoficjalne-honorowe znaczenie, ale zdaniem pracowników biura prasowego World Series of Boxing jest jak najbardziej zasłużone.

Boksujący z odwrotnej pozycji Alvarez zgodnie z oczekiwaniami fachowców wygrał jednogłośnie na punkty walkę z młodym Polakiem, ale swój sukces okupił zainkasowaniem kilku bardzo mocnych i celnych ciosów. Szczególnie w 1. starciu Polski zdołał zaskoczyć renomowanego przeciwnika kilkoma celnymi uderzeniami w tułów i głowę, dodatkowo przez większość pojedynku wyróżniał się świetnym balansem ciała, dzięki czemu uniknął groźnych uderzeń mistrza świata. Atutem Mateusza były poza tym bardzo dobre przygotowanie kondycyjne oraz ringowa odwaga. Wszystko to sprawiło, że WSB postanowiło wyróżnić nie jednego z pięciu zwycięzców walki ale zawodnika pokonanego.

Dodajmy, że nie był to wyjątek, gdyż takiego samego zaszczytu doświadczył Carl Hield z Mexico Guerreros, który mimo porażki z białoruskim weteranem Mohamedem Nurudzinau, został wyróżniony przez ludzi z WSB. Dla Hielda jest to kolejna odsłona pięknego sportowego snu. Najpierw dzięki programowi „AIBA Road to Dream” przygotowywał sie do Mistrzostw Świata w Ałmatach, by następnie podpisać kontrakt z meksykańską ekipą z WSB.

WYNIKI I WYRÓŻNIENIA INDYWIDUALNE:

GRUPA A

USA Knockouts – Argentina Condors 3-2
Walka meczu: Caleb Plant – Tomas Andres Reynoso
Zawodnik meczu: Alberto Ezequiel Melian (Condors)

GRUPA B

Hussars Poland – Cuba Domadores 0-5
Walka meczu: Yoandi Toirac – Sergej Werwejko
Zawodnik meczu: Mateusz Polski (Hussars)

Boxing Team Russia – Astana Arlans 2-3
Walka meczu: Misha Aloyan – Olzhas Sattibayev
Zawodnik meczu: Samat Bashenov (Arlans)

Azerbaijan Baku Fires – Maxico Guerreros 5-0
Walka meczu: Magomed Abdulhamidov – Orlando Huitzil
Zawodnik meczu: Carl Hield (Guerreros)

wsb_2

JONAK I KOŁODZIEJ ZWYCIĘSCY W JASTRZĘBIU-ZDROJU

jonak_jastrzebie_news

Udanie po ośmiu miesiącach przerwy powrócił na ring Damian Jonak (37-0-1, 21 KO), który w walce wieczoru gali w Jastrzębiu-Zdrój pokonał twardego Krisa Carslawa (18-5, 4 KO). Szkot okazał się niewygodnym rywalem dla Damiana. Boksował często na wstecznym, ładnie chodził na nogach i z defensywy kontrował ciosami prostymi. Polak oczywiście dążył do półdystansu i próbował wciągnąć przeciwnika w wymiany, lecz ten konsekwentnie robił swoje. Cały czas nieznaczną przewagę posiadał Damian, znacznie aktywniejszy, ale z drugiej strony dużo jego ciosów pruło powietrze. Prawy sierp był wyjątkowo nieskuteczny, przynajmniej lewy sierp czasem wchodził w jakiejś dłuższej kombinacji. W pewnym momencie Damian skoncentrował się na ciosach na korpus, ale ciężko mu było dojść na tyle blisko Krisa, by przycelować trochę mocniej. W szóstym starciu trafił chyba najmocniej – znów lewym sierpowym na szczękę. Carslaw okazał się jednak typem twardziela i bez zmrużenia oka przyjął ten cios, by za moment samemu odpowiedzieć. Szkot przyjął otwartą wymianę w pierwszej połowie dziewiątej rundy i zdecydowanie był to najefektowniejszy moment tej potyczki. Niezła i wyrównana była też ostatnia runda – dziesiąta. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 98:93, 99:91 oraz 100:90 na korzyść Polaka.

Niemal dokładnie trzy lata temu Prince Anthony Ikeji (14-8-1, 10 KO) posłał na deski Łukasza Janika. Dziś w końcówce pierwszej rundy po jego mocnym prawym na deski padł również Paweł Kołodziej (33-0, 18 KO). Popularny „Harnaś” zdołał powstać na osiem, a zaraz zabrzmiał gong na przerwę. Po niej Polak przystąpił do ofensywy i trafił dwoma mocnymi prawymi krzyżowymi. Jego przewaga w trzeciej odsłonie wzrosła jeszcze bardziej i niemal równo z gongiem urodzony w Nigerii pięściarz wisiał już bezradnie na linach. Tym razem to więc jego uratował sygnał na przerwę. W czwartym starciu Kołodziej kontrolował wydarzenia w ringu, choć Fiodor Łapin miał do niego pretensje o to, że zbyt rzadko używa lewego prostego. Końcówka piątej rundy to wręcz kopia trzeciej – półprzytomny Ikeji uratowany przez gong, chwiejąc się na nogach z trudem doszedł do narożnika. Obraz długo się nie zmieniał, aż w końcu w połowie siódmego starcia prawy krzyżowy Kołodzieja posłał rywala na deski. Po liczeniu do ośmiu Mirosław Brózio puścił jeszcze walkę, lecz po kilku kolejnych bombach zastopował pojedynek w obawie przed ciężkim nokautem.

Tak się kończy sztuczne „dmuchanie” rekordów… Maciej Miszkiń (15-1, 4 KO) po serii wygranych nad słabszymi rywalami dziś został sprowadzony na ziemię przez Vincenta Feigenbutza (9-1, 8 KO). Polak zaczął dobrze lewym prostym, którym kontrolował przeciwnika. W połowie drugiej rundy już przyjął kilka ciosów Niemca, ale świetnie zaczął tą trzecią. Trafił mocnym prawym podbródkowym, zamroczył przeciwnika i był blisko wygranej przed czasem. Tylko że kilkadziesiąt sekund później sam zainkasował prawy podbródek, Feigenbutz poprawił lewym sierpem i Miszkiń wylądował na deskach. Po liczeniu do ośmiu i kolejnym lewym sierpowym Maciek po raz drugi padł na matę ringu. Wstał dosyć szybko, jednak z narożnika Fiodor Łapin rzucił ręcznik na znak poddania. Przykra wpadka. Miejmy nadzieję, że Maciek wyciągnie z niej wnioski.

Nieskażony rekord podtrzymał Krzysztof Kopytek (7-0, 2 KO), który po ciężkim boju wypunktował Łukasza Janika II (9-3-1, 4 KO). Początek niespodziewanie należał do Łukasza, który co prawda chaotycznym, ale nieustannym atakiem spychał rywala na liny. Serie złożone z kilku ciosów w większości Krzysiek zbierał na gardę, lecz pojedyncze uderzenia dochodziły do jego głowy. W połowie drugiego starcia Kopytek znalazł w końcu receptę, kontrując bezpośrednim prawym krzyżowym bądź krótkim lewym sierpem po odchyleniu. W trzeciej rundzie zrobił zajstep w prawo i trafił serią prawy-lewy-prawy sierp. Czwarta, piąta i szósta odsłona miała podobny przebieg. Pierwsza minuta należała do agresywniejszego Janika, a gdy siły go opuszczały, do głosu dobrym finiszem dochodził Kopytek, lepiej finiszując. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 58:56 i dwukrotnie 59:55 na korzyść Kopytka.

Przemysław Runowski (4-0, 1 KO) nie miał większych problemów z pokonaniem bardziej doświadczonego Patryka Litkiewicza (11-3, 5 KO). Po sześciu dobrych rundach „Kosiarz” wygrał jednogłośnie na punkty. W pierwszej minucie pięściarze badali się lewym prostym zza szczelnej gardy. W połowie rundy uwidoczniła się przewaga siły fizycznej Runowskiego. „Lita” nie mógł utrzymać nacierającego rywala na dystans i dał sobie narzucić jego styl w ringu. Dobrze dysponowany zawodnik Ulrich Knockout Promotions parę razy trafił mocno na korpus, co wyraźnie zrobiło wrażenie na pięściarzu z Tczewa, a w pewnym momencie zepchnął go do głębokiej defensywy. Litkiewicz przebudził się w czwartej odsłonie, w której często odgryzał się rywalowi i wreszcie zaczął boksować na dystans. W ostatnich dwóch rundach tempo nieco spadło. Runowski nadal dominował, ale Litkiewicz do samego końca ambitnie starał się odmienić obraz pojedynku.

Niewiele ponad pół minuty trwał debiut Marka Matyji (2-0, 1 KO) pod szyldem grupy Ulrich KnockOut Promotions. Tegoroczny mistrz Polski wagi półciężkiej nawet nie zdążył się spocić, a już było po wszystkim. Matyja dwukrotnie uderzył prawym hakiem w okolice żeber Rolanda Dempeha, odbierając mu ochotę do kontynuowania potyczki.

źródło: bokser.org

Jonak_Jastrzebie

KUBAŃCZYCY NA CZELE GRUPY B. PRZYKRA PORAŻKA ROSJAN Z KAZACHAMI

Zakończyły się już wszystkie mecze „polskiej” grupy B rozgrywek zawodowej ligi World Series of Boxing. Wczorajsze spotkanie Hussars Poland z Cuba Domadores, jak wiemy, zakończyło się bezdyskusyjną wygraną gości 5-0. Dzisiaj rywalizowały ze sobą Azerbaijan Baku Fires z Mexico Guerreros i Boxing Team Russia z Astana Arlans.

Azerowie, którzy będą kolejnymi rywalami naszych pięściarzy nie pozostawili złudzeń gościom z Meksyku wygrywając z nimi w Baku wszystkie pojedynki. Magomed Abdulkhamidov (52 kg), który w ub. roku przymierzany był do startu w barwach Hussars Poland, pokonał 3-0 Portorykańczyka Jantony Ortiza Marcano, były mistrz świata Albert Selimov (60 kg) zdeklasował 3-0 (50-42, 50-43 i 50-44) Fernando Alvareza, Białorusin w barwach Fires – Mahamed Nuridzinau (69 kg) pewnie wypunktował 3-0 Carla Hielda z Bahamów, Ramazan Magomedau (81 kg) po twardym boju wygrał 3-0 z Uzbekiem Bourbekiem Yuldashevem a kropke nad „i” postawił Arslanbek Makhmudov rozbijając w 3. starciu innego pięściarza z Uzbekistanu, Renata Rahimova.

Tym razem Sankt Petersburg nie był szczęśliwy dla pięściarzy z Boxing Team Russia. Obrońcy tytułu mistrza ligi WSB, Astana Arlans po niezwykle emocjonującym meczu, w którym o zwycięstwie Kazachów zadecydował ostatni pojedynek meczu, zdołali wywieźć z tego gorącego terenu zwycięstwo 3-2. Zaczęło się od zwycięstwa 3-0 Rosjanina Mishy Aloyana (52 kg) nad Olzhasem Sattybayevem. Następnie do remisu doprowadził Samat Bashenov, wygrywając 2-1 z Adlanem Abdurashidovem a na prowadzenie Arlans wyprowadził Meirim Nursultanov (69 kg) pokonując wyraźnie 3-0 Aleksandra Ivanova. Nadzieje na ostateczny sukces dał Rosjanom Dmitriy Bivol (81 kg) rozbijając w 2 minucie i 43 sekundzie Danabeka Suzhanova, ale rozwiał je wysoki Chorwat Filip Hrgović, który niespodziewanie dla miejscowych kibiców wygrał 3-0 z byłym mistrzem i aktualnym wicemistrzem Europy, Sergiejem Kuzminem.

Po 2. kolejce 4. sezonu WSB na czele grupy B znajdują się Kubańczycy (6 punktów; 10 zwycięstw i 0 porażek), wyprzedzając Kazachów (6 punktów, 7-3), Rosjan (4 punkty, 7-3) i Azerów (3 punkty, 6-4). Polacy i Meksykanie, którzy jak dotąd nie wygrali żadnej walki, zamykają zestawienie.

WYBITNI TRENERZY – STAMM, SZCZEPAN I KRUŻA – O SEKUNDOWANIU

stamm01

Sekundant to wyraz pochodzenia łacińskiego oznaczający „wspierać”, „popierać”. Oznacza doradcę i opiekuna pięściarza w czasie walki. Spotykamy się z opiniami, że niektórzy trenerzy są doskonałymi sekundantami, tzn. umieją dobrze kierować swymi podopiecznymi w czasie walki. Inni natomiast, mimo iż prowadzą zawodników wybitnie uzdolnionych, to jednak często udzielają im takich wskazówek, które mogą spowodować nawet stratę zaufania pięściarza. Spotykałem się z opiniami niektórych wybitnych zawodników, którzy po kilkuletnich startach dochodzili do wniosku, że sekundant jest im potrzebny wyłącznie do udzielania pomocy pod względem fizycznym, aby w czasie przerwy pomagał w odświeżaniu. Odrzucają natomiast pomoc pod względem taktycznym oraz psychicznym.

Odpowiedzmy więc na parę pytań

- Jaka jest rola sekundanta w przygotowaniu pięściarza do walki?
- Jakie cechy powinny charakteryzować dobrego sekundanta?
- Czy można rozdzielać znaczenie terminów trener i sekundant?
- Czy konieczne jest podpowiadanie w czasie walki?

Z pytaniami tymi postanowiłem zwrócić się do trzech wybitnych trenerów.

FELIKS STAMM: SEKUNDANT NIE MOŻE STOSOWAĆ SZABLONU

W szkoleniu pięściarzy i podczas sekundowania im nigdy nie stosowałem szablonu. Dążyłem do tego by każdy z nich dysponował własnym, niepowtarzalnym, ale odpowiednim dla siebie stylem rozgrywania walki. Ta indywidualność każdego pięściarza jest niesłychanie ważna dla drużyny. Jeżeli zawodnicy walczą podobnie do siebie, to jakby z góry odkrywają karty. Mówiło się o polskiej szkole boksu, ale przecież inny styl reprezentowali Pietrzykowski, Walasek, Kulej, Kasprzyk, Kruża, a jeszcze inny Drogosz, Grudzień, Paździor, Stefaniuk.

Praktyka pięściarska wskazuje konieczność udzielania pomocy pięściarzowi. Najlepiej jest kiedy zawodnikowi sekunduje jego trener. Sekundantem nie może być człowiek nie znający boksu dokładnie lub nie zapoznany z właściwościami bojowymi danego pięściarza. Niektórzy pięściarze popełniają wielki błąd, uważając za zbyteczną pomoc sekundanta.

Od pierwszej chwili pracy z reprezentacją wymagałem od swych podopiecznych stałego ruchu po ringu, umiejętności manewru. Prawie każda walka jaką kierowałem była niemalże inna. Przeciwnicy przecież rzadko są do siebie podobni, każdy bowiem ma własny styl ataku oraz własne sposoby obron.

W czasie sekundowania, nie każdemu zawodnikowi można udzielać wskazówek w języku literackim… Przypominam sobie mecz z Austrią w Łodzi 1937 roku, a szczególnie walkę w wadze ciężkiej Stanisława Piłata z Lutzem. Nasz pięściarz wyczekiwał, dał się kilkakrotnie zaskoczyć przeciwnikowi i pierwszą rundę wyraźnie przegrał. W czasie przerwy udzieliłem mu ostrej reprymendy, grożąc nawet, że nigdy nie będę mu sekundował. W następnej rundzie trudno było poznać Piłata. Udzielona reprymenda podziałała jako swoisty doping. Znokautował Austriaka prawym sierpowym. Na mistrzostwach Europy w Mediolanie 1937 roku w finale Aleksander Polus zmierzył się z niezwykle silnym Włochem Cortonesi. W poprzednich walkach Polus spisywał się doskonale, prasa okrzyczała go najlepszym technikiem. Na początku walki z Włochem Polus był bezradny, zaskoczony ciągłymi atakami. W czasie przerwy rozmówiłem się z nim odpowiednio ostro… Zauważyłem, że Polus nie może doczekać się gongu. Po usłyszeniu sygnału rzucił się na Włocha, atakował seriami, Cortonesi zagubił się w defensywie, otrzymał ostrzeżenie i Polus wyrównał straty. W trzeciej rundzie Polak w dalszym ciągu miał inicjatywę. Po ogłoszeniu zwycięstwa płakał ze szczęścia i dziękował mi, że po pierwszej rundzie ostro go zbeształem.

Dla sekundanta niezwykle ważne są informacje o przeciwnikach jego pięściarzy. Mam na myśli nie tylko styl walki, ale i sposób przygotowania się do pojedynku. Częste kontakty międzynarodowe umożliwiały mi poznanie czołowych zawodników w poszczególnych kategoriach. Jeżeli nie znałem przeciwnika, to tak kierowałem walką, aby rywal wcześniej odkrył swoje karty. Wtedy było już łatwiej.

Błędem sekundanta jest, że unika on poddawania swego pięściarza w bardzo dramatycznych dla niego sytuacjach ringowych. Nie zdarzyło się w mojej karierze trenerskiej, aby mój podopieczny sam poddał się. Sekundant nie powinien jednak kierować się ambicją i jeżeli zachodzi konieczność, to nawet w pierwszej rundzie może zdecydować się na poddanie zawodnika.

MICHAŁ SZCZEPAN: PIĘŚCIARZA TRZEBA POZNAĆ

Najważniejszą sprawą dla sekundanta jest poznanie „od podszewki” zawodnika, którego poprowadzi się w walce. Pamiętam dawne półroczne czasem okresy przebywania pięściarzy kadry na zgrupowaniach. Wtedy trener Feliks Stamm miał doskonałe warunki, aby wszechstronnie ich poznać. Obecnie trener kadry nie ma możliwości wielomiesięcznej koncentracji. W tej sytuacji o wiele trudniej jest sekundować reprezentantowi kraju, aniżeli zawodnikowi znanemu z klubu. Wie się o nim wszystko, o jego wytrenowaniu, wartości psychicznej, umiejętnościach i słabościach.

Ważne jest, aby sekundant miał własny „bank informacji”. Mam tu na myśli choćby swój brulion, w którym zapisuję wyniki z każdej kolejki ligowej, jaki pięściarz i w jakiej wadze startował, kto wyróżnił się itp. Będąc w posiadaniu takich informacji, mogę prowadzić trening pod takim kątem, by poznać dokładnie przyszłego przeciwnika.

W czasie trwania walki nie powinno się podpowiadać, a jeżeli tak, to na tyle, na ile pozwalają przepisy. System naszych rozgrywek ligowych powoduje, że walka o punkty odbywa się często za wszelką cenę. Ze zdobytych punktów rozlicza się trenera i dlatego trudno dziwić się, że sekundanci nie potrafią czasem utrzymać nerwów na wodzy. W walkach juniorów sędzia nie powinien reagować na podpowiadanie typu szkoleniowego, które mają na celu zabezpieczyć zawodnika, a nie będą decydować o jego zwycięstwie np. „przyciągnij brodę, podnieś lewą rękę itp.”

Moim wzorem sekundanta jest trzykrotny mistrz olimpijski, trener węgierski – Laszlo Papp, który może imponować każdemu. Zarówno na turnieju olimpijskim w Monachium, jak i na innych zawodach Laszlo Papp odznaczał się niezwykłym spokojem, ale zarazem był rygorystyczny w realizacji założeń taktycznych. W czasie międzynarodowego turnieju pięściarskiego w Berlinie, Laszlo Papp poddał na początku trzeciej rundy swego pięściarza, mimo, że wynik walki pozostawał sprawą otwartą. Poddał go, ponieważ zawodnik ten nie wykazywał zdyscyplinowania taktycznego.

JÓZEF KRUŻA: WAŻNY JEST PLAN WALKI

Uważam, że nie można rozgraniczać funkcji trenera i sekundanta. Dobry trener, który potrafi nauczyć zawodnika techniki, założeń taktycznych i doskonale znający swego wychowanka na pewno będzie również dobrym sekundantem. Poza sportem powinien wiedzieć także m.in. w jakich warunkach żyje, mieszka jego zawodnik, w jakim towarzystwie spędza czas. To wszystko jest pomocne w szkoleniu i wychowywaniu sportowca, a potem także ułatwia prowadzenie pięściarza w czasie najważniejszych imprez.

Przygotowanie pięściarzy do walki odbywa się na długo przed konkretnymi zawodami. Służy temu np. obserwacja pojedynków ewentualnych rywali. Wykorzystując w ub. roku wolną niedzielę przyjechałem do Warszawy na spotkanie „Legii” z „BBTS”. Obserwacje i zanotowane uwagi mogą być przydatne w indywidualnym przygotowaniu pięściarzy do zawodów. Tak się właśnie stało. Mój zespół pokonał „BBTS” na jego ringu. Nie wiem czy udałoby się nam wygrać, gdybym wcześniej nie widział bielszczan w akcji.

Przed zawodami w każdym klubie odbywa się odprawa z pięściarzami, w czasie której charakteryzuje się rywali i układa indywidualne plany walki. Jeszcze bezpośrednio przed walką przypominam swemu pięściarzowi o planie taktycznym, który mogę jednak zmienić już po pierwszej rundzie, jeżeli tego wymaga sytuacja.

W czasie trwania walki — moim zdaniem — powinno się podpowiadać zawodnikowi. Na pewno sekundant widzi lepiej błędy i jego uwagi w walce mogą mieć często znaczenie decydujące. Mogą być również stosowane sygnały umowne np. pokaz, gwizdanie lub klaskanie. W czasie przerw przekazuję uwagi krótkie, najwyżej dwa, trzy zdania. Zawodnik powinien do końca przerwy przemyśleć udzielone rady i zastosować je w następnej rundzie.

Moim ideałem sekundanta był Feliks Stamm, którego można określić mianem trenera-ojca. Był bardzo wymagający, umiał strofować – jak była potrzeba i nawet żartować w narożniku celem rozładowania napięcia walką.

PRÓBA PODSUMOWANIA

Walka bokserska związana jest z pewnym ryzykiem. Zawodnik nawet najwyższej klasy, winien mieć więc przy sobie człowieka, którego darzy pełnym zaufaniem. Takim człowiekiem powinien być właśnie trener i sekundant. Trener, który od początku kariery prowadzi zawodnika, poznał go doskonale, wie co i jak mu doradzić, jak i kiedy dodać animuszu, kiedy zaś go utemperować.

Pięściarz przyzwyczaja się do wychowawcy, wierzy w jego sugestie i rady. Podopieczny nie może ani chwili zwątpić w słuszność taktyki i uwag przekazywanych przez sekundanta. Nie powinien dopuszczać myśli, że walkę może przegrać tylko dlatego, że sekundant zasugerował błędną taktykę. Nie powinno go więc opuszczać uczucie zaufania do swego sekundanta.

Przepisy bokserskie zezwalają zawodnikowi na korzystanie z pomocy jednego sekundanta i jednego pomocnika. Pracę tych ludzi powinna cechować harmonijność, a obowiązki powinny być dokładnie podzielone. Przykładem mogli dawniej służyć trenerzy Feliks Stamm i Paweł Szydło. Pomocnik sekundanta wykonuje wprawdzie funkcje techniczne, ale są one tak samo ważne, jak i wskazówki udzielane pięściarzowi przez sekundanta. Zwrócę tu szczególnie uwagą na rolę pomocnika sekundanta w czasie meczu, kiedy musi on dopilnować rozgrzewki pięściarza, pomóc w bandażowaniu rąk, założeniu rękawic i przygotować psychicznie do pojedynku.

Jakie cechy powinny charakteryzować dobrego sekundanta? Powinien być to człowiek opanowany, uważny, aby nie gubić się w trudnej sytuacji i nie wprowadzać zbytniej nerwowości u swego podopiecznego. Powinien umieć analizować walkę, a dysponując szybkim refleksem, z analizy wyciągnąć błyskawiczne wnioski. W pracy sekundantów można często zauważyć też pewne błędy, oto niektóre z nich:

- Brak szybkiej reakcji przy podejmowaniu decyzji o poddaniu często prowadzi do niepotrzebnych nokautów.
- W wypadku kontuzji – wchodzenie w kompetencje lekarza dyżurnego – udzielanie zawodnikowi pomocy lekarskiej celem ukrycia kontuzji.
- Nieprzestrzeganie etyki sportowej – głośne podpowiadanie i krytykowanie orzeczeń sędziego.
- Zbytnia gadatliwość w czasie minutowej przerwy międzyrundowej. W rezultacie pięściarz w następnej rundzie popełnia najczęściej te same błędy.
- Niestaranne i niedokładne wiązanie rękawic. Podczas walki sędzia ringowy zmuszony jest ponownie wiązać zawodnikowi.
- Nieprzestrzeganie higieny. Idzie np. o wycieranie tym samym ręcznikiem wszystkich pięściarzy.

Opracował: Roman Dębicki, BOKS, nr 3 (1975)

KUBAŃCZYCY DALEKO POZA ZASIĘGIEM „HUSARII”

Zakończył się mecz drugiej kolejki World Series of Boxing. Ekipa Hussars Poland podjęła w Raciborzu faworyzowaną drużynę Cuba Domadores i przegrała ze znakomitymi Kubańczykami, którzy okazali się co najmniej tak samo mocni jak Team Boxing Russia. Sroga lekcja boksu trwała blisko dwie godziny, a Polakom nie udało się wygrać ani jednego pojedynku.

KOZŁOWSKI NIE DAŁ RADY CERVANTESOWI

Grzegorz Kozłowski świetnie rozpoczął walkę i cały mecz. W pierwszych kilkudziesięciu sekundach trzy razy trafił lewym sierpowym, a przynajmniej dwa razy na tyle mocno, że jego ciosy zrobiły wrażenie na Kubańczyku. Lekko zaskoczony Gerardo Cervantes szybko opanował jednak sytuację i drugą połowę rundy rozegrał już pod swoje dyktando. W drugiej odsłonie utrzymała się przewaga Kubańczyka, który coraz bardziej się rozkręcał. Niestety obraz pojedynku nie zmienił się już do samego końca i drużyna przyjezdna wyszła na prowadzenie.

POLSKI BEZ SZANS W WALCE Z MISTRZEM ŚWIATA

Kiepsko wyglądała w wykonaniu Mateusza Polskiego pierwsza odsłona walki z Lazaro Alvarezem Estradą, ale w drugim starciu nasz zawodnik miał swoje momenty i zaczął wracać do gry. Trzecie starcie Mateusz znów przegrał i wszystko zależało od przebiegu dwóch ostatnich rund. Mistrz świata i brązowy medalista igrzysk olimpijskich nie pozwolił już Polskiemu na rozwinięcie skrzydeł i dowiózł do ostatniego gongu wyraźną wygraną. Sędziowie punktowali: 50-44, 49-45 i 50-45.

DESPAIGNE ROZBIŁ PERCZYŃSKIEGO

Na polskim podwórku ze swoimi warunkami i bezpiecznym stylem Rafał Perczyński radzi sobie naprawdę dobrze, ale niestety nie ma to żadnego przełożenia na poziom światowy. Wicemistrz świata Arisnoidys Despaigne nie dał naszemu zawodnikowi żadnych szans. Gdy tylko Perczyński poczuł siłę ciosu rywala, sparaliżował go strach i przestał realizować plan taktyczny, który miał polegać na luźnym boksowaniu i unikaniu bójki. Po trzech starciach Rafał przegrywał u wszystkich sędziów (30-26, 30-26 i 30-25), a w czwartej ten jednostronny pojedynek został przerwany.

LA CRUZ ZDEMOLOWAŁ PAWŁA STĘPNIA

Paweł Stępień dzielnie radził sobie w pierwszej rundzie z mistrzem świata Julio Césarem la Cruzem, ale złapanie właściwego rytmu przez Kubańczyka było jednoznaczne z tym, że pojedynek wszedł w końcową fazę. Pod gradem potężnych i niesamowicie precyzyjnych ciosów Polak się pogubił i był dwukrotnie liczony w końcówce drugiej odsłony. Na początku trzeciej Hubert Migaczew rzucił ręcznik i Paweł musiał wrócić do narożnika, choć nie podobała mu się decyzja szkoleniowca.

TOIRAC ZASTOPOWAŁ WERWEJKĘ

Sergiej Werwejko niestety nie mógł się równać z Yoandim Toiracem Ortegą. Młodziutki Kubańczyk przyjął wprawdzie jeden mocny cios w pierwszej odsłonie, ale potem szybko opanował sytuację i coraz bardziej rozbijał naszego zawodnika. Po dwóch rundach Werwejko przegrywał 16-20, 17-20 i 18-20. Pojedynek zakończył się trzecim starciu.

WYNIKI WALK:

52 kg: Gerardo Manuel Cervantes Tejeria – Grzegorz Kozłowski UD 5
60 kg: Lazaro Jorge Alvarez Estrada – Mateusz Polski UD 5
69 kg: Arisnoidys Despaigne Despaigne – Rafał Perczyński TKO 4
81 kg: Julio Cesar La Cruz Peraza – Paweł Stępień TKO 3
+91 kg: Yoandi Toirac Ortega – Sergiej Werwejko TKO 3

źródło: Leszek Dudek, bokser.org

PREZYDENT KOMOROWSKI: WALKA O WOLNOŚĆ TAKŻE W RINGU

palac01

Prezydent Bronisław Komorowski spotkał się w środę ze środowiskiem pięściarskim w ramach obchodów 60-lecia Mistrzostw Europy w boksie pod hasłem „Krok do Wolności”. Dziękował wszystkim, którzy walczyli o wolność także w ringu i na arenach sportowych. W spotkaniu uczestniczyli medaliści olimpijscy, Mistrzostw Świata, Europy, działacze sportowi.

- Dziękuję serdecznie wszystkim pięściarzom, którzy wtedy w 1953 r. walczyli i wywalczyli 9 medali, w 10 kategoriach wagowych. To niebywały sukces, który był nam wszystkim wtedy potrzebny. Po wielu, wielu latach, te sukcesy także sportowe, przeżycia sportowe, koncentrowały marzenia, polską dumę, chęć przeżywania polskości, gdzieś w końcu się skropliły w ponowną wolność odzyskaną prawie 25 lat temu – powiedział Bronisław Komorowski.

- W imię tej wolności serdecznie dziękuję wszystkim, którzy o tę wolność walczyli także w ringu, na arenach sportowych, w różnych wydarzeniach, które budowały polskie marzenia o znaczeniu, dumie, polskie przekonanie, że potrafimy wygrywać. Bo w końcu wygraliśmy – podkreślił prezydent.

palac02

Prezydent wyraził radość, że mógł gościć tak niezwykłe grono osób, zasłużonych w sporcie, w boksie, których sukcesy przeżywaliśmy w Polsce przez parę polskich pokoleń, także w ramach naszej drogi do wolności. Zwrócił uwagę, że w przyszłym roku będziemy obchodzili 25. rocznicę drogi przez wolność polską, ale warto wspominać także niełatwą drogę ku polskiej wolności, szczególnie trudną w początkowym okresie, w latach 50., kiedy rzeczywistość utrudniała nam czerpanie także ze sportu satysfakcji oraz narodowej dumy i radości.

Prezydent mówił, że dziś, choć oczy Polski zwrócone są na inny ring, ten bardziej polityczny, to warto wracać do emocji z tamtych lat, emocji związanych ze sportem, z narodowym przeżywaniem sportu, jego wielkości, jego upadku, sukcesów indywidualnych.

Prezydent otrzymał pamiątkowe rękawice bokserskie, na których złożone zostały autografy Henryka Kukiera i Zbigniewa Pietrzykowskiego, Józefa Grudnia, Mariana Kasprzyka, Jana Szczepańskiego, Jerzego Rybickiego oraz Lennoxa Lewisa. Bronisław Komorowski zapowiedział, że rękawice zostaną przeznaczone na licytację, a pieniądze trafią do Polskiej Akcji Humanitarnej na pomoc ofiarom tajfunu na Filipinach. Zobacz także: Apel o pomoc ofiarom tajfunu na Filipinach

Dodatkową atrakcją spotkania był krótki pokaz pięściarski w wykonaniu aktora Daniela Olbrychskiego i mistrza olimpijskiego w boksie Józefa Grudnia, sędziowany przez Pawła Skrzecza, medalistę olimpijskiego. Józef Grudzień wystąpił w rękawicach bokserskich w których wywalczył mistrzostwo Europy w Rzymie w 1967r. Po pokazowym pojedynku przekazał także swoje rękawice na licytację.

W spotkaniu wzięli udział Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP Sławomir Rybicki i szef BBN Stanisław Koziej i Doradca Prezydent RP Jan Lityński.

– Moje życie publiczne zaczęło się, kiedy jako mały chłopak z kolegami ze szkoły biegłem pod halę Gwardii, aby zobaczyć tych wielkich, którzy wtedy wygrywali – wspominał Jan Lityński. Jak dodał, ukształtowała go także lektura pamiętników Feliksa Stamma, trenera bokserskiego. – Czytając te pamiętniki zrozumiałem, że polski boks, polski sport był tworzony przez ludzi ukształtowanych przez II Rzeczpospolitą, czyli ludzi, którzy kontynuowali myślenie o naszej niepodległości – zaznaczył.

Zaproszeni goście obejrzeli też film wspomnieniowy z Mistrzostw Europy w boksie w 1953 r. odbywających się w Warszawie, w zaadaptowanej do tego celu specjalnie wyremontowanej Hali Mirowskiej (Gwardii). W drugiej części filmu została przedstawiona historia sukcesów polskiego pięściarstwa.

Spotkanie prowadzili Włodzimierz Szaranowicz i Przemysław Babiarz.

źródło: prezydent.pl (Oficjalny serwis Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej)

zdjęcia: Kinga Ruszczyńska, Elżbieta Wójcik

BOJOWE NASTROJE „HUSARII” PRZED MECZEM Z KUBAŃCZYKAMI

husaria_kuba

- Nie mieliśmy żadnych problemów podczas dzisiejszego ważenia. W składzie nie zaszły żadne zmiany, wystąpią Grzegorz Kozłowski (52kg), Mateusz Polski (60kg), Rafał Perczyński (69kg), Paweł Stępień (81kg) i Siergiej Werwejko (+91kg) – powiedział Hubert Migaczew.

Zgodnie z nowymi zasadami World Series of Boxing zawodnicy rywalizują w 10 wagach, ale mecze rozgrywane są tylko w 5 kategoriach. To oznacza, że wagi zmieniają się w każdej kolejce ligowej. Na inaugurację Hussars Poland przegrali w Rosji 0-5, a teraz w ringu spotkają się z kubańskimi sławami.

- Jesteśmy w bojowych nastrojach, nie przestraszymy się Kubańczyków, choć oczywiście doceniamy ich klasę. Jutro już 3 godz. przed meczem będziemy w hali zawodów. To czas aby spokojnie przygotowań każdego z pięściarzy do walki. Wraz ze mną będą też trenerzy Jerzy Baraniecki i Roman Misiewicz. Na trybunach chłopaków dopingować będzie między innymi Jacek Wyleżoł, który toczył bardzo ciężki walki w poprzednim sezonie – dodał główny trener Husarii.

Spotkanie odbędzie się dzisiaj w hali produkcyjnej fabryki Rafako w Raciborzu. Pierwsza walka o godz. 20:33 w TVP Sport. W tym roku Biało-Czerwoni mają jeszcze dwa mecze – 6 grudnia w Pruszkowie z Azerami i 13 grudnia w meksykańskiej stolicy

YOANDI TOIRAC – NARODZINY KUBAŃSKIEJ GWIAZDY WSZECHWAG?

Przez lata z całej plejady znakomitych pięściarzy kubańskich najbardziej w kibicowską pamięć zapadły nazwiska mistrzów wag ciężkiej i superciężkiej. Po wielkim Teofilo Stevensonie, światowe ringi zdominował przecież Felix Savon, gdyby nie śmierć w wypadku samochodowym, zapewne kolejne złote medale kolekcjonowałby kompletny technicznie Roberto Balado, a po nich nastał czas Odlaniera Solisa, mistrza olimpijskiego z Aten.

Mniej więcej 5 lat temu w kolejce do sławy pojawiło się ponownie nazwisko Savon – za sprawą bratanka wielkiego ‚Felka”, czyli Erislandy Savona. Mimo znakomitych warunków fizycznych, sporego arsenału umiejętności pięściarskich, rosnącego doświadczenia, Kubańczyk nie potrafi jednak udźwignąć presji oczekiwań, jaka na nim spoczywa. Do grudnia ubiegłego roku 23-letni Erislandy balansował więc między wagami ciężką i superciężką, ocierając się o podium wielkich światowych turniejów mistrzowskich. Kto wie jak wyglądałaby jego przyszłość, gdyby podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie sedziowie uczciwiej podeszli do swojej pracy i nagrodzili go zwycięstwem w pojedynku z późniejszym mistrzem olimpijskim, Anthony Joshuą. Zdaniem fachowców w ringu przeważał Savon, lecz nie na tyle wtraźnie, by przekonac do siebie sędziów. Drugi cios Kubańczykowi zadał pod koniec ubiegłego roku jego rodak Yoandi Toirac Ortega, którego gościmy właśnie w Polsce przy okazji meczu zawodowej ligi World Series of Boxing pomiędzy Hussars Poland i Cuba Domadores.

Yoandi Toirac Ortega zwycięstwem nad faworyzowanym Erislandy Savonem w finale turnieju Playa Giron, czyli Mistrzostwach Kuby nawiązał do tradycji swoich wielkich poprzedników (Stevenson, Savon, Balado i Solis), którzy w wieku młodzieżowca (kiedyś nazywanego juniorem) zostali seniorskimi mistrzami kraju wagi ciężkiej lub superciężkiej. Dodajmy przy tym, że Yoandi dokonał tej wielkiej sztuki dokładnie na 2 dni przed swoimi 18. urodzinami!

Toirac Ortega urodził się 25 grudnia 1994 roku w Pinar del Rio, znanej ze świetnej pracy z pięściarską młodzieżą. Do boksu trafił jednak stosunkowo późno, bo w 2009 roku, czyli w wieku 15 lat. Wcześniej jednak miał kontakt ze sportem, trenując przez pewien czas judo… Już po kilku miesiącach bokserskich treningów (jeszcze w 2009 roku) przyszedł pierwszy, wielki sukces – złoty medal Mistrzostw Kuby Juniorów (dawniej kadetów). Do młodzieżowej reprezentacji kraju trafił dwa lata później, boksując m.in. podczas turniejów w rosyjskich Anapie i Machaczkale i Pucharze Roberto Balado w Hawanie. W tym samym roku zdobył złoty medal młodzieżowych Mistrzostw Kuby i z miejsca zostal namaszczony na kandydata do złotego medalu Młodzieżowych Mistrzostw Świata. W grudniu 2012 roku podczas wspomnianych zawodów, na których cieszyliśmy się ze srebrnego medalu Pawła Wierzbickiego, Yoandi przeżywał wielką gorycz porażki. W ćwierćfinale prowadził 7-4 na punkty w walce z Niemcem Florianem Schulzem, by w 2. starciu zostać zdyskwalifikowanym za zadanie ciosu po komendzie stop, przeciwko czemu mocno protestowali Kubańczycy. Bezskutecznie.

Jak dotąd młody zawodnik z Gorącej Wyspy przegrał w boksie olimpijskim zaledwie 6 pojedynków i mimo niezbyt fortunnego startu w Mistrzostwach Świata w Ałmatach (przegrał tam w 1/8 finału bo zaciętym boju z Rosjaninem Magomedem Omarowem) jest aktualnie uznawany za najlepszego pięściarza wagi superciężkiej na Kubie. To właśnie dyspozycja Yoandiego sprawiła, że Erislandy Savon wrócił do limitu wagi ciężkiej (91 kg), gdzie być może nawiąże do swoich młodzieżowych sukcesów.

