Archiwum: Styczeń 2014

HUSSARS VS DOMADORES: TEN MECZ NIE BĘDZIE TRUDNIEJSZY OD INNYCH

domadores03

- Nie możemy pozwolić na kubański „taniec” – mówi przed meczem z Cuba Domadores szef drużyny Hussars Poland, Jarosław Kołkowski . Spotkanie odbędzie się z piątku na sobotę w Hawanie. – Mecz z Kubańczykami nie będzie trudniejszy od innych, jakie już toczyliśmy w tym sezonie. Czy np. Dawid Jagodziński został poddany łatwiejszemu sprawdzianowi walcząc z Davidem Ayrapetyanem? Nie sądzę. A naprawdę dobrze walczył. I teraz też jest w stanie dobrze wypaść, a nawet wygrać. Powtórzę tylko, że musi pamiętać o taktyce i nie zaczynać walki w ostatnich 2 rundach, bo można wygrać z każdym, ale nie z matematyką – uważa Kołkowski.

Po poprzednim sezonie, w którym „Husaria” awansowała do ćwierćfinału WSB, w tym trafiła do najmocniejszej z możliwych grup. Polacy rywalizuję ze świetnymi bokserami z Kuby, Rosji, Kazachstanu, Azerbejdżanu i Meksyku.

- Bardzo liczę na Damiana Kiwiora. Wprawdzie trafia na utytułowanego Yasniera Toledo, ale w ringu nie walczą tytuły. Jeżeli Damian podejdzie do walki z głową – najpierw spróbuje przeczytać przeciwnika, a potem konsekwentnie będzie wykorzystywał jego słabe strony, a takie ma każdy, to będzie dobrze. Tak zrobił w meczu z Astana Arlans Kazakhstan, gdzie jego przeciwnik wyraźnie nie radził sobie w półdystansie i w walce zza podwójnej gardy. Damian musi tylko pamiętać – zresztą jak każdy z naszych zawodników – żeby nie atakować dopiero od 3, 4 rundy. Walkę, a nawet ryzyko trzeba podjąć co najmniej w 2 rundzie, bo trzeba liczyć, że sędziowie będą mieli tendencję do sędziowania „na gospodarza”. Trzeba więc im dać trochę czasu, żeby się „przyzwyczaili” do przewagi Polaka, a rund jest tylko 5 – uważa Jarosław Kołkowski.

Biało-Czerwoni pod wodzą trenerów dużo czasu poświęcili na analizę taktyczną przeciwników. Wielki sprawdzian w już w sobotę rano czasu polskiego. To rzadkość kiedy Polacy boksują w Hawanie.

- Po drugiej stronie też są myślący ludzie, którzy „za darmo” niczego nie oddadzą. Trzeba pamiętać, że bokserzy kubańscy słyną przede wszystkim ze świetnej defensywy. Nie można więc im zostawiać za dużo miejsca, aby nie mogli „tańczyć” po ringu. Nie wolno dać się wpuścić w ściganie znikających punktów i pruć powietrza niecelnymi ciosami. W ten sposób traci się siły i sprawia złe wrażenie na sędziach. Przepuścić i oddać serią 3-4 ciosów, a kiedy się uda zamknąć przy linach i konsekwentnie pracować. To punktuje – powiedział szef drużyny Hussars Poland.

NOWE OTWARCIE MATEUSZA MASTERNAKA

master01

Porażkę Mateusza Masternaka z Grigorijem Drozdem w październiku 2013 roku w Moskwie można uznać za największą klęskę polskiego boksu zawodowego w ubiegłym roku. Klęskę tym większą, że poniesioną przed czasem w pojedynku, w którym Masternak uchodził za faworyta. Niepowodzenie bardzo przeżyli wszyscy jego sympatycy, jak i on sam. Doszło przy tej okazji do rozstania Mateusza z trenerem Andrzejem Gmitrukiem, a jego trenowaniem zajął się Piotr Wilczewski.

