Archiwum: Sierpień 2014

W DRODZE NA OLIMP. ODCINEK 4: POLSKA POTĘGĄ BOKSERSKĄ [1931]

1928

Mistrzostwa Starego Kontynentu pokazały, że Polacy ambitnie pną się na coraz wyższe szczeble europejskiego pięściarstwa, kolejne zwycięstwa: wysokie 13:3 z Austrią, wygrana 10:6 z taką potęgami jak Węgry, były tego najlepszym potwierdzeniem. Po zwycięstwie nad Madziarami euforii nie krył największy pięściarski ekspert tamtych lat, Wiktor Junosza (P.S.22/1931):

Polska – Węgry – 10:6, taka wiadomość poszła w nocy z 8 na 9 marca w świat po drutach telegraficznych na falach eteru. Dla świata pięściarskiego stanowiła ta wieść sensację nie mniejsza, niż np. dla piłkarzy Polska – Urugwaj 1:0. Rudzki bije mistrza Europy Szabo, Forlański góruje nad najlepszym z mistrzów Europy Enekesem, Wystrach bije Koriego, dwukrotnego pogromcę Ostrużniaka przez nokaut. Fakty te muszą zelektryzować cały zagraniczny świat bokserski, a wszystkich sportowców polskich napełnić dumą. Nie powinniśmy jednak oddawać się radości niepodzielnie. Sukces tak wartościowy należy fetować, lecz nie przeszkadza to, by obok oklasków zachwytu znalazły się i zimne refleksje.

Z początku plusy. Sam fakt, że zupełnie zasłużenie pokonaliśmy pełny skład drużyny węgierskiej, najlepszej obecnie w całej Europie mówi, iż poziom naszych czołowych zawodników jest wyjątkowo wysoki. A że żaden z reprezentantów prawie nie jest murowanym mistrzem Polski, że mamy w każdej wadze po 2, a czasem 3 pięściarzy tej samej klasy – wolno zaryzykować twierdzenie, iż poziom ogólny polskiego pięściarstwa nie pozostawia nic do życzenia. Do tego dodać należy, iż uzdolnienia nasze okazały się wielce wielostronne.

Pięściarza tak zręcznego, jak Majchrzycki, nie mają ani Włosi, ani Węgrzy, ani Niemcy. Nie mają też tak nieludzko zawziętego fightera, jakim jest Rudzki. Z trudem znajdą kogoś, kto by warunkami fizycznymi i temperamentem ofensywnym przewyższał Wystracha i ni pokażą nam na pewno boksera tak doskonale wszechstronnego, jak Forlański. Ci czterej czołowi nasi pięściarze, choć tak niepodobni są do siebie stylem, za rok będą musieli być wzięci pod uwagę jako najbardziej poważni kandydaci do miejsc olimpijskich, przy czym do listy tej dopisać może będzie trzeba jeszcze Seweryniaka jeśli uda mu się utrzymać w wadze lekkiej.

Zwycięstwo nad Węgrami postawiło nas bardzo wysoko. Jeśli chodzi o boks amatorski, jesteśmy od dnia 8 marca w pierwszej piątce narodów świata, a to jest już bardzo wiele. Pamiętajmy, że sport pięściarski jest szeroko uprawiany wszędzie, i w turnieju olimpijskim brało udział 31 państw. Pisaliśmy tylko co o wielostronności uzdolnień i rozmaitości stylu naszych asów. Czy nie jest to jednak, obok faktu bezsprzecznego utalentowania Polaków do boksu spowodowane przypadkowością rozwoju ich drogi sportowej, słowem, iż są oni dostatecznie kierowani. Węgrzy, Włosi, Argentyńczycy, Niemcy – posiadając oczywiście coś indywidualnego, posiadają równocześnie i coś wspólnego, świadczącego o istnieniu pewnej skrystalizowanej koncepcji, pewnej szkoły. U naszych przedstawicieli tego zaobserwować nie sposób: każdemu coś braknie.