Nie ukrywam, że będę z wielkim zainteresowaniem czekał na pojedynek bohatera naszej opowieści ze zwycięzcą tegorocznego Turnieju im. Feliksa Stamma, Sergiejem Werwejką. Dla Ukraińca będzie to wielki test jego możliwości, a dla gościa z Kuby kolejny krok ku salonom światowego boksu. Od niego samego zależeć będzie czy i kiedy się tam znajdzie. Wydaje się, że ta droga do sławy nie będzie zbyt długa…

CO O DOMADORES CUBA WIEDZIEĆ POWINNIŚMY…

Kubańscy rywale Hussars Poland z drużyny Cuba Domadores to w istocie reprezentacja seniorów tego kraju. Do tegorocznych rozgrywek ostatecznie zgłosiła 22 pięściarzy, którzy w wiekszości przypadków od lutego br. systematycznie przygotowywali się do dwóch najważniejszych w tym sezonie prób, czyli Mistrzostw Świata Seniorów w Ałmatach i zawodowej ligi World Series of Boxing.

Trener Rolando Acebal, obchodzący niedawno jubileusz 35 lat pracy w charakterze szkoleniowca, postanowił (także z powodu kłopotów finansowych kubańskiej federacji), że jego podopieczni w tym roku nie przyjadą do Europy i będą swoją formę wykuwać podczas krajowych obozów i turniejów rozgrywanych na Gorącej Wyspie. Kluczami do selekcji pięściarzy kubańskich były obóz szkoleniowy w lutym 2013 roku, międzynarodowe turnieje: Independence Cup w Santiago de los Caballeros (Dominikana), Cordova Cardin oraz Copa Roberto Balado w Hawanie. Poza tym Acebal śledził pilnie rozgrywki o drużynowe mistrzostwo Kuby (walczyły w nich ekipy poszczególnych prowincji).

O tym, że w tym roku priorytetem były Mistrzostwa Świata i zarazem liga WSB świadczy termin rozegrania przez Domadores próby generalnej przed sezonem World Series of Boxing. Dokładnie w tym samym czasie (29-30 sierpnia) kiedy najlepsi Kubańczycy walczyli z Mexico Guerreros,  w Santiago de Chile rozgrywane były Mistrzostwa Panamerykańskie, na które pojechał drugi garnitur podopiecznych Acebala. W tym gronie znalazł się wprawdzie mistrz olimpijsk, Robeisy Ramirez, ale tylko dlatego, że po przebytej rehabilitacji potrzebował pilnie międzynarodowego startu. Mimo zdobycia w Chile złotego medalu, Ramirez nie zdołał zbudować formy na światowy czempionat i w Kazachstanie zakończył udział w turnieju w ćwierćfinale. Kilka tygodni później znakomitym debiutem w WSB (zdeklasował rywala z Meksyku) powierdził, że będąc w pełni sił jest prawdopobobnie najlepszym zawodnikiem swojej kategorii na świecie.

Nie trzeba nikogo przekonywać, że to goście z Kuby są faworytami meczu z Hussars Poland. Są zresztą nimi występując na każdym ringu na świecie. Mecz w Raciborzu potraktowali bardzo serio, bo inaczej nie można wytłumaczyć obecności w ich składzie dwóch aktualnych mistrzów świata – Lazaro Alvareza Estrady (60 kg) i Julio Cesara de la Cruza Perazy (81 kg) oraz srebrnego medalisty z Ałmatów, Arisnoidysa Despaigne (69 kg).

Kubańczycy górują nad Polakami nie tylko sukcesami ale i ringowym obyciem. W tym roku kapitan kubańskiej reprezentacji, de la Cruz Peraza wygrał swoje wszystkie 22 pojedynki, w tym 7 przed czasem, Alvarez Estrada stoczył 24 walki, z których wygrał 23 (jedynej porażki doznał w Hawanie z rąk Chińczyka Zhang Jiaweia ale boksując jeszcze w limicie 56 kg) zaś Despaigne boksował 25 razy, ponosząc zaledwie 3 porażki (w tym ze swoim kolegą z drużyny Rosnielem Iglesiasem). Gerardo Manuel Cervantes Tejeria (52 kg) wystąpił w tym roku 18 razy w ringu, wygrywając 15 walk, podobnie jak i Yoandi Toirac Ortega (+91), którego pokonało tylko dwóch rywali. Wiem, że trener Hubert Migaczew mocno liczy na to, że w starciu z tym młodym Kubańczykiem zwycięsko może wyjść Sergiej Werwejko, czego mu oczywiście z całego serca życzę, ale jednocześnie przestrzegam przed zbyt wielkim optymizmem, bo Toirac potrafi skutecznie walczyć z wysokimi zawodnikami, o czym przekonał się m.in. w tym roku wyższy od zawodnika Hussars, Chińczyk Zhang Zhilei. I jeszcze uwaga odnośnie kubańskich zawodników rezerwowych – to nie są dublerzy, tylko pięściarze boksujący na tym samym poziomie, co ich koledzy z drużyny (Jorge Luis Cordero Parlay z tegorocznych 19 walk wygrał 14, zaś „bombardier” Jose Angel Larduet Gomez boksował 11 razy przegrywając tylko raz – z Toiracem…

Zestawy par piątkowego meczu

52 kg: Grzegorz Kozłowski – Gerardo M. Cervantes Tejeria (rez. Jorge L. Cordero Parlay)
60 kg: Mateusz Polski – Lazaro Jorge Alvarez Estrada
69 kg: Rafał Perczyński – Arisnoidys Despaigne Despaigne
81 kg: Paweł Stępień – Julio Cesar La Cruz Peraza
+ 91 kg: Sergiej Werwejko – Yoandi Toirac Ortega (rez. Jose Angel Larduet Gomez)

KŁOPOTY KADROWE „HUSARII”: ŁĘGOWSKI, JABŁOŃSKI I KOZŁOWSKI PAUZUJĄ

kozlowski01

Znokautowani przez rosyjskich bokserów zawodnicy Hussars PolandKazimierz Łęgowski (64kg) i Tomasz Jabłoński (75kg) będą pauzować po kilka tygodni i nie wystąpią 6 grudnia w meczu z Azerami.

- Kazimierz Łęgowski został znokautowany ciosem na splot słoneczny, więc będzie regulaminowo pauzował przez 4 tygodnie. Tomasz Jabłoński ciężko został trafiony na głowę, dlatego w jego przypadku regulamin mówi o 6 tygodniach przerwy. Obaj będą mogli boksować dopiero w styczniu – powiedział trener Hubert Migaczew.

W sobotnim meczu Husarii z Russian Boxing Team, przegranym przez polski zespół 0-5, Kazimierz Łęgowski i Tomasz Jabłoński przegrali swoje walki w 2 i 1 rundzie. Z kolei na punkty porażki ponieśli Dawid Jagodziński (49kg), Sylwester Kozłowski (56kg) i Krzysztof Kowalski (91kg).

- Krótko przed meczem Kazik Łęgowski zachorował, musieliśmy podawać mu kroplówki z witaminami. Był osłabiony, dlatego wiedziałem, że będzie mu bardzo ciężko w ringu, choć mógł przeboksować więcej rund. Jeśli miałbym mieć pretensje do kogoś, to tylko do naszego kapitana Tomka Jabłońskiego. Przygotowywał się w Gdańsku, nie z całym zespołem, i był w słabej formie. Był wolny, nie wyczuwał dystansu, a przy jego stylu boksowania to bardzo ważne – dodał szkoleniowiec.

W meczu z Azerbaijan Baku Fires zastąpią ich w składzie Damian Kiwior i Piotr Gredke.

- Mimo przegranej, mogli podobać się waleczni Dawid Jagodziński i Sylwester Kozłowski – trener Hussars Poland analizuje mecz z Rosją 0-5 w lidze WSB.

- Największy pozytyw to dobra postawa Dawida Jagodzińskiego, ale też nieźle prezentował się Sylwek Kozłowski. Od 3 rundy walczył z przetrąconą szczęką. Początkowo obawialiśmy się, że jest złamana. Po długiej przerwie do boksu wrócił Krzysztof Kowalski i też wytrzymał 5 rund z mocnym rywalem, nie dał się znokautować – mówił trener Husarii.

Kontuzja Sylwestra Kozłowskiego oznacza, że przeciwko Azerom zastąpi go Marek Pietruczuk (56kg).

Ale już jutro 22 listopada w hali produkcyjnej Rafako w Raciborzu (transmisja w TVP Sport od 20:15) Husaria spotka się z kolejnym faworytem ligi WSB – Cuba Domadores, w składzie z 2 mistrzami świata i 1 wicemistrzem świata.

- Trafiliśmy do jednej grupy z potęgami boksu, więc nasi w większości bardzo młodzi zawodnicy mają od kogo się uczyć. W tym sezonie liczę na pojedyncze wygrane, a w piątek teoretycznie największe szanse ma Ukrainiec Sergiej Werwejko – uważa Hubert Migaczew.

NAJLEPSI POLSCY PIĘŚCIARZE 1973 ROKU

Gortat Janusz

Dorocznym zwyczajem klasyfikujemy najlepszych naszych seniorów na podstawie osiągniętych przez nich wyników sportowych w ubiegłym roku. Jest to już nasza dziewiąta lista challenge’owa. Autor list klasyfikacyjnych nie rości sobie prawa do nieomylności, chociaż starał się opracować zestawy dziesięciu zawodników w każdej wadze możliwie najobiektywniej. Odrzuciłem zupełnie wszelkie zasługi zawodników z dawnych lat, nie premiowałem faworytów trenerów kadry narodowej, opierałem się jedynie na wynikach imprez zarówno krajowych, jak i w międzynarodowej obsadzie.

Szczególnie dużo bogatego materiału dały imprezy turniejowe oraz zwycięstwa odnoszone w mistrzostwach drużynowych I i II ligi, a także o wejście do II ligi. Jeżeli np. jakiś pięściarz staczający 12 walk w I lidze, wygrał z nich aż 10, to z pewnością nie jest to bokser słaby, nawet jeśli w mistrzostwach Polski nie startował lub startując nie odnióisł wartościowego sukcesu. Po prostu, by znaleźć się na liście klasyfikacyjnej za cały rok, trzeba w ciągu tego roku reprezentować dość równą formę.

Oto pełny wykaz ubiegłorocznych imprez, które dały podstawę do sklasyfikowania 110 najlepszych polskich seniorów:
1) mistrzostwa Europy w Belgradzie,
2) mistrzostwa Polski w Łodzi,
3) mecze międzypaństwowe z Jugosławią, z USA, NRF i NRD oraz z Wirttembergią i Badenią,
4) Spartakiada Armii Zaprzyjaźnionych i Spartakiada Gwardyjska,
5) międzynarodowe turnieje młodzieżowe – Turniej Przyjaźni w Galati, w NRD i we Włoszech,
6) turnieje międzynarodowe w Szczecinie Katowicach, Bratysławie, Ostrawie, Budapeszcie, Ułan Bator, Santiago de Cuba, Mińsku, Leningradzie, Berlinie i w Austrii.
7) spotkania mistrzowskie w I i II lidze oraz o wejście do II ligi.

Kiedy przeglądałem protokoły z meczów ligowych udostępnione przez Wydział Sportowy PZB nie znalazłem, jak przed rokiem, tak znacznej rozpiętości startu zawodników w wagach. Rzadko spotykałem nazwiska pięściarzy wędrujących aż po trzech kategoriach, co nie tylko nie było zgodne z regulaminem, ale poważnie utrudniało klasyfikację. W przypadkach, kiedy zawodnik startował w klubie w dwóch wagach, za podstawę brałem albo start w indywidualnych mistrzostwach Polski, albo większą liczbę walk rozegranych w wadze. Dotyczy to m.in. tak znanych zawodników jak: Jerzy Wichman, Andrzej Wnuk, Andrzej Andrachiewicz, Roman Gotfryd, Stanisław Kozłowski, Ryszard Petek, Józef Stachowiak, Marian Kasprzyk, Tadeusz Wajgelt.

Spotkałem się z jednym niecodziennym zdarzeniem odnoszącym się do pięściarza z „Turowa” Antoniego Papierskiego. Otóż bokser ten dwukrotnie startował w I lidze – raz w wadze koguciej, raz w muszej, a w mistrzostwach Polski w papierowej, wygrywając w eliminacjach z Woronowiczem. Potem Papierski startował w wadze papierowej w dwóch turniejach międzynarodowych w Ostrawie i w Leningradzie. W Ostrawie wygrał jedną walkę na skutek kontuzji przeciwnika po tym szczęśliwym zwycięstwie zdobył drugie miejsce. W Leningradzie przegrał. Trener Franciszek Kik bardzo ceni Papierskiego właśnie w wadze papierowej, przyznając mu w klasyfikacji zamieszczonej na łamach „Przeglądu Sportowego” nawet trzecie miejsce. Za wyniki z ub. roku w klasyfikacji „Boksu” pięściarz z „Turowa” ledwo zmieścił się na liście wagi papierowej, choć i do dziesiątej pozycji miałem poważne zastrzeżenia.

WAGA PAPIEROWA – RYSZARD CZERWIŃSKI

Mistrz Polski przestał już być „papierkiem”, ale w tej wadze był rzeczywiście najlepszy w kraju. Szkoda, że tych wewnętrznych sukcesów nie poparł wynikami międzynarodowymi. Na liście najlżejszej kategorii figuruje niemalże sama młodzież. Postępy zrobili Dominik i Odalski, zatrzymali się w rozwoju Niebudek i Kozłowski.

1 Ryszard CZERWIŃSKI (1954) „Pogoń” Szczecin
2 Jerzy DOMINIK (1954) „Górnik” Jastrzębie
3 Bogdan PIÓRO (1954) „Gwardia” Wrocław
4 Józef RŻANY (1951) „Resovia” Rzeszów
5 Stanisław CHRZANOWSKI (1947) „Broń” Radom
6 Stanisław NIEBUDEK (1952) „Błękitni” Kielce
7 Mieczysław KOZŁOWSKI (1952) „Brda” Bydgoszcz
8 Wojciech ODALSKI (1954) „Polonia” Warszawa
9 Janusz MISIAK (1954) „Lublinianka” Lublin
10 Antoni PAPIERSKI (1949) „Turów” Zgorzelec

WAGA MUSZA – LESZEK BŁAŻYŃSKI

Bardzo mocna była w ubiegłym roku pozycja Leszka Błażyńskiego, mimo dwumiesięcznej przerwy w startach, kiedy to boczył się na swój klub, a „BBTS” usiłował go „wychować” dyskwalifikacją. Przed rokiem bielszczanin dzielił pierwsze miejsce ze Stanisławem Lechowskim, z którym zrelsztą w roku olimpijskim dwa razy przegrał. Rok 1973 był niepomyślny dla Lechowskiego – w mistrzostwach Polski nie startował, w imprezach międzynarodowych sukcesów inie odniósł, a zwycięstwa nad słabymi rywalami w rozgrywkach wojewódzkich nie mają zbyt wielkiej wartości. Dlatego też klasyfikuję go dopiero na 10 pozycji, mimo że z kilkoma bokserami znajdującymi się przed nim powinien łatwo wygrać. W wadze muszej pewne postępy w wyszkoleniu poczynili Borkowski i Górny. W tej wadze klasyfikuję po raz ostatói Romana Rożka (wycofał się) za 9 zwycięstw i 1 remis w I lidze. Rożek zszedł z ringu pokonany dwukrotnie. Nie zmieścili się w dziesiątce Jan Chmiel, Zygmunt Wrzesiński, Edward Maczuga i Stanisław Barański.

1 Leszek BŁAŻYŃSKI (1949) „BBTS” Bielsko-Biała
2 Leszek BORKOWSKI (1952) „Gwardia” Łódź
3 Andrzej WNUK (1951) „Błękitni” Kielce
4 Jan GÓRNY (1953) „Legia” Warszawa
5 Alfons KUŚNIERZ (1944) „Walka” Zabrze
6 Hubert SKRZYPCZAK (1943) „Wybrzeże” Gdańsk
7 Roman ROŻEK (1942) „Turów” Zgorzelec
8 Andrzej ANDRACHIEWICZ (1952) „Avia” Świdnik
9 Jerzy ALEKSANDRZAK (1953) „Prosną” Kalisz
10 Stanisław LECHOWSKI (1949) „BKS” Bolesławiec

WAGA KOGUCIA – KRZYSZTOF MADEJ

Na dobrą sprawę powinienem w wadze koguciej przyznać pierwsze miejsce Romanowi Gotfrydowi, bowiem w tej wadze startując w klubie wygrał wszystkie walki. Rewelacja pierwszej części sezonu – Krzysztof Madej, mimo zdobycia tytułu mistrza Polski i brązowego medalu w Belgradzie, jesienią przegrywał nawet ze słabszymi konkurentami. Ostatecznie jednak dałem mu honorową premię pozostawiając Gotfryda tylko w wadze piórkowej. Z bokserów tej wagi postępy poczynił tylko Antoni Różnicki, który mając 14 walk w I lidze wygrał 10, zremisował 1, przegrał 3. Pewne szanse znalezienia się na liście mieli: Piotr Selin, Ryszard Talar, Jan Andrachiewicz, Henryk Witkowski i Roman Januszewski. Trzej ostatni walczyli często także w kategorii piórkowej.

1 Krzysztof MADEJ (1949) „Carbo” Gliwice
2 Józef WITEK (1949) „Gwardia” Wrocław
3 Antoni RÓŻNICKI (1953) „Legia” Warszawa
4 Józef KUDERSKI (1947) „Mazur” Ełk
5 Jan KOKOSZKA (1947) „Stal” Rzeszów
6 Janusz KRAMPA (1951) „Stoczniowiec” Gdańsk
7 Jan PARAFIANOWICZ (1952) „Widzew” Łódź
8 Władysław MORUS (1949) „Turów” Zgorzelec
9 Jerzy WICHMAN (1945) „Gwardia” Warszawa
10 Ryszard JAGIELSKI (1951) „Górnik” Pszów

WAGA PIÓRKOWA – ROMAN GOTFRYD

W wadze piórkowej mamy dwóch zawodników o międzynarodowej klasie — Romana Gotfryda i Andrzeja Jagielskiego. Wielkie postępy zrobił reprezentant „Turowa” Franciszek Samotyja, który do czołówki krajowej w wadze piórkowej wszedł po raz pierwszy. Rywalizacja tych trzech pięściarzy powinna przynieść wiele korzyści polskiemu boksowi. Świetnymi wynikami w lidze wyróżniał się Leszek Jagodziński, a z młodzieży Jarosław Poznalski. Słabszy sezon miał natomiast Zbyszewski, który był rewelacją 1972 roku.

1 Roman GOTFRYD (1951) „Stal” Stalowa Wola
2 Andrzej JAGIELSKI (1949) „Hutnik” Nowa Huta
3 Franciszek SAMOTYJA (1950) „Turów” Zgorzelec
4 Jan PROCHOŃ (1948) „Widzew” Łódź
5 Leszek JAGODZIŃSKI (1946) „Górnik” Pszów
6 Zygmunt ZBYSZEWSKI (1947) „Zagłębie” Konin
7 Zbigniew WYPYCH (1949) „Wybrzeże” Gdańsk
8 Jerzy HABRYKA (1951) „Górnik” Zagórze
9 Jarosław POZNALSKI (1953) „Pogoń” Szczecin
10 Kazimierz GOLIASZ (1947) „BBTS” Bielsko-Biała

WAGA LEKKA – RYSZARD TOMCZYK

Zarówno wynikami w kraju, jak i w pojedynkach z rywalami zagranicznymi z wyjątkiem nieszczęsnego meczu z Bachfeldem, Tomczyk zdobył prymat w wadze lekkiej. Jego dziwna przegrana z Jackiem Wąsowiczem z Łodzi, była właściwie przypadkowa. W wadze lekkiej dysponujemy kilkoma młodszymi zawodnikami, na których – postępy liczy trener Franciszek Kik. Zaliczyć do nich można Szczerbę, Gajdę (pauzował trochę bowiem miał konflikt z obyczajami), a także Osetkowskiego i Cichowlasa. Świetnymi wynikami w lidze wyróżniał się bielszczanin Foksiński, a niezły sezon miał Musiał, który w lekkopółśredniej pokonał w Warszawie Caruka. W tej kategorii rywalami bokserów z pierwszej dziesiątki byli Kazimierz Pieniążek, Zenon Heider i Jan Ryl (startował też w piórkowej).

1 Ryszard TOMCZYK (1950) „BKS” Bolesławiec
2 Jacek WĄSOWICZ (1950) „Gwardia” Wrocław
3 Alfred CICHOWLAS (1952) „Polonia” Warszawa
4 Marian MUSIAŁ (1949) „Turów” Zgorzelec
5 Bolesław FOKSIŃSKI (1948) „BBTS” Bielsko-Biała
6 Stanisław OSETKOWSKI (1952) „Stal” Rzeszów
7 Bogdan GAJDA (1953) „Górnik” Pszów
8 Kazimierz SZCZERBA (1954) „Hutnik” Nowa Huta
9 Julian FRYZOWICZ (1949) „Stal” Stalowa Wola
10 Jerzy LEWANDOWSKI (1953) „Avia” Świdnik

WAGA LEKKOPÓŁŚREDNIA – JAN SZCZEPAŃSKI

Pierwszeństwo w kategorii lekkopółśredniej przyznaję Szczepańskiemu, który w bezpośrednim meczu pokonał mistrza Polski Petka. Szczepański potknął się w ub. roku tylko raz, przegrywając z Carukiem. Petek potknięć tych miał więcej. W kategorii tej właściwie nie widać bokserów z ładnie rysującą się przyszłością. Młodzi — Władysław Felkel, Bolesław Nowik i Andrzej Dubisz, którzy zapowiadali się świetnie rok temu, nie mieli zbyt wielkich sukcesów. Byli oni jednak kandydatami do listy najlepszych, tak jak Marek Kudła i Kazimierz Lewandowski (startował także w wadze półśredniej). Zbyt mało startów miał w ub. roku Krzysztof Pierwieniecki, by znaleźć się na liście najlepszych. Być może jednak tan zdolny bokser w tym roku odnajdzie swoją dawną formę i wejdzie do ścisłej czołówki krajowej. Zwraca uwagę brak w dziesiątce tej wagi Zbigniewa Osztaba. Ten zdolny bokser z sezonu na sezon walczy coraz gorzej. Zastanawiające.

1 Jan SZCZEPAŃSKI (1939) „Legia” Warszawa
2 Ryszard PETEK (1943) „Avia” Świdnik
3 Stanisław KOZŁOWSKI (1950) „Turów” Zgorzelec
4 Włodzimierz CARUK (1949) „Gwardia” Warszawa
5 Tadeusz JAŹWINSKI (1952) „Zawisza” Bydgoszcz
6 Jan ŻELEŹNIAK (1947) „Turów” Zgorzelec
7 Jerzy DUBISZ (1947) „Gwardia” Warszawa
8 Bogdan JAKUBOWSKI (1948) „Olimpia” Poznań
9 Jerzy BOBROWSKI (1949) „Wybrzeże” Gdańsk
10 Grzegorz BOHOSIEWICZ (1947) „Wisła” Kraków

WAGA PÓŁŚREDNIA – JERZY RYBICKI

Postanowiłem przyznać pierwsze miejsce w wadze półśredniej Jerzemu Rybickiemu, mimo że przegrał on w mistrzostwach Polski ze Stachowiakiem. Uczyniłem tak dlatego, że bokser stołeczny dwukrotnie i bezdyskusyjnie zwyciężył wicemistrza Europy Weidnera, z którym Stachowiak w Belgradzie wyraźnie przegrał. Poza tym Rybicki wygrał dwa międzynarodowe turnieje (Stachowiak jeden) i stoczył więcej walk w lidze. Rybicki wygrał 8 walk i 1 zremisował. To ładny bilans. Ciekawie zapowiada się rywalizacja obydwu tych bokserów. Rybicki jest bokserem technicznym, okrzepłym już chyba w trudnych walkach, Stachowiak zaś reprezentuje boks dynamiczny, oparty o siłę i kondycję. Poza nimi w wadze półśredniej nie było wyróżniających się pięściarzy. Pewne szanse znalezienia się w dziesiątce miał Piotr Osiak.

1 Jerzy RYBICKI (1953) „Gwardia” Warszawa
2 Józef STACHOWIAK (1950) „Olimpia” Poznań
3 Zbigniew KICKA (1950) „Górnik” Pszów
4 Alfons STAWSKI (1945) „Błękitni” Kielce
5 Zbigniew JAWORSKI (1949) „BBTS” Bielsko-Biała
6 Krzysztof FRĄSZCZAK (1952) „Stoczniowiec” Gd.
7 Adam KOŹLIK (1952) „Zawisza” Bydgoszcz
8 Marian KASPRZYK (1939) „Górnik” Pszów
9 Józef WIATER (1951) „Gwardia” Zielona Góra
10 Jan MADEJ (1952) „Metal” Tarnów

WAGA LEKKOŚREDNIA – WIESŁAW RUDKOWSKI

Znowu pozycja Wiesława Rudkowskiego jest niezagrożona. W tej wadze mamy więc tylko ten jeden mocny punkt. Janowski , walczy chimerycznie, Baca jest bokserem przeciętnego formatu, choć nie można mu odmówić ambicji, Zaborowski umie się bić, ale to za mało, by odnosić międzynarodowe sukcesy, a Wójcik jakby zatrzymał się w rozwoju. Trenerzy wiążą nadzieje z Wiesławem Niemkiewiczem, wychowankiem Kazimierza Paździora.

1 Wiesław RUDKOWSKI (1946) „Legia” Warszawa
2 Henryk JANOWSKI (1951) „Stal” Stalowa Wola
3 Eugeniusz BACA (1949) „Walka” Zabrze
4 Edward ZABOROWSKI (1951) „Zawisza” Bydgoszcz
5 Wiesław NIEMKIEWICZ (1953) „Zagłębie” Lubin
6 Walenty WÓJCIK (1952) „Stal” Rzeszów
7 Edmund MONTEWSKI (1948) „Gwardia” Warszawa
8 Józef BALCEROWICZ (1951) „Stoczniowiec” Gd.
9 Zbigniew KACHNOWICZ (1953) „Pogoń” Szczecin
10 Zbigniew ZAKRZEWSKI (1949) „Wybrzeże” Gdańsk

WAGA ŚREDNIA – WITOLD STACHURSKI

Podobna sytuacja zaistniała w wadze średniej. Stachurski mimo porażki z Zawadzkim, dalej jest najlepszym bokserem kraju. Trenerzy liczą jednak, że z rywalizacji Zawadzkiego, Bartniczuka i Kowalczyka narodzi się jego następca. W lidze zwracał uwagę idący bez porażki 31-letni Andrzej Siodła z „Carbo”. Gdyby miał okazję zmierzyć się z umieszczonymi przed nim na liście młodszymi zawodnikami, nie byłby bez szans.

1 Witold STACHURSKI (1947) „Błękitni” Kielce
2 Ryszard SITKOWSKI (1948) „Avia” Świdnik
3 Edmund HEBEL (1948) „Wybrzeże” Gdańsk
4 Witold ZAWADZKI (1954) „Gwardia” Warszawa
5 Andrzej BARTNICZUK (1953) „Legia” Warszawa
6 Jan KACZOROWSKI (1947) „Górnik” Jastrzębie
7 Eugeuniusz KOWALCZYK (1951) „Stal” Stal. Wola
8 Andrzej SIODŁA (1942) „Carbo” Gliwice
9 Edward KORPALSKI (1952) „Zawisza” Bydgoszcz
10 Andrzej JAŁOWIECKI (1950) „GKS” Tychy

WAGA PÓŁCIĘŻKA – JANUSZ GORTAT

Jeszcze raz na czele wagi półciężkiej wielka dwójka – Janusz Gortat i Stanisław Dragan, z tym że bokser z Nowej Huty został na niej umieszczony po raz ostatni. Dragan zakończył swoją bogatą karierę zawodniczą. Z młodzieży krok do przodu uczynił Jacek Kucharczyk. W I lidze wygrał on 8 walk, 2 zremisował, a tylko raz został pokonany (przez Gortata). Poza Kucharczykiem w tej wadze nie widać talentów. Niewielkie szanse dostania się do dziesiątki najlepszych miał tylko bokser z Elbląga, niedawny junior Wiesław Adamski.

1 Janusz GORTAT (1948) „Legia” Warszawa
2 Stanisław DRAGAN (1942) „Turów” Zgorzelec
3 Jacek KUCHARCZYK (1954) „Gwardia” Warszawa
4 Tadeusz WAJGELT (1946) „Sokół” Pila
5 Ryszard MŁYŃCZAK (1949) „Resovia” Rzeszów
6 Aleksander NIEŚCIERUK (1951) „Gwardia” Białystok
7 Jerzy WIATER (1949) „Avia” Świdnik
8 Grzegorz PIGOŃ (1949) „BBTS” Bielsko-Biała
9 Józef PIETRZAK (1950) „Gwardia” Wrocław
10 Jerzy BOGDAŃSKI (1946) „Walka” Zabrze

WAGA CIĘŻKA – LUCJAN TRELA

Wynikami międzynarodowymi na pierwsze miejsce w wadze ciężkiej wysunął się Lucjan Trela. W tej wadze nie spotykamy żadnych nowych nazwisk. Bardzo ciekawi jesteśmy w tegorocznym sezonie postawy Andrzeja Biegalskiego i Klaudiusza Waldyry. Jeśli obydwaj ci zawodnicy po przeszło dwuletnim okresie centralnego szkolenia w tym roku nie osiągną żadnych wartościowych wyników, nie osiągną ich już chyba nigdy. Jak długo bowiem można trzymać pod korcem dwóch olbrzymów i stale mieć nadzieję, że któregoś dnia staną się mistrzami.

1 Lucjan TRELA (1942) „Stal” Stalowa Wola
2 Janusz GERLECKI (1950) „Stoczniowiec” Gdańsk
3 Jerzy SKOCZEK (1946) „Gwardia” Warszawa
4 Andrzej BIEGALSKI (1953) „Górnik” Pszów
5 Tadeusz BRANICKI (1939) „Legia” Warszawa
6 Klaudiusz WALDYRA (1951) „Górnik” Jastrzębie
7 Karol GROLIK (1951) „GKS” Tychy
8 Ludwik DENDERYS (1944) „Gwardia” Wrocław
9 Jerzy STODULSKI (1951) „Turów” Zgorzelec
10 Zdzisław KOWALSKI (1950) „BBTS” Bielsko-Biała

Opracował: Lucjan Olszewski, BOKS, nr 2 (1974)

MATEUSZ TRYC ZADEBIUTOWAŁ W 1. BUNDESLIDZE

tryc03

W niedzielę rozpoczęły się rozgrywki nowego sezonu niemieckiej bokserskiej 1. Bundesligi. W rozgrywkach tych mamy swojego jedynaka, Mateuusza Tryca, który reprezentuje barwy ligowego beniaminka, BC Straubing 1931 eV.

Debiut pięściarza z Wyszkowa, który w poprzednim sezonie zbierał doświadczenie, walcząc w barwach Hussars Poland w zawodowej lidze World Series of Boxing, nie był zbyt udany. Jego drużyna przegrała bowiem w Hanau mecz z miejscowym klubem Boxring 8-9 a on sam przegrał na punkty swój pojedynek z aktualnym mistrzem Niemiec wagi półciężkiej, Igorem Terzievem. Jak informują niemieckie media, pojedynek był bardzo wyrównany i równie dobrze zwycięsko mógł z niego wyjśc Polak.

W uzupełnieniu dodajmy, że mecze 1. Bundesligi rozgrywane są w 6 kategoriach wagowych (58 kg, 65 kg, 70 kg, 75 kg, 82 kg, +82 kg). Reprezentant Polski, który podczas mistrzostw świata i Europy boksował w limicie 81 kg, w Niemczech rywalizować będzie w wadze do 82 kg.

Kolejny mecz drużyna Polaka stoczy 29 listopada w Straubing. Rywalami beniaminka 1. Bundesligi będzie faworyt rozgrywek, Velberter BC. Oprócz wspomnianych zespołów o drużynowe mistrzostwo Niemiec rywalizują ekipy SV Babelsberg oraz Nordhauser SV.

ALEKSANDER MACIEJOWSKI: NIEUSTANNIE POSZUKUJEMY NOWYCH MISTRZÓW

Maciejowski

- Prawdopodobnie we wrześniu przyszłego roku w Tarnowie zostanie utworzona klasa o profilu bokserskim. To pierwsza tego typu inicjatywa w Małopolsce, a druga w całym kraju. Mam nadzieję, że takie profilowane lekcje będą zachęcać młodzież do uprawiania dyscyplin sportowych – mówi Aleksander Maciejowski (na zdjęciu obok trenera kadry narodowej seniorek, Pawła Pasiaka), szkoleniowiec i wychowawca mistrzyni świata juniorek (dawniej kadetek) Justyny Walaś.

- Niedawno Justyna Walaś została mistrzynią świata w boksie. To już kolejny duży sukces pana podopiecznej po zdobytych wcześniej medalach mistrzostw Polski, Europy i Unii Europejskiej. Skąd biorą się w Tarnowie takie bokserskie talenty?
Aleksander Maciejowski: Młodzi i utalentowani ludzie są wszędzie, ale chodzi o to, aby zachęcić ich do uprawiania sportu, pokierować, wykształcić. Sukcesy Justyny to powód do dumy, bo wynikają przede wszystkim z ogromnej pracy, którą wykonała. Boksuje od trzech lat, po szkole regularnie przychodzi na treningi i ciężko pracuje. A przed nami wciąż wiele do zrobienia, tym bardziej że plany są ambitne. Justyna wchodzi teraz w wiek juniorski i zmienia kategorię wagową. W marcu odbędą się krajowe mistrzostwa kategorii olimpijskich, które zarazem będą pierwszym etapem drogi do Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich.

- To ciekawa perspektywa, ale też całkiem realna, bo sukcesy wychowanków Tarnowskiej Szkółki Bokserskiej sprawiły, że Tarnów stał się w ostatnim czasie bardzo silnym ośrodkiem boksu amatorskiego.
AM: I bardzo nas to cieszy, bo na wszystko trzeba było zapracować. Ostatnio niejednokrotnie potwierdzaliśmy, że nasze osiągnięcia są jednymi z największych w małopolskim boksie. Medale pucharu i mistrzostw Polski, mistrzostw Europy i świata potwierdzają, że szkolenie przynosi efekty. Idzie za tym większe zainteresowanie boksem wśród młodzieży, pojawili się nawet sponsorzy.

- To niezbyt często spotykana sytuacja, bo przecież jedną z największych bolączek tarnowskiego sportu jest właśnie brak pieniędzy…
AM: Myślę, że jeśli pojawiają się sukcesy, to łatwiej zostać dostrzeżonym. Proporcjonalnie do osiągnięć wspiera nas dzisiaj miasto, pomagają ludzie biznesu i politycy. Chciałbym za to podziękować Pawłowi Roczniakowi, który jest prezesem Tarnowskiej Szkółki Bokserskiej. Zostaliśmy też zauważeni za oceanem, gdzie zainteresował się nami Mariusz Kołodziej – szef grupy Global Boxing i promotor Mariusza Wacha. Wspiera Justynę Walaś, a owocem tej współpracy będzie m.in. wyjazd na zgrupowanie do Stanów Zjednoczonych.

- Nie byłoby jednak takiego zainteresowania, gdyby młodzi ludzie nie chcieli uprawiać boksu. Co im daje ten sport?
AM: Uprawianie boksu dobrze wpływa nie tylko na rozwój fizyczny, ale też osobowościowy. To trudny sport, więc kształtuje charakter, dyscyplinuje zawodnika. Niestety media bardzo często wypaczają obraz boksu amatorskiego. Pokazują zawodowców, którzy na konferencjach prasowych czy w trakcie walk są niekulturalni i agresywni, a widzowie myślą, że tak samo dzieje się w boksie amatorskim.

- Boks wychowuje?
AM: Zdecydowanie tak. Znam z życia wiele sytuacji, kiedy dzieciaki miały mnóstwo problemów w szkole, na ulicy czy w domu. Po rozpoczęciu systematycznych treningów te problemy znikały, a oni stawali się innymi ludźmi. Często spotykam się z nauczycielami, którzy mówią, jak bardzo ktoś się zmienił, gdy zaczął uprawiać sport.

- Trzeba dużo pracować, aby móc osiągać sukcesy. Młodzi zawodnicy znajdują na to czas czy może muszą wybierać pomiędzy sportem a edukacją?
AM: Ważne jest, aby pogodzić sport z nauką, a nie jest to niemożliwe. Młodzi i ambitni zawodnicy są zdyscyplinowani, wiedzą, co chcą osiągnąć, więc potrafią dobrze łączyć szkołę i treningi. Nauczyciele też wspierają młodych sportowców, którzy mają dodatkowe obowiązki. Szkoła zdaje sobie z tego sprawę, więc nie utrudnia im życia, jest wręcz dumna, kiedy uczeń osiąga sukcesy.

- Ale trzeba przyznać, że dzisiaj w szkołach nie ma dużego zainteresowania aktywnością fizyczną. Młodzi coraz częściej nie lubią lekcji wf, nie chcą ćwiczyć. Wychowankowie Tarnowskiej Szkółki Bokserskiej potwierdzają jednak, że warto…
AM: I tym samym zachęcają swoich rówieśników, bo z uprawiania boksu może wyniknąć wiele dobrego. My nieustannie poszukujemy nowych mistrzów, więc wszystkich zainteresowanych zapraszam na treningi. Jesteśmy też po rozmowach, z których wynika, że prawdopodobnie we wrześniu przyszłego roku w Tarnowie zostanie utworzona klasa o profilu bokserskim. To pierwsza tego typu inicjatywa w Małopolsce, a druga w całym kraju. Mam nadzieję, że takie profilowane lekcje będą zachęcać młodzież do uprawiania dyscyplin sportowych.

źródło: Sławomir Kruczek (Temi)/tarnowboks.pl

ŁASZCZYK I GŁOWACKI CORAZ WYŻEJ W RANKINGU WBO

Trwa systematyczny marsz Kamila Łaszczyka (14-0, 6 KO) w górę rankingu wagi piórkowej federacji WBO. W ubiegłym miesiącu wrocławianin zanotował awans z 8. na 5. lokatę, a w najnowszym – listopadowym – zestawieniu WBO jest już trzeci!

Młody pięściarz grupy Global Boxing nie jest jednak najwyżej sklasyfikowanym przez wspomnianą federację Polakiem, gdyż drugą pozycję w wadze półciężkiej utrzymał Andrzej Fonfara (24-2, 14 KO), którego już 6 grudnia czeka w Chicago kolejny pojedynek.

Podobnie jak Łaszczyk, o dwa oczka awansował „junior ciężki” Krzysztof Głowacki (20-0, 13 KO), który zajmuje 4.lokatę. Awans z 9. na 12. miejsce zanotował także Paweł Kołodziej (32-0, 17 KO), mimo iż ostatnią walkę stoczył 5 miesięcy temu. Rankingowy spadek zaliczył z kolei Damian Jonak (36-0-1, 21 KO), który w kategorii junior średniej sklasyfikowany był dotąd na 8. miejscu. W nowym rankingu pieściarz z Bytomia jest jedenasty.

ZAPRASZAMY DO KRAKOWA NA 33. MTB O „ZŁOTĄ RĘKAWICĘ WISŁY”

wisla

Wielkimi krokami zbliża się 33. Międzynarodowy Turniej Bokserski o „Złotą Rękawicę Wisły”. Te niezwykle zasłużone dla polskiego boksu zawody odbędą się od 28 do 30 listopada w Hali Wisły Kraków przy ul. Reymonta 22. Smaczku imprezie zapewne doda wspaniała rocznica 80-lecia istnienia sekcji pięściarskiej klubu Białej Gwiazdy.

