Archiwum: Październik 2013

17. MŚ SENIORÓW: KONIEC DOBREJ PASSY ZAKRZEWSKIEGO. POLACY POZA TURNIEJEM

irek04

Kiedy w maju br. Ireneusz Zakrzewski pojechał wraz z kadrą Huberta Migaczewa na Mistrzostwa Europy do Mińska, był tam najmniej doświadczonym kadrowiczem. Oczekiwania co do jego startu były umiarkowane, jakkolwiek mając na uwadze dobre walki w lidze WSB i Turnieju im. Feliksa Stamma, można było spodziewać się miłej niespodzianki. Niestety pięściarz z Jeleniej Góry spalił się już w pierwszej próbie, ulegając na punkty wcale nie lepszemu od siebie Szkotowi Astonowi Brownowi.

Dzisiaj na ringu w Ałmatach tenże Zakrzewski wystąpił w zupełnie innej roli – ostatniej nadziei Polaków na medal Mistrzostw Świata. Przy czym dodajmy, że od wymarzonego krążka nie zależało li tylko pokonanie dzisiejszej turniejowej przeszkody, ale też i kolejnego po nim rywala, bo do rywalizacji w Kazachstanie przystąpiło aż 55 zawodników wagi z limitem 69 kg.

Biorąc pod uwagę historię potyczek polsko-wenezuelskich podczas Mistrzostw Świata była to walka nr 6. Wcześniej każdy z reprezentantów Polski (Krzysztof Madej w 1974, Jerzy Rybicki w 1978, Zbigniew Ciota w 1982, Andrzej Rżany w 1999 i Krzysztof Szot w 2005 roku), wygrywał swoje walki z rywalami z Ameryki Południowej.

Liczący sobie 27 lat Gabriel Maestre Perez, mimo wysokiego rozstawienia przez AIBA (nr 3), nie jest bokserskim wirtuozem. Bazuje głównie na doskonałym przygotowaniu fizycznym, dynamice, sile i całkiem niezłej szybkości. Trudno jednakże w jego boksie dostrzec techniczne fajerwerki i wrodzony luz. W starciu z wyższym od siebie Polakiem miał jednak niewątpliwie przewagę doświadczenia – międzynarodowe boje toczy bowiem od 6 lat, wygrywając m. in. cenione na kontynencie południowoamerykańskim turnieje Batalla de Carabobo (2007, 2012), Copa Francisco Miranda (2007), czy Bolivarian Alternative Games (2011). Miał za sobą także starty w Igrzyskach Panamerkańskich, czy Mistrzostwach Świata a przed sobą perspektywę podpisania kontraktu na występy w lidze WSB w barwach Mexico City Guerreros.

Najlepszym w karierze Wenezuelczyka (z dumą podkreśla, że jest Kreolem) był zapewne ubiegły rok, kiedy to przebijając się do strefy medalowej turnieju w Rio de Janeiro wywalczył automatycznie awans do Igrzysk Olimpijskich. W Londynie po wygraniu walk z Irańczykiem Aminem Ghasemipourem oraz Siphiwe Lusizim z RPA, przegrał jednak bój o półfinał z najlepszym pięściarzem całego turnieju, Serikiem Sapijewem.

W Ałmatach bardziej „zapracowany” był jak dotąd Zakrzewski, który walczył dwukrotnie, pokonując swoich rywali jednogłośnie na punkty. Maestre, jeden z ośmiu reprezentantów swojego kraju na Mistrzostwach Świata, zdołał tylko raz (z racji wysokiego rozstawienia) zaprezentować swoje umiejętności. Niejednogłośny werdykt w walce z Węgrem Imre Backsaiaem, pokazał jednak, że można nawiązać z nim skuteczną walkę, zwłaszcza w 2. i 3. starciu. W ringu już miejsca na spekulacje i decydują umiejętności oraz forma dnia. Dzisiaj zdaniem sędziów lepsze wrażenie sprawił Maestre, który zdaniem każdego z nich (dwa razy 30-27 i raz 29-28) był pięściarzem lepszym.

Tak, więc wraz z porażką Irka kończy się udział w turnieju mistrzowskim naszej ekipy. Podopieczni Ludwika Buczyńskiego wygrali w Ałmatach 4 walki i tyle samo wygrali. Do ich startu wrócimy jeszcze w stosownym podsumowaniu.

KOCHANE SPEKULACJE – PAŹDZIERNIK 2013

diablo01

„Spekulacja to próba przewidywania przyszłości, biorąc pod uwagę to, że… nic się nie wie i bazę przewidywań stanowi obecna znajomość rzeczy” – napisał francuski ekonomista Jean-Marie Harribey, wykładowca Uniwersytetu Montesquieu – Bordeaux.

