Archiwum: Grudzień 2013

ZAKRZEWSKI MARZY O POKONANIU LIDERA GOSPODARZY

irek04

- Marzy mi się zwycięstwo z Marvinem Cabrerą, co byłoby przypieczętowaniem niezłego, choć nie rewelacyjnego roku 2013 – mówi Ireneusz Zakrzewski, który spotka się z Meksykaninem w meczu ligi World Series of Boxing.

- Liczyłem, że osiągnę więcej niż 1/8 finału Mistrzostw Europy i Świata, ale nie ma co narzekać. W Kazachstanie boksowałem już w nowej kategorii – półśredniej (69kg). Wygrałem z Chorwatem Borną Kataliniciem, Zambijczykiem Mbachi Kaongą i w walce o ćwierćfinał spotkałem się z Wenezuelczykiem Gabrielem Maestre. To bokser z numerem 3 w rankingu światowym, do tego miał jedną walkę mniej stoczoną. Ja byłem trochę porozbijany po pojedynku z Kaongą. Maestre był lepszym technicznie, odczuwałem jego cios na dół i splot. Być może walczyłem asekuracyjnie, ale wiedziałem, że kolejny celny cios może być ostatnim… – powiedział Ireneusz Zakrzewski o debiucie w tegorocznych Mistrzostwach Świata.

Mecz z Mexico Guerreros będzie jego pierwszym występem w tym sezonie w WSB. Wcześniej miał bilans 1-1 w wadze średniej (73kg; teraz limit 75kg) w tych rozgrywkach. W Meksyku spotka się z Marvinem Cabrerą, o rekordzie 6-1. Cabrera też odpadł w 1/8 finału MŚ przegrywając z Aramem Amirachanjanem z Armenii 1-2.

- Cabrera podobnie jak ja walczy z odwrotnej pozycji. Bardzo mocno uderza przednią ręką, do tego świetne wyczucie dystansu i dobry timing, on wie kiedy zadać cios. Ale i ja nie mogę narzekać na siłę swojego ciosu, myślę, że mógłbym rywalizować z najlepszymi w kategorii 69 kg. Liczę, że i kibice zobaczą jakie spustoszenie sieją moje ciosy. W tej wadze, w odróżnieniu od średniej, czuję się bardzo mocny fizycznie. Wcześniejsza niedowaga sprawiała, że rywale nie czuli moich mocnych rąk, teraz to się zmieni, bo to ja zrzucam po 5 kg – dodał Ireneusz Zakrzewski.

W pięściarzu pochodzącym z Jeleniej Góry kibice Hussars Poland upatrują kandydata do odniesienia zwycięstwa w Meksyku.

- Nasi rywale mają jedną wygraną, my żadnej. Na pewno oni mają bardziej doświadczony skład, ale nikt z nas nie wejdzie do ringu z nastawieniem na przegraną. Ja wierzę w swoje umiejętności i ringową inteligencję. Kubańczycy, Rosjanie i Kazachowie oraz Azerowie, którzy ostatnio pokazali nam miejsce w szeregu, to świetne zespoły, ale z Meksykanami stać nas na równorzędne boje – stwierdził.

KUBAŃSKA SZKOŁA BOKSU

Jako żywa skamielina z innej epoki pamiętam czasy, kiedy kubańska szkoła boksu dopiero raczkowała. Na olimpiadzie w Meksyku w 1968 roku pojawiło się dwóch kubańskich bokserów, którzy zrobili tam furorę. Enrique Regueiferos (waga lekkopółśrednia) i Rolando Garbey (waga lekkośrednia) nie byli bynajmniej jakimiś wirtuozami techniki, ale doszli do olimpijskiego finału przede wszystkim dzięki dynamitowi w pięściach. W walkach o złoty medal Garbey przegrał wyraźnie z rutynowanym Borisem Łagutinem z ZSRR, a Regueiferos po wyrównanej walce uległ stosunkiem głosów 2:3 naszemu nieodżałowanej pamięci Jerzemu Kulejowi. Kulej wielokrotnie później wspominał, że właśnie po ciosie Kubańczyka pierwszy raz w życiu był przez chwilę zamroczony w ringu, co wpłynęło też na jego decyzję o zakończeniu kariery.

Na kolejnej olimpiadzie w Monachium w 1972 roku Kubańczycy zdobyli już 3 złote medale w boksie, a gwiazdą pierwszej wielkości był Teofilo Stevenson w wadze ciężkiej. Rozpoczęła się długa era dominacji Kuby w światowym boksie amatorskim. Podobnie, jak w najlepszych czasach polskiej szkoły boksu Feliksa Stamma również sukcesy reprezentacji Kuby oparte były na różnorodności stylów. W każdej reprezentacji Kuby na wielką imprezę zdarzali się bokserzy o kompletnie różnych charakterystykach: finezyjni technicznie artyści ringu, królowie nokautu i bokserzy zamęczający przeciwników tempem i nieustannym atakiem. Łączyło ich tylko to, że wszyscy byli skuteczni.

