MARCIN STANKIEWICZ BLOGUJE: PODSUMOWANIE STARTU KADRY PODCZAS MMŚ W SOFII

sofia05

Przyszedł czas na podsumowanie pierwszego poważnego sprawdzianu męskiej młodzieżowej kadry narodowej. Start w Mistrzostwach Świata w Sofii był dla zawodników zmaganiem się nie tylko o medale MŚ ale także o możliwość występu na Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich. Niestety nie udało nam się zdobyć na tej imprezie medalu, nie udało też zdobyć kwalifikacji. Nie oznacza to, iż cały występ kadry należy uznać za porażkę.

W trakcie obozów i startów międzynarodowych wykrystalizowała się kadra pięciu zawodników, którzy byli brani pod uwagę na wyjazd na Młodzieżowe Mistrzostwa Świata: Michał Łęgowski (49 kg, Bokser Chojnice), Eryk Giermak (60 kg, Garda Chojna), Sebastian Konsek (64 kg, RMKS Rybnik), Damian Wyględacz (75 kg, Górnik Sosnowiec) i Rafał Staszewski (81 kg, Kontra Elbląg). Piątka ta brała udział w konsultacjach techniczno-taktycznych oraz w przygotowaniach szybkościowych przed głównym startem. Dodatkowo na mój wniosek za pieniądze klubów do udziału w Mistrzostwach Świata zgłoszeni zostali Sebastian Wiktorzak (69 kg, Olimp Szczecin), który także uczestniczył w przygotowaniach oraz Kamil Mroczkowski (+91 kg, Champion Chojnów).

Dla wielu z nich start w Mistrzostwach Świata był pierwszym startem w tak poważnej  imprezie a mimo to nie ulegli presji. Najbardziej doświadczonym zawodnikiem w tej grupie był Eryk Giermak (trener Jarosław Przygoda). Niestety los nie okazał się dla niego łaskawy i po pokonaniu w pierwszej walce reprezentanta Tajlandii już w drugim pojedynku na jego drodze stanął Kubańczyk Alayn Limonta. Zawodnik ten to ubiegłoroczny mistrz świata juniorów, więc zadanie było bardzo trudne. Pomimo pełnego zaangażowania i podjęcia rękawicy Erykowi nie udało się pokonać tej przeszkody a obserwując reprezentantów tej kategorii wagowej kwalifikacja do MIO była w zasięgu Eryka.

Niełatwe zadanie miał też w swojej wejściowej w turniej walce Sebastian Konsek (trener Anatol Jakimczuk), który trafił na wicemistrza Azji, Japończyka Toshihiro Suzuki. Zawodnik ten prezentował bardzo agresywny styl boksowania, a połączony z doświadczeniem międzynarodowym jakie posiadał, przyniósł mu zwycięstwo nad naszym zawodnikiem. Japończyk zdobył brązowy medal w półfinale ulęgając niejednogłośnie na punkty Viktorowi Petrowowi (Ukraina).

Bardzo dobrze zaprezentował się w wadze do 49 kg Michał Łęgowski (trener klubowy Marcin Łęgowski), który w 1/32 spotkał się z zeszłorocznym brązowym medalistą Mistrzostw Świata Juniorów Jan Chun-Hsienem z Tajwanu pokonując go 2-1. W 1/16 czekał na niego reprezentant Serbii Veljko Gligoric, którego pokonał 3-0, a w 1/8 finału zmierzył się z Yoelem Finolem z Wenezueli ulegając mu po bardzo wyrównanej walce 1-2. W oczach wielu trenerów Michał tę walkę powinien wygrać, jednak sędziowie orzekli inaczej. Start Michała Łęgowskiego można uznać za udany i przy dłuższej systematycznej pracy zawodnik z papierami na wynik międzynarodowy.

