Archiwum: Styczeń 2014

NIEUDANY REWANŻ AMBITNYCH „HUSARZY” Z ROSJĄ. HONOROWE PUNKTY MICHELUSA I WERWEJKI

michelus04

Ekipie Hussars Poland nie udał się w Warszawie rewanż z Boxing Team Russia. Mimo ambitnej postawy podopieczni Huberta Migaczewa przegrali w Arena Ursynów 2-3, zdobywając punkty po zwycięstwach Dawida Michelusa (60 kg) z mistrzem Rosji, Konstantinem Bogomazovem i Sergeja Werwejki (+91 kg) z Ivanem Veriasovem.

Prawdopodobnie nie ma na świecie pięściarza, który lubi boksować z Mishą Aloyanem. Aktualny mistrz świata (2013), mistrz Europy (2010) i brązowy medalista olimpijski z Londynu, który w lidze WSB wygrał swoje wszystkie trzy walki, w tym dwie w tym sezonie stanął oko w oko z 20-letnim Grzegorzem Kozłowskim. Przez 5 rund urodzony w Armenii Jazyd (nazwa grupy ludności pochodzenia kurdyjskiego zamieszkującej Kaukaz), kontrolował walkę z ambitnie atakującym go Polakiem, wygrywając wszystkie rundy, jakkolwiek ani na moment nie mógł sobie pozwolić na dekoncentrację, gdyż Kozłowski zaskoczył go znakomitą kondycją i do ostatniego gongu starał się „ustrzelić go” celnym ciosem z półdystansu. Po zakończeniu walki sędziowie byli niemal zgodni w ocenach dając zwycięstwo Aloyanowi 49-46, 50-45 i 50-45.

Ku wielkiej radości warszawskiej publiczności Dawid Michelus (60 kg), który mimo młodego wieku był dzisiaj najbardziej doświadczonym zawodnikiem Hussars Poland, udźwignął ciężar lidera swojego zespołu . W swoim szóstym pojedynku w lidze WSB, stanął do rywalizacji z ubiegłorocznym mistrzem Rosji, Konstantinem Bogomazovem, który jak dotąd stoczył dwie ligowe walki, z których jedną wygrał. Po wygraniu dwóch pierwszych rund pięściarz z Piły przez kolejne 6 minut przeżywał w ringu katusze, przegrywając starcia nr 3 i 4, co źle rokowało przed ostatnią rundą. Na szczęście Dawid wykrzesał z siebie resztki energii i mimo iż jego pojedynek nie będzie wspominany przez lata jako piękne bokserskie widowisko przeważył szalę na swoja korzyść, zdobywając pierwszy punkt dla „Husarii. Sędziowie byli niejednogłośni punktując 48-47 i 48-47 dla Michelusa i 47-48 dla Bogomazova.

Drugi as atutowy Rosjan, aktualny mistrz Europy z Mińska (2013), Alexander Besputin (69 kg), udzielił surowej lekcji debiutującemu w drużynie Hussars Poland bydgoszczaninowi ormiańskiego pochodzenia. Zaznaczmy, że 19-letni Zohra Simonyan zaboksował dzisiaj szalenie ambitnie i na miarę swoich możliwości, ale do klasy mistrza brakuje mu jeszcze wiele. „Zoro” był wprawdzie dwukrotnie liczony – w 1. i 5. starciu, ale nie złożył broni i przez pełen dystans starał się nawiązać twardą walkę z rywalem. Sędziowie byli jednak dla niego niezwykle surowi, punktując odpowiednio 50-43, 50-44 i 50-45 dla Besputina.

Kolejny z debiutantów w ekipie „Husarii”, Kasjusz Życiński (81 kg) zmierzył się z Alexandrem Khotyantsevem, który w 2013 roku wywalczył brązowy medal w mistrzostwach Rosji do lat 22, a w zawodowej lidze WSB walczył po raz czwarty. Na papierze wyżej stały akcje zawodnika gości, ale ringowa rzeczywistość w dwóch pierwszych rundach przemawiała raczej za Polakiem, który zaskoczył Khotyantseva nieustannym pressingiem i kanonadą ciosów, z których niektóre dochodziły do celu, robiąc wrażenie na sędziach. Gdyby „Kasjo” potrafił przy tym stylu boksowania również skutecznie pracować w obronie, miałby wielką szansę na zwycięstwo. Pięściarz z Gdańska celująco zdał egzamin z ringowej ambicji, którą nadrabiał braki w wyszkoleniu technicznym. Niestety sędziom bardziej do gustu przypadły akcje jego rywala. Werdykt, ogłoszony przy gwizdach publiczności, nie był jednogłośny (48-47, 48-47 dla Rosjanina i 45-50 dla Polaka).