Wiele wskazuje, że tegoroczny turniej o „Złotą Rękawicę Wisły” będzie miał bardzo mocna obsadę, nad czym od wielu tygodni pilnie pracuje Prezes zarządu Małopolskiego Okręgowego Związku Bokserskiego, „Wiślak” z krwi i kości (prezes sekcji pięściarskiej klubu), Czesław Meus. Oprócz zawodników z Polski w Krakowie zaprezentują się także pięściarze z Francji, Holandii, Niemiec (z Amateur Box Club Homberg), Ukrainy (Charkowa) oraz Irlandii Północnej.

W składzie tej ostatniej ekipy anonsowani są m.in.: brązowy medalista Mistrzostw Europy wagi piórkowej z Moskwy (2010)- Tyrone McCullough, zwycięzca ubiegłorocznego turnieju o „Złotą Rękawicę Wisły” – Damien Ramsey oraz mistrzowie kraju Dylan Duffy i Connor Burns. Na krakowskim ringu zobaczymy także kadeta Jamesa McGiverna, złotego medalistę Mistrzostw Europy 2012.

Z kolei Niemcy z Amateur Box Club Homberg zapowiedzieli przyjazd zeszłorocznego młodzieżowego mistrza Niemiec wagi lekkiej, Sahana Aybaya, który w latach 2012-2013 wywalczył złoty medal mistrzostw okręgu Nadrenia-Westfalia. Drugim filarem ekipy niemieckiej będzie młodzieżowy wicemistrz Niemiec wagi średniej z 2011 roku oraz brązowy medalista z 2012 roku – Andreas Hermann – zarazem mistrz okręgu Nadrenia-Westfalia z lat 2012-2013. Ciekawy boks powinien zaprezentować także inny mistrz wspomnianego okręgu – Artur Gerzen (81 kg), znany już w Polsce z udziału w turniejach w Myszkowie i Bytomiu.

W uzupełnieniu dodajmy, że honorowy patronat nad zawodami objął Król Bractwa Kurkowego Mirosław Malinowski, zaś patronat sportowy sprawować będzie zawodowy mistrz świata WBC wagi junior ciężkiej, Krzysztof „Diablo” Włodarczyk. Turniej odbędzie się w formule otwartej bez opłat startowych i będzie mu towarzyszyć hasło „Boks kontra pijaństwu i narkomanii”.

wislaplakat

I KOŚCIERSKI BOXING SHOW

koscierskilittle

W minioną niedzielę w kibice pięściarstwa z Kościerzyny i okolic byli świadkami I Kościerskiego Boxing Show, którego głównym organizatorem był Gruchała Team. W przygotowanie zawodów włączyli się także Urząd Miejski Kościerzyna oraz KS „Wilk” Gmina Kościerzyna.

W sumie zobaczyliśmy 8 walk boksu olimpijskiego (wystąpili w nich zawodnicy klubów Boxing Team Chojnice, Sako Gdańsk, Spartan Toruń, Beniaminek Starogard Gdański, Sparta Złotów i wspomnianego KS Wilk) oraz jedną zawodową, w której twardy polski „journeyman”, Łukasz Rusiewicz wypunktował na dystansie 4. rund Damiana Trzcińskiego.

Jako ciekawostkę dodajmy, że stawką pojedynku Rusiewicz-Trzciński był Puchar Burmistrza Miasta Kościerzyna oraz możliwość zmierzenia się w przyszłym roku (oczywiście podczas II Kościerskiego Boxing Show) z niepokonanym na zawodowym ringu Marcinem Rekowskim.

WYNIKI WALK BOKSERSKICH

54 kg
Paulina Gruchała „Boxing Team Chojnice”- Adrianna Wiedro „Sako Gdańsk”3:0

48 kg
Kewin Gruchała „Boxing Team Chojnice”- Patryk Kowalski „Sako Gdańsk” 3:0
60 kg
Paweł Piotrowski „Sokół” Piła – Bartosz Chyliński „Spartan Toruń” 3:0
66 kg
Patryk Prądzinski „Boxing Team Chojnice” – Rafał Kuś „Spartan Toruń 0:3
69 kg
Krzysztof Czapiewski „Sako Gdańsk” – Marcin Kowalski „Spartan Toruń” 1:2
75 kg
Patryk Godlewski „Boxing Team Chojnice”- Damian Smagieł „Sako Gdańsk” 3:0
Piotr Olczak „Sparta Złotów”- Adam Wojak „Beniaminek Starogard Gdański 0:3
Patryk Chrapkowski „Wilk Gmina” Kościerzyna – Michał Bełka „Sparta Złotów” 3:0

Walka nierankingowa Wieczoru o Buchar Burmistrza Kościerzyny – Zawodowcy 4X3 minuty
Łukasz Rusiewicz – Damian Trzciński 39:37

koscierski

OJCEM SUKCESU KUBAŃSKIEGO BOKSU BYŁ ANDREJ CZERWONIENKO

Szukając genezy awansu pięściarzy kubańskich do światowej czołówki powinniśmy przenieść się w czasie do 1969 roku. Właśnie 44 lata temu przybył z Moskwy do Hawany 51-letni wówczas radziecki trener Andrej Czerwonienko. Został on zatrudniony na stanowisku koordynatora szkolenia kadry narodowej Kuby. Czerwonienko nie był osobą anonimową, gdyż przez długie lata zaliczał się do czołówki bokserów wagi ciężkiej ZSRR. Karierę ringową zakończył w 1951 roku, staczając 82 walki, z których 73 wygrał. W momencie przybycia na Gorącą Wyspę miał za sobą studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego oraz w Wyższej Szkole Trenerskiej. Przed odjazdem na Kubę kierował szkoleniem bokserów zrzeszenia „Trudowyje Rezerwy”. Posiadał także tytuł zasłużonego trenera RFSRR.

- Kiedy w 1969 roku przybyłem z Moskwy do Hawany, najpierw przez 6 miesięcy opiekowałem się kadrą młodzieżową — zwierzał się redaktorowi Janowi Wojdydze 41 lat temu Czerwonienko. – Po tym okresie kierownictwo Federacji Bokserskiej Kuby powierzyło mi funkcję koordynatora kadry seniorów, którą wspólnie z jej trenerem Alcidesem Sagarrą przygotowuję do turnieju olimpijskiego w Monachium. Razem opracowujemy dla czołowych zawodników plany treningów i startów. Jestem bardzo zadowolony z pracy na Kubie, Stwierdziłem, że ten piękny kraj obfituje w bokserskie talenty.

We wspomnianym czasie na Kubie boks uprawiało już około 5 tysięcy zawodników. Rokrocznie w Hawanie rozgrywane były indywidualne mistrzostwa kraju oraz mistrzostwa drużynowe, w których brały udział reprezentacje poszczególnych prowincji.

O systemie kubańskiego szkolenia pisał przed laty m.in. redaktor Grzegorz Stański, który dość szczegółowo „przepytał” w tym temacie Guillermo Izagiaurre – traumatologa z Instytutu Naukowego Medycyny Sportowej w Hawanie.

Oto wnioski wynikającego z tego wywiadu: w szkołach sportowych młodzi chłopcy poznają tajniki boksu już w wieku 9 lat. W pierwszym etapie trenerzy dbają o ich ogólny rozwój, więc młodzi bokserscy adepci toczą jedynie walki z cieniem. W tym okresie nauki teorii walki bokserskiej akcentuje się tylko umiejętności obronne. Systematycznie rozgrywane mistrzostwa szkół odbywają się w trzech przedziałach wiekowych: 11-12, 13-14 i 15-16 lat. Zawodnicy walczą w kaskach, ochraniaczach szczęk, specjalnych rękawicach. W wypadku zainkasowania groźniejszego ciosu pojedynek jest przerywany. System len doskonale zdaje egzamin, do pięściarstwa garną się setki chętnych. Później następuje okres trzyletniego „terminowania” w kategorii młodzieżowej. Ale zdarzało się, że najzdolniejsi od razu trafiali do kadry seniorów.

Na Kubie nie stosuje się w zasadzie praktyk „zbijania wagi”, co nie oznacza, że nie dochodzi do zmiany kategorii przez wybitnych pięściarzy. Ale podjęcie takiej decyzji przez trenera i zawodnika musi być weryfikowane przez sześć miesięcy. Po upływie tego czasu, zawodnik oddawany jest w ręce lekarza, który dokonuje wszechstronnych badań. I lekarz ma rozstrzygający głos w jakiej kategorii powinien startować bokser.

Szukając genezy awansu kubańskiego boksu do światowej czołówki Izagiaurre stwierdził, że niezależnie od właściwej selekcji i organizacji szkolenia oraz pomocy zagranicznych fachowców, przesądziły o tym trzy czynniki: predyspozycje i przygotowanie fizyczne zawodników, dyscyplina treningów, nieustanna kontrola i pomoc medyczna. Sukcesy potęgują popularność, a im więcej chłopców uprawia pięściarstwo tym łatwiej wyłowić i doprowadzić do mistrzostwa najbardziej utalentowanych.

Jakie to oczywiste…

JAGODZIŃSKI UWIERZYŁ, ŻE MOŻE POKONAĆ NAWET AJRAPETJANA

jagodziński

- Walka z Dawidem Ajrapetjanem utwierdziła mnie w przekonaniu, że mogę wygrywać z takimi sławami boksu – mówi Dawid Jagodziński, który zebrał najwięcej pochwał po przegranym meczu Hussars Poland z Rosją w lidze WSB.

W 1 kolejce Husaria przegrała w St. Petersburgu z naszpikowanym gwiazdami zespołem gospodarzy 0-5. Świetnie spisał się, mimo punktowej porażki z utytułowanym Dawidem Ajrapetjanem, walczący w wadze junior piórkowej Dawid Jagodziński.

- Już dawno temu, kiedy dowiedziałem się, że w 1 kolejce spotkamy się z Rosjanami, wiedziałem, że spotkam się z tym rywalem. Dawid Ajrapetjanem jest najmocniejszym z Rosjan i Europejczyków w tej wadze, dlatego spodziewałem się, że z nim będę walczył. Dlatego miałem sporo czasu, aby obejrzeć jego walki w internecie i przygotować się – powiedział 20-letni Dawid Jagodziński.

Pochodzący z Inowrocławia bokser walczył bardzo odważnie, zadawał ciosy z dużą intensywnością, ciągle dążył do ataku, w którym sporo bił na korpus. Dawid Jagodziński wygrał 2 z 5 rund, ale ostatecznie minimalnie górą był Rosjanin 48-47, 49-46 i 48-47. Dawid Ajrapetjan to wielka gwiazda boksu olimpijskiego, aktualny Mistrz Europy, brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie, medalista Mistrzostw Świata.

- Walka z Dawidem Ajrapetjanem utwierdziła mnie w przekonaniu, że mogę wygrywać z takimi sławami boksu. Razem z trenerem Hubertem Migaczewem stwierdziliśmy, że najlepsza w moim wykonaniu była ostatnia runda. W pewnym momencie czułem nawet, że wygrywam walkę. Szkoda, że tak się nie stało, ale stać mnie na jeszcze lepsze walki i zwycięstwa z kolejnymi gwiazdami ringów.

- Myślę, że koledzy z drużyny równie ambitnie będą w piątek walczyć z Kubą w hali produkcyjnej Rafako w Raciborzu. Najważniejsze, to uwierzyć we własne możliwości, oczywiście poparte ciężką pracą. Po walce w Rosji zebrałem sporo gratulacji, były sms-y, telefony, wiadomości na portalach społecznościowych. Cieszę się z tego, ale daleki jestem do wielkiego zachwytu, bo przecież przegrałem walkę – powiedział Dawid Jagodziński.

KUBAŃCZYCY MÓWIĄ, ŻE DOBRA OBRONA ZABIJA STRACH

Na naszym facebookowym profilu przedstawiamy Wam niezwykle interesujący film „Cuba Campeon”, wyprodukowany przez kanał Discovery Travel. Już w pierwszej części tego obrazu, autorzy ujawniają trzy główne sekrety, dzięki którym Kubańczycy od wielu lat królują na bokserskich ringach.

Sekret pierwszy: boks na Kubie przetrwał izolację. Bardzo niski standard życia Kubańczyków nie zabił w nich chęci, motywacji i talentu, dlatego wychowani na Gorącej Wyspie pięściarze zostają mistrzami świata. Tutaj zamiast gruszek używa się zużytych opon, a rękawice szyje się z płótna. To też jeden z powodów dlaczego Kubańczycy – jak mało którzy pięściarze – potrafią improwizować.

Druga tajemnica sukcesu kubańskiego boksu mówi: początkujący powinni najpierw nauczyć się bronić. Dlatego pierwszy rok treningów nowicjusze poświęcają na poznawanie tylko technik obronnych, mogąc przy tym zadawać od czasu do czasu tylko jedno uderzenie. Kubańczycy mówią: dobra obrona zabija strach.

Trzecią tajemnicą kubańskiego boksu jest to, że nie ma w nim miejsca na gniew i agresję. Dla małych chłopców z Wyspy Wolności boks jest po prostu zabawą. Nie mają oni zwykle dostępu do innych rozrywek, nie oglądają w telewizji bajek, czy np. kanału MTV. Dla nich największą przyjemnością jest wolny czas, który można wypełnić sportem.

Znakomite metody szkoleniowe i atmosfera podczas treningów to – rzecz jasna – kolejne powody dlaczego kubańscy bokserzy są uznawani za najlepszych na świecie. Na Kubie sekcje sportowe są często suplementem rodzin. Trenerzy-instruktorzy biorą czynny udział w życiu małych sportowców. Np. zwracają pilną uwagę na postępy w szkolnej edukacji swoich podopiecznych i jeśli mają oni niedostateczne wyniki w nauce, nie mają prawa przychodzić na salę treningową tak długo, aż się nie poprawią.

Z kolei większość rodziców doskonale rozumie jak ważną rolę odgrywa boks w rozwoju ich dzieci. Nie widzą oni w nim jedynie walki na pięści, czyli sportu, ale dostrzegają budowanie całego systemu motywacyjno-filozoficznego, który daje młodym adeptom boksu nadzieję na to, że mogą osiągnąć lepszą przyszłość i pomaga przezwyciężyć większość ich bieżących problemów.

NIEMCY, ROSJANIE I KUBAŃCZYCY NA CZELE GRUP LIGI WSB

russiawsb

Oprócz meczu „Husarii” z Boxing Team Russia odbyły się wczoraj jeszcze dwa mecze w grupie A ligi World Series of Boxing. W niemieckim Hanau miejscowy Team Germany rozbił ekipę Algeria Desert Hawks 5:0. Punkty dla zwycięzców zdobyli Hamza Touba (52 kg), Emir Eminovic (60 kg), Araik Marutjan (69 kg), Serge Michel (81 kg) i Erik Pfeifer (+91 kg).

Pierwszy mecz w sezonie wygrali także pięściarze Ukraine Otamans, którzy w Kijowie odprawili (4:1) ekipę USA Knockouts. Punkty dla zwycięzców zdobyli: Denis Shkarubo (52 kg) walkowerem oraz jego koledzy Pavlo Ishchenko (60 kg), Denys Lazarev (69 kg) i Oleksandr Ganzulia (81 kg).  Dla gości zza Oceanu zapunktował jedynie Szwed Mohamed Sallah (+91 kg).

WYNIKI I WYRÓŻNIENIA INDYWIDUALNE:

GRUPA A

Argentina Condors – Italia Thunder 1:4
Walka meczu: Andrew Selby – Christian Eduardo Roda
Zawodnik meczu: Brian Castano

German Eagles – Algeria Desert Hawks 5:0
Walka meczu: Arajik Marutjan – Fehim Chabane
Zawodnik meczu: Erik Pfeifer

Ukraine Otamans – USA Knockouts 4:1
Walka meczu: Mohamed Sallah – Rostyslav Arkhypenko
Zawodnik meczu: Oleksandr Ganzulia

GRUPA B

Mexico Guerreros – Cuba Domadores 0:5
Walka meczu: Yasnier Toledo Lopez -  Juan Romero
Zawodnik meczu: Erislandy Savon Cotilla

Astana Arlans – Baku Fires 4:1
Walka meczu: Sergiy Derevyanchenko – Mikałaj Vesialou
Zawodnik w meczu: Bagdad Alimbekov

Boxing Team Russia – Hussars Poland 5:0
Walka meczu: Władimir Nikitin – Sylwester Kozłowski
Zawodnik meczu: Artem Chebotarev

tabela 1

EMOCJE NA GALI W BIAŁYMSTOKU. ZEGAN PONOWNIE LEPSZY OD SNARSKIEGO

zegan_snara

Pojedynki „oldboyów” nie muszą być żenujące. W lutym udowodnili to Przemek Saleta z Andrzejem Gołotą, a dziś w ich ślady poszli Maciej Zegan (43-6-2, 21 KO) i Dariusz Snarski (32-32-2, 6 KO). Po naprawdę dobrej walce lepszy okazał się ten pierwszy, ale „Snara” jak zwykle zostawił w ringu całe serce i do końca walczył o zwycięstwo. Zabrakło niewiele, sędziowie punktowali: 76-76, 77-75 i 78-73.

Wrocławianin znakomicie rozpoczął i już w pierwszej odsłonie przez moment pachniało nokautem, kiedy Snarski walczył o przetrwanie po celnych lewych prostych Zegana. 37-letni mańkut był dobrze przygotowany szybkościowo i przede wszystkim znakomicie czuł dystans. Od początku Zegan z dużą skutecznością trafiał swoim krzyżowym, ale po kilku rundach jego przewagi „Snara” zaczął wracać do gry. Błędem Macieja były chwilowe zaniki koncentracji w ostatnich sekundach rund. Aktywniejszy białostoczanin skradł kilka starć dzięki mocnym końcówkom. Czując, że przegrywa walkę, „Snara” postawił wszystko na jedną kartę i rzucił się do ataku w ósmej odsłonie, ale w samej końcówce, gdy zdawało się, że Zegan przechodzi właśnie drobny kryzys, Darek odrobinę się zapomniał i wszedł na lewą rękę Maćka. Snarski stracił równowagę, a Zegan natychmiast zareagował i trafił jeszcze jednym lewym prostym na brodę, rzucając rywala na deski i przesądzając o losach pojedynku.

Na gali w Białymstoku Norbert Dąbrowski (13-1, 6 KO) nie sprostał dobrze dysponowanemu Robertowi Świerzbińskiemu (13-2, 3 KO). W początkowej fazie walki żaden z zawodników nie był w stanie wypracować sobie wyraźnej przewagi w ringu, jednak to zawodnik Andrzeja Gmitruka prezentował się odrobinę lepiej. Gdy „Noras” próbował podkręcić tempo, „Shy” zaczął regularnie karcić go ciosami z prawej ręki. W ostatnich rundach zawodnik Darka Snarskiego rozkręcił się i zaakcentował swoją przewagę. Było to drugie zwycięstwo Świerzbińskiego w tym roku.

Krzysztof Rogowski (6-4, 2 KO) przerwał fatalną serię czterech porażek i podreperował trochę swój rekord, wygrywając jednogłośnie na punkty z Dzmitrim Agafonau (8-2, 2 KO). Nie wiedzie się z kolei Mariuszowi Biskupskiemu (20-29-1, 8 KO), który tym razem wytrzymał pełen dystans, ale po sześciu rundach przegrał z Andrejem Abramienką (20-4-2, 4 KO).

Kolejne zwycięstwo odniósł Damian Wrzesiński (4-0, 3 KO) – do niedawna czołowy polski amator występujący w wadze lekkiej. Tym razem jego pojedynek nie zakończył się efektownie, bo w wyniku zderzenia głowami na czole Damiana pojawiło się rozcięcie, które uniemożliwiło mu dalszą walkę. Potyczka z Jewgienijem Alejnikiem (1-1) została przerwana, a po podliczeniu kart Wrzesiński został ogłoszony zwycięzcą (29-28, 29-28 i 30-27). Drugą w karierze wygraną zaliczył też Michał Gerlecki (2-0, 1 KO), który na dystansie czterech rund porozbijał Siergieja Krapszylę (2-4-2, 2 KO).

Nie udał się debiut w zawodowym boksie Włodzimierzowi Letrowi (0-1). Czterokrotny amatorski mistrz kraju w kategoriach półciężkiej i ciężkiej najwyraźniej nie przygotował się do tego występu. Wczoraj podczas ceremonii ważenia okazało się, że ma jakieś 10 kilogramów nadwagi, a dziś otrzymaliśmy tego potwierdzenie – Letr miał kondycję tylko na parę minut walki. Pierwszą rundę jeszcze wygrał, ale w drugiej lepszy był już Artsiom Czarniakiewicz (1-1) – ten sam, który kilka tygodni temu przegrał na punkty z Patrykiem Brzeskim. Białorusin zaczął zyskiwać przewagę w kolejnych dwóch starciach, a w czwartej odsłonie dwukrotnie rzucał Letra na deski i zwyciężył przed czasem. Jeśli Włodzimierz nie weźmie się do pracy, jego obiecująca kariera skończy się, zanim na dobre się zacznie…

Credit: Leszek Dudek, Adam Jarecki/www.bokser.org

gala_snarski

„HUSARIA” NA DESKACH W SANKT PETERSBURGU

hussars_new_logo

Od bolesnej porażki rozpoczęli start w nowym sezonie rozgrywek World Series of Boxing pięściarze Hussars Poland. W Sankt Petersburgu podopieczni Huberta Migaczewa nie zdołali wygrać żadnej walki, ulegając faworyzowanemu Team Boxing Russia 0-5. Co gorsze, dwaj z Polaków – Kazimierz Łęgowski (64 kg) i Tomasz Jabłoński (75 kg) – przegrali swoje walki przez nokaut. Bliscy przegrania przed czasem byli także Sylwester Kozłowski (56 kg) i Krzysztof Kowalski (91 kg), którzy walczyli w ringu o przetrwanie. Światełko w tunelu pozostawił w Sankt Petersburgu jedynie najlżejszy, Dawid Jagodziński (49 kg), który postraszył w ringu utytułowanego rywala, przegrywając swój pojedynek nieznacznie na punkty.

Dawid Jagodziński w walce ze słynnym Dawidem Ajrapetjanem (mistrz Europy z 2006 roku, wicemistrz świata z 2009 roku i aktualny brązowy medalista olimpijski) zaimponował odwagą, permanentnym ciągiem na rywala, niezłym balansem i celnością zróżnicowanych uderzeń, które szczególnie w 3. starciu robiły wrażenie na „kieszonkowym” rywalu. Rosjanin, od połowy 3. starcia wyraźnie odczuwał mocne tempo walki, które forsował o 10 lat młodszy Polak. Wygrał pojedynek nieznacznie (48-47, 49-47 i 48-47), bazując głównie na olbrzymim doświadczeniu. W takiej formie jak dzisiaj Ajrapetjan raczej nie ma szans na skuteczną rywalizacje w kolejnych pojedynkach w lidze WSB.

Zupełnie inaczej usposobiony do walki był rywal Sylwestra Kozłowskiego, znajdujący się w zenicie swojej międzynarodowej kariery, Władimir Nikitin. Młody Polak już w 1. odsłonie sprowokował silnego, wyższego o głowę przeciwnika do bijatyki w bliskim dystansie, w którym Rosjanin, aktualny wicemistrz świata, był równie niebezpieczny, jak w walce na dystans. Kozłowski w ciągu 5 rund walki zainkasował prawdopodobnie więcej celnych, bolesnych ciosów, niż w poprzednich trzech pojedynkach w lidze WSB. Nie miał skutecznego pomysłu na pewnego siebie rywala i uległ mu bardzo wysoko na punkty (wszyscy sędziowie punktowali 50-44 dla Nikitina)

Niewiele można powiedzieć o walce Kazimierza Łęgowskiego, który po znakomitym początku walki i wygranej u dwóch sędziów 1. rundy, w kolejnym starciu dał się trafić mistrzowi Europy z Mińska (2013) Armenowi Zakarjanowi niezwykle mocnym lewym hakiem na wątrobę i został wyliczony przez arbitra.

Niefortunnie dla kapitana „Husarii” Tomasza Jabłońskiego zakończyła się rywalizacja z Artemem Czebotarewem (mistrz Europy z 2010 roku i aktualny brązowy medalista Mistrzostw Świata). Po obiecującej pierwszej minucie walki, szalę na swoją korzyść zaczął przeważać wysoki Rosjanin, który bił Tomasza z wielką precyzją i nie mniejszą siłą. Koniec walki nastąpił na sekundę przed zakończeniem 1. starcia, kiedy to Polak padł na matę ringu po ciosie podbródkowym i mimo, iż wstał i przyjął postawę bokserską, został odesłany przez sędziego do narożnika.

Zamykający mecz pojedynek Krzysztofa Kowalskiego (wrócił na ring po 20-miesięcznej przerwie) z Pawłem Nikitajewem nie miał żadnej historii. Wyższy Rosjanin, zachęcony postawą swoich kolegów, starał się równie efektownie pokonać naszego pięściarza. Ten z kolei, znany na krajowym podwórku z mocnego uderzenia, wydawał się czekać na odpowiedni moment do wyprowadzenia kończącego ciosu. Nie doczekał się, będąc boleśnie obijanym przez średniej klasy rywala i tylko hartowi ducha zawdzięczał, że dortwał do gongu kończącego 5. starcie.

Na marginesie pozostawiam temat realizacji transmisji telewizyjnej z meczu. Redaktor, komentujący rywalizację rosyjsko-polską na żywo ze studia TVP Sport był bardzo słabym uczestnikiem widowiska. Sprawiał wrażenie nie tylko słabo orientującego się w meandrach boksu olimpijskiego, ale także nie najlepiej przygotowanego do swojej pracy. Konsekwencja z jaką mylił imiona i nazwiska pięściarzy, czy nazwy kategorii wagowych była mocno irytująca. Pomijam tu tzw. komentarz fachowy, dotyczący ewentualnego czytania ringowych wydarzeń, którego nie było wcale. Może warto byłoby wrócić do pomysłu zatrudnienia przez TVP Sport w charakterze komentatora Sebastiana Szczęsnego?

WYNIKI WALK

49 kg Dawid Airapetjan – Dawid Jagodziński UD 5
56 kg Władimir Nikitin – Sylwester Kozłowski UD 5
64 kg Armen Zakarjan – Kazimierz Łęgowski 2 KO
75 kg Artem Czebotarew – Tomasz Jabłoński 1 KO
91 kg Paweł Nikitajew – Krzysztof Kowalski UD 5

RUSZYŁY ROZGRYWKI 4. SEZONU LIGI WSB. EFEKTOWNY DEBIUT KUBAŃCZYKÓW

domadores03

Wczoraj rozpoczął się czwarty sezon rozgrywek zawodowej ligi World Series of Boxing. Nas najbardziej interesowały mecze w grupie B, nazywanej „grupą śmierci”, w której występują pięściarze Hussars Poland.

Efektownie zadebiutowali w rozgrywkach faworyzowani Kubańczycy, którzy wygrali w Meksyku z miejscowymi Guerreros pięć walk i wyszli na prowadzenie w grupie B. Punkty dla Domadores zdobyli Yosbany Veitia Soto (49 kg), który pokonał 3:0 Joselito Velzqueza Altamirano, Robeisy Ramirez (56 kg), który zdeklasował 3:0 (50-42!, 50:44 i 50:45) Aarona Alamedę, Yasnier Toledo Lopez (64 kg) po wyrównanym boju wygrał 2:1 z Juanem Romero, Ramon Luis Nicolas wyraźnie 3:0 ograł Juana Antonio Mercado a cały mecz efektowną czasówką w 1. starciu zakończył Erislandy Savon, który trzema knockdownami wybił z głowy marzenia o zwycięstwie Francuza Djabrila Coupe.

Udanie sezon rozpoczęli obrońcy tytułu mistrzowskiego, Kazachowie z Astana Arlans, pokonując 4-1 zawsze świetnie przygotowanych Azerów z Baku Fires. Mecz rozpoczął się od zwycięstwa 3:0 zawodnika gości, Khamzy Nametova nad Anvarem Muzaparovem. W kolejnych pojedynkach wygrywali już pięściarze z Kazachstanu. Najpierw Bagdad Alimbekov (56 kg) wygrał 3:0 z Magomedem Gurbanovem, później Askhat Ualikhanov (64 kg) wypunktował 3:0 Osmana Aliyeva, Sergiy Derewyanchenko (75 kg) zafundował w 4. rundzie czasówkę Mikalaiowi Vesialoui (pierwsza przegrana w ligowej karierze), a Vasili Levit jednogłośnie na punkty (3:0) pokonał Abdulkadira Abdullayeva.

W grupie A odbył się wczoraj tylko jeden mecz – w Mar del Plata Argentina Condors przegrali 1-4 z Milano Thunder. Punkty dla drużyny włoskiej zdobyli obcokrajowcy: Andrew Selby (52 kg), Robson Conceicao (60 kg), Peter Mullenberg (81 kg) oraz Mihai Nistor, zaś dla gospodarzy Brian Castano (69 kg).

KADROWICZKI LECĄ NA DWA MECZE MIĘDZYPAŃSTWOWE DO IRLANDII

Boks Kobiet 01

Pod koniec roku nasze najlepsze pięściarki będą miały okazję do ciekawej, międzynarodowej próby. Kadra Narodowa Kobiet w dniach od 5 do 9 grudnia rozegra bowiem w Irlandii (Belfast i Enfield-Kildare) dwa mecze międzypaństwowe z reprezentacjami Irlandii i Turcji.

Trener Kadry Narodowej Seniorek, Paweł Pasiak, którego wspierać będą Tomasz Różański (trener Młodzieżowej Kadry Narodowej Kobiet), Aleksandra Zienowicz (psycholog sportu) oraz sędzia Dariusz Mitrowski staną na czele liczącej 11 zawodniczek reprezentacji, w której znajdą się zarówno kadetki (Junior), juniorki (Youth) i seniorki.

W Irlandii barw Polski będą bronić: Sandra Drabik („Kick Boxing” Kielce, 51 kg), Wiktoria Sądej („BKS” Jastrzębie Zdrój/„Skorpion” Szczecin, 51 kg), Paulina Gruchała („Boxing Team” Chojnice, 52 kg), Karolina Michalczuk („PACO” Lublin, 54 kg), Kamila Zawół („Czarni” Słupsk, 54 kg), Sandra Kruk („Kontra” Elbląg, 57 kg), Paulina Jakubczyk („Róża” Karlino, 57 lub 60 kg), Karolina Graczyk („Copacabana” Konin, 60 kg), Justyna Pietras („Garda” Chojna, 60 kg), Larysa Sabiniarz („Boxing Team” Chojnice, 66 kg) i Elżbieta Wójcik („Róża” Karlino, 75 kg).

MAGIA CETNIEWA DZIAŁA NA MŁODE PIĘŚCIARKI. TRWA PRACOWITE ZGRUPOWANIE NADZIEI OLIMPIJSKICH

wladek02

Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie to miejsce szczególne w historii polskiego sportu. Odkrył je legendarny trener kadry Feliks „Papa” Stamm. Szukając na początku lat 50. XX w. bazy treningowej dla swoich podopiecznych, zwrócił uwagę na Cetniewo, wtedy dość odludne, ale urokliwe ze względu na bliskość morza. Stał tu tylko niepozorny drewniany pensjonat, w którym przed II wojną światową zamieszkiwali polscy podoficerowie z nadmorskiego oddziału Korpusu Ochrony Pogranicza. Podczas wojny przyjeżdżali tu na rehabilitację niemieccy lotnicy z Luftwaffe.

Trener Stamm przed mistrzostwami Europy w 1951 roku w Mediolanie zgrupował pięściarzy w Technikum Wychowania Fizycznego w Gdańsku-Wrzeszczu przy stadionie Lechii i w tym czasie szukał czegoś lepszego, bardziej odległego od miejskich pokus i uciech, najlepiej nad morzem, w bogatym w jod powietrzem. Milicyjnym motocyklem z przyczepą jeździł więc i wypatrywał po całym Wybrzeżu. Był także w Krynicy Morskiej, gdzie zachwalano pałacyk kochanicy Hitlera Ewy Braun, lecz zostały tam jedynie spopielone zgliszcza i gruzy. W końcu wybrał Cetniewo gdzie, obok walorów klimatycznych, zafrapował Go właśnie ów niepozorny, ale solidny barak. To on był prapoczątkiem, z niego rozrastał się przez następne lata wspaniały kompleks obiektów i urządzeń sportowych, dobrze służących pokoleniom polskich olimpijczyków. W połowie pełni funkcje hotelowo – mieszkalne, w drugiej połowie natomiast trener Stamm urządził salę treningową wyposażoną w bokserskie worki i gruszki, a potem w jej rogu na podłodze zainstalował prymitywny ring.

W lipcu 1952 roku na małym placyku apelowym odbył się pierwszy ceremoniał pożegnalny reprezentacji udającej się na Igrzyska Olimpijskie do Melbourne. Na maszt wpłynęła biało – czerwona flaga przy dźwiękach Mazurka, a po dwóch tygodniach cała Polska skakała z radości po sukcesie Zygmunta Chychły i Aleksego Antkiewicza. Bokserskie medale wykuwane w Cetniewie sypały się potem jak z rękawa. Po wspomnianym Chychle, który był pierwszym polskim mistrzem olimpijskim w boksie, ten najwyższy szczyt w sporcie amatorskim osiągnęło jeszcze sześciu polskich pięściarzy: Kazimierz Paździor, Józef Grudzień, Jerzy Kulej (dwukrotnie), Marian Kasprzyk, Jan Szczepański i Jerzy Rybicki i wszyscy oni właśnie tu w Cetniewie litrami potu znaczyli drogę do tego sukcesu. Mistrzowie Europy i Świata o nazwiskach pięknie zapisanych w historii polskiego sportu, takich jak Aleksy Antkiewicz, Zbigniew Pietrzykowski, Leszek Drogosz, Jerzy Adamski, Tadeusz Walasek, Zenon Stefaniuk, Brunon Bendig, Hubert Skrzypczak, Wiesław Rudkowski, bliźniacze pary Olechów i Skrzeczów, Henryk Średnicki, Leszek Błażyński i jeszcze wielu, wielu innych.

Nie ulega wątpliwości, że pierwsze 10 lat cetniewskiego OPO to przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, boks z nieformalnym super – dyrektorem Feliksem Stammem, który na fali sukcesów swych podopiecznych i dobrych stosunków z ówczesnym szefem sportu Włodzimierzem Reczkiem pracowicie rozbudowywał i powiększał cetniewską bazę. Stamm i jego sławni bokserzy zrobili ośrodkowi wspaniałą promocję. Stopniowo rozrósł się w ogromny, nowoczesny kompleks treningowy, jakim jest obecnie. Dzisiaj mogą z niego korzystać wszyscy, nie tylko sportowcy. Zagorzali kibice mają okazję z bliska obserwować, jak ćwiczą nasi siatkarze, koszykarze, bokserzy, zapaśnicy czy pływacy.

Nie ma więc przypadku, że właśnie w Cetniewie reprezentacyjne doświadczenie zbierają młode polskie zawodniczki z kadry Tomasza Różańskiego. A dodajmy, że mają tym razem szczególną przyjemność wspólnych treningów z najbardziej utytułowaną zawodniczką w historii polskiego boksu, Karoliną Michalczuk, która pod okiem trenera Pawła Pasiaka (również prowadzi zajęcia podczas zgrupowania we Władysławowie; jako trzeci trener zajęcia prowadzi także Jarosław Przygoda), zamierza w kolejnych latach kontynuować marsz po kolejne medale wielkich światowych turniejów mistrzowskich. Podczas oglądanego dzisiaj przez nas treningu, który w dość chłodnej aurze odbył się na stadionie OPO, zawodniczka z Lublina przodowała w poszczególnych elementach szkolenia. Zaangażowanie Karoliny, która nie dała się dzisiaj na bieżni dogonić nawet młodszym o 16 lat koleżankom, jest znakomitym bodźcem do pracy dla naszej zdolnej i już utytułowanej w gronie juniorskim, młodzieży.

źródło: cetniewo.cos.pl/redakcja

GWIAZDY KUBAŃSKIEGO BOKSU WYBIERAJĄ SIĘ DO RACIBORZA

Absolutne gwiazdy boksu, na czele z dwoma czempionami – Lazaro Jorge Alvarezem Estradą (60kg) i Julio Cesarem La Cruz Perazą (81kg) – zawitają do Raciborza. 22 listopada będzie okazja zobaczyć wspaniałą drużynę Kuby. Transmisja w TVP Sport.

- Obiecywaliśmy naszym kibicom pięściarzy z najwyższej półki i takich dostają! Nasi zawodnicy na pewno się ich nie przestraszą i wyjdą wygrać przed własną publicznością. Na żadnej gali boksu w Polsce przynajmniej od walki Krzysztofa Włodarczyka z Francisco Palaciosem, a może nawet od walki Tomasza Adamka z Witalijem Kliczko – lepszych bokserów nie można było zobaczyć – powiedział szef Hussars Poland Jarosław Kołkowski.

Aż 3 na 5 zawodników Cuba Domadores, którzy będą boksować w następny piątek w hali produkcyjnej fabryki Rafako w Raciborzu, to finaliści październikowych MŚ w Ałmatach. W Kazachstanie po raz 2 w karierze złote medale zdobyli Lazaro Jorge Alvarez Estrada i Julio Cesar La Cruz Peraza. Oprócz nich w składzie zespołu z Gorącej Wyspy jest też Arisnoidys Despaigne Despaigne, który w finale wagi półśredniej przegrał z Kazachem Dandżarem Jelusinowem.

Największą gwiazdą debiutującej w rozgrywkach WSB Kuby jest Lazaro Jorge Alvarez Estrada. Na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie zdobył brązowy medal w wadze 56kg, ale obecnie występuje w 60kg.

Mecz z Cuba Domadores już za niewiele ponad tydzień na Śląsku, a już w tę sobotę spotkanie z Rosjanami w Sankt Petersburgu. W gr. B Husaria zmierzy się jeszcze z broniącym tytułu Astana Arlans Kazakhstan, Mexico Guerreros i Azerebaijan Baku Fires.

Program walk meczu Hussars Poland – Cuba Domadores
52 kg: Grzegorz Kozłowski (rez. Mariusz Koch) – Gerardo Manuel Cervantes Tejeria (rez. Jorge Luis Cordero Parlay)
60 kg: Mateusz Polski (rez. Dawid Michelus) – Lazaro Jorge Alvarez Estrada
69 kg: Rafał Perczyński (rez. Ireneusz Zakrzewski) – Arisnoidys Despaigne Despaigne
81 kg: Paweł Stępień (rez. Piotr Podłucki) – Julio Cesar La Cruz Peraza
+ 91 kg: Sergiej Werwejko (rez. Arkadiusz Toborek) – Yoandi Toirac Ortega (rez. Jose Angel Larduet Gomez)

Credit: Pablo Lozano/AIBA

NIE BĘDZIE SOBOTNIEJ WALKI ADAMEK-GŁAZKOW

Menedżer Egis Klimas w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” potwierdził, że sobotnia walka Tomasza Adamka z Wiaczesławem Głazkowem nie dojdzie do skutku. Ukrainiec powalczy w sobotę z innymi pięściarzem. Trwają na ten temat rozmowy z komisją sankcjonującą pojedynek. – Nazwiska rywala jeszcze nie mogę zdradzić, ale powinno ono zostać przedstawione podczas dzisiejszej konferencji – powiedział „PS” Klimas.

- Czy Wiaczesław jest rozczarowany? Oczywiście. W końcu długo się do tej walki przygotowywał. Adamka o nic nie podejrzewamy. Wierzymy, że ma problemy zdrowotne i rozumiemy, że wychodząc na ring z Głazkowem powinien być gotowy na sto procent. Choroba i wysoka temperatura to z pewnością poważna przeszkoda – mówi menedżer.

