Tag Archives: Kamil Gardzielik

GALE ZAWODOWE W POLSCE: MAJ 2023. OD ZĄBEK DO BIAŁEGOSTOKU

szeremeta_diablo

14 MAJA 2023 ROKU [ZĄBKI, BABILON PROMOTIONS]

W Ząbkach Jan Lodzik (8-0, 2 KO) pokonał Konrada Dąbrowskiego (11-4, 1 KO), który w pierwszych trzech rundach postawił się Lodzikowi, boksował z kontry, ale nieustanny pressing rywala sprawił, że w czwartej odsłonie zaczął coraz ciężej oddychać. W piątej Lodzik trafił mocnym prawym sierpowym, podkręcił tempo i pod nawałnicą jego ciosów Dąbrowski dwukrotnie przyklęknął. Przy drugim nokdaunie sędzia zastopował pojedynek.

19 MAJA 2023 ROKU [ZŁOTÓW, TYMEX BOXING NIGHT]

W daniu głównym gali Jewgienij Makarczuk (8-0, 3 KO) ściągnął kolejny skalp z naszego podwórka. Tym razem pokonał Łukasza Maćca (28-7-1, 5 KO). Styl robi walkę, a te style się nie dobrały. Dużo było klinczowania, mało ciekawych akcji, a sędziowie mieli duży rozrzut na swoich kartach po dziesięciu rundach. Jeden z nich wskazał na Maćca 96:94, lecz dwaj pozostali na Makarczuka – 97:93 i 98:92. Przypomnijmy, że urodzony w Białorusi, a mieszkający w Polsce Jewgienij dwa miesiące wcześniej pokonał Tomasza Nowickiego.

Tomasz Nowicki (11-3, 4 KO) przerwał serię trzech kolejnych porażek i zwyciężył mocnego niegdyś Johana Pereza (27-13-2, 16 KO). Nowicki zaczął od lewych na korpus. Na początku drugiej odsłony trafił lewym sierpowym na górę. Minutę później poprawił dla odmiany prawym sierpowym. W trzecim starciu obaj weszli w bardziej otwarte wymiany. W pewnym momencie Tomek wyprowadził kombinację trzech ciosów przy linach, wszystkie weszły i Perez był w tarapatach. Weteran sprytnie wybrnął z opresji, dotrwał do przerwy, mijały kolejne minuty, a on wciąż stał na nogach. I był momentami groźny. W końcówce piątej rundy Nowicki strzelił lewym sierpowym na szczękę i wygrał przez efektowny nokaut!

Wcześniej dobrą walkę w mocnym tempie stoczyli Kamil Kuździeń (9-0, 3 KO) i Artjom Rażnik (1-1-1). Początkowo boksujący z kontry Ukrainiec sprawiał problemy pięściarzowi z Częstochowy, ten jednak zdominował drugą część potyczki i wygrał. Ale sędziowie nie byli jednogłośni – 59:54, 56:58 Rażnik i 58:56. Stosunkiem głosów dwa do jednego wygrał Kuździeń.

Paweł Brach (1-0) nie zawiódł i pokonał innego debiutanta, Karola Siwka. Od początku był to popis jednego aktora. Siwek już w końcówce pierwszej rundy był w tarapatach, ale wyratował go gong. W drugiej jakoś sobie radził, ale pół minuty przed końcem trzeciej po serii ciosów na korpus przyklęknął. Przed przerwą był jeszcze drugi raz liczony. Minutowa przerwa starczyła do złapania drugiego oddechu i uciekając przez ostatnie trzy minuty Karol zdołał przetrwać z Brachem cały dystans, co jest dla niego swego rodzaju sukcesem. Punktacja mogła być tylko jedna – 40:34. Dwóch sędziów tak typowała, a trzeci wypunktował nawet 40:33.

Wcześniej Wasyl Halycz (1-0-1) pokonał Bartosza Kwiatkowskiego (1-2-1, 1 KO). Znany z walk na gołe pięści Halycz był agresorem, ale uparł się na lewy sierp, którym nie trafiał. Boksował schematycznie, lecz pressing i mocniejsze ciosy sprawiły, że wszyscy sędziowie wskazali na niego – 58:56, 59:55 i przesadzone 60:54.

20 MAJA 2023 ROKU [BIAŁYSTOK, KNOCKOUT PROMOTIONS]

Bardzo udany rewanż Kamila Szeremety (24-2-1, 8 KO), który przełamał Nizara Trimecha (10-5-2, 4 KO). Francuz nie wyszedł do czwartej rundy. Już od samego początku spore emocje, okraszone wieloma wymianami. W drugiej odsłonie seria ciosów sierpowych na korpus ze strony Polaka, na koniec prawym bezpośrednim trafił Trimech. Początek trzeciej rundy w miarę spokojny, fajerwerki rozpoczęły się mniej więcej w połowie – Szeremeta skontrował znakomitym lewym sierpowym, po którym Francuz padł na deski. Już do końcowego gongu Szeremeta okładał Trimecha całą gamą ciosów na głowę i korpus, ale ten zdołał przetrwać. Za sprawą narożnika i decyzji trenera Francuz nie wyszedł już jednak do czwartej rundy.

Sylvera Louis (9-9, 4 KO) klinczował, ile mógł, ale Krzysztof Włodarczyk (62-4-1, 42 KO) przełamał go w siódmej rundzie zakończonego przed momentem pojedynku. Już w pierwszej rundzie Diablo trafił Kanadyjczyka mocnym lewym prostym, dokładając do tego sporo lewych sierpowych pod prawą ręką Louisa. Podobny przebieg miały następne dwie odsłony – Polak metodycznie polował lewym prostym i lewymi sierpowymi na korpus, Louis klinczował i pozwalał sobie na pojedyncze zrywy. Kolejne świetne uderzenie Diablo w rundzie czwartej, był to mianowicie lewy sierpowy na korpus, po którym pięściarz przyjezdny nieco się skulił. Więcej ciosów sierpowych w piątej, jak i w szóstej rundzie, ale był to jedynie przedsmak czekających nas emocji. Koniec nastąpił w połowie siódmej odsłony – Diablo złapał Louisa prawym podbródkowym, po którym ten padł na deski. Kanadyjczyk wstał, ale po serii ciosów i kolejnym zabójczym prawym podbródkowym było już po wszystkim.

Mateusz Tryc (14-2, 7 KO) – dwukrotny ćwierćfinalista mistrzostw Europy w boksie olimpijskim, zanotował drugą porażkę z rzędu przed czasem. O ile nokaut z rąk Leonard Carrillo był wliczony w ryzyko, to dziś podopieczny Andrzeja Liczika miał odbudować się kosztem Petro Lakockija (2-2, 2 KO). Od początku jednak Ukrainiec podjął rękawicę i w półdystansie bił się jak równy z równym z Polakiem. Trzeba przyznać, że oglądało się to wybornie, ale kiedyś Mateusz po prostu przejechałby się po takim rywalu. Na początku piątej odsłony Tryc wstrząsnął przeciwnikiem prawym podbródkowym. Kilkadziesiąt sekund później taka sama akcja zakończyła potyczkę, lecz tym razem to Lakockij trafił czystko podbródkiem, poprawił raz jeszcze tym samym ciosem, posyłając naszego rodaka na deski. Mateusz powstał na dziewięć, ale sędzia popatrzył mu w oczy i pomimo protestów zawodnika zastopował potyczkę.

Kolejna szybka robota Rafała Wołczeckiego (9-0, 6 KO), który zastopował Pavla Albrechta (16-21, 13 KO). Pierwsza minuta pod znakiem obopólnych badań, ale już po minucie Polak zranił rywala mocnym prawym sierpowym na korpus. Czterdzieści sekund później pierwszy nokdaun po kombinacji lewy-prawy. Do końca rundy Albrecht był liczony jeszcze dwukrotnie – po kontrującym prawym sierpowym i raz jeszcze po kombinacji lewy-prawy. Druga runda to już odwlekanie egzekucji – czwarty nokdaun po wspaniałej kontrze lewym sierpowym, piąty po ciosach na głowę i korpus, a sam koniec po znakomitym lewym haku na wątrobę Czecha, który aż zawył z bólu. Gratulujemy wrocławianinowi dziewiątego zwycięstwa.

Jan Czerklewicz (10-1, 3 KO) z jubileuszowym zwycięstwem. Jiri Kroupa (5-12-1, 4 KO) zastopowany pod koniec drugiej rundy. Występujący w wadze półciężkiej Polak od początku ostro ruszył na rywala, który skoncentrował się przede wszystkim na defensywie. W pierwszej rundzie obijał jego tułów, na początku drugiej dodał podbródki z obu rąk i powiększył przewagę. Na pół minuty przed końcem drugiego starcia po wydłużonej serii Czerklewicza Czech przyklęknął i dał się policzyć do ośmiu. Chciał kontynuować potyczkę, ale z jego narożnika poleciał ręcznik na znak poddania.

Kamil Gardzielik (16-0, 4 KO) miał dziś słabszego rywala, jego obowiązkiem było więc podreperowanie statystyki nokautów. I szybko odprawił Vojtecha Majera (4-7, 4 KO). Występujący w wadze średniej Polak już w pierwszej rundzie trafił prawym sierpowym, dopadł rywala przy linach i po wydłużonej serii bez odpowiedzi zmusił arbitra do zastopowania potyczki.

Wcześniej Mateusz Wojtasiński (4-0, 1 KO) pewnie wypunktował Bazargura Jugdera (8-17-2, 3 KO). Na naszych oczach Mateusz z uzdolnionego dzieciaka przeradza się powoli w mężczyznę, jego ciosy mają coraz większą moc, a i on łapie pewność siebie. Dziś ustawiał rywala lewą ręką, a gdy ten próbował zaatakować, Wojtasiński łapał go na ładną kontrę prawym krzyżowym po odejściu. Zdecydowanie najlepszy występ od czasu podpisania kontraktu zawodowego.

źródło: bokser.org

GALE ZAWODOWE W POLSCE: SIERPIEŃ 2022. OD MRĄGOWA DO WROCŁAWIA

kewin_gruchala

5 SIERPNIA 2022 ROKU [MRĄGOWO, KNOCKOUT PROMOTIONS]

Miały być Kielce, skończyło się na Mrągowie – Kamil Gardzielik (15-0, 3 KO) zwycięski w swoim debiucie pod banderą Knockout Promotions. Jego ofiarą naprawdę bitny Aleksander Iwanow (17-6, 8 KO), choć trzeba przyznać – nie był to łatwy test. Początek należał do naprawdę zaciętych i wyrównanych. Ukrainiec boksujący na co dzień w Szczecinie kilkukrotnie zaskoczył Gardzielika, choć to jemu wypadało zapisać pierwszą odsłonę. W drugiej nieco lepszy Iwanow, który sprawiał Polakowi problemy swoim chaotycznym, ofensywnym stylem i obszernymi sierpowymi. Trzecia runda dla Gardzielika wyprzedzającego ataki przeciwnika swoimi próbami, ale już w czwartej znów nieco lepszy pięściarz zza wschodniej granicy. Piątą i szóstą odsłonę zgarnął turczanin, emocji nie brakowało zwłaszcza w rundzie szóstej, obfitującej w sporo wymian ciosów. Byliśmy również świadkami małej kontrowersji – sędzia ringowy podjął dość niezrozumiałą decyzję o liczeniu Iwanowa, co jak się potem okazało, mogło przesądzić o wyniku walki. Pod koniec Ukrainiec nieco spuchł, choć nadal parł do przodu, Gardzielik z kolei bardzo celnie się odgryzał. Wydawało się, że Polak wygrał nieznacznie, ale bez większych wątpliwości, lecz sędziowie punktowi nie byli już jednomyślni – Paweł Kardyni 76:75 Gardzielik, Grzegorz Molenda 76:75 Iwanow i Marcin Godoń 77:75 dla zwycięskiego Kamila Gardzielika, dla którego było to piętnaste zwycięstwo.

Paweł Stępień (18-0-1, 12 KO) pewnie uporał się ze sprowadzonym na ostatnią chwilę Iago Kizirią (6-8, 4 KO). Niski, krępy rywal, obniżał jeszcze bardziej pozycję, szukał półdystansu, w który bił z całych sił prawym sierpem lub hakiem pod łokieć. Ale Paweł kontrolował sytuację lewym prostym, a nawet gdy Gruzinowi udało się podejść bliżej, zbierał jego ciosy na blok. W trzeciej rundzie szczecinian trafił kilka razy twardym, nieprzyjemnym lewym prostym, poprawił mocnym lewym hakiem w okolice wątroby, lecz trochę nie wykorzystał okazji i nie podkręcił tempa. Po przerwie rywal zaatakował, wtedy jednak Stępień wszedł mu w tempo kontrą lewym sierpowym i posłał na deski. Czując przewagę Polak rozluźnił się, być może aż za bardzo i cały czas kontrolował agresywnego, ale chaotycznego przeciwnika. Kąsał ciosami prostymi, niekoniecznie bitymi z całych sił, i zbierał małe punkty. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Pawła 79:72 (???) i dwukrotnie 80:71.

Jan Czerklewicz (8-1, 2 KO) pokonał po niezłym pojedynku polsko-polskim Macieja Drozdowskiego (2-1). Rywal co prawda miał przebłyski i pojedynczymi kontrami potrafił czymś odpowiedzieć, lecz przez zdecydowaną część tej potyczki warunki dyktował Czerklewicz, obijając na zmianę korpus i górę przeciwnika. Kilka razy również trafił prawym sierpem, lecz Drozdowski ani razu nie był poważnie zagrożony nokautem. Po ostatnim gongu sędziowie wskazali na Janka w stosunku 59:55 i dwukrotnie 60:54.

Swoje walki wygrali zawodnicy boksujący w wadze junior średniej – Kamil Urbański (2-0, 2 KO) oraz Tobiasz Zarzeczny (2-0, 1 KO). Trenowany przez Mateusza Masternaka zawodnik w swoim stylu wywierał pressing zza podwójnej gardy, rozbijając Sylwestra Ziębę (1-2) lewym prostym. W drugiej rundzie posłał go na deski krótkim prawym sierpowym. Zięba dotrwał do przerwy, ale tuż po niej Urbański skończył przeciwnika prawym hakiem na splot słoneczny. Zarzeczny tym razem zaboksował na pełnym dystansie. Przez pierwsze minuty kontrolował Łukasza Barabasza (1-5, 1 KO) z kontry, ale w trzeciej rundzie pogubił się. Na szczęście minuta przerwy pozwoliła mu złapać drugi oddech i dowieźć wygraną – 39:37 oraz dwukrotnie 40:36.

14 SIERPNIA 2022 ROKU [CHOJNICE, BOXING TEAM CHOJNICE]

W walce wieczoru gali w Chojnicach miejscowy Kewin Gruchała (9-0, 3 KO) dopisał kolejne zwycięstwo do swojego rekordu, choć łatwo nie było. 22-latek spotkał się z dobrze znanym na polskim rynku Egipcjaninem Nabilem Zakym (8-2, 5 KO). Po sześciu rundach sędzia Tomasz Chwoszcz punktował minimalną przewagę Polaka 57:56. Wcześniej w konfrontacji dwóch debiutantów nastoletni Mikołaj Cieślik (1-0, 1 KO) pod koniec pierwszej odsłony zastopował Artema Szmatczenkę (0-1).

27 SIERPNIA 2022 ROKU [WROCŁAW, TYMEX BOXING NIGHT]

Paweł Augustynik (15-0, 7 KO) pokazał po raz kolejny, że być może jest nawet jedynką w wadze półciężkiej na krajowym podwórku. A o jego klasie przekonał się na własnej skórze Aro Schwartz (19-6-1, 13 KO). Od początku polsko-brytyjski zawodnik narzucił pressing. W pierwszej rundzie przyjął lewy podbródkowy, ale wygrał ten odcinek 10:9. W połowie drugiej rzucił rywala na deski firmowym lewym hakiem w okolice wątroby, co jest pieczątką Pawła. Schwartz dotrwał do przerwy, ale było to tylko odroczenie wyroku. Augustynik rzucił się na niego zaraz po gongu, długą serię zakończył prawym sierpowym, a sędzia Małek nawet nie zaczynał liczyć, od razu stopując nierówny bój.

Kamil Łaszczyk (32-0, 11 KO) w końcu błysnął jak za dawnych lat i w walce wieczoru w swoim Wrocławiu efektownie rozprawił się z Kevinem Acevedo (21-5-3, 6 KO). Polak od początku kontrolował lewym prostym niższego Argentyńczyka i pewnie wygrał pierwszą rundę. A w połowie drugiej było już po wszystkim. Rywal zaatakował, Kamil po zwodzie strzelił z kontry lewym podbródkowym i zwyciężył przez nokaut.

Michał Leśniak (17-1-1, 5 KO) wstał z desek w pierwszej rundzie i pokonał podczas gali we Wrocławiu solidnego Josefa Zahradnika (14-7, 8 KO). W 70. sekundzie atakujący Michał nadział się na kontrę prawym sierpowym i „Szczupak” poleciał na matę ringu. Na szczęście nie był to ciężki nokdaun i szybko się pozbierał. Wyciągnął naukę, zaczął boksować za lewym prostym i dzięki dobrej pracy nóg mozolnie odrabiał straty. Kilka razy trafił też lewym hakiem pod prawy łokieć. Mądry, konsekwentny boks i punktacja na koniec 76:75, 78:73 i 78:73.

Karol Łapawa (3-0) – utytułowany na krajowych ringach olimpijskich, po dwóch przeciętnych walkach w końcu pokazał to, na co liczyliśmy, gdy podpisał kontrakt zawodowy. Ładnie wciągał na kontrę Mateusza Rajewskiego (1-1) po przepuszczeniu, a w półdystansie trafił kombinacją hak na korpus-lewy podbródek. Rywal odpowiadał, ale Łapawa był bardziej wszechstronny i wygrał na kartach sędziów 58:56, 58:56 i 59:55. Ta ostatnia punktacja chyba najlepsza…

Sebastian Wiktorzak – ćwierćfinalista Mistrzostw Świata i Mistrz Polski Seniorów, udanie zadebiutował w gronie zawodowców. Pytanie jednak, czy to był debiut, czy zwykła walka pokazowa? Naprzeciw niego stanął Jiri Korda, który dotąd wygrał dwie walki, a dwie przegrał. Wiktorzak skończył go przed czasem lewym hakiem na szczękę. Problem polega na tym, że Polska Unia Boksu wymagała od pięściarza ze Szczecina dodatkowych badań antydopingowych, które z powodów proceduralnych nie zostały przeprowadzone, więc PBU nie usankcjonowało tego pojedynku. Na BoxRecu walka widmo…

Arkadiusz Zakharyan (2-0, 1 KO) ciosami na korpus już pod koniec pierwszej rundy zastopował Jakuba Kasla (2-2, 1 KO).

źródło: bokser.org

GALE ZAWODOWE W POLSCE: LISTOPAD 2021. OD RUDY ŚLĄSKIEJ DO OSTROŁĘKI

diablo01

5 LISTOPADA 2021 ROKU [SILESIA BOXING SHOW, RUDA ŚLĄSKA]

W Rudzie Śląskiej między linami pokazało się dwóch znanych i naprawdę dobrych polskich pięściarzy – Norbert Dąbrowski (24-9-2, 11 KO) oraz Robert Talarek (25-14-3, 16 KO).

Problem w tym, że sparingi mieli pewnie trudniejsze niż dzisiejszych rywali. Nie mogło się to więc skończyć inaczej. „Noras” pokonał w czwartej rundzie Przemysława Biniendę (2-31, 2 KO), który obchodził swój mały „jubileusz” – trzydziestą porażkę z rzędu! Z kolei najmocniej bijący górnik w naszym kraju (no może obok Pawła Czyżyka…) – Talarek, zastopował w drugiej odsłonie George Aduaszwilego (19-39-2, 8 KO). Seria Gruzina jest mniej okazała – to dopiero jedenasta porażka z rzędu, za to wszystkie jedenaście przegrał przed czasem.

6 LISTOPADA 2021 ROKU [GIA 3, NOWY SĄCZ]

W daniu głównym gali GIA 3 w Nowym Sączu jubileuszowe zwycięstwo zanotował Krzysztof Włodarczyk (60-4-1, 40 KO), który odprawił Maximiliano Jorge Gomeza (29-6, 13 KO).

„Diablo” zrzucił z siebie rdzę w lipcu i dziś od początku ruszył do ataku, z czym różnie bywało w ostatnich walkach. Tuż przed końcem pierwszej rundy po lewym haku na korpus uderzył mocnym lewym sierpowym na górę. To ostudziło zapał Argentyńczyka, który w drugiej odsłonie skoncentrował się tylko na defensywie i ucieczce. W trzeciej były dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej przewrócił rywala krótkim lewym sierpowym w półdystansie. W czwartym starciu Włodarczyk odwrócił kolejność, najpierw postraszył lewym na górę, po czym strzelił lewym hakiem w okolice wątroby. Zapiekło i Gomez musiał przyklęknąć. Argentyńczyk dotrwał jeszcze do gongu, jednak do piątej rundy już nie wyszedł.

Wcześniej miejscowy Łukasz Pławecki (3-0-1, 1 KO) zremisował z Radoslavem Estocinem (8-2-1, 3 KO) ze Słowacji na dystansie sześciu rund.

Kamil Gardzielik (14-0, 3 KO) zakończył walkę z jednym okiem, ale wygrał z Nicolasem Luque Palaciosem (12-9-1, 1 KO). W pierwszej rundzie wydawało się, że Kamil samym lewym prostym uprzykrzy rywalowi życie, ten jednak wrócił do gry w drugiej odsłonie, przebijając się dwa razy przez gardę prawym sierpowym. Potem rundy wygrywał Gardzielik, choć pojedyncze udane akcje Argentyńczyka sprawiły, że prawa powieka zaczęła puchnąć. Podopieczny Andrzeja Liczika podkręcił tempo w siódmym starciu, do swojego arsenału dodał kilka mocnym ciosów na korpus, a musiał się śpieszyć, gdyż prawe oko miał już prawie zamknięte. Sprawa się komplikowała, Palacios radził sobie coraz odważniej i po ostatnim gongu walka okazała się ciasna na kartach punktowych – 98:92 i dwukrotnie 96:94.