Przy planowej, dobrze obmyślanej działalności wydziału sportowego PZB niewątpliwie dałoby się usunąć takie luki. Można by osiągnąć, by Majchrzycki był zmuszony posiąść tę odrobinę skuteczności ciosu, która by zeń uczyniła pięściarza nie do pokonania, by taki Arski czy taki Goss obok k.o. z prawej ręki umieli szukać i czego innego na ringu, by taki Rudzki nauczył się kryć, a taki Wystrach znalazł kogoś, kto by mu pomógł zrealizować jego kolosalne możliwości. Ale nie tylko o szlif dla gwiazd chodzić powinno. Trzeba pomyśleć nad tym, by móc czerpać z obfitszego rezerwuaru, niż sam Poznań i Górny Śląsk, a w mniejszym stopniu Łódź i Warszawa. Polska jest duża. Na kresach wschodnich, w Wilnie, we Lwowie, na Bialej Rusi, na Wołyniu i na Podlasiu mamy cudowną piękną rasę, mamy materiał taki, jakiego zazdrościć nam mogą inne narody. Trzeba go wykorzystać, trzeba i stamtąd wydobyć mistrzów.

W świetle tych rozważań wychodzi na jaw, iż PZB powinien więcej roboty wziąć na siebie, aniżeli dotychczas. Musi przede wszystkim rozwinąć propagandę wszerz, zyskać dla boksu dzielnice dotąd nieporuszone. Odczyty, pokazy, zawody propagandowe, kursy informacyjne, kierowanie pracą w różnych ośrodkach prowincjonalnych i opiekuńcza jej kontrola, akcja prasowa i radiowa – oto środki wiodące do tego celu. Związek musi pracować nad doszkalaniem elity, nad doskonaleniem i racjonalizacją stylów wybitnych jednostek. Tu pójść należałoby drogą zapraszania dla naszych asów specjalnie dobieranych przeciwników, a nie przypadkowych, jak na meczach międzypaństwowych czy międzymiastowych.

Oczywiście, trzeba też zawczasu pomyśleć o obozie przedolimpijskim, o specjalnej opiece nad kandydatami do Los Angeles. Niemniej ważną jest sprawa przeszkolenia i doszkolenia czynnych instruktorów i trenerów. Ogromną rolę mógłby spełnić też krótki kurs informacyjny dla kierowników sekcji bokserskich. Wreszcie jedna sprawa, na pozór daleka od zagadnienia poziomu technicznego, a jednak z nim związana: sprawa jednolitej doktryny sędziowania. Każdy sędzia ma i musi mieć własne poglądy. Niemniej muszą być pewne wartości bezsprzeczne. Nie wiedząc co w oczach sędziego jest plusem, a co minusem, zawodnik jest zdezorientowany i musi utracić spoistość stylu. Szczególnie jeśli spotyka się z koncepcjami czasem wręcz przeciwnymi.

Biorę przykład: mecz Rudzki – Szabo. Połowa polskich sędziów dałaby zwycięstwo mistrzowi Europy, twierdząc, że technicznie był o dwie klasy lepszy od Polaka i że to wystarcza. Za to druga połowa punktowałaby na korzyść Rudzkiego, opierając się na tym, iż stale atakował i że jego ciosy odniosły większy skutek. Taka rozbieżność zdań, zgubnie odbija się nie tylko na słuszności decyzji, lecz przede wszystkim na linii postępowania pięściarzy, stającej się chwiejną i załamaną musi być czym prędzej usunięta, chociażby drogą specjalnych konferencji, na której nie byłoby nie na miejscu zastanowić się nad tym, że trzeba przygotować zawodników do tego typu wymagań, jakie stawiane zostaną w Los Angeles.

Tak było po meczu z Węgrami, ale czekał nas jeszcze mecz z pewnymi siebie Niemcami- wydawało się- będącymi poza naszym zasięgiem. Z Berlina dochodziły wieści, że w związku bokserskim pełna mobilizacja, zapowiedzi, iż do walki z Polską Niemcy wyślą swój najlepszy zespół. Sportowa prasa zwracała uwagę na takie postacie polskiego boksu, jak: Forlański, Seweryniak, Majchrzycki i Arski. A więc o żadnym lekceważeniu nie mogło być mowy. Do spotkania doszło 8 listopada 1931 roku: Okolice i teren Targów Poznańskich przedstawiały w niedzielę wieczorem szczególny widok. Ożywiony ruch, potok przeciągających tłumów, samochody, światła, podniecone głosy. Nic dziwnego: mecz Polska – Niemcy – i to w Poznaniu…

