Archiwum: Listopad 2013

POMIMO PORAŻKI DOBRY BOKS POLAKÓW W TRABZONIE

W Trabzonie odbył się dzisiaj nieoficjalny międzynarodowy mecz bokserski pomiędzy Turcją i Polską. Kibice zgromadzeni w hali i przed telewizorami oglądali ciekawe widowisko, które zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 9-3.

Z Polaków swój pojedynek wygrał tylko Radomir Obruśniak (60 kg), który przez cały czas świetnie trzymał timing i nie pozwolił się trafić rywalowi, zaskakując go przy tym seriami ciosów. Remisem zakończyła się walka juniora, Sebastiana Wiktorzaka (70 kg), walczącego z utytułowanym w swojej kategorii wiekowej zawodnikiem z Turcji. Sędziowie ostatecznie orzekli remis, czym zrobili przysługę swojemu rodakowi, który był słabszy od gościa z Polski w każdej z rund.

Bardzo dobry boks zaprezentował Patryk Godlewski (69 kg), którego uznano wprawdzie za pokonanego, jakkolwiek gdyby do wspomnianej rywalizacji doszło w Polsce, werdykt zapewne byłby odwrotny. Z kolei młody „superciężki”, Daniel Król (+91 kg), musiał uznać wyższość swojego przeciwnika, faktycznie przegrywając swój bój, w którym walka toczyła się na pełnym dystansie i Daniel miał w jej trakcie swoje dobre momenty.

Twardy bój z najbardziej utytułowanym rywalem, byłym mistrzem Europy i triumfatorem tegorocznego Turnieju im. Feliksa Stamma, Fatihem Kelesem, stoczył Marcin Latocha (64 kg). Zawodnik z Karlina walczył z faworytem publiczności jak równy z równym, w niczym mu specjalnie nie ustępując, a po ogłoszeniu przegranej długo nie mógł się pogodzić z porażką.

W takich samych nastrojach halę w Trabzonie opuszczał Arkadiusz Szwedowicz (75 kg). Po ogłoszeniu jego porażki kibice boksu olimpijskiego z Turcji głośnymi wyrażali swoją dezaprobatę, dając do zrozumienia, że lepszym w ostatniej walce meczu był młody Polak.

Niezależnie od końcowego wyniku meczu w Trabzonie, wyjazd naszych zawodników do Turcji był dla nich niezwykle cennym doświadczeniem, które powinno zaprocentować w kolejnych międzynarodowych startach.

TRENER BUCZYŃSKI POWOŁAŁ 20 PIĘŚCIARZY NA ZGRUPOWANIE SZKOLENIOWE W WIŚLE

irek01

W dniach od 5 do 15 grudnia w OS PZSN „Start” w Wiśle Uzdrowisko odbędzie się zgrupowanie szkoleniowe zorganizowane dla zawodników Kardy Narodowej Seniorów. Trener Ludwik Buczyński powołał na nie 20 aktualnie najlepszych polskich pięściarzy, w tym 12, którzy występują w rozgrywkach zawodowej ligi World Series of Boxing.

Kadrę zawodniczą PZB tworzą: Dawid Jagodziński („Astoria” Bydgoszcz, 49 kg), Maciej Jóżwik („Gwardia” Szczytno, 52 kg), Mariusz Koch (RKS Łódź, 52 kg), Sylwester Kozłowski („Gwardia” Warszawa, 56 kg), Marek Pietruczuk („Victoria” Ostrołęka, 56 kg), Tomasz Resół („Skorpion” Szczecin, 56 kg), Dawid Michelus („Sokół” Piła, 60 kg), Mateusz Polski („Róża” Karlino, 60 kg), Kazimierz Łęgowski („Ósemka” Chojnice, 64 kg), Damian Kiwior („Tiger” Tarnów, 64 kg), Ireneusz Zakrzewski („Boks” Jelenia Góra, 69 kg), Rafał Perczyński („Gwardia” Warszawa, 69 kg), Arkadiusz Szwedowicz („Skorpion” Szczecin, 75 kg), Tomasz Jabłoński („SAKO” Gdańsk, 75 kg), Michał Kowalczyk („Champion” Wołomin, 75 kg), Mateusz Tryc („Fenix” Warszawa, 81 kg), Piotr Gredke („Gwardia” Warszawa, 81 kg), Igor Jakubowski („Zagłębie” Konin, 91 kg), Paweł Wierzbicki („Boxing” Sokółka, +91 kg) i Roger Hryniuk („Cristal” Białystok, +91 kg).

Na ewentualny przyjazd na zgrupowanie mają być gotowi także dwaj zawodnicy rezerwowi – Marcin Latocha („Róża” Karlino, 64 kg) i Tomasz Kot („RUSHH” Kielce, 69 kg).