Mateusz Masternak z pozycji sportowca, którego od pojedynku o mistrzostwo świata dzielą 1-2 walki spadł do takiej, w której praktycznie musi zaczynać wszystko od zera. W cztery miesiące od moskiewskiej katastrofy na ringu w duńskim Frederikshavn zmierzy się w walce „na przetarcie” z gruzińskim journeymanem Sandro Siproshvilim. Przeciwnik nie jest szczególnie groźny, ale doświadczony w starciach z wieloma bokserami dobrej klasy i może imponować odpornością na ciosy. Polskich kibiców boksu niezmiernie intryguje, nie tyle wynik walki (który można z góry przewidzieć), co forma i postawa jednego z naszych najbardziej utalentowanych pięściarzy.

Trzeba bowiem powiedzieć, że forma Mateusza wzbudzała zastrzeżenia i wątpliwości na długo przed porażką z Drozdem. Masternak w pewnym momencie (połowa 2012 roku) przestał robić postępy, zatrzymał się w rozwoju, a potem zaczął się w nim cofać. Do starych mankamentów (jednostajne tempo walki, brak umiejętności przyśpieszenia, uboga technicznie obrona) dołączyły nowe w postaci spadku szybkości i mobilności, a także zadziwiającego osłabienia siły uderzenia (być może spowodowanego niewłaściwym kulturystycznym treningiem lub spadkiem precyzji ciosów na skutek wady wzroku). Sam Mateusz podkreśla, że chciałby się sprawdzić z Siproszwilim w półdystansowej wymianie. To bardzo dobrze, bowiem do tej pory był nieelastycznym stylowo bokserem jednoznacznie dystansowym, a przed atakami rywali w półdystansie potrafił bronić się jedynie w sposób bardzo prosty, żeby nie powiedzieć prostacki, czyli klinczowaniem.

Trzymamy za Mateusza kciuki i oczekujemy w jego wykonaniu nowego pomyślnego otwarcia, które zapoczątkuje serię zwycięstw.

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba

JAROSŁAW KOŁKOWSKI BLOGUJE: ZWIĄZKI ZE ZWIĄZKIEM

Hussars Poland to praktycznie jedyna drużyna w WSB, która nie korzysta z żadnej pomocy państwa i działa niezależnie od krajowej federacji bokserskiej. W większości krajów biorących udział w lidze drużyny prowadzone są bezpośrednio przez federacje. Pomijając polską drużynę, tylko D&G Italia Thunder jest prowadzona przez osobną spółkę. Jednak nawet w tym wypadku Federazione Puglistica Italiana (FPI) ma przemożny wpływ na działalność drużyny WSB (np. trenerem drużyny jest Francesco Damiani, koordynator wszystkich programów olimpijskich federacji), a drużyna może korzystać z całej infrastruktury i zaplecza treningowego FPI (np. ośrodek w Asyżu).

W tym kontekście pytanie o to, jaki stan rzeczy należy uznać za normalny – przynajmniej w moim odczuciu – jest retoryczne. Pomiędzy Polskim Związkiem Bokserskim (PZB) a Hussars Poland powinny istnieć bardzo ścisłe relacje organizacyjne. Więcej, trzeba się zastanowić nad przejęciem Hussars Poland przez PZB. Dotychczasowa współpraca sprowadzająca się w gruncie rzeczy do tolerowania się nawzajem nie wystarczy.

Za „chwilę” dobiegnie końca drugi sezon WSB, w którym występuje drużyna reprezentująca Polskę. Ten czas przyniósł sporo doświadczeń. Na ich podstawie spróbuję przytoczyć kilka argumentów, które uzasadniają postulat połączenia struktur PZB i Hussars Poland.

1.    PZB nie ma zbyt wielkiego potencjału marketingowego, zdolnego przyciągnąć sponsorów. Imprezy organizowane przez PZB nie mogą liczyć na transmisje telewizyjne czy choćby wzmianki w mediach o największym zasięgu. Zresztą to nie jest krytyka PZB. Z turniejami AIBA lub EUBC wcale nie jest lepiej. Hussars Poland to dzisiaj jedyna inicjatywa w boksie olimpijskim zdolna przyciągnąć sponsorów. Z drugiej strony, PZB jest organizacją społeczną, co pozwala uniknąć pomówień o sponsorowanie czyjegoś „prywatnego biznesu”. Innymi słowy, połączenie medialnej wartości Hussars Poland i ustrojowej pozycji PZB jako polskiego związku sportowego, członka PKOl i AIBA, może tylko ułatwić pozyskiwanie sponsorów.