Koło godziny 8-ej przed halą reprezentacyjną Targów Poznańskich stoi zbity tłum. To amatorzy boksu, którzy nie dostali już biletów w kasie – galeria, która nic nie zobaczy, lecz ni ruszy się z miejsc, trwać tu będzie do końca, oczekując na wynik. Marząc o zwycięstwie… Wewnątrz hala wypełniona po brzegi. Wszystkie miejsca wyprzedane, na widowni 6.000 osób. Porządek wzorowy. Punktualnie o godz. 8 wchodzi na ring ósemka bokserów niemieckich w czarnych koszulkach, przepasanych czerwoną szarfą i żółtych spodenkach.  Za chwilę wchodzą biało – czerwoni Polacy. Atak fotografów przerywa prezes PZB Baranowski, przemówieniem, w którym wita serdecznie drużynę niemiecką. Jednocześnie wzywa publiczność do spokojnego zachowania.  Ceremoniał przewiduje odegranie hymnów narodowych. Niebawem rozbrzmiewa Deutschland, Deutschland uber alles. Potem Mazurek Dąbrowskiego. Za chwilę na ringu stają przedstawiciele wagi muszej, Ball i Kazimierski. Na ring wkracza również sędzia Fischer z Kopenhagi. Za stolikiem sędziowskim zajmują miejsca mandler (Niemcy) i Kościelski (Polska). Gong.

Waga musza: Ball – Kazimierski.
Ball, wyższy i silniejszy fizycznie od razu obiera specyficzną taktykę. Skulony, zwarty w sobie czeka i co pewien czas zasypuje przeciwnika serią ciosów, których niebezpieczeństwo polega na tym, że jest długa i mocna, a słabość, że jest niecelna i bita na oślep. Inicjatywę ma jednak stale Kazimierski, który góruje rozmaitością ataków, powstrzymuje ofensywę przeciwnika ciosami prostymi, wyprowadza go z równowagi unikami i ripostuje. Walczy bardziej celowo i z większą myślą. Gdy Ball jest w opresji, Kazimierski nie pozwala mu przyjść do siebie. Zapędzony w róg przeciwnik otrzymuje od Polaka dotkliwą nauczkę. W pierwszej rundzie, w jednej z takich sytuacji kazimierski prawym sierpowym powala Niemca do 4-ech na ziemię. W drugiej rundzie soczysty cios na dłuższą chwilę odbiera Niemcowi ochotę do swych wypadów. Nie ulega wątpliwości, że Kazimierski jest lepszym bokserem. Toteż jego przewaga na punkty chociaż nieznaczna, jest nieustająca i zwycięstwo Polaka w pełni zasłużone. Prowadzimy 2:0.

Waga kogucia: Pierenz – Forlański.
Niemiec po krótkiej obserwacji szkicuje momentalnie plan batalii. Widząc świetną pracę nód Forlańskiego, który tańczy jak baletnica, doskonałe proste, słowem pełnej klasy walkę na dystans. Niemiec dąży wszelkimi siłami do zwarcia. Robi to świetnie i z wielką rutyną. Po wyraźnej przewadze Polaka w pierwszej rundzie, druga jest raczej wyrównana. Serie Polaka na dystans są może za wolne, po każdym ciosie następuje jakby chwila namysłu. Dopiero w trzeciej rundzie znajduje Forlański sposób na powstrzymanie kłopotliwego półdystansu. Krótki, szybki uppercut przebija często zwartą wysoką gardę Niemca i zapewnia Polakowi przewagę w możność prowadzenia własnego stylu walki, a następnie zwycięstwo. Prowadzimy 4:0.