- Sądzę, że do walki Adamek – Głazkow jednak dojdzie, po prostu musi minąć trochę czasu. Myślę, że tego pojedynku będzie chciał nie tylko Wiaczesław, ale i Tomasz. W końcu obaj ciężko trenowali i dobrze wiedzą, że ich starcie byłoby niezwykle widowiskowe dla kibiców – kończy Klimas, oprócz Głazkowa reprezentujący interesy innych podbijających USA pięściarzy w państw byłego ZSRR, mistrza świata WBO wagi półciężkiej Siergieja Kowaliowa oraz Wasyla Łomaczenki, dwukrotnego złotego medalisty olimpijskiego.

Przemysław Osiak, Przegląd Sportowy

NA CELOWNIKU KOŁODZIEJA PASY WBA I IBF WAGI JUNIOR CIĘŻKIEJ

kolodziej1

Tytuły WBA oraz IBF – o jeden z nich chce walczyć w 2014 roku Paweł Kołodziej. Który z nich wybierze? – Interesują mnie tylko znane nazwiska – mówi polski pięściarz

- Wiem, że stać mnie na wygrane z najlepszymi. Wierzę, że rok 2014 będzie przełomowy i zostanę mistrzem świata – mówi Paweł Kołodziej. 33-letni pięściarz wagi cruiser od paru lat nie może się doczekać wyzwania, które mogłoby ugruntować jego pozycję nie tylko na polskim, ale i międzynarodowym ringu.

Zachowawczość promotorów? Po części pewnie tak, ale to tylko jedna strona medalu. Druga to brak finansowego uzasadnienia udziału Kołodzieja w niektórych ryzykownych walkach i pech, który wykluczył go z przynajmniej dwóch ciekawych konfrontacji.

- Co rok mówi się o przełomowej walce, ale nic z tego nie wychodzi. Przed pojedynkiem z Olą Afolabim (w 2011 roku – przyp. red.) Paweł był w swojej najlepszej formie, a na przeszkodzie stanęła kontuzja. Kolejna, bardzo brzydka przytrafiła się, gdy miał zmierzyć się z Garrettem Wilsonem (rok temu – przyp. red.). Gdyby nie ona, w następną sobotę to Paweł walczyłby z Yoanem Pablo Hernandezem o tytuł mistrza świata IBF. Chłopak ma pecha, od niego nic nie zależy – mówi Fiodor Łapin, szkoleniowiec pięściarza.

Zamiast z Hernandezem, który 23 listopada w Bambergu skrzyżuje rękawice z pogromcą Wilsona, Aleksandrem Aleksiejewem, tego dnia Kołodziej wyjdzie na ring w Jastrzębiu. Prince Anthony Ikeji raczej nie okaże się bardziej wymagającym rywalem niż ci, których Polak bił już kilka lat temu.

- Nie wypada mi zaprezentować się słabiej niż Łukasz Janik (znokautował Ikejiego w 2010 roku – przyp. red.), tym bardziej, że aspiruję do walki o mistrzostwo – mówi Kołodziej, zajmujący 2. miejsce w rankingach WBA i IBF. O pas tymczasowego mistrza tej pierwszej federacji, który później zapewniłby mu potyczkę o pełnoprawny pas, może walczyć już 1 lutego w Monako, jeśli przyjęta zostanie oferta pojedynku z Ilungą Makabu. Drugi kurs to IBF. – Na walkę z Hernandezem nastawiam się od dłuższego czasu. Może po starciu z Aleksiejewem, a sądzę, że je wygra, nie będzie czekał długo z kolejną obroną? – zastanawia się Kołodziej. – Który kierunek wybrać? Mnie jest to obojętne. Oby wreszcie dostał szansę. Bierzemy każdą walkę, bo to już zaczyna iść w złą stronę – kwituje Łapin

Przemysław Osiak, Przegląd Sportowy

POLACY BEZ MEDALU 17. ME JUNIORÓW. SKRZYWDZONY ERYK GIERMAK

anapa

Rosyjska Anapa nie była niestety szczęśliwa dla najlepszych polskich juniorów, startujących w 17. Mistrzostwach Europy. Dzisiaj z turniejem pożegnali się ostatni dwaj podopieczni trenera Marcina StankiewiczaEryk Giermak (60 kg) i Dawid Suchecki (66 kg). Pierwszego z nich pokonał na punkty (2:1) Włoch Francesco Caredda, zaś drugi uległ (0:3) Rosjaninowi Andrejowi Czentsowowi.

W opinii członków naszej kadry Eryk Giermak padł ofiarą nieuczciwego sędziowania i swoją ringową postawą zasłużył na wysokie zwycięstwo. Dodajmy, że nie po raz pierwszy na turnieju mistrzowskim rozgrywanym w Rosji bądź na Ukrainie, trenerzy przyjezdnych ekip żalą się na jakość sędziowania. Co ciekawe aż 20 z 52 walk ćwierćfinałowych zakończyło się niejednogłośnymi werdyktami.

Najwięcej zawodników do strefy medalowej wprowadzili oczywiście Rosjanie. W półfinałach zobaczymy wszystkich trzynastu zawodników „Sbornej”.

DOBRA ATMOSFERA PRZED PIERWSZYM MECZEM „HUSARII”

Zawodnicy Hussars Poland od wczoraj przebywają w Sankt Petersburgu, gdzie zmierzą się z naszpikowanym gwiazdami światowego boksu ekipą Boxing Team Russia. Jak zapewnił nas trener Hubert Migaczew mimo drobnych kłopotów z grypą, nasi pięściarze są gotowi do pierwszego w tym sezonie meczu w zawodowej lidze World Series of Boxing.

- W Rosji jest zimno ale trzymamy się ciepło – mówi Hubert Migaczew. – Jesteśmy po treningu w klimatycznej sali klubu Dynamo. Chłopcy regulowali wagę. Atmosfera w teamie jest bardzo ciepła. Zawodnicy są przygotowani do walk. Niestety mamy okres grypy i nas też to dotyka, co może się przełożyć na 4-5 rundy pojedynków. Natomiast zrobiliśmy wszystko co mogliśmy zrobić przez te 3 tygodnie. Najważniejsze, że szybkość rośnie i nowe metody treningowe dają efekty. Po pierwszym meczu będę mógł wprowadzić korekty. Rosjanie podeszli bardzo poważnie do meczu z nami – zakończył szkoleniowiec Hussars Poland.

Słowa trenera „Husarii” o dobrej atmosferze potwierdził kapitan naszego zespołu, Tomasz Jabłoński:

- Atmosfera jest bardzo dobra, musimy jeszcze tylko skontrolować wagę, bo dopiero teraz – po raz pierwszy od przyjazdu – będziemy mieli ku temu okazję. Wówczas każdy z nas będzie już spokojniejszy, bo będzie wiadomo na ile można sobie pozwolić z jedzeniem, bo jak dotąd żyliśmy w małej nieświadomości. Widzę pozytywną energię w całej drużynie. Każdy z nas ma okazję tu się pokazać, więc na pewno damy z siebie wszystko, a to musi przynieść pozytywny rezultat – zapewnił nas Tomasz.

ZNAMY SKŁADY WSZYSTKICH RYWALI HUSARII W „GRUPIE ŚMIERCI”

9 listopada przedstawione zostały oficjalnie składy wszystkich dwunastu zespołów, które rywalizować będą w lidze World Series of Boxing. Zgodnie z oczekiwaniami, w ostatnich miesiącach dokonanych zostało kilka ciekawych transferów pomiędzy zespołami. Kontrakty z WSB podpisało również kilku znakomitych, nowych pięściarzy. Nas najbardziej interesowali rywale Hussars Poland, czyli ekipy, występujące w grupie B, nazwanej „grupą śmierci.

Ekipa Baku Fires bazować będzie głównie na zawodnikach kadry narodowej Azerbejdżanu. W gronie zgłoszonych 36 pięściarzy, tylko 5 pochodzi z innych krajów. Liderami drużyny będą zapewne mistrz świata wagi superciężkiej, Magomedrasul Medzhidov oraz niepokonany w 14. walkach w WSB, Ramazan Magomedau.

Obrońcy tytułu, Astana Arlans, zgłosili do rozgrywek aż 44 pięściarzy. Kazachowie chcą iść za ciosem, czyli potwierdzić, że ich dominacja na zakończonych niedawno Mistrzostwach Świata nie była przypadkowa oraz powtórzyć sukces z ubiegłego sezonu WSB. Na czele drużyny stanie najlepszy pięściarz roku 2013 według AIBA, Daniyar Yeleussinov. Na kolejny sezon pozostała w barwach Arlans legenda ligi WSB, Sergiy Derevyanchenko z Ukrainy. Ważnymi ogniwami w zespole będą również mistrzowie świata Zhanibek Alimkhanuly i Birzhan Zhakipov.

Debiutujący w rozgrywkach WSB, Domadores Cuba, zgłosili – podobnie jak Polacy – jedną z najmniej licznych kadr. Znajduje się w niej 22 pięściarzy („Husaria” jedynie 20), którzy pochodzą wyłącznie z Gorącej Wyspy. Mimo wąskiego składu, Kubańczycy będą zapewne faworytem grupowych zmagań, gdyż ich team charakteryzuje się wysoką sportową jakością. Na czele Domadores stanie m.in. dwóch aktualnych mistrzów świata i trzech srebrnych medalistów światowego czempionatu. Fachowcy liczą, że najjaśniej błyszczeć będą gwiazdy Lazaro Estrady, Julio Perazy dla La Cruz oraz z niebezpiecznego „ciężkiego” Erislandy Savona.

Większe niż rok temu aspiracje ma Boxing Team Russia, który potwierdził start w lidze aż 50 zawodników, czyli o …30 więcej niż Hussars! Wśród zgłoszonych jest kilku doskonale znanych liderów „Sbornej” wraz z jej młodą gwiazdą, wicemistrzem świata Władimirem Nikitinem.

W końcu na czele meksykańskich Guerreros stanie ponownie najlepszy pięściarz ubiegłego sezonu WSB, Elias Emigdio. Ogółem w kadrze zespołu znalazło się 35 pięściarzy.

MTB JUNIORÓW MŁODSZYCH W SUWAŁKACH

amatbox01

Bardzo dużym zainteresowaniem kibiców cieszył się zorganizowany 8 listopada w hali OSiR  w Suwałkach Międzynarodowy Turniej juniorów młodszych w boksie. Odbyło się 14 pojedynków, w tym 5 w ramach towarzyskiego meczu pomiędzy miastami Suwałki- Waren.

Suwalczanie pokonali rówieśników z zaprzyjaźnionego niemieckiego miasta 6:4. Brawa za swój debiut w ringu otrzymał zaledwie dwunastoletni Przemysław Bacewicz, który chociaż przegrał ze starszym rywalem, to tanio skóry nie sprzedał. Ozdobą całego turnieju była jednak walka wicemistrza Polski juniorów, suwalczanina Adriana Jachimowicza z bardzo mocnym Białorusinem, uczestnikiem Mistrzostw Świata seniorów. Chociaż jednogłośnie wygrał ten drugi, to zawodnik OSiR-u pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Paweł Pasiak, trener suwalskich pięściarzy i narodowej reprezentacji kobiet, był zadowolony z występu swoich podopiecznych. Zapowiedział też kolejne wydarzenie bokserskie w Suwałkach. Wiosną chce zorganizować w hali OSiR międzynarodowy turniej z udziałem czołowych polskich pięściarek i pięściarzy. Pamiątkowe medale i puchary wręczyli zawodnikom: Marek Buczyński, zastępca prezydenta Suwałk, Leszek Lewoc, prezes Podlaskiej Federacji Sportu oraz Waldemar Borysewicz, dyrektor suwalskiego OSiR-u. Organizatorem turnieju był Ośrodek Sportu i Rekreacji w Suwałkach.

WYNIKI WALK

43 kg: Przemysław Bacewicz (OSiR Suwałki)- Theodorius Polatidis (Waren) – 0:3
48 kg: Patryk Puciłowski (Boxing Sokółka) – Stefan Bulow (Waren) – 3:0
63 kg: Kacper Siergiej (OSiR) – Wowa Dijatenko (Waren) – remis
81 kg: Tomasz Jaworowski (OSiR) – Mohamed Hosseini (Waren)- remis
86+ kg: Dawid Witosławski (Cristal Białystok) – Jonas Kegel – 3:0
59 kg: Mateusz Gawęcki (Tiger Łomża) – Patryk Bułakiewicz (Boxing Sokółka) – remis
60 kg: Daniel Maleszewski (Tiger) – Dawid Olszewski (OSiR) – remis
60 kg: Anton Rudoi (Białoruś) – Adrian Jachimowicz (OSiR) – 3:0
63 kg: Karol Woronowicz (Boxing) – Adam Szaciło (Cristal) – remis
64 kg. Adrian Marchel (Hetman Białystok) – Michał Dolistowski (OSiR) – 3:0
66 kg: Aleksander Kuzmin (Białoruś) – Patryk Topczewski (Cristal) – 0:3
70 kg: Daniel Miszkiewicz (OSiR) – Damian Taudul (Boxing) – remis
75 kg: Witalij Revin (Białoruś) – Krystian Taudul (Boxing) – 0:3
75 kg: Huber Perz (Hetman) – Piotr Arnista (Tiger) – 2:1

źródło: OSiR Suwałki

MECZ HUSSARS POLAND-BAKU FIRES 6 GRUDNIA W PRUSZKOWIE

hussars_kadra

Zawodnicy Hussars Poland znów wystąpią w podwarszawskim Pruszkowie. Właśnie tam odbędą się „Bokserskie Mikołajki”, czyli zaplanowany na 6 grudnia mecz 3 kolejki ligi WSB z Azerbaijan Baku Fires. Transmisja w TVP Sport.

- Pierwsze spotkanie w roli gospodarza rozegramy z Kubańczykami w piątek 22 listopada w hali produkcyjnej fabryki Rafako w Raciborzu, a 2 tygodniu później podejmujemy Azerów w Pruszkowie – powiedział szef Husarii Jarosław Kołkowski.

W poprzednim, bardzo udanym debiutanckim sezonie (Husaria osiągnęła ćwierćfinał), polski zespół wygrał 18 stycznia br. w Pruszkowie z Mexico Guerreros 3-2. Meksykanie znów uczestniczą w World Boxing of Series – pierwsze spotkanie 13 grudnia w Mexico City. Punkty zdobyli wówczas Dawid Michelus, Gruzin Adil Asłanow i Białorusin Sergiej Kuzmin.

Dopinane są szczegóły organizacyjne meczów w Raciborzu i Pruszkowie, a już w najbliższą sobotę 16 listopada debiut Husarii w sezonie 2013-14 w WSB. Drużyna prowadzona przez głównego trenera Huberta Migaczewa spotka się w Sankt Petersburgu z medalistami Mistrzostw Świata i Europy – Team Boxing Russia.

MŁODZI PIĘŚCIARZE UCZCILI W GDYNI PAMIĘĆ BRUNONA BENDIGA

plakatbendig

Blisko 30 młodych adeptów boksu walczyło w II Memoriale im. Brunona Bendiga. W ringu gdyńskiego klubu UKS Galeon kibice obejrzeli kilkanaście amatorskich walk z udziałem utalentowanych pięściarzy z aż dziesięciu ośrodków bokserskich. Wśród nich byli mistrzowie i mistrzynie Polski juniorów. Honorowy patronat zawodów sprawował Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.

Impreza poświęcona była pamięci Brunona Bendiga, który w swojej długoletniej karierze bokserskiej reprezentował barwy pięciu klubów: LZS Starogard Gd., Wisły Tczew, Zawiszy Bydgoszcz, Gedanii i Polonii Gdańsk. Na ringu stoczył w sumie aż 271 walk, z których zwyciężył 239, zremisował cztery i poniósł 28 porażek. Jego życiowym sukcesem było wywalczenie brązowego medalu w wadze koguciej podczas Igrzysk Olimpijskich w 1960 roku w Rzymie. Pięć lat później, w Berlinie, został wicemistrzem wagi piórkowej Starego Kontynentu. Na polskich ringach czterokrotnie zdobywał tytuł Mistrza Polski w wagach: koguciej i piórkowej (1962-1965). Był rekordzistą wśród pięściarzy z Pomorza, którzy wystąpili w Reprezentacji Polski. Bendig 21-krotnie bronił biało-czerwonych barw, zwyciężając 16 pojedynków.

W ringu UKS Galeon jego pamięć uczciło blisko 30 pięściarzy z Gdyni, Gdańska, Chojnic, Słupska, Tczewa, Wejherowa, Wałcza i Wicka. Na uczestników Memoriału czekały medale i puchary ufundowane przez Prezydenta Gdynii, Wojciecha Szczurka.

- Mam nadzieję, że tego typu Memoriały będą skutecznie promowały boks wśród najmłodszych w Polsce. Jest dosyć duże zainteresowanie zawodami. Gościmy dzisiaj w hali UKS Galeon kilku starych mistrzów, m.in. Kazimierz Adach, Marek Ejsmont czy Henryk Rychłowski – tłumaczy organizator imprezy Jarosław Rydzewski.

WYNIKI WALK:

57 kg Paulina Gut (Czarni Słupsk) – Ewa Gibka (Bokser Chojnice) 3:0
57 kg Izabela Patocka (Bombardier) – Justyna Krajewska (Gryf Wejherowo) 3:0
57 kg Natalia Łykus (Czarni Słupsk) – Anna Góralska (Korona Wałcz) 3:0
60 kg Paulina Gruchała (Bokser Chojnice) – Adrianna Wiedro (Sako Gdańsk) 2:1

46 kg Patryk Kowalski (Sako Gdańsk) – Mateusz Kubiak (WKB Gryf Wejherowo) 0:3
54 kg Jakub Walczak (Czarni Słupsk) – Łukasz Szweda (Wisła Tczew) 3:0
56 kg Jakub Kotlewski (Beniaminek Starogard Gd.) – Artur Arutonian (Sako Gdańsk) 3:0
64 kg Mateusz Dekarz (Sako Gdańsk) – Filip Wąchała (Sako Gdańsk) 0:3
69 kg Łukasz Smarzyński (Bombardier) – Damian Jaskulski (WKB Gryf Wejherowo) 1:2
75 kg Konrad Olszewski (Bombardier) – Bartosz Dąbrowski (WKB Gryf Wejherowo) 3:0
75 kg Krzysztof Ryta (Bombardier) – Adam Wojak (Beniaminek Starogard Gd.) 0:3
75 kg Adrian Stepnowski (Bombardier) – Marek Jędrzejewski (Garda Wicko) 0:3
+76 kg Konrad Kaczmarkiewicz (WKB Gryf Wejherowo) – Łukasz Ławysz (Korona Wałcz) 3:0
+91 kg Paweł Kusiński (Sako Gdańsk) – Stefan Leszczyński (Siedlce Gdańsk) 3:0

źródło: sport.trojmiasto.pl

GIERMAK I SUCHECKI POWALCZĄ O MEDAL ME JUNIORÓW

youth01

W rosyjskim mieście Anapa zakończył się trzeci dzień zmagań najlepszych juniorów Starego Kontynentu, w którym startuje aż 187 zawodników z 27 krajów, w tym reprezentacja Polski, prowadzona przez trenera Marcina Stankiewicza.

W turnieju mistrzowskim pozostało niestety tylko dwóch naszych reprezentantów. W pierwszej serii walk, zwycięsko ze swojej próby wyszedł lider kadry, Eryk Giermak (60 kg), pokonując jednogłośnie na punkty Litwina Lukasa Plikaitisa (trzy razy 30-27). Natomiast w drugiej serii walk swój bój wygrał także Dawid Suchecki (66 kg), który w taki sam sposób rozprawił się z Węgrem Laszlo Kozarem. Sędziowie punktowali odpowiednio dwa razy 30-27 i raz 29-28 dla Polaka.

Niestety z Mistrzostwami Europy pożegnał się nasz najcięższy pięściarz, Kamil Mroczkowski (+80 kg), który uległ 0:3 (25-30, 26-30, 27-29) faworyzowanemu zawodnikowi gospodarzy, Saidowi Rasułowowi.

W uzupełnieniu dodajmy, że rywalami Eryka Giermaka i Dawida Sucheckiego w czwartkowych walkach ćwierćfinałowych będą odpowiednio Włoch Francesco Caredda i Rosjanin Andrej Czentsow.

BIJĄ NASZYCH JUNIORÓW W ANAPIE. TYLKO GIERMAK „Z TARCZĄ”

anapa

Az 187 zawodników z 27 krajów oraz około 300 osób – trenerów, kierowników ekip i lekarzy zostało zarejestrowanych do udziału w Mistrzostwach Europy Juniorów, które odbywają się w rosyjskim mieście Anapa.

Niestety pierwsze walki Polaków nie ułożyły się po ich myśli. W niedzielę Norbert Borzęcki (54 kg) przegrał z reprezentantem Rosji  Anatolim Żirnowem 0:3, natomiast Konrad Kozłowski (75 kg) w oczach sędziów słabiej zaprezentował się w każdej z trzech rund przegrywając ostatecznie 0:3 (dwa razy 28-29 i 27-30) z zawodnikiem z  Azerbejdżanu Rowszanem Musazejewem. Wczoraj swoje pojedynki przegrali także Karol Kowal (50 kg) z Rosjaninem Besłanem Chamzajewem 0:3 (trzy razy 27-30) oraz Patryk Woźniak (52 kg) z Węgrem Istvanem Szaką 0:3 (dwa razy 26-30 i 26-29).

Nastroje w naszej ekipie poprawił dopiero dzisiaj lider kadry, Eryk Giermak (60 kg), pokonując jednogłośnie na punkty Litwina Lukasa Plikaitisa (trzy razy 30-27). Jego śladem nie podążył niestety Kamil Pawłowski (70 kg), ulegając 0:3 (trzy razy 27-30) Francuzowi Christophe Fataki Bobozo.

Dzisiaj w ringu zobaczymy jeszcze Dawida Sucheckiego (66 kg), który skrzyżuje rękawice z Węgrem Laszlo Kozarem oraz Kamila Mroczkowskiego (+80 kg), którego czeka walka z Rosjaninem Saidem Rasułowem.

„HUSARIA” ZBROI SIĘ NA KUBAŃCZYKÓW

WSB

Grzegorz Kozłowski (52 kg), Mateusz Polski (60 kg), Rafał Perczyński (69 kg), Paweł Stępień (81 kg), Sergiej Werwejko (+91 kg) – to skład Hussars Poland na pierwszy „domowy” mecz nowego sezonu ligi WSB. Do Raciborza przyjedzie Kuba. Transmisja w TVP Sport.

Pięściarze Hussars Poland kończą przygotowania do spotkań rozpoczynających 4 w historii sezon World Series of Boxing (biało-czerwoni startują po raz 2). W środę 13 listopada wyjeżdżają do Sankt Petersburga na piątkowy mecz z Team Boxing Russia. W kadrze znajdą się, o czym już informowaliśmy – Dawid Jagodziński (49 kg), Sylwester Kozłowski (56 kg), Kazimierz Łęgowski (64 kg), Tomasz Jabłoński (75 kg) oraz Krzysztof Kowalski (91 kg).

Niespełna tydzień później, tj. 22 listopada w hali produkcyjnej Rafako w Raciborzu, podopieczni głównego trenera drużyny Huberta Migaczewa podejmą debiutujący w zawodowych rozgrywkach klub Cuba Domadores. Kubańczycy pod koniec sierpnia rozegrali dwumecz z innym grupowym rywalem – Mexico Guerreros. W całej potyczce w Meksyku lepsi byli goście 7-3.

- Jesteśmy w stanie wygrać co najmniej po 3:2 i z Rosją i z Kubą. Najmocniejsi zawodnicy tych drużyn brali udział w MŚ i raczej nie zrobią formy na WSB, o ile w ogóle wystąpią. Dlatego u nas nie ma np. Irka Zakrzewskiego (kat. 69 kg). Musi odpocząć. My z kolei wystawiamy naprawdę niemal optymalne składy. Mateusz Polski już pokazywał, że nie jest gorszy od Dawida Michelusa. Rafał Perczyński z kolei będzie miał niepowtarzalną okazję i motywację pokazać, że w półśredniej jest jednym z najlepszych w kraju. Grzesiek Kozłowski jest w gazie. Od Sergieja Werwejki w superciężkiej nie ma lepszych w Polsce – powiedział szef Hussars Poland Jarosław Kołkowski.

W gr. B Husaria zmierzy się jeszcze z broniącym tytułu Astana Arlans Kazakhstan, Mexico Guerreros i Azerebaijan Baku Fires.

- Grupa jest bardzo mocna, ale w tamtym sezonie tez wszyscy stawiali nas na przegranej pozycji… Liczę, ze pokażemy kibicom boks na wysokim poziomie, a to przełoży się na wiele zwycięskich pojedynków – stwierdził kapitan zespołu Tomasz Jabłoński.

KADRA JUNIORÓW WYLECIAŁA NA ME DO ROSJI

anapa

W czwartek odbyło się spotkanie prezesa PZB, Zbigniewa Górskiego,  z reprezentacją Polski powołaną na Mistrzostwa Europy Juniorów, które odbędą się w dniach 9-16 listopada 2013 roku w rosyjskiej Anapie. Wezmą w nich udział pięściarze urodzeni między 1 stycznia 1997 r. a 31 grudnia 1998 roku w 13 kategoriach wagowych (44 kg – 46 kg, 48 kg, 50 kg, 52 kg, 54 kg, 57 kg, 60 kg, 63 kg, 66 kg, 70 kg, 75 kg, 80 kg, +80 kg).

Zawodnicy Kadry Narodowej Juniorów udali się do Rosji wczoraj rano (godz. 7.40) z lotniska im. F. Chopina w Warszawie. Trenerem prowadzącym kadrę jest szkoleniowiec BKS „Skorpion” Szczecin Marcin Stankiewicz, któremu pomagać będzie trener KS „Pomorzanin” Toruń, Henryk Żołnowski. Na Mistrzostwach Starego Kontynentu Polskę reprezentować będzie także sędzia międzynarodowy, Wojciech Błaszak.

W składzie kadry narodowej juniorów znaleźli się: Karol Kowal (BKS Skorpion Szczecin, 50 kg), Patryk Woźniak (Sport Club Lublin, 52 kg), Norbert Borzęcki (Champion Nowy Dwór Mazowiecki, 54 kg), Eryk Giermak (Garda Chojna, 60 kg), Dawid Suchecki (Wisła Kraków, 66 kg), Kamil Pawłowski (Victoria Sianów, 70 kg), Konrad Kozłowski (Fight Club Koszalin, 75 kg) i Kamil Mroczkowski (Champion Chojnów, +80 kg).

BARDZO MOCNY SKŁAD ROSJAN NA MECZ Z „HUSARIĄ”

Dwaj medaliści niedawnych Mistrzostw Świata – Władimir Nikitin (srebro) i Artem Czebotarew (brąz) znaleźli się w oficjalnym składzie Team Boxing Russia na mecz z Hussars Poland na inaugurację ligi WSB. Spotkanie odbędzie się w sobotę 16 listopada w Sankt Petersburgu, początek o godz. 22:00 czasu polskiego.

Rosjanie potraktowali bardzo poważnie mecz z Hussars Poland i wystawiają niezwykle silny skład. Są w nim m.in. aktualny wicemistrz świata Władimir Nikitin (56 kg) i brązowy medalista MŚ w Kazachstanie Artem Czebotarew (75 kg – na zdjęciu). Będą walczyć z nimi Sylwester Kozłowski i Tomasz Jabłoński. Z grona aktualnych mistrzów Europy Rosjanie wystawiają Armena Zakarjana (64 kg) – rywal Kazimierza Łęgowskiego. Bardzo trudne zadanie czeka również Dawida Jagodzińskiego (49 kg), który spotka się z medalistą igrzysk i MŚ Dawidem Airapetjanem. W wadze ciężkiej Krzysztof Kowalski spotka się z triumfatorem Memoriału Feliksa Stamma z 2010 roku Pawłem Nikitajewem.

Program walk
49 kg: Dawid Airapetjan – Dawid Jagodziński
56 kg: Władimir Nikitin – Sylwester Kozłowski
64 kg: Armen Zakarjan – Kazimierz Łęgowski
75 kg: Artem Czebotarew – Tomasz Jabłoński
91 kg: Paweł Nikitajew – Krzysztof Kowalski

Foto: Nikita Bassov/AIBA

NAJLEPSI POLSCY PIĘŚCIARZE 1972 ROKU

Rudkowski_Rasch

Już po raz ósmy klasyfikujemy najlepszych pięściarzy polskich za ich osiągnięcia w minionym roku. Podstawą umieszczenia zawodników na liście są ich konkretne rezultaty z całego sezonu, nie zaś jednorazowy błysk wysokiej formy, sławne nazwisko lub też talent dopiero zapowiadający karierę. Braliśmy pod uwagę zarówno starty w konkurencji krajowej, jak i międzynarodowej.

W minionym 1972 roku nasi zawodnicy mieli dużo imprez. Wymienię najważniejsze z nich:
1) Turniej olimpijski w Monachium,
2) Indywidualne mistrzostwa Polski w Krakowie,
3) Młodzieżowe mistrzostwa Europy w Bukareszcie,
4) Turnieje międzynarodowe w Katowicach i w Szczecinie, które zgromadziły na starcie niemalże całą czołówkę krajową,
5) Turnieje międzynarodowe z udziałem Polaków w Holandii, Austrii, Czechosłowacji, na Węgrzech, w ZSRR, Rumunii i Jugosławii, mecze międzypaństwowe z NRD pierwszych reprezentacji i drużyn młodzieżowych,
6) Turnieje eliminacyjne do mistrzostw Polski rozgrywane wiosną oraz finały tych turniejów z jesieni ubiegłego roku.

Kiedy przeglądałem szczegółowo wszystkie protokoły z imprez krajowych udostępnione mi uprzejmie przez Wydział Sportowy PZB, rzuciła mi się w oczy dość zasadnicza sprawa. Otóż wielu nawet czołowych zawodników startowało w ciągu roku w dwóch, czasem w trzech kategoriach, co jest jak wiadomo sprzeczne z regulaminem. Wynikła z tego faktu trudność kwalifikowana ich do określonej wagi. Postanowiłem w takich sytuacjach klasyfikować tych zawodników w takiej kategorii, w której osiągnęli wybitniejsze rezultaty i dzięki czemu mogli zdobyć wyższą pozycję. Tak jak w zeszłym roku mistrza olimpijskiego Jana Szczepańskiego klasyfikuję na pierwszym miejscu zarówno w jego koronnej wadze lekkiej, jak i w lekkopółśredniej. Pięściarz stołecznej „Legii” z wyjątkiem olimpiady, jak też w meczu z NRD występował w wyższej kategorii i nie przegrał żadnej walki. Nie widzę więc powodu, by nie mógł uzyskać podwójnej premii.

WAGA PAPIEROWA – ROMAN ROŻEK
Jeszcze raz na czele stawki najlżejszych zawodników stoi Roman Rożek. Nie reprezentuje on już jednak tej klasy co rok i dwa lata temu, a i jego następcy nie popisali się niczym wybitnym. Wyróżniam głównie Jana Górnego, zawodnika o wielkim talencie, który drugą połowę roku walczył już w kategorii muszej. Stawiam go jednak wśród „papierków”, bowiem w muszej mógłby zająć miejsce dopiero w drugiej części listy. Zwraca uwagę brak Piotra Orszta, byłego mistrza Polski. Nie mogę go jednak sklasyfikować, bo co najmniej trzy kwartały ubiegłego roku pauzował, mając kłopoty ze zdrowiem.

1 ROMAN ROŻEK (1942) „Turów” Zgorzelec
2 STANISŁAW NIEBUDEK (1952) „Błękitni” Kielce
3 JAN GÓRNY (1953) „Legia ” Warszawa
4 MARIAN CHMIEL (1947) „GKS” Tychy
5 ZYGMUNT WRZESIŃSKI (1953) „Start” Elbląg
6 JÓZEF RŻANY (1951) „Resovia ” Rzeszów
7 STANISŁAW KOZŁOWSKI (1952) „Brda” Bydgoszcz
8 ROMAN GAWŁOWSKI (1948) „Wisła” Kraków
9 HUBERT MUSIALIK (1948) „Rozbark” Bytom
10 ZBIGNIEW CZOP (1953) „Lublinianka” Lublin

WAGA MUSZA – LESZEK BŁAŻYŃSKI I STANISŁAW LECHOWSKI

Okazuje się, że łatwiej czasem zdobyć medal olimpijski aniżeli pokonać krajowego rywala. Przekonał się o tym na własnej skórze Leszek Błażyński dwukrotnie zwyciężony przez Stanisława Lechowskiego. Zdarzyło się to na mistrzostwach Polski i w turnieju „Gryfa Szczecińskiego”. Lechowski nie przegrał w ciągu roku ani jednej walki z krajowym rywalem, ale nie miał przy tym międzynarodowych egzaminów, które przeszedł na ogół zwycięsko Błażyński. Postanowiłem w tej sytuacji dwóch świetnych rywali sklasyfikować na 1-2 miejscu. Ich ostra rywalizacja powinna trwać i w tym roku. Z młodzieży wyróżniam Jerzego Aleksandrzaka, chłopca o rozwijającym się talencie. Niestety, nie znalazłem miejsca dla Jana Parafianowicza. W kraju walczył zarówno w wadze muszej jak i koguciej, ale poza zwycięstwem nad Węgrem Gluckiem w Ostrawie niczym nie imponował. Z innych zawodników brałem jeszcze pod uwagę A. Andrachiewicza i R. Przybysławskiego.

1 LESZEK BŁAŻYŃSKI (1949) „BBTS” Bielsko
1 STANISŁAW LECHOWSKI (1949) „BKS” Bolesławiec
3 ANDRZEJ WNUK (1951) „Błękitni” Kielce
4 HUBERT SKRZYPCZAK (1943) „Wybrzeże” Gdańsk
5 LESŁAW STRASBURGER (1949) „Gwardia” Wrocław
6 JERZY ALEKSANDRZAK (1953) „Prosna” Kalisz
7 ALFONS KUŚNIERZ (1944) „Walka” Makoszowy
8 ADAM RYŚ (1951) „Hutnik” Nowa Huta
9 KAZIMIERZ RYBAKOWSKI (1948) „Stoczniowiec” Gdańsk
10 JANUSZ SOLARSKI (1945) „Górnik” Pszów

WAGA KOGUCIA – JAN KOKOSZKA

Ciekawa sytuacja wytworzyła się w wadze koguciej. Żaden z asów nie może pochwalić się tym, że zakończył sezon bez porażki. Nawet mistrz krajowych ringów Jan Kokoszka potknął się w Warszawie o Witkowskiego. Reszpondek znokautował Witka i Krampę, ale przegrywał w Monachium, w Holandii i na mistrzostwach Polski. Z przykrością odnotowuję brak w czołówce boksera Hutnika Andrzeja Jagielskiego. Cały sezon zmarnował walcząc z kontuzjami. W mistrzostwach drużynowych startował cztery razy, dwa razy wygrał, raz zremisował, raz przegrał. Za słaby to bilans, by zdobyć miejsce w dziesiątce. Zwracam natomiast uwagę na idącego bez porażki w rozgrywkach drużynowych Krzysztofa Machlańskiego, przeszło rok temu za niesubordynację wyłączonego z kadry. Wymienię jeszcze nazwiska: Wichmana, Witkowskiego, Stanisławskiego, Zgody, A. Grzegorzewskiego i K. Madeja, którzy nie zdobyli premii za efekty minionego roku, ale byli bliscy znalezienia się w dziesiątce.

1 JAN KOKOSZKA (1947) „Stal” Rzeszów
2 JÓZEF RESZPONDEK (1951) „Widzew” Łódź
3 JÓZEF WITEK (1949) „Gwardia” Wrocław
4 WŁADYSŁAW MORUS (1949) „Turów” Zgorzelec
5 JANUSZ KRAMPA (1951) „Stoczniowiec” Gdańsk
6 PIOTR SELIN (1951) „Wybrzeże” Gdańsk
7 JÓZEF KUDERSKI (1947) „Mazur” Ełk
8 KRZYSZTOF MACHLAŃSKI (1950) „Prosna” Kalisz
9 ARTUR OLECH (1940) „Gwardia” Zielona Góra
10 ANDRZEJ KĘDZIERSKI (1950) „Olimpia” Poznań

WAGA PIÓRKOWA – RYSZARD TOMCZYK

Po raz ostatni na czele pięściarzy wagi piórkowej znajduje się Ryszard Tomczyk. Definitywnie przeszedł on do wagi lekkiej. Ciekawe jak sobie poradzi w zbliżających się mistrzostwach Polski. Zdobyczą wagi piórkowej są wyniki Zygmunta Zbyszewskiego oraz Stanisława Osetkowskiego, który zresztą wyraźnie grawituje, jak Tomczyk, do wyższej kategorii. Nie znaleźli się na liście tacy zawodnicy jak: Andruszkiewicz (zakończył karierę, walcząc tylko w pierwszej połowie roku), M. Woźniak, Januszewski, R. Wąsowicz, Mucha. Chrapek, Gołąb, Jagodziński i Grudziński.

1 RYSZARD TOMCZYK (1950) „BKS” Bolesławiec
2 ZYGMUNT ZBYSZEWSKI (1947) „Zagłębie” Konin
3 JAN PROCHOŃ (1948) „Widzew” Łódź
4 ROMAN GOTFRYD (1951) „Stal” Stalowa Wola
5 STANISŁAW OSETKOWSKI (1952) „Stal” Rzeszów
6 FRANCISZEK CZACZYK (1948) „Hutnik” Nowa Huta
7 RYSZARD ZIĘBA (1945) „BBTS” Bielsko
8 JAN RYL (1950) „GKS” Tychy
9 ZBIGNIEW WYPYCH (1948) „GKS” Wybrzeże
10 EDWARD FURA (1947) „Turów” Zgorzelec

WAGA LEKKA – JAN SZCZEPAŃSKI

Nie ma potrzeby uzasadniać pozycji mistrza olimpijskiego, bo jest ona ogromnie mocna. O ile Szczepański zdecyduje się występować tylko w wadze lekkopółśredniej otworzy się szansa nie tylko dla Tomczyka i Osetkowskiego, ale i Cichowlasa, Gdańca i Gajdy, pięściarzy młodych o rozwijającym się talencie. Jan Wadas i Jan Gałązka swoje wysokie pozycje zdobyli wynikami w mistrzostwach Polski, ale nie są to już zawodnicy z perspektywami na dalszy postęp. Z zawodnikami drugiej części listy konkurowali jeszcze: Pieniążek, Banda, J. Lewandowski, Nowicki. M. Tomczyk, Tokarz, J. Grzegorzewski.

1 JAN SZCZEPAŃSKI (1939) „Legia” Warszawa
2 JAN WADAS (1944) „GKS” Tychy
3 ALFRED CICHOWLAS (1952) „Polonia” Warszawa
4 JAN GAŁĄZKA (1945) „Legia” Warszawa
5 JERZY GDANIEC (1953) „Wisła” Tczew
6 MARIAN MUSIAŁ (1949) „Turów” Zgorzelec
7 JULIAN FRYZOWICZ (1949) „Stal” Stalowa Wola
8 RYSZARD BUDNY (1949) „Victoria” Wałbrzych
9 ZENON HEIDER (1950) „Ruch” Grudziądz
10 BOGDAN GAJDA (1953) „Górnik” Pszów

WAGA LEKKOPÓŁŚREDNIA – JAN SZCZEPAŃSKI

Za plecami Jana Szczepańskiego pewne drugie miejsce wywalczył Krzysztof Pierwieniecki. Dokonał tego dzięki zdobyciu tytułów mistrza Polski i młodzieżowego mistrza Europy. Słabiej natomiast walczył Osztab, który nie wiadomo czego zatrzymał się w rozwoju. Jeszcze rok temu pięściarzowi temu przepowiadano wielką karierę. Liczono, że będzie on następcą Jerzego Kuleja. Nadzieję na dalszy postęp wiążę z Rinkem, Felkelem i Nowikiem, który często walczy też w wadze półśredniej. Ciekaw jestem też, jak w przyszłym sezonie popisze się młodszy brat Jerzego Dubisza – Andrzej, którego jeszcze nie klasyfikuję. Bardzo nisko umieszczam zaś Jana Żeleźniaka, ale walczył on w 1972 roku dość rzadko. Konkurentami dla zawodników znajdujących się w klasyfikowanej grupie byli: Kaleta, Zamajtis, Kula, Bobrowski, J. Wąsowicz, Woszczek, Hafka i Dominikowski. Kozłowskiego z „Turowa” klasyfikuję zaś w wyższej wadze, bowiem występował w niej o wiele częściej. Wydaje mi się jednak, że Kozłowski może więcej dokonać w kategorii lekkopółśredniej.

