Archiwum: Czerwiec 2014

NASZA MŁODZIEŻ ROZBIŁA W KĘTRZYNIE ŁOTYSZY 18-4

pol_lat

W sobotę 21 czerwca w Kętrzynie odbył się mecz międzypaństwowy, w którym zmierzyły się reprezentacje Polski i Łotwy. Młodzi podopieczni trenera Marcina Stankiewicza byli bezkonkurencyjni i nie dali szans swoim kolegom z Łotwy. Tylko dwie przegrane walki w meczu to znakomity wynik, szkoda tylko, że przegrali zawodnicy, którzy występowali w domu, przed swoją publicznością, ale oddać trzeba, że walczyli do końca, a przeciwnik Jakubiego był wyraźnie lepszy pięściarsko, dysponował świetnymi warunkami fizycznymi i nie dał szans zawodnikowi Niedźwiedzia Kętrzyn.

Przygotowana przez LKS Niedźwiedź Kętrzyn, Urząd Miasta w Kętrzynie oraz MOSiR Kętrzyn impreza stałą na wysokim poziomie organizacyjnym a kibice mogli obejrzeć w ringu ciekawe pojedynki. Wojciech Bartnik, ostatni medalista olimpijski w boksie, który w Kętrzynie był gościem honorowym, życzył zawodnikom młodego pokolenia wytrwałości w pokonywaniu kolejnych sportowych wyzwań i sportowego zacięcia. Jak powiedział tylko ciężka praca prowadzi na szczyt a zdobycie medalu na Igrzyskach Olimpijskich to coś czego nie da się opisać.

Najciekawszy pojedynek meczu, miał miejsce w wadze superciężkiej. Reprezentant Łotwy – krępy, niższy od Polaka ruszył od pierwszego gongu do przodu i kilka razy mocno wstrząsnął naszym reprezentantem, który był w pierwszej rundzie kompletnie pogubiony, nie słuchał tego co podpowiadali mu trenerzy, nie wykorzystywał prawe w ogóle lewej ręki i zdecydowanej przewagi w zasięgu ramion. Po pierwszej rundzie sędziowie jednomyślnie wypunktowali przewagę Łotysza, który od gong na drugie starcie rozpoczął konsekwentną realizację taktyki z pierwej rundy. Przerwa między rundami korzystnie wpłynęła na naszego zawodnika, który w końcu zaczął robić to co sugerowali mu szkoleniowcy. Dobra praca nóg i długie ciosy proste przynosiły efekt w postaci zdobywania kolejnych małych punkcików, a przede wszystkim wybijały z rytmu Łotysza. Pod koniec drugiego starcia zawodnik z Łotwy znalazł jednak sposób na przejście do półdystansu i po serii ciosów na tułów doprowadził do pierwszego liczenia naszego zawodnika. Po wyliczeniu do ośmiu sędzia Krzysztof Wójcik puścił walkę, a zagrzewany przez kolegów z kadry Łotysz złapał drugi oddech i ruszył na naszego reprezentanta chcąc skończyć pojedynek przed czasem. Cenne uwagi trenerów z Polskiego narożnika pozwoliły nie tylko przetrwać kryzys, ale skutecznie stopować i kontrować Łotysza. Po tej rundzie sędziowie jednomyślnie wskazali na naszego zawodnika. Po dwóch rundach bardzo ciekawej walki mięliśmy remis i o wszystkim miała decydować runda numer 3. Dobrze zaczął Łotysz, ale powietrze szybko z niego uszło i do głosu coraz częściej dochodził Polak. W połowie rundy więcej było już przepychania i klinczowania niż boksu, a obaj bardzo już zmęczeni zawodnicy nie chcieli odpuścić. Końcówka była bardzo ciekawa bo obaj poszli na mocne wymiany, które jednak nie przyniosły żadnego knockdownu. Sędziowie mięli problem z ocenieniem tej rundy i dwóch z arbitrów wskazało naszego zawodnika, jeden wskazał na Łotysza. Ostatecznie dwa razy 29:28 i raz 28:29 zwyciężył nasz zawodnik.