Wcześniej Mateusz Wojtasiński (2-0, 1 KO) ograł Mariusa Cola (2-6). Lepiej wyszkolony technicznie wrocławianin przepuszczał sierpy rywala i kontrolował go z dystansu ciosami prostymi, jednak w czwartej rundzie nieco osłabł i do głosu coraz częściej dochodził przeciwnik. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Wojtasińskiego 40:36 i dwukrotnie 39:37.

21 LISTOPADA 2021 ROKU [POLSAT BOXING PROMOTIONS, TORUŃ]

W walce wieczoru gali w Toruniu Ihosvany Garcia (6-0, 5 KO) efektownie rozprawił się z twardym przecież Przemysławem Gorgoniem (14-8-1, 5 KO).

Od początku uwidoczniła się spora przewaga szybkości Kubańczyka, który kąsał lewym prostym i polował prawym sierpowym. W drugiej rundzie dodał do swojego arsenału również prawy hak na korpus. W końcówce czwartej trafił w akcji prawy na prawy w okolice ucha, posyłając Polaka na deski. Przemka wyratował jednak gong na przerwę. W połowie piątego starcia Gorgoń porozbijany i krwawiący spod oka Przemek przyklęknął i dał się policzyć do ośmiu. Za moment znów był na macie, tym razem po szybkim lewym prostym. Wszystko skończył czwarty nokdaun – tym razem po prawym haku na żebra.

Marcin Siwy (23-0, 11 KO) efektownie rozpoczął współpracę z grupą Polsat Boxing Promotions, bijąc już w pierwszej rundzie doświadczonego journeymana Marcelo Nascimento (18-21, 16 KO). „Ciężki” z Częstochowy agresywnie wszedł w swojego rywala podwójnym lewym prostym, a gdy już skrócił dystans, bił konsekwentnie prawym na dół, po którym od razu szukał lewego sierpowego. Trafił tak kilka razy, aż w końcówce pierwszej odsłony huknął dla odmiany prawym sierpowym. Ten cios rozciął rywalowi skórę pod okiem i odebrał ochotę do kontynuowania potyczki.

Wcześniej Remigiusz Runowski (2-0-1, 1 KO) dostał przedwczesny prezent mikołajkowy od sędziów w postaci remisu z Jarosławem Petriczenką (1-0-1, 1 KO). Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 39:38, 38:39 i 38:38. Po wszystkim obaj wyrazili chęć rewanżu. Plus jest taki, że 18-letni Runowski takimi walkami może pójść w górę.

Na otwarcie gali Polsat Boxing Promotions w Toruniu solidny niegdyś junior – Konrad Kozłowski (2-0), pokonał debiutującego na zawodowym ringu Denisa Makowskiego. Brązowy medalista ME Juniorów z 2015 kontrolował przeciwnika lewym prostym. W końcówce trzeciej rundy Białorusin miał kryzys i było blisko liczenia, jednak wyratował go gong, a minuta przerwy starczyła na złapanie drugiego oddechu. Po ostatnich gongu wszyscy sędziowie punktowali 40:36 na korzyść Kozłowskiego.

Potem Gracjan Królikowski (1-1-1, 1 KO) zaczął nawet nieźle pierwszą rundę, potem jednak lepiej wyszkolony i mający szerszy wachlarz Siergiej Szwec (3-1, 2 KO) przejął kontrolę nad pojedynkiem, zwyciężając na kartach sędziów 40:36 i dwukrotnie 39:37.

26 LISTOPADA 2021 ROKU [TYMEX BOXING NIGHT 19, RADOMSKO]

W walce wieczoru Tymex Boxing Night 19 w Radomsku Robert Parzęczewski (28-2, 17 KO) wygrał po trudnej, taktycznej potyczce z Tarasem Gołowiaszczenką (6-5, 3 KO).

„Arab” zaczął z przytupem. Trafił lewym hakiem na wątrobę i na twarzy Ukraińca pojawił się grymas bólu. Robert jednak nie podkręcił tempa, czego mógł potem żałować, bo rywal był do skończenia. Potem walka się uspokoiła. Obie strony czekały na błąd tego drugiego i momentami przypominało to ostrzejszy sparing. W ósmej rundzie Gołowiaszczenko podkręcił tempo, przeprowadził dłuższy atak, jednak Robert zbierał jego ciosy na blok bądź przepuszczał, choć przy swojej bierności tę rundę zapewne przegrał. Do samego końca pojedynek już się nie rozwinął, a sędziowie mieli trudny orzech do zgryzienia. Po ostatnim gongu punktowali 95:95, 96:94 i 97:93 – stosunkiem głosów dwa do remisu zwyciężył Parzęczewski.

Damiana Jonaka (41-1-2, 21 KO) na pewno nie chronią w Polsce ściany. Dziś walczył dobrze i choć miał kryzys kondycyjny, to zrobił nieco więcej niż Andrew Robinson (25-5-2, 7 KO). Sędziowie orzekli jednak remis. Damian mocno wszedł w ten pojedynek, bijąc z obu rąk na dół i górę. W drugiej rundzie lewym hakiem na korpus zranił Anglika, a w trzeciej po prawym podbródkowym miał go już na przysłowiowym widelcu. Niestety przerwał mu gong. Robinson obudził się dopiero w drugiej połowie czwartej rundy. W piątej bardzo mocno przycisnął Damiana, który miał ewidentny kryzys. Wrócił jednak w szóstym starciu do gry. Ostatnie sześć minut to wojna, w której nieznacznie – chyba, lepszy był Polak. Sędziowie punktowali 77:75 Jonak, ale dwaj pozostali sędziowie mieli remis 76:76.

Tomasz Nowicki (11-0, 3 KO) efektownie wszedł w drugą dziesiątkę walk. Pięściarz z Obornik Wielkopolskich ciężko znokautował Tomasa Reynoso (13-9-1, 3 KO). Tomek od początku przejął kontrolę nad pojedynkiem, choć jeszcze w pierwszej rundzie nie podkręcał tempa. W połowie drugiej rzucił rywala na deski, ten jednak powstał na osiem. Kilka sekund przed zakończeniem drugiego starcia Nowicki zranił przeciwnika lewym sierpowym, a równo z gongiem – gdy poprawił lewym sierpem, ciężko znokautował Argentyńczyka, który przez dobrą minutę leżał jeszcze nieprzytomny na macie ringu.

Po zaledwie remisie w zawodowym debiucie, dziś Patryk Tołkaczewski (1-0-1, 1 KO), finalista turnieju GROMDA, efektownie rozprawił się z kolejnym rywalem. Ważący 104 kilogramy „Gleba” już w pierwszej akcji trafił prawym nad lewą ręką. Potem dodał kilka ciosów na korpus, by w końcówce pierwszej rundy ściąć Pawła Sowika (3-9, 1 KO) z nóg akcją lewy-prawy na górę. Nokaut. Potem między linami zameldował się Kamil Kuździeń (7-0, 2 KO), któremu w ostatniej chwili zmienił się rywal. Sprowadzony Beka Murjikneli (6-19-1, 4 KO) skoncentrował się wyłącznie na obronie. W piątej odsłonie przyklęknął po lewym haku na wątrobę pięściarza z Częstochowy, ale wyratował go jeszcze gong. W szóstej rundzie Kuździeń dokończył jednak dzieła zniszczenia, wygrywając przez TKO.

Dużo nie brakowało, by debiut Karola Łapawy (1-0) został popsuty przez jak zawsze twardego Wołodymira Juszyna (0-4). W pierwszej rundzie Karol dał się złapać na kontrę i był liczony, choć prawda jest też taka, że źle stał na nogach. Potem odrabiał straty, wygrał trzy pozostałe starcia, zwyciężając na kartach arbitrów 38:37. Wcześniej Aleksander Jasiewicz (3-1) wygrał u wszystkich sędziów trzy do jednego w rundach z debiutantem Igorem Prygą, zaś Oskar Wierzejski (5-0-1) męczył się niespodziewanie z „gromdziarzem” Łukaszem Załuską (0-2). Wszyscy sędziowie punktowali 58:56 – dwóch na korzyść Oskara, jeden dla Łukasza.

27 LISTOPADA 2021 ROKU [KNOCKOUT BOXING NIGHT 19, OSTROŁĘKA]

W walce wieczoru gali KnockOut Boxing Night 19 Przemysław Zyśk (18-0, 6 KO) na oczach swoich kumpli i rodziny w Ostrołęce pokonał Juana Ruiza (27-6, 19 KO).

Miejscowy bohater rozpoczął walkę od kilku lewych prostych, ale pod koniec drugiej minuty „El Nino” przepuścił ten lewy i po odchyleniu mocno skontrował prawą ręką. W drugiej rundzie to Przemek trafił mocnym lewym sierpem, ale rywal zaraz odpowiedział i oddalił od siebie zagrożenie. W trzeciej jeden próbował narzucić swój styl drugiemu, panowie wymienili kilka soczystych lewych „dyszli”, a pojedynek nabierał rumieńców. Podobny przebieg miała kolejna runda, choć ostatni atak należał do podopiecznego Łukasza Malinowskiego. Mijały kolejne minuty, a żaden z nich nie był w stanie uzyskać większej przewagi. Gdy jeden miał lepszy moment, za moment drugi wracał do gry i odpowiadał swoją akcją. W sprawę zaangażował się sam Andrzej Wasilewski, zajmując miejsce w narożniku swojego zawodnika i na zmianę z trenerem Malinowskim podpowiadając Przemkowi. Niestety dobrą siódmą rundę w wykonaniu naszego reprezentanta lepiej zaakcentował Wenezuelczyk, który tuż przed przerwą dwa razy złapał naszego rodaka bezpośrednim prawym. W dziewiątym starciu Zyśk wydłużył swoje ataki do serii trzech-czterech ciosów, czym trochę „zaszachował” przeciwnika. Obaj podkręcili tempo w ostatnich trzech minutach, ale to Przemek zaakcentował lepiej samą końcówkę, za co został nagrodzony gromkimi brawami przez swoich krajanów z Ostrołęki. Parę rund było trudnych do oceny, ale sędziowie wątpliwości nie mieli – stosunkiem 97:93, 98:92 i 98:92 zwyciężył Zyśk.

Niektórzy twierdzą, że po walce z Giennadijem Gołowkinem zawodnik już nigdy nie jest ten sam.  Nie ma co wyciągać pochopnych wniosków, ale… Kamil Szeremeta (21-2-1, 5 KO) zaledwie zremisował z bardzo solidnym Nizarem Trimechem (9-2-1, 4 KO). Wszystko zaczęło się zgodnie ze scenariuszem, były mistrz Europy dyktował warunki, ale  końcówce pierwszej rundy nadział się na mocny prawy podbródkowy. Podrażniony pięściarz z Białegostoku w drugiej rundzie ruszył do ataku, lecz znów zagapił się na moment, pół minuty przed gongiem zainkasował lewy sierp na skroń i aż „uciekła” mu jedna noga. Nie było nokdaunu, choć na sędziach zrobiło to na pewno wrażenie. Kamil na szczęście złapał swój rytm i wrócił do gry dobrą trzecią odsłoną. Francuz wyczuł swoją szansę i w czwartym starciu przyjął wymiany w półdystansie. Walka mogła podobać się kibicom, ale my z pewnością liczyliśmy na wyraźniejszą przewagę niedawnego pretendenta do pasa IBF wagi średniej. Szeremeta polował przede wszystkim na ciosy na górę, rywal natomiast mieszał takie akcje z długim prawym na korpus. W szóstym starciu podopieczny Andrzeja Liczika poszedł na przełamanie, brakowało jednak w jego atakach trochę dynamiki. W siódmej rundzie Polak złapał drugi oddech, natomiast jego przeciwnik miał chyba w tym okresie kryzys kondycyjny. Kamil władował sporo ciosów na korpus, trafił też mocnym prawym sierpem oraz podbródkiem. Ostatnie trzy minuty jak cały pojedynek – zażarte i bliskie remisu. Obaj byli już wyczerpani, ale dawali z siebie wszystko. Po ostatnim gongu jeden sędzia punktował 77:75 Szeremeta, lecz dwaj pozostali mieli na swojej karcie 76:76. A więc remis.

Paweł Stępień (16-0-1, 12 KO) wrócił udanie po półrocznej przerwie i pewnie pokonał na pełnym dystansie Hernana Davida Pereza (8-5, 3 KO). Paweł kontrolował od początku sporo niższego rywala lewym prostym, szukając miejsca na zadanie mocnego prawego na górę bądź na korpus. W drugiej odsłonie dał przeciwnikowi trochę luzu, oparł się o liny i pozwolił mu pobić w gardę lub powietrze. Potem wrócił do swojego boksu, choć wydawało się, że wciąż pozwala przeciwnikowi na więc niż by mógł. Miał oczywiście wszystko pod kontrolą, ale momentami niepotrzebnie oddawał pola. I tak mijały kolejne minuty. Z jedne strony fajnie było oglądać luz Stępnia, z drugiej jednak powtarzają się „grzechy” z pierwszej walki z Matyją, gdy Paweł – dużo lepszy boksersko, trochę koło tamtej walki „przeszedł”. W ostatnim starciu Stępień zmienił pozycję na mańkuta i poczęstował Argentyńczyka podwójnym lewym hakiem na żebra. Ta akcja pokazuje potencjał Pawła, ale po niej znów oddał miejsce i nie ponowił ataku. Sędziowie punktowali 79:73 i dwukrotnie 78:74, choć wydaje się, że Paweł spokojnie mógł z tego wyciągnąć 80:72, o ile nie wygrać przed czasem.

Rafał Wołczecki (4-0, 3 KO) wrócił po kontuzji ręki i w niecałe pięć minut rozprawił się efektownie z Olegiem Lebiedińskim (3-2, 1 KO). Rafał od początku szukał ciosów na korpus i już w końcówce pierwszej rundy lewym hakiem w okolice wątroby posłał rywala na deski. Gdy ten wstał, poprawił równo z gongiem mocnym lewym sierpowym, jednak Ukrainiec dostał minutę przerwy. Po niej nawet starał się przejść do ataku, lecz wrocławianin pozbierał te ciosy na blok i znów lewym hakiem pod prawy łokieć po raz drugi zmusił przeciwnika do przyklęknięcia. Kiedy po lewym haku na żebra poprawił za moment prawym podbródkiem i Ukrainiec po raz trzeci przyklęknął, pojedynek został zastopowany w połowie drugiej rundy.

źródło: bokser.org

CHALLENGER’S BOXING NIGHT 2: TRYUMF KAMILA GARDZIELIKA W WALCE WIECZORU

gala w turku 2021

W walce wieczoru gali boksu zawodowego Challenger’s Boxing Night w Turku rywalizujący w wadze średniej Kamil Gardzielik (13-0, 3 KO) pokonał byłego pretendenta do tytuł mistrza świata Joela Julio (39-7, 33 KO).

Polak rozpoczął od solidnego lewego prostego, celnego prawego podbródkowego i kontry lewym sierpowym na korpus. Chwilę później podobną kontrą odpowiedział Kolumbijczyk. Ciosy na korpus stały się ważnym motywem tego pojedynku. Po ciekawym, rozpoznawczym pierwszym starciu, w drugiej rundzie walka nabrała żywszych kolorów. Julio miał swoje momenty, trafił m.in. mocnym lewym sierpowym, ale górował dobrze pracujący na nogach podopieczny Andrzeja Liczika. Kolejne rudy to kontrola Gardzielika nad pojedynkiem. Polak spokojnie robił swoje i starał się wydłużać kombinacje, a Julio zrywał się co jakiś czas, atakując głównie mocnymi prawymi. Gardzielik nabierał pewności siebie, prezentując coraz większy rozmach, ale w szóstej rundzie nadział się na mocny lewy sierpowy, który zrobił na nim wrażenie. Na szczęście dla siebie szybko się pozbierał, zaczął zmieniać pozycję i wrócił do kontroli nad konfrontacją. W siódmym starciu Julio był liczony, choć sygnalizował, że Polak uderzał w tył głowy. Do końca walki Kamil dominował, zwyciężając ostatecznie jednogłośną decyzją sędziów (78-74 i dwa razy 80:72).

Coraz wyżej notowany w kategorii super średniej Mateusz Tryc (12-0, 7 KO) pokonał przed czasem Uriela Gonzaleza (18-8-1, 14 KO). Pojedynek był prawdziwą ringową wojną, która stała pod znakiem dominacji Polaka. Meksykanin zaczął ostro i zaatakował korpus Tryca, któremu taki styl walki pasował. Polak szybko zaczął trafiać mocnymi sierpowymi z prawej ręki i podbródkowymi. Gonzalez był raniony, ale zachował spokój. W drugim starciu rozgorzała bijatyka, w której górował Polak, ale zamykany przy linach Meksykanin pokazywał charakter i cwaniactwo, kilka razy trafiając Tryca niezłymi ciosami. Podopieczny Huberta Migaczewa osiągnął jeszcze bardziej wyraźną przewagę w trzeciej odsłonie. Rąbał sierpami i podbródkowymi w różnych płaszczyznach, przeplatając to co jakiś czas prostymi. Nie przestawał pracować, a jego mocne ciosy robiły na rywalu coraz większe wrażenie. Podobny przebieg miało czwarte starcie, ale tym razem Tryc zakończył je dwoma efektownymi nokdaunami na Meksykaninie. Potężne prawe siały spustoszenie i Gonzalez zdołał przetrwać, jednak do piątej rundy już nie wyszedł.

Porównywany często – oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji – do Mike’a Tysona Piotr Łącz (2-0, 2 KO) szybko odprawił Czecha Alaina Banongo (3-3, 2 KO) w walce wagi ciężkiej. Walczący z odwrotnej pozycji Czech na początku kilka razy sklinczował, a 23-letni Łącz wydawał się nieco spięty i mimo kilku ciekawych kombinacji w półdystansie nie zdołał zranić rywala. W drugim starciu Balongo atakował Polaka głową, ale obdarzony „ciężką ręką” Piotr przełamał go kolejną mocną serią uderzeń w różnych płaszczyznach i sędzia liczył. Czech zdołał wstać, jednak następny atak Piotra skończył się nokautem.

Bezpośrednio przed Łączem zaprezentował się 23-letni zawodnik wagi półciężkiej Jan Czerklewicz (6-1, 2 KO), który pokonał jednogłośnie na punkty (trzy razy 60-54) Węgra Attilę Korosa (16-25-1, 12 KO). Polak całkowicie kontrolował sytuację w ringu, górując przede wszystkim pod względem fizycznym, ale brakowało mu dynamiki i techniki, by skończyć pojedynek przed czasem.

Na zawodowym ringu udanie zadebiutował utalentowany, 21-letni Mateusz Wojtasiński (1-0, 1 KO). Występujący w wadze lekkiej Mateusz od początku górował nad dużo starszym, niższym i mniej umiejącym Malchazem Tatriszwilim (9-18, 1 KO). Przepuszczał jego chaotyczne ciosy i od razu kontrował. A w połowie pierwszej rundy prawym hakiem w okolice żeber odebrał przeciwnikowi ochotę do kontynuowania potyczki.

Poniżej wyniki pozostałych walk:

Aleksander Bereżewski (3-0, 3 KO) TKO 1 Zaza Amiridze (10-17-1, 8 KO)
Przemysław Kulig (2-2, 2 KO) TKO 1 Lukas Dzurban (0-4)
Łukasz Pławecki (2-0, 1 KO) PKT 4 Wladyslaw Tantsiura (2-9, 1 KO)
Bartłomiej Szczęsny (3-0-1, 2 KO) KO 2 Filip Białyński (0-3)

źródło: bokser.org

KAMIL GARDZIELIK PEWNIE PUNKTUJE ARGENTYŃCZYKA TOMASA REYNOSO

gardzielik2021

W głównym daniu wczorajszej gali bokserskiej Challengers Boxing Night #1 Kamil Gardzielik (12-0, 3 KO) zdecydowanie ograł na punkty Argentyńczyka Tomasa Andresa Reynoso (13-7-1, 3 KO).

Podopieczny Andrzeja Liczika w połowie pierwszej rundy „podłączył” rywala kombinacją prawy krzyżowy-lewy sierp, ale gdy ruszył na zranioną ofiarę, poślizgnął się, przewrócił i zanim walka została wznowiona, minęło przynajmniej dziesięć sekund i Argentyńczyk zdążył opanować kryzys. Po przerwie Gardzielik rozbijał przeciwnika lewym prostym, a gdy wydłużył raz serię do czterech ciosów, tym ostatnim – prawym krzyżowym, znów lekko wstrząsnął Reynoso. W trzecim starciu Argentyńczyk aż tak ranny nie był, wciąż jednak zbierał praktycznie każdy jab Polaka. Gardzielik dodał również do swojego arsenału prawy na dół. W czwartym znów dwie kolejne dwie ładne akcje naszego rodaka – najpierw lewy sierpowy, a pół minuty później kombinacja lewy-prawy prosty. Kolejne minuty mijały pod zdecydowane dyktando Kamila, ale nawet jeśli lewym hakiem na korpus prawie złamał rywala w pół w szóstej rundzie, to ten – pomimo grymasu bólu na twarzy, wciąż stał na nogach i nie dał się przewrócić. Do samego końca trwała demolka, o dziwo nie przyniosła ona skutku. Oczywiście Kamil wygrał zdecydowanie, ale albo brakuje tam „pary”, albo Reynoso jest wyjątkowym twardzielem. Albo trochę tego i trochę tego… Sędziowie nie mogli mieć żadnych wątpliwości i zgodnie punktowali 80:72.

Kamil Bednarek (7-0, 4 KO) stoczył najtrudniejsze trzy rundy w zawodowej karierze, ale ostatecznie złamał fizycznie i mentalnie Giuliano Nataliziego (5-2, 1 KO). Lepiej w ten pojedynek wszedł Włoch, który w akcji lewy na lewy dwukrotnie wyprzedził podopiecznego Piotra Wilczewskiego. Kamil jednak złapał go prawym sierpem, poprawił lewym na dół i przy linach poprawił kilkoma mocnymi ciosami. W drugiej rundzie obaj trafili mocnym lewym sierpowym, różnica była jednak taka, że po Kamilu ten cios spłynął, zaś na przeciwniku zrobił duże wrażenie. Ale wciąż nie było żadnego liczenia. Początek trzeciej odsłony to równa i twarda bitka, ale już w drugiej połowie tego odcinka Bednarek zaczął przełamywać fizycznie oponenta. W ostatnich sekundach trafił przy linach mocnym hakiem na dół, poprawił lewym sierpem, jednak akcję przerwał mu gong. Natalizi zrozumiał wtedy, że więcej już nie ugra i nie wyszedł do czwartego starcia.