1 JAN SZCZEPAŃSKI (1939) „Legia” Warszawa
2 KRZYSZTOF PIERWIENIECKI (1952) „Pogoń” Szczecin
3 ZBIGNIEW OSZTAB (1950) „Stal” Rzeszów
4 JERZY DUBISZ (1947) „Gwardia” Warszawa
5 BOLESŁAW NOWIK (1952) „Zagłębie” Lubin
6 WŁODZIMIERZ CARUK (1949) „Gwardia” Warszawa
7 JAN RINKE (1952) „Zawisza” Bydgoszcz
8 JAN ŻELEŹNIAK (1947) „Turów” Zgorzelec
9 MAREK KUDŁA (1946) „Błękitni” Kielce
10 WŁADYSŁAW FELKEL (1953) „Olimpia” Poznań

WAGA PÓŁŚREDNIA – ALFONS STAWSKI

Tak jak przed rokiem najlepszym zawodnikiem wagi półśredniej jest Alfons Stawski, ale o wiele większe pochwały należą się Jerzemu Rybickiemu za wygranie Turnieju Przyjaźni, osiągnięcie półfinału mistrzostw Polski i pokonanie wielu znanych krajowych rywali. W br. powinna rozgorzeć ostra rywalizacja starego mistrza z nową gwiazdką naszego boksu. Z młodzieży wyróżnił się niezłymi wynikami Walenty Wójcik. Ogromny regres przechodził natomiast Jerzy Sobczak, przegrywający wiele walk z teoretycznie słabszymi partnerami. Miejsc na liście najlepszych nie zdobyli: Sobański, K. Jaworski, Koźlik, Gawroński, Bohosiewicz, Wosik, Lenkiewicz i Rusek. Katastrofalny sezon miał dawny as polskiego boksu Ryszard Petek.

1 ALFONS STAWSKI (1945) „Błękitni” Kielce
2 JERZY RYBICKI (1953) „Gwardia” Warszawa
3 PIOTR OSIAK (1950) „Lublinianka” Lublin
4 BOGDAN JAKUBOWSKI (1948) „Olimpia” Poznań
5 MARIAN KASPRZYK (1939) „Górnik” Pszów
6 JÓZEF KRZYWOSZ (1950) „Mazur” Ełk
7 WALENTY WÓJCIK (1952) „Stal” Rzeszów
8 SYLWESTER KACZYŃSKI (1937) „Legia” Warszawa
9 STANISŁAW KOZŁOWSKI (1950) „Turów” Zgorzelec
10 ZBIGNIEW JAWORSKI (1949) „BBTS” Bielsko

WAGA LEKKOŚREDNIA – WIESŁAW RUDKOWSKI

Pozycja Wiesława Rudkowskiego jest nadzwyczaj mocna nie tylko dlatego, że potwierdził ją zdobyciem srebrnego medalu olimpijskiego. Pięściarz „Legii” nie ma w kraju żadnych konkurentów i nie zanosi się, by szybko znalazł się ktoś, kto zagrozi jego pozycji. Eugeniusza Bacę stawiam na drugim miejscu, mimo że nie jest to bokser dużego formatu, ale wywalczył wicemistrzostwo kraju, wygrywał przy tym częściej niż Janowski, Zakrzewski, Skałka czy Montewski. Zabrakło miejsca na liście m.in. dla: Petryszyna, Trażawskiego, Kozbera, Kowalskiego (zakończył karierę), Radziewicza i Puzio.

1 WIESŁAW RUDKOWSKI (1946) „Legia” Warszawa
2 EUGENIUSZ BACA (1949) „Walka” Makoszowy
3 HENRYK JANOWSKI (1951) „Stal” Stalowa Wola
4 STEFAN SKAŁKA (1942) „Hutnik” Nowa Huta
5 EDMUND MONTEWSKI (1948) „Gwardia” Warszawa
6 ZDZISŁAW FILIPIAK (1947) „Widzew” Łódź
7 RYSZARD DZIOPA (1949) „Turów” Zgorzelec
8 ZBIGNIEW ZAKRZEWSKI (1949) „Wybrzeże” Gdańsk
9 JAN MADEJ (1952) „Metal” Tarnów
10 EDWARD ZABOROWSKI (1951) „Zawisza” Bydgoszcz

WAGA ŚREDNIA – WITOLD STACHURSKI

W kategorii średniej sytuacja jest niemalże identyczna jak w lekkośredniej. Supremacja Witolda Stachurskiego nie jest wprawdzie tak przygniatająca jak Rudkowskiego, ale też wyraźna. Za plecami pięściarza „Błękitnych” nie widać też następców. Osobiście nie widzę nikogo, kto mógłby w szybkim czasie zdobyć klasę międzynarodową. Nawet tak świetnie zapowiadający się bokser jak Eugeniusz Kowalczyk, jakby spuścił z tonu, przegrywając z mniej utalentowanymi od siebie rywalami. Mniejsze szanse znalezienia się w dziesiątce tej słabej kategorii mieli: Mrozowski, Salmonowicz, Czyżewski, J. Bielecki i Cz. Bielecki.

1 WITOLD STACHURSKI (1947) „Błękitni” Kielce
2 RYSZARD SITKOWSKI (1948) „Avia” Świdnik
3 EDMUND HEBEL (1948) „Wybrzeże” Gdańsk
4 JAN KACZOROWSKI (1947) „Górnik” Jastrzębie
5 EUGENIUSZ KOWALCZYK (1951) „Stal” Stalowa Wola
6 ANDRZEJ JAŁOWIECKI (1950) „GKS” Tychy
7 ZYGMUNT BIENIUK (1946) „ Start” Elbląg
8 ANDRZEJ SIODŁA (1942) „ŁTS” Gliwice
9 TADEUSZ KICKA (1947) „BBTS” Bielsko
10 MIECZYSŁAW PAŹDZIOR (1949) „Motor” Lublin

WAGA PÓŁCIĘŻKA – JANUSZ GORTAT

Wreszcie w roku olimpijskim udało się Januszowi Gortatowi pokonać Stanisława Dragana. I choć nie nastąpiło to podczas mistrzostw Polski, ale dopiero na turnieju w Szczecinie, warto odnotować to wydarzenie, dzięki któremu bokser „Legii” zdecydowanie zasiadł na tronie wagi półciężkiej. Zupełnie nową postacią w tej wadze jest Andrzej Maruda, który na sześć stoczonych jesienią walk z pięciu wyszedł zwycięsko. Poza nim właściwie nic nowego i godnego odnotowania. Z trzema ostatnimi zawodnikami z listy najlepszych konkurowali: T. Zaborowski, Suchoszek, Adamczyk, Bogdański, Magnuszewski i Grabowski.

1 JANUSZ GORTAT (1948) „Legia” Warszawa
2 STANISŁAW DRAGAN (1941) „Hutnik” Nowa Huta
3 MIECZYSŁAW WOŁKIEWICZ (1949) „Avia” Świdnik
4 KAZIMIERZ GAWLAS (1940) „Stal” Stalowa Wola
5 TADEUSZ WAJGELT (1946) „Sokół” Piła
6 JÓZEF PIETRZAK (1950) „Gwardia” Wrocław
7 RYSZARD MŁYŃCZAK (1949) „Resovia” Rzeszów
8 EDWARD SKOCZEWSKI (1944) „Broń” Radom
9 ANDRZEJ MARUDA (1949) „Victoria” Jaworzno
10 ALEKSANDER NIEŚCIERUK (1951) „Gwardia” Białystok

WAGA CIĘŻKA – LUCJAN TRELA

Kategoria ciężka stała się naszą najsłabszą wagą. Starsi zawodnicy obniżyli klasę, młodzi jeszcze nie dorośli do konkurowania z europejskimi rywalami. Wiele obiecywać można sobie po Klaudiuszu Waldyrze, olbrzymie z Brzegu, oraz Andrzeju Biegalskim z Radlina. Najsłabszy chyba od sześciu lat sezon miał Ludwik Denderys. Trapiły go w roku olimpijskim częste choroby i kontuzje, a w tych walkach, w których występował prezentował mizerną farmę. Pozycja Treli jest mocna, ale w tym sezonie będzie musiał mocno natrudzić się, by powstrzymać napór młodszych kolegów, z których najbliżej celu może być Janusz Gerlecki, mistrz Polski z Krakowa. Trudno mi ocenić wyraźniej klasę i umiejętności Karola Grolika, którego nie miałem jeszcze okazji obejrzeć w akcji. Sześć kolejnych zwycięskich walk w ciągu ostatniego kwartału ub. roku świadczy jednak, że nie jest to pięściarz słaby. Z zawodników, którzy nie zmieścili się na liście wymienię: Walickiego (ukończył swoje występy w ringu) Wiatra, M. Mrowca, Żurawskiego, Sapieszkę, Murdzę i Cala.

1 LUCJAN TRELA (1942) „Stal” Stalowa Wola
2 JANUSZ GERLECKI (1950) „Stoczniowiec” Gdańsk
3 JERZY SKOCZEK (1946) „Gwardia” Warszawa
4 KLAUDIUSZ WALDYRA (1951) „Odra” Brzeg
5 ANDRZEJ BIEGALSKI (1953) „Górnik” Radlin
6 TADEUSZ BRANICKI (1939) „Legia” Warszawa
7 LUDWIK DENDERYS (1944) „Gwardia” Wrocław
8 PIOTR IZOWSKI (1945) „Motor” Lublin
9 KAROL GROLIK (1951) „GKS” Tychy
10 JERZY STODULSKI (1951) „Turów” Zgorzelec

Podsumowując, zwracam uwagę na to, że w klasyfikacji najlepszych naszych seniorów znalazło się aż dziewięciu zawodników urodzonych w roku 1953. Są to pięściarze, którzy dopiero pierwszy rok walczyli wśród seniorów i szybko uzyskali wyniki kwalifikujące ich do czołówki krajowej

Opracował: Lucjan Olszewski (BOKS, nr 2, 1973)

PREZES ZBIGNIEW GÓRSKI PODSUMOWAŁ ROK PRACY ZARZĄDU PZB

pzb

27 października 2012 roku Zbigniew Górski został wybrany prezesem Polskiego Związku Bokserskiego. Po dwunastu miesiącach urzędowania dokonał podsumowania pierwszego etapu kadencji nowego Zarządu PZB. Zapraszamy do zapoznania się z listem skierowanym do wszystkich działaczy boksu amatorskiego.

Drodzy Przyjaciele,

Pierwszy rok pracy Zarządu Polskiego Związku Bokserskiego bieżącej kadencji przebiegał pod znakiem ogromnych zmian, które destabilizowały pracę związku, a zarazem – po czasie – wyprowadziły jego funkcjonowanie na proste tory.

Kongres Polskiego Związku Bokserskiego upewnił mnie i chyba nas wszystkich, jak wiele spraw dzieli nasze  środowisko, jak wiele złorzeczeń rodzi się w stosunku do wszelkich podejmowanych przez nas nowatorskich działań.  Zasada im gorzej tym lepiej nadal niestety obowiązuje u części działaczy,  których bezustannie wzywam do wspólnych działań na rzecz poprawy sytuacji boksu amatorskiego w naszym kraju. Niestety, nie zawsze skutecznie.

Tuż po kongresie zaskoczyły nas zdecydowane działania AIBA w sprawie wybranego składu Zarządu    z poleceniem natychmiastowego jego opuszczenia przez działaczy boksu profesjonalnego. Konsekwencją tego była konieczność pożegnania się z tak wybitnymi działaczami polskiego boksu, jak:  Tomasz Babiloński i Krzysztof Kraśnicki. Do dziś odczuwam  brak ich ogromnego zaangażowania w sprawy naszej dyscypliny sportowej. W ślad za tymi decyzjami otrzymaliśmy jako Związek, polecenie dostosowania statutu PZB do wymogów prawnych AIBA, co dzięki  mecenasowi Jarosławowi Kołkowskiemu oraz przybyłych na kongres sprawozdawczy delegatów, udało się uczynić w ekspresowym tempie. Wszystkim ogromnie za to dziękuje. Jeżeli mowa o podziękowaniach, to należą się one również dyrektorowi Hotelu Gromada – Panu Grzegorzowi Dudzie za udostępnienie nam pomieszczeń hotelowych na nową siedzibę związku oraz Dyrektorowi stacji telewizyjnej Polsat Sport – Marianowi Kmicie – wraz z zespołem,  za wsparcie związku podczas 30 MTB im. Feliksa Stamma, oraz za projekt planowanej współpracy w latach następnych.

Jednak pechowe przypadłości nie przestały omijać naszego Związku. Jak wszystkim wiadomo, Ministerstwo Sportu umieściło naszą dyscyplinę w tzw. „brązowej grupie sportów olimpijskich”, co ma swoje określone konsekwencje. Jestem jednak przekonany, że takie osiągnięcia reprezentantów Polski – jak to na Mistrzostwach Świata w Albenie – sprawią, iż nasze pięściarstwo awansuje nie tylko na arenie międzynarodowej, ale także w ocenie ministerialnej.

Porażki naszych seniorów w Mińsku, a także juniorów w Rotterdamie i Kijowie  przekonały mnie i zarząd do  podjęcia radykalnych decyzji personalnych. Stąd decyzja o zmianie na funkcji trenera kadry seniorskiej, juniorskiej mężczyzn, a przy okazji kadry młodzieżowej kobiet. Postawiliśmy na młodych, ambitnych i pewnych swojej wiedzy  oraz umiejętności szkoleniowców. Rad jestem, że propozycję współpracy przyjęli trenerzy:  Paweł Pasiak i Tomasz Różański, którzy zdobyli najwyższe kwalifikacje trenerskie na zagranicznych kursach, cały czas wzbogacając swój warsztat zawodowy i ucząc się nieustannie. To, że była to słuszna decyzja całego zarządu PZB pokazały Młodzieżowe Mistrzostwa Świata  w Bułgarii, gdzie nasze reprezentantki osiągnęły ogromny, niespotykany w innych dyscyplinach sportowych sukces zdobywając aż 6 medali, w tym: trzy złote (Justyny Walaś,             Pauliny Jakubczyk, Anety Rygielskiej), jeden srebrny (Elżbiety Wójcik) oraz dwa brązowe (Larysy Sabiniarz, Agaty Kaweckiej).

Ponadto w rankingu Światowej Federacji Boksu Amatorskiego – AIBA, nasze reprezentantki zajęły  pierwsze miejsce, zdumiewając swoją postawą wszystkich obserwatorów mistrzostw.

Niestety ten wspaniały wynik sportowy nie został zauważony, ani nawet zarejestrowany kamerą  telewizji publicznej. Jestem przekonany, że w kolejnych latach, gdy sukcesy takie będą powtarzalne, stacje telewizji publicznej staną na wysokości zadania.

Zdobyte medale mistrzostw świata, to ogromny sukces trenerów, z którymi nasze medalistki trenują na co dzień. Dlatego też w tym miejscu pragnę podziękować trenerom klubowym, którzy swoją pracą w ogromnie ciężkich warunkach, za pieniądze grubo poniżej płacy minimalnej udowodnili, że  nasze zawodniczki mogą rywalizować z takimi pięściarskimi potęgami boksu kobiecego na świecie jak: Rosja, Ukraina, Kazachstan, Chiny, Australia czy USA.

Ci szkoleniowcy,  którzy zasługują na najwyższe uznanie i podziękowania to: Józef Warchoł, Aleksander Maciejowski, Marcin Gruchała, Kamil Gorząd, Henryk Żołnowski oraz selekcjoner kadry narodowej Tomasz Różański – na co dzień trener Klubu „Róża” Karlino, który podczas mistrzostw świata zdał egzamin na trenera najwyższej klasy światowej. Podziękować trzeba również naszemu przyjacielowi trenerowi Markowi Węgierskiemu, który wspólnie z Andrzejem Porębskim tworzyli zalążki tej wspaniałej kadry.

Należy dodać, że na  mistrzowskim turnieju wspomagali nasze zawodniczki:  Stanisław Łakomiec, Tomasz Potapczyk oraz niezastąpiona Kinga Ruszczyńska, a duszą całej ekipy byli Mustafa Kocinoglu i Katarzyna Psykała. W tym miejscu, pragnę  zapewnić wszystkich naszych trenerów, że w najbliższym czasie we współpracy z Radą Trenerów, działaczami  z  Nowego  Dworu Mazowieckiego zorganizujemy kurs, na którym zdecydowana większość z Was uzyska wymagany tytuł trenera 1-gwiazdkowego AIBA.

Ogromne wyróżnienie spotkało Polski Związek Bokserski na niwie sędziowskiej gdyż,  po raz pierwszy w historii na dwóch kolejnych turniejach o MISTRZOSTWO ŚWIATA (w Kijowie i Albenie) AIBA desygnowała po dwóch polskich arbitrów międzynarodowych: Mariusza Górnego i Kazimierza Mietłę (Kijów) oraz Mariusza Górnego i Macieja Dziurgota ( Albena) – którzy na obu turniejach należeli do ścisłej czołówki zawodów.  Natomiast nad całością szczęśliwych dla nas mistrzostw w Bułgarii czuwał członek Komitetu Wykonawczego AIBA – nasz jedyny superwizor z uprawnieniami międzynarodowymi  Adam Kusior,  który jako pierwszy Polak podczas 17. Mistrzostw Świata Seniorów w Kazachstanie, uzyskał nominację na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Już dziś wiadomo, że nas ceniony działacz  AIBA podczas nadchodzących Igrzysk  będzie pełnił funkcję delegata technicznego. Serdecznie gratuluję!!!

Jesteśmy po Mistrzostwach Świata Seniorów w Kazachstanie. Nasi reprezentanci już wiedzą, że czasy wyjazdów na wycieczki turystyczne finansowane przez nasz Związek, definitywnie się skończyły. Od nowego roku mniejszą – ale ogromnie zdolną grupę naszych zawodników, wraz ze wsparciem szkoleniowym z zagranicy,  będziemy wysyłać na szkolenie do Rosji, by od najlepszych w tej dyscyplinie sportowej Rosjan, uczyli się oni na wspólnych zgrupowaniach. I tak aż do Igrzysk Olimpijskich w Rio. Mam nadzieję, że na wysokości zadania stanie Ministerstwo Sportu i Turystyki  wspierając należnymi środami finansowymi  całą naszą dyscyplinę.

Przed nami obchody dwóch  jubileuszy: 90 – rocznica powołania do życia Polskiego Związku Bokserskiego oraz 60 – rocznica Mistrzostw Europy Seniorów w Warszawie . Pragnę wszystkich poinformować, że z pomocą organizacyjną w jubileuszowych uroczystościach przyszła naszemu Związkowi Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej, a konkretnie jej pracownicy, którzy zaoferowali pełne wsparcie organizacyjne. Ogromną pomoc uzyskaliśmy od miłośników boksu olimpijskiego i naszych przyjaciół:  Wiesława Kuleja – twórcy okolicznościowych medali,  Jarosława Jeziorskiego – fundatora Księgi 90- lecia PZB oraz autorów tejże księgi pp. Jarosława Drozda i Zbigniewa Gorlewskiego. Przesyłam im z tego tytułu serdeczne podziękowania!

Pragnę zapewnić, iż na wspomnianą uroczystość w Kancelarii Prezydenta, zostaną zaproszeni wszyscy żyjący medaliści mistrzostw świata, Europy oraz Igrzysk Olimpijskich. Zaproszeni zostaną  także Ci,  którzy  byli z boksem w czasach, gdy byliśmy światową potęgą jak też  Ci, którzy są z nami teraz, kiedy chcemy tę potęgę odbudować.

Przy tej okazji chciałbym serdecznie podziękować członkom Zarządu PZB, pracownikom biura i wszystkim ludziom boksu w całej Polsce, za dotychczasową współpracę, życząc Wam wszelkiej pomyślności. Jestem przekonany, że także w następnych latach będziemy pracować razem dla dobra polskiego boksu.

Ze sportowym pozdrowieniem
Zbigniew Górski

SZEŚCIU POLAKÓW Z PRAWEM WALKI O PAS WBC. DEBIUT SZPILKI.

World Boxing Council, jedna z czterech najważniejszych federacji bokserskich (obok WBA, WBO i IBF), od 50 lat kreująca zawodowych mistrzów świata, jest w tej chwili najbardziej rozpoznawalna w naszym kraju. Zielony pas WBC wagi junior ciężkiej jest bowiem od lat w posiadaniu Krzysztofa Włodarczyka, który aktualnie przygotowuje się do kolejnej obrony z Włochem Giacobbe Fragomenim.

W najnowszym zestawieniu WBC sklasyfikowano tym razem dziewięciu Polaków, z czego aż 6 w pierwszej „15″ dającej prawo rywalizacji o tytuł światowy.

Najwyżej stoją akcje Andrzeja Fonfary, który w wadze półciężkiej sklasyfikowany został na 5. miejscu. W wadze junior średniej siódmy jest Damian Jonak, zaś o dwa oczka niżej w limicie wagi ciężkiej odnajdujemy nazwisko Tomasza Adamka. Również dziewiąty w junior ciężkiej jest Mateusz Masternak, który po utracie tytułu zawodowego mistrza Europy spadł boleśnie aż z drugiego miejsca. W tej samej dywizji dwunastą lokatę zajmuje Krzysztof Głowacki (powrót do czołówki; debiutował w rankingu WBC w czerwcu), zaś na miejscu nr 13 w zestawieniu „ciężkich” zadebiutował Artur Szpilka (poprzednio nr 22 w rankingu).

W poczekalni do pierwszej „15″ znajdują się ponadto: Paweł Kołodziej (17 w limicie wagi junior ciężkiej – jeszcze we wrześniu zajmował miejsce nr 14), Łukasz Janik (20 w junior ciężkiej) i Przemysław Majewski (23 w średniej).

TOMASZ RÓŻAŃSKI: MATEUSZA STAĆ NA KILKA ZWYCIĘSTW W LIDZE WSB

polski01

Aktualny mistrz Polski seniorów wagi lekkiej, Mateusz Polski, ma wielkie szanse aby być jednym z liderów Hussars Poland w drugim sezonie występów tej ekipy w lidze World Series of Boxing. Wychowanek Róży Karlino najprawdopobniej zadebiutuje w WSB już 22 listopada w meczu z Cuba Domadores. Jeśli tak się faktycznie stanie, jego rywalem będzie najpewniej mistrz świata Lazaro Alvarez Estrada.

- Mateusz już rok temu otrzymał od menedżera „Husarii”, Jarosława Kołkowskiego, propozycję startów w lidze WSB. Wtedy jednak psychicznie nie był jeszcze gotów do tej rywalizacji – mówi trener klubowy Polskiego, Tomasz Różański. – W tym roku Mateusz sam zainicjował kontakt z Hussars Poland, dał sygnał, że chciałby spróbować swoich sił w zawodowej lidze. Doskonale wie, że decyduje się na rywalizację z najlepszymi zawodnikami na świecie – kontynuuje trener.

Mimo niewątpliwych sportowych postępów, jakie stale robi Mateusz Polski, jego wychowawca chłodnym okiem patrzy na jego rywalizację z najlepszymi na świecie.

- Mateusz wprawdzie sam podjął decyzję, bo jest pełnoletni, ale mimo to poprosił mnie, jego trenera klubowego,o zgodę, na to, by dać mu szansę startu w WSB. Oczywiście zgodziłem się, mimo iż rozum podpowiada mi, że nie ma on jeszcze na tyle wielkich umiejętności, by podjąć tam równorzędną rywalizację. Z drugiej strony widzę, że ten chłopak zrobił w tak krótkim czasie, tak wielkie postępy, że można się tutaj naprawdę spodziewać miłych niespodzianek. Znam go doskonale i nieskromnie powiem, że spodziewam się nie jednej niespodzianki, a nawet kilku zwycięstw. Mam wrażenie, że Mateusz może być w tym sezonie czołowym zawodnikiem „Husarii” – zakończył szkoleniowiec z Karlina.

Przypominamy, że mimo młodego wieku Mateusz Polski, w swojej karierze boksował już z tak doświadczonymi i utytułowanymi rywalami, jak np. z mistrzami świata Detelinem Dalaklijewem (zdobył złoty medal w 2009 roku Mediolanie), czy Sergiejem Wodopianowem (mistrz świata z Chicago z 2007 roku). W tym roku reprezentował Polskę podczas Mistrzostw Europy w Mińsku, przegrywając w 1/8 finału po dyskusyjnym werdykcie z Węgrem Miklosem Vargą.

PRZEGLĄD KADR NARODOWYCH KOBIET WE WŁADYSŁAWOWIE

Boks Kobiet 01

W dniach od 9 do 20 listopada w COS OPO „Cetniewo” we Władysławowie odbędzie się zgrupowanie szkoleniowe kadry narodowej seniorek, prowadzone przez trenera Pawła Pasiaka. W tym samym czasie i miejscu, korzystając z programu Ośrodka Szkolenia Sportowego Młodzieży „Cetniewo” we Władysławowie (finansowanego z FRKF), pod opieką Tomasza Różańskiego trenować będzie młodzieżowa kadra narodowa. Oprócz wspomnianych grup, we Władysławowie, pod okiem Marcina Gruchały trenować będa dwie zawodniczki objęte programem „Talent” (również finansowany z FRKF).

Zawodniczki powołane przez Pawła Pasiaka: Sandra Drabik (KS „Kick-Boxing” Kielce), Sandra Kruk (UKS „Kontra” Elbląg), Karolina Michalczuk (KS „Paco” Lublin) i Lidia Fidura (GUKS „Carbo” Gliwice).

Zawodniczki korzystające z programu OSSM „Cetniewo”: Angelika Grońska (KS „06 Kleofas” Katowice), Sylwia Kusiak (KS „Skorpion” Szczecin), Sandra Brodacka (GUKS „Carbo” Gliwice), Natalia Hollińska (KS „Skorpion” Szczecin), Paulina Jakubczyk (KSW „Róża” Karlino), Beata Koroniecka (KS „Hetman” Białystok), Martyna Letkiewicz (GUKS „Carbo” Gliwice), Sylwia Maksym (KS „Skorpion” Szczecin), Alicja Niedziela (LKS Dąbrowa Chełmińska), Justyna Pietras (KS „Garda” Chojna), Karolina Ruszczyńska (KS „Czarni” Słupsk), Patrycja Woronowicz (KS „Boxing” Sokółka), Elżbieta Wójcik (KSW „Róża” Karlino), Kamila Zawół (KS „Czarni” Słupsk) i Barbara Niedziela (LKS Dąbrowa Chełmińska).

Zawodniczki z programu „Talent”: Iwona Kryś (KS „Chemik” Kędzierzyn Koźle) i Natalia Łykus (SKB „Czarni” Słupsk).

ADAM KUSIOR DELEGATEM TECHNICZNYM NA IGRZYSKA OLIMPIJSKIE W RIO

Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego (AIBA) poinformowało, że wiceprezes PZB, członek Komitetu Wykonawczego AIBA, Adam Kusior, został wybrany jednym z trzech supervisorów (delegatów technicznych) na Igrzyska Olimpijskie, które w 2016 roku odbędą się w Rio de Janeiro.

Wraz z Adamem Kusiorem tę niezwykle odpowiedzialną funkcję powierzono Davidowi Francisowi z Walii i Yan Yue z Chin. Wspomniana decyzja prezydenta AIBA, dr Ching Kuo Wu, jest kolejnym dowodem na to, jak wielkim zaufaniem cieszy się w światowej centrali były prezes PZB.

adam_kusior

ZEGAN: NIE PO TO WRACAM W WIEKU 38 LAT, BY PRZEGRAĆ Z DARKIEM

zegan_snara

- Nie po to wróciłem do boksu w wieku 38 lat, aby przegrać z Darkiem Snarskim – twierdzi Maciej Zegan przed walką z dawnym rywalem. Rewanż Snarski vs. Zegan odbędzie się 16 listopada w Białymstoku, a galę pokaże telewizja Orange Sport.

- Mijają 3 lata odkąd zakończyłem karierę, ale tak naprawdę nawet na chwilę nie zapomniałem o boksie. Jestem wciąż aktywny, prowadzę cieszące się dużym zainteresowaniem treningi w Zegan Boxing Club, a także sam ostro przygotowuję się do powrotu. Ciągnie wilka do lasu – powiedział Maciej Zegan.

Obaj bokserzy ostatnie walki stoczyli w 2010 roku. Przyszłotygodniowa walka ma być rewanżem za pojedynek sprzed 5 lat w Wieliczce, który Zegan wygrał na punkty.

- Teraz spotkamy się w Białymstoku, mieście Darka, ale mam nadzieję, że wyznaczeni sędziowie będą obiektywni. My, starsi zawodnicy, potrafimy boksować, więc chciałbym aby równie dobrą pracę wykonali sędziowie. Walka jest w telewizji, zobaczy ją wielu kibiców, którzy też będą mieli swoje zdanie – mówił Maciej Zegan.

Wrocławianin przygotowuje się pod okiem doświadczonego trenera Zygmunta Gosiewskiego. – Nikt nie zna mnie lepiej, niż trener Gosiewski. Miałem dobre sparingi, m.in. z Kamilem Łaszczykiem. Nie miałem problemów ze zmobilizowaniem się do ciężkiej pracy, bo boks to piękny sport. Mówiłem, że kończę karierę, a jednak wciąż ciągnie mnie do ringu. Nie po to wracam w wieku 38 lat, aby przegrać z Darkiem Snarskim – dodał.

Maciej Zegan twierdzi, że będzie faworytem 8-rundowej walki w Białymstoku. – Będziemy boksowali w wadze 63 kg, choć Darek chciałby w 64,5 kg. To dla mnie najlepsza kategoria. Jeśli znów pokażę dobry boks, to może będzie ciąg dalszy… Ale spokojnie poczekajmy do przyszłej soboty – powiedział.

Odmiennego zdania jest Dariusz Snarski. – O takiej wadze rozmawialiśmy, ale jak Maciek chce bo się boi mogę mieć limit junior półśredniej czyli 63,6 kg – przyznał.

Podczas gali w hali sportowej białostockiej Szkoły Podstawowej nr 50, przy ul. Pułaskiego 96 wystąpią też m.in debiutanci Włodzimierz Letr, Sylwia Giedzwidz oraz Robert Świerzbiński i Krzysztof Rogowski. Początek zawodów o godz. 18.15.

ZNAMY SKŁAD „HUSARII” NA MECZ Z ROSJANAMI

Jablonski Tomasz 01

Trzej debiutanci – Dawid Jagodziński (49 kg), Kazimierz Łęgowski (64 kg) i Krzysztof Kowalski (91 kg), a także Sylwester Kozłowski (56 kg) i Tomasz Jabłoński (75 kg) wystąpią w barwach Hussars Poland w pierwszym meczu nowego sezonu WSB. Inauguracja 16 listopada w Rosji.

- To nasz najmocniejszy skład w tych 5 kategoriach. Silniejszy niż ponad pół roku temu, kiedy rywalizowaliśmy w Sankt Petersburgu. W ciężkiej mamy jeszcze doświadczonego Mateusza Malujdę, ale on niedawno stoczył zawodową walkę z Tomaszem Duszakiem i dołączy do nas w grudniu – powiedział szef Hussars Poland Jarosław Kołkowski.

Dopiero w środę, a więc niewiele ponad tydzień przed meczem, Rosjanie oficjalnie poinformowali, że mecz odbędzie się w sobotę 16 listopada.

- Wcześniej długo nas zwodzili. W ciemno zarezerwowaliśmy bilety lotnicze na 13 listopada, nie mając pewności, kiedy, a nawet czy w ogóle spotkanie się odbędzie. Przecież w tamtym sezonie mieliśmy walczyć z Rosjanami na początku sezonu, a do meczu doszło dopiero na początku marca. Teraz wciąż czekamy na godzinę rozpoczęcia walk. To bardzo ważne ze względu na transmisję w TVP Sport – dodał prezes klubu.

8 miesięcy temu w St. Petersburgu Husaria wystąpiła w składzie: Dawid Michelus (54 kg), Jacek Wyleżoł (61 kg), Dawid Pac (73 kg), Serhij Radczenko (85 kg) i Jan Sudzilouski (+91 kg).

- Największym pozytywym tamtego meczu był punkt zdobyty przez Dawida Michelusa, bowiem jego rywal nie osiągnął limitu wagi. Za jednego walkowera Rosjanie stracili punkt. Dzięki temu awansowaliśmy do ćwierćfinału World Series of Boxing – przypomniał Jarosław Kołkowski.

W 2 kolejce meczów Husaria podejmie w piątek 22 listopada w hali produkcyjnej Rafako w Raciborzu zespół Kuby. Wtedy wystąpią pięściarze z wag 52 kg, 60 kg, 69 kg, 81 kg, +91 kg. W grupie B biało-czerwoni rywalizować będą jeszcze z Kazachami, Meksykanami i Azerami.

ŁUKASZ WAWRZYCZEK: POKONAŁEM MISTRZA OLIMPIJSKIEGO? NIE ŻARTUJ!

Wawrzyczek

Jeden z głównych bohaterów zbliżającej się gali boksu zawodowego w Ełku, Łukasz Wawrzyczek, ma za sobą interesującą karierę amatorską, w trakcie której stoczył ok. 220 pojedynków, przegrywając tylko 23 razy. Co ciekawe nie było mu dane stanąć na najwyższym podium Mistrzostw Polski Seniorów, ale przez lata należał do absolutnej krajowej czołówki zawodników walczących w limicie 69 i 75 kg.

Postanowiłem dzisiaj sprawdzić nieco jego sportową pamięć, kierując wspomnienia na jeden pojedynek z tych ponad dwustu. Pięściarz z Oświęcimia stoczył go dokładnie 26 listopada 2005 roku w Łęcznej podczas meczu Polska-Ukraina.

- Pamiętam tamtą walkę – mówi Łukasz. – To był mecz międzypaństwowy z okazji święta Barbórki w Łęcznej i walczyłem tam z takim młodym, silnym i wysokim Ukraińcem ale nie pamiętam jego nazwiska. Powiem ci, że stoczyłem tam wielką wojnę i wygrałem – kontynuuje Wawrzyczek.

Szybko uzupełniłem Łukaszowi obraz wspomnianej rywalizacji sprzed 8 lat, dodając to, co najważniejsze, czyli nazwisko przeciwnika. Był nim wówczas nikomu w Polsce nieznany 18-latek z Symferopolu, Oleksander Usyk, aktualny mistrz olimpijski wagi ciężkiej! Mierzący 191 cm Ukrainiec rok później został brązowym medalistą wagi średniej Mistrzostw Europy w Płowdiw, po trzech latach wywalczył złoto mistrzostw Starego Kontynentu w Liverpoolu (w limicie 81 kg), po sześciu złoto mistrzostw świata (91 kg) a rok temu stanął na najwyższym stopniu podium w Londynie (91 kg).

- Co tym mówisz?! – pyta zaskoczony Łukasz. – Nie miałem pojęcia, że mam na rozkładzie późniejszego mistrza Igrzysk Olimpijskich a przy okazji mistrza świata i Europy! A w czasie swojej kariery walczyłem i wygrywałem z bardzo dobrymi przeciwnikami – przypomina pięściarz z Oświęcimia.

Istotnie, zaglądając do amatorskiego rekordu Łukasza Wawrzyczka widać sporo nazwisk znanych w kraju zawodników. Jest tu niemal cała krajowa czołówka: Grzegorz Proksa, Damian Jonak, Tariel Zandukeli, Michał Starbała, Krystian Borucki, Artur Bojanowski, Dariusz Sęk, Robert Świerzbiński, Maciej Adamiak czy Włodzimierz Letr.

- Z Grzegorzem Proksą też wygrałeś? – pytam. – Wiem, że w 2004 roku pokonał cię wysoko na punkty w lidze i w tym samym roku oddałeś mu walkowera w finale Mistrzostw Polski…

- Grześka pokonałem bardzo dawno temu na turnieju o Złotą Rękawicę Wisły, a wtedy w finale Mistrzostw Polski w Poznaniu mimo iż od pierwszej walki boksowałem ze złamaną ręką, wygrałem trzy pojedynki. Ale powiem ci szczerze, że Grzesiek wtedy tak był tak znakomicie przygotowany, że nie było z nim szans walczyć tylko jedną ręką – wspomina Łukasz.

Pisząc o ringowym, amatorskim doświadczeniu Wawrzyczka warto wspomnieć, że stoczył twarde, choć przegrane walki z takimi asami światowego boksu jak m.in. Sergej Derewjanczenko (późniejszy mistrz i ikona ligi WSB), Timur Gajdałow (amatorski mistrz świata), czy Francuz Xavier Noel (wicemistrz Europy).

Na koniec krótkiej rozmowy zapytałem bohatera sobotniej gali czy słyszał jak jego najbliższy rywal, Maciej Sulęcki, rzucił publicznie rękawice byłemu zawodowemu mistrzowi Europy i pretendentowi do tytułu zawodowego mistrza świata, Grzegorzowi Proksie…

- Słyszałem o tym. Powiem ci, że Grzesiek by go do czwartej rundy zmiótł z ringu. Niech więc lepiej najpierw spróbuje swoich sił ze mną. Prawda jest taka, że Grzesiek Proksa to jest w szkole a my z Maćkiem dopiero w zerówce. Jestem z innej, słabszej ligi niż Grzegorz i jestem tego świadomy, choć będę robił wszystko, by osiągnąć tyle co on – zakończył Łukasz.

LAURA GRZYB: BOKS TO NIE JEST KONCERT ŻYCZEŃ

laura01

- Nie wiem czy można mówić z jakimi zawodniczkami nie lubi się boksować. Przecież to nie koncert życzeń. Trzeba zawsze dawać z siebie wszystko – mówi jedna z najzdolniejszych pięściarek młodego pokolenia, Laura Grzyb, która w przyszłym roku dres kadry młodzieżowej Polski będzie chciała zamienić na strój olimpijskiej kadry seniorskiej.

Jarosław Drozd: Za Tobą ostatni – nie da się ukryć – sezon rywalizacji w gronie juniorek, które zamknął udział w zgrupowaniu kadry w Cetniewie. Przez ostatnie lata należałaś do podstawowych zawodniczek kadry juniorskiej (dawniej kadetek) i młodzieżowej (juniorek). Jesteś już gotowa do rywalizacji z najlepszymi seniorkami w kraju?
Laura Grzyb: Czy jestem gotowa do tej rywalizacji …czas pokaże, z pewnością jestem gotowa do ciężkiej pracy. Pierwszy rok w seniorkach, jak wiadomo, nie jest łatwy, ale będę dążyć do poziomu najlepszych pięściarek w kraju. Mam nadzieję, że za jakiś czas stanę na podium zaraz obok Karoliny Michalczuk czy Sandry Drabik. Nie jestem jedną z tych, które zrezygnują tylko dlatego, że na drodze pojawiają się trudności.

