CZASÓWKA WACHA NA GALI W OSTROWCU ŚWIĘTOKRZYSKIM. PORAŻKA PARZĘCZEWSKIEGO

wach01

Niespodzianki nie było. W pojedynku wieczoru gali Budweld Boxing Night w Ostrowcu Świętokrzyskim Mariusz Wach (31-1, 17 KO) pokonał przed czasem w szóstej rundzie Konstantina Airicha (21-11-2, 17 KO).Wach w praktycznie każdym swoim występie rozkręca się powoli i tak też było w starciu z niemieckim pięściarzem. Pierwsza runda była spokojna, bez mocniejszych ciosów, „Viking” operował lewym prostym i boksował tak jak zawsze na dystans. Pod koniec drugiej zawodnik z Krakowa dwa razy mocniej trafił Airicha, ale kolejne potencjalne ataki Polaka zatrzymał gong kończący rundę. W trzeciej odsłonie Wach czysto trafił doświadczonego Niemca bezpośrednim prawym sierpowym, ale znów 36-latka uratował gong. Piąta odsłona była jednak już ciut inna, bo do gry wrócił Airich, który dwukrotnie wystrzelił celną kombinację lewy prosty – prawy sierpowy, potem jeszcze wtrącił sam lewy jab. Szósta runda to z kolei ponowny popis Mariusza, który zaczął ponawiać akcje, coraz więcej ciosów spadało na głowę byłego zawodnika niemieckiej grupy Arena i w konsekwencji narożnik Niemca zdecydował się przerwać walkę.

Niezwykle ciekawie zapowiadała się piąta w kolejności walka gali. Naprzeciw stanęli zawodnik Tymex Boxing Promotions Michał Gerlecki (11-0, 6 KO) z groźnym Pablo Sosą (4-5, 3 KO) z Argentyny, który w przeszłości utarł nosa m.in. zawodników Sauerland Event – Eduardowi Gutknechtowi, Enrico Koellingowi. Z pierwszym zremisował, z drugim przegrał nieznacznie na punkty.I rzeczywiście, Sosa pokazał w ringu naprawdę wiele – niesamowitą zaciekłość, nieustępliwość, bardzo twardy boks. Od pierwszych chwil pojedynek był w półdystansie. Obaj panowie nie uciekali jednak do klinczu, ale parli do kolejnych ataków. Pojedynek był bardzo emocjonujący, zarówno Gerlecki jak i Sosa zadawali mnóstwo ciosów, co zauważali również kibice z gromadzeni w hali, oklaskując i zagrzewając zawodników. Bokser Mariusza Grabowskiego szukał pojedynczych ciosów bitych z lewej ręki, kombinacji z kończącym prawym sierpowym. Argentyńczyk przeciwstawiał się Gerleckiemu, kontrując go między innymi uderzeniami na tułów.Po ośmiu zaciętych i emocjonujących odsłonach sędziowie nie jednogłośnie na punkty (80-72 76-76, 77-75) zdecydowali się przyznać zwycięstwo Michałowi Gerleckiemu.

Boksujący w kategorii półciężkiej Robert Parzęczewski (8-1, 3 KO) zmierzył swe siły z Jessym Luxembourgerem (7-0, 3 KO). To miał być najtrudniejszy test „Araba” w dotychczasowej karierze na zawodowych ringach. I rzeczywiście był, choć postawa Polaka była zdecydowanie poniżej oczekiwań.Tylu ciosów jak w poprzednim pojedynku Gerleckiego z Sosą nie padło, ale sam Parzęczewski miał problemy z Francuzem. Nie przeważał w znacznym stopniu, a sam pojedynek był wyrównany. Luxembourger kilkakrotnie uderzył Polaka bezpośrednim prawym sierpowym, potrafił też unikać uderzeń ze strony zawodnika Tymexu. Trzeba przyznać, że nie było to emocjonujące przedstawienie, w ostatniej fazie starcia wkradło się sporo klinczu, obaj panowie opuszczali ręce. Robertowi brakowało zdecydowania, doszły również luki w obronie, nie trzymanie gardy.  Po ośmiu nudnawych rundach sędziowie jednogłośnie na punkty  (78-76, 79-78, 79-73) orzekli zwycięstwo Francuza. To jedyna jak dotąd niespodzianka dzisiejszego wieczoru.