Waga piórkowa: Marten – Rudzki
Polak rzuca się z żywiołową furią do ataku. Na Niemca spada grad ciosów. Niestety, trafia najczęściej w zasłonę. Riposty Martena są lepsze technicznie, jak i jego cała praca w ringu. Wiele ciosów krótkich, podwójnych trafia Polaka. Jednakże ambicja i zaciętość Rudzkiego nie dają na siebie dlugo czekać. W nieustającej ofensywie siły Niemca topnieją jak wosk. Już pod koniec pierwszej rundy chwieje się na nogach. W drugiej rundzie Niemiec próbuje jeszcze bronić się technicznie, defensywnie, rezultatem tego jest jednak masakra w rogu ringu i nokdaun Martena. Wówczas Niemiec błyskawicznie zmienia plan walki: skoro „maszyna polska” pracuje tak niezmordowanie i nieustępliwie, powiększając z każdą chwilą swój dorobek punktowy, jedyna ucieczka dla Niemca musi być k.o. Marten więc od czasu do czasu z całych sił na oślep atakuje serią ciosów, potem prze do zwarcia, by odpocząć i znów atakuje. Nie jest to jednak sposób na Rudzkiego. Niewzruszonej w swej niszczycielskiej robocie Polak nadwyręża systematycznie siły Niemca. W drugiej rundzie nie ma on już możności odpowiadać, a w trzeciej k.o. wisi w powietrzu. Na to jednak brak sił Rudzkiemu. Niemiec jest za dobrym bokserem, by rzucić go na deski ciosem nie najwyższej klasy. Stan 6:0

Waga lekka: Messberg – Seweryniak
Dwóch bokserów o identycznym stylu, o pracy nieefektownej, ale nadzwyczaj skutecznej. Dużo walki w zwarciu, przerywa interwencja sędziego. Messberg jest nico szybszy od Seweryniaka, lepszy technicznie, lepiej zadaje proste i lepiej wchodzi w zwarcie. Seweryniak natomiast bardziej żywiołowy i zacięty wprowadza w pewna monotonię walki ożywienie atakami seryjnymi. O zwycięstwie decyduje dopiero trzecia runda, w której Messberg atakuje przepiękną serią błyskawiczną, nieoczekiwaną i bardzo dotkliwą. Niemiec akcentuje teraz wyraźnie swoje plusy, nadto rozcina Seweryniakowi oko. Jego wygrana jest słuszna, aczkolwiek bardzo nieznaczna. Stan meczu 6:2.

Waga półśrednia: Berensmeier – Arski.
Walka zapowiada się początkowo niemrawo. Przeciwnicy się badają, krążą wokół siebie z respektem. Z inicjatywą występuje pierwszy Arski i trafia w gardę. Jeszcze parę razy Polak atakuje, nie może jednak przebić zasłony przeciwnika toteż ciosy, które nawet dochodzą celu są amortyzowane rękawicami i ramionami. W drugiej rundzie jest już jednak trochę inaczej. Ataki Arskiego coraz rzadziej mijają się z celem, słabe inicjatywy Niemca likwidowane są w  zarodku ciosami prostymi. Niemiec schylony, z wysoko podniesionymi rękami, widać, że chce się tylko bronić. Arski z gardą nisko, czujny, sprężysty, gotów jest wykorzystać każdą luką obrony. W trzeciej rundzie Niemiec zdobywa co prawda optyczną przewagę, podejmuje nawet inicjatywę; prze naprzód, ale Arski okazuje się równym mistrzem defensywy. Umiejętnie pokrywa zmęczenie, odpoczywa w klinczach i nie traci zdobytego terenu, choć jest bardziej zmęczony. Stan 8:2. Przegrać już nie możemy.

Waga średnia: Lang – Majchrzycki.
Niemiec, walcząc zwykle w kategorii półciężkiej, robi najlepsze wrażenie spośród gości. Szybki o silnym celnym ciosie, ogromnej wytrwałości, atakuje bez przerwy. Majchrzycki broni się świetnie; uniki, proste, praca nóg, wszystkie czynniki techniki pracują nad unicestwieniem Niemca, ale Lang zwiększa tempo, nie zraża się niepowodzeniem, nie ustaje w atakach i coraz częściej jego krótki, szybki cios pada na szczękę, twarz i serce przeciwnika. Defensywa Polaka coraz częściej jest łamana, coraz częściej widać na jego twarzy bezradność. W trzeciej rundzie Lang prze naprzód w zdwojonym tempie. Majchrzycki chwilami jest zupełnie bezradny. Dopiero pod koniec, gdy Lang jest zmęczony, dzięki świetnej technice Polak staje się równorzędnym przeciwnikiem, Zwycięstwo Niemca zasłużone. 8:4.

