Archiwum: Październik 2015

PATRYK SZYMAŃSKI NIEZAGROŻONY W SWOJEJ PIERWSZEJ DZIESIĘCIORUNDÓWCE

szymanski

To miał być najtrudniejszy pojedynek w karierze Patryka Szymańskiego (15-0, 9 KO) i prawdopodobnie taki był. Polak zwyciężył, jednak Richard Gutierrez (28-17-1, 17 KO) postawił mu trochę wyżej poprzeczkę niż dotychczasowi rywale.

Młody i obiecujący Polak kontrolował walkę w dystansie. Kolumbijczyk polował na jedno, nokautujące uderzenie, lecz Patryk przepuszczał te ciosy, bądź zbierał je na szczelną gardę. Starał się boksować z daleka, ale nie bał się czasem pójść na wymianę. Generalnie cały czas kontrolował sytuację, o czym najlepiej świadczy punktacja – 98:92 i dwukrotnie 100:90.

Kto teraz? Poziom rywali miał wzrastać z każdym kolejnym występie. Dotąd tak było, więc za kilkanaście tygodni zobaczymy pięściarza z Konina zapewne z kimś jeszcze mocniejszym niż Gutierrez.

źródło: bokser.org

TRZECH MŁODYCH POLAKÓW AWANSOWAŁO DO PÓŁFINAŁU TURNIEJU W PRADZE

zurakowski01

Trzech młodzieżowych reprezentantów Polski – Karol Kowal (60 kg), Michał Soczyński (81 kg) i Maciej Żurakowski (91 kg) – awansowało do półfinału 24. Międzynarodowego Młodzieżowego Turnieju Memoriałowego im. Juliusa Tormy. W rozgrywanych w Pradze zawodach od wczoraj rywalizuje 58 zawodników z 8 krajów – Austrii, Czech, Izraela, Francji, Litwy, Polski, Słowacji i Węgier.

We wczorajszych pojedynkach Karol Kowal pokonał Litwina Alanasa Plavko, Michał Soczyński zwyciężył Słowaka Mariala Dzupkę, zaś Maciej Żurakowski wypunktował Rafaela Zalevskiego z Austrii.

Niestety swoje pojedynki przegrali na punkty: Dawid Miziołek (52 kg) ze Słowakiem Filipem Mesaroszem, Norbert Borzęcki (56 kg) z innym reprezentantem Słowacji Michalem Takacsem, Patryk Urbański (64 kg) z Izraelczykiem Michaelem Ostraumovem, Sebastian Wiktorzak (69 kg) ze Słowakiem Andrejem Csemezem i Konrad Kozłowski (75 kg) z Czechem Michalem Bartunkiem.

W pojedynkach półfinałowych Karol Kowal skrzyżuje rękawice z Francuzem Lounesem Hamraoui, Michał Soczyński z Czechem Ali Kalajeven, zaś Maciej Żurakowski ze Słowakiem Davidem Michalkiem.

KOLEJNA KAPITALNA WALKA ANDRZEJA FONFARY. CLEVERLY POKONANY PO 12 RUNDACH

Fonfara-vs-Cleverly1

Andrzej Fonfara (28-3, 16 KO) dał kolejną fantastyczną wojnę i choć stracił sporo zdrowia, zebrał wiele mocnych bomb, to w ostatecznym rozrachunku pokonał dzielnego Nathana Cleverly’ego (29-3, 15 KO). To, co zobaczyliśmy w UIC Pavilion w Chicago to murowany kandydat do miana walki roku!

Andrzeja przywitali jak zwykle wierni kibice z Chicago. Kiedy do ringu wychodził Walijczyk, usłyszał przeraźliwe gwizdy. To go jednak nie nie zdeprymował i od razu ruszył do ataku. Cleverly trafił kilka razy lewym sierpem bądź hakiem na górę. Andrzej dla odmiany swoim prawym sierpem przełamywał jego gardę. Pierwsza runda toczona w bardzo wysokim tempie i bez żadnego kalkulowania.

Drugie starcie niestety dla Walijczyka. Dziurawił defensywę Polaka lekkimi, za to celnymi seriami. Szczególnie groźne wydawały się podbródki z obu rąk. Andrzej uderzał optycznie mocniej, ale nie tak celnie. Po przerwie rozgorzała totalna wojna na wyniszczenie w półdystansie! Żaden nie odpuszczał, a na cios rywala odpowiadał jeszcze mocniejszym swoim.Tu nie było wielkiej finezji, tylko obustronne bombardowanie. Taki sam przebieg miały następne trzy minuty. Gdy jeden swoją akcją rozbudzał nadzieję kibiców, drugi zaraz uciszał ich swoją ripostą.

Cleverly niepokojąco dobrze rozpoczął piątą rundę. Składał swoje ciosy w piękne kombinacje i w pewnym momencie robiło się już naprawdę groźnie. Andrzej jednak już nie pierwszy raz udowodnił, że jest twardzielem i to on ładnie zaakcentował ostatnią minutę. „Polskiego Księcia” dopadł chyba lekki kryzys w szóstym starciu. Oddał je rywalowi, ale pocieszający był mocny lewy hak na szczękę na samym finiszu. A po minucie odpoczynku to Andrzej przejął inicjatywę. Trafił w zwarciu krótkim prawym w okolice ucha. Poprawił raz, drugi, trzeci… Na Walijczyka spadła cała lawina. Co prawda nie udało się go złamać, ale rozkrwawić twarz już jak najbardziej. Szczególnie ucho.

Fantastyczna walka trwała w najlepsze w ósmym starciu. Jeden bił drugiego, za moment wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie i to ten bity już bił. A kibice z zapartym tchem oglądali świstające po obu stronach bomby. Po trochę luźniejszej rundzie dziewiątej, w dziesiątej znów wojna. Nie było już może takiej częstotliwości, ale każda akcja mogła zakończył ten brutalny pojedynek. W przerwie przed jedenastym starciem lekarz dokładnie oglądał zapuchniętego Cleverly’ego, a narożnik Andrzeja motywował go z całych sił. Zmotywowany Polak zdominował Walijczyka na tym odcinku. Przyjął praktycznie jeden mocny cios, sam zaś ulokował na głowie przeciwnika przynajmniej kilkanaście. Ale przed ostatnią rundą nikt nie mógł być niczego pewien…

Finiszowe trzy minuty jak cała walka. Totalna zadyma, krew, pot, łzy przegranego i chwała zwycięzcy. Trudno było tu wskazać osobę dominującą, jednak dziesięć sekund przed końcem Andrzej strzelił długim prawym i ranny Cleverly cofnął się na liny. Fonfara jeszcze zdążył mocno poprawić, czym przypieczętował swój świetny występ. Lewe ucho Nathana zapełnił „kalafior”. Zapaśnicy doskonale wiedzą o co chodzi. Tylko wtedy nikt nie myślał o ranach, tylko o kartach punktowych. Sędziowie nie mieli łatwego zadania, jednak „Polski Książę” świetną końcówką przekonał ich do siebie. Arbitrzy punktowali na jego korzyść jednogłośnie – 115:113 i dwukrotnie 116:112. Brawo!

źródło: bokser.org