MATEUSZ MAZIK: NA PEWNO ZABOKSUJĘ NA MISTRZOSTWACH POLSKI
- Dokładnie rok temu, po świetnym debiucie w rozgrywkach ligi WSB, byłeś na ustach kibiców boksu w całej Polsce. Dzisiaj próżno jest znaleźć informację startach Mateusza Mazika. Co się z Tobą aktualnie dzieje? Nadal trenujesz? Kiedy ponownie zobaczymy Cie w ringu?
Mateusz Mazik: Aktualnie załatwiam ważne sprawy osobiste. Jeśli chodzi o treningi to w miarę możliwości staram się chodzić na salę. Niestety boks od pewnego czasu znajduje się teraz u mnie na drugim planie, przede wszystkim przez to, że nie mogę poświęcać na to tyle czasu, ile potrzeba na bycie w zadowalającej dyspozycji. Co do moich występów w ringu to jedyne co na razie dla mnie jest pewne to występ na przyszłorocznych Mistrzostwach Polski.
- Tegoroczne występy pokazały niestabilność Twojej formy. Szczególnie było to widoczne w marcu, kiedy najpierw w Ząbkowicach przegrałeś z Tomaszem Resółem, ale już w Zawierciu stoczyłeś niezły, choć przegrany pojedynek z Włochem Vincenzo Picardim. Z czego to wynikało?
MM: W Ząbkowicach ciężko było mi zbić wagę, ale głównym powodem wspomnianej porażki był brak mobilizacji i chęci startu w tym właśnie turnieju Grand Prix. Do walki z Picardim o mobilizację nie było trudno. Już sam fakt boksowania „u siebie” na Śląsku zrobił bardzo dużo i bardzo chciałem wygrać. Szkoda, że zabrakło komunikacji między mną a narożnikiem. Niestety wynik poszedł w świat.
- Niezbyt udanym był także start w Turnieju im. Feliksa Stamma, gdzie po wygraniu pierwszej walki, w kolejnej – trochę na własne życzenie – uległeś dobremu Turkowi, Selcukowi Ekerowi.
MM: Turniej Stamma był przetarciem przed Mistrzostwami Europy. Moim zdaniem przegrana walka z Turkiem była wyrównana i gdybym utrzymał nerwy na wodzy i nie dał się sprowokować, miałbym szansę ją wygrać.
- No i doszliśmy do feralnych Mistrzostw Europy w Mińsku, gdzie niespodziewanie dla swoich kibiców uległeś Szkotowi Joe Hamowi. Co było przyczyna porażki? Zdaniem trenera kadry byłeś w dobrej formie, ale znowu coś nie wyszło…
MM: Jeśli chodzi o Mińsk, to przyznaję, że w końcówce walki ze Szkotem zabrakło mi gazu. Może spowodowane to było zbyt długimi przygotowaniami? Cały sezon był ciężki i gdybym dzisiaj mógł wybierać pomiędzy wyjazdem na Mistrzostw Europy lub Mistrzostwa Świata, to zdecydowanie wybrałbym start na tych drugich zawodach, ze względu na możliwość odpoczynku po ciężkim sezonie w WSB.
- Oglądasz mecze Hussars Poland w tym sezonie? Jak oceniasz dotychczasowe występy Twoich kolegów?
MM: Oczywiście że oglądam! W sumie liczyłem na to, że będę mógł występować w barwach „Husarii”, a nie tylko ją oglądać. Co do występów kolegów, to jestem pełen uznania dla niektórych zawodników. Myślę, że konfrontacje w tej lidze niebawem zaowocują dobrymi wynikami.
- Czego możemy Ci życzyć w Nowym Roku?
MM: Przede wszystkim zdrowia i „szóstki” w Totka (śmiech).
Rozmawiał: Jarosław Drozd