Waga półciężka: Rennen – Wiśniewski.
Wiśniewski momentalnie zaczyna walkę i oszałamia tym przeciwnika. Atakuje prostymi, sierpowymi, dąży do zwarcia. Niemiec jest zupełnie bezradny. Polak stosuje metodę Niemców: pcha się naprzód uniemożliwiając walkę na dystans, toteż zdobywa w pierwszej rundzie wyraźną przewagę. Już jednak w drugiej siły zaczynają go opuszczać, a cios traci na precyzji i staje się raczej pchnięciem niż uderzeniem. Tymczasem Rennen, bokser zdecydowanie lepszy technicznie, dochodzi coraz częściej do głosu, jego ciosy krótkie i zwięzłe, niemal zawsze trafiają celu. Ciosy Wiśniewskiego zatrzymują się na gardzie rywala. W trzeciej rundzie sytuacja jest jeszcze bardziej jaskrawa. Wiśniewski napiera, zasypuje Niemca gradem ciosów zupełnie nieskutecznych. Rennen odpowiada rzadziej, ale skutecznie. Jego zwycięstwo jest zasłużone. Publiczność przyjmuje werdykt 15-minutowym krzykiem, zapominając, że sam zamiar zadania ciosu punktów nie daje. Stan 8:6 dla Polski.

Waga ciężka: Polter – Wocka.
Wśród niemilknącego tumultu na ring wchodzą Polter i Wocka. Śląski olbrzym nic się nie zmienił. Jest silny, prze na rywala i nie przejmuje się otrzymywanymi ciosami. Boks zmienia często na zapasy, ale nie każdy umie dać sobie z nim radę. Niemiec tego nie umiał. Jeszcze w pierwszej rundzie od czasu do czasu zdobywał się na krótki celny cios, w drugiej rundzie jednak przewaga fizyczna Ślązaka nadwyrężyła jego siły, toteż tych ciosów było już mniej. W trzeciej rundzie Wocka panuje już zupełnie nad sytuacją. Jego zwycięstwo pieczętuje triumf Polski 10:6.

Bohaterami meczu byli: Kazimierski, Forlański, Rudzki, Arski i Wocka. Każdy z nich wniósł do walki inne cechy, podniesione do doskonałości, każdy z nich umiał narzucić swoje atuty przeciwnikowi i zbierać tego zasłużone rezultaty. Z drużyny niemieckiej podobał się Lang, najsłabszym był Ball. Drużyna gości zdobyła sobie mimo przegranej uznanie znawców. Była ona na ogół równiejsza, niż zespół polski, a technicznie lepiej wyszkolona. Rozporządzała bardziej jednolitym stylem i wyrobieniem fizycznym, toteż nasze zwycięstwo nad takim przeciwnikiem jest tym bardziej cenne i godne podziwu [St. Rothert, PS 90/1931].

Po meczu w Niemczech zapanowała prawdziwa żałoba narodowa. Berlińskie gazety w histerycznym tonie zarzucały związkowi bokserskiemu, że nie będąc pewnym wygranej nie odwołał, choćby w ostatniej chwili, meczu! Pretensje kierowano pod adresem polskich zawodników twierdząc, że walczyli nieczysto. Natomiast w przez polską prasę przelała się kolejna fala entuzjazmu. Zwycięstwo nad Niemcami uznano jako największy triumf polskiego pięściarstwa, oceniono wyżej nawet od srebrnych medali mistrzostw Europy.

Opracował: Krzysztof Kraśnicki, ringbulletin.pl

kp gwardia

8. MUE: DAMIAN KIWIOR NIE SPROSTAŁ RUTYNIARZOWI Z IRLANDII

kiwior_waga

Po cichu liczyliśmy, że mimo trudnego zadania, jakim było pokonanie doświadczonego 27-letniego Johna Joe Joyce`a z Irlandii, Damian Kiwior (69 kg) zwycięsko rozpocznie start polskiej ekipy w 8. Mistrzostwach Unii Europejskiej w Sofii. Zawodnik z Tarnowa w trakcie ostatniego sezonu zawodowej ligi WSB poczynił bowiem wielkie postępy i zdaniem wielu obserwatorów był na dobrej drodze do europejskiej czołówki.