BENEFIS GWIAZDY TURECKIEGO BOKSU PODCZAS MECZU Z POLAKAMI

trabzon

Wczoraj wieczorem w Trabzonie odbyła się konferencja prasowa przed nieoficjalnym meczem międzypaństwowym pomiędzy reprezentacjami Turcji i Polski, który odbędzie się dzisiaj o godz. 19.00 czasu lokalnego. Gospodarzem spotkania był Nazim Dalkiran, szkoleniowiec Hekimoglu Dalkiran Boxing Club, który jest organizatorem meczu.

Na konferencji obecna była pełna, sześcioosobowa ekipa z Polski wraz z trenerami Aleksandrem Maciejowskim i Tomaszem Waleńskim. Zarówno Dalkiran, jak i polscy szkoleniowcy wyrazili nadzieję, że dzisiejszy mecz będzie doskonałym widowiskiem, w którym kibice zobaczą techniczny boks. Zarówno jedna, jak i druga strona spodziewają się zaciętych i wyrównanych walk, które będą dobra reklama boksu olimpijskiego.

Podczas meczu odbędzie się benefis legendy tureckiego boksu, 70-letniego Cemala Kamaci, pierwszego w historii zawodowego mistrza Europy rodem z Turcji, który tytuł mistrza Starego Kontynentu wagi junior półśredniej wywalczył w 1972 roku.

Photo credit: UHA  

WAWRZYCZEK: PORAŻKA MOBILIZUJE MNIE DO JESZCZE WIĘKSZEJ PRACY

Wawrzyczek

O dzieciństwie, pierwszych sukcesach, pożegnaniu się z boksem, miejscu Boga w swoim życiu, o codzienności i planach na 2014 rok z Łukaszem Wawrzyczkiem rozmawiała Marta Jacukiewicz.

- Łukaszu, rozmawiamy późnym wieczorem, bo wtedy dopiero masz czas. Popołudnia i wieczory spędzasz w swoim gymie. Co Ciebie zainspirowało do tego, aby stworzyć swój klub?
Łukasz Wawrzyczek: Zawsze chciałem mieć taki gym i marzenie się spełniło. Jako młodzi ludzie trenowaliśmy w szkołach, w gimnazjach. Zawsze sprzątaczka była ważniejsza od dyrektora (śmiech). Wyrzucali nas szybko ze szkół, bo tylko był czas do 20.00. Udało mi się stworzyć własny gym z czego jestem bardzo zadowolony.

- Jako młody chłopak grałeś również w piłkę nożną, ale czemu ostatecznie zwyciężył boks?
ŁW: Byłem nadpobudliwym dzieckiem. Miałem w sobie dużo energii, ale nie mogłem się odnaleźć w żadnym sporcie. A po drugie – jestem indywidualistą i jakoś niespecjalnie potrafiłem się odnaleźć w sporcie zespołowym. Trenowałem karate, grałem w piłkę nożną, ale czegoś mi jeszcze brakowało. Z plakatu w szkole podstawowej w Oświęcimiu dowiedziałem się, powstała sekcja bokserska. Wtedy nie myślałem, że to będzie „coś”, co mnie zainteresuje. Moim pierwszym trenerem był Janusz Jeleń. Poszedłem na trening i okazało się, że dokładnie tego szukałem. I wtedy pojawił się problem (śmiech), bo w szkole nie uczyłem się zbyt dobrze, ale moja mama postawiła mi warunek – jeśli będę się lepiej uczył – pozwoli mi chodzić na treningi. I nie było wyjścia, musiałem się zmienić (śmiech).

- Łukaszu, 1998 rok był wyjątkowym rokiem, bo wtedy zacząłeś odnosić swoje pierwsze sukcesy. I wtedy wszystko się na dobre się zaczęło …
ŁW: Kiedy zaczęły się pojawiać sukcesy to coraz bardziej mnie to kręciło. Sukces motywował dalszy trening. Zdobyłem dla Oświęcimia medal podczas Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. W 1998 roku zdobyłem brązowy medal. I srebrny medal Pucharu Polski. W finale przegrałem, ale byłem już reprezentantem Polski. Zostałem powołany do kadry młodzieżowej.

- A kiedy zdarza się jakaś porażka, to masz więcej motywacji do działania, czy Ciebie to zniechęca?
ŁW: Kiedy przegrywam, to nie zniechęcam się. Porażka mobilizuje mnie do jeszcze większej pracy. Przed walką z Sulęckim trenowałem tak ciężko, że się zajechałem. Chciałem aby było bardzo dobrze, a przesadziłem. Taki stary jestem, a nie przewidziałem tego, że tak się może skończyć. Dałem się nabrać na to, że nie mogę się zajechać (śmiech).

