Archiwum: Grudzień 2013

TRZECH ROSYJSKICH SNAJPERÓW CELUJE W „DIABLO”

diablo01

Po czerwcowym zwycięstwie nad Rachimem Czakijewem w Moskwie mistrz świata WBC wagi cruiser Krzysztof Włodarczyk nie ukrywa, że do stolicy Rosji chętnie wybierze się jeszcze raz – na rewanż z Czakijewem lub starcie z Grigorijem Drozdem. Zainteresowanie konfrontacją z Diablo, przynajmniej w rozmowach z mediami, wyraża też obóz Denisa Lebiediewa, rosyjskiego mistrza świata WBA.

Podczas sobotniej gali w Wałczu, przed kamerami Polsatu Sport 32-letni Włodarczyk potwierdził, że najbliższą walkę najprawdopodobniej stoczy 22 lutego i jako zawodnik wagi ciężkiej skrzyżuje rękawice z Albertem Sosnowskim. Zaznaczył jednak, że tytułu mistrzowskiego WBC w niższej kategorii w 2014 roku będzie jeszcze bronił. Bardzo możliwe, że za kilka miesięcy ponownie wejdzie na pokład samolotu do Moskwy.

Zielony pas należący do Diablo nadal interesuje 30-letniego Czakijewa, który po czerwcowej porażce pokonał już Giuliana Ilie, a za kilka tygodni ma się zmierzyć z Silvio Branco o tytulik WBC Silver, po zdobyciu którego zachowałby bardzo wysoką pozycję rankingową (obecnie jest 2.) lub nawet awansował. Data i miejsce walki Rosjanina z Włochem powinny zostać ustalone do 3 stycznia.

Pieniędzy na sprowadzenie Włodarczyka do Rosji z pewnością nie żałowałby także biznesmen Andriej Riabinskij, który zorganizowaniu po wielkiej gali w Moskwie (Kliczko – Powietkin o mistrzostwo wagi ciężkiej) zaprosił do swojej nowej grupy Grigorija Drozda. 34-latek w październiku odebrał Mateuszowi Masternakowi tytuł mistrza Europy, w rankingu WBC jest trzeci, a najbliższą walkę ma stoczyć 15 marca w stolicy swojego kraju.

W marcu ma walczyć także rosyjski mistrz WBA, Denis Lebiediew, którego promotorzy wciąż nie potrafią porozumieć się z Donem Kingiem odnośnie warunków rewanżowej walki z Guillermo Jonesem. Za 34-letnim Lebiediewem również stoi Riabinskij, którego w negocjacjach wspiera Władimir Hriunow.

- Chcieliśmy i nadal chcemy walki z Jonesem, podczas gdy Don King dołożył wszelkich starań, aby Lebiediew został pozbawiony tytułu WBA. Nic z tego nie wyszło. Andriej Riabinskij złożył mu atrakcyjną finansowo ofertę, niespotykane biorąc pod uwagę kategorię junior ciężką. Kingowi pozostaje tylko złożyć podpis. Tak czy inaczej, w marcu Denis stoczy walkę w obowiązkowej obronie tytułu – powiedział rosyjskim mediom Hriunow. – Jeśli chodzi o Krzysztofa Włodarczyka, jest to nasz „plan B”, który już teraz należy poważnie brać pod uwagę – zaznaczył.

Czakijew, Drozd czy Lebiediew? Niezależnie od tego, z kim Włodarczykowi przyszłoby za kilka miesięcy toczyć siódmą obronę tytułu WBC, zadanie będzie nieporównywalnie trudniejsze niż na początku grudnia w Chicago, kiedy to Giacobbe Fragomeni nie był w stanie kontynuować walki już po szóstej rundzie. Ryzyko konfrontacji z którymś z rosyjskich snajperów będzie jednak bardzo opłacalne, bo jeśli za pierwszy pojedynek z Czakijewem Diablo zarobił najwięcej w karierze, to trudno się spodziewać, aby druga wizyta w Moskwie nie przyniosła kolejnej rekordowej wypłaty.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

EFEKTOWNA WYGRANA GŁOWACKIEGO W RODZINNYM WAŁCZU

walczmini

W walce wieczoru na gali w Wałczu, kolejne zwycięstwo przed czasem dopisał do swojego rekordu zaliczany do światowej czołówki wagi junior ciężkiej Krzysztof Głowacki (21-0, 14 KO), który pokonał twardego Varola Vekiloglu (20-6-1, 12 KO).