Mecz międzypaństwowy w Kętrzynie, o Puchar Burmistrza Kętrzyna był zwieńczeniem zgrupowania młodzieżowej kadry mężczyzn i kojonym etapem w wyborze zawodników, którzy będą reprezentować nasz kraj na Mistrzostw Europy Kadetów w Anapie i Mistrzostw Europy Juniorów w Zagrzebiu.

- Głównym sprawdzianem dla zawodników będzie turniej w Serbii na który jedziemy już 8 w Serbii weźmie w nim udział 8-9 zawodników, możliwość sprawdzenia dostaną w większości mistrzowie Polski. Rywalizacja w kadrze jest otwarta i każdy z moich zawodników musi cały czas utrzymywać wysoką formę. Mecz w Kętrzynie oceniam dobrze, widać, że nie jest to przygotowanie optymalne i niektórzy zawodnicy po Mistrzostwach Polski wyraźnie odpuścili, ale mamy jeszcze trochę czasu więc będziemy ciężko pracować na dobry wynik – powiedział Trener Młodzieżowej Kadry Narodowej Marcin Stankiewicz.

ODPOWIEDŹ ARKADIUSZA SZWEDOWICZA SR. NA POLEMIKĘ ZE STRONY KS SAKO GDAŃSK

ozb

Spodziewałem się odpowiedzi od trenerów KS Sako Gdańsk, lecz na pewno nie w takim stylu, jaki zaprezentowali. Poziom samego pisma i sposób argumentacji świadczy o tym, że prawda w mojej wypowiedzi dotknęła moich adwersarzy dość mocno. Polemika na poziomie wycieczek personalnych nie jest w moim stylu, lecz odpowiedzieć na stawiane mi zarzuty jest moim obowiązkiem dla wyjaśnienia sytuacji.

Określenie trenera Walerego Korniłowa jako marionetki w moim ręku świadczy tylko o tym, iż ktoś nie zna tego trenera jako człowieka. Znają go wystarczająco ludzie w naszym boksie, którzy z nim współpracują i wiedzą jakim jest człowiekiem i jak dużą dozą cierpliwości trzeba się wykazać by tę współpracę utrzymać. Jak napisałem, staram się logistycznie zapewnić zaplecze KN, które do pewnego czasu robił trener Ludwik Buczyński. Nie ja decyduję o składzie i nie ja decyduję gdzie, kiedy i jakie odbędą się zgrupowania. W stwierdzeniu, że trener Korniłow jest marionetką dość mocno się Panowie zagalopowali.

Zgadzam się z Panem w jednym – Kadra Narodowa jest dobrem nadrzędnym i powinna zrzeszać najlepszych zawodników w kraju. Jednak w całej dalszej wypowiedzi sami Panowie to dyskredytują, bo dla Was KN to taka kadra, która pracuje według Waszego rytmu i według Waszych zasad. Panowie, nic prostszego – wystarczy stanąć do konkursu i tę kadrę objąć. Wtedy Was będę bronił jako tych, którzy mają plan i pomysł jak zrobić byśmy zdobyli w końcu medal olimpijski – natomiast dziś potraficie tylko negować. Dziś odnosicie się Panowie  do mojego apelu, który nazwaliście opowiadaniem banialuk i jest to dla mnie dość niepokojące. Szczególnie zaś zaniepokojeni powinni być rodzice dzieci, którzy posyłają do Was swoje pociechy. Bo jeżeli dla Was nic nie warte jest przywiązanie do barw narodowych, do zaszczytu jakim jest miano „reprezentanta kraju”, do szacunku dla trenera, to na pewno nie powinniście wychowywać młodzieży. To właśnie w Waszym mniemaniu wszystko można kupić, wszystko można przeliczyć na pieniądze, bo bez nich ja nie zrobię nic – czyli pełna komercjalizacja.

Idąc tokiem Waszego myślenia kadra powinna dać wszystko i na warunkach jakie podyktują zawodnicy – bardzo niebezpieczne myślenie. Wiadomym jest, że zabezpieczenie finansowe zawodników to ważna rzecz, ale jeżeli to ma być podstawowy warunek, to można być pewnym, że tylko dla pieniędzy nikt nie zdobędzie medalu na IO. Waszym zdaniem nie ma dziś kasy na stypendia – to nie powinno być kadry narodowej lub warunki na jakich ktoś będzie w kadrze, bądź będzie dyktował ten, co ma więcej kasy. Z punktu widzenia bogatego – bardzo wygodne myślenie. Zresztą nie napisaliście Panowie co miałaby dać KN w zamian tym chłopakom oprócz tego, co im daje dzisiaj.