- Czyli już jest jakaś nauczka?
ŁW: Jak już będę zajechany, to nie będę trenował. Ciągle podnoszę poprzeczki, ciągle podkręcałem treningi. W formie już byłem we wrześniu, ale jak się dowiedziałem, że w październiku będę walczył z Sulęckim to jeszcze bardziej chciałem podkręcić tempo. I wyszło odwrotnie – głowa chciała, a ciało nie pozwalało.

- Modlisz się przed walką?
ŁW: Tak. Proszę Pana Boga o siły. Wierzę w Boga i wiem, że mi pomaga. Dzięki Niemu mam to, co do tej pory osiągnąłem. Pochodzę w rodziny robotniczej, w której mama ciężko pracowała, aby zawsze było jedzenie w domu i aby było się w co ubrać. Nie było nas stać na luksusy. Mam też takiego mentora, to jest prezes „Kredytu Chwilówek”, który jest moim przyjacielem. W wielu sprawach się jego radzę.

- Miałeś taki okres w życiu, że skończyłeś z boksem, wyjechałeś z kraju …
ŁW: Tak było, ale tylko ze względów finansowych. W pewnym etapie swojego życia wyjechałem do Anglii, tam bardzo dużo pracowałem, często po 14 godzin. Za darmo nie ma nic. To była solidna szkoła życia.

- Co sobie cenisz w relacjach z drugim człowiekiem, w biznesie, w życiu?
ŁW: Szczerość, lojalność i uczciwość. To są moje wartości. Zawsze starłem się być lojalny wobec ludzi, którzy mi pomagają, którzy byli dla mnie dobrzy. W życiu nie ukradłem nikomu nawet złotówki. Sam nie miałem, ale komuś pomagałem jak tylko mogłem. Staram się być dobrym człowiekiem. Jeśli kiedyś zostanę promotorem, to chciałabym aby wszystko było budowane na szczerości i uczciwości.

- Jakie plany na najbliższą przyszłość?
ŁW: W tygodniu prowadzę zajęcia dla kobiet i dla starszych osób w swoim klubie. Od przyszłego tygodnia zaczynam już biegać i trenować. Chcę podpisać kontrakt na przyszły rok z „Kredytami Chwilówkami”. W 2014 roku chciałbym zrobić cztery walki. A czy to wypali – zobaczymy. Chciałbym zaboksować w lutym. Nie wiem czy jest nam dany rewanż – zobaczymy. Chciałbym bardzo rewanżu. Wiem czego się mogę spodziewać. Maciek jest dobry, to ja spaliłem. Trochę się dziwię, bo wszystkiego przestrzegałem. Miałem dietę, wagę. Miałem też trenera siłowego. W tym roku wziąłem udział w dwóch maratonach – 42 km. Najpierw przebiegłem maraton w maju, przed walką w Oświęcimiu, a drugi we wrześniu w Krynicy Górskiej – czyli jeszcze mocniejszy. Zobaczymy co przyniesie nowy rok.

- Łukaszu, życzę aby Twoje plany się zrealizowały. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Marta Jacukiewicz, sporturo.pl

MATEUSZ MALUJDA: POTRZEBA NAM WALK Z TRUDNYMI RYWALAMI

malujda02

31-letni Mateusz Malujda, 3-krotny mistrz Polski, będzie liderem Hussars Poland w meczu ligi WSB z Azerbaijan Baku Fires, który odbędzie się w mikołajki 6 grudnia w podwarszawskim Pruszkowie.

- To, że jestem najstarszym i najbardziej doświadczonym zawodnikiem w zespole nie oznacza, iż tylko na mnie spoczywa ciężar odpowiedzialności za wynik. Dla młodszych chłopaków występy w World Series of Boxing to okazja na sprawdzenie się z bardzo mocnymi rywalami. Takich walk potrzeba nam wszystkim – powiedział Mateusz Malujda, który na co dzień współpracuje we Wrocławiu z medalistą olimpijskim Wojciechem Bartnikiem oraz Tarielem Zandukelim.

W poprzednim sezonie bokserzy Hussars Poland dwukrotnie przegrali z Azerami 0-5. W jednym z tych spotkań wystąpił Mateusz. Wtedy ważył ponad 100 kg, a w Wyszkowie w pojedynku w kat. 91+kg przegrał przed czasem z Abdulkadirem Abdulajewem.

- Kilka miesięcy temu moja waga dochodziła do 105 kg, a teraz będę ważył 91 kg. To dla mnie optymalna waga, będę czuł się pewniej z rywalami równymi warunkami fizycznymi – dodał wrocławianin.

Polski zespół zaczął swój 2 sezon w lidze WSB od porażek po 0-5 z Rosją i Kubą. Azerowie z kolei przegrali w Kazachstanie 1-4 i wygrali u siebie 5-0 z Meksykanami, do których 13 grudnia wybiera się Husaria.