Archiwum: Czerwiec 2014

9. ME KOBIET: POLSKA NORMA – 3 WALKI I 3 ZWYCIĘSTWA. KRUK, MICHALCZUK I HOLLIŃSKA WALCZĄ DALEJ

natala

Nasze pięściarki – niezależnie od kategorii wiekowej – od lat upewniają nas w tym, że warto na nie stawiać. Nie inaczej dzieje się teraz, kiedy stanęły do rywalizacji o prymat w Europie. Wczoraj w Bukareszcie znakomicie 9. Mistrzostw Europy Seniorek rozpoczęła Kinga Siwa (64 kg) eliminując główną faworytkę do złota, Gulsum Tatar z Turcji a dzisiaj jej drogą poszły trzy kolejne podopieczne trenera Pawła PasiakaSandra Kruk (57 kg), Karolina Michalczuk (60 kg) i Natalia Hollińska (69 kg).

Niewiele wiedzieliśmy na temat pierwszej rywalki Sandry. Angielka Sarah Dunne po raz pierwszy występuje na tak wielkiej międzynarodowej imprezie, co mogło być dla niej sporym atutem, gdyż jeszcze rano niewielu znało jej mocne i słabe strony. Nasza zawodniczka szybko zdiagnozowała boks rywalki, a że ta nie znajdowała sposobu na frontalny atak mistrzyni Polski, werdykt był łatwy do przewidzenia. Sandra wygrała pewnie każde starcie, co potwierdził zgodny werdykt sędziowski dający jej zwycięstwo w stosunku 40-35 i dwukrotnie 40-36. W kolejnej walce poprzeczka będzie jednak podniesiona nieco wyżej, gdyż elblążanka stanie w ringu oko w oko z doświadczoną Norweżką Ingrid Egner.

Karolina nie miała większych kłopotów z pokonaniem mistrzyni Węgier Vivien Csombor. Nasza zawodniczka wyraźnie wygrała wszystkie rundy, robiąc świetne wrażenie na sędziach, którzy punktowali 40-34, 40-35 i 40-36. Kolejną rywalką zawodniczki z Lublina będzie Bułgarka Denitsa Eliseeva, która wymęczyła niejednogłośne zwycięstwo nad Hiszpanką Jennifer Miranda. Jeśli Karolina wygra ten pojedynek, awansuje do strefy medalowej, do której równolegle maszeruje Irlandka Katie Taylor.

Natalia po raz drugi w karierze stanęła do walki z Ukrainką Oleną Kolesnik. Dwa lata temu pokonała ją przez dyskwalifikację (za trzymanie) w półfinale międzynarodowego turnieju w Nikołajewie (na zdjęciu Polka i Ukrainka przedzielone wówczas na podium przez Rosjankę Yaroslavę Yakushinę), więc miała dzisiaj nad rywalką psychologiczną przewagę. W ringu zawodniczka ze Szczecina była na tyle skuteczna, by przekonać do siebie dwóch sędziów – Czech Antonin Gaspar punktował 38-37 a Niemiec Ralf Ruhnau jeszcze wyżej, bo 39-36. Odmiennego zdania była sędzina z Rumunii Ramona Cobzac, dzięki której (37-38) werdykt był niejednogłośny, ale zwycięski dla Polki. W walce, która może otworzyć Natalii drogę do medalu, rywalką mistrzyni Polski będzie rutynowana Rosjanka w barwach Azerbejdżanu Elena Vystropova.