Niestety ringowa rzeczywistość zweryfikowała nasze oczekiwania. Nasz zawodnik, co było do przewidzenia, był nieco słabszy fizycznie od wyższego rywala. Mimo iż boksował jak zawsze ambitnie i dobrze wszedł w walkę, to od połowy drugiej rundy widać było u niego początek kryzysu kondycyjnego, który do końca starcia spowalniał jego ruchy i obniżał szczelność obrony. Joyce bynajmniej nie zdominował walki z Polakiem, która była wyrównana, ale pokonał go nieznacznie prostymi środkami, jakimi była spokojna walka z dystansu, klincze w sytuacji zagrożenia i poprawna praca nóg. Jeśli już dochodziło do półdystansu, który miał być żywiołem Damiana, rywal potrafił wychodzić z niego z ciosem lub skutecznie klinczował, osłabiając tarnowianina. Po walce sędziowie byli jednogłośni, przyznając zwycięstwo byłemu mistrzowi Unii Europejskiej (2008). Dwaj z nich (Bułgar i Włoch) punktowali nieoczekiwanie wszystkie rundy (30-27) dla Joyce`a, zaś arbiter ze Słowacji dał jedno starcie Kiwiorowi (29-28).

Po walce nasz zawodnik, który jeszcze kilkanaście godzin wcześniej tryskał optymizmem, będąc pewnym wysokiej formy, wydawał się być mocno rozczarowany taką punktacją: – Czuje się strasznie oszukany – powiedział Damian. – Trenerzy i chłopaki też tak mówią – dodał.

- Pierwsza runda to zdecydowana przewaga Damiana, który dość chaotycznie, ale spychał i często trafiał Irlandczyka, który wydawał się nie mieć sposobu – komentuje na gorąco walkę kolegi Jordan Kuliński. – W drugiej Damian dostał parę mocnych dołów, co go wyraźnie osłabiło i zmniejszył częstotliwość ataków, przez co rywal zaczął dochodzić do głosu, ale w trzeciej rundzie Damian się wyluzował i mimo gorszych warunków dużo częściej trafiał z dystansu po uniku lub z kontry i to starcie powinno być również dla niego. Moim zdaniem pierwszą i trzecią rundę obiektywnie można było dać Damianowi. Jednak dać pierwszą Irlandczykowi – jak to zrobiło dwóch sędziów – to rozbój w biały dzień, bo ten nie zrobił nic. To był naprawdę wałek, o którym już część ekip tutaj mówi - zakończył wychowanek Startu Włocławek.

Jutro w ringu zobaczymy tylko jednego Polaka, właśnie Jordana (81 kg), który stanie do walki z innym zawodnikiem z Zielonej Wyspy, złotym medalistą MUE wagi średniej z 2009 roku, Darrenem O`Neillem. Początek serii walk zaplanowano na godz. 14.00 polskiego czasu. Nasz zawodnik będzie boksował w ósmej parze.

8. MUE: POLACY POZNALI SWOICH RYWALI. TRZECH ROZPOCZNIE TURNIEJ OD ĆWIERĆFINAŁU

michelus_polski

Tradycyjnie na wielkich turniejach mistrzowskich kluczem do dobrego wyniku – oprócz przygotowania i formy zawodników – jest losowanie. W Sofii mamy je już za sobą i tym samym możemy zacząć studiować szanse Biało-Czerwonych na ewentualne medale 8. Mistrzostw Unii Europejskiej.

Maciej Jóźwik (52 kg, 8 zawodników) w ćwierćfinale (13 sierpnia) zmierzy się z młodym mistrzem Francji Elie Konki i w razie ewentualnego zwycięstwa trafi najpewniej na Bułgara Aleksandara Aleksandrova.