- Analizując wyniki Twoich występów podczas najważniejszych międzynarodowych imprez mistrzowskich nasuwa się jedno pytanie – jak wyglądałby Twój sportowy dorobek, gdyby nie Wiktoria Wirt? Ukrainka, była mistrzyni świata kadetek, to zawodniczka z która Ci szczególnie „nie leży”?
LG: Myślę, że nie warto zastanawiać się „co by było gdyby”. Żeby być najlepszą, trzeba wygrywać z najlepszymi. Jeśli nie udało się odnieść sukcesu w grupie młodzieżowej, to wierzę, że przyjdzie w seniorkach. Wiktoria Wirt jest zawodniczką, którą potrafię pokonać. W ringu nie zaskakuje mnie niczym. Uważam, że góruje nade mną jedynie doświadczeniem, ma za sobą już prawie 12 lat kariery w sportach walki.

- Na pieńku masz również z aktualną mistrzynią Unii Europejskiej, Alicią Holzken. Na rewanż z Holenderką pewnie przyjdzie czas w dorosłym boksie?
LG: Alicia to kolejna zawodniczka, z którą przyszło mi stanąć w ringu już kilka razy i bywało różnie. Niestety na imprezach, na których powinnam wygrywać, przegrywałam. Mam nadzieję, że przyjdzie czas na kolejną walkę z Holenderką i wtedy moja ręka powędruje ku górze.

- Reprezentujesz barwy BKS Jastrzębie-Zdrój, klubu z wielkimi pięściarskimi tradycjami, w którym boksował chociażby były zawodowy mistrz świata Tomasz Adamek. W jakich okolicznościach trafiłaś na salę bokserską?
LG: Na salę zabrała mnie koleżanka, Wiktoria Sądej, za co serdecznie jej dziękuję. Razem stawiałyśmy pierwsze kroki bokserskie. Przyznam szczerze, że nazwiska tych wspaniałych pięściarzy, wywodzących się z naszego miasta troszkę mnie przerażają. Często myślę o tym, że ludzie z Jastrzębia liczą na to, że będę kolejną osobą, która pójdzie w świat boksu i zrobi karierę. Oczywiście bardzo bym chciała, ale nie chcę przy tym nikogo zawieść.

- Na czym polega „magia” boksu? Dlaczego, mając do wyboru tyle sportowych alternatyw, postanowiłaś boksować? To niezwykle trudna dyscyplina. Wymagająca poświęceń…
LG: To stało się tak po prostu. Weszłam do ringu i dotarło do mnie, że to jest właśnie to. Nie potrafię wyobrazić sobie teraz, że robię coś innego. O trudzie tego sportu chyba nie muszę opowiadać, bo na samą myśl bolą mnie mięśnie (śmiech). A co do poświęceń, to z tego miejsca przepraszam wszystkich znajomych i przyjaciół, dla których brakuje mi czasu. Niestety nie mogę wyjść w weekend na imprezę czy odwiedzić rodziny na wsi. Jestem w ciągłym treningu, przez co nie mam wolnego czasu, czy chwil na przyjemności.

- Na poziomie, który reprezentujesz dochodzi jeszcze jedno poświęcenie, gdyż jako zawodniczka kadry narodowej większą cześć roku spędzasz na zgrupowaniach, treningach i zawodach. W jaki sposób układasz sobie swoje życie? Nadal uczęszczasz do szkoły, zdajesz egzaminy…
LG: To prawda, w szkole bywam bardzo rzadko. Na szczęście dzięki pomocy szkoły realizuję indywidualny tok nauki. Wspólnie z nauczycielami ustalam kiedy mogę zaliczyć dany materiał. Nie zawsze mam na tyle czasu, by wszystkiego nauczyć się naraz. Nauczyciele są raczej wyrozumiali i nie starają się wykluczać mnie ze sportu.

- Czytałem w którymś z wywiadów, że uczysz się w Liceum Ogólnokształcącym, w klasie o profilu policyjno-prawnym. Opowiedz o planach na pozasportową przyszłość.
LG: Boks to moje życie. Wszyscy znają mnie z tego, że po szkole wracam do domu po torbę i pędzę na trening. Oczywiście będę walczyć dopóki będę mogła. Ale jeśli nie wyjdzie, będę musiała po prostu to zrozumieć i zająć się czymś innym. Dobrze jest mieć coś na zapas. Chciałabym pracować w policji i nie zaprzeczam, kiedy ktoś o to pyta.

- Z wielką przyjemnością przyglądałem się Twojemu treningowemu zaangażowaniu i wierzę, że aktualnie jesteś mocno zmotywowana do pracy. Nie miałaś jednak w trakcie dotychczasowej kariery chwil zwątpienia w sens tego, co robisz? Wspominaliśmy o porażkach, ale powodów może być wiele, gdyż boks to sport niosący ze sobą ryzyko kontuzji, mniejszych lub większych urazów…
LG: Chcę by boks był dla mnie zabawą, dlatego na treningu mogę dawać z siebie wszystko i być przy tym szczęśliwa. Kiedy zaczyna się przymus czar pryska. Robię to, co robię, bo po prostu to kocham. Z większymi kontuzjami nie miałam do czynienia, więc chwile zwątpienia raczej wiążą się z porażkami. Cieszę się jednak, że mam przy sobie ludzi, którzy szybko odpędzają ode mnie złe myśli, kiedy te się pojawiają. Szczególną osobą w mojej karierze jest mój trener Andrzej Porębski. Jest osobą, która nigdy nie pozwoliła mi nawet wspomnieć o skończeniu z boksem. Trener Andrzej wierzył we mnie od samego początku i mimo tak nieudanych występów międzynarodowych wierzy nadal.

- Jak wiadomo, żeby walczyć o kwalifikację olimpijską, trzeba występować w limicie 51 lub 60 kg. Przez niemal całą reprezentacyjną karierę boksujesz w wadze koguciej (54 kg). Czy myślałaś o tym, by w nowym roku zbić do muszej i włączyć się do rywalizacji o miejsce w kadrze olimpijskiej?
LG: To bardzo ważny temat, lecz jest to decyzja nie tylko moja, ale i mojego trenera. Czas na rozmowę o kategorii wagowej z pewnością przyjdzie. W tej chwili skupiam się na przygotowaniu do nowego sezonu. Wielkim wyróżnieniem byłaby dla mnie możliwość rywalizacji o miejsce w kadrze olimpijskiej i nie zapomnę na pewno o tym, w jakiej kategorii jest to możliwe.
Laura03
- Jak mogłabyś scharakteryzować swój styl walki? Zapewne zdajesz sobie sprawę ze swoich ringowych zalet i wad. .Jak boksuje Laura Grzyb i z jakimi zawodniczkami walczyć …nie lubi?
LG: Moje zalety to tajna broń. Staram się doprowadzić moje mocne strony do perfekcji. A wady to błędy, o których raczej nie będę opowiadać. Ciężko pracuję, by pozbyć się złych nawyków. Nie wiem czy można mówić z jakimi zawodniczkami nie lubi się boksować. Przecież to nie koncert życzeń. Trzeba zawsze dawać z siebie wszystko.

- Każdy sportowiec ma jakieś inspiracje, wzory, idoli. Czyja kariera, czy osobowość robi na Tobie największe wrażenie. Nie muszą to być ludzie ze świata boksu…
LG: Nie mam swojego prawdziwego idola. Jest jednak pięściarka, która zasługuje na uznanie. To Justyna Walaś. Pamiętam dokładnie jej słowa, kiedy widziałyśmy się pierwszy raz. Cieszyła się, że może poznać mnie osobiście i ze mną porozmawiać. Teraz role się odwróciły. Z miłą chęcią stałabym w kolejce po jej autograf. Na szczęście jest moją najlepszą przyjaciółką nie tylko na zgrupowaniach i autograf mogę otrzymać bez kolejki.

- Czego mogę Ci życzyć w kolejnym etapie Twojej kariery?
LG: Chyba szczęścia w losowaniu, nigdy go nie miałam (śmiech). Nic więcej mi nie potrzeba. Robię to, co kocham i jestem naprawdę szczęśliwa.

- Chciałabyś za naszym pośrednictwem kogoś pozdrowić, względnie komuś podziękować?
LG: Oczywiście tradycją jest pozdrowić kogoś w wywiadzie (śmiech). Tym razem jest to mój chłopak Adrian. Dziękuję mu za to, że jest przy mnie zawsze, kiedy go potrzebuję, za wparcie i nieocenioną pomoc w dążeniu do spełnienia marzeń.

- Dziękuję serdecznie za wywiad. Życzę spełnienia marzeń sportowych i tych związanych z życiem osobistym.

laura 03

 

ZAPROSZENIE DO ZIĘBIC NA TURNIEJ IM. JANA HEIMANNA

heimann_mini

W dniach 9-10 listopada w sali sportowej SP nr 4 przy ul. Zamkowej 31 w Ziębicach odbędzie się 14. Turniej Bokserski im. Jana Heimanna. Zawody poświęcone będą pamięci wspaniałego człowieka – założyciela sekcji bokserskiej w powojennych Ziębicach, dzięki któremu miejscowy klub z tego niewielkiego, bo liczącego 10 tys. mieszkańców miasta toczył boje na poziomie II ligi bokserskiej.

To dzięki działalności w Ziębicach Jana Heimanna, swoją wspaniałą karierę sportową rozpoczął Marian Kasprzyk (patron honorowy sobotnich zawodów), późniejszy mistrz olimpijski i brązowy medalista olimpijski. To właśnie patron zawodów doprowadził ziębicki klub do największych sukcesów. Stworzył niezwykłą drużynę, która w rozgrywkach pucharowych rozbijała niejednokrotnie pierwszoligowe kluby. Swoim pomysłem i niezwykłą jak na owe czasy kreatywnością pozyskał dla Ziębic innego wspaniałego pięściarza Tadeusza Walaska, wicemistrza olimpijskiego.

Przy okazji organizatorzy złożą hołd również innym zmarłym ziębickim pięściarzom, wychowankom Jana Heimanna. Wśród nich są m.in. jego synowi Erykowi „Bibi” Heimannowi (rekordziście Polski w ilości stoczonych pojedynków – 408!), Marianowi Żurawskiemu i i wielu, wielu innym.

Gośćmi specjalnymi turnieju będą doskonale znani na Dolnym Śląsku Wojciech Bartnik i Kamil Łaszczyk oraz Patryk Szymański i Mariusz Wach. Dodajmy, że W sobotę zawody rozpoczynają się o godz. 16.00, zaś w niedzielę o 11.00. Serdecznie zapraszamy. Wstęp wolny!

heimann_d2013

ELŻBIETA WÓJCIK: TO KWESTIA CZASU, KIEDY DORÓWNAM SHIELDS

elamini

- Moim zdaniem Claressa Shields nie jest aż tak mocna jak dotychczas myślałam, sądząc tylko po tym, że jest złotą medalistką olimpijską. Na pewno jest na ten moment lepsza ode mnie, ale to jest tylko kwestią czasu kiedy dorównam do jej poziomu – zapewnia młodzieżowa wicemistrzyni świata, Elżbieta Wójcik. Ci, którzy znają młodą zawodniczkę z Karlina, wiedzą, że nie są to puste deklaracje. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.

Jarosław Drozd: Nie wiem czy się ze mną zgodzisz ale masz za sobą niezwykły sezon. Najpierw w węgierskim Keszthely, podczas Mistrzostw Unii Europejskich potwierdziłaś swoją czołową pozycje na rynku europejskim, a następnie w Albenie stawiłaś czoło najlepszej zawodniczce świata, Claressie Shields…
Elżbieta Wójcik: Walka z Claressą Shields była naprawdę bardzo ciężka. Jeszcze chyba nigdy nie miałam okazji walczyć z tak bardzo utalentowaną i utytułowaną zawodniczką, tak samo wysoko oceniam całe zawody, czyli Mistrzostwa Świata. To był najtrudniejszy turniej w mojej karierze. Amerykanka faktycznie jest silna, ale nie na tyle, żeby mogła wygrać ze mną przed czasem, jak to robiła z innymi rywalkami. Myślę, że dużo mi nie zabrakło do wygrania tej walki. Zrobiłam wszystko, co mogłam i podniosłam swoją poprzeczkę bardzo wysoko. Jestem zadowolona, że jak na taki krótki czas trenowania boksu, potrafiłam stawić czoło samej mistrzyni olimpijskiej. To motywujące – jestem o rok młodsza od niej a tyle już potrafię.

- Jak z Twojego punktu widzenia wyglądała ta walka? Na ile mocno bije Claressa Shields? Fachowcy są pod wrażeniem jej przygotowania atletycznego… dynamiki i siły. Ile zabrakło, by ją pokonać?
EW: Moim zdaniem Shields nie jest aż tak mocna jak dotychczas myślałam, sądząc tylko po tym, że jest złotą medalistką olimpijską. Na pewno jest na ten moment lepsza ode mnie, ale to jest tylko kwestią czasu kiedy dorównam do jej poziomu. Claressa dysponuje wielką dynamiką i siłą, jednak myślę, że nie była do tych zawodów aż tak dobrze przygotowana jak do Igrzysk w Londynie. Dla mnie ten przegrany finał nie był żadną porażką tylko dodatkową lekcją. Po tej walce sądzę, że jestem jeszcze mocniejsza fizycznie i psychicznie. Każda porażka jest dla mnie nowym doświadczeniem i bardzo wiele mnie uczy.

- Nie jesteś przyzwyczajona do tego, że przegrywasz swoje walki. Przedtem, bodajże przed dwoma laty, pokonała Cię w ringu Roksana Wysmyk…
EW: Myślę, że nie można mojej walki z Roksaną traktować jak porażki. Stoczyłam ją w początkowym okresie kariery, kiedy dopiero zaczynałam poznawać świat boksu. Przegrałam ten pojedynek ale szybko wyciągnęłam z niego wnioski. W gronie juniorek nie ma w mojej kategorii wagowej dziewczyny, która może mi postawić wysoko poprzeczkę. Jednak wśród seniorek będzie już inaczej. Żadna z nich nie odda mi walki walkowerem.

- Ela Wójcik medalistką Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. To realna perspektywa? Wierzysz, że już za 3 lata będziesz na światowym topie?
EW: Tak, moim zdaniem jest to realna perspektywa, którą jestem w stanie zrealizować w tak młodym wieku. W trzy lata mogę przecież jeszcze wszystko poprawić w moim boksowaniu. Każdy, nawet najmniejszy błąd, którego ja nie widzę, jest zawsze zauważany przez mojego trenera Tomasza Różańskiego. Jeśli tak się dzieje, natychmiast go wspólnie poprawiamy.

- W przyszłym roku nadal możesz startować w turniejach młodzieżowych (Youth), tymczasem słyszałem o tym, że przymierzasz się do rywalizacji z najlepszymi w Polsce seniorkami. Twój trener, wspomniany Tomasz Różański, twierdzi, że nie będzie Cię specjalnie namawiał do boksowania w gronie seniorskim. Jaka jest Twoja opinia?
EW: Jak najbardziej chciałabym już rywalizować z seniorkami, by podnieść swój poziom sportowy. Trener rzeczywiście na to nie nalega. Będzie to moja decyzja, więc wszystko w tym temacie zależeć będzie tylko ode mnie.

- Twój klubowy wychowawca jest trenerem młodzieżowej kadry narodowej. Czy to pomaga Tobie i Paulinie Jakubczyk? A może Tomasz Różański wymaga od Was na zgrupowaniach więcej niż od innych zawodniczek?
EW: Myślę, że to nie ma żadnego znaczenia kto jest trenerem kadry narodowej. Jednak trener i my musimy udowodnić, że zasługujemy na to, by być w kadrze i zapewne wymaga od nas więcej, żeby nikt nie miał wątpliwości, że faktycznie zasługujemy na dres z orzełkiem.
ela011
- W jaki sposób trafiłaś do boksu? Jak wyglądały pięściarskie początki Elżbiety Wójcik w swoim klubie?
EW: Do boksu trafiłam przez przypadek a próbowałam w sumie wszystkiego. Słyszałam, że u nas w Karlinie jest sekcja bokserska, więc poszłam tam któregoś dnia i tak się zaczęło. Na początku trenowałam tylko z dziewczynami i przez pewien czas byłam od nich słabsza. Jak trwały zabawy w rękawicach, to cały czas się odwracałam i płakałam. Trener powiedział mi, że nic ze mnie nie będzie jak tak będę robić, więc musiałam pokazać, że jednak jestem coś warta i właśnie w taki sposób zaczęłam systematyczniej trenować i zdobywać medale. Niby trenuję już trzy lata, ale tak naprawdę – nieskromnie mówiąc – to jest przecież bardzo krótki, jak na tak duże wyniki.

- Masz jakichś ulubionych bokserów? Jaki boks lubisz oglądać najbardziej i dlaczego?
EW: Właśnie to jest chyba dziwne, bo nie ma żadnych ulubionych bokserów, których bym mogła naśladować. Rzadko kiedy oglądam walki innych zawodników i zawodniczek. Bardziej wolę oglądać swoje pojedynki i wyciągać z nich wnioski, przez co uczyć się czegoś nowego.

- Gdybyś miała namówić dziewczyny do uprawiania boksu, to co byś im powiedziała? Jakich argumentów użyła?
EW: Ciężko byłoby mi namówić dziewczyny do trenowania boksu, bo jednak to jest trudny sport, szczególnie dla kobiet. Myślę, że nikt nie może trenować boksu na siłę lub z namawiania. Każdy robi to co chce i kocha, a nie każda dziewczyna lubi się bić i …dostawać po twarzy.

- A gdybyś nie została pięściarką, jaką dyscyplinę sportu byś uprawiała?
EW: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam bo to jednak boks stoi dla mnie na pierwszym miejscu i nie wyobrażam sobie żebym trenowała inna dyscyplinę sportu.

- Nie samym boksem człowiek żyje… Jakie masz zainteresowania? Jak na co dzień jest Elżbieta Wójcik?
EW: Jaka jestem na co dzień? Ciężko mi to samej powiedzieć, więc poprosiłam moich znajomych o opinie, za co im serdecznie dziękuję.

P.S. Na prośbę Eli cytujemy opinie o niej samej, które napisali Jej przyjaciele. Oto one:

Zuza: Ela na co dzień jest przyjacielską osobą. Lubi się wygłupiać i ciągle chodzi uśmiechnięta. Za to ją kocham, potrafi wysłuchać i pomóc kiedy jestem w potrzebie. Jest otwarta na nowe znajomości, zależy jej na ludziach którzy są tego warci.
Weronika:  Moim zdaniem Ela na co dzień jest opiekuńcza, umie pomóc w potrzebie. Jest dziewczyną która wie czego chce od życia, poświęca się temu co robi. Pomimo tego, że trenuje, to zawsze znajdzie czas dla najbliższych. Jest osobą o silnej psychice, na co dzień jest uśmiechnięta wesoła i kochana.
Paula i Gruchałki: Ela jest wesoła, pogodna, tylko nie raz ma swoje gorsze dni i wtedy nie można z Nią dogadać, ale na drugi dzień jest już dobrze jak zawsze bo …braci Koala para, co nigdy nie nawala (śmiech)…
Koledzy: Ela na co dzień jest miła, spokojna, wie czego chce, dobrze się z nią rozmawia. Jest dla niektórych z nas autorytetem, podchodzi do trudnych spraw na luzie. Jest sympatyczna, nieustępliwa, twardo stawia na swoim jest towarzyska uśmiechnięta, szczera.

ela012

RATOWNIK GÓRNICZY POWALCZY O PUNKTY W WSB

WSB

Krzysztof Kowalski (91 kg) jest drugim, po Arkadiuszu Toborku (+91 kg), nowym bokserem Hussars Poland związanym z górnictwem. Na co dzień pracuje jako ratownik w kopani Mysłowice-Wesoła.

31-letni Krzysztof Kowalski ma w dorobku dwa brązowe medale Mistrzostw Polski seniorów. Stanął na najniższym stopniu podium turnieju w Koninie w 2011 roku i w Poznaniu w 2012 roku. Za każdym razem przegrywał w półfinałach, ale wcześniej jego rywale mogli przekonać się o sile ciosu pięściarza ze Śląska. Przed czasem wygrywał z Marcinem Madajem (1 runda) i Hubertem Iwanowem (3 runda).

- Marzą mi się jeszcze większe sukcesy w Mistrzostwach Polski oraz wygrywanie walk w World Series of Boxing. Nie spodziewałem się, że dostanę szansę w tych silnych rozgrywkach. Postaram się o miłe niespodzianki – mówi Krzysztof Kowalski, który zaczynał karierę amatorską w Górniku Wesoła.

- Później ten klub zniknął z bokserskiej mapy, ale 7 czy 8 lat temu reaktywowany go pod nazwą MOSiR Mysłowice. To dla mnie była znakomita wiadomość, wróciłem do ukochanego sportu. Oprócz medali MP, odnosiłem sukcesy też w turnieju o Złotą Rękawicę w Krakowie. Nie przegrałem tam od 5 lat – dodał.

Krzysztof Kowalski występował też w barwach zespołu Ry-Ki Grizzly (Rybnik–Kielce) w Europejskiej Lidze w 2011 roku. Np. w meczu z węgierskim Gyorem wygrał swoją walkę znów przed czasem pokonując w 3 rundzie Adriana Poputeę.

- Na co dzień pracuję jako ratownik górniczy w kopalni Mysłowice-Wesoła. Pracował w niej też inny nowy zawodnik Husarii Arek Toborek, ale on teraz postawił na sport. Do moich zadań należy m.in. likwidacja zagrożeń metanowych czy pożarniczych – stwierdził.

Oprócz niego, w składzie Hussars Poland w wadze ciężkiej jest inny doświadczony zawodnik Mateusz Malujda. W inauguracyjnej kolejce przeciwko Boxing Team Russia w Sankt Petersburgu ma wystąpić Kowalski.

REMIS Z DUŃCZYKAMI W VI MEMORIALE T. KIEDROWSKIEGO

kiedrowskimini

W sobotę w hali Centrum Parku w Chojnicach odbył się VI Memoriał im. Tadeusza Kiedrowskiego. Fani i sympatycy boksu mieli na co popatrzeć. Organizatorem imprezy był Uczniowski Klub Sportowy „Bokser” Chojnice, Pomorski Okręgowy Związek Bokserski w Gdańsku, Chojnicki Dom Kultury, „Centrum Park” Chojnice. Honorowy Patronat nad imprezą pełnili Burmistrz Miasta Chojnice oraz Starosta Powiatu Chojnickiego.

Mecz bokserski przeprowadzony został pomiędzy reprezentacjami POZB Gdańsk i Zelandii w Danii. Przed rozpoczęciem turnieju goście z Danii podczas spaceru zapoznali się z zabytkami naszego miasta, złożyli również wiązankę kwiatów na grobie Tadeusza Kiedrowskiego.

Mecz poprzedziła część oficjalna, w trakcie której przedstawione zostały obie reprezentacje, a także organizatorzy, honorowi patroni imprezy, skład sędziowski. Odegrane zostały hymny narodowe. Organizator Andrzej Plata przypomniał postać p. Tadeusza Kiedrowskiego, którego pamięć wszyscy zebrani uczcili chwilą ciszy.

W ramach meczu przeprowadzonych zostało 10 pojedynków, w kategoriach wiekowych: Kadet, Junior, Senior. Zawodom niewątpliwego uroku dodały występy chirleaderek z UKS „Ósemka” Chojnice oraz tancerki z Chojnickiego Domu Kultury, które występowały w układach tanecznych oraz jako hostessy podczas prowadzonych walk.

W trakcie turnieju wśród publiczności zostało przeprowadzone losowanie nagród rzeczowych. Została również przeprowadzona kwesta na rzecz Chojnickiego Hospicjum, w trakcie której zebrano ponad 531,80PLN.

VI Memoriał im. Tadeusza Kiedrowskiego zakończył się remisem 10:10. Z bardzo dobrej strony pokazali się zawodnicy z UKS „Bokser” Chojnice. Licznie zebranej publiczności najbardziej przypadł do gustu pojedynek Kazika Łęgowskiego. W pamięci publiczności pozostanie na pewno pokaz chojnickiego klubu Kempo. Publiczność zelektryzowała ostatnia walka wieczoru, podczas której Michał Wielgosz w I rundzie znokautował Kema Ljungvista.

źródło: chojnice24.pl

kiedrowski

WIOLETA MICHALSKA ZAKOŃCZYŁA PIĘŚCIARSKĄ KARIERĘ

wiola

Aktualna brązowa medalistka Mistrzostw Polski Seniorek w Boksie, Wioleta Michalska, znana z występów w barwach warszawskiej Legii oraz kadrze narodowej seniorek, niespodziewanie dla swoich kibiców, postanowiła zakończyć swoją karierę zawodniczą. Mistrzyni Polski z 2012 roku i wicemistrzyni z 2011 roku od lipca mieszka na Wyspach Brytyjskich, gdzie pracuje, pilnie uczy się języka angielskiego a wolnych chwilach – już tylko rekreacyjnie – uczęszcza na treningi bokserskie.

- Mieszkam teraz w Londynie i planuję na razie tutaj zostać. Pracuję jako opiekunka do dzieci i pomoc domowa, szlifuję język angielski a w wolnych chwilach biegam w parku lub chodzę na treningi boksu do zaprzyjaźnionego trenera, Remka Kubasa – mówi Wiola.

Była kadrowiczka Pawła Pasiaka nie ukrywa, że zrezygnowała z kariery sportowej z dwóch powodów: finansowego i zdrowotnego:

- Wyjechałam do Anglii głównie z powodów finansowych, bo z samego trenowania boksu amatorskiego ciężko było mi się utrzymać w Polsce. Nie przerwałam studiów dziennikarskich, przyznano mi tok indywidualny, więc będę latać na egzaminy, a uczę się na bieżąco dzięki materiałom przesyłanym przez znajomych z grupy. Cały czas mam kontakt z niektórymi dziewczynami z kadry i śledzę ich poczynania. Innym, ważnym powodem mojej decyzji o zawieszeniu rękawic na kołku są problemy zdrowotne, a konkretnie kłopoty z kręgosłupem – dodała Wioleta.

Dodajmy, że Wioleta Michalska brała w tym roku udział w Międzynarodowym Turnieju im. Feliksa Stamma, gdzie przegrała na punkty ze znakomitą Holenderką Nouchką Fontijn. Następnie z kadrą trenera Pasiaka wystąpiła na meetingu w niemieckim Wittenburgu (uległa tam Niemkom Andrei Strohmaier i Sarze Scheurich). Z tą ostatnią zawodniczką przegrała także bój o finał Mistrzostw Unii Europejskiej w Keszthely, zadowalając się brązowym medalem.

NADAL TYLKO MATEUSZ TRYC W ŚWIATOWYM RANKINGU AIBA

tryc03

Po zakończeniu Mistrzostw Świata Seniorów w Boksie, Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego zaktualizowało swój ranking najlepszych amatorskich pięściarzy świata. W nowym zestawieniu AIBA znalazło się tym razem 313 zawodników (poprzednio 309), wśród których ponownie znalazł się tylko jeden reprezentant Polski, Mateusz Tryc, który z dorobkiem 250 punktów (otrzymał je za awans do ćwierćfinału tegorocznych Mistrzostw Europy w Mińsku) przesunął się z 22. na 21. pozycję w wadze półciężkiej (81 kg).

Jako ciekawostkę dodajmy, że jeśli uwzględnilibyśmy tylko pięściarzy z Europy, sklasyfikowanych w rankingu AIBA, zawodnik z Wyszkowa zajmuje 9 miejsce (w turniejach mistrzowskich rozstawionych jest po 8 zawodników z każdej kategorii wagowej). Na czele zestawienia „półciężkich” znajduje się niezmiennie Kazach Adilbek Nijazimbetow (2 300 pkt.), wyprzedzając Julio Cesara La Cruz z Kuby (1 700 pkt.) i Ojbeka Mamazulonowa z Uzbekistanu (1450 pkt.).

NAJLEPSI POLSCY PIĘŚCIARZE 1971 ROKU

szczepanski

Rok 1971 przyniósł polskim pięściarzom tak ogromną liczbę imprez krajowych i międzynarodowych, że praca przy ustalaniu listy najlepszych zawodników w poszczególnych kategoriach była niezwykle pasjonującym zajęciem. Duża liczba startów z jednej strony ułatwiała porównania, z drugiej zaś utrudniała postawione zadanie. Kłopoty rodziły się przy wycenie kluczowych, czołowych pozycji w niektórych wagach. Niezwykle trudno jest bowiem porównać wyniki krajowe z osiągnięciami w międzynarodowej konkurencji, tym bardziej, że w roku przedolimpijskim różnorodnym egzaminom w gronie zagranicznych rywali poddano prawie 70 zawodników różnych klas. Kiedy dokładnie sporządziliśmy wykazy wszystkich imprez i dokonaliśmy podsumowania roku, okazało się, że w niektórych przypadkach sukcesy w kraju nie zawsze znajdowały potwierdzenie w wynikach międzynarodowych i odwrotnie, niektórzy pięściarze mający ciekawe rezultaty w zagranicznej konkurencji, często potykali się w kraju.

Opracowując listę 10 najlepszych pięściarzy polskich za rok 1971 musiałem szukać więc złotego środka, opierać się na konkretnych wynikach, a dopiero przy braku odpowiednich porównań premiować – subiektywnie zresztą – zalety jednego czy drugiego pięściarza.

Klasyfikując naszych pięściarzy wziąłem głównie pod uwagę takie imprezy:
1) mistrzostwa Europy w Madrycie,
2) mistrzostwa Polski w Katowicach,
3) liczne turnieje międzynarodowe,
4) wszystkie mecze międzypaństwowe,
5) rozgrywki ligowe wszystkich klas.

Zanim przystąpię do omówienia sytuacji w poszczególnych kategoriach, przypomnę nazwiska 11 pięściarzy, którzy byli klasyfikowani na pierwszych miejscach za wyniki w roku 1970. Byli to: Roman Rożek, Hubert Skrzypczak, Jan Kokoszka, Jan Prochoń, Jan Szczepański, Jerzy Kulej, Zbigniew Zakrzewski, Wiesław Rudkowski, Witold Stachurski, Stanisław Dragan i Lucjan Trela.

Chcę jeszcze wyjaśnić jeden zasadniczy problem, moim zdaniem bardzo ważny. Otóż w klasyfikacji zawodników w kategoriach lekkiej i lekkopółśredniej na pierwszych miejscach bez wahania postawiłem jednego zawodnika — Jana Szczepańskiego (na zdjęciu) Dlaczego umieszczam pięściarza „Legii” w kategorii lekkopółśredniej, mimo że jest on aktualnym mistrzem Europy w lekkiej ? Otóż Jan Szczepański we wszystkich imprezach krajowych walczył właśnie w tej wadze, we wszystkich zaś międzynarodowych startach boksował w kategorii lekkiej. W wadze lekkopółśredniej wygrał finał mistrzostw Polski, w rozgrywkach ligowych w barwach swojego klubu występował również w niej i nie doznał ani jednej porażki. Fakty te świadczą o tym, że Szczepański jest bezkonkurencyjnym zawodnikiem w obydwu wagach. Umieszczenie Jana Szczepańskiego na czele listy pięściarzy wagi lekkopółśredniej nie krzywdzi żadnego z pozostałych zawodników dziesiątki. Moim zdaniem ani Osztab, ani Pierwieniecki nie osiągnęli tak olśniewających rezultatów, by zasłużyć na pierwsze miejsce. Na potwierdzenie tej opinii przypomnę, że warszawianin pokonał obydwu rywali podczas mistrzostw Polski w Katowicach.

WAGA PAPIEROWA – ROMAN ROŻEK

Pozycja brązowego medalisty z Madrytu jest niezachwiana, mimo porażki z Piotrem Orsztem w mistrzostwach Polski. Swój prymat w kraju Roman Rożek ugruntował całorocznymi wynikami w lidze, w której walczył w wadze muszej, a utwierdził błyskotliwym zwycięstwem w meczu Polska-Rumunia. Nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że Rożek dalej nie ma konkurentów, którzy mogliby zagrozić jego pozycji. Stanisław Lechowski grawituje do wagi muszej, a Piotr Orszt przegrywa za dużo walk międzynarodowych. Nową twarzą na liście jest przede wszystkim Lesław Strasburger, który swą wysoką pozycję zawdzięcza dobremu startowi w spartakiadzie gwardyjskiej. Dlatego zresztą nie klasyfikuję go w muszej, gdzie mógłby znaleźć się w końcu listy, ale w papierowej.

1 ROMAN ROŻEK (1942) „Turów” Zgorzelec
2 PIOTR ORSZT (1950) „Zawisza” Bydgoszcz
3 STANISŁAW LECHOWSKI (1949) „BKS” Bolesławiec
4 JAN CHMIEL (1947) „Górnik” Wesoła
5 LESŁAW STRASBURGER (1949) ..Gwardia” Wrocław
6 STANISŁAW CHRZANOWSKI (1947) „Broń” Radom
7 STANISŁAW NIEBUDEK (1952) „Błękitni” Kielce
8 ROMAN GAWŁOWSKI (1948) „Wisła” Kraków
9 JÓZEF RŻANY (1951) „Resovia” Rzeszów
10 LESZEK BORKOWSKI (1952) „Gwardia” Łódź

WAGA MUSZA – LESZEK BŁAŻYŃSKI

Bielszczanin zdystansował wyraźnie Huberta Skrzypczaka i powinien długo zatrzymać pierwsze miejsce. Jest on pięściarzem młodym, tak młodym, że dalej ponosi go fantazja i doradza mu czasem toczenie walki w sposób bezplanowy i chaotyczny. Może Błażyński zrozumie swoje błędy i postara się je do Monachium wyeliminować. Najciekawszym pięściarzem młodego pokolenia jest w tej wadze Jan Parafinowicz. Z niecierpliwością zaczekamy na dalszy rozwój jego talentu. Byle nie poszedł w ślady Andrzeja Wnuka, który wprawdzie utrzymał się w czołówce (w zeszłym zajmował drugie miejsce w wadze papierowej), ale w jego stylu jest tyle samo siły, co chaosu.

1 LESZEK BŁAŻYŃSKI (1949) „BBTS” Bielsko
2 HUBERT SKRZYPCZAK (1943) „Wybrzeże”
3 ANDRZEJ WNUK (1951) „Błękitni” Kielce
4 JAN PARAFINOWICZ (1952) „Widzew” Łódź
5 ZBIGNIEW KACZORKIEWICZ (1946) „ Pogoń” Szczecin
6 ARTUR OLECH (1940) „Gwardia” Łódź
7 HENRYK SZUMSKI (1950) „Mazur” Ełk
8 FRANCISZEK ZAWADZKI (1949) „Gwardia” W-wa
9 ZYGMUNT KAPUŚCIK (1947) „Motor” Lublin
10 ADAM RYŚ (1951) „Hutnik” Nowa Huta

WAGA KOGUCIA – JAN KOKOSZKA I JANUSZ KRAMPA

Postanowiłem tych dwóch zawodników sklasyfikować na pierwszym miejscu. Kokoszka zdobył tytuł mistrza Polski i wygrał turniej w Berlinie, zanotował jednak trzy porażki – dwie w meczach międzypaństwowych, jedną w lidze z Andrzejem Kędzierskim. Janusz Krampa nie mógł startować w Katowicach, bo w tym czasie zdobywał tytuł mistrza Armii Zaprzyjaźnionych. Pięściarz „Legii” wygrał jeszcze jeden turniej międzynarodowy, w innym był drugi, dwukrotnie zwyciężał w meczach międzypaństwowych, nie przegrał w lidze, choć — trzeba przyznać — startował dość rzadko. Wydaje mi się, że osiągnięcia obydwu rywali idealnie się równoważą. Zobaczymy, który z nich jest lepszy dopiero w bezpośredniej konfrontacji. Jak dotychczas nie mieli oni okazji, poza walkami sparringowymi, spotkać się w punktowanym pojedynku. W tej wadze chciałem wyróżnić drugiego po Parafinowiczu pięściarza „Widzewa”, Józefa Reszpondka. Chłopiec ten ma szanse w roku olimpijskim wedrzeć się jeszcze wyżej aniżeli dokonał tego w 1971 roku.

1 JAN KOKOSZKA (1947) „Stał” Rzeszów
1 JANUSZ KRAMPA (1951) „Legia” Warszawa
3 JÓZEF WITEK (1949) „Gwardia” Wrocław
4 ANDRZEJ JAGIELSKI (1949) „Hutnik” N. Huta
5 JÓZEF RESZPONDEK (1951) „Widzew” Łódź
6 PIOTR SELIN (1951) „Gwardia” Warszawa
7 WŁADYSŁAW MORUS (1949) „Turów” Zgorzelec
8 ANDRZEJ KĘDZIERSKI (1950) „Olimpia” Poznań
9 HENRYK GRAJEWSKI (1942) „Wybrzeże” Gdańsk
10 JÓZEF KUDERSKI (1947) „Mazur” Ełk

WAGA PIÓRKOWA – RYSZARD TOMCZYK

Pozycja mistrza Europy nie budzi żadnych zastrzeżeń. Zluzował on Jana Prochonia, który tak samo jak Tomczyk na czele, mocno trzyma drugą pozycję. Co dzieje się jednak za ich plecami? Dlaczego zahamowany został rozwój talentu Romana Gotfryda, jednego z najzdolniejszych pięściarzy, jacy pojawili się w naszym pięściarstwie w ostatnich pięciu latach? Dopiero na czwartym miejscu klasyfikuję wicemistrza Polski w tej wadze Jerzego Habrykę. W Katowicach był on wprawdzie w niezłej formie, ale nie dano mu żadnych szans porównania umiejętności z rywalami zagranicznymi.

1 RYSZARD TOMCZYK (1950) „BKS” Bolesławiec
2 JAN PROCHOŃ (1948) „Widzew” Łódź
3 ROMAN GOTFRYD (1951) „Legia ” Warszawa
4 JERZY HABRYKA (1951) „Górnik” Zagórze
5 PAWEŁ GRUDZIŃSKI (1947) „Motor” Lublin
8 ZBIGNIEW WYPYCH (1948) „Wybrzeże” Gdańsk
7 TADEUSZ KRUK (1947) „Gwardia” Łódź
8 JAN GAŁĄZKA (1945) „Legia” Warszawa
9 JAN RYL (1950) „Górnik” Wesoła
10 RYSZARD ANDRUSZKIEWICZ (1941) „Stoczniowiec”

WAGA LEKKA – JAN SZCZEPAŃSKI

Tak, mamy tu mistrza Europy, ale jak dotychczas żaden z rywali choć w części nie dorównuje mu. Dobry sezon mieli Alfred Cichowlas i Kazimierz Bryl, ale gdzie im tam do mistrza. Miejmy nadzieję, że przynajmniej jeden z tej dwójki osiągnie w 1972 roku klasę zbliżoną do tej, którą reprezentuje ich starszy kolega. Niestety, nie mogłem sklasyfikować w dziesiątce najlepszych Jerzego Lewandowskiego z „Avii” Świdnik, bo w kraju miał stanowczo za mało startów, a w imprezach międzynardowych ponosił porażki.