Przemysław Zyśk (15-0, 5 KO) efektownie rozprawił się przed czasem z Jose Luisem Castillo (9-5-1, 6 KO). Castillo zaczął ciosami na korpus, z kolei Przemek trafiał prawym krzyżowym przez gardę. W połowie drugiej rundy krótki prawy Przemka w zwarciu sprawił, że rywal przyklęknął. Argentyńczyk sugerował cios w tył głowy, lecz sędzia Gortat policzył go do ośmiu. I powtórki pokazały, że się nie pomylił. W trzecim starciu było po wszystkim. Zyśk przestrzelił co prawda prawym podbródkowym, ale od razu poprawił lewym i prawym bitym z góry. Złapał przeciwnika w tempo w uniku i posłał znów na deski. Tym razem Castillo dał się już wyliczyć do dziesięciu. Nokaut.

Wygraną przed czasem zanotował Jan Czerklewicz (5-1, 2 KO). Polak kontrolował pierwsze dwie rundy, ale nie potrafił dobrać się do szczelnie schowanego Bosko Misicia (20-15, 16 KO). W trzeciej rundzie zaczął w końcu bić po dole, czym „otworzył” sobie rywala na górę. Najpierw trafił lewym sierpowym, poprawił prawym i Chorwat po raz pierwszy zapoznał się z deskami. Po przerwie kolejne dwa nokdauny. Ten drugi w czwartej rundzie, a trzeci w ogóle, po prawym sierpowym na głowę. Misić dał się tym razem wyliczyć do dziesięciu.

Konrad Kaczmarkiewicz (2-0, 1 KO), młodzieżowy wicemistrz Polski wagi ciężkiej, wygrał każdą z czterech rund (3x 40:36) potyczki z Walentynem Zbrożkiem (5-16-1, 2 KO). Debiutujący w gronie zawodowców „półśredni” Aleksander Bereżewski (1-0, 1 KO) pod koniec pierwszej odsłony zgasił Mykolę Seredę (1-5) prawym sierpowym. Do tej pory to Filip Pham Hong (2-1, 2 KO) nokautował innych, ale dziś to Ondrej Schilder (2-1, 2 KO) zastopował jego. Czech trafił w akcji prawy na prawy, posyłając Polaka na deski. Za moment dołożył kilka ciosów przez gardę, Filip nie odpowiadał i sędzia zatrzymał potyczkę.

źródło: bokser.org

gala gia2021

CORAZ LEPSZY MASTERNAK POROZBIJAŁ ARGENTYŃCZYKA ULRICHA NA GALI W ŁODZI

masternak_gala lodz

Bardzo dobrze dysponowany Mateusz Masternak (43-5, 29 KO) porozbijał i pokonał przed czasem twardego Jose Gregorio Ulricha (17-4, 6 KO) w głównym daniu gali KnockOut Boxing Night Extra w Łodzi.

Mateusz od początku boksował na lekkim pressingu. Pod koniec pierwszej rundy zmienił na moment pozycję na mańkuta, wrócił do normalnej i zaskoczył zdezorientowanego rywala mocnym lewym sierpowym. Gdy Argentyńczyk podniósł ręce, skarcił go od razu lewym hakiem w okolice wątroby. Po przerwie Ulrich w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak, próbował przejść do ofensywy, jednak Mateusz albo zbierał jego akcje na blok, albo je przepuszczał i wtedy kontrował. Były mistrz Europy w trzeciej odsłonie rozbijał przeciwnika mocnym lewym dyszlem, koncentrując się potem w półdystansie na obijaniu tułowia oponenta. Wrocławianin długo nie mógł znaleźć rytmu w czwartym starciu, aż w końcu trafił prawym podbródkowym. Gdy zobaczył, że to dobra broń na nisko schodzącego Argentyńczyka, jeszcze dwa razy złapał go na taką samą akcję. Dwadzieścia sekund przed końcem piątej rundy Mateusz wyprzedził rywala w akcji prawy na prawy, lekko nim zachwiał, ale Ulrich okazał się naprawdę twardym i ambitnym zawodnikiem. W szóstym starciu Polak zaskoczył Argentyńczyka dla odmiany lewym sierpowym, a gdy ten ruszył oddać, wciągnął go jeszcze na mocną kontrę z prawej ręki. Masternak wyszedł po przerwie na siódmą rundę po swoje. Od razu wydłużył serię do kilku mocnych bomb, a gdy Ulrich przyklęknął w narożniku, sędzia bez zbędnego liczenia przerwał nierówny pojedynek.

Kolejne zwycięstwo do bilansu dopisał Marek Matyja (18-2-2, 8 KO), który pokonał Czecha Ondreja Buderę (13-18-1, 8 KO). Pojedynek odbył się w limicie wagi cruiser i był jednostronnym widowiskiem. Matyja od początku robił swoje, zaznaczając przewagę siły i techniki. Pracował lewą ręką i starał się dokładać do niej różne uderzenia. Nie olśniewał, ale spokojnie kontrolował pojedynek. W ataku radził sobie przeciętnie, za to jak zwykle mało przyjmował, prezentując szczelną obronę. Jeśli chodzi o efektowne akcje, to w trzeciej i czwartej rundzie Czech był wyraźnie zraniony po dobrych ciosach na dół, obrywał też lewym sierpowym na głowę i prawym prostym. Mimo wszystko próbował i kilka razy zaskoczył Matyję. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali jednogłośnie dla Polaka – 60:54 i dwa razy 59:55. W przyszłym roku Marek może mieć sporo ciekawych propozycji (mówi się m.in. o walce z Mateuszem Trycem, a także o możliwościach walk wyjazdowych) i wydaje się, że możemy go zobaczyć w kilku ciekawych walkach z zawodnikami europejskiej klasy. Tego przynajmniej sobie i Markowi życzymy.

W pojedynku rozgrywanym w wadze średniej Kamil Gardzielik (11-0, 3 KO) pokonał wysoko na punkty Nikaraguańczyka Davida Bency’ego (14-19-1, 4 KO). Gardzielik od początku kontrolował mniejszego rywala lewym prostym i zaskakiwał go co jakiś czas ciosami z prawej ręki. Czasem prawym prostym na górę, czasem prawym na dół, a czasem prawym podbródkowym. Dobrze pracował na nogach i szybko narzucił swój styl. W drugim starciu nadal robił swoje, ale brakowało mocniejszego zaakcentowania przewagi, a jego ciosy jakby nie miały odpowiedniej wymowy. Prawy podbródkowy w trzeciej odsłonie był początkiem nieco lepszego okresu w wykonaniu Polaka. Prawa ręka coraz częściej dochodziła do celu, a rywal był kompletnie bezradny. Oprócz rzucanych raz na jakiś czas obszernych prawych i stosunkowo lekkich prawych prostych nie miał właściwie żadnych argumentów w ataku, choć Kamil również – mimo wyraźnej dominacji – nie zachwycał. Trafiał często ciekawymi kombinacjami, jednak nie mógł wykrzesać iskier. Podopieczny Andrzeja Liczika zerwał się do ostrzejszego ataku w końcówce szóstej rundy, gdy huknął konkretnym prawym, ale nie zdołał dokończyć roboty. Do końca walki obraz sytuacji w ringu już się nie zmienił, po ostatnim gongu sędziowie punktowali trzy razy 80:72 – wszyscy dla Gardzielika.

Jeden z najciekawszych polskich prospektów, rywalizujący w kategorii super średniej Kamil Bednarek (6-0, 3 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Czecha Tomasa Bezvodę (8-14, 5 KO). Polak od początku dobrze pracował prawym prostym, podwajał go i potrajał, a wkrótce dołożył lewy podbródkowy. Dobrze pracował na nogach i kontrolował pojedynek ze starającym się atakować rywalem. Bezvoda kilka razy trafił, ale nie mógł poważnie zagrozić Bednarkowi. Kamil zwiększył tempo w drugiej rundzie i szukał coraz mocniejszych rozwiązań. Czech był zraniony po ciosie na dół, ale za chwilę sam trafił mocnym prawym przy linach. Bednarek wydłużył serie i zaczął nacierać, ale Bezvoda pokazał twardość i przyzwoite umiejętności. W trzecim starciu Polak skupił się na wywieraniu aktywnej presji i całkowicie już panował między linami, a w czwartej rundzie ranił Czecha raz po raz ciosami na dół i na górę. Złapał luz i jego pomysłowe kombinacje mogły się podobać. Szóste starcie również było popisem Polaka, Bezvoda było liczony i ledwo dotrwał do końca, ale warto oddać szacunek dzielnemu Czechowi. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 60:54 i dwa razy 60:53 – wszyscy dla Bednarka.

W walce otwierającej transmisję zwycięstwo odniósł Maks Hardzeika (9-0, 4 KO). Białorusin zdominował w każdym elemencie doświadczonego Adama Grabca (8-33, 1 KO), który nie był w stanie przeciwstawić się przewadze siły, szybkości i techniki rywala. Białorusin zmieniał płaszczyzny ataku, nieźle pracował na nogach i w piątej rundzie przygotował sobie kończącą pojedynek akcję. Mocny prawy i reakcja weterana z Żor sprawiły, że sędzia przerwał walkę i ogłoszono zwycięstwo Hardzeiki przed czasem.

Rafał Wołczecki (2-0, 2 KO) słynie z mocnego uderzenia i potwierdził swoją reputację na dzisiejszej gali w Łodzi, szybko odprawiając Nikaraguańczyka Nelsona Altamirano (10-38-3, 6 KO). Polak zaczął od lewego prostego na dół, a potem zrzucał bomby – najpierw na korpus, a potem na górę. Skontrował potężnym prawym, a chwilę później trafił kolejnym soczystym uderzeniem i rywal był liczony. Pozbierał się, ale po lewym sierpowym znów padł, a następnie został zahaczony następnym mocnym ciosem i był liczony po raz trzeci. Sędzia Arkadiusz Małek nie przerwał jednak walki. Koniec nastąpił w drugim starciu, gdy lewy sierpowy posłał Altamirano na deski po raz czwarty. Kiedy Wołczecki trafił chwilę później podbródkowym, przeciwnik znów zwijał się z bólu. Sędzia zaczął liczyć, ale w końcu zdecydował się na przerwanie.

Konrad Kaczmarkiewicz (1-0, 1 KO), należący do krajowej czołówki wagi ciężkiej w boksie olimpijskich, zbił parę kilogramów i już jako półciężki udanie zadebiutował w gronie zawodowców. Walka bez większej historii. Inny debiutant – Bartłomiej Włodarczyk, poległ w końcówce pierwszej rundy. Wcześniej Jan Czerklewicz (4-1, 1 KO) zastopował w trzecim starciu Przemysława Biniendę (2-29, 2 KO), a Bartłomiej Szczęsny (2-0) wypunktował twardego journeymana Artsioma Czarniakiewicza (3-29, 3 KO).

źródło: bokser.org

SZYMAŃSKI, SĘK, ZIMNOCH I WERWEJKO NA TARCZY. WYGRANE ŁASZCZYKA, ŚLUSARCZYKA, GARDZIELIKA W RADOMIU

gala_radom2019

W walce wieczoru gali MB Boxing Night 6 w Radomiu Patryk Szymański (20-3, 10 KO) został zdominowany i pokonany przed czasem przez Andrieja Welikowskija (15-2-1, 9 KO), który górował właściwie w każdym elemenice rzemiosła i był dużo odporniejszy na ciosy.

Szymański w pierwszej akcji trafił prawym prostym, a potem zaczął celować lewym sierpowym na korpus. Ukrainiec zaczął jednak kontrować mocnym lewym sierpowym i chyba zranił Polaka. Welikowskij kontynuował ciekawe akcje w drugej rundzie, szukając różnych rozwiązań. Kończył zazwyczaj lewym sierpowym i coraz bardziej dominował. Szymański boksował schematycznie – miał swoje momenty, trafił m.in. lewym sierpowym, ale walka nie układała się po jego myśli. W trzecim starciu Welikowskij rozbijał już Polaka, spustoszenie siał zwłaszcza jego prawy. Szymański się trzymał i odpowiadał pojedynczymi trafieniami, lecz obficie krwawił jego nos i sytuacja podopiecznego Gusa Currena wyglądała coraz gorzej. Ukrainiec okazał się zawodnikiem wszechstronniejszym, umiejętnie balansował i kontrował, a także dobrze pracował na nogach. Koniec nastąpił w rundzie czwartej, gdy precyzyjna akcja zakończona kolejnym lewy sierpowym i prawym w okolice ucha posłała Polaka na deski. Patryk jakoś wstał, ale sędzia słusznie przerwał walkę, nie chcąc przesadnie narażać zdrowia zawodnika.

Shawndell Winters (13-2, 12 KO) pokazał się już w tym roku polskim kibicom z dobrej strony na gali w Katowicach, ale przegrał z Nikodemem Jeżewskim. Dziś Amerykanin wystąpił w wadze ciężkiej i pokonał przed czasem słabo przygotowanego Siergieja Werwejkę (11-3, 7 KO). Obaj zaczęli spokojnie i konsekwentnie, rozpoznając sytuację. Werwejko szedł do przodu za lewym prostym, Winters krążył wokół niego i czekał na okazję do ataku. Obaj trafili kilka razy lewymi prostymi i udali się do narożników. Drugą odsłonę Winters rozpoczął dynamiczną kombinacją, trafiając prawą ręką po lewym prostym. Chwilę później Amerykanin znów huknął prawą ręką i chyba zranił Werwejkę, ale nie poszedł za ciosem. Winters doskakiwał i kontrolował walkę, Werwejko nie miał wiele do powiedzenia, choć pod koniec rundy próbował się zerwać. Trzecia runda była szarpana, z obu stron brakowało czystych akcji. Siergiej doszedł do siebie i zaczął wreszcie pracować lewą ręką z większą precyzją (trafił przede wszystkim mocnym, bezpośrednim lewym sierpowym), co zapewniło mu zapewne zwycięstwo w tej odsłonie. Czwarta runda to znów sporo chaosu i przepychanek, w których lepiej czuł się zwinniejszy Winters, trafiając przede wszystkim prawą ręką. Werwejko odgryzał się lewymi sierpowymi, lecz dążenie do walki w półdystansie wyraźnie mu nie służyło. Siergiej próbował w piątej rundzie uruchomić wreszcie prawą rękę, ale to Winters trafił nią naprawdę mocno z doskoku i zranił Werwejkę, który zaczął słaniać się na nogach. Mimo wszystko zdołał się jakoś pozbierać i pod koniec rundy znów ruszył do ataku, trafiając prawym podbródkowym. Z kolei w rundzie szóstej Werwejko trafił kilka razy lewym sierpowym i wciąż był w grze, ale dał się złapać kontrą prawą ręką po odchyleniu. Padł na deski, zdołał wstać i został zasypany ciosami, przed nokautem uratował go gong. Po przerwie miał miękkie nogi, a Winters mądrze zaczynał akcje z dołu, by kontynuować bombami na górę. W końcu z narożnika Werwejki poleciał ręcznik na znak poddania i Robert Gortat przerwał walkę.

Sebastian Ślusarczyk (7-0, 5 KO) odniósł najważniejsze zwycięstwo w swojej dotychczasowej karierze, nokautując doświadczonego Dariusza Sęka (28-6-3, 10 KO). Sęk w swoim stylu zaczął od szachowania prawym prostym, do którego dokładał sporą ruchliwość. Odwrotna pozycja sprawiała Ślusarczykowi kłopoty, przyjmował lewe proste na dół, był również trafiany na głowę. W końcu wystrzelił celnym lewym sierpowym i do końca rundy starał się atakować, lecz prezentował zbyt słabą pracę nóg, by zagrozić rywalowi. Doświadczenie i umiejętności Sęka robiły swoje w drugiej rundzie, ale wyglądał na coraz bardziej zmęczonego. Ślusarczyk zaczął regularnie trafiać lewymi sierpowymi i walka się wyrównała. W trzeciej odsłonie napór Ślusarczyka zaczął robić na Sęku wrażenie. Serie ciosów w różnych płaszczyznach – od mocnych prawych, przez uderzenia na korpus, do lewych sierpowych – dochodziły celu i szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę młodszego zawodnika. Ślusarczyk nie przygotowywał swoich akcji najlepiej w czwartej odsłonie, ale jego młodość, siła i ambicja pchały go do przodu. Zaczynała jednak zawodzić kondycja, a Sęk stopniowo przełamywał kryzys i wracał do gry. Pod koniec starcia został natomiast zraniony ciosami z prawej ręki na dół i na górę. W piątej rundzie Ślusarczyk złapał drugi oddech i kontynuował natarcie, trafiał lewym i prawym sierpowym, zamknął Sęka w narożniku, zasypał go ciosami i ciężko znokautował.

Jeden z najciekawszych polskich zawodników ostatniej dekady, Kamil Łaszczyk (27-0, 9 KO) pokonał wysoko na punkty Aleksandra Jegorowa (20-3-1, 10 KO) i pokazał, że duży talent idzie obecnie w parze z naprawdę niezłą formą. Kamil wdał się na początku w dość ryzykowną wymianę, ale chwilę później zaznaczył przewagę szybkości ładnymi akcjami prawą ręką. Wciąż jednak odsłaniał się w półdystansie i Jegorow regularnie lokował niebezpieczne prawe sierpowe. Pod koniec rundy Łaszczyk trafił mocnym prawym na dół, ale Jegorow zakończył pierwszą odsłonę natarciem. W pierwszej akcji drugiej rundy Polak huknął celną kombinacją. Potem rozluźnił się i trafił kilkoma mocnymi ciosami, m.in. lewym sierpowym na dół i prawym z góry. Niestety doznał rozcięcia prawego łuku brwiowego, zresztą twarz Jegorowa również krwawiła. Łaszczyk naprawdę dobre momenty przeplatał słabymi, a Jegorow wciąż pozostawał w grze. Podwójny i potrójny lewy prosty Łaszczyka i różnicowanie siły ciosu ”robiły robotę” w trzeciej i czwartej odsłonie. Polak szachował Ukraińca, choć nie chciał lub nie potrafił do końca uruchomić nóg i walka wyglądała momentami chaotycznie, także ze względu na niewygodny styl Jegorowa. Łaszczyk miał kapitalną końcówkę czwartej rundy, gdy trafił kilkoma sierpowymi w różnych płaszczyznach i zranił Ukraińca prawym podbródkowym. Można powiedzieć, że Jegorow został uratowany przez gong. Lewy na górę-prawy na korpus i bezpośredni prawy-lewy sierpowy po zejściu to dwie akcje, które często widzieliśmy w wykonaniu Łaszczyka, który rozwinął w piątej rundzie skrzydła i pokazywał naprawdę ciekawy boks. Ranił Jegorowa głównie bombami na korpus. Totalna dominacja Łaszczyka trwała w szóstej odsłonie, gdy Jegorow wielokrotnie zginał się z bólu, ale zdołał jakoś przetrwać. Kamil trochę za bardzo podpalał się w rundzie siódmej, Jegorow dużo klinczował i uchronił się przed nokautem, przyjmując po drodze kolejne mocne ciosy – od uderzeń z bliska na korpus, przez prawe proste (w kombinacjach i bezpośrednie) do sierpowych na głowę. Podobny przebieg miała ostatnia runda, pod koniec której Łaszczyk znów był blisko skończenia przed czasem po serii sierpowych. Po ostatnim gongu sędziowie byli niemal jednomyślni (79-73 i dwa razy 80-72).

- Tutaj w Radomiu upadłem i tutaj chcę się podnieść – mówił przed tym startem Krzysztof Zimnoch (22-3-1, 15 KO). Ale Radom mu nie służy, a Krzysztof Twardowski (6-2, 4 KO) wysłał go chyba na sportową emeryturę. W pierwszej rundzie Zimnoch ustawiał przeciwnika lewym prostym, ale to Twardowski zadał najmocniejszy cios – prawy krzyżowy w akcji prawy na prawy. Na początku drugiego starcia Twardowski zranił faworyta prawym krzyżowym na szczękę. Widział, że Zimnoch się zachwiał, więc doskoczył do niego, władował przy linach kilka kolejnych mocnych bomb i zamroczonego Zimnocha przed ciężkim nokautem uratował sędzia Arek Małek. Dla Zimnocha, kiedyś naprawdę dobrego amatora i zawodowca, był to powrót po ciężkim nokaucie z rąk Joeya Abella ponad dwa lata temu. Zbił kilogramy do kategorii junior ciężkiej, ale niestety czas płynie nieubłaganie. I jego czas w poważnym boksie właśnie się skończył…

Rok trwała przerwa Kamila Gardzielika (10-0, 3 KO) od startów. W tym czasie nie zardzewiał i pewnie ograł niepokonanego dotąd Mikolaja Kuzmickiego (11-1, 9 KO). Kamil zaczął spokojnie, ale kontrolował przeciwnika lewym prostym. W drugiej rundzie poczęstował rywala efektownym prawym podbródkiem, choć nie włożył w ten cios siłę i nie zrobił nim większej krzywdy. Po przerwie do swojego arsenału dodał uderzenia na korpus, co na dłuższym dystansie ma spore znaczenie. Przewaga Polaka wzrastała i nie podlegała dyskusji, a jedyne do czego można było się przyczepić, to brak zmiany tempa i ponowień. Ale on chyba chciał po prostu poboksować parę rund więcej po bardzo długiej przerwie. W siódmym starciu ruszył nieco agresywniej i szczególnie jego haki po dole robiły na przeciwniku wrażenie. Ambitnie jednak walczył o przetrwanie, a czasem nawet szukał szczęścia w jakimś obszernym sierpie. Sędziowie punktowali 79:73 i dwukrotnie 80:72, oczywiście na korzyść Gardzielika.

Mający ostatnio gorszy okres Kamil Młodziński (12-5-4, 6 KO) pokonał Jakuba Dobrzyńskiego (4-3, 1 KO). Już na początku zaiskrzyło. Pod koniec drugiej minuty Kamil trafił prawym krzyżowym na szczękę, zamroczonego rywala trafił jeszcze krótkim lewym sierpem i zaliczył dodatkowy punkt za nokdaun. Kuba doszedł do siebie i w drugiej oraz trzeciej odsłonie nawiązał wyrównaną walkę, jednak w końcówce czwartej znów był w poważnym kryzysie. Młodzińskiemu wygraną przed czasem zabrał chyba gong na przerwę, a minuta odpoczynku starczyła Dobrzyńskiemu na regenerację. Dobrzyński w ostatnich sześciu minutach znów nawiązał równą walkę, jednak nie zdołał odrobić strat. Sędziowie punktowali 58:55, 59:54 i 58:55 – wszyscy na korzyść Młodzińskiego.