Daniel Żaboklicki (56 kg, 9 zawodników) start w turnieju rozpocznie także od ćwierćfinału (12 sierpnia). Jego pierwszym rywalem będzie reprezentant gospodarzy Stefan Ivanov. W razie awansu do półfinału czekać na niego będzie któryś z dwójki: Diego Pereira (Hiszpania), Matti Koota (Finlandia).

Dawid Michelus (60 kg, 14 zawodników) w niedzielę (10 sierpnia) zaboksuje z Belgiem ormiańskiego pochodzenia, Miko Khatchatryanem i w razie awansu do ćwierćfinału trafi na lidera ekipy irlandzkiej, Davida Olivera Joyce`a (wielce prawdopodobne) lub Duńczyka Mahmouda Khattaba. W strefie medalowej na zwycięzcę tej walki powinien czekać Litwin Edgaras Skurdelis.

Kazimierz Łęgowski (64 kg, 13 zawodników) wylosował od razu ćwierćfinał, w którym 13 sierpnia skrzyżuje rękawice ze zwycięzcą walki Yasin Yilmaz (Turcja) – Andrasz Vadasz i ma realne szanse na awans do strefy medalowej, gdzie mógłby trafić na Bułgara Ayrina Ismetova lub Hiszpana Johana Eduardo.

Damian Kiwior (69 kg, 16 zawodników) dzisiaj walczyć będzie z doświadczonym Irlandczykiem Johnem Joe Joyce`em. W razie zwycięstwa awansuje do ćwierćfinału, w którym 12 sierpnia czekać będzie Bułgar Simeon Chamov lub Turek Huseyin Karslioglu. Ryzykownym jest typowanie półfinałowej przeszkody naszego kapitana, ale wiele wskazuje, że byłby nim Francuz Souleymane Cissokho.

Arkadiusz Szwedowicz (75 kg, 16 zawodników) o awans do ćwierćfinału będzie walczył w poniedziałek (11 sierpnia) z Gruzinem Gochą Badurashvilim. Jeśli pokona tę przeszkodę skrzyżuje rękawice z Irlandczykiem Michaelem O`Reilly`m (bardziej prawdopodobne) lub Słowakiem Henrichem Baginem. W razie awansu do półfinału mógłby zaboksować z węgierskim rutyniarzem Balazsem Bacskaiem.

Jordan Kuliński (81 kg, 15 zawodników) stanie do pierwszej walki już jutro (9 sierpnia). Jego rywalem będzie zloty medalista MUE wagi średniej z 2009 roku, Darren O`Neill. Jeśli nasz zawodnik pokona Irlandczyka, w ćwierćfinale zaboksuje z Armendem Xhoxhajem z Kosowa lub Gruzinem Nikolozem Sekhniashvilim. A dalej? W strefie medalowej czekać będzie prawdopodobnie Francuz Mamadou Diabira.

Igor Jakubowski (91 kg, 15 zawodników) o ćwierćfinał powalczy w niedzielę (10 sierpnia) z doświadczonym Węgrem Jozsefem Darmosem, który przed kilkoma laty (2008, 2010) zdobył brązowe medale Mistrzostw Europy. Dalej na ewentualnej drodze mistrza Polski do medalu stanie Grek Fotios Arapoglou lub Austriak Stefan Nikolic. W półfinale potencjalnie najwyżej stoją akcje Turka Buraka Aksina, który na pewno jest w zasięgu Polaka.

W uzupełnieniu dodajmy, że najmniej zawodników wystąpi w wadze papierowej (49 kg) – sześciu. W superciężkiej (+91 kg), w której również nie mamy swojego reprezentanta, zgłoszono dziewięciu pięściarzy.

8. MUE: DAMIAN KIWIOR ROZPOCZNIE DZISIAJ RYWALIZACJĘ W SOFII. RYWAL Z IRLANDII

kiwior_wsb

W Sofii rozpoczęły się 8. Mistrzostwa Unii Europejskiej, w których swój kunszt demonstrować będzie aż 131 zawodników z 23 krajów, w tym z ośmioosobowa ekipa z Polski. Dzisiaj odbyło się oficjalne losowanie, o wynikach którego napiszemy w innym miejscu. Dla nas najważniejszą informacją jest ta, że o godz. 15.00 podczas pierwszych walk eliminacyjnych zobaczymy w ringu jednego z Biało-Czerwonych.