WYNIKI WALK [NIEDZIELA, 1 CZERWCA 2014 ROKU]

1/16 FINAŁU

54 KG
Azizie Nimani (Niemcy) – Stanimira Petrova (Bułgaria) 2-1
Marzia Davide (Włochy) – Jovana Krstić (Serbia) 3-0
Lisa Whiteside (Anglia) – Claudia Nechita (Rumunia) 2-1
Marielle Hansen (Norwegia) – Juliana Soederstroem (Szwecja) 3-0
Elena Saveleva (Rosja) – Anna Alimardanova (Azerbejdżan) 2-0
Ivanna Krupenia (Ukraina) – Veronika Kalouskova (Słowacja) 3-0
Michaela Walsh (Irlandia) – Halina Bruyevich (Białoruś) 3-0

57 KG
Lacramioara Perijoc (Rumunia) – Reyhan Cakir (Turcja) 3-0
Alessia Mesiano (Włochy) – Sophie Revel (Francja) 3-0
Sandra Kruk (Polska) – Sarah Dunne (Anglia) 3-0
Ingrid Egner (Norwegia) – Hanna Prokharava (Białoruś) 3-0

1/8 FINAŁU

60 KG
Karolina Michalczuk (Polska) – Vivien Csombor (Węgry) 3-0
Denitsa Eliseeva (Bułgaria) – Jennifer Miranda (Hiszpania) 2-1
Katie Taylor (Irlandia) – Sandra Brugger (Szwajcaria) 3-0
Ioana Mera (Rumunia) – Lilia Venglovscaia (Mołdawia) 2-0
Estelle Mossely (Francja) – Jelena Jelic (Serbia) 3-0
Romina Marenda (Włochy) – Ida Lundblad (Szwecja) 2-1
Sofiya Ochigava (Rosja) – Mira Potkonen (Finlandia) 3-0
Tasheena Bugar (Niemcy) – Ganze Basar (Turcja) 2-1

69 KG
Stacey Copeland (Anglia) – Francesca Amato (Włochy) 3-0
Irina Poteyeva (Rosja) – Jovana Vucic (Chorwacja) 3-0
Natalia Hollińska (Polska) – Olena Kolesnik (Ukraina) 2-1
Elena Vystropova (Azerbejdżan) – Eszter Olah (Węgry) 3-0
Cristiana Mihaela (Rumunia) – Nadine Apetz (Niemcy) 2-1
Erika Guerrier (Francja) – Marija Stojanovic (Serbia) 3-0

REKOWSKI ZASTOPOWAŁ SOSNOWSKIEGO W WALCE WIECZORU GALI W LUBLINIE

rekowski

W głównym daniu gali Wojak Boxing Night w Lublinie spotkali się dwaj polscy czołowi pięściarze wagi ciężkiej – Marcin Rekowski (15-1, 12 KO) oraz Albert Sosnowski (48-7-2, 29 KO). Wygrał ten pierwszy przed czasem, choć emocji było sporo. Już w pierwszej akcji popularny „Reksio” trafił długim prawym prostym, lecz za pół minuty były mistrz Europy odpowiedział niemal bliźniaczą akcją. W drugiej odsłonie, a szczególnie w jej końcówce, obaj strzelali już potężnymi bombami, a każda z nich mogła skończyć ten pojedynek. Trzecie starcie Sosnowski rozpoczął efektownym lewym sierpem. W odpowiedzi Marcin kilka razy poszukał korpusu przeciwnika i niemal równo z gongiem zrewanżował się mu równie soczystym lewym sierpem. Czwarte znów było bardzo wyrównane i żaden z nich nie potrafił osiągnąć wyraźniejszej przewagi. Dopiero w piątej rundzie mogliśmy wskazać bez wahania boksera, na koncie którego trzeba było zapisać 10. To był Rekowski. Najpierw w klinczu „pacnął” krótkim prawym, zrobił krok w tył i poprawił lewym sierpowym. Sosnowski zatoczył się i szybko sklinczował, ale już po chwili doszedł do siebie. Siła i odporność na ciosy zdawały się powoli robić różnicę. Na początku szóstej odsłony obaj trafili niemal jednocześnie – Albert prawą ręką, Marcin lewą, i znów zdawało się, że to Sosnowski bardziej odczuł to uderzenie, cofając się na liny. Ale w swoim stylu przełamywał kryzysy i dzielnie starał się ripostować. A na początku siódmej rundy ruszył ruszył do ostrego ataku…I to był dla niego gwóźdź do trumny. Trafił swoim prawym, lecz Rekowski natychmiast odpowiedział swoim, już znacznie mocniejszym prawym, posyłając „Dragona” na deski. Sosnowski wstał na osiem, jednak po kilku sekundach zainkasował jeszcze prawy podbródkowy, osunął się na liny po raz drugi, a Leszek Jankowiak bez zbędnego liczenia zastopował potyczkę, podnosząc rękę Marcina.

