Archiwum: Luty 2016

W WIEKU 69 LAT ZMARŁ „MISTRZ KONTRY” – WIESŁAW RUDKOWSKI

rudkowski wieslaw

Z wielkim smutkiem informujemy, że w nocy z soboty na niedzielę (14 lutego) 2016 roku w Warszawie po ciężkiej chorobie, w wieku niespełna 70 lat zmarł jeden z najwybitniejszych polskich pięściarzy – Wiesław Rudkowski.

Wiesław Rudkowski urodził się 18 listopada 1946 roku w Łodzi. Treningi bokserskie w RKS Ruda Łódź rozpoczął w 1962 roku (mając 16 lat), by dwa lata później przenieść się do łódzkiego Widzewa, z którym był związany do 1965 roku. W następnym roku rozpoczął służbę wojskową, trafiając do sekcji bokserskiej CWKS Legia Warszawa, reprezentując barwy klubu z Łazienkowskiej do końca kariery (1975).

Dwukrotnie uczestniczył w Igrzyskach Olimpijskich. W 1968 roku (Meksyk) po zwycięstwie nad Charlesem Amosem z Gujany, przegrał w ćwierćfinale wagi lekkośredniej z Aleksiejem Kisielowem (Rosja). W 1972 roku (Monachium) zdobył srebrny medal wagi lekkośredniej, pokonując Antonio Castelliniego z Włoch, Najdena Stanczewa z Bułgarii, Rolanda Garbeya z Kuby i Petera Tiepolda z NRD, przegrywając niejednogłośnie na punkty (2-3) bój o złoto z Dieterem Kottyschem (RFN).

Wiesław Rudkowski cztery razy stawał w szranki najlepszych amatorskich pięściarzy Starego Kontynentu. W 1967 roku (Rzym) przegrał w eliminacjach wagi półśredniej z  Manfredem Wolke (NRD). W 1971 roku (Madryt) zdobył brązowy medal wagi lekkośredniej, pokonując Franza Csnadla z Austrii, Miliko Saarinena z Finlandii, Hakki Sozena z Turcji, przegrywając walkę o awans do finału ze Svetomirem Belicem z Jugosławii. W 1973 roku (Belgrad) został wicemistrzem Europy, pokonując po drodze Franza  Dorfera z Austrii, Tomasa Kemela z Czechosłowacji i Sandu Tirilę z Rumunii, przegrywając finał z Anatolijem Klimanowem (ZSRR). Zwieńczeniem pięknej międzynarodowej kariery Wiesława Rudkowskiego był złoty medal Mistrzostw Europy wagi lekkośredniej, wywalczony w 1975 roku w Katowicach. Wygrał wówczas kolejno z Alexandrem Harrisonem ze Szkocji, Tomasem Kemelem, Franzem Dorferem i w finale z Wiktorem Sawczenką z ZSRR.

Bohater naszej opowieści 13 razy (w latach 1965-1973) reprezentował Polskę w oficjalnych meczach międzypaństwowych, wygrywając 8 pojedynków (przy 5 porażkach), zwyciężając m.in. w 1970 roku Anglika Alana „Boom Boom” Mintera – późniejszego zawodowego mistrza świata WBC i WBA wagi średniej.

Na krajowych ringach na długie lata zdominował kategorię lekkośrednią, zdobywając w niej aż 9 złotych medali (1967-1975). Dziesiąty tytuł – pierwszy w kolejności – wywalczył w 1966 r. jeszcze w kategorii półśredniej. Wśród krajowych trofeów trenera kadry szczególne miejsce zajmują zapewne cztery drużynowe tytuły mistrzowskie, zdobyte z Legią w sezonach 1968/69, 1971, 1973 i 1975.

Poza tym Wiesław Rudkowski był dwukrotnym mistrzem Polski juniorów wagi lekkiej (1963-1964), dziesięciokrotnym mistrzem Warszawy (1966-1975) oraz mistrzem Łodzi (1965). W 1972 roku wygrał turniej o „Czarne Diamenty”, a 6 lat wcześniej został wicemistrzem Mistrzostw Armii Zaprzyjaźnionych w Budapeszcie w wadze lekkośredniej.

W czasie całej kariery stoczył 268 walk, z których aż 248 wygrał, 4 zremisował i 16 przegrał (w tym tylko 3 razy w polskiej lidze).

Szlify trenerskie uzyskał w 1979 roku. W latach 1983-1988 był szkoleniowcem Legii Warszawa, by w okresie 2001-2003 prowadzić kadrę narodową juniorów, w 2011 roku został trenerem kadry narodowej seniorów. W kolejnych latach spełniał się w roli działacza sportowego, pracował w PKOL. Wiesław Rudkowski ma w swoim dorobku także medale i tytuły Mistrza Sportu, zasłużonego Mistrza Sportu, w  2005 roku uhonorowany Nagrodą im. Aleksandra Rekszy.

Opracował: Jarosław Drozd

TRZECI PUNKT, ALE I TRZECIA PORAŻKA „HUSARII”. NIEZAWODNI JABŁOŃSKI I JAKUBOWSKI

hussars_arg16

Trzeci mecz drużyny Rafako Hussars Poland w rozgrywkach World Series of Boxing zakończył się trzecią porażką, na szczęście trzecią punktowaną porażką 2-3. Pięściarze „Husarii” wybrali się tym razem do do Ameryki Południowej i przegrali w Buenos Aires z zespołem Argentina Condors. Punkty dla biało-czerwonych zdobyli aktualni wicemistrzowie Europy – Tomasz Jabłoński (75 kg) oraz Igor Jakubowski (91 kg).