Michał Żeromiński (9-2, 1 KO) pokonał jednogłośnie na punkty po sześciu rundach Laszlo Fazekasa (24-20-1, 17 KO), tym samym dopisując do swojego rekordu drugie tegoroczne zwycięstwo. Dziś w starciu z twardym Węgrem Michał był stroną przeważającą, zadawał więcej ciosów, ale m.in. nieustępliwość Fazekasa w ringu była konsekwencją tego, że Polakowi nie udało się wygrać przed czasem. Zeromiński dał dość solidny boks, bez fajerwerków. To jednak potrzebne zwycięstwo, zważywszy na to, iż jeszcze w listopadzie polski bokser uległ na punkty Łukaszowi Maćcowi i był to zaledwie drugi występ na zawodowstwie od czasu tej porażki.

Michał Leśniak (3-0, 1 KO) pokonał po czterech rundach na punkty Białorusina Andrieja Staliarczuka (11-24-3, 2 KO). 29-letni Staliarczuk kilkakrotnie w swojej karierze sprawiał niespodzianki, czego dowodem było zwycięstwo i remis w starciach z innym naszym pięściarzem, Dawidem Kwiatkowskim. W Ostrowcu 29-letni pięściarz był nieustępliwy i nie dawał rozkręcać się Leśniakowi. Białorusin poruszał się po środku ringu i narzucił pressing na Polaka, który na pewno nie zaliczy tego starcia do bardzo udanych. Staliarczuk postawił spore warunki pięściarzowi Mariusza Grabowskiego, nie bał się wchodzić w półdystans i zadawać w nim sporej ilości uderzeń. Leśniak z kolei nie był mu dłużny, bił proste ciosy z lewej ręki i kontrował przeciwnika. Po czterech zaciętych rundach sędziowie orzekli nie jednogłośną decyzją (39-37, 38-38, 39-37), że w starciu obu tych pięściarzy to Leśniak był górą.

Po zaciętej walce Leśniaka ze Staliarczukiem przyszedł czas na pojedynek Damiana Wrzesinskiego (8-0, 4 KO) z ostatnim pogromcą Krzysztofa Cieślaka, Oskarem Fiko (13-12, 10 KO). Polski pięściarz wystrzegał się jednak błędów, jakie zdarzały się „Skorpionowi” w starciu z Węgrem i zwyciężył 21-letniego boksera po sześciu rundach na punkty.Niezwykle ważnym czynnikiem, jaki mógł zadecydować o zwycięstwie Wrzesiński był fakt, że nie odbiegał on warunkami fizycznymi od swojego przeciwnika. Dlaczego był ważny? Fiko nie był w stanie uciekać wejściem „Wrzosa” w półdystans, czyli tak jak udawało mu się to w starciu ze wspomnianym Krzysztofem Cieślakiem. 27-letni pięściarz Mariusza Grabowskiego skutecznie rozpracowywał węgierskiego boksera, a w czwartej rundzie po jednym z ciosów położył go na deski. W ostatniej szóstej odsłonie ringowy zdecydował się odjąć Węgrowi punkt (we wcześniejszych rundach Fiko kilkakrotnie wypluwał również ochraniacz na zęby). Sędziowie punktowi byli jednomyślni (60-53, 60-52, 59-53) i orzekli zwycięstwo naszego pięściarza.

Mateusz Rzadkosz (1-0) udanie zadebiutował na zawodowych ringach pokonując jednogłośnie na punkty Dzianisa Makara (5-29-2, 4 KO). Pochodzący z Gliczarowa Górnego pięściarz dyktował własne tempo. Rzadkosz boksował tak jak przypuszczano, czyli uderzał dużo lewych prostych, szukając zakończenia ciosami z prawej ręki. Białorusin boksował ambitnie, jednak to nowy nabytek Mariusza Grabowskiego poruszał się po środku ringu i był stroną przeważającą. Sędziowie byli jednomyślni i wszyscy wypunktowali zwycięstwo Mateusza Rzadkosza.

źródło: bokser.org