Tag Archives: Kamil Bednarek

GALE ZAWODOWE W POLSCE: KWIECIEŃ 2022. BYTOM I WAŁCZ

jonak_damian_02

22 KWIETNIA 2022 ROKU [TYMEX BOXING NIGHT, BYTOM]

Do trzech razy sztuka. Damian Jonak (42-1-2, 21 KO) zakończył trylogię z Andrew Robinsonem (26-6-2, 7 KO) wygraną! Już w pierwszej rundzie obaj poszli na całość, brakowało jednak czystych ciosów. W drugiej jednak Damian po przestrzelonym prawym natychmiast poprawił lewym sierpem, trafił na szczękę i Brytyjczyk ciężko padł na matę, Nie pierwszy raz pokazał charakter, wstał i dotrwał do przerwy. Po niej nadal warunki dyktował Polak, który dwukrotnie prawym sierpowym „zamroził” na moment przeciwnika. Kolejne trzy minuty już bardziej wyrównane, choć wrażenie robiły haki Jonaka na korpus. Wcześniej tego brakowało. Na półmetku wszystko wyglądało bardzo dobrze, niestety piąte starcie to najlepszy dotąd okres Robinsona. Anglik bił lżej, z luzu, ale prawa ręka coraz częściej dochodziła do głowy miejscowego bohatera. Lepiej wyglądała kolejna odsłona, w której Damian wrócił do lewego prostego. Po chwilowym dołku Jonak wrócił bardzo dobrą siódmą rundą. W połowie trafił bezpośrednim prawym krzyżowym i do przerwy poprawił jeszcze kilka razy w wymianach w półdystansie. Ostatnie trzy minuty to ringowa wojna. Co najważniejsze wciąż pod lekkie dyktando naszego reprezentanta. Kiedy więc zabrzmiał ostatni gong, Damian podniósł ręce na znak zwycięstwa. Sędziowie typowali wygraną Jonaka 78:73, 78:73 i 77:74.

Trudne walki i tym cenniejsze zwycięstwa zanotowali Stanisław Gibadło (8-0) oraz Kamil Młodziński (15-5-4, 7 KO). „Camilo” spotkał się z twardym, choć sprowadzanym w ostatniej chwili Miroslavem Serbanem (13-11, 7 KO). Po sześciu rundach sędziowie wskazali na miejscowego pięściarza – 58:56, 58:56 i 59:55. Gibadło był liczony w piątej rundzie po prawym na korpus Mateo Verona (29-29-3, 8 KO). Pojedynek był rwany, momentami chaotyczny, a Staszek, który w boksie olimpijskim pracował nogami i ładnie kontrował, niepotrzebnie wchodził w półdystans, mając mało argumentów w pięściach. Po ośmiu starciach wygrał 76:75, 77:76 i 76:75, ale na tle Rafała Wołczeckiego wypadł w walce z Argentyńczykiem słabiej.

Tomasz Gromadzki (12-4-1, 3 KO) założył rękawice na dłonie i zamiast walk na gołe pięści znów zaboksował na ringu zawodowym. Podczas trwającej gali w Bytomiu pewnie ograł Adama Koprowskiego (4-4-2). „Zadyma” rozpoczął – i skończył, w swoim stylu. Od początku ruszył ostrym pressingiem i momentami chaotycznymi atakami spychał rywala na liny. Doświadczony Koprowski w drugiej rundzie odpowiedział ładnym prawym sierpem, ale nie ponowił akcji. Gromadzki z każdą minutą zyskiwał coraz wyraźniejszą przewagę, choć w piątej rundzie – znów po kontrze prawym sierpowym, przyklęknął i był liczony do ośmiu. Szybko jednak powstał i dalej nacierał. Adam w końcówce szóstej odsłony walczył z rywalem i kryzysem, jednak zdołał dotrwać do końca. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Gromadzkiego 57:56, 59:55 i 59:55.

Trwa dobra seria Remigiusza Smolińskiego (4-1, 2 KO). Dwumetrowy olbrzym po czasówce na Kamilu Bodziochu teraz jeszcze szybciej uporał się z Borną Grcicciem (1-1, 1 KO). Walka bez większej historii. Sporo niższy Chorwat starał się skrócić dystans i przejść do półdystansu. W połowie pierwszej rundy Remek zrobił krok w tył, skontrował prawym krzyżowym i posłał przeciwnika na deski. Grcić jeszcze się podniósł, ale po kilku kolejnych ciosach znów zapoznał się z matą ringu i nierówny bój zastopował sędzia.