Najbardziej skrzywdzonym zawodnikiem tych mistrzostw w moich oczach jest Damian Wyględacz (trener Artur Barwiński). W 1/32 finału uległ on 1-2 reprezentantowi Finlandii Kalle Kallioinenowi, ale w mojej ocenie Damian stoczył zwycięski pojedynek, który został oceniony przez sędziów w niezrozumiały sposób, czego dowodem było zainteresowanie po odczytaniu werdyktu i sprawdzenie wyniku na monitorach. Okazało się bowiem, że sędzia argentyński przy remisie punktowym wskazał zwycięstwo Fina mimo, iż Damian wygrał u niego trzecią rundę 10-8 (Damian w 3. rundzie zdominował walkę a Fin był liczony ). Zawodnik fiński dotarł aż do ćwierćfinału tej imprezy także medal Mistrzostw Świata był jak najbardziej w zasięgu Damiana.

Najbliżej awansu do MIO oraz medalu MŚ znalazł się Rafał Staszewski (trener klubowy Krzysztof Stemplewski). Podczas Mistrzostw Świata stoczył cztery pojedynki – w pierwszym w 1/16 finału pokonał 3-0 Carmelo Calabro z Włoch, w kolejnym pokonał przez TKO w 2. starciu Daniela Weinbendera z Niemiec, natomiast w walce o medal uległ 0-3 mocnemu Ormianinowi Narekowi Manasyanowi. W walce o miejsca 5-8 Rafał spotkał się z zeszłorocznym wicemistrzem Europy juniorów Viddalem Rileyem z Anglii i tu wynik naprawdę mógł iść w dwie strony i wielka szkoda, że sędziowie widzieli zwycięstwo Rileya. Dla Rafała ten turniej był prawdziwym międzynarodowym turniejem (pierwszy raz stoczył aż cztery międzynarodowe walki) i egzamin ten mimo nie osiągnięcia założonego celu zdał bardzo dobrze.

W wadze do 69 kg na ringach w Sofii wystąpił Sebastian Wiktorzak (trener Edward Król), który w 1/32 finału zwyciężył 2-1 zawodnika Kirgistanu Dmitriya Shestakova, by w 1/16 ulec 0-3 Oleksiyowi Tokarchukowi z Ukrainy. Dla zawodnika ze Szczecina był to występ, który pokazał nad czym musi koniecznie popracować, by osiągać wyniki na międzynarodowych arenach, nie poprzestając tylko na tytułach mistrza Polski.

W wadze superciężkiej (+91 kg) wystartował Kamil Mroczkowski (trener Arkadiusz Lewandowski) i w 1/16 finału uległ przez TKO w 3. starciu Maratowi Kerimkhanovowi z Rosji. Kamil jest materiałem na bardzo dobrego zawodnika, jednak musi podjąć w swoim życiu klika bardzo ważnych decyzji.

Chciałbym aby moi zawodnicy wiedzieli, iż bycie reprezentantem kraju to zaszczyt i obowiązek. Wprowadzamy powoli zasady, które będą do reprezentacji nobilitowały nie mistrzów Polski, ale zawodników chcących osiągnąć w swoim życiu coś więcej. W myśl zasady „jak nas widzą, tak nas piszą„ nie może w reprezentacji znaleźć się ktoś, kto tego nie zrozumie. Czasami jedna przegrana walka w ringu przez zawodnika, który tej walki nie podejmie, bądź wykaże lekceważący stosunek do wyniku tej walki, ma wpływ na ocenę całej drużyny. Jak to się mówi drużyna  jest tak silna jak jej najsłabsze ogniwo i to się w tej sytuacji idealnie sprawdza.

Całość występu tej drużyny oceniam pozytywnie choć brak realizacji założonego celu muszę uznać za porażkę. Czeka nas ciężka praca bo do światowej czołówki naprawdę tak bardzo dużo to nam nie brakuje. Przed nami Mistrzostwa Polski Juniorów w Nowej Dębie i jak to mam w zwyczaju mówić – walkę o bycie reprezentantem kraju zaczynamy od nowa. Od swoich kadrowiczów będę wymagał oczywiście więcej i nie wyobrażam sobie by któryś z nich zlekceważył ten turniej. Oczekuję także wzorowej postawy i profesjonalnego podejścia do sportu poza ringiem będę zwracał uwagę na wszystko. Bo sport to nie tylko wygrana w ringu ale także wszystko co się dzieje przed i po walce.

Marcin Stankiewicz, Szczecin dnia 1 maja 2014 roku

[Fot. Katarzyna Psykała ©]