źródło: bokser.org

JEŻEWSKI PUNKTUJE BANKSA. REKOWSKI EFEKTOWNIE KOŃCZY KARIERĘ, A GRUCHAŁA JĄ ZACZYNA

koscierzyna_2018

W pojedynku wieczoru gali Olbia Friday Boxing Night w Kościerzynie Nikodem Jeżewski (14-0-1, 8 KO) pewnie wypunktował Demetriusa Banksa (9-5, 4 KO). Amerykanin dał się już poznać w naszym kraju jako zawodnik usposobiony dobrze w defensywie i właśnie to pokazał dziś na ringu w Kościerzynie. Nie myślał o zwycięstwie, tylko bardziej o tym, by przetrwać do ostatniego gongu. I udało mu się. Podobnie jak w zeszłym roku w potyczce z Adamem Balskim. Jeżewski atakował, wywierał pressing, jednak czystych ciosów było jak na lekarstwo. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść miejscowego pięściarza 77:75 i dwukrotnie 80:72.

Efektownie swoją fajną karierę zakończył Marcin Rekowski (19-5, 16 KO). Popularny „Reksio” zdemolował wczoraj Andrasa Csomora (18-20-2, 14 KO). Polak był nie tylko lepiej wyszkolony technicznie, ale dodatkowo silniejszy fizycznie i w każdej wymianie to on zadawał ostatni cios. Z rundy na rundę jego przewaga rosła. W piątym starciu w końcu przełamał przeciwnika, posyłając Węgra na deski. Ten co prawda powstał na osiem, lecz potężny lewy sierpowy dokończył dzieła zniszczenia.

Kamil Gardzielik (8-0, 3 KO) kontynuuje dobrą passę, pokonując przekonująco Damiana Mielewczyka (12-5, 8 KO). W pierwszych minutach pojedynek był jeszcze optycznie wyrównany. Z upływem czasu uwidoczniała się jednak coraz bardziej przewaga byłego mistrza Polski w boksie olimpijskim. W ostatniej, ósmej rundzie, panował już bardzo wyraźnie. Po ostatnim gongu sędziowie jednogłośnie wskazali na Gardzielika, punktując 79:74 i dwukrotnie 80:72.

Udany debiut na zawodowym ringu zanotował 17-letni Kewin Gruchała (1-0, 0 KO), pokonując Sylwestra Walczaka (5-36-2). Utalentowany nastolatek już w pierwszej odsłonie zranił przeciwnika lewym sierpowym, ustawiając sobie go do końca. Nie udało mu się jednak wygrać przed czasem. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie mieli na swoich kartach wynik 40:36.

Ważny test w gronie zawodowców zdał Rafał Grabowski (2-0, 1 KO). Występujący w kategorii junior półśredniej pięściarz z Pionek spotkał na swojej drodze doświadczonego i twardego Andrieja Staliarczuka (11-30-6, 2 KO). Polak wywierał od początku pressing, dążył do półdystansu, a tam dyktował już swoje warunki. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie wskazali właśnie na niego, punktując 59:55, 60:54 i 59:53. Teraz krótka przerwa i 2 czerwca w Legionowie konfrontacja z już dużo bardziej wymagającym Kamilem Młodzińskim (9-2-4, 5 KO).

Wcześniej udany zawodowy debiut zaliczył zawodnik wagi junior ciężkiej Maks Miszczenko (1-0, 1 KO), który w czwartej rundzie mocnym prawym sierpem odłączył Damiana Tarabasza (0-1).

Rekord nie boksuje. Ani sylwetka. Wiemy to od dawna, ale dla niektórych to wciąż niespodzianka. Potwierdził to wszystko Michał Bańbuła (13-30-4). Michał długo występował na ringach brytyjskich, gdzie nauczył się więcej niż na ringach olimpijskich. Kilka razy potrafił zaskoczyć, choć wydawało się, że w wieku trzydziestu ośmiu lat jego kariera raczej się kończy. Tymczasem starczyło mu jeszcze sił i umiejętności, by utrzeć nosa Piotrowi Podłuckiemu (6-2, 2 KO). Bańbuła od początku wyboksowywał silniejszego fizycznie, ale bardzo spiętego rywala. Nękał go bitym z luzu lewym prostym, rzadko dopuszczał do krótkich spięć z bliska, a nawet w półdystansie potrafił zaskoczyć prawym podbródkiem czy sierpem. Nacierał niby Podłucki, lecz nie trafiał. Kiedy zabrzmiał ostatni gong, sędziowie stosunkiem głosów dwa do remisu – 58:56, 58:56, 57:57, opowiedzieli się za Bańbuła. Zasłużenie.

Chwilę potem między linami pojawił się debiutant – Paweł Czyżyk (1-0). Zaczął świetnie, ale wraz z upływem czasu Jan Klimek (0-1-1) odgryzał się coraz lepiej. Walka się wyrównała. Lepiej ułożony technicznie był Klimek, jednak ciosy Czyżyka miały większą wymowę. Tak jak na przykład lewy sierp na finiszu trzeciej rundy. Pół minuty przed ostatnim gongiem poprawił taką samą akcją, znów wstrząsnął przeciwnikiem i przypieczętował swoją wygraną w debiucie – 39:37 i dwukrotnie 40:36.

źródło: bokser.org

KULIŃSKI Z DĄBROWSKIM ZNOWU NA REMIS NA GALI W NOWYM DWORZE MAZOWIECKIM

gala_ndm17

W miniony piątek w Nowym Dworze Mazowieckim, dziewiętnaście miesięcy po pierwszej, remisowej walce, po raz drugi naprzeciw siebie stanęli Norbert Dąbrowski (21-7-2, 9 KO) i Jordan Kuliński (5-0-2, 1 KO). I znów nie rozstrzygnęli, który z nich jest lepszy.

Do ataku od początku ruszył Jordan, lecz „Noras” dwukrotnie wciągnął go na kontrę lewą ręką, podbijając mu lekko prawe oko. Na początku drugiego starcia Kuliński zaskoczył przeciwnika przy linach dłuższą akcją, ten jednak odpowiedział mocnym lewym sierpem, po którym ochraniacz na szczękę Jordana wyleciał poza ring. Mimo wszystko ten odcinek nieznacznie dla niego. W trzeciej odsłonie Kuliński kilka razy zmienił pozycję, czym zaskoczył przeciwnika. Po odchyleniu trafił też mocnym lewym sierpem. Na początku czwartej rundy Kuliński dalej naciskał, składał akcje w dłuższe kombinacje i zaczynał dyktować warunki. Norbert cofnął się na liny i przeżywał trudny moment. Po przerwie Dąbrowski próbował się odgryzać, jednak po wyrównane pierwszej połowie, w drugiej znów do głosu wyraźnie doszedł podopieczny Andrzeja Liczika. Do swojego arsenału dodał haki i lewy podbródek. Na półmetku na punkty na pewno wygrywał Jordan. Kolejne trzy minuty również pod jego dyktando. Co prawda „Noras” trafił raz mocną kontrą z lewej ręki, ale dużo aktywniejszy i częściej trafiający był Kuliński.Dąbrowski odżył wreszcie w siódmej rundzie. Polował na mocne uderzenie z pozycji mańkuta, natomiast Jordan uruchomił trochę bardziej nogi, próbując wydłużyć nieco dystans. Tuż przed przerwą podopieczny Krzysztofa Drzazgowskiego zaakcentował lepszy dla siebie fragment odczepnym prawym sierpem. W połowie ósmego starcia Dąbrowski trafił bardzo mocnym lewym sierpowym. Ten cios po raz pierwszy zrobił wrażenie na Kulińskim. Tak więc po kryzysie Norberta w piątej i szóstej rundzie, w siódmej oraz ósmej to jego rywal walczył z własnymi słabościami. Wszystko wyrównało się w przedostatniej, dziewiątej rundzie. Kuliński bił i trafiał częściej, za to Dąbrowski uderzał jakby mocniej. Ostatnie trzy minuty – jak i cała walka, zażarte i naprawdę ciekawe dla oka. Sędziowie punktowali 97:93 Dąbrowski i dwukrotnie 95:95, a więc znów remis! Będzie trylogia?

Kamil Gardzielik (5-0, 2 KO) przeszedł najtrudniejszy jak dotąd test na ringach zawodowych, pokonując Artioma Karpeca (21-6, 6 KO). Teraz króciutki odpoczynek i za osiem dni start w Wieliczce. Już w pierwszej rundzie były mistrz Polski seniorów pokazał kilka ciekawych akcji, ale też dwukrotnie dał się złapać prawym krzyżowym. W drugim starciu pięściarz z Konina kontrolował sytuację lewym prostym, trafił też mocnym prawym podbródkowym. Dla odmiany w połowie trzeciej odsłony to Ukrainiec trafił Polaka prawym podbródkiem. Cały czas jednak to Kamil dyktował warunki gry. Po przerwie wrócił do lewego prostego, do których dodał kilka ciosów na korpus. Ostatnie dwie rundy były zażarte i efektowne. Optycznie mocniej bił Gardzielik, lecz widać u niego jeszcze spore luki w obronie, szczególnie na prawy krzyżowy z drugiej strony. Wątpliwości co do werdyktu oczywiście być nie mogło i po ostatnim gongu sędziowie punktowali zgodnie 59:55 na korzyść Kamila.

Czwarta walka i czwarta „czasówka” – oto dorobek Mateusza Tryca (4-0, 4 KO). Tym razem nie sprostał mu Ruslan Rodivich (14-24, 14 KO). Dwukrotny ćwierćfinalista Mistrzostw Europy w swoim stylu od początku narzucił pressing, spychał rywala, a równo z gongiem kończącym pierwszą rundę trafił też prawym krzyżowym na głowę. Na początku drugiej hakami z obu rąk na korpus posłał Białorusina na deski. Po liczeniu do ośmiu Mateusz ponowił akcję, doprowadzając oponenta do drugiego nokdaunu. Trzecie liczenie było po prawym sierpowym, a wszystko zakończył dla odmiany lewy sierp na szczękę.

Kolejne zwycięstwo do swojego rekordu dopisał Daniel Bociański (8-0, 2 KO), który pokonał Przemysława Biniendę (2-13, 2 KO). W połowie pierwszej rundy podopieczny Jerzego Galary trafił długim prawym, wykorzystując świetne warunki fizyczne. W drugiej odsłonie Binienda odważniej zaatakował i nieoczekiwanie wyrównał obraz potyczki. Bociański dopiero w końcówce czwartego starcia pokazał ciekawą akcję. Wygrał również piąte, lecz w szóstej znów dał się kilka razy głupio trafić skazywanemu na porażkę rywalowi. Po ostatnim gongu sędziowie stosunkiem głosów dwa do remisu wskazali na Daniela – 57:57, 59:55 i zdecydowanie przesadzone 60:54.

Wcześniej boksujący w kategorii cruiser Krzysztof Twardowski (3-0, 2 KO) pokonał doświadczonego Jakuba Wójcika (9-21-2, 5 KO). Wszyscy sędziowie typowali na korzyść młodego pięściarza z Nowego Sącza 39:37, ale trzeba dodać, że jego przeciwnik w ostatniej, czwartej rundzie, zerwał biceps i nie mógł uderzać swoją mocniejszą, lewą ręką.

źródło: bokser.org

TYLKO DWAJ POLACY W RANKINGU AIBA. JEDEN JEST LIDEREM KADRY A DRUGI AKTUALNIE NIE BOKSUJE

polski_bachkov17

Tylko dwóch Polaków znalazło się w najnowszym rankingu AIBA, czyli Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego. Wśród sklasyfikowanych najlepszych pięściarzy świata, którzy rywalizują w formule boksu olimpijskiego są tylko Dawid Jagodziński (49 kg) i Mateusz Polski (64 kg). Z tej dwójki aktywnym jest tylko ten drugi, który w tym roku wywalczył brązowy medal Mistrzostw Europy w Charkowie. Z kolei pięściarz z Inowrocławia nie boksuje od czasu Mistrzostw Polski do lat 23, które odbyły się we wrześniu 2016 r. w Człopie.

Paradoksalnie Dawid, wciąż aktualny ćwierćfinalista Mistrzostw Świata w Dausze, jest wyżej sklasyfikowany od Mateusza. Jagodziński z dorobkiem 350 punktów zajmuje 16. miejsce (w poprzednim rankingu był 2 oczka wyżej), zaś Polski, który zgromadził 300 punktów jest wraz z ośmioma innymi zawodnikami ex-aequo na 19. miejscu na świecie (poprzednio zajmował 20. lokatę w wadze lekkiej).

Niestety z zestawienia „wypadło” pozostałych 6 Polaków, w tym niedawni liderzy kadry narodowej – Tomasz Jabłoński (75 kg) i Igor Jakubowski (91 kg). Oprócz nich z rankingu zniknęły nazwiska Dawida Michelusa (60 kg) i Mateusza Tryca (81 kg) oraz boksujących na zawodowym ringu od dłuższego czasu niż ten ostatni – Kamila Gardzielika (75 kg) i Jordana Kulińskiego (81 kg).

Jakie zmiany mogą przynieść startujące jutro Mistrzostw Świata w Hamburgu? Awans Mateusza Polskiego i debiut w zestawieniu drugiego Polaka, Damiana Kiwiora (69 kg). By tak się stało zawodnik z Tarnowa musi dotrzeć co najmniej do ćwierćfinału. Pewnym jest natomiast, że po zakończeniu MŚ „wypadnie” z rankingu Jagodziński.

WŁODARCZYK LEPSZY OD GEVORA. ŚWIETNA WALKA RUNOWSKIEGO. DEBIUT „WIERZBY”

diablo01

To była gra o wysoką stawkę. Krzysztof Włodarczyk (53-3-1, 37 KO) i Noel Gevor (22-1, 10 KO) spotkali się w Poznaniu w ostatecznym eliminatorze do tronu federacji IBF wagi junior ciężkiej, ale również o prawo do startu w atrakcyjnym turnieju World Boxing Super Series z wielką pulą nagród.

Panowie nie narzucali wysokiego tempa, choć Niemiec cały czas pozostawał ruchliwy na nogach. Krzysiek wywierał pressing, ale nie wydłużał serii i nie poza kilkoma mocnymi prawymi na korpus nie potrafił dosięgnąć szczęki przeciwnika. W końcówce czwartej rundy Gevor złapał Polaka prawym krzyżowym w narożniku, na szczęście jednak bez większych szkód. Niemiec dobrze rozegrał również szóstą odsłonę. Czekał na Krzyska, przepuszczał jego akcje i wtedy szybko odpowiadał kombinacją dwóch-trzech ciosów. „Diablo” wrócił do gry trochę lepszym ósmym starciem. Podkręcił tempo i trafił prawym sierpowym przy linach. Poderwał się również w przedostatniej, jedenastej rundzie, ale nie mógł złamać ruchliwego i sprytnego przeciwnika. W ostatnich trzech minutach to Gevor pokazał się z lepszej strony i w napięciu oczekiwaliśmy na werdykt. Sędziowie stosunkiem głosów dwa do jednego opowiedzieli się za „Diablo” – 113:115, 116:112 i 115:114.

Patryk Szymański (18-0, 9 KO) dopisał do swojego rekordu znane nazwisko Rafała Jackiewicza (48-17-2, 22 KO), ale w drugiej walce z rzędu był zraniony i wydaje się, że na tym najwyższym poziomie odporność na ciosy może stanowić spory problem dla zawodnika z Konina. Pojedynek jeszcze na dobre się nie zaczął, a stary lis już był liczony. Szymański po podwójnym lewym strzelił prawym krzyżowym w okolice ucha. Na szczęście dla widowiska Rafał dzięki olbrzymiemu doświadczeniu przetrwał kryzys. Przewaga warunków fizycznych oraz siły były jednak zbyt duże. Patryk swoimi ciosami przebijał się przez szczelną zazwyczaj gardę Rafała, narzucał swój boks i nawet na moment nie pozwalał mu zbliżyć się do półdystansu. – Nie mogę go kurde złapać – mówił podirytowany Jackiewicz do Roberta Złotkowskiego przed trzecią odsłoną. W trzecim starciu Rafał rzeczywiście zaczął trafiać, jego problem polegał natomiast na tym, że nawet gdy trafił czysto, to na Patryku nie robiło to wrażenia. W drugą stronę natomiast każde uderzenie bolało. I nagle… Jackiewicz pokazał to, z czego znany był przez całą karierę. Przepuścił lewy prosty rywala i po odchyleniu natychmiast skontrował prawym krzyżowym. Szymański zatańczył, Jackiewicz poprawił jeszcze jednym prawym i byliśmy o krok od sensacji. Zabrakło trochę czasu. Rundę piątą wygrał Patryk, lecz obraz potyczki już znacznie się wyrównał. – Czekam na kontrę – mówił w narożniku Jackiewicz. – No OK, ale czekasz trochę za długo – ripostował jego szkoleniowiec. W szóstej rundzie byłego mistrza Europy dopadł chyba lekki kryzys, być może odłożyło się te kilkadziesiąt ciosów na korpus i stanął. Kiedy jednak zabrzmiał gong na siódmą, wyszedł odmieniony. I znów zranił przeciwnika kontrą w tempo. Szymański sprytnie sklinczował i za moment doszedł do siebie. Po równym ósmym starciu, w dziewiątym pełną kontrolę przejął młodszy Patryk. Żeby było śmieszniej i ciekawiej, to Rafał znów lepiej wyglądał na finiszu i złapał jeszcze dwoma efektownymi kontrami Szymańskiego. Oczywiście przegrał, ale i obnażył niedociągnięcia młodszego o szesnaście lat rodaka. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Patryka 95:92, 98:92 i 98:91.

To prawdopodobnie najlepsza walka w karierze Przemysława Runowskiego (15-0, 3 KO). Popularny „Kosiarz” w wielkim stylu odprawił przed czasem niepokonanego dotąd Alaina Cherveta (13-1-2, 10 KO). Szwajcar zaczął bardzo ostro, lecz Polak dobrą pracą nóg i szybkim lewym prostym skutecznie stopował jego zapały. A do tego od początku czyhał na kontrę akcją prawy na prawy. W pierwszej rundzie jeszcze się nie udało, za to w drugiej złapał rywala na kontrę prawym krzyżowym, posyłając go na deski. Chervet powstał na osiem i cofnął się na liny. Ale to był wieczór Przemka. Kilkadziesiąt sekund później kolejnym prawym krzyżowym doprowadził oponenta do drugiego nokdaunu. Pięć sekund przed końcem drugiego starcia Runowski – tym razem prawym sierpowym, wysłał przeciwnika na deski po raz trzeci i ostatni. Wygrana przez TKO i rozbudzone nadzieje na przyszłość.

To miał być jeden z ważniejszych debiutów w polskim boksie zawodowym od kilkunastu miesięcy. I nie zawiedliśmy się. Paweł Wierzbicki – wielokrotny mistrz Polski wagi super ciężkiej, srebrny medalista Mistrzostw Świata Juniorów, szybko odprawił pierwszego przeciwnika na ringach profesjonalnych. Naprzeciw podopiecznego Tomasza Potapczyka stanął silny fizyczny, ale dopiero zaczynający przygodę z boksem Paweł Sowik (0-2). Pięściarz z Sokółki zaczął spokojnie lewym prostym i mocnymi hakami na korpus, którymi omijał szczelną gardę rywala. A gdy już uśpił jego czujność, kombinacją prawy podbródkowy-prawy sierp doprowadził oponenta do liczenia. Ten powstał na osiem, a za moment zabrzmiał zbawienny gong na przerwę. Zaraz po niej było już jednak po wszystkim. Wierzbicki naruszył rywala prawym sierpowym na szczękę, doskoczył do zranionej ofiary i po kilku kolejnych bombach Sowik zawisł na linach. Sędzia Włodzimierz Kromka nawet nie liczył i w obawie przed ciężkim nokautem zastopował dalszą rywalizację.

Faworyt był jeden i nie zawiódł. Przemysław Zyśk (5-0, 2 KO) pokonał ambitnego, ale po prostu mało potrafiącego Tomasza Golucha (4-7, 2 KO). Podopieczny Fiodora Łapina i Łukasza Malinowskiego pod koniec drugiej minuty huknął lewym hakiem w okolice wątroby, po którym rywal z grymasem bólu boksował aż do przerwy. W drugiej rundzie Zyśk kombinacją lewy-prawy dwukrotnie doprowadził przeciwnika do nokdaunu i choć Goluch wstawał, to na pół minuty przed końcem drugiej odsłony arbiter zdecydował się zastopować nierówny pojedynek.

Kamil Gardzielik (3-0, 1 KO) przeżył chwilę grozy, lecz wybrnął z opresji obronną ręką i pokonał słabszego technicznie, za to silniejszego fizycznie Przemysława Gorgonia (3-1, 1 KO). Dwukrotny mistrz kraju wagi średniej – bez wątpienia faworyt na papierze, wyszedł do ringu jakby zaspany, nierozgrzany, i dał się kilka razy złapać prawym sierpem ponad lewą ręką. Na minutę przed końcem pierwszej rundy dla odmiany lewy sierp Przemka posłał niespodziewanie Kamila na deski! Ten jednak szybko się poderwał i opanował kryzys, a w drugim starciu przejął kontrolę nad pojedynkiem. W trzecim przeważał już bardzo wyraźnie, bijąc celnie z daleka prawym na korpus na zmianę z prawym krzyżowym na górę. Dokładał do tego groźny prawym podbródkowy, gdy Gorgoń starał się skrócić dystans. Gdy zabrzmiał ostatni gong, werdykt mógł być tylko jeden – 38:37 dla Gardzielika. I na szczęście każdy z sędziów tak właśnie typował.

Wcześniej Aleksander Strecki (4-0, 2 KO) w ładnym stylu odprawił przed czasem Andrieja Abramenkę (20-9-2, 4 KO). Już w pierwszej odsłonie ciosami na korpus doprowadził Białorusina dwukrotnie do liczenia, a w drugiej dokończył dzieła zniszczenia.

