JAKIE SĄ FAKTYCZNE KRYTERIA SELEKCJI TRENERA KADRY NARODOWEJ SENIORÓW? – POLEMIKA ARKADIUSZA SZWEDOWICZA SR.

wisla

W związku z artykułem jaki ukazał się na stronie PolskiBoks.pl chciałbym dodać od siebie parę słów w tej dyskusji. Na co dzień jestem wiceprezesem BKS Skorpion Szczecin, jestem także członkiem Wydziału Młodzieżowego PZB oraz współpracuję z trenerem Młodzieżowej Kadry Narodowej Marcinem Stankiewiczem i trenerem Kadry Narodowej Seniorów Walerym Korniłowem. Moja współpraca w tym przypadku polega tylko i wyłącznie na zabezpieczeniu logistycznemu kadry, czyli inaczej mówiąc staram się wcielać w życie zamierzenia trenerów Kadr Narodowych.

Na początek chciałbym rzucić kilka słów o tym czym w naszym kraju jest Kadra Narodowa i reprezentacja Polski. Otóż nasi trenerzy mają bardzo poważne kłopoty z egzekwowaniem należnego tym kadrom szacunku. Zawodnicy  nie wiem czy za zgodą trenerów klubowych, czy bez ich wiedzy sami wybierają sobie czy chcą przyjechać na zgrupowanie, czy konsultację. Mało tego – potrafią także stawiać trenerom Kadr Narodowych warunki, że pojawią się na zgrupowaniu jeżeli im trener obieca to, czy tamto. Zawodnicy potrafią nie pojawić się wcale, nie usprawiedliwiając się i dezorganizując tym pracę. Trener kadry musi chodzić za zawodnikami i prosić ich by pojawili się w kadrze, by chcieli rywalizować o miejsce. Na 10 zawodników aż 6 odmówiło udziału w zgrupowaniu KN bo akurat teraz im jest z kadrą nie po drodze. Pewnie jak będą się zbliżały imprezy centralne wtedy może łaskawie się zgodzą i to pewnie jeszcze na swoich warunkach.

Także na dzień dzisiejszy moim zdaniem miano „reprezentanta kraju” przychodzi zbyt szybko i zbyt łatwo. Rozmawiając kiedyś na jednym z GP Polski z jednym z naszych olimpijczyków usłyszałem od niego kilka ciekawych wspomnień. Jednym z nich było to iż za jego czasów junior, czy senior musiał najpierw wygrać rywalizację w klubie 1-2 walki, później w okręgu 5-6 walk, a następnie w kraju 3-4 walki.  Teraz mistrzami kraju zostają zawodnicy, którzy trenują dwa-trzy razy w tygodniu i trafiają do Kadry Narodowej. Łatwość z jaką można się dostać do tej kadry sprawia, iż zawodnicy zbyt szybko czują się niezastąpieni i nie mają przez to szacunku do koszulki z orłem na piersi. Wystarczy porozmawiać z zawodnikami takich dyscyplin jak pływanie, czy wioślarstwo ile trzeba potu, ile godzin treningu żeby stać się reprezentantem kraju, aby zobaczyć jak wielkim to jest dla nich wyróżnieniem. Dlatego mam apel do trenerów i działaczy: pomóżcie trenerom Kadr Narodowych aby miano reprezentanta kraju odzyskało dawny blask i było naprawdę wyróżnieniem.