Głowacki bardzo dobrze wszedł w pojedynek, narzucając rywalowi swój styl walki. Zadawał dynamiczne ciosy w różnych płaszczyznach i choć Niemiec nastawił się na defensywę szczelnie kryjąc się za podwójną gardą, raz po raz lewe proste polskiego mańkuta przebijały się do jego głowy. W końcówce pierwszego starcia Vekiloglu próbował kontratakować, jednak nieskutecznie. Od drugiej rundy Głowacki zaczął już systematycznie rozbijać rywala, którego można z pewnością podziwiać za ogromną determinację i niemal nadludzką odporność na ciosy. W czwartej rundzie Niemiec zmienił taktykę i przeszedł do ofensywy, co na niewiele się zdało, gdyż Głowacki skutecznie kontrował, zwłaszcza mocnymi lewymi. Mimo tego Vekiloglu wciąż nacierał, choć jego głowa raz po raz odskakiwała po celnych trafieniach Polaka. Od szóstej rundy Głowacki coraz częściej zaczął dołączać do arsenału swoich ciosów prawą rękę, ale można było odnieść wrażenie, że z rosnącym niedowierzaniem przyjmował upór, z jakim jego rywal szedł ciągle do przodu. W siódmej rundzie za moment dekoncentracji Głowacki zapłacił nawet, przyjmując mocny bezpośredni prawy, a tempo walki zaczęło wyraźnie spadać. Jednak wbrew pozorom Vekiloglu okazał się zwykłym człowiekiem, a nie cyborgiem i w końcu dziesiątki, jeśli nie setki mocnych uderzeń, które spadły na jego głowę musiały się skumulować. W dziewiątej rundzie wyraźnie odczuł lewy bezpośredni Głowackiego, co Polak natychmiast zauważył, zapędził rywala do narożnika, zasypał gradem ciosów, które pozostawały bez odpowiedzi i w tej sytuacji sędzia Leszek Jankowiak przerwał pojedynek, ogłaszając pięściarza z Wałcza zwycięzcą przez TKO.

Trwa dobra passa tegorocznego mistrza Polski wagi półciężkiej w boksie olimpijskim. Marek Matyja (3-0, 2 KO) – bo o nim mowa, po związaniu się kontraktem z Andrzejem Wasilewskim zanotował drugie szybkie zwycięstwo. Polak od początku starcia z Marko Angermannem (11-20-1, 4 KO) konsekwentnie szukał miejsca pod prawym łokciem rywala, aż w końcu na początku trzeciej minuty huknął lewym hakiem na wątrobę, nokautując efektownie przeciwnika.

Podczas trwającej gali w Wałczu jubileuszowe zwycięstwo zanotował Łukasz Janik (10-3-1, 5 KO), który odprawił przed czasem doświadczonego Aleksandra Abramienkę (17-41-1, 6 KO). Od pierwszego gongu do ostrego szturmu ruszył Łukasz, spychając swojego przeciwnika do odwrotu. Bił mocnymi sierpami i choć większość tych uderzeń przestrzeliwał, to te które doszły robiły wrażenie na rywalu. Pod koniec drugiej rundy Janik wyraźnie osłabił Abramienkę ciosami na korpus, a na początku trzeciej kombinacją prawy-lewy sierp na głowę rzucił na matę. Ringowy Leszek Jankowiak doliczył do dziesięciu, ogłaszając wygraną Polaka przez nokaut.

W potyczce kategorii super piórkowej, czy też jak kto woli junior lekkiej, Damian Wrzesiński (5-0, 3 KO) pokonał przed momentem Antona Bekisza (5-10, 4 KO). Wielokrotny medalista krajowego championatu walczył dziś trochę chaotycznie, jakby starając się urwać głowę rywalowi. Na szczęście wchodziły pojedyncze akcje, jak na przykład bardzo mocny lewy hak na wątrobę w drugiej rundzie, czy potężny prawy podbródkowy w trzeciej. Wrzesiński oczywiście przeważał nieznacznie w każdej odsłonie, jednak na pewno stać go na więcej niż dziś pokazał w Wałczu. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na jego korzyść 40:36 oraz dwukrotnie 40:37.

Podczas trwającej gali w Wałczu dobrą passę podtrzymał Konrad Dąbrowski (4-1), który po jednostronnych czterech rundach pokonał Marcina Ficnera (1-1). Wszyscy sędziowie typowali jego przewagę w rozmiarach 40:36. Z kolei w kategorii super średniej Michał Ludwiczak (7-0, 4 KO) wypunktował 39:37 i dwukrotnie 40:36 Siergieja Krapszylę (2-5-2, 2 KO).

Po nieudanym debiucie w Białymstoku dziś w Wałczu już znacznie lepiej wyszła druga zawodowa walka w wykonaniu czterokrotnego mistrza Polski w boksie olimpijskim, Włodzimierza Letra (1-1, 1 KO). Polak z kazachskimi korzeniami już pierwszej rundzie odprawił Ihar Karavaeu (5-5, 4 KO). Letr dwukrotnie wciągnął dużo wyższego rywala na kontrę krótkim prawym sierpowym, posyłając go na deski. Drugi nokdaun okazał się też nokautem, bo sędzia wyliczył zamroczonego Białorusina do dziesięciu.

źródło: bokser.org

walcz