źródło: bokser.org

KULIŃSKI, GARDZIELIK I DĄBROWSKI WYGRYWAJĄ W ŻYRARDOWIE. WERWEJKO ZNOKAUTOWANY

zyrardow2017

To miał być mocny test dla Siergieja Werwejki (5-1, 3 KO). Okazał się zbyt mocny. W głównej walce gali Friday Boxing Night w Żyrardowie zwycięstwo zanotował Marcelo Luiz Nascimento (23-14, 20 KO).

Brazylijczyk już na początku kilka razy złapał na kontrę „polskiego Ukraińca”. Siergiej zakończył pierwszą rundę ładnym prawym krzyżowym, ale od początku widać było, że czeka go trudny wieczór. Piętnaście sekund przed końcem drugiego starcia Nascimento zranił go obszernym prawym sierpowym. W trzeciej taki sam prawy wysłał Werwejkę na deski, a wcześniej był jeszcze ładny prawy podbródkowy. To był tak naprawdę początek końca tej potyczki. Doświadczony, bardzo ceniony w środowisku journeyman z Ameryki Południowej w czwartej odsłonie dominował już niepodzielnie i na dobrą sprawę bardziej wrażliwy narożnik mógłby rzucić ręcznik. Wszystko przeciągnięto do rundy piątej. Wtedy Nascimento huknął kolejnym prawym overhandem i przed ciężkim nokautem Werwejkę wyratował arbiter.

W pojedynku dwóch niepokonanych dotąd pięściarzy Jordan Kuliński (4-0-1, 1 KO) pokonał Piotra Podłuckiego (4-1, 2 KO). Co ciekawe w myśl wcześniejszych postanowień lepszy z tej dwójki wziął całą pulę, a gorszy… boksował za darmo. Od początku obaj narzucili wysokie tempo. Wyższy Podłucki próbował boksować ciosami prostymi, ale Kuliński większość tych akcji zbierał na blok, a gdy zmienił pozycję na mańkuta, dwukrotnie zaskoczył rywala lewym sierpowym. W połowie drugiej odsłony Jordan po przestrzelonym prawym poprawił lewym na szczękę, posyłając Piotra na deski. Potem poprawił taką samą akcją, na którą przeciwnik nie potrafił znaleźć recepty. W trzecim starciu nadal przeważał bardziej doświadczony i utytułowany na ringach olimpijskich Kuliński. Dopiero w czwartej rundzie obraz potyczki wyrównał się, choć w piątej znów dominował podopieczny Łukasza Landowskiego. Później Kuliński – niestety jak to w jego zwyczaju, trochę spuchł, tempo spadło, ale i tak miał ten pojedynek pod kontrolą. Na pewno musi jeszcze popracować nad kondycją, bo talent jest… Po ostatnim gongu sędziowie punktowali i tak dość „ciasno” – 78:73, 78:74 i 78:74, wszyscy oczywiście na korzyść Kulińskiego.

Utytułowany na ringach olimpijskich Kamil Gardzielik (2-0, 1 KO) nie miał prawa mieć problemów z kimś takim jak Kasjan Inglot (0-1). A i tak kompletny nowicjusz zdołał postawić się poważniej niż moglibyśmy przypuszczać. Dwukrotny mistrz Polski seniorów już na samym początku zranił niedoświadczonego przeciwnika lewym hakiem w okolice wątroby. A jeszcze przed końcem pierwszej rundy kilka razy skarcił go po odchyleniu bezpośrednim prawym, rozbijając mu nos i wargi. Kolejne trzy minuty to jeszcze większa demolka. Inglot przyjął dziesiątki ciosów – na zmianę na korpus i twarz, ale choć obficie krwawił, o dziwo dzielnie stał na nogach i nie zamierzał kapitulować. Koniec nastąpił dopiero w połowie trzeciego starcia. Po prawym krzyżowym na górę Gardzielik poprawił prawym na dół, posyłając rywala na deski. Ten szybko się poderwał, lecz z narożnika – w końcu, poleciał ręcznik na znak poddania.

Mający ostatnio dobrą passę Norbert Dąbrowski (20-6-1, 8 KO) łatwo rozprawił się z Michałem Graszkiem (6-6, 4 KO). „Noras” rozpoczął spokojnie swoje akcje za prawym jabem. W połowie rundy uderzył mocnym lewym na korpus, czym otworzył sobie drogę do lewego krzyżowego na górę kilkanaście sekund później. Rywal powstał na osiem, był jednak jeszcze oszołomiony i ringowy Robert Gortat – zresztą słusznie, zastopował dalszą rywalizację.

Wcześniej debiutująca na zawodowym ringu Paulina Raszewska (1-0) na pewno nie była lepsza od Bojany Libiszewskiej (5-20, 1 KO), maksymalnie szła na remis, ale dwóch sędziów wypełniło karty chyba jeszcze przed pojedynkiem, dając jej wszystkie rundy. Chaos, chaos i jeszcze raz chaos, a mimo tego wygrana niejdenogłośnie na punkty… Potencjał jest, ale dziś górę wzięły emocje. I niepotrzebnie naciągany werdykt.

źródło: bokser.org

zyrardow17

POLACY WYŻEJ W NAJNOWSZYM RANKINGU AIBA

jakubowski_03

AIBA, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego, opublikowało nowy ranking najlepszych pięściarzy świata, którzy rywalizują w formule boksu olimpijskiego. W zestawieniu znalazło się miejsce dla ośmiu polskich pięściarzy. Podobnie jak w poprzedniej edycji najwyższe miejsce zajmuje Dawid Jagodziński (49 kg), który z dorobkiem 500 punktów zajmuje 14. miejsce ex aequo z dwoma innymi zawodnikami. Tak, więc „Jagoda” awansował o dwie pozycję. Biorąc pod uwagę tylko zawodników z Europy nasz pięściarz zajmuje wysokie 6. miejsce, co być może zaowocuje rozstawieniem podczas zbliżającego się olimpijskiego turnieju kwalifikacyjnego w Samsunie.

Dodajmy, że w porównaniu z poprzednim rankingiem w górę poszły akcje wszystkich Polaków. Igor Jakubowski (91 kg, 400 punktów) awansował z z miejsca 18 na 16 (w Europie zajmuje bardzo wysoką 5. lokatę), a Mateusz Polski (60 kg, 350 punktów) podskoczył z 27 na 20 (jest 7. na Starym Kontynencie). Z kolei nasz olimpijczyk Tomasz Jabłoński (75 kg, 400 punktów) poprawił swoją pozycję o pięć oczek, awansując z 27 miejsca na 22 (podobnie jak Igor jest na 5. miejscu w Europie).

W rankingu nieco niżej sklasyfikowani są czterej kolejni Biało-Czerwoni: Dawid Michelus (60 kg, 20 punktów) awansował z miejsca 72 na 68, Kamil Gardzielik (75 kg, 100 punktów) jest 50 (awans z 56), boksujący już na zawodowym ringu Jordan Kuliński (81 kg, 60 punktów)- 60 (awans z 62), zaś Mateusz Tryc (81 kg, 60 punktów) – 61 (awans z 63).

[Fot. Barbara Sańko ©]

ZNACZNY AWANS DAWIDA JAGODZIŃSKIEGO W RANKINGU AIBA

jagodzinskiwsb15

AIBA, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego, opublikowało nowy ranking najlepszych pięściarzy świata, którzy rywalizują w formule boksu olimpijskiego. Zestawienie uwzględnia wyniki zakończonych w Dausze Mistrzostw Świata Seniorów, w związku z czym jedynym polskim zawodnikiem, który poprawił swoją pozycję – i to aż o 31 oczek – jest Dawid Jagodziński (49 kg).

Przypomnijmy, że nasz pięściarz dotarł w Katarze do ćwierćfinału, za co otrzymał 350 punktów rankingowych i awansował z miejsca czterdziestego siódmego na szesnaste (jest tam ex aequo z dwoma innymi zawodnikami)! W sumie Dawid zgromadził 500 punktów (wcześniej 150 otrzymał za ćwierćfinał Mistrzostw Europy w Samokovie) i jest aktualnie najwyżej notowanym Polakiem w rankingu.

Pozostali dwaj nasi zawodnicy, którzy również boksowali podczas Mistrzostw Świata, obniżyli nieco swoje notowania. I tak Igor Jakubowski (91 kg, 400 punktów) spadł z miejsca 15. na 18, zaś Tomasz Jabłoński (75 kg, 400 punktów) z 26. na 27.

W rankingu nieco niżej znaleźli się także dwaj inni Biało-Czerwoni: Mateusz Polski (60 kg, 350 punktów) obniżył swoją lokatę z 25. na 27, Dawid Michelus (60 kg, 20 punktów) Z 71. na 72. Pozostali utrzymali swoje pozycje. Kamil Gardzielik (75 kg, 100 punktów) jest 56, Jordan Kuliński (81 kg, 60 punktów)- 62, zaś Mateusz Tryc (81 kg, 60 punktów) – 63.

23. MMP: CZWARTY ZŁOTY MEDAL JAKUBOWSKIEGO. SIEDEM MISTRZOWSKICH DUBLETÓW

jakubowski_04

W hali „Rondo” w Koninie zakończyły się dzisiaj 23. Młodzieżowe Mistrzostwa Polski w Boksie o Puchar Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Cechą wspólną wszystkich walk finałowych było to, że odbyły się one na pełnym dystansie trzech rund i we wszystkich dziesięciu przypadkach zakończyły się werdyktami jednogłośnymi, co niezbyt często zdarza się na tym poziomie rywalizacji.

Mistrzami Polski do lat 23 zostali (w kolejności wag): Dawid Jagodziński (BSB Astoria Bydgoszcz, 49 kg), Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin, 52 kg), Adrian Kowal (BKS Olimp Lublin, 56 kg), Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg, 60 kg), Mateusz Polski (KSW Róża Karlino, 64 kg), Daniel Adamiec (RUSHH Kielce, 69 kg), Kamil Gardzielik (Copacabana Konin, 75 kg), Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin, 81 kg), Igor Jakubowski (KB Zagłębie Konin, 91 kg) i Mateusz Figiel (Hetman Białystok, +91 kg)

Pięciu złotych medalistów (Jagodziński, Jóźwik, Polski, Szwedowicz i Jakubowski) obroniło swoje tytuły sprzed roku a siedmiu (Jagodziński, Jóźwik, Michelus, Polski, Adamiec, Gardzielik, Szwedowicz i Jakubowski) zdobyło tzw. dublet dodając do złotego medalu Mistrzostw Polski Seniorów, złoto Mistrzostw do lat 23. Dodajmy, że dla 23-letniego Igora Jakubowskiego, był to już czwarty złote medal zawodów mistrzowskich tej rangi, co jest rekordem wszech czasów.

Największą niespodzianką finałów było zwycięstwo młodego zawodnika z Lublina, Adriana Kowala nad tegorocznym mistrzem Polski seniorów, Tomaszem Resólem. Na specjalną uwagę zasługują także m.in. wygrane Mateusza Polskiego z Kazimierzem Łęgowskim oraz Kamila Gardzielika nad Bartoszem Gołębiewskim.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [SOBOTA, 24 PAŹDZIERNIKA 2015 ROKU - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

49 KG
Dawid Jagodziński (BSB Astoria Bydgoszcz) – Jakub Słomiński (KS Wda Świecie) 3-0

52 KG
Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin) – Grzegorz Brynda (UKS Kontra Elbląg) 3-0

56 KG
Adrian Kowal (BKS Olimp Lublin) – Tomasz Resól (BKS Skorpion Szczecin) 3-0

60 KG
Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg) – Radomir Obruśniak (KSW Róża Karlino) 3-0

64 KG
Mateusz Polski (KSW Róża Karlino) – Kazimierz Łęgowski (UKS Bokser Chojnice) 3-0

69 KG
Daniel Adamiec (RUSHH Kielce) – Kamil Holka (BKS Orkan Gorzów Wielkopolski) 3-0

75 KG
Kamil Gardzielik (Copacabana Konin) – Bartosz Gołębiewski (DKB Dzierżoniów) 3-0

81 KG
Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin) – Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) 3-0

91 KG
Igor Jakubowski (KB Zagłębie Konin) – Tomasz Bohdanowicz (BKS Orkan Gorzów Wielkopolski) 3-0

+91 KG
Mateusz Figiel (Hetman Białystok) – Marcin Śnitko (KSW Tygrys Elbląg) 3-0

OŚMIU POLAKÓW W NOWYM RANKINGU AIBA. IGOR JAKUBOWSKI NAJWYŻEJ

hussars_argentina

Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego na kilka dni przed Mistrzostwami Świata w Dausze zaktualizowało swój ranking najlepszych amatorskich pięściarzy świata. W nowym zestawieniu AIBA, które uwzględnia tegoroczne wyniki mistrzostw kontynentalnych (w tym Mistrzostw Europy w Samokovie) oraz Igrzysk Europejskich w Baku znalazło się tym razem aż 735 zawodników (poprzednio 345), wśród których jest ośmiu reprezentantów Polski (poprzednio sklasyfikowanym był tylko jeden – Mateusz Tryc).

Najwyższą lokatę zajmuje wicemistrz Europy wagi ciężkiej (91 kg), Igor Jakubowski, który jest 15. z dorobkiem 400 punktów. Tyle samo punktów uzbierał nasz drugi srebrny medalista z Samokova, Tomasz Jabłoński (75 kg). Mimo to „Pantera” jest dopiero 26. w swojej kategorii wagowej. Oczko wyżej, czyli na 25. miejscu w wadze lekkiej znajduje się Mateusz Polski (60 kg), brązowy medalista Igrzysk Europejskich(350 punktów).

Pozostałymi Biało-Czerwonymi w rankingu AIBA są: Dawid Jagodziński (150 punktów) – 47. w wadze papierowej (49 kg), Dawid Michelus (20 punktów) – 71. w wadze lekkiej (60 kg), Kamil Gardzielik (100 punktów) – 56. w limicie wagi średniej (75 kg), Jordan Kuliński (60 punktów)- 62. w wadze półcięzkiej (81 kg) oraz wspomniany Mateusz Tryc (60 punktów) – 63. w tym samym limicie wagowym (81 kg).

1. IE W BAKU: KAMIL GARDZIELIK ODPADŁ W ĆWIERĆFINALE

Podopieczni trenerów Zbigniewa Raubo i Jerzego Baranieckiego przywiozą z 1. Igrzysk Europejskich jeden medal. Mistrz Polski wagi średniej (75 kg), Kamil Gardzielik, niestety nie powtórzył wczorajszego sukcesu Mateusza Polskiego (60 kg) i przegrał w Baku pojedynek o medal z Węgrem Zoltanem Harcsą (na zdjęciu).

Przewaga doświadczonego rywala, olimpijczyka z Londynu (2012), który dwa lata temu wywalczył brązowy medal Mistrzostw Europy w Mińsku (2013), była na tyle wyraźna, że komplet sędziowski na jego konto zapisał wszystkie rundy. Harcsa wygrał więc jednogłośnie na punkty (trzy razy 30-27) i w półfinale skrzyżuje rękawice z mistrzem Azerbejdżanu Khaybula Musalovem.

Przypominamy, że nasz turniejowy „jedynak”, Mateusz Polski, pojawi się w ringu 26 czerwca, kiedy to zmierzy się z Francuzem Sofiane Oumiha. W drugim półfinale zaboksują doskonały Rosjanin w barwach Azerbejdżanu, Albert Selimov oraz rewelacyjny w Baku Irlandczyk Sean McComb.

1. IE W BAKU: KAMIL GARDZIELIK RÓWNIEŻ POWALCZY O MEDAL!

gardzielik

W Baku trwa zwycięska seria Biało-Czerwonych. Dzisiaj w ringu turnieju bokserskiego 1. Igrzysk Europejskich wystąpił tylko jeden nasz zawodnik, Kamil Gardzielik (75 kg), który w pojedynku 1/8 finału rywalizował z Litwinem Tomasem Pivorunem.

Mistrz Polski wagi średniej znakomicie realizował założenia taktyczne trenerów Zbigniewa Raubo i Jerzego Baranieckiego, pokonując jednogłośnie na punkty (3-0) młodszego o 2 lata rywala. Punktacja (trzy razy 29-28) nie oddaje przewagi naszego zawodnika, który zasłużenie awansował do ćwierćfinału, w którym skrzyżuje rękawice z liderem reprezentacji Węgier, Zoltanem Harcsą.

Tak, więc w walkach o medal zobaczymy aż sześcioro Biało-Czerwonych: Sandrę Drabik (51 kg), Ewelinę Wicherską (54 kg), Anetę Rygielską (64 kg), Lidię Fidurę (75 kg), Mateusz Polskiego (60 kg) oraz Kamila Gardzielika (75 kg).

1. IE W BAKU: JAK LOSOWALI BIAŁO-CZERWONI? KTO Z KIM I KIEDY

pkol_baku

Reprezentantki i reprezentanci Polski w boksie poznali dzisiaj pierwszych rywali, z którymi przyjdzie im się zmagać podczas 1. Igrzysk Europejskich w Baku.

Z naszych pań najbliżej strefy medalowej są Ewelina Wicherska (54 kg) i Lidia Fidura (75 kg). Obie wylosowały ćwierćfinał, w którym przyjdzie im rywalizować odpowiednio ze zwyciężczyniami pojedynków Marzia Davide (34 lata, Włochy) – Marjut Lausti (33 lata, Finlandia) oraz Yaroslava Yakushina (21 lat, Rosja) – Leila Dzhavadova (22 lata, Azerbejdżan). Sandra Drabik (51 kg) w 1/8 finału zmierzy się z 20-letnią zawodniczką gospodarzy, Anakhanim Aghayevą, zaś Aneta Rygielska (64 kg) na tym samym etapie zawodów stanie oko w oko z 28-letnią Rumunką Simoną Sitar. Jeśli awansują do ćwierćfinałów, to w walkach o medal Sandra zmierzy się ze zwyciężczynią walki Melinda Pantis (Rumunia) – Yana Burym (Białoruś), zaś Aneta ze Szwajcarką Andreą Kistler.

Jeśli chodzi o mężczyzn, to nieco bliżej strefy medalowej po losowaniu są Mateusz Polski (60 kg) i Kamil Gardzielik (75 kg), którzy rozpoczną turniej od drugiego etapu (1/16). Pierwszy z nich skrzyżuje rękawice z 21-letnim Mołdawianinem Vadimem Ivaniucem, zaś drugi z lepszym z rywalizacji 21-letniego Tomasa Pivoruna (Litwa) z 20-letnim Djordje Tomicem (Bośnia i Hercegowina). Maciej Jóźwik (52 kg) w swoim inauguracyjnym pojedynku spotka się z 18-letnim Węgrem Sandorem Csoką, Sylwester Kozłowski (56 kg) z 22-letnim Bułgarem Stefanem Ivanovem, Kazimierz Łęgowski (64 kg) z 24-letnim Rosjaninem Maximem Dadashevem, Mateusz Kostecki (69 kg) z 20-letnim Ukraińcem Yaroslavem Samofalovem a Jordan Kuliński (81 kg) z 21-letnim Ormianinem Nikolem Arutyunovem.

Rozkład walk:

wtorek (16 czerwca)
Jóźwik – Csoka

środa (17 czerwca)
Kozłowski – Ivanov
Łęgowski – Dadashev
Kostecki – Samofalov

czwartek (18 czerwca)
Kuliński – Arutyunov

piątek (19 czerwca)
Drabik – Aghayeva

sobota (20 czerwca)
Rygielska – Sitar
Polski – Ivanciuc
Gardzielik

wtorek (23 czerwca)
Wicherska
Fidura

KONTUZJA ELIMINUJE IGORA JAKUBOWSKIEGO ZE STARTU W IGRZYSKACH EUROPEJSKICH

kadra na baku

Siedmiu polskich pięściarzy, w tym pięciu z Rafako Hussars Poland, wyjeżdża dzisiaj do Baku na 1. Igrzyska Europejskie. Ze względu na kontuzję w azerskim turnieju zabraknie mistrza Polski, Igora Jakubowskiego (91 kg).

– Jakiś czas temu poddałem się w Poznaniu zabiegowi artroskopii łokcia prawej ręki, dlatego mój start w Baku jest niemożliwy – powiedział Igor Jakubowski, który w swym pierwszym sezonie na ringach World Series of Boxing wygrał 4 z 5 walk i zajął wysokie 4 miejsce w rankingu.

Bokser z Konina był w pierwotnym składzie na Igrzyska Europejskie, ale uraz ręki i inne problemy zdrowotne sprawiły, że opuścił zgrupowania w Wiśle i Cetniewie.

– Wróciłem do treningów i przygotowuję się do sierpniowych Mistrzostw Europy w Sofii. W bułgarskiej stolicy przed rokiem zwyciężyłem w Mistrzostwach Unii Europejskiej, więc to miejsce bardzo szczęśliwe dla mnie – mówi Igor Jakubowski, który o miejsce w składzie Rafako Hussars Poland i reprezentacji Polski walczy z Michałem Olasiem.

– Po zabiegu łokcia Igor musi poddać się badaniom specjalistycznym w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej. Dopiero wtedy, jeśli uzyska zgodę lekarzy, będzie mógł trenować z kadrą – powiedział trener kadry i „Husarii”, Zbigniew Raubo.

W środę do Baku na pierwsze w historii Igrzyska Europejskie pojedzie pięciu bokserów, którzy w tym sezonie występowali w Husarii na ringach World Series of BoxingSylwester Kozłowski (56 kg), Mateusz Polski (60 kg), Kazimierz Łęgowski (64 kg), Kamil Gardzielik (75 kg) i Jordan Kuliński (81 kg). W składzie są też Maciej Jóźwik (52 kg) i Mateusz Kostecki (69 kg).

– Stawka turnieju w Baku jest ogromna, bowiem medaliści zakwalifikują się do jesiennych Mistrzostw Świata w Doha. To dla mnie duża szansa, bowiem już wcześniej zapadła decyzja, że o wyjazd na sierpniowe Mistrzostwa Europy w Sofii rywalizować będą finaliści niedawnych Mistrzostw Polski Mateusz Tryc i Arkadiusz Szwedowicz. Od bardzo, bardzo dawna miałem rozmaite problemy osobiste, często na treningach byłem myślami zupełnie gdzieś indziej niż na sali. Ale na szczęście te kłopoty to już przeszłość, mam komfort psychiczny i z wielkim optymizmem jadę na Igrzyska. Stać mnie na wygrywanie z najlepszymi, może
nawet na finał – mówi Jordan Kuliński.