W latach 80. i 90. w amatorskim boksie doszło do radykalnych zmian. Wprowadzono kaski ochronne, większe rękawice i maszynki do punktowania. Szczególnie wprowadzenie zasady, że każde trafienie liczy się jednakowo, niezależnie od tego, czy jest to muśnięcie, czy soczysty cios odrzucający głowę na pół metra, zmieniło boks amatorski nie do poznania. Czas królów nokautu skończył się definitywnie. Oczywiście posiadanie silnego ciosu nie szkodziło, ale też i niewiele pomagało. Na Kubie z tych zmian też wyciągnięto wnioski. Kiedy trzykrotny mistrz olimpijski i sześciokrotny mistrz świata Felix Savon (podejrzewany o najsilniejsze uderzenie w historii boksu) zaczął przegrywać, stało się jasne, że nowa generacja bokserów musi być zupełnie inna od poprzedników. Wyszkolono pokolenie mistrzów obcierek, niezbyt silnych fizycznie, ale łączących doskonałe wyszkolenie techniczne z niesamowitą ruchliwością i szybkością, bardziej ringowych tancerzy i szermierzy, niż bokserów w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.

Niektórzy z tej generacji kubańskich pięściarzy przeszli na zawodowstwo i obecnie robią karierę na amerykańskich ringach. Są bardzo skuteczni, ale ich żywcem przeniesiony z amatorskich ringów sposób boksowania wzbudza mieszane uczucia wśród kibiców boksu. Od podziwu i zachwytu, aż po ostentacyjne buczenie na trybunach w czasie ich walk. Chodzi przede wszystkim o Guillermo Rigondeaux i Erislandy Larę, bo trzecia kubańska gwiazda, Yuriorkis Gamboa boksuje jednak trochę inaczej. Z większymi (Lara) lub mniejszymi (Rigondeaux) problemami obydwaj doszli do mistrzowskich pasów w swoich kategoriach, ale stacje telewizyjne odgrażają się, że nie będą transmitować ich walk, jeśli nie zmienią stylu swojego boksu.

Osobiście uważam ten styl boksu za zjawisko przejściowe, które zaskakuje swą odmiennością, tak jak kiedyś zaskakiwał wszystkich sposób walki Mike’a Tysona. Potrzeba czasu, aby wynaleziono na niego skuteczne antidotum. Gdzie go szukać, pokazał Alfredo Angulo, który wprawdzie przegrał z Larą, ale dwukrotnie potrafił dobrać mu się do skóry. Warto też zwrócić uwagę, że bynajmniej nie wszyscy kubańscy bokserzy zawodowi to wirtuozi techniki i ringowe błyskawice. Część z nich, jak np. Luis Ortiz, Yunier Dorticos, czy Yunieski Gonzalez stanowczo nawiązuje do tradycji Felixa Savona, Rolando Garbeya i Enrique Regueiferosa.

Opracował: Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

VI MIKOŁAJKOWY MIĘDZYNARODOWY TURNIEJ W BIAŁYMSTOKU

amatbox01

W miniony weekend w Białymstoku odbył się VI Międzynarodowy Mikołajkowy Turniej Młodzieżowy o Puchar Prezydenta Miasta, w którym rywalizowały zawodniczki oraz zawodnicy w trzech kategoriach wiekowych, w tym także goście z Litwy i Łotwy.

Najlepszym zawodnikiem turnieju został wybrany Dawid Witosławski z Cristalu Białystok, który otrzymał Puchar Prezydenta Białegostoku. Puchar Marszałka Województwa Podlaskiego dla najlepszego kadeta trafił w ręce Karola Woronowicza (Boxing Sokółka). Natomiast najlepszym zawodnikiem białostockiego Zespołu Szkół Technicznych został ogłoszony Ahmed Baydarbaev.

Podczas zawodów Prezes Polskiego Związku Bokserskiego, Zbigniew Górski wręczył zasłużonym działaczom i zawodnikom z Podlaskiego Okręgowego Związku Bokserskiego odznaczenia PZB, medale wydane z okazji 90-lecia Związku oraz księgi pamiątkowe. Złote odznaczenia otrzymali: Zbigniew Maleszewski, Renata Frankowska i Dariusz Kochanowski.

ZWYCIĘZCY WALK

Dziewczęta:
Patrycja Śliwonik (Hetman Białystok)

Młodzicy:
50 kg – Adam Motacki (Victoria Ostrołęka)
51 kg – Przemysław Piszczatowski (Cristal Białystok)
62 kg – Kamil Poświętny (Cristal) i Artiom Cubanow (Jełgawa).

Kadeci:
52 kg – Modesta Żmudina (Mariampol)
57 kg – Igor Gaponiuk (Cristal)
60 kg – Paweł Boruta (Cristal) i Julian Lelusz (Boxing Production)
63 kg – Kacper Waszkiewicz (Victoria)
66 kg – Karol Woronowicz (Boxing Sokółka)
70 kg – Tadas Sakocius (Mariampol)
+80 kg – Dawid Taudul (Boxing).

Juniorzy:
64 kg – Adrian Marchel (Hetman)
75 kg – Kamil Januszkiewicz (Cristal) i Krysitan Taudul (Boxing)
81 kg – Hubert Perz (Hetman)
91 kg – Karol Krokos (UKS Boxing)