W pojedynku o pas Międzynarodowego Mistrza Polski kategorii półśredniej Łukasz Maciec (21-2-1, 5 KO) pokonał przed własną publicznością stosunkiem głosów dwa do remisu Lanardo Tynera (31-10-2, 20 KO). Amerykanin od pierwszego gongu narzucił ostry pressing. Podążając za naszym „Grubym” operował mocnym lewym „dyszlem”, polując w półdystansie na uderzenie z prawej ręki. Polak był bardzo ruchliwy, uciekając na nogach przed niewygodnym rywalem. Ten jednak z każdą minutą coraz skuteczniej skracał dystans i pole manewru. Maciec zaakcentował końcówkę drugiej rundy prawym podbródkowym i prawym sierpem, lecz trzecia odsłona to już była dominacja Amerykanina. „Trzymaj środek ringu, uciekaj na nogach z lin” – usłyszał Łukasz w swoim narożniku. Tyner coraz częściej szukał mocnych haków na żebra, odbierając nimi kondycję reprezentantowi gospodarzy. Sam natomiast świetnie bronił się szczelną, choć nietypową gardą. W piątym starciu Maciec dwukrotnie trafił mocnym wydawałoby się prawym krzyżowym, jednak rywal tylko się uśmiechnął i niczym czołg nadal parł do przodu. Pięściarz z Houston czuł się tak pewny swego, że w końcówce szóstej rundy opuścił ręce i pozwolił Łukaszowi z premedytacją kilka razy się trafić, po czym ruszył do szturmu by zrewanżować się jeszcze mocniejszymi bombami. Wydawało się, że Maciec jest złamany psychicznie, tymczasem powrócił udaną siódmą odsłoną, kiedy podjął wyrównaną wymianę cios za cios. Taka wojna trwała w kolejnych minutach. Maciec bił częściej, za to Tyner dużo mocniej. Rywal Polaka rzucił wszystko co miał w ostatnim starciu, podobnie zresztą jak Łukasz, a po ostatnim gongu obaj podnieśli ręce i dostali gromkie brawa od publiczności w Lublinie. Sędziowie punktowali niejednogłośnie – 95:95, 97:94 i 98:92. Stosunkiem głosów dwa do remisu zwyciężył Maciec, choć trzeba dodać, że na neutralnym ringu wynik byłby prawdopodobnie inny, przynajmniej remisowy. Mimo wszystko szacunek dla Łukasza, bo pokazał niesamowitą wolę zwycięstwa i żelazną kondycję.

Michał Cieślak (6-0, 3 KO) jawi się nam jako coraz większy talent i być może przyszły mistrz świata. Tym razem nasz prospekt kategorii cruiser rozbił w drugim starciu twardego przecież Andrzeja Witkowskiego (9-10-1, 4 KO). W zgodzie z tym co obaj zawodnicy prezentowali przez całą swoją karierę od początku zaczęło się bombardowanie. Witkowski robił co mógł, lecz szybko zarysowała się przewaga fizyczna młodszego Michała. W połowie drugiej rundy Cieślak trafił między gardą bezpośrednim prawym krzyżowym i natychmiast ruszył do szturmu. Zasypał szczelnie zasłoniętego rywala gradem ciosów i choć Andrzej wszystko ustał, to Grzegorz Molenda wkroczył do akcji i zastopował potyczkę.