W dalszej polemice wyraźnie widać, że nie do końca czytają Panowie ze zrozumieniem moją wypowiedź. Do kadr narodowych trafiają zawodnicy z różnych klubów, o różnej systematyce pracy (aktualnie jest w niej zawodnik, który trenuje w klubie dwa razy w tygodniu i zdobył Mistrzostwo Polski) i o tym pisałem w kontekście łatwego do niej dostępu. Nie obrażałem żadnego z zawodników, jak Panowie to próbują insynuować, tylko zastanawiałem się czy łatwość poprzez mniej liczną konkurencję nie wpływa na brak szacunku dla tej kadry.

Co do mojego syna, to można prześledzić w Internecie dlaczego jest w KN. Jest dwukrotnym wicemistrzem kraju seniorów i młodzieżowym Mistrzem Polski z ubiegłego roku i nic mu tatuś nie załatwił, tylko sam to sobie w ringu wywalczył (no chyba, że ma Pan jakieś inne informacje). Był gotowy do walki na ringu podczas Grand Prix w Elblągu ale niestety tam się Tomka Jabłońskiego nie doczekał. Więc użycie akurat tego argumentu tutaj było niskich lotów i świadczy już nie tyle o poziomie dyskusji, co o braku argumentów „przeciw” wcale.

Co do walki w Kaliszu to nie ma co do tego wracać, bo ja także znajdę trenerów i sędziów, którzy twierdzą, iż wynik walki powinien być inny. Był jaki był i przyjęliśmy go z pokorą, ale Arek na pewno nie odpuszcza walki o nr 1 w kraju w tej wadze. Zresztą nie tylko on.

Następnie wracają Panowie do sposobu w jaki ma być wyłoniony reprezentant kraju w wadze 75 kg na Mistrzostwa Unii Europejskiej. Tu mamy następną niespójność, bo najpierw chwalą Panowie trenera za to, że sam z własnej woli zaproponował uczciwe zakończenie sprawy sparingiem, ustalając go bez wiedzy trenerów klubowych Szwedowicza na dzień 3 lipca. Wtedy trener Korniłow był dobry ale kiedy już zachował się fair-play wobec obu stron, stał się tym złym, niedobrym, układową marionetką. Właściwie opisują to Panowie dokładnie tak, jak było. Jedynym pytaniem pozostało dlaczego Tomek miał jechać nagle na obóz? Nie byłoby w tym pytaniu nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pod tym pytaniem podpisał także trener przygotowania fizycznego. Ponieważ Pan Piotr Kowalczyk musi wiedzieć, iż inaczej będzie przygotowany zawodnik realizujący określony plan obozu, od zawodnika szykującego  się li tylko do sparingu. Więc gdzie tu fair-play? Jeżeli Tomek tak w cuglach i bez przygotowania i bez żadnych problemów ma wygrać każdą walkę ze Szwedowiczem, to dlaczego nie mógł przyjechać na obóz? Przejść bez problemów  perfekcyjnie przygotowany do tego przez swój sztab obóz i wygrać walkę na jego zakończenie – no naprawdę nic prostszego.

Do tego dość perfidnie manipulują panowie faktami. Pan Marek Chrobak dostał zapewnienie, iż Tomek nie będzie brał udziału w tej części zajęć, które narażałyby go na odnowienie się kontuzji (ta sama kontuzja już nie przeszkadza walczyć na turnieju w Niemczech),  natomiast cały pozostały program obozu miał realizować zgodnie z harmonogramem. I kto tu się zasłania „złamanym paluszkiem”?