W ostatnim pojedynku meczu w ringu zaprezentowali się Sergej Werwejko (+91 kg) oraz Ivan Veriasov. Dla Ukraińca, walczącego dla polskiego zespołu była to szansa na rehabilitację po porażce przed czasem, poniesionej w meczu z Kuba. Młody Rosjanin w Warszawie stoczył pojedynek debiutancki w World Series of Boxing. Walczący z odwrotnej pozycji Veriasov tylko przez 1,5 rundy stanowił zagrożenie dla Ukraińca. Słabł z minuty na minutę, a że i Werwejko po 3 rundach zaczął mieć kłopoty kondycyjne, walka pięściarska przeobraziła się nam w zapasy. W tej bójce jedynym, który nie zapominał o boksowaniu był zawodnik Hussars i to jemu zasłużenie przyznane zostało zwycięstwo w rozmiarach 49-46, 49-46, 49-46.

NAGRODY WYDZIAŁU SĘDZIOWSKIEGO PZB ZA 2013 ROK

pzb

Wydział Sędziowski Polskiego Związku Bokserskiego opublikował sprawozdanie z działalności w roku 2013. Wspomniany dokument zawiera m.in. informacje o nagrodach i wyróżnieniach, jakie za swoją pracę otrzymali najlepsi polscy sędziowie.

Tytuł Sędziego Roku 2013 (Nagrodę im. Ryszarda Redo) otrzymał Maciej Dziurgot z Rzeszowa, Odkryciem Roku 2013 (Nagroda Zbigniewa Górskiego – Prezesa PZB) uznano Sławomira Kozłowskiego z Gdańska.

W klasyfikacji Okręgowych Związków Bokserskich najlepszy był Podlaski OZB (Sławomir Lisowski, Stanisław Zadykowicz, Andrzej Ostaszewski, Paweł Rafałowski i Karolina Bagnowska), wyprzedzając Wielkopolski OZB (Wojciech Błaszak, Filip Stefański, Janusz Poronin, Waldemar Pawlak, Eligiusz Komorowski i Cecylia Pudlicka) oraz Warszawsko- Mazowiecki OZB (Paweł Skrzecz, Dariusz Mitrowski, Andrzej Rajkowski , Sebastian Nec, Krzysztof Wójcik, Grzegorz Mierzejewski i Ewa Walczak).

ROK 2014 W BOKSIE OLIMPIJSKIM – ROKIEM ZYGMUNTA CHYCHŁY

PZB1

Decyzją Zarządu Polskiego Związku Bokserskiego z dnia 17 grudnia 2013 roku bieżący rok uzyskał patronat jednego z najlepszych pięściarzy w historii polskiego boksu i został nazwany ROKIEM ZYGMUNTA CHYCHŁY. W ten sposób PZB chce uhonorować pamięć wybitnego boksera, zdobywcę pierwszego po II wojnie św. złotego medalu olimpijskiego dla Polski. Nazwisko Zygmunta Chychły (ur. 5 listopada 1926 roku w Gdańsku) i jego postać będą nam więc towarzyszyły we wszystkich wydarzeniach boksu olimpijskiego w Polsce w 2014 roku.

Patron Związku w 1952 roku w Helsinkach został mistrzem olimpijskim w wadze półśredniej, dwukrotnie – w Mediolanie (1951) i Warszawie (1953) – zdobył tytuł mistrza Europy. W latach 1948-1950 i w 1952 roku był mistrzem Polski, a w 1949 roku sięgnął z Gedanią po drużynowe mistrzostwo kraju. 17 razy wystąpił w reprezentacji Polski, odnosząc 15 zwycięstw (ogółem w karierze stoczył 264 walki, z których 237 wygrał.