1 JAN SZCZEPAŃSKI (1939) „Legia” Warszawa
2 JAN ŻELEŹNIAK (1947) „Turów” Zgorzelec
3 ALFRED CICHOWLAS (1950) „Polonia” Warszawa
4 JACEK WĄSOWICZ (1951) „Gwardia” Wrocław
5 KAZIMIERZ BRYL (1950) „Hutnik” Nowa Huta
6 MAREK KUDŁA (1946) „Błękitni” Kielce
7 JANUSZ GRZEGORZEWSKI (1945) „Gwardia” Łódź
8 JAN WADAS (1944) „Górnik” Wesoła
9 ROMAN CZAPKO (1939) „Legia” Warszawa
10 ZENON HEIDER (1950) „Zawisza” Bydgoszcz

WAGA LEKKOPÓŁŚREDNIA – JAN SZCZEPAŃSKI

Swoje racje dotyczące sklasyfikowania Jana Szczepańskiego w kategorii lekkopółśredniej wyjaśniłem szczegółowo we wstępie i nie ma chyba powodu ich powtarzać. Najchętniej Zbigniewa Osztaba i Krzysztofa Pierwienieckiego sklasyfikowałbym jednocześnie na drugim – trzecim miejscu. Zdecydowałem się jednak dać przewagę Osztabowi za tytuł wicemistrza Polski, mimo nieco słabszych startów w międzynarodowej konkurencji. Z młodzieży wiele sobie obiecuję po wychowanku Kazimierza Paździora Bolesławie Nowiku z Lubina. Być może jednak ten utalentowany pięściarz już w tym sezonie walczyć będzie w wadze półśredniej. Miałem kłopot z umieszczeniem na liście wagi lekkopółśredniej Bogdana Jakubowskiego. Pięściarz z Poznania, w Madrycie i Katowicach występował w tej właśnie kategorii, w spartakiadzie gwardyjskiej wywalczył niespodziewanie pierwsze miejsce w półśredniej, a i w lidze często zaglądał do wyższej wagi. Gdyby Jakubowski był przez cały rok w takiej dyspozycji, co w grudniu, miałby szanse uplasowania się na bardzo wysokim miejscu, i to obojętne czy w jednej, czy w drugiej kategorii. Mógłby nawet zdobyć wysokie miejsce na listach europejskich. Niestety tak nie było.

1 JAN SZCZEPAŃSKI (1939) „Legia” Warszawa
2 ZBIGNIEW OSZTAB (1950) „Stal” Rzeszów
3 KRZYSZTOF PIERWIENIECKI (1952) „Pogoń” Szczecin
4 BOGDAN JAKUBOWSKI (1948) „Olimpia” Poznań
5 BOLESŁAW NOWIK (1952) „Zagłębie” Lublin
6 SEWERYN HAFKA (1949) „Brda” Bydgoszcz
7 JERZY DUBISZ (1947) „Gwardia” Warszawa
8 ANDRZEJ KROWCZYŃSKI (1950) „Polonia” W-wa
9 WŁODZIMIERZ CARUK (1949) „Gwardia” W-wa
10 JERZY BONDEK (1946) „Górnik” Wesoła

WAGA POŁŚREDNIA – ALFONS STAWSKI

Konkurencja w kategorii półśredniej jest niezwykle wyrównana, co nie oznacza, że czołówka reprezentuje wysoki międzynarodowy poziom. Prawdę mówiąc żaden z reprezentantów tej wagi nie osiągnął wielkich sukcesów, chociaż obiektywnie wysoko trzeba ocenić zwycięstwa w meczach międzypaństwowych odnoszone przez Jerzego Sobczaka. Pięściarz „Legii” nie startował jednak w mistrzostwach Polski, gdzie zdecydowanie zwyciężył Alfons Stawski. I jemu właśnie, w dodatku przy sukcesach w lidze, przyznaję prymat, chociaż w klasyfikacji europejskiej o wiele wyższą pozycję zajmuje Sobczak. Wielkich talentów w tej wadze niestety nie widać. Może w roku olimpijskim przebudzi się Józef Krzywosz? Jak dotychczas jednak chłopiec ten sporo czasu poświęca na naukę, mniej na systematyczny trening w gronie kadrowiczów.

1 ALFONS STAWSKI (1945) „Błękitni” Kielce
2 JERZY SOBCZAK (1950) „Legia” Warszawa
3 ZBIGNIEW ZAKRZEWSKI (1949) „Wybrzeże” Gd.
4 JÓZEF KRZYWOSZ (1950) „Mazur” Ełk
5 RYSZARD PETEK (1943) „ Avia ” Świdnik
6 PIOTR OSIAK (1950) „Lublinianka” Lublin
7 ZBIGNIEW JAJKÓW (1949) „BBTS” Bielsko
8 ZDZISŁAW FILIPIAK (1947) „Widzew” Łódź
9 BOLESŁAW WOSIK (1952) „Prosna” Kalisz
10 RYSZARD SOBAŃSKI (1950) „Pogoń” Szczecin

WAGA LEKOŚREDNIA – WIESŁAW RUDKOWSKI

Sytuacja w wadze lekkośredniej jest identyczna co w lekkiej. Mamy w niej jednego klasowego pięściarza, a poza tym wielką lukę, która nie szybko będzie chyba wypełniona. Wiesław Rudkowski zdecydowanie góruje nad wszystkimi krajowymi konkurentami. Z młodzieży postępy poczynił Henryk Janowski, który zaskoczył wszystkich zwycięstwem nad rutynowanym Dieterem Kottyschem. Janowski jednak za często przegrywa z krajowymi przeciwnikami. Zbigniew Petryszyn, pięściarz o nieprawdopodobnej sile i ambicji,
przegrywa czasem przez dyskwalifikację ze względu na zadawanie ciosów wewnętrzną częścią rękawicy.

1 WIESŁAW RUDKOWSKI (1946) „ Legia” Warszawa
2 WALDEMAR KOWALSKI (1940) „ Avia” Świdnik
3 ZBIGNIEW PETRYSZYN (1950) „Gwardia” Wrocław
4 HENRYK JANOWSKI (1951) „Stal” Stalowa Wola
5 JAN KACZOROWSKI (1947) „Górnik” Jastrzębie
6 JERZY MANIA (1950) „Wybrzeże” Gdańsk
7 BOGUSŁAW RYCZEK (1949) „BBTS” Bielsko
8 TADEUSZ TRAŻEWSKI (1946) „ Moto” Jelcz
9 WŁ. SKOWROŃSKI (1947) „Olimpia” Poznań
10 EDWARD ZABOROWSKI (1951) „Zawisza” Bydgoszcz

WAGA ŚREDNIA – WITOLD STACHURSKI

Pięściarz kielecki, tak jak Rudkowski, prześcignął swoich konkurentów. Niestety, jego klasa obniża się w każdym występie, w którym chce rozstrzygać pojedynki przy pomocy ciosów zamachowych. Pewne postępy, choć jeszcze nie w międzynarodowej skali, poczynił Ryszard Sitkowski. Natomiast wyraźnie zatrzymał się w rozwoju Edmund Hebel. W kategorii średniej zupełnie nie zanosi się na zmianę istniejącej, katastrofalnej sytuacji. Jedynym pięściarzem, z którym można wiązać nadzieje jest Eugeniusz Kowalczyk.

1 WITOLD STACHURSKI (1947) „Błękitni” Kielce
2 RYSZARD SITKOWSKI (1948) „Avia” Świdnik”
3 EUGENIUSZ KOWALCZYK (1950) „Stal ” St. Wola
4 EDMUND HEBEL (1948) „Wybrzeże” Gdańsk
5 ANDRZEJ SIODŁA (1912) „ŁTS” Gliwice
6 LUCJAN SŁOWAKIEWICZ (1936) „Hutnik” Nowa Huta
7 ZBIGNIEW KIEŁB (1948) „Carbo” Gliwice
8 ZYGMUNT BIENIUK (1946) „Start” Elbląg
9 MACIEJ CZYŻEWSKI (1947) „Broń” Radom
10 CZESŁAW PTAK (1942) „Turów” Zgorzelec

WAGA PÓŁCIĘŻKA – JANUSZ GORTAT

Przyznaję przewagę Januszowi Gortatowi nad Stanisławem Draganem, mimo jego porażki z tym pięściarzem w finale mistrzostw Polski. Gortat w sezonie 1971 poza tym tylko jedną walkę zremisował (z Fabichem), pozostałe wygrał. Pozycję lidera utwierdził doskonałymi wynikami w pojedynkach z zagranicznymi rywalami. Prymat Gortata i Dragana w kraju jest wyraźny i nie wydaje się, by ktoś mógł poważnie zagrozić tej dwójce. Sporadyczne błyskotliwe sukcesy Mieczysława Wółkiewicza czy też niezłe walki Józefa Pietrzaka nie świadczą jeszcze o tym, że pięściarze ci zdobędą międzynarodową klasę.

1 JANUSZ GORTAT (1948) „Legia” Warszawa
2 STANISŁAW DRAGAN (1941) „Hutnik” N. Huta
3 MIECZYSŁAW WÓŁKIEWICZ (1949) „Avia” Świdnik
4 JAN FABICH (1942) „Wybrzeże” Gdańsk
5 KAZIMIERZ GAWLAS (1940) „Stal” Stalowa Wola
6 JÓZEF PIETRZAK (1950) „Gwardia” Wrocław
7 GRZEGORZ PIGOŃ (1949) „BBTS” Bielsko
8 MIECZYSŁAW MROWIEĆ (1944) „Hutnik” Nowa Huta
9 TADEUSZ WAJGELT (1946) „Sokół” Piła
10 EDWARD SKOCZEWSKI (1946) „Broń” Radom

WAGA CIĘŻKA – LUCJAN TRELA

Właściwie o pięściarzach wagi ciężkiej można powiedzieć to samo, co rok i dwa lata temu. Mamy tutaj dwóch zawodników niezłej klasy międzynarodowej – Lucjana Trelę i Ludwika Denderysa, ale nie liczmy zbytnio, że któryś z nich sięgnie po olimpijski medal. W kraju przyznaję pierwsze miejsce Treli za zdobycie tytułu mistrza Polski i szereg zwycięstw nad różnymi zagranicznymi rywalami. Denderys tylko częściowo rekompensuje te osiągnięcia brązowym medalem wywalczonym w Madrycie.

1 LUCJAN TRELA (1942) „Stal” Stalowa Wola
2 LUDWIK DENDERYS (1944) „Gwardia” Wrocław
3 JANUSZ GERLECKI (1950) „Legia” Warszawa
4 RYSZARD WALICKI (1940) „Górnik” Wesoła
5 JERZY BRONICKI (1944) „Turów” Zgorzelec
6 JAN FILIPIAK (1947) „Gwardia” Łódź
7 JERZY SKOCZEK (1946) „Gwardia” Warszawa
8 TADEUSZ BIENIEK (1950) „Lublinianka” Lublin
9 TADEUSZ BRANICKI (1939) „Legia” Warszawa
10 EUGENIUSZ JANKOWIAK (1947) „Olimpia” Poznań

Opracował: Lucjan Olszewski (BOKS, nr 2, 1972)

ŁUKASZ JANIK POSTAWIŁ WYSOKO POPRZECZKĘ AFOLABIEMU

janik01

Łukasz Janik nie może mieć sobie wiele do zarzucenia, ale na gali w Nowym Jorku nie zdołał pokonać Oli Afolabiego i wywalczyć tytułu mistrza świata federacji IBO (niezaliczanej do najbardziej prestiżowych) w wadze junior ciężkiej.

Po dwunastu ciekawych dla oka rundach sędziowie punktowali 117:111, 115:113 i 114:114, niejednogłośnym werdyktem decydując o zwycięstwie 33-letniego Brytyjczyka o nigeryjskich korzeniach. Był to pierwszy pojedynek 28-letniego Janika na maksymalnym w boksie zawodowym dystansie i czwarty w karierze Afolabiego.

Początek walki był obiecujący dla Janika, jednak od piątej odsłony coraz większą przewagę zaczął osiągać przeciwnik, udowadniając wyższą pięściarską jakość. Pięściarzowi z Jeleniej Góry należą się jednak brawa – w końcówce wykazał determinację i być może nawet wygrał dwie ostatnie odsłony.

 1. runda:
Wysokie tempo od pierwszego gongu. Bardzo wyrównane starcie. Janik rozpoczyna bez kompleksów wobec faworyzowanego przeciwnika. Afolabi bardzo dobrze operuje lewym prostym, ale i Janik często wyprowadza ten podstawowy cios, szukając też sposobności do zadania uderzeń na tułów. Trudne do punktowania starcie.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

2. runda:
Janik ostro naciera po gongu i choć Afolabi dobrze się broni, a później pojedynek się wyrównuje, dzięki udanemu początkowi sędziowie mogą zapisać to starcie na konto Polaka.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Janika

3. runda:
Polski pięściarz znowu zaczyna rundę bardzo agresywnie. Później walka się wyrównuje, w półdystansie więcej sprytu wykazuje Afolabi, ale końcówka ponownie należy do Janika, który zaskakuje rywala przy linach. Bardzo dobra dla oka walka, kibice nie mają prawa narzekać.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Janika

4. runda:
Kolejna widowiskowa odsłona, nie brakuje ciekawych wymian, a tempo nadal bardzo wysokie. Afolabi wraca do wyprowadzania skutecznego lewego prostego, stara się poprawiać lewym sierpowym na tułów.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

5. runda:
Mocny, krótki prawy sierpowy Afolabiego wstrząsa głową Polaka w 60. sekundzie rundy. Później do głosu próbuje dojść Janik, lecz rywal broni się dość skutecznie, a gdy dochodzi do walki w bliskim dystansie, udanie kontruje. W końcówce również ma przewagę.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

6. runda:
Pierwsza runda z tak wyraźną przewagą Afolabiego. Janik nadal nie stroni od ataków, ale stają się one coraz bardziej chaotyczne i coraz łatwiej przewidywane przez przeciwnika, który zachowuje wysoką skuteczność ataku. Pojawia się rozcięcie nad lewym łukiem brwiowym Janika. Polak krwawi też z nosa.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

7. runda:
Janik wraca do gry, znowu wywiera presję, jednak wielkiej krzywdy imponującemu świetnym refleksem przeciwnikowi nie jest w stanie wyrządzić. Afolabi wygląda na coraz bardziej rozluźnionego.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

 8. runda:
Afolabi nadal kontroluje walkę i na tym jej etapie trudno się spodziewać zwrotu akcji. Polak wygląda na dobrze przygotowanego kondycyjnie i być może wyprowadza nawet więcej ciosów niż rywal, jednak ze skutecznością nadal jest przeciętnie.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

9. runda:
Sytuacja bez zmian, Afolabi udowadnia wyższą bokserską jakość, duże umiejętności w defensywie i kontrataku.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

10. runda:
Krwawi już także prawy łuk brwiowy Polaka i to o wiele mocniej niż lewy. Pod względem kondycyjnym Janik wygląda jednak trochę gorzej niż przeciwnik i coraz częściej opuszcza ręce. Afolabi wykorzystuje to w połowie rundy, gdy głowy polskiego pięściarza sięgają lewy sierpowy i potężny prawy prosty.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Afolabiego

11. runda:
Jedna z najlepszych rund i akcji Janika w tej walce. Po kilkudziesięciu sekundach udaje mu się nawet zaskoczyć Afolabiego serią ciosów i zepchnąć do lin. Przeciwnik podnosi jednak ręce, uszczelnia gardę i wytrzymuje ten szturm.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Janika

12. runda:
Czego jak czego, ale ambicji i woli walki Janikowi nie można odmówić. Polak daje z siebie wszystko, naciera i udaje mu się trafić rywala paroma niezłymi, mocnymi uderzeniami. W ostatnich sekundach dochodzi do regularnej bitwy, którą przerywa gong.
Naszym zdaniem: 10:9 dla Janika

Po 12 rundach: 116:112 dla Afolabiego

Punktował: Przemysław Osiak, Przegląd Sportowy

JUŻ TYLKO CZTERY POLKI W ŚWIATOWYM RANKINGU AIBA

Michalczuk Karolina 01

Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego (AIBA) zaktualizowało wczoraj swój ranking najlepszych zawodniczek świata, który powstaje na podstawie wyników osiąganych przez nie w najważniejszych imprezach mistrzowskich, jak np. mistrzostwa świata, oraz czempionaty poszczególnych kontynentów. Od dwóch lat wysokie miejsce w rankingu AIBA jest o tyle istotne, gdyż na jego podstawie dokonuje się rozstawienia podczas ww. turniejów mistrzowskich.

W porównaniu z ostatnim notowaniem akcje naszych zawodniczek dość wyraźnie spadły i z sześciu Polek, które dotąd sklasyfikowano w pierwszych dziesiątkach zestawienia, w listopadzie pozostały tylko cztery!

Wysokie trzecie lokaty utrzymały wicemistrzynie świata – Sandra Kruk (57 kg) i Magdalena Wichrowska (64 kg), które uzbierały po 800 punktów rankingowych. Z trzeciego na ósme miejsce spadła Sandra Drabik (54 kg), która jednakże występuje obecnie w limicie wagi muszej. Dodajmy jednak, że uzbierane przez Sandrę 400 punktów nie dałoby jej niestety aktualnie miejsca w czołowej „10″ w limicie 51 kg. W „olimpijskiej” kategorii siódmą lokatę utrzymała natomiast Karolina Michalczuk, na której koncie znajduje się 800 punktów.

Jako ciekawostkę dodajmy, że zarówno Kruk, jak i Wichrowska są najwyżej sklasyfikowanymi Europejkami w swoich kategoriach wagowych. Drabik jest nr 3 na Starym Kontynencie, zaś Michalczuk o jedno „oczko” niżej.

NAJLEPSI POLSCY PIĘŚCIARZE 1970 ROKU

kulej01

Naszą klasyfikację opieramy na rezultatach publicznych występów, nie sugerując się przebiegiem spotkań sparringowych, jakie obserwowaliśmy podczas licznych zgrupowań, ani nie uwzględniając takich faktów, że na przykład dany zawodnik jest członkiem kadry narodowej lub ma duże zasługi z przeszłości.

Klasyfikując czołowych pięściarzy polskich za rok 1970 opieraliśmy się przede wszystkim na rezultatach uzyskanych w następujących imprezach:

1) Indywidualnych mistrzostwach Polski seniorów w Opolu,
2) Młodzieżowych mistrzostwach Europy w Miskolcu,
3) Turnieju Przyjaźni w Wiedniu,
4) Turnieju gwardyjskim w Bukareszcie,
5) Turniejach międzynarodowych w Holandii, Ostrawie, Berlinie i Szczecinie,
6) Meczach międzypaństwowych z NRD, NRF, Anglią i meczach z Wirtembergią,
7) Spotkaniach drużynowych we wszystkich ligach.

Zanim przystąpię do omówienia sytuacji w poszczególnych kategoriach, wyjaśniam, że z różnych powodów nie klasyfikowałem niektórych, czołowych nawet pięściarzy. Niektórzy z nich mieli zbyt mało startów, walczyli np. tylko w części sezonu. Do nich należy chyba Artur Olech, który nie brał udział w mistrzostwach w Opolu, kilka miesięcy pauzował, a trzy walki wygrane i dwie zremisowane w barwach wrocławskiej, czy łódzkiej „Gwardii” nie stanowią wystarczającej podstawy do klasyfikacji. Podobnie jest z Włodzimierzem Carukiem i Edmundem Montewskim, którzy występowali tylko w pierwszej części sezonu, potem zaś zostali zdyskwalifikowani. Krzysztof Machlański, bokser, z którym wiązaliśmy niedawno jeszcze duże nadzieje, boksował tylko wiosną, potem pauzował. Z żalem nie klasyfikuję też wicemistrza Polski wagi koguciej Stanisława Dzienisa, zmarłego tragicznie w zeszłym roku. Bogdan Jakubowski po perypetiach związanych ze zmianą barw klubowych, był zawieszony, nie miał żadnych poważniejszych kontaktów z krajową czołówką w swojej kategorii i wskutek tego nie wchodził w rachubę przy ustalaniu listy najlepszych. Po tym koniecznym dla Czytelników wyjaśnieniu, przechodzę do omówienia sytuacji w poszczególnych kategoriach.

WAGA PAPIEROWA – ROMAN ROŻEK

Nikt chyba nie ma zastrzeżeń do pozycji lidera wagi papierowej, mistrza Polski – Romana Rożka. Tytuł zdobył jak najbardziej zasłużenie, wygrał przy tym większość swoich walk w wadze muszej, w której występował w spotkaniach ligowych. Na drugim miejscu w porównaniu z rokiem 1969, nastąpiła zmiana. Leszka Błażyńskiego zastąpił Andrzej Wnuk, dzięki sukcesowi kielczanina w mistrzostwach Polski (w których ze względu na chorobę nie wziął udziału Błażyński). Wnuk znalazł się na liście po raz pierwszy. W 1969 roku był jeszcze juniorem. Jego druga pozycja nie jest mocna, bowiem w Miskolcu walczył słabo. Większe nadzieje pokładam w Błażyńskim, który ciągle jeszcze ma duże możliwości. Z pięściarzy mniej znanych należy zwrócić uwagę na Orszta, Borowczyka i bardzo silnego Przybysławskiego z Jelcza, który w jednym ze spotkań ligowych znokautował o wiele wyżej notowanego Andrachiewicza ze Świdnika.

1 ROMAN ROŻEK (1942) „Turów” Turoszów
2 ANDRZEJ WNUK (1951) „Błękitni” Kielce
3 LESZEK BŁAŻYNSKI (1949) „BBTS-Włókniarz” Bielsko
4 JAN CHMIEL (1947) „Górnik” Wesoła
5 ZBIGNIEW BINCZAK (1950) „Lublinianka” Lublin
6 ZDZISŁAW DROZDŻAL (1942) „Widzew” Łódź
7 PIOTR ORSZT (1950) „Polonia” Gdańsk
8 ROMAN PRZYBYSŁAWSKI (1951) „Moto” Jelcz
9 ROMAN GAWŁOWSKI (1948) „Hutnik” Nowa Huta
10 IRENEUSZ BOROWCZYK (1950) „Śremski KS” Śrem

WAGA MUSZA – HUBERT SKRZYPCZAK

Waga musza stała się jedną z najmocniejszych. Przewodzący najlepszym, najstarszy zresztą Hubert Skrzypczak, wykazuje dalej wiele zapału i chęci do pracy. Za nim stawiamy Józefa Witka i Andrzeja Jagielskiego. Ze względu na młody wiek, przebojowość, ambicję i siłę mogą oni zastępować mistrza, choć brak im jeszcze dostatecznej rutyny. Mimo, że Jagielski w zeszłym roku znokautował mistrza Europy Ciucę, daję mu dopiero trzecie miejsce. Za drugą pozycją Witka przemawia tytuł wicemistrza Polski, złoty medal zdobyty na spartakiadzie gwardyjskiej w Bukareszcie i większa liczba startów ligowych. Jagielski w drugiej części sezonu ze względu na odejście z zielonogórskiej „Gwardii” w spotkaniach krajowych nie występował. Z innych pięściarzy warto obserwować wychowanka wejherowskiego „Gryfu” Janusza Krampę, ale trzeba liczyć się z tym, że w zbliżającym się sezonie może on awansować o kategorię wyżej. Pozostali zawodnicy nie mogą jeszcze konkurować ze sklasyfikowanymi na czterech pierwszych miejscach.

1 HUBERT SKRZYPCZAK (1943) „Wybrzeże” Gdańsk
2 JÓZEF WITEK (1949) „Gwardia” Wrocław
3 ANDRZEJ JAGIELSKI (1949) „Gwardia” Zielona Góra
4 JANUSZ KRAMPA (1950) „Legia” Warszawa
5 MIECZYSŁAW MASSIER (1949) „Moto” Jelcz
6 JAN KOŚLAK (1948) „Stal” Stalowa Wola
7 ZENON OTREMBA (1948) „Górnik” Zagórze
8 JAN ANDRACHIEWICZ (1948) „Avia” Świdnik
9 RYSZARD TRYNKIEW1CZ (1943) „Brda” Bydgoszcz
10 STANISŁAW CHRZANOWSKI (1947) „Broń” Radom

WAGA KOGUCIA – JAN KOKOSZKA

W wadze koguciej nastąpiła po paroletniej supremacji Jana Gałązki zmiana na pozycji lidera. Pierwsze miejsce zdobył w bezdyskusyjny sposób mistrz kraju Jan Kokoszka, popierając ten sukces zwycięstwami w meczach międzypaństwowych. Gałązka nie zdołał nawet utrzymać drugiej pozycji. Osiągnięć sportowych w roku 1970 nie miał wielkich. Wygrał wprawdzie w Berlinie z wicemistrzem Europy Francuzem Cosentino, ale przegrywał w kraju, remisował też z teoretycznie słabszymi zawodnikami. Może się za to pochwalić zdaniem matury w technikum. To też pochwały godne osiągnięcie. Drugie miejsce przyznałem Władysławowi Morusiowi, ale i on nie ustrzegł się potknięć, do których zaliczę wysoką porażkę z młodziutkim Piotrem Sellinem. Sellina, wychowanka „Gryfu” z Wejherowa, za to zwycięstwo klasyfikuję dość wysoko, bo na szóstym miejscu. Czwarte daję zwycięzcy turnieju im. V. Prochazki — Romanowi Godfrydowi. mimo że w listopadzie i grudniu nie występował w ringu, rozpoczynając służbę wojskową. Można się spodziewać, że Gotfryd i Sellin w tegorocznym sezonie przypuszczą szturm na pozycje trzech pierwszych, bardziej rutynowanych rywali.

1 JAN KOKOSZKA (1947) „Stal” Rzeszów
2 WŁADYSŁAW MORUS (1949) „Turów” Turoszów
3 JAN GAŁĄZKA (1945) „Legia” Warszawa
4 ROMAN GOTFRYD (1951) „Stal” Stalowa Wola
5 JERZY WICHMAN (1945) „Gwardia” Warszawa
6 PIOTR SELLIN (1951) „Gwardia” Warszawa
7 HENRYK GRAJEWSKI (1942) „Wybrzeże” Gdańsk
8 JÓZEF KUDERSKI (1947) „Mazur” Ełk
9 LEON ZGODA (1942) „BBTS-Włókniarz” Bielsko
10 ANDRZEJ KĘDZIERSKI (1950) „Olimpia” Poznań

WAGA PIÓRKOWA – JAN PROCHOŃ

Byłem w kłopocie komu przyznać pierwszą pozycję w wadze piórkowej. Mistrzem Polski został wprawdzie Bogdan Radzikowski, ale poniósł on kilka porażek w lidze i nie miał sprawdzianów międzynarodowych. Jan Prochoń przegrał w finale opolskim z Radzikowskim, wygrał jednak dwa mecze międzypaństwowe, ale wykazał nierówną formę. Młody bokser z Bolesławca – Ryszard Tomczyk błysnął dwoma efektownymi zwycięstwami w Anglii, jednakże jego sukcesy odnoszone w drugorzędnych rozgrywkach krajowych nie mają wysokiej ceny. Po głębszym namyśle zdecydowałem się postawić :na pierwszym miejscu Prochonia, dając mu tę premię za zwycięstwa w meczach międzypaństwowych. Tomczyka umieściłem za nim, biorąc pod uwagę jego wygraną w Anglii z brązowym medalistą mistrzostw Europy w Bukareszcie – Pinerem. Z innych pięściarzy tej wagi warto obserwować Pawła Grudzińskiego, Jana Ryla (przejdzie najpewniej do wagi lekkiej) oraz Jerzego Habrykę.

1 JAN PROCHON (1948) „Widzew” Łódź
2 RYSZARD TOMCZYK (1950) „BKS” Bolesławiec
3 BOGDAN RADZIKOWSKI (1943) „Widzew” Łódź
4 RYSZARD ANDRUSZKIEWICZ (1942) „Polonia” Gdańsk
5 PAWEŁ GRUDZIŃSKI (1948) „Motor” Lublin
6 ZBIGNIEW WYPYCH (1949) „Wybrzeże” Gdańsk
7 JERZY HABRYKA (1951) „Górnik” Zagórze
8 JAN RYL (1950) „Górnik” Wesoła
9 ROMAN CZAPKO (1939) „Legia” Warszawa
10 RYSZARD BĘBEN (1949) „Błękitni” Kielce

WAGA LEKKA – JAN SZCZEPAŃSKI

W wadze lekkiej bezwarunkowo na pierwszym miejscu trzeba postawić mistrza Polski Jana Szczepańskiego. W kraju jest on bezkonkurencyjny, natomiast nie miał międzynarodowych startów. Drugie miejsce przyznaję Zbigniewowi Osztabowi, który w 1969 roku był klasyfikowany na piątej pozycji. Zasłużył solidnie na to miejsce, zdobywając tytuł wicemistrzowski Europy w Miskolcu i wygrywając wszystkie walki w II lidze. Kategoria lekka należy do najsłabszych, bowiem w perspektywie możemy tylko liczyć na postęp Osztaba i Heidera. Pozostali pięściarze wprawdzie w kraju odnoszą zwycięstwa, ale są bez szans w konkurencji międzynarodowej. W wadze lekkiej nie klasyfikuję reprezentanta Polski na mecz z Anglikami – Alfreda Cichowlasa. Ten 18-letni chłopiec jest wielce obiecującym zawodnikiem, ale stoczenie tylko czterech czy pięciu pojedynków wśród seniorów nie upoważnia jeszcze do klasyfikowania go wśród czołówki.

1 JAN SZCZEPAŃSKI (1939) „Legia” Warszawa
2 ZBIGNIEW OSZTAB (1950) „Stal” Rzeszów
3 JAN WADAS (1944) „Górnik” Wesoła
4 JAN ŻELEŹNIAK (1947) „Turów” Turoszów
5 MAREK KUDŁA (1946) „Błękitni” Kielce
6 JANUSZ GRZEGORZEWSKI (1945) „Gwardia” Łódź
7 HENRYK ZAJKOWSKI (1947) „Gwardia” Białystok
8 ZENON HEIDER (1950) „Zawisza” Bydgoszcz
9 JAN PACZKOWSKI (1940) „Górnik” Radlin
10 MARIAN WIĘCASZEK (1945) „Hutnik” Nowa Huta

WAGA LEKKOPÓŁŚREDNIA – JERZY KULEJ

Po raz nie wiem który, w wadze lekkopółśredniej przewodził Jerzy Kulej. W ubiegłym roku nie miał on ani w kraju, ani za granicą konkurentów. Pięściarza tego klasyfikuję po raz ostatni, bowiem na początku stycznia, zupełnie niespodziewanie zrezygnował on z dalszej kariery zawodniczej. Drugie miejsce przyznaję Jerzemu Dubiszowi. Jego talent pięściarski rozwija się prawidłowo i być może zawodnik ten po zejściu z tronu Kuleja uwierzy, że może zwyciężać najlepszych. Jak już wspomniałem, nie było podstaw do klasyfikowania Bogdana Jakubowskiego, ale jeśli bokser ten ustabilizuje się wreszcie w Poznaniu, może nawiązać rywalizację z Dubiszem. Przewodzący w 1969 roku bokserom wagi lekkiej Ryszard Petek, mimo że zdobył tytuł wicemistrza Polski w lekkopółśredniej, plasuje się teraz dopiero na trzecim miejscu tej wagi. I tak, wydaje mi się, jest to pozycja wysoka. Podczas turnieju w Berlinie Petek walczył fatalnie, w lidze też nie błyszczał. Przegrał na przykład w Wesołej z Bondkiem. Z pięściarzy trochę młodszych należałoby spróbować mocnego, odważnego fajtera z Zagórza Zbigniewa Kulę, chociaż nie jest to jeszcze bokser większego formatu.

1 JERZY KULEJ (1940) „Gwardia” Warszawa
2 JERZY DUBISZ (1948) „Gwardia” Warszawa
3 RYSZARD PETEK (1943) „Avia” Świdnik
4 ZBIGNIEW KULA (1948) „Górnik” Zagórze
5 GRZEGORZ BOHOSIEWICZ (1947) „Wisła” Kraków
6 JAN TKOCZ (1938) „Carbo” Gliwice
7 GERARD KRÓL (1939) „ŁTS” Gliwice
8 STANISŁAW BONDEK (1946) „Górnik” Wesoła
9 SEWERYN HAFFKA (1950) „Brda” Bydgoszcz
10 JERZY KOŁODZIEJCZYK (1945) „Stal” Stalowa Wola

WAGA PÓŁŚREDNIA – ZBIGNIEW ZAKRZEWSKI

W wadze półśredniej chętnie żadnemu z pięściarzy nie przyznałbym pierwszej lokaty. Nikt ze starszych, ani młodszych zawodników nie wykazywał równej formy. Zbigniew Zakrzewski miał wprawdzie parę ładnych występów, popartych szczęśliwym zresztą zdobyciem tytułu mistrza Polski, ale zbyt często przegrywał, tak w kraju jak i za granicą. Ma on jednak wielkie możliwości rozwojowe. W 1969 roku był klasyfikowany dopiero na siódmym miejscu. Z wielką przykrością, bo znam dobrze ambicję pięściarza, nie umieszczam na liście — po raz pierwszy zresztą — Sylwestra Kaczyńskiego. W Opolu przegrał on przed czasem z Zakrzewskim, uległ w towarzyskiej walce Kowalskiemu, w lidze też mu się nie wiodło. Fatalny to był dla niego sezon, przyniósł mu w sumie więcej porażek niż zwycięstw. W zeszłym roku Kaczyński był jeszcze najlepszy w kraju. No cóż, na każdego sportowca przychodzi dzień rozstania się z umiłowaną dyscypliną. Namawiam więc Kaczyńskiego, aby już spasował. Niezłe rezultaty, w ubiegłym roku uzyskali Alfons Stawski i Krzysztof Rynkiewicz. Nie są to młodzi pięściarze, ale jeszcze nie jednemu zaleją sadła za skórę. Wiele spodziewam się po tegorocznych występach dwóch młodych zawodników — Józefa Krzywosza i Jerzego Sobczaka. Pierwszy reprezentuje boks techniczny, można rzec chytry, drugi kolosalną siłę i dynamikę. Z pięściarzy z perspektywami rozwojowymi, którzy jeszcze nie zmieścili się w dziesiątce najlepszych, trzeba wymienić Ryszarda Sobańskiego z „Pogoni” Szczecin. Na czwartej pozycji znalazł się mistrz olimpijski z Tokio Marian Kasprzyk. W zasadzie pozycję tę zawdzięcza tylko dobremu przygotowaniu do mistrzostw Polski w Opolu, gdzie doszedł do finału. W lidze był słaby lub nawet bardzo słaby. Przegrał na przykład przed czasem z bokserem „Avii” Kowalskim.

1 ZBIGNIEW ZAKRZEWSKI (1949) „Wybrzeże” Gdańsk
2 KRZYSZTOF RYNKIEWICZ (1945) „Gwardia” Łódź
3 ALFONS STAWSKI (1945) „Błękitni” Kielce
4 MARIAN KASPRZYK (1939) „Górnik” Wesoła
5 JÓZEF KRZYWOSZ (1951) „Mazur” Ełk
6 JERZY SOBCZAK (1950) „Legia” Warszawa
7 ZDZISŁAW FILIPIAK (1947) „Widzew” Łódź
8 JERZY HORNUNG (1944) „Gwardia” Wrocław
9 LESZEK ŻELEŹNIAK (1945) „Turów” Turoszów
10 WALDEMAR KOWALSKI (1940) „Avia” Świdnik

WAGA LEKKOŚREDNIA – WIESŁAW RUDKOWSKI

Pozycja Wiesława Rudkowskiego w kategorii lekkośredniej jest tak pewna jak Jerzego Kuleją w lekkopółśredniej. Jedynym pięściarzem, który mógłby nawiązać w kraju walkę z bokserem „Legii” jest Witold Stachurski. Tan jednak o wiele częściej występuje w wadze średniej, gdzie ma większe szanse i nie tak groźnego rywala. Rudkowski w krajowych zmaganiach walczył „bez pudła”, potknął się tylko raz na meczu z NRF w walce ze znanym w Europie Kottyschem. Niestety, żaden z zawodników tej kategorii nie dorasta do klasy mistrza Polski. Być może w niedługim czasie na drugie miejsce wybije się wychowanek stalowowolskiej „Stali” Eugeniusz Kowalczyk. Wygrał on na swoim ringu ze Stachurskim, ale stało się to w dniach, kiedy kielczanin był bez formy. Na podkreślenie zasługuje w tej wadze wysoka pozycja zupełnie nieznanego w 1969 roku Bogusława Ryczka z „BBTS”, który wygrał większość swoich walk ligowych. Słabiutko prezentowali się natomiast Władysław Skowroński i Zdzisław Adamczyk, z którymi jeszcze dwa lata temu wiązano spore nadzieje.

1 WIESŁAW RUDKOWSKI (1946) „Legia” Warszawa
2 LESZEK CIUKA (1945) „Błękitni” Kielce
3 TADEUSZ TRAŻEWSKI (1946) „Gwardia” Wrocław
4 EUGENIUSZ KOWALCZYK (1951) „Stal” Stalowa Wola
5 STANISŁAW KALFAS (1950) „Turów” Turoszów
6 BOGUSŁAW RYCZEK (1949) „BBTS-Włókniarz” Bielsko
7 RYSZARD KOZBER (1944) „Brda” Bydgoszcz
8 WŁADYSŁAW SKOWROŃSKI (1947) „Olimpia” Poznań
9 JERZY MANIA (1950) „Wybrzeże” Gdańsk
10 ZDZISŁAW ADAMCZYK (1947) „Start” Elblqg

WAGA ŚREDNIA – WITOLD STACHURSKI

Witolda Stachurskiego umieszczam na pierwszym miejscu, dając mu przewagę na Edmundem Heblem, którego pokonał w finale mistrzostw Polski w Opolu. Stachurski po stronie zysków ma jeszcze wygranie dwóch turniejów w wadze lekkośredniej — w Holandii i Rumunii. Hebel, obok tytułu wicemistrza kraju, zdobył pierwsze miejsce w turnieju w Rumunii, przegrał jednak w meczu z NRF. Pod koniec roku pauzował ze względu na kontuzję, w lidze zaś nie błyszczał. Parę następnych pozycji zajmują pięściarze średniego pokolenia na czele z Czesławem Ptakiem. W końcowej części listy umieszczam młodych — Mieczysława Krawczyka, Ryszarda Sitkowskiego i Piotra Stańka. Odkryciem roku ubiegłego był Krawczyk. Korzystnie wypadł w Turnieju Przyjaźni, zdobywając w Bułgarii brązowy medal. Ten młody zawodnik, o ile będzie dobrze szkolony, może już w tym roku awansować do ścisłej czołówki krajowej. Z pięściarzy, którzy nie zmieścili się na liście tej wagi chciałbym wyróżnić Andrzeja Jałowieckiego, który swoją karierę zaczął na Śląsku, teraz zaś walczy w „Legii”. Jeśli będzie boksował spokojniej, nie będzie usiłował natychmiast oddawać ciosu za cios, może szybko awansować do pierwszej piątki.

1 WITOLD STACHURSKI (1947) „Błękitni” Kielce
2 EDMUND HEBEL (1948) „Wybrzeże” Gdańsk
3 CZESŁAW PTAK (1942) „Turów” Turoszów
4 EDWARD SKOCZEWSKI (1944) „Broń” Radom
5 ZYGMUNT BIENIUK (1946) „Start” Elblqg
6 ZBIGNIEW STASIEŁOW1CZ (1946) „Gwardia” Z. Góra
7 MIECZYSŁAW KRAWCZYK (1951) „Bałtyk” Koszalin
8 RYSZARD SITKOWSK1 (1948) „Avia” Świdnik
9 PIOTR STANIEK (1949) „Górnik” Wesoła
10 TADEUSZ KICKA (1947) „BBTS-Włókniarz” Bielsko

WAGA PÓŁCIĘŻKA – STANISŁAW DRAGAN

Po rocznej przerwie na czoło kategorii półciężkiej powrócił Stanisław Dragan. W dobrym stylu zdobył mistrza kraju, wygrał też parę trudnych walk z zagranicznymi przeciwnikami. Za nim stawiam Janusza Gortata, który w poprzednim sezonie walczył jeszcze w wadze średniej. Stracił trochę dystansu Jan Fabich, który sporo czasu poświęcił nauce, i dlatego niezbyt często widzieliśmy go w poważnych imprezach. Należy jednak podkreślić, że Fabich wygrał silnie obsadzony międzynarodowy turniej w Holandii. Trzeba pochwalić trzech pięściarzy młodego pokolenia – Władysława Piecha, Józefa Pietrzaka i Krzysztofa Kotlarskiego. Ktoś zdziwi się może, iż prawie 24-letniego Piechę zaliczam do młodych, ale czynię to z pełną świadomością. Bokser ten, który swego czasu świetnie zapowiadał się jako junior, na dwa lata wziął rozbrat z boksem, potem jednak powrócił na ring i potrafił wejść do półfinału mistrzostw Polski. Uważam go za młodego, bo ma niewiele walk w swoim rejestrze. Pietrzak wygrywał nieustannie w lidze, a Kotlarski poza krajowymi startami wykazał wiele talentu podczas turniejów międzynarodowych. Nie odniósł w nich sukcesów, bowiem pechowo doznawał kontuzji łuku brwiowego. Warto przyglądać się każdemu startowi tego boksera.