W dalszej kolejności odniesiono się do mojej wiedzy co do metodyki treningowej. Rywalizacja w kadrze narodowej o miejsce na międzynarodowe imprezy centralne powinna być przejrzysta i czytelna dla wszystkich. Tak można by wywnioskować z toku myślenia jaki Panowie cały czas prezentują. Jeżeli tak, to jak można przyjechać nie przygotowanym na GP, które odbywa się na dwa miesiące przed ww. imprezą? No chyba, że mistrz Polski  z marca ma mieć zagwarantowane miejsce w składzie bez względu na to czy trenuje, czy nie. Jeżeli tak Panowie uważają, to proszę to jasno napisać, że w kadrze nie ma żadnej rywalizacji, każdy robi co chce, a potem zbieramy się na trzy dni przed imprezą i jedziemy. Jak przegramy to będzie to wina trenera KN, a jak wygramy to nasza zasługa (pogratulować sposobu myślenia).

Wiadomo było od samego początku, iż Arkadiusz Szwedowicz zgłasza akces do rywalizacji w składzie KN na MUE (trenerzy Sako sami to potwierdzają godząc się na sparing w tej materii) i był do tej walki przygotowany tak samo jak powinien być przygotowany każdy kto na mistrzostwa chce jechać.

W dalszej części polemiki starają się Panowie udowodnić, iż mój syn tak naprawdę nic nie potrafi i właściwie jest nikim. To już nawet nie jest niesmaczne, ale żałosne i świadczy tylko o poziomie kogoś, kto to pisał. Powiem tylko, że obniżając wartość mojego syna jako zawodnika obrażacie Panowie wszystkich zawodników, którzy z nim przegrali w ringu, bo skoro on jest taki słaby, to kim są Ci co z nim przegrywają (a jeżeli przegra Tomek to powinien chyba skończyć z boksem). Ja na temat co osiągnął Tomek nie mam zamiaru się wypowiadać, bo dla mnie każdy kto ma odwagę wejść do ringu i walczyć ma wystarczająco dużo charakteru i już tylko za to należy mu się szacunek. Co do światowej klasy przeciwników mogę tylko nieśmiało zapytać jak skończyła się konfrontacja Tomka z brązowym medalistą Mistrzostw Świata w ramach ligi WSB?

W dalszej części tekstu znów niekonsekwencja – z jednej strony piszecie Panowie, że Tomek może przyjechać zawsze i wszędzie, a nie może przyjechać na obóz i tam stoczyć tej walki. Więc nie wiadomo chcecie, czy nie chcecie? Ktoś, kto jest taki pewien wygranej o każdej porze dnia i nocy, jest taki przekonany o wielkości swojego zawodnika (dyskredytując jednocześnie przeciwnika) nie mówi o tym, tylko przyjeżdża i udowadnia swoją wyższość (no chyba, że jednak nie jest do końca taki pewien). Termin sparingu został ustalony i warunki równe i obiektywne dla obu zawodników – taki sam cykl przygotowań (walka z przygotowania klubowego miała się odbyć na GP w Elblągu). Więc nie wiem na jakiej podstawie macie Panowie śmiałość napisać, że to Szwedowicz unika konfrontacji?

W dalszej części próbuje Pan wmówić czytelnikom, iż twierdziłem, że Tomek trenuje 2-3 razy w tygodniu. Ja nie odnalazłem nic takiego w mojej wypowiedzi, ale potwierdzam fakt, iż są zawodnicy co tak właśnie pracują i na tym to zakończmy. Idąc dalej tokiem Waszej  wypowiedzi sami sobie zaprzeczacie, bo najpierw chcecie aby się zastanowić na tym czemu 6 na 10 zawodników odmówiło udziału w zgrupowaniu, a później piszecie, że to trener Korniłow odrzuca nr 1, czy nr 2 a bierze numer 3 (nie wiem czy Igor Jakubowski zgodzi się z tym że jest nr 3 w kraju). Trener nikogo nie odrzuca tylko powołuje zawodników, którzy wyrażają chęć do wspólnej pracy. Wiem, że dla Panów trener KN powinien chodzić i prosić zawodników o to, by łaskawie się zjawili na zgrupowaniu. Być może tak jest w Sako ale czy tak powinno być w KN tego już nie jestem taki pewien.

