W RZESZOWIE ŁUKASZ JANIK LEPSZY OD RICO HOYE. POWRÓT KRZYSZTOFA GŁOWACKIEGO

janik01

W głównej walce wieczoru gali w Rzeszowie Łukasz Janik (27-2, 14 KO) pokonał jednogłośną decyzją sędziów Rico Hoye (24-4, 16 KO). Pięściarz z jeleniej Góry bez zbędnych podchodów od razu ruszył do ataku, starając się zepchnąć przeciwnika nieustannym pressingiem. To wychodziło, tylko że Hoye polował swoją prawą ręką na mocną bombę. I taki długi prawy wszedł niemal równo z gongiem kończącym drugie starcie. Na szczęście Janik przyjął to uderzenie bez większego uszczerbku.Polak wchodził w półdystans ładną akcją bezpośredni prawy-lewy sierp. To funkcjonowało dobrze w trzeciej rundzie, a końcówkę czwartej zaakcentował w wymianie prawym i lewym sierpem na szczękę. Po przerwie po lewym prostym trafił długim prawym prostym i zaczął zyskiwać coraz wyraźniejszą przewagę. W siódmej odsłonie Amerykanin, niegdyś czołowa postać wagi półciężkiej, podjął rękawice i otwarte wymiany. Trafił kilka razy, na szczęście nie przełamał podopiecznego Fiodora Łapina. W ósmym starciu Hoye skoncentrował się na ciosach na korpus, lecz i to nie zdało egzaminu. Fajna była też dziesiąta runda. Oglądało się to nieźle, natomiast w boksie Łukasza wciąż było chyba trochę za dużo chaosu.

- Wysiadły mi nogi – powiedział w swoim narożniku jeszcze przed ogłoszeniem werdyktu. A sędziowie punktowali 97:94, 98:93 i 98:92 – wszyscy na korzyść Janika.

Po siedmiu miesiącach przerwy spowodowanej kłopotami zdrowotnymi udanie na ringu w Rzeszowie powrócił sklasyfikowany na pierwszym miejscu w rankingu federacji WBO kategorii cruiser Krzysztof Głowacki (22-0, 14 KO). Rywalem „Główki” – już po raz drugi w karierze, był jeden z najbardziej znanych journeymanów światowego boksu, Ismail Abdoul (54-29-2, 20 KO). To z góry narzuciło pewien scenariusz, czyli atakujący Polak i świetnie broniący się, bardzo twardy Belg, próbujący sporadycznie odpowiadać. Krzysiek atakował, choć trochę zbyt w jednostajnym tempie, zaś Abdoul robił to z czego słynie – szczelna garda, niezła praca nóg, a nawet jak już coś przeszło, to wszystko amortyzowała betonowa szczęka. Głowacki najlepszą akcję przeprowadził w siódmym starciu, uderzając kombinacją prawy hak na korpus-krótki lewy sierp na górę. Ale Ismail przyjął to bez zmrużenia oka. Po ostatnim gongu nie mogło być wątpliwości. Sędziowie punktowali 80:72, 79:74 i 80:74 – wszyscy na korzyść naszego rodaka.

Marek Matyja (6-0, 2 KO) pokonał twardego Roberta Talarka (6-6-2, 3 KO) w potyczce kategorii półciężkiej. Marek od początku rzucił się do ataku, stosując swoje firmowe ciosy na korpus. Lżejszy Robert przyjął wymianę i choć bił znacznie mniej, to starał się zbierać ciosy na blok i odpowiadał pojedynczymi kontrami. Przewaga była oczywiście po stronie aktywniejszego pięściarza z Wrocławia, jednak motywowany w narożniku Talarek ładnie ripostował w półdystansie. Matyja zaakcentował piąte starcie niemal równo z końcem długim prawym prostym, lecz jego przeciwnik nie oddawał pola. Tak samo wyglądały też ostatnie trzy minuty, czyli nieznaczna przewaga Marka oraz niezwykle ambitna i wręcz trochę zaskakująca postawa Talarka. Sędziowie oczywiście wątpliwości mieć nie mogli i typowali przewagę Matyji 58:57 i dwukrotnie 59:56. Fajny pojedynek, choć od zeszłorocznego mistrza polski wagi półciężkiej w boksie olimpijskim oczekujemy troszkę więcej…

Po bolesnej porażce w pierwszy weekend lutego udanie na ring powrócił boksujący w kategorii super średniej Andrzej Sołdra (10-1-1, 5 KO), który pokonał doświadczonego Daniela Urbańskiego (21-17-3, 5 KO). Pojedynek był lepszy niż można było się spodziewać. Urbański tym razem naprawdę chciał wygrać, przyjechał w dobrej formie i ciosami na korpus starał się przełamać faworyzowanego rywala. Sołdra z kolei był odrobinę szybszy, dobrze operował ciosami prostymi, a od czwartej rundy wydłużył swoje akcje w kombinacje złożone z 3-4 ciosów. Danielowi pękła prawa powieka po prawidłowo zadanym ciosie, lecz tak doświadczony pięściarz jak on poradził sobie z tymi niedogodnościami i przeboksował do ostatniego gongu, cały czas szukając jakiegoś mocnego uderzenia. Sędziowie nie mieli wątpliwości i wytypowali wygraną Andrzeja w rozmiarach 60:55, 59:55 i 60:54, choć Urbański pokazał się dziś z lepszej strony niż bywało to ostatnio.

Przemysław Runowski (7-0, 1 KO) pokonał Sylwestra Walczaka (4-14-1). Po pierwszej spokojnej rundzie popularny „Kosiarz” od drugiej znalazł sposób na przeciwnika. Obniżał pozycję i polował swoim prawym sierpem, który dwukrotnie mocno trafił. W trzeciej odsłonie w akcji lewy na lewy o ułamek sekundy szybszy był Runowski, trafił na szczękę i Walczak aż „zatańczył”. Ale ustał i dotrwał do przerwy. W kolejnych minutach nic się nie zmieniło. Runowski w piątym starciu dwukrotnie wstrząsnął rywalem bezpośrednim prawym, jednak nie zdołał dokończyć dzieła zniszczenia. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Przemka 60:54 i dwukrotnie 60:55.

Wcześniej Michał Ludwiczak (11-0, 4 KO) przez cztery rundy obijał Josefa Obeslo (4-17-2, 2 KO), wygrywając u sędziów 40:37 i dwukrotnie 40:36. Utalentowany Konrad Dąbrowski (5-1, 1 KO) w końcu zanotował czasówkę, posyłając Rafała Piotrowskiego (0-44-1!!!) dwukrotnie na deski. Kilka sekund przed końcem drugiej odsłony pojedynek został zastopowany. Pierwszy raz na długim dystansie wystąpił Robert Parzęczewski (5-0, 2 KO). Zdał ten egzamin dojrzałości dobrze i poza mocnym prawym sierpem kończącym rywalizację jaki zainkasował mu Ivan Stupalo (7-5, 1 KO) dominował nad przeciwnikiem, o czym świadczy najlepiej punktacja – 80:73 i 2x 80:72.

źródło: bokser.org