W czwartym pojedynku serii kapitan polskiej drużyny, Damian Kiwior (69 kg), skrzyżuje rękawice z niespełna 27-letnim Irlandczykiem Johnem Joe Joyce`em. Rywal „Kevlar Kida” z Tarnowa jest wprawdzie bardzo doświadczony (m.in. Mistrz Unii Europejskiej z 2008 roku i brązowy medalista Mistrzostw Europy z 2008 roku), ale od lat nie odniósł żadnego spektakularnego sukcesu na arenie międzynarodowej. Reprezentował jednakże swój kraj podczas najważniejszych turniejów mistrzowskich – począwszy od mistrzostw Starego Kontynentu, przez Mistrzostwa Świata (Chicago 2007), po Igrzyska Olimpijskie (Pekin 2008).

TOMASZ JABŁOŃSKI: KONCENTRUJĘ SIĘ NA WYSTĘPACH W ZAWODOWEJ LIDZE WSB

pantera04

Zajęcia na siłowni, jazda na rowerze oraz zabiegi rehabilitacyjne barku – tak wygląda „urlop” kapitana bokserskiej drużyny Rafako Hussars Poland, Tomasza Jabłońskiego. Niebawem okaże się, kto oprócz niego będzie walczył w wadze 75 kg w lidze WSB.

Po pracowitym sezonie w World Series of Boxing, nie wszyscy pięściarze „Husarii” mają już wolne. Poza zawodnikami powołanymi na Mistrzostwa Unii Europejskiej (Dawid Michelus, Kazimierz Łęgowski, Damian Kiwior), najdłużej w treningu pozostawał Tomasz Jabłoński. Mistrz Polski wagi średniej dopiero teraz zakończył sezon.

- Ostatnim akordem był turniej w rosyjskim Nowogrodzie. Na miejscu okazało się, że jestem jedynym Polakiem rywalizującym z miejscowymi pięściarzami. Niestety, Adil Aslanov, który też walczył w Husarii, nie dostał wizy. W pierwszej walce zepchnąłem Siergieja Gruzdova do defensywy, udało mi się go przełamać i wygrałem wyraźnie na punkty. W finale czekał na mnie ćwierćfinalista Mistrzostw Rosji Michaił Alijev. Bardzo agresywny rywal, idący do przodu, ale z drugiej strony ambicja nie szła w parze z kondycją, dlatego sporo klinczował. Musiałem uważać, aby nie dostać z główki i nie złapać kontuzji. Zwyciężyłem jednogłośnie – mówi Tomasz Jabłoński.

- Jeżeli rzeczywiście w okresie między sezonami tylko zawodnicy kadry i Tomek ciężko pracowali, to bardzo źle. Profesjonaliści nie mogą sobie pozwalać na kilka miesięcy bezczynności – podkreślił szef Rafako Hussars Poland Jarosław Kołkowski.

25-letni Tomasz Jabłoński, pięściarz SAKO Gdańsk i „Husarii”, zamierza spędzić urlop bardzo aktywnie w Trójmieście. Już myśli o nowym sezonie WSB i o kwalifikacjach do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro (2016).

- Nie nastawiam się na Mistrzostwa Świata, bo być może znów zabraknie mnie w kadrze, dlatego koncentruję się na występach w zawodowej lidze World Series of Boxing. Wierzę, że będziemy wygrywać i pojedyncze walki i całe mecze, a wtedy jest szansa na zdobycie kwalifikacji do Rio de Janeiro. A na razie odpoczywam ćwicząc na siłowni i jeżdżąc na rowerze. Czekają mnie też zabiegi rehabilitacyjne barku. Kości dłoni też są „naruszone” – dodał bokser, który od wielu lat współpracuje też z Markiem Chrobakiem i Tomaszem Laską.

Na razie nie jest przesądzone kto poza Tomaszem Jabłońskim będzie reprezentował Biało-Czerwonych w kategorii 75 kg w lidze WSB.

- Do końca sierpnia ustalimy skład Polaków tak, aby wiedzieć kogo musimy ewentualnie dobrać 10 września w drafcie – dodał team menedżer drużyny Jacek Szelągowski.