Tak, przyznaję się, iż I trener KN to dla mnie instytucja i zawsze będę tej tezy bronił. Wszelkie skargi i uwagi na pracę trenerów KN powinny być kierowane do szefa wyszkolenia, któremu bezpośrednio podlegają trenerzy. Wydział wyszkolenia  ma swojego kierownika i vice prezesa i są to ludzie, których wiedzy i doświadczenia mam nadzieję nie będą Panowie podważać. Do nich powinny być kierowane uwagi i sygnalizowane wszystkie nieprawidłowości jakich się dopatrzyliście. Natomiast buntowanie zawodników i opisywanie tego w taki sposób jak w artykule jest wysoce nie na miejscu i na pewno bardzo nie eleganckie. Z wypowiedziami w tym tonie polemizowanie także mi nie wypada.

Podsumowując: jak już pisałem spodziewałem się odpowiedzi i merytorycznej dyskusji jak rozwiązywać problemy z jakim boryka się KN, a w zamian dostałem list na poziomie szkolnej pyskówki. Agresja jaka bije z pisma może świadczyć tylko o jednym – o poczuciu winy i braku merytorycznych argumentów popierających większość zawartych w piśmie tez.  Z jednej strony zawsze, wszędzie i o każdej porze, z drugiej nie tam, nie wtedy i nie tak. Z jednej strony kadra narodowa to szacunek, zaszczyt i wyróżnienie, a z drugiej te same wartości to banialuki jak nie ma z tego kasy. Z jednej strony trener kogoś odrzuca i pomija, a z drugiej mamy się zastanawiać dlaczego oni nie chcą jeździć (w domyśle: fatalny trener). Z jednej strony to My mamy układy i My coś załatwiamy, a z drugiej trener Korniłow Wam proponuje uczciwą walkę sparingową. Z jednej strony wspominacie o „złamanym paluszku”, z drugiej strony w PZB najwięcej jest zwolnień lekarskich z KS Sako Gdańsk. Całość pisma jest pełna wewnętrznych sprzeczności i samo zaprzeczeń. Można to tłumaczyć tylko emocjami jakie musiały targać autorami  tego pisma. Ciekawy jestem czy skarga złożona w Ministerstwie Sportu w zeszłym roku brzmiała w podobnym tonie?

Jak Panowie przytoczyli co zawodnicy Sako mają w klubie i jaką moją opiekę to wiadomo, że takich warunków KN nie zapewni. Tak samo nie zapewni tego żaden inny trener choćby był najlepszy na świecie. Chcę powiedzieć, że Szwedowicz też współpracuje z dietetykiem, psychologiem i uniwersyteckim fizjologiem i klub nie wymaga tego samego od KN (znamy realia w jakich się kadra obraca). Nie stawia też żadnych warunków, tylko po prostu jedzie i pracuje a na ocenę efektów przyjdzie czas. A na wyciągnie wniosków znajdzie się na pewno inne miejsce niż łamy portali internetowych. Przez cały tekst próbujecie Panowie przedstawić Szwedowicza jako nic nie znaczącego zawodnika, ja natomiast nigdzie nie podważyłem i ani słowem nie obraziłem Tomka, bo nie pozwoliła mi to moja kultura osobista (osobiście nic do Tomka nie mam i myślę, iż on pod tym listem by się nie podpisał). O tym kto jest aktualnie w lepszej formie miała zadecydować walka w ringu, po której zawodnicy podaliby sobie ręce, ale Panowie wolicie to rozegrać na tutaj – bez sensu.  Jeszcze próbujecie Panowie wmówić wszystkim, że to My niszczymy nadzieje olimpijskie, a to Wy jesteście jedyni Ci słuszni i sprawiedliwi.

Najgorsze jest jednak to, iż próbujecie wprowadzić anarchię i bezład. Torpedujecie plany szkoleniowe i próbujecie narzucić swoje porządki w imię czegoś, czego nie potraficie określić do końca. Zamiast zaprosić trenera Korniłowa do siebie, pokazać jak pracujecie, jak jesteście zorganizowani, czego oczekujecie – wolicie obrażać, dyskredytować i niszczyć (tak robią ludzie, którym zależy na tym, by coś w tej dyscyplinie ruszyło do przodu). No chyba, że  cała ta akcja ma drugie dno. Pozostaje więc pytanie: czy jest to tylko i wyłącznie Wasza decyzja? Czy jest to inspiracja kogoś, kto ma do rozegrania jakieś inne interesy? A może jest to początek czegoś więcej? Poczekamy, zobaczymy.

Arkadiusz Szwedowicz Sr.