JAGODZIŃSKI, PIETRUCZUK, KIWIOR I JAKUBOWSKI BLISKO MECZU Z PORTORYKO

huragan

W nocy z 17 na 18 stycznia (czasu polskiego) bokserzy Rafako Hussars Poland spotkają się z debiutującym w World Series of Boxing zespołem Puerto Rico Hurricanes. Trenerzy Zbigniew Raubo i Jerzy Baraniecki mają 4 pewniaków w składzie na ten mecz.

Odkryta przez Krzysztofa Kolumba wyspa Portoryko leży pomiędzy Oceanem Atlantyckim na północy, a Morzem Karaibskim na południu. Jest państwem stowarzyszonym ze Stanami Zjednoczonymi, więc bokserzy, którzy znajdą się w portorykańskim ringu, wcześniej musieli odebrać amerykańskie wizy w ambasadzie w Warszawie.

Jednym z pierwszych był Marek Pietruczuk (56 kg), który bardzo dobrze spisuje się u progu nowego sezonu – wygrał walki w meczach towarzyskich reprezentacji z Niemcami oraz Husarii z Ukraine Otomans na zasadach WSB.

- Oprócz Marka Pietruczuka pewniakami w składzie na mecz z portorykańskim Huraganem są Dawid Jagodziński i Mistrz Unii Europejskiej Igor Jakubowski. W meczu w Łucku kontuzji łuku brwiowego doznał Damian Kiwior, ale to nie jest poważny uraz i jego też widzimy między linami w San Juan – powiedzieli trenerzy Raubo i Baraniecki.

- Chyba już wyczerpałem limit pecha. Urazu doznałem w zderzeniu głowami z rywalem. Kontuzjowany łuk brwiowy się zagoi i liczę, że wystąpię na inaugurację nowego sezonu World Series of Boxing. Wagowo nic się nie zmieniło, nadal będę boksował w kategorii -64 kg. Do startów w tej wadze przygotowuję się w sezonie 2015 – powiedział Damian Kiwior, który w Mistrzostwach Polski walczy w wyższej kategorii.

Najtwardszy orzech do zgryzienia szkoleniowcy Rafako Hussars Poland będą mieli z obsadą wagi 75 kg – wystąpi Tomasz Jabłoński lub Kamil Gardzielik. Pierwszego z wymienionych prześladują kłopoty zdrowotne, dlatego zabrakło go w niedawnych sprawdzianach międzynarodowych. Zastępujący go pięściarz z Konina poniósł dwie porażki.

MIMO PORAŻKI „HUSARIA” NIE BYŁA W ŁUCKU GORSZA OD „ATAMANÓW”

pietruczuk

Z bardzo dobrej strony pokazali się bokserzy Rafako Hussars Poland w test-meczu z silnym zespołem Ukraine Otomans. Biało-Czerwoni przegrali tylko 5-6, a o wyniku zadecydowały dość kontrowersyjne werdykty w wadze +91 kg.

- Znakomicie rozpoczęliśmy mecz z silnym zespołem Ukrainy, bowiem swoje walki wygrali Dawid Jagodziński i Marek Pietruczuk. Pierwszy z nich zwyciężył niejednogłośnie na punkty, zaś Marek Pietruczuk triumfował w wyniku kontuzji rywala. Lekarz przerwał walkę w 4 rundzie z powodu pogłębiającej się kontuzji łuku brwiowego Olega Dowhuna. W drugiej serii dzisiejszego bardzo pożytecznego sprawdzianu zwycięstwa odnieśli Dawid Michelus i Mateusz Tryc, zaś porażki ponieśli Grzegorz Kozłowski i Rafał Perczyński. W decydującej walce, której towarzyszyły wielkie emocje, debiutujący Roger Hryniuk przegrał 1-2 na punkty z ważącym aż 131 kilogramów Igorem Szewadzutskijem. Ukrainiec dostał dwa ostrzeżenia. U jednego sędziego nasz zawodnik wygrał wszystkie rundy, a u dwóch innych wszystkie przegrał – powiedział team menedżer „Husarii” Jacek Szelągowski.

W południowej serii, w której odbyło się sześć walk, swoje walki wygrali Dawid Jagodziński, Marek Pietruczuk i mistrz Unii Europejskiej Igor Jakubowski. Ukraińcy na pierwsze prowadzenie (5-4) wyszli dopiero po występie ich lidera brązowego medalisty ubiegłorocznych Mistrzostw Europy Bogdana Shelestyuka, który pokonał Rafała Perczyńskiego. Kilkanaście minut później do kolejnego remisu doprowadził Mateusz Tryc, a o losach potyczki zadecydowała wspomniana walka z udziałem rozpoczynającego starty w „Husarii” Rogera Hryniuka.

Podopieczni trenerów Zbigniewa Raubo i Jerzego Baranieckiego zebrali sporo pochwał za test-mecz z czołową drużyną ligi WSB. To dobry prognostyk przed nowym sezonem – inauguracja World Series of Boxing już za miesiąc.

WYNIKI POSZCZEGÓLNYCH WALK [zwycięzcy na pierwszym miejscu]

I seria
49 kg Dawid Jagodziński – Denis Kozaruk
56 kg Marek Pietruczuk – Oleg Dowhun
64 kg Dmitrij Grynczenko – Damian Kiwior
75 kg Arsen Rizun – Kamil Gardzielik
91 kg Igor Jakubowski – Arsen Azizow
91 kg Taras Neudachin – Paweł Wierzbicki

II seria
52 kg Artem Fatych – Grzegorz Kozłowski
60 kg Dawid Michelus – Arnold Chegai
69 kg Bogdan Shelestyuk – Rafał Perczyński
81 kg Mateusz Tryc – Denis Sołonenko
+91 kg Igor Szewadzutskij – Roger Hryniuk

„HUSARIA” Z „ATAMANAMI” BEZ KONTUZJOWANEGO TOMASZA JABŁOŃSKIEGO

jablonski03

Kontuzjowanego Tomasza Jabłońskiego (75 kg) zabraknie w składzie Rafako Hussars Poland na test-mecz z Ukraine Otomans. Sprawdzian drużyn ligi zawodowej WSB odbędzie się w najbliższą sobotę 13 grudnia w Łucku.

- W naszym składzie nastąpiła jedna zmiana – w wadze średniej Kamil Gardzielik zastąpił Tomasza Jabłońskiego – powiedzieli szefowie „Husarii” Jarosław Kołkowski i Jacek Szelągowski.

- Niestety nie wystąpię na Ukrainie, bo pękł mi lewy łuk brwiowy na sparingu. Za duże jest ryzyko pogłębienia kontuzji przed nowym sezonem WSB – dodał Tomasz Jabłoński.

Urazu doznał podczas walki sparingowej ze swym kolegą i zarazem rywalem w walce o miejsce w składzie Husarii Kamilem Gardzielikiem.

- W trakcie pierwszej rundy po ciosie prawym prostym doszło do rozcięcia łuku brwiowego Tomka. Może to nie było bardzo głębokie rozcięcie, ale uniemożliwia start w Łucku. Do momentu przerwania sparingu trochę lepsze wrażenie sprawiał Jabłoński – mówi trener Rafako Hussars Poland i reprezentacji Polski Zbigniew Raubo.

Skład Husarii na test-mecz w Łucku (w dwóch turach – w sobotnie południe 5 walk i wieczorem 6 walk), ogłoszony przez trenerów Zbigniewa Raubo i Jerzego Baranieckiego: Dawid Jagodziński (49 kg), Grzegorz Kozłowski (52 kg), Marek Pietruczuk (56 kg), Dawid Michelus (60 kg), Damian Kiwior (64 kg), Rafał Perczyński (69 kg), Kamil Gardzielik (75 kg), Mateusz Tryc (81 kg) oraz Igor Jakubowski (91kg), Paweł Wierzbicki i Roger Hryniuk (obaj + 91 kg).

W KARLINIE PO BARDZO DOBRYM MECZU NIEMCY LEPSI OD POLAKÓW 12-8

polski01

W hali Regionalnego Centrum Turystyki i Sportu w Karlinie reprezentacja Polski seniorów, prowadzona po raz pierwszy przez nowego trenera kadry, Zbigniewa Raubo, któremu pomagali w narożniku Jerzy Baraniecki, Dariusz Kasprzak oraz w dwóch pojedynkach Walery Korniłow przegrała 8-12 mecz międzypaństwowy z Niemcami. Mimo niekorzystnego końcowego wyniku przebieg większości walk wskazywał na dość wyrównany poziom zawodników, jakkolwiek zwycięstwa gości nikt specjalnie nie powinien kwestionować

Zaczęło się od pewnego zwycięstwa 21-letniego Dawida Jagodzińskiego (49 kg), który nie miał żadnych problemów z „dziurawym” w obronie, sprowadzonym w ostatniej chwili młodym rywalem. Hagen Hamel mocniej naciskany gubił się, a Dawid od początku narzucił mu swój styl, wywierając nieustanny pressing. W samej końcówce 2. rundy kombinacją lewy hak na korpus-prawy sierp na szczękę doprowadził Niemca do liczenia, choć po jego reakcji widać było, że to właśnie cios w okolice wątroby był decydujący. Hamel powstał z grymasem bólu na osiem, a za moment z opresji wyratował go gong. W końcówce nic się nie zmieniło i Jagodziński pewnie zwyciężył. Polska-Niemcy 2:0.

W drugiej walce stanęli oko w oko liczący 21 lat Grzegorz Kozłowski (52 kg) oraz 23-letni Hamza Touba – mimo młodego wieku aż pięciokrotny mistrz Niemiec seniorów (2010-2014), wicemistrz kraju seniorów (2009) oraz brązowy medalista Mistrzostw Europy do lat 22 z Kaliningradu (2012). Niższy Polak za wszelką cenę starał się skrócić dystans, lecz świetnie pracujący na nogach i bijący z kontry przeciwnik wymuszał na nim sporo błędów. Mający za sobą w ub. sezonie starty w Lidze World Series of Boxing Touba kontrolował pojedynek ciosami prostymi, ładnie wciągał Grzegorza na prawy podbródek, zaś ten poza naprawdę dobrym lewym sierpowym z doskoku w pozostałych aspektach ustępował bardziej doświadczonemu oponentowi (m.in. uczestnikowi ubiegłorocznych Mistrzostw Świata w Ałmatach). Polska-Niemcy 2:2

Bardzo efektowny pojedynek stoczyli mający 20 lat Marek Pietruczuk (56 kg) i starszy od niego o 3 lata Erik Sokolov – kolega klubowy Mateusza Tryca i Tomasza Jabłońskiego w występującym w Bundeslidze Nordhäuser SV, tegoroczny brązowy medalista Mistrzostw Niemiec seniorów. Obaj postanowili rozstrzygnąć wszystko w półdystansie, wdając się w ciekawe wymiany. Bardziej wszechstronny w nich okazał się jednak Polak. Nie tylko bił celniej, ale również lepiej różnicował siłę ciosu, więcej widział, uderzał fajnymi kombinacjami i pomimo iż Niemiec, który w swoim dorobku ma także dwukrotne wicemistrzostwo Niemiec seniorów (2011-2012) oraz starty m.in. w Mistrzostwach Europy seniorów w Ankarze (2011), także pokazał kilka sztuczek, to przewaga Marka nie podlegała dyskusji. Polska-Niemcy 4:2.

Dobry, techniczny pojedynek, ale również mający swoje spięcia zapewnili publiczności 21-letni Marcin Latocha (64 kg) i jego rówieśnik Kastriot Sopa – dwukrotny mistrz Niemiec seniorów (2012, 2014) oraz wicemistrz kraju seniorow (2011). Obaj z dobrą gardą, dzięki czemu mogli toczyć wymiany również z bliska. Pierwsze i trzecie starcie wyrównane, ale Niemiec, mający doświadczenie z ligi WSB oraz startu w Mistrzostwach Europy w Mińsku (2013), zaakcentował wyraźnie swoją przewagę w 2. odsłonie, kiedy zaskoczył kilka razy Polaka – tegorocznego mistrza wśród młodzieżowców, lewym hakiem bądź lewym podbródkowym na głowę. Tym przypieczętował swój sukces. Polska-Niemcy 4:4.

Konfrontacja dwóch mańkutów – liczącego 21 lat Rafała Perczyńskiego (69 kg) i 28-letniego Vjaceslava Kerbera była teoretycznie wyrównana, jednak pięciokrotny wicemistrz Niemiec (2006, 2008-2009, 2013-2014) i uczestnik Mistrzostw Europy seniorów w Liverpoolu (2008) potrafił wykorzystać momenty zagapienia naszego reprezentanta. Niemal równo z gongiem kończącym pierwszą rundę huknął lewym krzyżowym na szczękę, po którym pod Rafałem aż ugięły się nogi. Końcówkę 2. starcia „Slawa”, walczący swego czasu w lidze WSB, zaakcentował dla odmiany prawym sierpowym. Na początku trzeciego znów trafił długim lewym. Perczyński dobrze finiszował w ostatniej minucie, jednak nie zdołał odrobić wcześniejszych strat. Polska-Niemcy 4:6.

Wiele emocji przyniosła rywalizacja 22-letniego Kamila Gardzielika (75 kg) z niemieckim rówieśnikiem Denisem Radovanem, wychowankiem SC Colonia Köln, który kilka tygodni temu przeniósł się do klubu Traktor Schwerin, by trenować pod okiem doskonałego Michaela Timma. Pierwsza odsłona to konfrontacja na lewy prosty. Niemiec – dwukrotny mistrz kraju seniorów (2011-2012), trzykrotny wicemistrz (2010, 2013-2014), brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Baku (2010), mający epizod w lidze WSB – swoim „dyszlem” przebijał się, dodatkowo trafił lewym hakiem na górę i na tym etapie był na pewno lepszy. Kamil przespał trochę pierwszą połowę 2. rundy, ale już w końcówce dwukrotnie trafił – najpierw prawym prostym, a za moment prawym sierpowym. Ostatnie 3 minuty to już przewaga Gardzielika, który odpalił swoją prawą rękę. Bił celnie na korpus, wystrzelił pięknym prawym podbródkiem, a walkę zakończył mocnym prawym sierpem. Pierwszą rundę na pewno przegrał, trzecią wygrał, o wszystkim zadecydowało więc drugie starcie. Kamil przegrał, lecz zabrakło niewiele. Polska-Niemcy 4:8.

22-letni Igor Jakubowski (91 kg), tegoroczny mistrz Unii Europejskiej nie dał rady większemu i chyba silniejszemu fizycznie dziewiętnastolatkowi Albonowi Pervizajowi, wychowankowi klubu Turnerbund Hamburg-Eilbeck, który podobnie jak Radovan od pewnego czasu trenuje w Schwerinie. Mimo młodego wieku i sporych gabarytów wyróżnia się dobrym wyszkoleniem technicznym, za co otrzymał specjalną nagrodę podczas tegorocznych Mistrzostw Niemiec. Rywal Polaka nie był zatem nieopierzonym młodzianem, tylko mającym już w dorobku wywalczony w tym roku złoty medal Mistrzostw Niemiec seniorów i oraz mistrzostwo kraju do lat 21 pełnoprawnym kadrowiczem. Początek to od razu ostry pressing Niemca. Pięściarz z Konina jakby trochę zaskoczony takim obrotem spraw dał się zaskoczyć kilkoma ciosami, lecz już w końcówce poukładał to wszystko i dwukrotnie skarcił oponenta lewym sierpowym. Druga runda niezwykle zażarta. Zepchnięty na liny jakubowski odgryzał się cios za cios, fajnie kontrował po odchyleniu prawym podbródkiem, ciągle szukając miejsca na lewy sierpowy. Bił celniej, choć trzeba przyznać, że Niemiec mocniej – przynajmniej optycznie. Po minucie takich ostrych wymian w starciu numer 3 z Igora niestety zeszło trochę powietrze, złapał lekki kryzys i Pervizaj, brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Europy z Rotterdamu (2013), końcówką zaakcentował swoją nieznaczną przewagę w przekroju całego pojedynku. Polska-Niemcy 4:10.

Pierwsza runda walki dwudziestolatków Pawła Wierzbickiego (+91 kg) i dwukrotnego mistrza Niemiec do lat 21 (2013-2014) Floriana Schulza jeszcze spokojna, ale dwumetrowy gość kontrolował ją jednak lewym prostym. W drugiej przeważał już nieznacznie nasz były wicemistrz świata młodzieżowców. Boksował zza podwójnej gardy, skracał dystans, a z bliska czuł się już lepiej niż Niemiec. Schulz, brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Erewanie (2011), w ostatniej minucie walki zmienił niespodziewanie pozycję na mańkuta czym zupełnie zaskoczył Polaka. Wierzbicki przyjął kilka bomb, które okazały się decydujące. Zabrakło niewiele, jednak Niemiec zwyciężył niejednogłośnie raczej zasłużenie. Zresztą podobnie werdykt przyjął sam Paweł, klaszcząc rywalowi z Greifswaldu. Polska-Niemcy 4:12.

Rzadko zdarza się by 23-letni Roger Hryniuk (+91 kg) nie walczył z kimś wyższym. Mimo tego wielu to właśnie jego uważa za numer 1 naszej królewskiej kategorii. Niski, z nadwagą, często chaotyczny, ale przy tym niezwykle ambitny, twardy, ze szczęką z betonu i zaskakująco mocną kondycją. I to wszystko obejrzeliśmy dzisiaj. Jego przeciwnik, również 23-letni Ali Kiydin – tegoroczny mistrz Niemiec seniorów – wyglądał na dużo silniejszego, bo bicepsy miał wielkie, ale to ciosy Rogera robiły na nim większe wrażenie. Po dwóch równych rundach, w trzeciej Hryniuk trafił, poszedł za ciosem i zasypał Kiydina, który w tym roku zadebiutował w projekcie AIBA Pro Boxing, lawiną ciosów. Większej krzywdy Niemcowi nie zrobił, lecz dzięki temu zrywowi zapewnił sobie wygraną. Polska-Niemcy 6:12.

Mateusz Polski (60 kg) w finale Mistrzostw Polski Seniorów uległ kilka miesięcy temu Dawidowi Michelusowi, ale niedawno zrewanżował się mu w finale Młodzieżowych MP oraz zwyciężył w Memoriale im. Leszka Drogosza. Dobrą formę potwierdził również dziś na własnych śmieciach. W 1. rundzie zaskakiwał mistrza Niemiec Adthe Gashiego swoim lewym sierpowym na górę. W drugiej Niemiec trzymał już wysoko prawą rękę, ale w końcówce zagapił się na moment i Polski znów skarcił go lewą ręką. Ostatnie 3 minuty to obustronna, trochę chaotyczna wymiana z nieznaczną przewagą Gashiego. Nie zdołał on jednak odrobić wcześniejszych strat. Polska-Niemcy 8:12

WYNIKI WALK [ZWYCIĘZCY NA PIERWSZYM MIEJSCU]

49 kg: Dawid Jagodziński (Polska) – Hagen Hamel (Niemcy) 3-0
52 kg: Hamza Touba (Niemcy) – Grzegorz Kozłowski (Polska) 3-0
56 kg: Marek Pietruczuk (Polska) – Erik Sokolov (Niemcy) 3-0
64 kg: Kastriot Sopa (Niemcy) – Marcin Latocha (Polska) 3-0
69 kg: Vjaceslav Kerber (Niemcy) – Rafał Perczyński (Polska) 3-0
75 kg: Denis Radovan (Niemcy) – Kamil Gardzielik (Polska) 3-0
91 kg: Albon Pervizaj (Niemcy) – Igor Jakubowski (Polska) 3-0
91+ kg: Florian Schulz (Niemcy) – Paweł Wierzbicki (Polska) 2-1
91+ kg: Roger Hryniuk (Polska) – Ali Kiydin (Niemcy) 2-1
60 kg: Mateusz Polski (Polska) – Adthe Gashi (Niemcy) 2-1

„HUSARIA” ROZPOCZĘŁA PRZYGOTOWANIA DO SEZONU. MATEUSZ POLSKI POZA SKŁADEM

polski_fires

Na warszawskim Torwarze rozpoczęły się przygotowania do sezonu 2014/2015 – w lidze World Series of Boxing, która stanowi kwalifikacje olimpijskie do Rio de Janeiro, oraz do pozostałych startów międzynarodowych.

– W pierwszym treningu uczestniczyło 12 zawodników: Dawid Jagodziński (49 kg), Grzegorz Kozłowski (52 kg), Sylwester Kozłowski i Marek Pietruczuk (56 kg), Dawid Michelus (60 kg), Damian Kiwior (64 kg), Tomasz Jabłoński i Kamil Gardzielik (75 kg), Mateusz Tryc (81 kg), Igor Jakubowski (91 kg) i Paweł Wierzbicki (+91 kg). Jest z nami również kandydujący do drużyny Jordan Kuliński. Zobaczymy w jakiej jest formie, jak wypadnie na sparingach z Mateuszem Trycem – powiedział team menedżer „Husarii” Jacek Szelągowski.

Zajęcia odbywają się pod okiem głównego trenera Zbigniewa Raubo oraz jego asystentów – Karoliny Koszewskiej (znanej z ringowych sukcesów pod panieńskim nazwiskiem Łukasik) i Jerzego Baranieckiego. Rotacyjnie do tej trójki będą dołączali trenerzy klubowi, którzy mają swych zawodników w „Husarii”, m.in. szkoleniowcy z Konina, Elbląga, Gdańska, Sokółki czy Tarnowa.

- Treningi są zaplanowane codziennie na g. 10:30 i 17:00. Zdecydowana większość bokserów zamieszkała w wynajętym przez nas domu. Jedynie Mateusz Tryc dojeżdża z Wyszkowa, zaś z Warszawy pochodzą bracia Kozłowscy. Niestety nieobecnym w składzie jest Mateusz Polski, który postanowił trenować w Karlinie, co stawia go poza pierwszym składem kadry narodowej. Szkoda – dodał Jacek Szelągowski.

W porównaniu z poprzednim sezonem, nowymi zawodnikami są Kamil Gardzielik, Mateusz Tryc, Igor Jakubowski i Paweł Wierzbicki.

Za tydzień szefowie Rafako Hussars Poland Jarosław Kołkowski i Jacek Szelągowski wyjeżdżają do Korei Południowej, gdzie odbędzie się draft – wybór zagranicznych zawodników do poszczególnych ekip WSB. A więc już niebawem poznamy cały skład Biało-Czerwonych na nowy sezon. Cudzoziemcy będą na co dzień trenować w Warszawie i w ten sposób pomagać przygotowywać się polskim kadrowiczom do występów w lidze oraz innych turniejach międzynarodowych.