Prowadzony przez znanego trenera Brunona Karnatha gdańszczanin był bokserem o świetnym wyszkoleniu technicznym. Imponował znakomitym refleksem. Wyprowadzał szybkie, urozmaicone ciosy z półdystansu i dystansu. Dzięki tej wszechstronności i widowiskowemu sposobowi prowadzenia pojedynków zyskał miano najlepszego stylisty w boksie. Był przy tym nietuzinkowym strategiem. Po ćwierćfinałowej walce na helsińskim turnieju olimpijskim w 1952 r. z czechosłowackim czarodziejem ringu, mistrzem olimpijskim z Londynu (1948) Juliusem Tormą, Chychła powiedział:

- Widziałem Tormę w akcji kilka razy w życiu, ale sam z nim nigdy nie walczyłem. Widziałem jak zwodami, nonszalancją, twarzą o kamiennej obojętności wyprowadzał przeciwników z równowagi. Mnie nie wyprowadzisz w pole swoim spokojem – pomyślałem sobie. Rozpoczęła się walka. On zwód, ja zwód. On obojętny i spokojny, ja odpłacam się tym samym. Nie daję się wciągnąć w zwarcia. Uważam dobrze na jego lewy prosty. Torma usiłował kilka razy zdezorientować mnie balansem ciała i zaskoczyć jakimś niespodziewanie wyprowadzonym ciosem. Nie udało mu się. Natomiast ja zastosowałem bardzo mylący zwód, po którym wypuściłem prawy prosty na żołądek Czechosłowaka. Torma poczuł ten cios. Już teraz nie bałem się jego sztuczek. Już wiedziałem, że niczym mnie nie zaskoczy – wspominał Chychła.

Historia jego życia ma wszystkie typowe wątki dramatycznych losów przedwojennej Polonii gdańskiej. Siłą wcielony do Wehrmachtu, ucieka do II Korpusu Armii Polskiej gen. Władysława Andersa i walczy przeciwko Niemcom. Do Polski wraca w 1946 roku i pnie się na szczyty. Oszałamiający sukces „Zygi” w Helsinkach wykorzystują propagandowo władze PRL. Decydują, że musi wystartować w 1953 roku na Mistrzostwach Europy w Warszawie – dlatego lekarze ukrywają przed nim, że jest poważnie chory na gruźlicę. Po zdobyciu złota w Warszawie jego stan jest krytyczny. A chory przestaje być potrzebny. Musi leczyć się na własny koszt. Dla zdobycia pieniędzy sprzedaje trofea.

Od 1956 roku myśli o wyjeździe z Polski do Niemiec – do brata żony. Nie ucieka jak wielu, ale składa oficjalne podanie. Przez prawie 20 lat dostaje odmowy. Rodzina Chychłów cierpi biedę.

- Stracił pracę w klubie, musiał zamienić rękawice bokserskie na dźwiganie worków w porcie. Po kilku latach z Gedanii go zwolniono, potem pozwolono pracować w małych klubach, musiał jeździć do Wejherowa czy Lęborka. W końcu zaczął trenować w Marynarskim Klubie Sportowym w Gdyni – opowiadał w 2004 roku „Gazecie” syn „Zygi” – Zygmunt Chychła junior.

W 1972 roku Chychła z żoną i trzema synami dostają wreszcie pozwolenie na wyjazd, decydują się osiąść w Hamburgu, gdzie olimpijczyk zostaje zatrudniony na kolei. Schorowany od lat 90. XX w. przebywa w Domu Seniora w Hamburgu. Dzięki akcji „Gazety” w 2003 roku otrzymuje tytuł Honorowego Obywatela Gdańska.

- Reprezentował najwyższy poziom techniki w polskiej szkole boksu. Mądrość nad siłą. Odstawał od innych pięściarzy w szkole Feliksa Stamma. Tego nie można było się nauczyć, on miał instynkt, który pozwalał mu boksować w ringu intelektualnie. Jako człowiek był skromny, ale też i trudny w kontaktach, chyba ze względu na typowy życiorys gdańszczanina z rodziny polskiej. Starszy brat zamordowany przez Niemców, a ojciec więziony – mówi Tadeusz Olszański, dziennikarz sportowy, autor książki „Została legenda. Rzecz o Feliksie Stammie”.

Olszański po publikacji reportażu o Chychle w 1984 roku w „Tempie” dostał od boksera list. Oto wiele mówiące o nim fragmenty: „(…) Zawsze czułem i czuję się nadal gdańszczaninem. Może właśnie moje pochodzenie i sytuacja narodowościowa przedwojennego Gdańska wycisnęły na mnie piętno tolerancji (…). Wywalczone przeze mnie pasy mistrza Europy i medal olimpijski nie były niestety, a może i na szczęście, ze złota, tak, że przedstawiały tylko wartość moralną za którą nie można było wiele kupić. Tylko dlatego przetrwały w przeciwieństwie do innych nagród moją chorobę i czas niedostatku (…)”.

Zygmunt Chychła zmarł 26 września 2009 roku, w Domu Seniora w Hamburgu. Miał prawie 83 lata.