W sporcie, podobnie jak i w gospodarce, również bardzo często mamy do czynienia z rozmaitego rodzaju spekulacjami. To szczególnego rodzaju „sztuka” uprawiana przez działaczy, specjalistów od PR, czy dziennikarzy, mająca na celu podkręcenie sportowo-biznesowej koniunktury. Z drugiej strony ludzie uwielbiają gdybać, spekulować, prowadzić akademickie dyskusje, udzielać się na forum… Skoro jednak w plotce jest też miejsce na przysłowiowe ziarenko prawdy, z którego w przyszłości wyrosnąć może faktyczne wydarzenie, przyjrzyjmy się temu co aktualnie w bokserskiej trawie piszczy…

Wczoraj wspominaliśmy o ewentualnej walce zawodowego mistrza Europy wagi ciężkiej, Derecka Chisory (18-4, 12 KO), z Mariuszem Wachem (27-1, 15 KO). Mogłoby do niej dojść 30 listopada w Londynie, gdyby Polak przyjął warunki postawione przez Brytyjczyków. Po kilkunastu godzinach spekulacje we wspomnianym temacie uciął promotor „Wikinga”, Mariusz Kołodziej, przypominając, że federacja EBU nie zezwoli na rywalizację o pas europejski pięściarzowi, który przegrał swoją ostatnią walkę. Teoretycznie Mariusz mógłby zaboksować ze słabym rywalem za kilka dni (26 października), podczas gali boksu zawodowego w Dzierżoniowie. Podobnie przecież zrobił rok temu Grzegorz Proksa, by stanąć do rewanżowej walki z Kerry Hope`em… Jeśli wspominamy o Wachu i wątku „londyńskim”, dodajmy, że kilka dni temu przez kilkadziesiąt godzin krążyła w medialnej sieci informacja o możliwości startu Polaka w kolejnej edycji turnieju Prizefighter, która odbędzie się 16 listopada w mieście nad Tamizą.

Jedyny polski zawodowy mistrz świata, Krzysztof Włodarczyk (48-2-1, 34 KO) 6 grudnia w Chicago po raz trzeci w karierze – z obowiązku obrony pasa federacji WBC – zmierzy się z Włochem Giacobbe Fragomenim (31-3-2, 12 KO). Tymczasem pojawiły się już informacje jakoby w maju 2014 roku przeciwnikiem „Diablo” miałby być nowy zawodowy mistrz Europy, Grigorij Drozd (37-1, 26 KO), który niedawno w Moskwie zdetronizował Mariusza Masternaka. Walka Włodarczyka z Rosjaninem ma racjonalne uzasadnienie. Po pierwsze zapewne będzie na niej można świetnie zarobić (szczególnie jeśli odbyłaby się w Moskwie), a po wtóre ewentualnym zwycięstwem Krzysztof rozwiałby raz na zawsze temat zasadności jego rywalizacji z Masternakiem. Oczywiście walka Włodarczyk-Drozd położyłaby kres pomysłowi debiutu „Diablo” w wadze ciężkiej, czyli lutowej rywalizacji z Albertem Sosnowskim (47-6-2, 28 KO).

Do kolejnych przeciwników przymierzany jest także niepokonany Krzysztof Głowacki (20-0, 13 KO). W tym temacie na giełdzie spekulacji pojawiły się dwa nazwiska – Garrett Wilson (13-6-1, 7 KO) i Francisco Palacios (21-2, 13 KO). Z pierwszym Polak miałby rywalizować w grudniu, zaś z drugim wiosną 2014 roku. Biorąc pod uwagę aktualnie gorsze od Polaka rankingowe notowania Wilsona, jego minimalną medialność (na polskim rynku wręcz anonimowość) oraz kiepskie warunki fizyczne (światowa czołówka – poza afrykańską sensacją Thabiso Mchunu – to chłopy o ponad głowę wyżsi od mierzącego 175 cm Amerykanina), pomysł ten nie wydaje się być atrakcyjnym. Czym  innym byłby wybór znanego i cenionego w Polsce Palaciosa, który jest w stanie dać w ringu niezłe widowisko.

Na koniec zostawiliśmy miejsce dla innego niepokonanego na zawodowym ringu polskiego pięściarza, Damiana Jonaka (36-0-1), który od lat czeka na konfrontacje z rywalem z najwyższej półki. Zanim na przełomie marca i kwietnia 2014 roku Ślązak dostąpi zaszczytu walki o pas mistrza świata WBC wagi średniej ze słynnym Argentyńczykiem Sergio Gabrielem Martinezem (51-2-2, 28 KO), będzie musiał 23 listopada w Jastrzębiu-Zdroju odprawić z kwitkiem Rafaela Bejarana (16-2, 8 KO) z Dominikany.