Teraz kilka słów o sprawie Tomasza Jabłońskiego i jego rywalizacji z moim synem w wadze średniej. Waga ta w naszym kraju ma co najmniej trzech zawodników aspirujących do tego by być numerem jeden. Na Mistrzostwach Polski w Kaliszu mój syn znalazł się w finale tej imprezy i po bardzo wyrównanym pojedynku decyzją sędziów przegrał z Tomaszem Jabłońskim, który stał się automatycznie na tamten czas nr 1. Jednak od tego czasu Tomek nie pojawił się na zgrupowaniu oraz na Turnieju im. Feliksa Stamma, gdzie złapał infekcję (a nie jak to przytoczono leczył kontuzję), następnie pojawił się na zgrupowaniu we Frankfurcie, gdzie w korespondencyjnych sparingach z tymi samymi zawodnikami nie udowodnił swojej dominacji w tej wadze w kraju. Dlatego wszystko miało się rozstrzygnąć na Grand Prix w Elblągu. Niestety Tomek nie dotarł do finału, gdzie miał się spotkać z Arkadiuszem Szwedowiczem. W walce ćwierćfinałowej złapał kontuzję łuku brwiowego (nie bez swojej winy). Z obawy o pogłębienie kontuzji (bo lekarz dopuścił zawodnika do walk półfinałowych) Tomek oddał walkowera. W takim przypadku trener Korniłow ustalił, iż dla sprawiedliwości powinna odbyć się walka sparingowa o to kto wystąpi na Mistrzostwach Unii Europejskiej w Bułgarii. Pierwsza data została ustalona na dzień 3 lipca a sparing miał się odbyć w Poznaniu. Tylko gdzie tu miało być fair-play skoro jeden z zawodników byłby po ciężkim obozie w Sokółce wraz z KN, a drugi szykował się tylko do sparingu w klubie. W takim przypadku trener Korniłow, do którego zadzwonił trener klubowy Tomka, poinformował, iż Tomek aby rywalizować o miejsce w kadrze powinien się pojawić na obozie. W odpowiedzi  usłyszał, iż Tomek ma boksować 27 czerwca w Niemczech na zawodach i pobyt na obozie mu nie do końca pasuje. W takim razie coś tu się nie zgadzało – albo Tomek leczy kontuzję i nie może boksować albo po prostu nie akceptuje programu szkoleniowego KN i trenera Korniłowa. Wtedy trener Korniłow w miejsce Mateusza Tryca, który zrezygnował z udziału w zgrupowaniu powołał Tomka Jabłońskiego i sparing ustalił na dzień 27 czerwca, czyli ostatni dzień zgrupowania w Sokółce (oraz na dzień kiedy Tomek miał boksować w Niemczech). Do tego trener Sako Gdańsk dostał zapewnienie, iż Tomek nie będzie brał udziału w zajęciach, które mogłyby mieć wpływ na odnowienie się jego kontuzji. I co się stało? Do PZB wpłynęło zwolnienie lekarskie Tomka i nie pojawił się on zgrupowaniu. W zamian za to wystartował w maratonie. Czy taka postawa jednoznacznie świadczy o tym, że zawodnik naprawdę chce rywalizować i czy jest gotowy realizować program szkolenia w ramach Kadry Narodowej? Niech odpowie na to sobie każdy z czytelników tego artykułu.

W artykule też poruszono sprawę, że podstawowym kryterium do tego by być nr 1 w kraju jest fakt zdobycia złotego medalu na Mistrzostwach Polski. Z tego co zawodnicy pokazali na  Grand Prix w Elblągu można mieć do tego spore zastrzeżenia. Widać, że w wielu klubach zawodnicy po Mistrzostwach Polski odpuścili treningi i nie pracowali wcale albo prawie wcale. Jak to się ma do zbliżającej się rywalizacji o kwalifikacje olimpijskie? Kadry Narodowe innych krajów są w trakcie ciężkiej pracy a zawodnicy zasuwają na obozach szykując się do bardzo trudnego przyszłorocznego sezonu. Część naszych zawodników uważa, że już wszystko umie i że zdąży się przygotować do najważniejszych imprez w dwa-trzy miesiące. Dlatego najważniejsza jest w kadrze rywalizacja  i doprowadzenie do sytuacji w której w każdej wadze będzie co najmniej dwóch zawodników zgłaszających chęć do uczestnictwa w tej rywalizacji. Z tej właśnie przyczyny ilość zawodników jaka przewinęła się w kadrze trenera Korniłowa  była dość spora. Nie wynikało to z braku jego zdecydowania, czy wiedzy ale faktu, że dla wielu zawodników praca z KN jest nie po drodze (mają ważniejsze sprawy, praca, dziewczyna, kontuzja, wakacje itp.).

Czy na pewno trener KN ma chodzić i prosić na kolanach zawodników o to by łaskawie zjawili się na obozie? Nie bez znaczenia jest fakt iż niejednokrotnie podważano kompetencje trenera KN, co miało niemały wpływ na stosunek części zawodników do reprezentacji Polski. Trener wprowadził zupełnie nowy – jak nasze warunki – sposób przygotowań do imprez centralnych i można się z tym zgadzać bądź nie ale nikt nie ma prawa podważać instytucji jaką jest I trener KN seniorów. Tu właśnie jest rola całego środowiska boksu olimpijskiego, by bronić każdego z naszych trenerów poszczególnych kadr, bo jeżeli pozwolimy aby to zawodnicy decydowali o tym kto jest trenerem KN, z kim będą pracowali a z kim nie, to będzie ostateczny koniec tej dyscypliny w naszym kraju.

Arkadiusz Szwedowicz Sr.