49 KG: Junior Zarate – Dawid Jagodziński 3-0 (50-45, 50-45, 50-45)
Od początku to „Jagoda” starał się wywierać presję na rywalu, lecz nadział się na dwie kontry bezpośrednim prawym. Lepiej optycznie wyglądało to już w drugiej rundzie, ale Polak dużo przestrzeliwał, natomiast reprezentant gospodarzy uderzał rzadziej, za to dużo celniej. W trzeciej Zarate boksował z luzu i choć Dawidowi nie można było odmówić ambicji, to trafiał tylko czasem lewym hakiem pod prawy łokieć. Na początku czwartego starcia Argentyńczyk uderzył długim i mocnym prawym prostym na górę. Przepuszczał ataki Jagodzińskiego i kontrował – niezbyt mocno, za to celnie. Ostatnie trzy minuty nie przyniosły żadnych zmian i „Kondory” objęły zasłużone prowadzenie.

56 KG: Elias Gonzalez – Adrian Kowal 3-0 (49-46, 49-46, 50-44)
Od pierwszego gongu w oczy rzuciła się spora dysproporcja w sile fizycznej. Argentyńczyk swoimi ciosami dosłownie przesuwał Polaka. Nasz młody debiutant w WSB dodatkowo bronił się chaotycznie, wyglądając przy tym na lekko przestraszonego. Dopiero w końcówce drugiej rundy próbował czymś oddać, a nie tylko markować, jednak ustępował rywalowi w przygotowaniu siłowym. W trzecim starciu przyjął dwa lewe sierpy i jeden z sędziów punktował ten odcinek aż 10-8. W końcówce Adrian walczył już nie tylko z przeciwnikiem, ale także własnymi słabościami. I trzeba go za to pochwalić, bo choć przegrał wyraźnie, to przynajmniej pokazał siłę charakteru… Dwóch sędziów dało mu nawet ostatnią odsłonę, lecz defensywa absolutnie do poprawy.

64 KG: Ronan Sanchez – Mateusz Kostecki PKT 5 (49-44, 49-44, 50-43)
Pierwsze trzy minuty bardzo ciekawe. Obaj stanęli na środku ringu i w półdystansie wymieniali bomby. Niestety wszyscy wskazali na Argentyńczyka. Mateusz fajnie rozpoczął drugą rundę, trafiając dwukrotnie lewym sierpem na głowę. Dwóch arbitrów wskazało na niego, trzeci znów widział przewagę gospodarza. W trzeciej Kostecki zerwał się do szturmu. Trochę chaotycznego, za to konsekwentnego. Boksersko lepiej niby prezentował się Sanchez, ale Kostecki zaczął go zamęczać i coraz bardziej spychać… Wtedy z pomocą przyszedł kubański ringowy, odbierając Polakowi punkt za pchanie. I to samo zrobił w czwartej rundzie, choć w niej z Mateusza już trochę uszło powietrze i nie atakował już tak zaciekle jak wcześniej. Dwa ostrzeżenia „z kapelusza” zrobiły swoje. Do tego Kostecki spuchł, oddał pierwszą połowę piątej odsłony i nawet dwa lewe sierpy w ostatnich dwudziestu sekundach nie mogły odmienić losów potyczki.

75 Kg: Tomasz Jabłoński – Joaquin Lingua 3-0 (49-46, 50-45, 50-45)
Tomek zaczął w swoim stylu, czyli pressingiem. Szybko ustawił przeciwnika lewym prostym, potem uderzył prawym po dole, za moment poprawił prawym krzyżowym na szczękę i Lingua cofnął się na liny. Po przerwie Argentyńczyk wyszedł z nastawieniem, by samemu zaatakować, jednak po pół minuty próby sił znów obrał kierunek wsteczny. Nawet fajnie bił z luzu jabem, lecz to było stanowczo zbyt mało, by powstrzymać naszą „Panterę”. Jabłoński w trzeciej odsłonie konsekwentnie – i co najważniejsze skutecznie, karcił ambitnego rywala bezpośrednim prawym. Był też mocny lewy sierp. Trzeba natomiast dodać, że Lingua starał się cały czas ambitnie odpowiadać. Jeden z arbitrów znalazł nawet sposób, by dać trzecią rundę gospodarzowi… Jabłoński nadal przeważał w czwartej, a po przypadkowym zderzeniu głowami pękł prawy łuk brwiowy Argentyńczyka. Na szczęście krwawienie szybko udało się zatamować. Aktualny wicemistrz Europy wagi średniej kapitalnie zaakcentował swoją wygraną w ostatniej, piętnastej minucie walki. Głowa Linguy odskakiwała do tyłu niczym piłeczka ping-pongowa i ringowy spokojnie mógł liczyć go na stojąco.

91 KG: Igor Jakubowski – Dario Alcapan DQ 4
Gruby, niższy o prawie głowę Argentyńczyk obniżył dodatkowo pozycję, bił w różnych, bardzo dziwnych płaszczyznach i choć od początku skazany był na porażkę, to wracający po długiej przerwie pięściarz z Konina nie potrafił go początkowo odpowiednio zdystansować i namierzyć. Oczywiście przeważał, tylko że niepotrzebnie próbował ustrzelić ofiarę czymś mocnym. I tak mijały kolejne minuty, a jedyną niewiadomą było to, czy Igor wygra na punkty, czy przed czasem? Przewaga wzrastała, a coraz bardziej zmęczony Alcapan po ostrzeżeniu w drugim starciu, w czwartej dostał dwa kolejne – wszystkie za ataki głową, co skończyło się zwycięstwem Jakubowskiego przez dyskwalifikację.

źródło: bokser.org