Przemysław Runowski (6-0, 1 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Krzysztofa Szota (18-14-1, 5 KO) . „Kosiarz” na samym początku skoncentrował się na mocnych hakach na korpus. Po nich polował na pojedyncze uderzenia na górę, jednak tak doświadczony zawodnik jak „Rzeźnik” nic sobie z tego nie robił i szczelną gardą chronił się przed kolejnymi ataki młodszego rywala. „Kurde, twardy jest” – powiedział do Fiodora Łapina przed piątą rundą Runowski, jeden z bardziej utalentowanych pięściarzy młodego pokolenia. I tak to wyglądało do końca. Przewaga Przemka nie podlegała dyskusji, lecz nie zdołał zrobić Szotowi żadnej krzywdy i po ostatnim gongu sędziowie punktowali jego przewagę w rozmiarach 60:55 i dwukrotnie 60:54.

Po długiej przerwie w końcu między linami pojawił się Michał Chudecki (9-0-1, 3 KO) i odprawił Maurycego Gojko (22-44-3, 8 KO). Debiutujący pod banderą Babilon Promotion, dużo młodszy i szybszy „TNT” w pierwszej rundzie ustawił swojego rywala prawym prostym. Od drugiej odsłony dołożył do tego lewą rękę i z każdą minutą jego przewaga rosła coraz bardziej. W trzecim starciu kilka razy złożył ciosy w kombinację lewy-prawy-lewy, na jaką Gojko nie potrafił znaleźć recepty. Mimo wszystko dzielnie stał na nogach i ani myślał by się poddawać. Chudecki robił wszystko by zakończyć to efektownie, zmieniając nawet pozycję z mańkuta na normalną. Wszystko na nic. Nieugięty Maurycy w ostatnich fragmentach ruszył nawet do szturmu, choć lubiącemu boksować z kontry Michałowi to było nawet na rękę. W efekcie po sześciu rundach sędziowie jednogłośnie typowali przewagę „TNT” w rozmiarach 60:54

Ewa Piątkowska (4-0, 3 KO) zanotowała czwarte zawodowe zwycięstwo. I nie tylko w końcu znalazła się zawodniczka, która wytrzymała rundę, ale od razu zdołała dotrwać do ostatniego gongu. Klaudia Szymczak (1-5, 1 KO) od początku została zdominowana, jednak nieustannie starała się oddawać i nawet kilka razy ta sztuka się jej udała. „Tygrysica” biła celnie prawym krzyżowym, a w zwarciu krótkimi sierpami oraz hakami na korpus. Ostatecznie po czterech rundach wszyscy sędziowie ocenili pojedynek na 40:36, oczywiście typując przewagę Ewy.

Boksujący w kategorii junior średniej Krzysztof Kopytek (8-0, 2 KO) pokonał Grzegorza Sikorskiego (2-7). Wyższy Kopytek od początku wykorzystując lepszy zasięg ramion stopował rywala długim lewym prostym, momentami skracając dystans i bijąc lewym hakiem pod prawy łokieć w okolice wątroby. W pierwszych sekundach trzeciej rundy pociągnął z całego ciała prawy prosty na głowę, poprawił kolejnym lewym po dole i Sikorski znalazł się w sporych tarapatach. Ambitnie jednak wszystko przyjął, próbując nawet zrywami odpowiadać swoimi chaotycznymi trochę atakami. I tak mijały kolejne minuty. Przewaga szybszego i dokładniejszego Kopytka nie podlegała dyskusji, lecz zmęczył się w końcówce nieustannym pressingiem Sikorskiego i nawet kilka razy dał się zaskoczyć obszernymi sierpami. Po gongu kończącym szóste starcie sędziowie punktowali 58:56 i dwukrotnie 60:54 – wszyscy na korzyść Krzyśka.

źródło: bokser.org