MAREK PIETRUCZUK: NIE OBAWIAŁEM SIĘ WALKI Z SYLWKIEM KOZŁOWSKIM

marek_pietruczuk

- Tyle razy walczyłem i sparowałem z Sylwkiem, że niczym mnie nie zaskoczył – zauważa Marek Pietruczuk (56 kg), który triumfował w 22. Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w Sokółce. Zarówno on, jak i Sylwester Kozłowski będą boksować w Rafako Hussars Poland w zawodowej lidze WSB.

Podczas niedawnego Memoriału im. Leszka Drogosza w Kielcach Marek Pietruczuk wystąpił w wadze lekkiej (60 kg). W tej kategorii „Husaria” ma jednak dwóch pewniaków – Mateusza Polskiego i Dawida Michelusa. W 22. MMP w Sokółce zawodnik pochodzący z Ostrołęki wystartował już w swej koronnej wadze (56 kg).

- W ćwierćfinale dostałem walkowera, zaś w półfinale trafiłem na Denisa Grzesiaka (BKS Skorpion Szczecin). Nigdy z nim nie boksowałem i nie wiedziałem, czego się tak naprawdę spodziewać. Ostatecznie wygrałem przez TKO w 3 rundzie – powiedział Marek, który złoty medal rywalizował ze swym kolegą z „Husarii” Sylwestrem Kozłowskim.

- Zdarzało się, że przegrywałem z Sylwkiem w juniorach, jak np. w Pucharze Polski w moim mieście – w Ostrołęce, ale po kontrowersyjnym werdykcie. Ale ostatnio tyle z nim sparowałem, że nie obawiałem się tej walki. Trzymałem go na dystans lewą ręką, a moje ciosy tą rękawicą dochodziły celu – mówił.

Przed 22. MMP Pietruczuk przygotowywał się m.in. z zawodnikami KSW Róża Karlino. Trenerem tego klubu jest Tomasz Różański, jednocześnie szkoleniowiec Rafako Hussars Poland i reprezentacji Polski.

- Jestem zadowolony z kilkudniowego zgrupowania w Karlinie, posparowałem, potarczowałem, do tego trener Różański zmienił moje ringowe nastawienie. Bardzo dużą uwagę zwraca na stronę mentalną zawodników. Współpraca z nim już na starcie układa się bardzo dobrze – podkreślił bokser, który do końca tygodnia ma trenować w Nokaucie Warszawa, a od 3 listopada już z całą drużyną Husarii na Torwarze.

W niższych wagach złote krążki w Sokółce zdobyli też inni zawodnicy „Husarii”: Dawid Jagodziński (49 kg), Mateusz Polski (60 kg), Mateusz Tryc (81 kg), Igor Jakubowski (91 kg) oraz Paweł Wierzbicki (+91 kg). W kategorii średniej (75 kg) zabrakło niestety Kamila Gardzielika, który niedawno podpisał kontrakt z Rafako Hussars Poland.

- Niestety, miałem problemy zdrowotne – gorączka połączona z grypą jelitową. Nie byłem w stanie pojechać na turniej. Do tego jeszcze kłopoty z łokciem, na szczęście po wizycie u lekarza okazało się, że to nic groźnego. Już nie mogą się doczekać wspólnych treningów z zespołem Husarii – przyznał Kamil Gardzielik.

OPTYMISTYCZNIE PO FINAŁACH 2. MEMORIAŁU IM. LESZKA DROGOSZA. WIELKI TRIUMF SANDRY DRABIK

sandra_drabik02

Cztery razy cieszyliśmy się ze zwycięstw Biało-Czerwonych w walkach finałowych 2. Memoriału im. Leszka Drogosza. Kielecki ring był dzisiaj szczęśliwy dla Sandry Drabik (51 kg), Sandry Kruk (60 kg), Lidii Fidury (75 kg) i Mateusza Polskiego (60 kg), którzy stanęli na najwyższym stopniu podium. Dzielnie o zwycięstwa walczyli ponadto Kinga Siwa (60 kg), Rafał Perczyński 69 kg), Kamil Gardzielik (75 kg), Paweł Stępień (81 kg) i Roger Hryniuk (+91 kg).

Szczególnie na słowa uznania zasłużyła Sandra Drabik, uznana najlepszą zawodniczką zawodów, która w decydującym boju pokonała jednogłośnie na punkty (3-0) mistrzynię świata z Bridgeport (2010), Rosjankę Elenę Savelyevą. Aktualna brązowa medalistka Mistrzostw Europy wagi koguciej i uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Londynie (2012) nie była wprawdzie w Kielcach w życiowej dyspozycji, bo podobnie jak Sandra szykuje szczyt formy na zbliżające się Mistrzostwa Świata, ale mimo to zwycięstwo nad nią jest niezwykle cenne. Była to trzecia walka tych zawodniczek i druga, którą na swoją korzyść rozstrzygnęła Polka. Sędziowie widzieli wyraźną przewagę Sandry w stosunku 40-36 i dwa razy 39-37.

- Byłam dobrze przygotowana do tej walki, trener też nakreślił odpowiednią taktykę i zwyciężyłam. Cieszę się ze zwycięstwa a także z tego, że mogłam walczyć przed kielecką publicznością, bo nieczęsto to mi się zdarza. Niedługo pojadę na zgrupowanie kadry do Zakopanego, a potem mam zaproszenia na zagraniczne turnieje. Na któryś z nich pewnie się zdecyduję – powiedział po walce faworytka kieleckiej publiczności.

Tylko jedną turniejową walkę stoczyła w Hali Legionów Lidia Fidura (75 kg), która odczuwała wielki sportowy niedosyt po Międzynarodowych Mistrzostwach Śląska, na których miała tylko jedną rywalkę. W finale zaboksowała z ćwierćfinalistką Mistrzostw Rosji, Ekateriną Nadolinskayą, pokonując ją jednogłośnie na punkty (3-0), choć jak po walce powiedział trener kadry narodowej seniorek, Paweł Pasiak, gdyby pięściarka z Gliwic była w optymalnej dyspozycji, to pojedynek z tej klasy rywalką co Rosjanka powinien zakończyć się przed czasem. Mimo to przewaga Lidii była widoczna na kartach punktowych w stosunku 39-35 i dwa razy 39-37.

Trzecie złoto dla Polski w rywalizacji kobiet wywalczyła Sandra Kruk, pokonując koleżankę z kadry narodowej, Kingę Siwą. Nie ma żadnej tajemnicy w tym, że obie zawodniczki nie boksują na co dzień w „olimpijskiej” kategorii wagowej, więc wynik tej konforntacji był wielką niewiadomą – także dla trenera kadry. Wprawdzie zawodniczki walczyły ze sobą dwa razy w karierze i dwa razy lepszą okazała się Kinga, to jednak miało to miejsce przed pięcioma laty, a od tego czasu wiele się w ich karierach wydarzyło. Dzisiaj po równym boju do góry powędrowała ręka Sandry, która zdaniem trenera Pasiaka „oszukała” rywalkę i biła skuteczniej ciosami sierpowymi. Dwaj sędziowie wskazali na zwycięstwo Kruk (40-36 i 39-37), a jeden opowiedział się za remisem (38-38), wobec czego czek na 500 Euro zainkasowała zawodniczka z Elbląga.

Bardzo dobre recenzje zebrali w Kielcach panowie, którzy startując w zaledwie sześciu na dziesięć kategoriach wagowych, zdołali awansować do finałów w pięciu wagach. Triumfował dzisiaj wprawdzie tylko jeden z nich – Mateusz Polski – ale trener Tomasz Różański komplementował wszystkich. Dawno nie było nie było tak dobrej atmosfery wokół kadry narodowej seniorów, co powinno zwiastować lepsze czasy dla następców patrona kieleckiego turnieju, „Czarodzieja Ringów” Leszka Drogosza. Mateusz wygrał jednogłośnie na punkty (3-0) z ofensywnie nastawionym Węgrem Sandorem Szinavelem. Dwaj sędziowie punktowali 29-28 dla zawodnika z Karlina, zaś trzeci dał mu wygrane wszystkie starcia (30-27).

Pozostała czwórka przegrała swoje pojedynki, ale zaprezentowała wielka wolę walki i na pewno kielecki turniej może być dla nich zapowiedzią lepszych sportowo czasów. Skrzywdzony mógł się czuć Paweł Stepień, uznany za pokonanego (1-2) w walce z Turkiem Mehmetem Nadirem Unalem, dzielnie walczyli z Amerykanami Rafał Perczyński i Roger Hryniuk. Pierwszy uległ Jose Alday`owi, zaś drugi przegrał z Camem Awesome`em. Na pewno lepiej boksować będzie także Kamil Gardzielik, który dzisiaj uległ jednogłośnie na punkty mistrzowi Armenii, Armanowi Hovhikyanowi.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [SOBOTA, 20 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

KOBIETY

51 kg
Sandra Drabik (Polska) – Elena Saveleva (Rosja) 3-0

60 kg
Sandra Kruk (Polska) – Kinga Siwa (Polska) 2-0

75 kg
Lidia Fidura (Polska) – Ekaterina Nadolinskaya (Rosja) 3-0

MĘŻCZYŹNI

49 kg
Joshua Franco (USA) – Tolgahan Ozturk (Turcja) KO 3

52 kg
Malik Jackson (USA) – Koryun Soghomonyan (Armenia) 2-1

56 kg
Carlos Rocha (Brazylia) – JaRico O’Quinn (USA) 2-1

60 kg
Mateusz Polski (Polska) – Sandor Szinavel (Węgry) 3-0

64 kg
Joedison Teixeira (Brazylia) – Yasin Yilmaz (Turcja) 3-0

69 kg
Jose Alday (USA) – Rafał Perczyński (Polska) 3-0

75 kg
Arman Hovhikyan (Armenia) – Kamil Gardzielik (Polska) 3-0

81 kg
Mehmet Nadir Unal (Turcja) – Paweł Stępień (Polska) 2-1

91 kg
Seyda Keser (Turcja) – Henrik Sargsyan (Armenia) 2-1

+91 kg:
Cam Awesome (USA) – Roger Hryniuk (Polska) 3-0

AŻ DZIEWIĘĆ POLSKICH SZANS NA ZWYCIĘSTWO W KIELCACH. GEST FAIR-PLAY TRENERA RÓŻAŃSKIEGO

hryniuk

Pięciu podopiecznych trenerów Tomasza Różańskiego i Walerego Korniłowa oraz cztery kadrowiczki trenera Pawła Pasiaka zobaczymy w jutrzejszych finałach 2. Memoriału im. Leszka Drogosza. Jako, że kieleckie zawody odbywają się pod auspicjami AIBA i EUBC,  sportowy wynik Biało-Czerwonych poszedł w szeroki świat. Tym bardziej cieszą nas zwycięstwa jakie Polacy odnoszą w międzynarodowej rywalizacji, co do niedawna nie zdarzało się zbyt często…

Do finałów awansowały dzisiaj Sandra Drabik (51 kg), Kinga Siwa i Sandra Kruk (obie 60 kg) oraz Mateusz Polski (60 kg), Kamil Gardzielik (75 kg) i Roger Hryniuk (+91 kg – na zdjęciu). Tym samym dołączyli oni do Rafała Perczyńskiego (69 kg) i Pawła Stępnia (81 kg), którzy już wczoraj zapewnili sobie walki o pierwsze miejsce w turnieju i szansę na nagrodę finansową w wysokości 1 000 Euro.

Walcząca przed własną publicznością Sandra Drabik rozbiła w 2. starciu brązową medalistkę tegorocznych Mistrzostw Ukrainy, Tatyanę Krynytską i w finale stanie oko w oko z doskonałą Rosjanką Eleną Savelevą, która 4 lata temu zdobyła tytuł mistrzyni świata. Kielczanka postara się zrewanżować Rosjance za dzisiejszą jednogłośną porażkę, jakiej doznała w walce z nią Ewelina Wicherska. Świetnie poradziły sobie w ringu dwie inne Polki, które „gościnnie” zaboksowały w nienaturalnej dla siebie ostatnio kategorii wagowej (60 kg). Kinga Siwa wypunktowała mistrzynię Węgier Sarę Benke, zaś Sandra Kruk również jednogłośnie na punkty (3-0) rozprawiła się z Ukrainką boksującą w barwach Azerbejdżanu, Yaną Alexeevną. Czwartą naszą finalistką będzie Lidia Fidura (75 kg), która awansowała do jutrzejszej walki dzięki szczęśliwemu losowaniu.

Dobry boks zaprezentowali dzisiaj Mateusz Polski i Roger Hryniuk, którzy pokonali jednogłośnie na punkty (3-0) kolegów z kadry narodowej – Marka Pietruczuka i Pawła Wierzbickiego. Trzeci finał dorzucił bardziej od nich doświadczony Kamil Gardzielik, punktując (3-0) silnego Białorusina Ivana Murashkina. Ponownie przed czasem swój pojedynek zakończył Kazimierz Łęgowski (64 kg), jednak tym razem do góry powędrowała ręka jego rywala, Joedisona Teixeiry. Brazylijczyk jest zawodnikiem wysokiej klasy i jego bój ze zdrowym chojniczaninem byłby zapewne ciekawym widowiskiem. Niestety Łęgowski po środowym zderzeniu głową z Turkiem Fatihem Kelesem miał szytą głowę i ewentualna kontuzja w półfinale wydawała się być nieunikniona. Polak ambitnie stanął do walki i w drugiej rundzie po ciosach w rozbitą głowę stało się to, co się stać miało…

- Miałem bardzo mało czasu na zajęcia treningowe z zawodnikami, więc ich przygotowanie fizyczne i forma świadczy o tym jak ostatnie tygodnie przepracowali w swoich klubach – mówił po zakończeniu dzisiejszych walk trener Różański. – Staram się z nimi jak najwięcej rozmawiać, budować ich mentalność, pewność siebie, pobudzać do walki i po kilku zagrywkach psychologicznych efekty są widoczne. Prawdę mówiąc oni jeszcze mało umieją, ale w Kielcach przekonali mnie, że już nie „pękają” przed walkami z zagranicznymi zawodnikami. Jak ich oceniam? Żaden z chłopaków mnie nie zawiódł, więc pewnie wszyscy zasługują na piątki z plusem – dodał z uśmiechem polski szkoleniowiec.

Na koniec winni jesteśmy jeszcze komentarz do wczorajszej walki Damiana Faleckiego (69 kg) z Amerykaninem Jose Aldayem. Po jej zakończeniu ogłoszono bowiem niejednogłośne zwycięstwo zawodnika z Ostrowca Świętokrzyskiego, co spotkało się z jednej strony z protestem ekipy amerykańskiej, a z drugiej strony z szybką reakcją trenera Różańskiego, który w myśl zasady fair-play zgłosił supervisorowi swoje zastrzeżenie co do zasadności werdyktu, który wobec takiego gestu zmieniono natychmiast na korzystny dla mistrza USA.

- Nie było o czym dyskutować. Amerykanin wygrał dwie rundy walki z Damianem, więc to on powinien awansować do finału, a nie mój zawodnik – powiedział trener polskiej kadry. – Zależy mi na tym, by nasza rywalizacja odbywała się w sportowej atmosferze. To jeden ze sposobów budowania dobrej atmosfery w drużynie, ale także lekcja dla naszych arbitrów, że należy obiektywnie oceniać ringową rywalizację, niezależnie od tego czy boksuje Polak, czy gość zagraniczny – zakończył Tomasz Różański.

WYNIKI WALK PÓŁFINAŁOWYCH [PIĄTEK, 19 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

KOBIETY

51 kg
Elena Saveleva (Rosja) – Ewelina Wicherska (Polska) 3-0
Sandra Drabik (Polska) – Tatyana Krynytska (Ukraina) TKO 2

60 kg
Kinga Siwa (Polska) – Sara Benke (Węgry) 3-0
Sandra Kruk (Polska) – Yana Alexeevna (Azerbejdżan) 3-0

75 kg
Ekaterina Nadolinskaya (Rosja) – Petra Szatmari (Węgry) 3-0

MĘŻCZYŹNI

60 kg
Mateusz Polski (Polska) – Marek Pietruczuk (Polska) 3-0
Sandor Szinavel (Węgry) – Adil Aslanov (Gruzja/Polska) WO.

64 kg:
Yasin Yilmaz (Turcja) – Georgyan-Mihai Nyeki (Węgry) 3-0
Joedison Teixeira (Brazylia) – Kazimierz Łęgowski (Polska) TKO 2

75 kg
Kamil Gardzielik (Polska) – Ivan Murashkin (Białoruś) 3-0
Arman Hovhikyan (Armenia) – LeShawn Rodriguez (USA) 2-1

+91 kg:
Roger Hryniuk (Polska) – Paweł Wierzbicki (Polska) 3-0
Cam Awesome (USA) – Andriy Horodetskiy (Ukraina) 3-0

KONCERTOWY BOKS POLAKÓW W TRZECIM DNIU 2. MEMORIAŁU IM. LESZKA DROGOSZA

aslanov

Im dłużej trwa 2. Memoriał im. Leszka Drogosza, tym skuteczniej boksują w nim podopieczni trenerów Tomasza Różańskiego i Walerego Korniłowa. Dzisiaj na ringu w Kielcach aż siedem razy do góry po wygranej walce wędrowały ręce Biało-Czerwonych, co pozwala nam z optymizmem oczekiwać na kluczowe rozstrzygnięcia turnieju. Do grona półfinalistów dopisaliśmy zatem Mateusza Polskiego, Marka Pietruczuka i Adila Aslanova (wszyscy 60 kg), Rafała Perczyńskiego i Damiana Faleckiego (obaj 69 kg), Kamila Gardzielika (75 kg) oraz Pawła Stępnia (81 kg).

Najcenniejsze zwycięstwa odnieśli znani z występów w barwach „Husarii” Aslanov (na zdjęciu) i Perczyński oraz Falecki. Adil i Damian wypunktowali aktualnych mistrzów USA, Genaro Gomeza i Jose Aldaya, zaś Rafał również bez dyskusji uporał się z tegorocznym wicemistrzem Irlandii w wadze z limitem 64 kg, Michaelem Nevinem. Najszybciej pojedynek ćwierćfinałowy zakończył Kamil, pokonując przez TKO w 1. starciu Vitaliya Volovyka. Z innym Ukraińcem, Igorem Kudrytskiyem, jednogłośnie na punkty zwyciężył Paweł, zaś Mateusz w identyczny sposób wyeliminował Białorusina Heorhi Dmitsera. Szósty półfinalista został wyłoniony w bratobójczym boju, w którym Marek niejednogłośnie na punkty (2-1) pokonał Radomira Obruśniaka.

WYNIKI WALK PÓŁFINAŁOWYCH I ĆWIERĆFINAŁOWYCH [CZWARTEK, 18 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

KOBIETY

60 kg
Yana Alexeevna (Azerbejdżan) – Ashken Hovhannisyan (Armenia) 3-0

MĘŻCZYŹNI

60 kg
Mateusz Polski (Polska) – Heorhi Dmitser (Białoruś) 3-0
Marek Pietruczuk (Polska) – Radomir Obruśniak (Polska) 2-1
Sandor Szinavel (Węgry) – Hakan Dogan (Turcja) TKO 2
Adil Aslanov (Gruzja/Polska) – Genaro Gamez (USA) 3-0

69 kg
Rafał Perczyński (Polska) – Michael Nevin (Irlandia) 3-0
Damian Falecki (Polska) – Jose Alday (USA) 3-0

75 kg
Ivan Murashkin (Białoruś) – Tomas Sinkevicius (Litwa) 3-0
Kamil Gardzielik (Polska) – Vitaliy Volovyk (Ukraina) TKO 1
Arman Hovhikyan (Armenia) – Artem Masliy (Izrael)  3-0
LeShawn Rodriguez (USA) – Michael O`Reilly (Irlandia) 2-1

81 kg
Paweł Stępień (Polska) – Igor Kudrytskiy (Ukraina) 3-0
Mehmet Nadir Unal (Turcja) – Andriy Danylevych (Ukraina) TKO 3

91 kg
Henrik Sargsyan (Armenia) – Szabols Deel (Węgry) 3-0
Seyda Keser (Turcja) – Joshua Temple (USA) 2-1

ZGRUPOWANIE KADRY NARODOWEJ SENIORÓW W KRZYWOPŁOTACH

polski01

Kadra narodowa seniorów, która przygotowuje się do startu w 2. Memoriale im. Leszka Drogosza w Kielcach, rozpoczyna dzisiaj pracę pod nowym „dowództwem”. Debiutujący w roli pierwszego szkoleniowca reprezentacji, Tomasz Różański oraz jego doświadczony asystent, Walery Korniłow, powołali na zgrupowanie szkoleniowe siedmiu Biało-Czerwonych.

W Krzywopłotach (koło Karlina) trenować będą: Mateusz Polski (KSW Róża Karlino, 60 kg – na zdjęciu), Radomir Obruśniak (KSW Róża Karlino, 60 kg), Kazimierz Łęgowski (Bokser Chojnice, 64 kg)), Marcin Latocha (KSW Róża Karlino, 64 kg), Daniel Adamiec (RUSHH Kielce, 64 kg), Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin, 75 kg) i Kamil Gardzielik (Copacabana” Konin, 75 kg). W rezerwie pozostają Marek Pietruczuk (Victoria Ostrołęka, 56 kg) i Sylwester Kozłowski (Akademia Walki Warszawa, 56 kg).

KAMIL GARDZIELIK DRUGIM „ŚREDNIM” W KADRZE RAFAKO HUSSARS POLAND NA NOWY SEZON

gardzielik

- Jeśli będę dobrze przygotowany do sezonu, a na to liczę w Husarii, wówczas stać mnie na wygrywanie w lidze WSB. Podobnie jak Tomasz Jabłoński, ja również mogę toczyć zwycięskie walki w profesjonalnych rozgrywkach. Wierzę, że odnajdę się w tej lidze, a moja wewnątrz klubowa rywalizacja z Tomkiem będzie z korzyścią dla nas obydwu i drużyny. Stoczyliśmy ciekawy pojedynek w półfinale Mistrzostw Polski i oczekuję, że coraz skuteczniej będę mu deptał po piętach – powiedział były mistrz Polski wagi średniej, Kamil Gardzielik, który będzie boksował w barwach Rafako Hussars Poland w zawodowej lidze World Series of Boxing.