źródło: Marek Górlikowski/trojmiasto.gazeta.pl; Paweł Kowalski/gdansk.naszemiasto.pl

W SZCZECINIE RUSZA CYKL PUCHARU ZIEM NADBAŁTYCKICH

anapa

W sobotę 1 lutego 2014 roku w Szczecińskim Domu Sportu przy ul. Wąskiej 16 odbędzie się pierwsza z czterech edycji Pucharu Ziem Nadbałtyckich. W związku z tym, że spodziewana jest duża frekwencji, organizator zwraca się z prośbą o zgłaszanie zawodników. Udział w turnieju potwierdziła już kadra narodowa juniorów z Niemiec oraz  kadry dwóch zaprzyjaźnionych niemieckich okręgów. W turnieju wystartuje również polska kadra narodowa przygotowująca się obecnie na obozie szkoleniowym w Szczecinie.

Zgłoszenia do udziału w pierwszym turnieju należy kierować bezpośrednio do trenera BKS „Skorpion” Szczecin p. Marcina Stankiewicza tel. 608 294 632 lub e-mail: stanleyskorpion@tlen.pl do dnia 25 stycznia, natomiast chęć udziału w rozgrywkach – do dnia 20 stycznia na adres: ZOZB Al. Wojska Polskiego 246, 71-346 Szczecin; e-mail, bokszozb@wp.pl. Wszelkich informacji udziela p. Jolanta Szczęch tel. 692 292 218 lub e-mail: jsjola@wp.pl

ZWYCIĘSTWA LIDERÓW LIGI WSB. UKRAIŃCY I KUBAŃCZYCY NADAL BEZ PORAŻKI

OTMANS01

Wczoraj odbyły się dwa mecze 6. kolejki rozgrywek zawodowej ligi World Series of Boxing. Nie było niespodzianek i kolejne zwycięstwa na swoje konta zapisały niepokonane ekipy Ukraine Otamans i Cuba Domadores. Liderzy grupy A wygrali w Miami z ekipą amerykańską (w której składzie nie było żadnego Amerykanina!) USA Knockouts 3-2, zaś niesamowici Kubańczycy rozbili w Hawanie 5-0 Mexico Guerreros.

Spotkanie w Miami miało swoją dramaturgię, z uwagi na fakt, że ekipa Knockouts dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, by ostatecznie przegrać z ukraińskimi gośćmi 2-3. Najpierw punkty dał gospodarzom Chińczyk Lu Bin (49 kg), pokonując niejednogłośnie na punkty Vadyma Kudryakova. Żenujące w sędziowskiej ocenie tego pojedynku było to, że punktowa rozbieżność sędziów sięgała aż 6 oczek! Nie było następnie kłopotów, by zgodnie ocenić wysokie zwycięstwo Mykoli Butsenko (56 kg) nad Hindusem Shivą Thapa, które dało Otamans remis w meczu. Na prowadzenie wyprowadził gospodarzy Carlos Adams (64 kg) z Dominikany, pewnie punktując Vyacheslava Kyslytsyna. Do remisu doprowadził Ivan Golub (75 kg), o którego przewadze nad Marlo Javierem Delgado Suarezem z Ekwadoru zadecydowało wygranie 3 z 5 rund. W efektowny sposób kropke nad „i” postawił Denys Poyastyka (91 kg), rozbijając w 3. starciu przez TKO Chińczyka Xuanxuana Wanga.

W Hawanie wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. Wyrównany przebieg miała właściwie jedynie walka Lazaro Alvareza (60 kg) z rewelacyjnym młodziutkim Meksykaninem Raulem Curielem, który „urwał” wspaniałemu Kubańczykowi dwie rundy. Poza Alvarezem dla Domadores punktowali: Gerardo Cervantes, który wygrał z Orlando Huitzilem, Roniel Iglesias Sotolongo (69 kg), który zdeklasował młodego Hectora Reyesa, Emmanuel Reyes (81 kg), którego bój z Mołdawianinem Petru Ciobanu był najmniej efektownym wydarzeniem meczu oraz Jose Angel Larduet (+91 kg), który w meczu do jednej bramki przez 5 rund obijał w półdystansie strasznie wolnego Gerardo Miguela Bisbala.

Dzisiaj czekają nas kolejne emocje. W grupie A zmierzą się Algeria Desert Hawks z German Eagles oraz Dolce & Gabbana Milano Thunder z Argentina Condors,zaś w grupie B Hussars Poland z Boxing Team Russia oraz Azerbaijan Baku Fires z Astana Arlans Kazakhstan.