1 STANISŁAW DRAGAN (1941) „Hutnik” Nowa Huta
2 JANUSZ GORTAT (1948) „Legia” Warszawa
3 JAN FABICH (1942) „Wybrzeże” Gdańsk
4 WŁADYSŁAW PIECH (1947) „Widzew” Łódź
5 JÓZEF PIETRZAK (1950) „Gwardia” Wrocław
6 KRZYSZTOF KOTLARSKI (1950) „Górnik” Wesoła
7 ANDRZEJ LEWANDOWSKI (1944) „Stal” Stalowa Wola
8 LUCJAN KREPS (1946) „Turów” Turoszów
9 TADEUSZ WAJGELT (1946) „Sokół” Piła
10 MACIEJ CZYŻEWSKI (1947) „Broń” Radom

WAGA CIĘŻKA – LUCJAN TRELA

W wadze ciężkiej mocna jest pozycja Lucjana Treli. Zdobył on tytuł mistrza kraju, wygrał dwa mecze międzypaństwowe. Zwyciężył też Ludwika Denderysa. któremu przyznaję drugie miejsce. Żadnych objawień w tej kategorii nie było, stąd właściwie cała lista dziesięciu jest zwykłym zestawieniem nazwisk starszych już wiekiem zawodników.

1 LUCJAN TRELA (1942) „Stal” Stalowa Wola
2 LUDWIK DENDERYS (1944) „Gwardia” Wrocław
3 RYSZARD WALICKI (1940) „Górnik” Wesoła
4 TADEUSZ KUBACKI (1940) „Gwardia” Łódź
5 TADEUSZ BRANICKI (1939) „Legia” Warszawa
6 JERZY SKOCZEK (1946) „Turów” Turoszów
7 MIECZYSŁAW MROWIEĆ (1944) „Hutnik” Nowa Huta
8 EUGENIUSZ JANKOWIAK (1947) „Olimpia” Poznań
9 WŁADYSŁAW FIEDORCZUK (1948) „Gwardia” Białystok
10 ZBIGNIEW GUGNIEWICZ (1936) „Polonia” Gdańsk

Kończąc ten przegląd w poszczególnych kategoriach, chciałbym zwrócić uwagę Czytelników na wiek sklasyfikowanych pięściarzy, podany w nawiasach obok nazwiska. Na liście najlepszych w roku 1970 znalazło się wielu zawodników urodzonych w latach 1950 i 1951, a więc jeszcze niedawnych juniorów, którzy ostrym szturmem wdarli się na wysokie nawet pozycje. To jest objaw bardzo chyba pocieszający. Może właśnie z tej dużej grupy młodzieży wyrosną w okresie najbliższych dwóch sezonów godni następcy naszych dawnych sławnych pięściarzy, zdobywców medali na mistrzostwach Europy i turniejach olimpijskich.

Opracował: Lucjan Olszewski (BOKS, nr 2, 1971)

ŁUKASZ JANIK Z BOKS-BUDY DO TEATRU MARZEŃ

janik_afolabi_fb

Choć w ostatnich latach stolicą światowego boksu zostało Las Vegas z należącą do luksusowego hotelu-kasyna halą MGM Grand Garden Arena, występ w nowojorskiej Madison Square Garden pozostaje obiektem marzeń każdego pięściarza z ambicjami. Tego zaszczytu w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu dostąpi 28-letni Łukasz Janik. Rękawice skrzyżuje z groźnym Olą Afolabim.

Popisy pierwszego mistrza świata wagi ciężkiej Johna Sullivana, starcia Sugara Raya Robinsona z Jake’em LaMottą, Joe Louisa z Rockym Marciano, a także (po przeniesieniu obiektu do serca Manhattanu w 1968 roku) pierwsza konfrontacja Joe Fraziera z Muhammadem Alim i zacięty bój Lennoksa Lewisa z Evanderem Holyfieldem – po wymienieniu największych pięściarskich sław, które wkroczyły między ściany MSG, może się zakręcić w głowie. A to jedynie fragment listy gości. Jan Paweł II, giganci rocka i popu, legendy NBA i NHL… Między ringowe liny mogącej pomieścić 20 tysięcy widzów, niedawno zmodernizowanej hali, wyjdzie też chłopak z Jeleniej Góry, który przygodę z boksem rozpoczynał dziesięć lat temu od obijania podejrzanych typów w wesołych miasteczkach (jak sam określa: „w boks-budach”) zachodnich Niemiec.

Jeśli Michael Buffer będzie miał nieco więcej pracy niż zazwyczaj, to właśnie on zaprosi Polaka na ring. Z szatni Janik wyjdzie nie jako „Johny Lupas z Amsterdamu”, a „Lucky Look”, walka będzie legalna, jedna zamiast kilku, zarobek większy (20 tysięcy dolarów, nie 70 euro) a przeciwnik… trzeźwy. A to nie będzie jego jedyny atut. 33-letni Afolabi to przedstawiciel ścisłej światowej czołówki wagi junior ciężkiej. Gdyby z Marco Huckiem dane mu było rywalizować poza Niemcami, być może cieszyłby się zwycięstwem w dwóch z trzech pojedynków o mistrzowski tytuł WBO. Z Janikiem powalczą o pas IBO – federacji znanej, lecz niezaliczanej do najbardziej prestiżowych.

Na liście przeciwników mieszkającego w Los Angeles Brytyjczyka o nigeryjskich korzeniach poza Huckiem widnieją takie nazwiska jak Eric Fields, Enzo Maccarinelli i Walery Brudow. Rywali klasy międzynarodowej, może za wyjątkiem Mateusza Masternaka, w CV Janika próżno szukać. Faworyta nietrudno wskazać, nie jest nim Polak. Dobrze, że jedynie na papierze.

Transmisja Polsat Sport, początek studia o godz. 1.00, walki – 2.00

Przemysław Osiak, Przegląd Sportowy

NAJLEPSI POLSCY PIĘŚCIARZE 1969 ROKU

Rudkowski_Rasch

Rok 1969 obfitował w ciekawe imprezy międzynarodowe, które mają przecież zwykle poważny wpływ na ostateczny układ tabel. Bogaty kalendarz, jak się okazało, nie był jednak pomocny w ułożeniu możliwie najbardziej sprawiedliwej klasyfikacji. Nie wszyscy bowiem czołowi zawodnicy mieli możność brania udziału w tych imprezach. Myślę tutaj szczególnie o mistrzostwach Europy w Bukareszcie, dokąd wysłaliśmy dość dziwnie zestawiony zespół. Jak się można łatwo przekonać, nie wszyscy nasi reprezentanci startujący w tej najpoważniejszej imprezie znaleźli się na pierwszych, czy drugich miejscach w niniejszej klasyfikacji. Jest to wynik ich nie najlepszej postawy na bukareszteńskim ringu.

Podobnie jak w latach ubiegłych, swojej klasyfikacji nie opierałem na teoretycznych rozważaniach czy jeden pięściarz jest lepszy od drugiego, lecz na konkretnym porównaniu faktycznych osiągnięć ringowych, a dopiero przy mniej więcej równym bilansie, brałem pod uwagę umiejętności pięściarskie, względnie wyniki bezpośrednich pojedynków. Gdy przeglądałem wszystkie protokoły z walk mistrzowskich w i i II lidze, rzuciły mi się w oczy stosowane częściej aniżeli w poprzednich latach, skoki po różnych kategoriach. Na przykład Artur Olech. W mistrzostwach Europy walczył w muszej, ale w lidze najczęściej występował w koguciej, raz nawet w piórkowej! „Wizyty” te oczywiście nie pomagały w zestawieniu najsprawiedliwszej listy, przeciwnie zaciemniały obraz. Klasyfikując najlepszych polskich bokserów za ich osiągnięcia w 1969 r. brałem przede wszystkim pod uwagę:

1) mistrzostwa Europy w Bukareszcie;
2) mistrzostwa Polski w Mielcu;
3) spotkania międzypaństwowe z ZSRR i Włochami (drużyny młodzieżowe) oraz Szwecją;
4) Spartakiadę Armii Zaprzyjaźnionych i turniej pięściarzy zrzeszonych w klubach milicyjnych;
5) kilka turniejów międzynarodowych (Turniej Nadziei Olimpijskich, imprezy w Berlinie, Budapeszcie, Austrii itp.);
6) spotkania mistrzowskie w I i II lidze.

Kiedy ogłaszaliśmy listę najlepszych pięściarzy za rok 1968, zwracaliśmy uwagę na wielki szturm zawodników młodego pokolenia. Byliśmy wówczas przekonani, że młodzież zachęcona pierwszymi sukcesami, mocniej naciskać będzie na pozycje starszych kolegów. Niestety, zbyt mało znalazło się teraz nazwisk bokserów z roczników 1949 i 1950, a więc 19—20-latków. Potwierdzeniem słabej ich umiejętności był też niedawny Turniej Nadziei Olimpijskich w Łodzi, o którym piszemy w innym miejscu. Przejdźmy do omówienia sytuacji w poszczególnych kategoriach.

WAGA PAPIEROWA – ROMAN ROŻEK
Pozycja Rożka w wadze papierowej jest bardzo mocna. Zdobył mistrzostwo Polski, wywalczył brązowy medal w Bukareszcie, startując w wadze muszej wygrywał z większością przeciwników w lidze, wreszcie w bezpośrednim pojedynku zdecydowanie pokonał swego najgroźniejszego rywala Błażyńskiego. Błażyńskiego klasyfikuję na drugim miejscu. Jego sukces w TNO i zwycięstwa w innych imprezach, osłabia trochę finałowa przegrana przez ko. z Rumunem Mihai’em w Berlinie. Nie klasyfikuję 18-letniego Piotra Sellina, najlepszego boksera Spartakiady Młodzieżowej, bowiem nie stoczył w zeszłym roku ani jednej walki wśród seniorów. Wydaje mi się jednak, że nie byłby bez szans w pojedynkach z pięściarzami drugiej połowy listy klasyfikacyjnej. W każdym razie warto uważnie obserwować dalszy rozwój kariery Sellina. W sumie, waga dobra z perspektywami na dziś i na jutro.

1 ROMAN ROŻEK (1942) Turów
2 LESZEK BŁAŻYŃSK1 (1949) BBTS
3 ANDRZEJ JAGIELSKI (1949) Gwardia Zielona Góra
4 ZYGMUNT KAPUŚCIK (1947) Motor Lublin
5 MARIAN TRELIŃSKI (1941) Błękitni Kielce
6 ZENON OTREMBA (1948) Górnik Zabrze
7 ROMAN GAWŁOWSKI (1948) Hutnik N. Huta
8 STANISŁAW RÓŻYCKI (1942) Stal Mielec
9 JAN TOCZEK (1948) Rokita Brzeg Dolny
10 TADEUSZ FIESKE (1948) Olimpia Poznań

WAGA MUSZA – ARTUR OLECH
Pierwszą pozycję Artura Olecha w kategorii muszej gruntuje prawie wyłącznie brązowy medal zdobyty w Bukareszcie. Inna sprawa, że wrocławianin wygrał niemalże wszystkie walki w lidze, obojętnie w jakiej kategorii startował. Mistrz Polski z Mielca, Wichman plasuje się tuż za nim. I on często występował w wyższej kategorii. Długo zastanawiałem się w jakiej kolejności ustawić Skrzypczaka i Machlańskiego. Co ocenić wyżej: wicemistrzostwo kraju i wyniki ligowe Skrzypczaka, czy parę sukcesów międzynarodowych Machlańskiego. Postawiłem na młodość, tym bardziej że b. mistrz Europy nie odniósł sukcesu w turnieju pięściarzy z klubów milicyjnych i nie ma już ambicji występowania w reprezentacji. Waga musza jest również dość mocno obsadzona. Zabrakło mi miejsca dla paru ciekawych pięściarzy młodszego pokolenia. Na liście tej wagi zaszły w porównaniu z ubiegłą naszą klasyfikacją poważne zmiany. Brak jest np. Zbigniewa Olecha, który niczym się nie wyróżniał, natomiast na wysoką 5 pozycję wydostał się Józef Witek. O trzy miejsca spadł na liście poznaniak Kurcz, bokser, który w sezonie 1968 rokował duże nadzieje.

1 ARTUR OLECH (1940) Gwardia Wrocław
2 JERZY WICHMAN (1945) Gwardia Warszawa
3 KRZYSZTOF MACHLAŃSK1 (1949) Prosną Kalisz
4 HUBERT SKRZYPCZAK (1943) GKS Wybrzeże
5 JÓZEF WITEK (1948) Gwardia Wrocław
6 EDWARD CICHACKI (1943) Gwardia Łódź
7 STANISŁAW KURCZ (1948) Olimpia Poznań
8 JERZY GOJ (1945) TSB Bytom
9 ROMAN BRATKOWSKI (1948) Burza Wrocław
10 JANUSZ BERGIUS (1948) Zawisza Bydgoszcz

WAGA KOGUCIA – JAN GAŁĄZKA
Chyba największy dylemat klasyfikacji stanowiła waga kogucia. Mistrzem Polski został niespodziewanie Kardas z Łodzi, ale nie brał udziału w żadnym poważniejszym turnieju międzynarodowym. W Bukareszcie startował Andruszkiewicz, który w Mielcu walczył (i przegrał) w piórkowej. Kokoszka wygrywał wprawdzie w rozgrywkach o wejście do II ligi, ale dostał ko. od Kardasa. Jego pozycję podwyższają zwycięstwa w meczach międzypaństwowych. Wreszcie Gałązka. W mistrzostwach Polski ze względu na naukę nie startował. Wygrał jednak trzy turnieje: Spartakiadę Armii Zaprzyjaźnionych, imprezy w Budapeszcie i w Austrii. W lidze przegrał jednak z Krukiem i A. Olechem. Klasyfikuję Gałązkę na pierwszej pozycji nie bez wahania. Zwracam uwagę na rozwijający się talent Romana Gotfryda ze Stalowej Woli, choć nie znalazł się on na naszej liście (przewodzi juniorom wagi koguciej). Wygrał on zdecydowanie Spartakiadę Młodzieży, odniósł dwa zwycięstwa (na 3 starty) w I lidze. Nową postacią wagi koguciej jest bydgoszczanin Januszewski. Nikt o nim przed mistrzostwami Polski nie słyszał, teraz zajmuje dobrą 6 lokatę. Kuderski pierwszą część sezonu walczył w Legii, drugą w Mazurze. Nie miał jednak błyskotliwych walk, ani międzynarodowych sprawdzianów. Stąd o wiele niższe miejsce aniżeli to, które zajmował w klasyfikacji za rok 1968. Sumując, aktualnie nie widzę w tej kategorii boksera klasy międzynarodowej, chyba że zadomowi się w niej Machlański lub Gałązka po zdaniu matury zabierze się solidnie do pracy.

1 JAN GAŁĄZKA (1945) Legia
2 JANISŁAW KARDAS (1943) Gwardia Łódź
3 RYSZARD ANDRUSZKIEWICZ (1941) Polonia Gd.
4 JAN KOKOSZKA (1948) Stal Rzeszów
5 WŁADYSŁAW MORUS (1949) Turów
6 ROMAN JANUSZEWSKI (1948) Zawisza Bydgoszcz
7 LEON ZGODA (1942) BBTS
8 HENRYK GRAJEWSKI (1942) GKS Wybrzeże
9 STANISŁAW DZIENIS (1937) ŁTS Gliwice
10 JÓZEF KUDERSKI (1947) Mazur Ełk

WAGA PIÓRKOWA – JAN PROCHOŃ
Waga, w której mieliśmy kiedyś wybitnych pięściarzy, że wspomnę tylko Krużę, Adamskiego, Gutmana, Bendiga, jest w rozsypce. Wątpię, by któregoś (nawet z młodszych) z klasyfikowanych „piórkowców” stać było na powtórzenie sukcesów starszych kolegów. Prochoń, swoją minimalną przewagę nad pozostałymi zdobył tytułem mistrza Polski. Trenerzy obiecują sobie wiele po Heiderze z Bydgoszczy. Rzeczywiście ma on sporo talentu, ale jednocześnie wiele braków w walce defensywnej. Poważne przesunięcia jakie nastąpiły w tej wadze, niestety nie wpłynęły na poprawę sytuacji. Z mniej znanych zawodników dobre pozycje zajmują Gołąb i Fura. Bokserzy rutynowani nie popisywali się natomiast wzlotami formy.

1 JAN PROCHOŃ (1947) Widzew Łódź
2 JAN WADAS (1944) Górnik Wesoła
3 TADEUSZ KRUK (1947) Gwardia Łódź
4 MARIAN GOŁĄB (1944) GKS Katowice
5 BOGDAN RADZIKOWSKI (1943) Widzew Łódź
6 ROMAN CZAPKO (1939) Legia
7 EDWARD FURA (1949) Turów
8 JÓZEF ŻURAKOWSKI (1941) Hutnik Nowa Huta
9 ZENON HEIDER (1949) Zawisza Bydgoszcz
10 EDWARD GUMOWSKI (1943) Polonia Gdańsk

WAGA LEKKA – RYSZARD PETEK
Miałem kłopot w jakiej wadze sklasyfikować Ryszarda Petka. W kraju walczył w lekkopółśredniej, w Bukareszcie występował w lekkiej. Zdobył tam brązowy medal, a zasłużył z pewnością na srebrny. Niech więc i na naszej liście figuruje jako „lekki”, choć już chyba nigdy do tej kategorii nie powróci. Mocną pozycję ma Włodzimierz Caruk, chociaż przegrał w Mielcu ze starym wygą Szczepańskim. Był jednak jednym z naszych jaśniejszych punktów w meczach o Puchar Europy i Turnieju Nadziei Olimpijskich. Caruk podobno w najbliższym czasie ma zasilić barwy warszawskiej Gwardii, można mieć więc nadzieję, że Tadeusz Walasek podciągnie go technicznie. Jeśli to nastąpi, Caruk przy wrodzonej bitności, ambicji i sile, może w przyszłości wyjść na pozycję lidera.
Na liście znalazło się kilku młodych pięściarzy — Jan Żeleźniak, Osztab, Kowalewski. Ich rywalizacja z Carukiem może ożywić tę kategorię, w której mieliśmy ongiś Paździora i Grudnia. Z wagi tej ubyli na zawsze Grudzień, Dąsał i Drucis, bowiem skończyli kariery zawodnicze. Kiedrowski natomiast, pełniąc obowiązki służbowe stracił swe życie. Dość mizernie boksował w ubiegłym sezonie Grzegorzewski, który jeszcze rok temu był klasyfikowany na drugim miejscu.

1 RYSZARD PETEK (1943) Avia Świdnik
2 WŁODZIMIERZ CARUK (1949) Prosną Kalisz
3 JAN SZCZEPAŃSKI (1939) Legia
4 JAN ŻELEŹNIAK (1947) Turów
5 ZBIGNIEW OSZTAB (1949) Stal Rzeszów
6 MARIAN WIĘCASZEK (1945) Wisła Kraków
7 JANUSZ GRZEGORZEWSKI (1945) Gwardia Łódź
8 RYSZARD MARCINIAK (1947) Olimpia Poznań
9 HENRYK KOWALEWSKI (1949) GKS Wybrzeże
10 ZBIGNIEW RĘKAWEK (1938) Gwardia Warszawa

WAGA LEKKOPÓŁŚREDNIA – JERZY KULEJ
Jeszcze raz na pierwszym miejscu Jerzy Kulej. To nie jest pozycja na kredyt, mimo braku sprawdzianów międzynarodowych. Wystarczającym dowodem klasy Kuleją powinien być łatwo zdobyty tytuł mistrza Polski oraz wszystkie zwycięstwa w I lidze, zarówno w wadze lekkopółśredniej, jak i półśredniej. Tuż za mistrzem olimpijskim umieściłem trzech młodych rywali. Każdego z nich już w tej chwili stać chyba na duże osiągnięcia. Prymat daję Jakubowskiemu, mimo braku startów krajowych. Zdobył przecież brązowy medal w Bukareszcie. Tuż za nim jest Jerzy Dubisz. W roku 1969 wygrał turniej w Ułan-Bator, zwyciężał w lidze i w meczach międzypaństwowych. Rynkiewicz, mimo pracy dyplomowej w Wojskowej Akademii Medycznej, znalazł czas, by zdobyć srebrny medal w turnieju pięściarzy klubów milicyjnych oraz dobrze prezentować się w lidze. Dopiero za nimi klasyfikuję rutynowanego boksera z Turowa, brata Jana Żeleźniaka, Leszka. Nie możemy narzekać na tę wagę. Kulej jeszcze nie składa broni. Jakubowski i Dubisz stale rozwijają swoje umiejętności w związku z czym awansowali poważnie na liście klasyfikacyjnej.

1 JERZY KULEJ (1940) Gwardia Warszawa
2 BOGDAN JAKUBOWSKI (1948) Avia Śwjdnik
3 JERZY DUBISZ (1947) Gwardia Warszawa
4 KRZYSZTOF RYNKIEWICZ (1945) Gwardia Łódź
5 LESZEK ŻELEŹNIAK (1945) Turów
6 MARIAN TUSZNIO (1942) Błękitni Kielce
7 JAN TKOCZ (1938) Carbo Gliwice
8 RYSZARD RYBSKl (1939) Zawisza Bydgoszcz
9 ANDRZEJ SOSNOWSKI (1942) Gwardia Zielona Góra
10 MARIAN PUZIO (1948) Burza Wrocław

WAGA PÓŁŚREDNIA – SYLWESTER KACZYŃSKI
W wadze półśredniej sytuacja jest gorsza. Mamy uznanie dla wytrwałości i stale dobrej dyspozycji jednego z najbardziej ambitnych polskich bokserów, Sylwestra Kaczyńskiego, ale trzeba się martwić, że za jego plecami nie widać żadnego pięściarza z medalowymi perspektywami. Nie jest nim przecież Marian Kasprzyk, chociaż wygrał parę walk z zagranicznymi rywalami (w meczach Śląska) oraz zwyciężał ligowych rywali. Zdzisław Filipiak niestety nie poszerzył swojej bokserskiej wiedzy, zatrzymał się w rozwoju i nie można na niego liczyć. Ta sama opinia tyczy Zbigniewa Zakrzewskiego.

1 SYLWESTER KACZYŃSKI (1939) Legia
2 MARIAN KASPRZYK (1939) BBTS
3 ZDZISŁAW FILIPIAK (1947) Widzew
4 ALFONS STAWSKI (1945) Górnik Radlin
5 WIESŁAW FĄFARA (1940) Wisła Kraków
6 ZENON FURTAK (1940) Turów
7 ZBIGNIEW ZAKRZEWSKI (1949) GKS Wybrzeże
8 STANISŁAW SZADO (1942) Stal Stalowa Wola
9 JERZY HORNUNG (1944) Gwardia Wrocław
10 JAN KACZOROWSKI (1946) Górnik Jasmos

WAGA LEKKOŚREDNIA – WIESŁAW RUDKOWSKI
W kategorii tej nie zmieniam układu prowadzącej trójki pięściarzy. Jestem przekonany, że jest on prawidłowy, dość wiernie odzwierciedlający umiejętności. Wiesław Rudkowski skończył sezon bez porażki. Zdobył tytuł mistrza Polski, był jednym z najwybitniejszych pięściarzy turnieju w Mielcu i choć druga połowa roku przeszła mu na chorobie, zachował zdobyci Kielczanin zapracował solidnie na swoją pozycję w klasyfikacji wygraniem międzynarodowego turnieju w Berlinie i zwycięstwem nad wicemistrzem olimpijskim Kubańczykiem Garbey’em. Wygrywał też w lidze oraz reprezentacji Polski. Jedynym potknięciem Stachurskiego była remisowa walka z Ptakiem w średniej. Nie startował on w mistrzostwach Polski w Mielcu i Europy w Bukareszcie, gdzie miał teoretyczne szanse zdobycia punktów potrzebnych do wyprzedzenia rywala. Szyki tej dwójce, teoretycznie biorąc, ma szanse pomieszać najsilniejszy fizycznie bokser polski, Edmund Montewski. Trudno z nim wytrzymać pełny czas walki. Przekonał się o tym Kaczmarek w meczu Wojsko — Gwardia, kiedy został znokautowany właściwie jednym ciosem. Montewski przeniósł się chyba na stałe do lekkośredniej, wskazują na to starty ligowe. Biorąc pod uwagę umiejętności, jest on oczywiście słabszym bokserem niż prowadząca dwójka. Zwracam uwagę na pozycję Henryka Dampca. Przez wiele lat walczył on w wadze średniej. W ostatnim sezonie, kiedy na stałe wszedł do drużyny Hebel, Dampc przeniósł się do lekkośredniej i wiele walk wygrał. Inna sprawa, że pięściarz ten ma podobno wkrótce wycofać się z ringu.

1 WIESŁAW RUDKOWSKI (1946) Legia
2 WITOLD STACHURSKI (1947) Błękitni Kielce
3 STEFAN SKAŁKA (1942) Hutnik N. Huta
4 EDMUND MONTEWSKI (1948) Gwardia Warszawa
5 ANDRZEJ SIODŁA (1942) ŁTS Gliwice
6 LUDWIK KACZMAREK (1946) Zawisza
7 RYSZARD DZIOPA (1948) Turów
8 WŁADYSŁAW SKOWROŃSKI (1947) Olimpia Poznań
9 HENRYK DAMPC (1935) GKS Wybrzeże
10 ZBIGNIEW KALIŃSKI (1941) Górnik Zagórze

WAGA ŚREDNIA – EDMUND HEBEL
W kategorii średniej pozycja Edmunda Hebla jest mocna, mimo że ze względu na rozpoczęcie służby wojskowej nie brał udziału w mistrzostwach Europy. Wygrał jednak turniej pięściarzy z klubów milicyjnych, pokonał bardzo groźnego Riskijewa, zwyciężał w lidze, wreszcie w dobrym stylu zdobył tytuł mistrza Polski. Jego najgroźniejszym rywalem był w roku 1969 Janusz Gortat, pięściarz tak zdolny, jak i nieobliczalny. Doznał on paru przykrych porażek, ale zapisał na swoim koncie również znaczne sukcesy, do których zaliczam tytuł wicemistrza Polski i wygranie turnieju w Austrii. Trzeba się liczyć z tym, że Gortat przejdzie w niedługim czasie na stałe do wagi półciężkiej. Zdzisław Adamczyk, który był rewelacją sprzed dwóch lat, poza wygranymi w II lidze, niczym się nie popisywał. Inne pozycje zajmują pięściarze starszego pokolenia ze Słowakiewiczem na czele, choć w trochę innej kolejności. Dość wysoko klasyfikuję Skoczewskiego, pięściarza, który miał wyjątkowo dobry sezon i mniej znanego Stasiełowicza z Zielonej Góry.

1 EDMUND HEBEL (1943) GKS Wybrzeże
2 JANUSZ GORTAT (1948) Legia
3 CZESŁAW PTAK (1942) Turów
4 LUCJAN SŁOWAKIEWICZ (1936) Hutnik N. Huta
5 KAZIMIERZ GAWLAS (1940) Stal Stalowa Wola
6 EDWARD SKOCZEWSKI (1944) Broń Radom
7 ZDZISŁAW ADAMCZYK (1947) Start Elbląg
8 TADEUSZ TRAŻEWSKI (1946) Gwardia Wrocław
9 ZBIGNIEW STASIEŁOWICZ (1946) Gwardia Ziel. Góra
10 JANUSZ MOZOLEWSKI (1942) Gwardia Białystok

WAGA PÓŁCIĘŻKA – JAN FABICH
W wadze półciężkiej nastąpiła zmiana warty w tym sensie, że czołowi od paru lat zawodnicy pozamieniali się miejscami. Najbardziej skorzystali na tym Jan Fabich, Zaborowski i Kreps. Pierwszy rozprawił się z rywalami podczas mistrzostw Polski i spotkań ligowych, drugi natomiast wygrał z Draganem, odniósł parę efektownych zwycięstw ligowych. Brązowy medalista z Meksyku — Dragan — miał niestety bardzo przeciętny sezon. Kreps swoją wysoką pozycję zdobył dzięki dobrej postawie w Bukareszcie i za zwycięstwa ligowe. Z nowych twarzy właściwie mamy w tej kategorii tylko bielszczanina Pigonia. To silny chłopak, ale jeszcze musi się wiele uczyć, by nawiązać walkę z czterema pierwszymi na liście.

1 JAN FABICH (1942) GKS Wybrzeże
2 TADEUSZ ZABOROWSKI (1943) Sokół Piła
3 LUCJAN KREPS (1946) Turów

4 STANISŁAW DRAGAN (1941) Hutnik N. Huta
5 HUBERT KUCZNIERZ (1939) Carbo Gliwice
6 MARIAN WYPYCH (1945) Olimpia Poznań
7 ANDRZEJ LEWANDOWSKI (1944) Stal Stalowa Wola
8 MIECZYSŁAW WÓŁKIEWICZ (1948) Legia
9 GRZEGORZ PIGOŃ (1949) BBTS
10 TADEUSZ WĄTROBA (1941) Błękitni Kielce

WAGA CIĘŻKA – LUDWIK DENDERYS
Denderys dzięki zdobyciu brązowego medalu w Bukareszcie i tytułu mistrza Polski znalazł się na pierwszej pozycji w wadze ciężkiej. Pozycji tej nie osłabiają porażki w spotkaniach z zagranicznymi rywalami. Trela w roku 1969 nie błyszczał. Ze swojego czwartego miejsca na liście powinien być zadowolony. Nowym pięściarzem wśród przedstawicieli wagi ciężkiej jest Wajgelt z Piły. W poprzedniej naszej klasyfikacji zajmował trzecie miejsce w kategorii półciężkiej, natomiast w roku 1969 walczył w spotkaniach ligowych wyłącznie w ciężkiej. W tej go więc klasyfikuję, Jankowiak osiadł na laurach i niczego nie dokonał, stąd jego niska klasyfikacja. Podobnie jest ze Skoczkiem. Bokser ten przeniósł się z warszawskiej Polonii do Turowa, w którego barwach stoczył dopiero jedną walkę. Nawet jednak w II lidze nie wygrał wszystkich swoich pojedynków. W ubiegłej klasyfikacji zajmował bardzo wysoką czwartą pozycję. Zniknęli natomiast z listy Kaźmierczak z Legii i Biskupski z Brdy.

1 LUDWIK DENDERYS (1944) Gwardia Wrocław
2 TADEUSZ KUBACKI (1940) Gwardia Łódź
3 ZBIGNIEW GUGNIEWICZ (1936) Polonia Gdańsk
4 LUCJAN TRELA (1942) Stal Stalowa Woia
5 TADEUSZ WAJGELT (1945) Sokół Pila
6 TADEUSZ BRANICKI (1939) Legia
7 JERZY SKOCZEK (1946) Turów
8 WIESŁAW GÓRECKI (1938) Stal Mielec
9 RYSZARD WALICKI (1940) Górnik Wesoła
10 EUGENIUSZ JANKOWIAK (1947) Olimpia Poznań

Opracował Lucjan Olszewski (BOKS, nr 2, 1970)

Z BLOGU PAWŁA PASIAKA: OCENA MŁODZIEŻOWYCH MP W KARCZEWIE

pasiak01

Mówiąc krótko i szczerze jestem trochę zawiedziony. Poziom większości pojedynków był słaby, więc ocena wobec niektórych Pań jest bardzo surowa. Starałem się znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienia dla słabej dyspozycji zawodniczek ale ich …nie znalazłem. Może był zbyt krótki okres od wakacji, kiedy większość z nich miała okres roztrenowania? A może warto pomyśleć o zmianach w kalendarzu imprez głównych?

Zawodniczki z dużym stażem, jak i moje kadrowiczki dosłownie męczyły się z zawodniczkami, które mają w swoim rekordzie kilka pojedynków. Dla mnie taka sytuacja jest nie do przyjęcia. Słabsza dyspozycja, czy nie przygotowanie do turnieju nie usprawiedliwia zawodniczki, która ma kilkadziesiąt startów na swoim koncie i która samym doświadczeniem powinna zdeklasować rywalkę.

W niektórych przypadkach widać było poprawę kilku elementów ale to ani nie jest poziom godny reprezentowania kraju a już tym bardziej dający tym zawodniczkom możliwości nawiązania nawet równych pojedynków za granicą. Powiem tak: seniorki, takie jak Sandra Drabik, Sandra Kruk, Karolina Michalczuk, czy Karolina Graczyk są poza ich zasięgiem. To na dzień dzisiejszy jest ogromna przepaść. Podejrzewam, że tak samo będzie kiedy do rywalizacji w marcu 2014 roku staną uczestniczki ostatnich Mistrzostw Świata. Niektóre kadrowiczki Tomka Różańskiego już dziś zdobyłyby w tej imprezie złote medale.  Z jednej strony mnie to cieszy, bo lada dzień uzupełnią kadrę seniorską, a z drugiej martwi, bo młodzieżówka jest gdzieś daleko w lesie. Być może dziewczyny i kluby mają ambicje na zdobywanie laurów na naszym podwórku. Mnie to nie interesuje – ja niestety patrzę pod kątem nawiązania rywalizacji w Europie, czy na świecie i dostrzegam istotne różnice.

Muszę pochwalić występ wymęczonej ostatnim okresem Angeliki Grońskiej – wiem gdzie leży przyczyna jej nierównych startów. Wiem, że Jadwiga Stańczak ma to bokserskie „coś”,  ale czy nawiąże rywalizację i utrzyma się w treningu przez cały rok? Zobaczymy. Sandra Brodacka zaczęła nareszcie boksować jak seniorka, wraca do rywalizacji Katarzyna Brodacka ze Skorpiona i wierzę, że może pomóc kadrze, a nawet powalczyć o miejsce w niej. Jest kilka ambitnych młodych zawodniczek, ale potrzeba im kilku lat ciężkiej pracy.

Obserwowałem rozgrzewkę zawodniczek i wiem, że zawodzi przygotowanie do walki. Niektóre Panie toczyły co najmniej dwa pojedynki podczas rozgrzewki, a jeszcze inne robiły całą jednostkę treningową. Niestety trenerzy nie zwracali na to uwagi. Niedostateczny czas regeneracji nie pozwolił na dynamikę, celność, precyzję i tempo podczas walki. Podczas turnieju zawodniczki będące w kadrze miały przeprowadzane badania przez Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej (przed i po stoczonych pojedynkach). Śmiem przypuszczać, że wyniki tych badań pokażą, że niektóre były przetrenowane.

Same pojedynki mnie nie porwały. Słabe tempo było widoczne w zdecydowanej większości walk, przez co turniej stał na poziomie juniorskim. To są oczywiście moje prywatne odczucia. Większość Pań zostawiła głowę w szatni i nie realizowała wskazówek trenerów, wdając się w bezmyślne szarpaniny. Mam nadzieję, że wszyscy wyciągną wnioski z tych występów. Jeśli nie wszyscy, to przynajmniej ci, którym leży na sercu rozwój swoich zawodniczek i mają ambicję i cel, by ich podopieczne znalazły się w reprezentacji kraju. Udało mi się porozmawiać dłużej z niektórymi trenerami i myślę, że dojdziemy do porozumienia co do ujednolicenia systemu szkolenia – przynajmniej kadrowiczek.

Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Z wynikami sędziowania nie dyskutuję, bo ja potrzebowałem zobaczyć przede wszystkim obrazy walk. Zawsze powtarzam, że to nie medale otwierają drogę do kadry i nie wynik osiągnięty na jednej imprezie, tylko cały długotrwały proces. Wszystkim dziewczynom i trenerom gratuluję uzyskanych wyników i mam nadzieję, że będą one motywacją do jeszcze większego zaangażowania i pracy, bo seniorskie mistrzostwa kraju w 2014 roku przyniosą co niektórym niespodzianki. Już dziś mogę typować pary finałowe, a chciałbym się miło rozczarować. Interesuje mnie jak najwyższy poziom i twarda rywalizacja. Wtedy wszyscy będą mieli z tego korzyści, a i Polki będą coraz mocniejsze.

Na początku listopada wszyscy poznają skład kadry narodowej jaki jest brany pod uwagę odnośnie przygotowań do przyszłorocznych, majowych Mistrzostw Europy. Przygotowania zaczynamy więc już w listopadzie. Chcemy zbudować kadry A i B o zbliżonym poziomie a także ustalić plan przygotowań kadrowiczek w klubach. Będziemy tego rygorystycznie przestrzegać, wymagać. Myślę że z trenerami znajdziemy porozumienie. Czasu jest coraz mniej i nie mamy czasu na błędy a pracy jest ogrom…

Suwałki, 1 listopada 2013 rok

DYLEMAT ŁUKASZA JANIKA

janik01

W sobotę w słynnej nowojorskiej hali Madison Square Garden Łukasz Janik stanie przed niezwykle trudnym zadaniem, ale jednocześnie przed życiową szansą. W pojedynku o pas mistrzowski IBO w wadze cruiser zmierzy się w ringu z Brytyjczykiem o nigeryjskich korzeniach Olą Afolabim. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że szanse polskiego boksera na zwycięstwo są niewielkie, bowiem teoretycznie Afolabi przewyższa go we wszystkich elementach bokserskiego rzemiosła (może poza siłą ciosu, którą można ocenić obustronnie jako dobrą).

Ola Afolabi od lat zalicza się do ścisłej czołówki wagi cruiser. Jego jedynym słabym punktem jest psychika, a konkretnie brak niezbędnej klasowemu bokserowi bojowości i waleczności. Właśnie z tego powodu Brytyjczyk ostatecznie przegrał bokserską trylogię z Marco Huckiem, mimo iż w dwóch pierwszych walkach był bardzo bliski odniesienia zwycięstwa. Ten brak bojowego charakteru jest też przyczyną, dla której ten dobrze wyszkolony, szybki i silnie bijący pięściarz ma stosunkowo niski wskaźnik zwycięstw przed czasem. W wielu przypadkach zadowalał się zwycięstwem na punkty i nie dążył do nokautu. Kilku ewidentnych bumów wytrzymało z nim 4-rundowe walki, a np. nasz Łukasz Rusiewicz i gruziński journeyman Sandro Siproszwili także pojedynki znacznie dłuższe.

Ww. cecha Afolabiego to dla Janika z jednej strony szansa, ale z drugiej także pokusa do pójścia na łatwiznę. Wydaje się dość prawdopodobne, że jeżeli Polak przyjmie ulubioną przez Afolabiego spokojną walkę na dystans, to wprawdzie przegra wysoko na punkty, ale dotrwa bez nokdaunu do końcowego gongu. Jest to jednak droga złudna i niepewna, którą w tym roku wybrała dwójka kolegów Janika (Rafał Jackiewicz i Andrzej Wawrzyk) i boleśnie zapłaciła za brak ambicji.

Polscy kibice boksu nie oczekują od Janika zwycięstwa, ale liczą na to, że da z siebie wszystko i podejmie walkę o pas. Trzeba wykorzystać flegmatyczność rywala i spróbować zaskoczyć go jakimś nagłym dynamicznym atakiem, tak jak to w przeszłości kilkakrotnie skutecznie zademonstrował Marco Huck. Niezależnie od końcowego rezultatu taka postawa naszego pięściarza będzie zasługiwała na szacunek.

Dariusz Chmielarski/www.bokserzy.cba.pl