Urodzony 2 sierpnia 1992 roku Gardzielik jest kolejnym bokserem z Konina, który dołączy do Rafako Hussars Poland. Kilka dni temu umowę podpisał młodszy od niego o zaledwie 4 dni Igor Jakubowski.

- Bardzo wysoko oceniam umiejętności sportowe Kamila, to kawał solidnego zawodnika, który u nas się rozwinie pod okiem trenerów Jerzego Baranieckiego i Tomasza Różańskiego. W wadze średniej, podobnie jak każdej innej, odbędzie się siedem meczów, więc na pewno Gardzielik dostanie swoją szansę. Wiem z doświadczenia dwuletniego w WSB, że czasem, z powodu różnych kontuzji czy chorób, potrzebowaliśmy w niektórych kategoriach nawet trzech zawodników w sezonie – przyznał team menedżer Jacek Szelągowski.

W tym roku Kamil Gardzielik zdobył brązowy medal MP, a po złoto sięgnął Tomasz Jabłoński. W poprzednim sezonie Jabłoński nie startował w Zawierciu (Husaria tego samego dnia walczyła w tym mieście w ćwierćfinale WSB), zaś Kamil Gardzielik pokonał w finale Arkadiusza Szwedowicza na punkty.

- Wiem, że liga WSB daje szansę awansu na Igrzyska Olimpijskie. W pierwszym sezonie zakwalifikują się najlepsi z rankingu, zaś dodatkowo motywujące jest to, że każdy uczestnik tych rozgrywek ma prawo uczestnictwa w turnieju WSB w przyszłym roku (w stawce jest 27 „biletów” do Rio) – mówi Gardzielik, brązowy medalista Igrzysk Sportów Walki 2010 w Pekinie i Młodzieżowych Mistrzostw Europy 2009 w Szczecinie. Boksował wtedy w niższych wagach -64 kg i -69 kg, a pierwsze medale Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży (2007 i 2008) zdobywał w kat. 52 kg (srebro) i 60 kg (złoto).

- Kamil Gardzielik wreszcie będzie miał okazję sprawdzić się w World Series of Boxing. W ogóle apeluję do wszystkich zawodników, którym wydaje się, że są nr 2 w naszym zespole, o cierpliwość. Przykład Damiana Kiwiora pokazuje, że szybko – za sprawą ciężkiej pracy i determinacji – można wskoczyć na pierwsze miejsce. Kazik Łęgowski przegrał przed czasem pierwszą walkę, potem dopadła go kontuzja i jego miejsce lidera w wadze -64 kg przejął Damian – stwierdził Szelągowski.

Husaria rozpoczyna przygotowania na początku listopada, a pierwszy mecz nowego sezonu w styczniu 2015 roku

KADRA SENIORÓW NA 2. MEMORIAŁ IM. LESZKA DROGOSZA. W SKŁADZIE 7 MISTRZÓW POLSKI

drogoszmemorial01

W dniach od 15 do 20 września w Kielcach odbędzie się 2. Memoriał im. Leszka Drogosza, w którym w międzynarodowej rywalizacji sprawdzi się nasza kadra narodowa seniorów. Organizatorzy zadbali, by w zawodach wystąpili zawodnicy aż z 29 krajów: Austrii, Armenii, Azerbejdżanu, Belgii, Białorusi, Brazylii, Czech, Estonii, Finlandii, Francji, Gruzji, Hiszpanii, Holandii, Kataru, Kazachstanu, Litwy, Łotwy, Niemiec, Norwegii, Polski, Portugalii, Rosji, Rumunii, Słowacji, Szwecji, Turcji, Ukrainy, Węgier i Włoch.

Trenerzy Walery Korniłow i Jerzy Baraniecki powołali na te zawody dwunastu Biało-Czerwonych. Stosowne nominacje otrzymali: Grzegorz Kozłowski (UKS „Akademia Walki” Warszawa, 52 kg), Marek Pietruczuk (UMKS „Victoria” Ostrołęka, 56 kg), Dawid Michelus (KS „Kontra” Elbląg, 60 kg), Mateusz Polski (KSW „Róża” Karlino, 60 kg), Kazimierz Łęgowski (UKS „Bokser” Chojnice, 64 kg), Daniel Adamiec (KS „RUSHH” Kielce, 64 kg), Ireneusz Zakrzewski (KS „Janik Boks” Jelenia Góra, 69 kg), Damian Kiwior (PTB „Tiger” Tarnów, 69 kg), Tomasz Jabłoński (KB „SAKO” Gdańsk, 75 kg), Arkadiusz Szwedowicz (BKS „Skorpion” Szczecin, 75 kg), Kamil Gardzielik (KS „Copacabana” Konin, 75 kg) i Mateusz Tryc (KS „Fenix” Warszawa, 81 kg).

W składzie kadry zabrakło aktualnego mistrza Unii Europejskiej wagi ciężkiej (91 kg), Igora Jakubowskiego, któremu należy się zasłużony odpoczynek od startów. W Kielcach nie zaboksują także trzej inni uczestnicy MUE w Sofii – Maciej Jóźwik (52 kg), Daniel Żaboklicki (56 kg) i Jordan Kuliński (81 kg). Zwracają uwagę powroty do kadry zawodników Rafako Hussars Poland – Kozłowskiego, Pietruczuka, Polskiego, Zakrzewskiego, Jabłońskiego i Tryca.

TOMASZ JABŁOŃSKI: NAJTRUDNIEJ BYŁO POKONAĆ KAMILA GARDZIELIKA

jablonski05

Kapitan „Husarii”, Tomasz Jabłoński, został uznany najlepiej wyszkolonym technicznie bokserem 85. Mistrzostw Polski Seniorów w Kaliszu. W drodze po złoty medal w wadze średniej (75 kg) pokonał pięciu rywali. Jego zdaniem najtrudniejszą walką był półfinał z Kamilem Gardzielikiem.

- Nie miałem łatwiej drogi po drugi w karierze tytuł Mistrza Polski. Do każdego z pięciu pojedynków wychodziłem bardzo skoncentrowany. Dawałem z siebie wszystko, nie oszczędzałem się. Jeśli miałbym wybrać najbardziej wymagającego przeciwnika, był nim broniący złotego medalu z tamtego roku Kamil Gardzielik. Pokazał, że jest w bardzo dobrej formie jeśli chodzi o technikę i kondycję. Bardzo żałuję, że nie spotkałem się z nim w finale, bo Kamil zasłużył na niego – powiedział Tomasz Jabłoński.

25-letni Tomasz Jabłoński w finale w Kaliszu pokonał jednogłośnie na punkty Arkadiusza Szwedowicza, który rok temu w Zawierciu w finale przegrał z Kamilem Gardzielikiem. Natomiast kapitan Hussars Poland poprzednio triumfował w Mistrzostwach Polski w 2012 roku w Poznaniu pokonując w finale dziś boksującego na zawodowych ringach Kamila Szeremetę.

- Organizację turnieju w Kaliszu oceniam pozytywnie do dnia finałów, w którym pomiędzy walkami miały miejsce niezapowiedziane wcześniej przerwy. Przeszkadzały mi w dobrej rozgrzewce przed pojedynkiem ze Szwedowiczem. Podczas tej walki byłem bardziej zdenerwowany i spięty. Nie jestem zadowolony z tego występu, czułem się w sobotę w gorszej dyspozycji, jednak udało mi się osiągnąć cel, czyli zdobyć tytuł mistrza Polski – mówi Tomasz.

Poza zwycięstwami z Gardzielikiem i Szwedowiczem, pięściarz SAKO Gdańsk wygrał także z Kamilem Bednarkiem, Kamilem Ziemkiem oraz Stanisławem Gibadło i został uznany najlepszym technikiem zawodów. Tomasz Jabłoński już zadeklarował, że będzie szykował się do kolejnego sezonu World Series of Boxing w barwach Hussars Poland, a niebawem prawdopodobnie czeka go start w Turnieju im. Feliksa Stamma w Warszawie.

Dodajmy, że najlepszym bokserem Mistrzostw Polski w Kaliszu wybrano Igora Jakubowskiego, który wygrał rywalizację w wadze ciężkiej (91 kg) i być może w najbliższym czasie zasili „Husarię”.

POZNALIŚMY PÓŁFINALISTÓW TURNIEJU GRAND PRIX PZB W NOWEJ DĘBIE

szwedowicz_2013

Wiele emocji towarzyszyło pojedynkom drugiego dnia rozgrywanego w Nowej Dębie Turnieju Grand Prix o Puchar PZB. Dzisiejsze walki, rozgrywane w dwóch seriach, wyłoniły półfinalistów, wśród których znaleźli się z reguły faworyci.

Podczas pierwszej serii ćwierćfinałów uwagę widzów zwracała na pewno rywalizacja wschodzącej gwiazdy polskiego boksu olimpijskiego, Arkadiusza Szwedowicza (75 kg – na zdjęciu) z najbardziej rutynowanym uczestnikiem turnieju, Piotrem Sielawą. Zawodnik z Białegostoku, występujący na bokserskim ringu od 16 lat (!) zawędrował do wagi średniej, w której …szans na sukcesy nie ma (mimo zdobycia w tym limicie we wrześniu ub. roku złotego medalu III Otwartych Gwardyjskich Mistrzostw Polski). Potwierdziła to zresztą dzisiejsza walka z zawodnikiem ze Szczecina. Jeśli Piotr chce wywalczyć wymarzony tytuł mistrza Polski seniorów (ma w swojej kolekcji 7 medali ale żadnego złota), to powinien skoncentrować się na występach w wadze do 69 kg.

Szukając niespodzianek, wskazalibyśmy bezwzględnie na zwycięstwo Jarosława Iwanowa (56 kg) z Wisły Kraków nad Tomaszem Resólem, który miał bardzo dobry ub. sezon i wydawało się, że pieściarz Skorpiona będzie jednym kandydatów do medali Mistrzostw Polski. Szybko i efektownie wygrał swój pojedynek rutynowany wicemistrz świata w kick-boxingu (formuła full-contact), Daniel Żaboklicki (56 kg) z warszawskiej Legii, pokonując innego szczecinianina, Denisa Grzesiaka, ale jego zwycięstwo nie było dla nikogo szczególnym zaskoczeniem.

W drugiej serii walk ćwierćfinałowych niespodzianek nie było, choć warto wspomnieć o ciężkiej przeprawie aktualnego mistrza Polski wagi średniej, Kamila Gardzielika z młodym bydgoszczaninem Szymonem Hamerskim. Rozkręca się powoli Jordan Kuliński (81 kg), który dzisiaj zaprezentował skuteczniejszy boks niż wczoraj, wygrywając przed czasem  z Marcinem Wowro. Skutecznie zaboksował Kasjusz Życiński, w drugiej turniejowej walce pokonując Mateusza Kowalczyka.

WYNIKI I SERII WALK ĆWIERĆFINAŁOWYCH

56 kg
Jarosław Iwanow (TS Wisła Kraków) – Tomasz Resól (Skorpion Szczecin) 3-0
Daniel Żaboklicki (KB Legia Warszawa) – Denis Grzesiak (Skorpion Szczecin) 1 KO
Patryk Waleszczak (Champion Nowy Dwór Mazowiecki) – Przemysław Sijewski (Dragon Ostrowiec Świętokrzyski) 3 TKO

60 kg
Radomir Obruśniak (KSW Róża Karlino) – Patryk Trochimiak (Kaczor Team Boks Wałbrzych) 2-1
Dariusz Rabenda (Tiger Tarnów) – Rafał Grabowski (Radomiak Radom) 3-0
Łukasz Niemczyk (Champion Chojnów) – Bolesław Guzek (Morsy Dębica) 3-0

69 kg
Czesław Zygadło (Zagłębie Konin) – Radosław Gosiewski (RMKS Rybnik) 3-0
Mateusz Kostecki (WKS Desant Kraków)  – Maciej Gnoza (Boxing Sokółka) 3-0
Cezary Abramczyk (Start Włocławek) – Adrian Stępnowski (Bombardier Gdynia) 1 TKO
Damian Falecki (KSZO Ostrowiec) – Łukasz Pis (Tiger Tarnów) 3-0

75 kg
Damian Smagieł (KS Sako Gdańsk) – Krzysztof Ryta (Bombardier Gdynia) 3-0
Dawid Bosak (KB Legia Warszawa) – Radosław Gockowiak (Zawisza Bydgoszcz) 3-0
Arkadiusz Szwedowicz (Skorpion Szczecin) – Piotr Sielawa (Hetman Białystok) 3-0

91 kg
Artur Bulik (AZS Legenda Boxing Jarosław) – Michał Janicki (Prosna Kalisz) 3 TKO
Mateusz Trybuch (Champion Nowy Dwór Mazowiecki) – Sebastian Rachut (Zagłębie Konin) 2-1
Jan Sosnowski (BSB Astoria Bydgoszcz) – Kacper Ołtarzewski (Radomiak Radom) 3-0
Igor Jakubowski (Zagłębie Konin) – Artur Nawrocki (Palestra Warszawa) 1 TKO

WYNIKI II SERII WALK ĆWIERĆFINAŁOWYCH

64 kg
Piotr Tobolski (Kaczor Team Boks Wałbrzych) – Damian Haus (06 Kleofas Katowice) 3-0
Karol Kostka (RMKS Rybnik) – Dawid Ząbek (GUKS Carbo Gliwice) 3-0
Marcin Latocha (KSW Róża Karlino) – Adam Winiarek (Fenix Warszawa) 3-0
Tomasz Gryckiewicz (UKSW PIRS Powiatu Olsztyńskiego) – Adrian Marchel (Hetman Białystok) 3-0

69 kg
Łukasz Łojek (KSW Tygrys Elbląg) – Krzysztof Czapiewski (KS Sako Gdańsk) 1 KO
Rafał Perczyński (Gwardia Warszawa) – Aleksander Smołka (UKS Śląsk Ruda Śląska) 3-0
Szymon Białas (MOSM Tychy) -  Jakub Nasiłowski (KS Raszyn) 3-0
Kamil Holka (BKS Orkan Gorzów Wlkp.) – Marcin Gołębiewski (Champion Nowy Dwór Maz.) 3-0

75 kg
Kamil Gardzielik (Copacabana Konin) – Szymon Hamerski (Zawisza Bydgoszcz) 2-1
Mateusz Rzadkosz (TS Wisła Kraków) – Kamil Lamczyk (Ring Busko Zdrój) 3-0
Rafał Rzeźnik (Berej Boxing Lublin) – Sebastian Chojecki (Zawisza Bydgoszcz) 3-0
Karol Kosak (Fenix Mosir Stalowa Wola) – Kacper Kuligowski (Łokietek Brześć Kujawski) 3-0

81 kg
Kasjusz Życiński (KS Sako Gdańsk) – Mateusz Kowalczyk (06 Kleofas Katowice) 3-0
Jordan Kuliński (Start Włocławek) – Marcin Wowro (UKS Śląsk Ruda Śląska) 2 TKO
Łukasz Stanioch (Skorpion Szczecin) – Błażej Surowiec (KSZO Ostrowiec) 2-1
Błażej Lutka (RMKS Rybnik) – Grzegorz Dwornik (Polonia Świdnica) 3-0

+91 kg
Jarosław Guzek (Zawisza Bydgoszcz) – Damian Kaczmarski (Radomiak Radom) 3-0
Marcin Śnitko (KSW Tygrys Elbląg) – Michał Jabłoński (Wisłok Rzeszów) 3-0
Michał Świątkowski (06 Kleofas Katowice) – Piotr Budziszewski (KB Legia Warszawa) 3-0
Mateusz Figiel (Hetman Białystok) – Andrzej Kołton (KSZO Ostrowiec) 2 DQ

DO STARTU W GP ZGŁOSZONO 114 ZAWODNIKÓW. NA CZELE LISTY GARDZIELIK, SZWEDOWICZ, JAKUBOWSKI…

perczynski02

Mistrz Polski seniorów wagi średniej (75 kg), Kamil Gardzielik, jego finałowy rywal z 84. krajowego czempionatu w Zawierciu i złoty medalista do lat 23, Arkadiusz Szwedowicz oraz aktualny mistrz kraju do lat 23 wagi ciężkiej (91 kg) Igor Jakubowski to najbardziej rozpoznawalne nazwiska uczestników I Turnieju Grand Prix PZB w Nowej Dębie.

W pierwszym wielkim ogólnopolskim turnieju wystąpi także m.in. czterech aktualnych brązowych medalistów Mistrzostw Polski seniorów: Daniel Tarka (49 kg), Daniel Żaboklicki, Tomasz Resól (obaj 56 kg) i Paweł Michalik (75 kg), dwóch wicemistrzów Polski do lat 23 – Rafał Perczyński (69 kg – na zdjęciu) i Marcin Śnitko (+91 kg) oraz brązowy medalista tego turnieju i zarazem reprezentant Polski, Maciej Jóźwik (52 kg), inni brązowi medaliści – Mariusz Sieroń (tym razem wystąpi w limicie 49 kg), Piotr Kęcik (49 kg), Denis Grzesiak i Tomasz Smerdel (obaj 56 kg), Damian Falecki (69 kg) oraz znany z ciekawego debiutu w zawodowej lidze WSB, Kasjusz Życiński (81 kg).

Po raz pierwszy w seniorskim gronie zaboksują także ubiegłoroczni Młodzieżowi Mistrzowie Polski – Karol Kostka, Damian Adamiec (obaj wystąpią w limicie 64 kg) i Mateusz Trybuch (tym razem w 91 kg), srebrni medaliści – Patryk Waleszczak i Łukasz Niemczyk (obaj 60 kg) oraz brązowi – Szymon Hamerski (75 kg) i Karol Krokos (91 kg).

Dotąd potwierdzono start 114 zawodników z 48 klubów, ale być może w ostatniej chwili pojawią się jeszcze jakieś znane nazwiska, gdyż lista startowa jest uaktualniana (część zgłoszeń potwierdzana była telefonicznie lub poprzez SMS). Ostateczne zestawienie poznamy na konferencji technicznej i losowaniu, które odbędzie się 13 lutego (czwartek).

KADRA NARODOWA DLA NAJLEPSZYCH?

michelus 01

Występy w reprezentacji Polski – niezależnie od dyscypliny sportu -  powinny zawsze być czymś niepowtarzalnym. To spełnienie marzeń zawodników, nagroda za ich wielkie zaangażowanie w trening i sportowy rozwój. Wszyscy kibice są oczywiście zgodni, że w biało-czerwonych barwach podczas najważniejszych turniejów mistrzowskich powinni występować najlepsi polscy pięściarze. Tym bardziej w bokserskiej rywalizacji seniorów, którym od lat – jak tlenu – brakuje sukcesu odniesionego podczas Mistrzostw Świata, czy Europy…

Kiedy dowiedziałem się, że w Kazachstanie podczas Mistrzostw Świata polskich barw będzie broniło tylko czterech zawodników byłem niemal pewny, że będzie to rzeczywiście czwórka, gwarantująca najwyższy poziom, obyta w ciężkich turniejowych bojach i głodna zwycięstw. W końcu 10 lat temu Ludwik Buczyński zabrał ze sobą do Bangkoku na światowy czempionat właśnie czterech najlepszych zawodników (Andrzeja Liczika, Mirosława Nowosadę, Aleksego Kuziemskiego i Grzegorza Kiełsę), z których – jak pamiętamy – brązowy medal do Polski przywiózł Kuziemski (był to nomen-omen ostatni krążek zdobyty przez naszego pięściarza w Mistrzostwach Świata). Czekałem więc na oficjalne nominacje kadrowiczów, wierząc, że tak właśnie się stanie i przyznam, że doznałem zawodu, dowiadując się, że jednym z wybrańców trenera Buczyńskiego, szkoleniowca o ogromnym doświadczeniu i nie mniejszym warsztacie, został w tak ważnej próbie, jak turniej w Ałmatach mało doświadczony Michał Kowalczyk.

W tym miejscu chcę zaznaczyć, że szczerze kibicuję niezwykle bojowemu zawodnikowi z Wołomina, który w tym roku dość skutecznie przebijał się do czołówki wagi średniej w kraju, zdobywając m.in. brązowy medal Mistrzostw Polski do lat 23. Wiem, że czyni systematyczne postępy, czego wyrazem są wygrane pojedynki z Arkadiuszem Szwedowiczem, Mateuszem Rzadkoszem, czy Francuzem Rachidem Hamanim. Z drugiej strony przypominam sobie, że ten sam Michał przegrał w tym roku ze wspomnianymi Szwedowiczem (dwukrotnie) i Rzadkoszem oraz z Kamilem Gardzielikiem i że na obecnym etapie rozwoju jego kariery w naszym kraju znalazłoby się przynajmniej czterech pięściarzy prezentujących wyższy poziom sportowy (Tomasz Jabłoński, Szwedowicz, Gardzielik, Adrian Plichta).

Nie ukrywam, że jestem przeciwnikiem traktowania zawodów najwyższej rangi jako poligonu doświadczalnego dla mało doświadczonych zawodników. Pamiętam przy tym, że trenerzy reprezentacji Polski w innych niż boks dyscyplinach sportu również nie raz zaskakiwali kibiców mało zrozumiałymi decyzjami, wychodząc z tego – jak pokazuje historia – niezbyt często obronną ręką. Moim zdaniem polskiego boksu, którego najbliższa przyszłość zależy przecież nie tylko od spektakularnych sukcesów naszych Pań, po prostu nie stać teraz na powołania niosące ze sobą „podwyższone ryzyko”.

Niezależnie od wszystkiego, co wyżej napisałem, będę mocno trzymał kciuki za ringowe występy Dawida Michelusa (60 kg), Ireneusza Zakrzewskiego (69 kg), Michała Kowalczyka (75 kg) i Mateusza Tryca (81 kg), którym życzę występu na miarę ich marzeń i talentów. W Kazachstanie reprezentować będą mój kraj, będą więc moją kadrą narodową, czyli najlepszymi z najlepszych. Wierząc wysokim ocenom, jakie tym zawodnikom wystawił Ludwik Buczyński, który przez ostatnie miesiące nieprzerwanie pracował z powołaną czwórką, życzę zarówno jemu, jak i jego kadrze co najmniej powtórzenia wyniku z Tajlandii z 2003 roku. Podobnie jak wszyscy kibice pięściarstwa czekam na polski medal Mistrzostw Świata, bo od tego wieloletniego czekania nasze dusze rdzewieją…