2.    Dzisiaj boks znajduje się w tzw. grupie brązowej. Z punktu widzenia Ministra Sportu i Turystyki jest więc sportem o małym znaczeniu. Tylko taki projekt jak Hussars Poland i WSB ma szansę to zmienić (dodatkowe kwalifikacje olimpijskie, duża popularność dyscypliny, wyjątkowość i jednocześnie spójność programu). Ale tylko PZB może wnioskować o ponadplanowe dotacje na konkretne przedsięwzięcie.

3.    Dzięki PZB można też zredukować część kosztów funkcjonowania Hussars Poland. Związki sportowe mają np. prawo do obniżonych stawek za wynajem obiektów sportowych. Niektórzy urzędnicy twierdzą, że organizacje „pozazwiązkowe” takiego prawa już nie mają bez względu na cel ich działania. Podejście ludzi bywa różne nawet w granicach jednego miasta. Przykładowo, zetknęliśmy się z tym problemem, a w zasadzie z kompletnym brakiem zrozumienia roli WSB jako programu olimpijskiego w przypadku Areny Ursynów, podczas gdy współpraca z Torwarem zawsze układała się wzorowo.

4.    Obecny poziom finansowania boksu olimpijskiego sprawia, że nasi bokserzy nie mogą uczestniczyć w wielu ważnych turniejach międzynarodowych. PZB po prostu nie stać na organizowanie wyjazdów. W WSB nasi zawodnicy mają możliwość mierzenia się z najlepszymi na świecie, ucząc się od nich i nabierając doświadczenia. Jak kończą się wyjazdy na mistrzostwa kontynentu czy świata z bagażem doświadczeń wyniesionych z turniejów krajowych, wiemy wszyscy…

5.    Hussars Poland to też znakomite narzędzie dla trenera kadry narodowej seniorów. Właśnie ogłoszono listę zawodników, którzy mogą być zgłaszani jako członkowie kadry narodowej do udziału w zawodach sportowych AIBA. Nie oznacza, jak rozumiem, że do kadry powołano 62 osoby (tyle jest na liście). Ścisłą kadrę trener Walery Korniłow dopiero wyłoni. Ale na jakiej podstawie? Żeby poznać wartość zawodnika, trzeba go zobaczyć w walce i to na odpowiednio wysokim poziomie. Żeby tę wartość podnosić, trzeba mieć bezpośredni wpływ na szkolenie zawodnika, trzeba je, jeśli nie prowadzić, to przynajmniej nadzorować – z bliska. Połączenie sił Hussars Poland i PZB może zoptymalizować proces kształtowania kadry narodowej. Na razie jest tak, że kiedy większość najlepszych polskich bokserów przygotowuje się do meczów w WSB, trener kadry organizuje jej zgrupowanie…

W moim przekonaniu organizacyjne związanie Hussars Poland i PZB powinno wywołać synergię, dzięki której polscy bokserzy znów będą osiągać sukcesy na arenach międzynarodowych.

Czy mam rację? Czy to jest lekarstwo na przewlekłą chorobę, na jaką zapadł polski boks? Czy znajdą się ludzie, którzy myślą podobnie? Nie wiem. Natomiast wiem na pewno, że dotychczasowy system (o ile w ogóle można tu mówić o systemie) – delikatnie mówiąc – nie przyniósł nam oszałamiających sukcesów sportowych. W gruncie rzeczy sprowadził polski boks olimpijski do roli taniego zaplecza kadrowego dla zawodowych grup promotorskich.

Hussars Poland już dzisiaj udaje się powstrzymać odpływ utalentowanych bokserów na zawodowstwo, ale celem funkcjonowania drużyny nie jest przecież robienie na złość promotorom boksu zawodowego. Tu chodzi przede wszystkim o podniesienie poziomu boksu olimpijskiego i osiąganie sukcesów na tym polu. Oby to jednak nie była walka z wiatrakami, bo w boksie lepiej być nielubianym Donem Kingiem niż sympatycznym Don Kichotem.

Jarosław Kołkowski, Warszawa, 31 stycznia 2014 roku