MCCALL PRZED WALKĄ Z REKOWSKIM: NIE PRZYLECIAŁEM DO POLSKI PO WYPŁATĘ

- Kończąc ostatni wspólny sparing przed moim wylotem do Polski, obiecałem Elijahowi zwycięstwo. Zrobię to dla niego oraz mojej mamy, która niedawno od nas odeszła – mówił Oliver McCall podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie. W sobotę w Opolu jeden z zaledwie dwóch pogromców Lennoksa Lewisa na zawodowym ringu spróbuje dać nauczkę Marcinowi Rekowskiemu.

Osiem miesięcy temu w Legionowie trzykrotny mistrz Polki amatorów boleśnie sponiewierał jego syna. Telewidzowie mogli poczuć się jak gracze komputerowi, kiedy na ich ekranach pojawiły się krople krwi. Mękę Elijaha były mistrz świata wagi ciężkiej obserwował z narożnika. Kilkadziesiąt minut wcześniej sam szedł z ringu pokonany. Przegrał na punkty z Krzysztofem Zimnochem.

– Byłem niezwykle zadowolony z całego pobytu w Polsce, ale muszę zaznaczyć, że nie spodobały mi się dwie rzeczy. Po pierwsze, po przegranej walce zbyt długo czekaliśmy na pomoc lekarza. Po drugie, werdykt punktowy mojego pojedynku z Zimnochem był nieprawidłowy – twierdzi McCall, choć akurat po majowej potyczce nie powinien specjalnie żalić się na gospodarskie sędziowanie. Po ośmiu rundach przewaga Zimnocha nie była znaczna (77:76, 77:75, 79:75), a werdykt nie wywołał krytyki wyczulonych na takie sytuacje polskich kibiców.

Według promotora Tomasza Babilońskiego, „Atomowy Byk” od kilku miesięcy nękał go prośbami o możliwość rywalizacji z Rekowskim. – Widok bitego syna był jednym z najbardziej wstrząsających momentów w moim życiu. Bądźcie jednak pewni, że w ringu emocje nie odbiorą mi rozumu. Jestem zbyt doświadczony, żeby zrobić coś idiotycznego – podkreśla McCall (na zdjęciu z Fresem Oquendo). Do Rekowskiego nie czuje urazu. Podczas pojedynku spojrzeń nawet go… pobłogosławił.

Choć za niewiele ponad rok McCallowi stuknie mu pięćdziesiątka, a ma za sobą niemal 30 lat ryzykownej dla zdrowia rywalizacji na zawodowych ringach, zapewnia o bardzo dobrej dyspozycji fizycznej i psychicznej. Mało tego – do spółki z trenerem Donnellem Nicholsonem podkreśla, że jest przygotowany lepiej niż do starcia z Zimnochem. W ubiegłym roku treningi przeplatał wizytami u ciężko chorej matki, która zmarła późną jesienią. Oliver podobno skoncentrował się jedynie na boksie i waży o 6-7 kilogramów mniej niż w maju.

– On ma najtwardszą szczękę w historii wagi ciężkiej (nigdy nie został znokautowany – przyp. red.), bije mocno jak byk, a rusza się jak 27-latek – koloryzuje Nicholson, którego pokonanie 18 lat temu pozwoliło Andrzejowi Gołocie zmierzyć się z Riddickiem Bowe’em.

– Rekowskiemu najtrudniej będzie poradzić sobie z moją defensywą. Zobaczymy co zrobi, gdy nie będzie mógł mnie trafić, za to ja regularnie będę trafiał jego. Nie przyleciałem po wypłatę. Przykład? Za rewanż z Lewisem zarobiłem trzy miliony dolarów, a za następną walkę już tylko trzy tysiące. Po prostu kocham boks… ale na całe szczęście teraz dostanę trochę więcej niż trzy tysiące – żartuje McCall.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

Dodaj komentarz