Czwarte zwycięstwo do swojego rekordu dopisał były wicemistrz Polski, Wiktor Szadkowski (4-0, 2 KO). Występujący w wadze półciężkiej „Wicio” od początku zdominował Damiana Szewczyka (1-2), w drugiej rundzie podłączył go prawym krzyżowym, nie zdołał jednak skończyć ambitnego rywala przed czasem. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie punktowali na jego korzyść w stosunku 40:36. Wcześniej wracający po długiej przerwie Martin Gottschall (4-0, 1 KO) wypunktował Pawła Strykowskiego (3-16), a Aleksander Jasiewicz (4-1) ograł w krwawej potyczce Bazargura Jugdera (3-4-1, 2 KO).

30 KWIETNIA 2022 ROKU [KNOCKOUT PROMOTIONS, WAŁCZ]

Aż trzy i pół roku czekał Krzysztof Głowacki (32-3, 20 KO), by powrócić na zwycięską ścieżkę. Dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej w swoim Wałczu odbudował się po porażkach z Briedisem i Okolie, pokonując przed czasem Francisco Ruiza (16-4, 5 KO). „Główka” już pierwszym ciosem – lewym krzyżowym, przestawił grubiutkiego rywala na liny i tam go zostawił aż do końca rundy. W międzyczasie posłał go dwukrotnie na deski lewym hakiem na korpus, pod prawy łokieć. W końcówce wręcz go oszczędzał, żeby dać sobie i kibicom parę minut więcej. W drugim starciu Krzysiek zrobił sobie „pracę na worku”. Obijał bezlitośnie przeciwnika, ale bił z luzu, nie z pełną mocą, bawiąc się boksem i długo wyczekiwanym powrotem. W końcówce trzeciej odsłony „Główka” podkręcił tempo i kilka razy trafił sierpem z prawej i lewej ręki. Meksykanin cierpiał po dołach, ale głowę ma twardą. W czwartej rundzie lewy sierpowy Polaka po raz trzeci przewrócił Ruiz, a po liczeniu do ośmiu Krzysiek dopełnił dzieła zniszczenia krótkim prawym sierpem.

Mateusz Tryc (14-0, 7 KO) – po raz pierwszy z Andrzejem Liczikiem w narożniku, pokonał Omara Garcię (17-7, 14 KO). W pierwszej rundzie zapachniało niespodzianką – prawy sierp pięściarza z Wenezueli wylądował w okolicach ucha i Mateusz „zatańczył”. W drugiej jednak to on wyprzedził przeciwnika w akcji prawy na prawy, odzyskując kontrolę nad pojedynkiem. W trzeciej pięściarz z Wyszkowa dodał do swojego arsenału mocne haki na korpus. Na półmetku pojedynku Mateuszowi ewidentnie przeszkadzało rozcięcie prawej powieki po przypadkowym zderzeniu głowami. Kontrolował walkę, widać jednak było, że odczuwa pewien dyskomfort. Tryc przyjął prawy podbródek na początku piątego starcia, ten cios jednak nie zrobił na nim większego wrażenia i z kolejnymi minutami tylko podkręcał tempo. Ale trzeba przyznać Garcii, że prawym podbródkiem bije dobrze, bo w siódmej odsłonie znów złapał nim Tryca. Ten zrewanżował się mu natomiast tuż przed przerwą prawym sierpowym. W ostatniej, ósmej rundzie, Mateusz pogonił wymęczonego rywala i gdyby miał jeszcze dziewiątą, zapewne wygrałby przed czasem. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na jego korzyść 80:72 (?), 78:74 i 78:74.

Chwalony mocno, czasem może trochę na wyrost, Kamil Bednarek (11-0, 6 KO) pokonał zasłużenie solidnego Iago Kizirię (5-4, 3 KO), ale na pewno nie zaboksował dobrze. Gruzin ruszył od razu pressingiem. Lepszy na nogach Kamil kontrolował jego ataki, ale w pierwszej rundzie zainkasował mocny prawy, a w drugiej lewy sierpowy. I widać było, że te ciosy mają swoją wymowę. W trzecim starciu podopieczny Piotra Wilczewskiego złapał w końcu rytm, łapał w tempo przeciwnika na kontrę i jedną z nich rozciął mu prawy łuk brwiowy. Kolejne minuty miały podobny scenariusz – Kiziria boksował dwoma-trzema zrywami na rundę, a Kamil przepuszczał najczęściej chaotyczne ataki dobrą pracą nóg i wyboksowywał twardego oponenta prawym jabem. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, ale na starcie siódmej rundy Kiziria przeprowadził minutowy, huraganowy atak. Bednarek pogubił się, przyjął kilka niepotrzebnych ciosów i gdyby mierzył się z kimś z mocniejszym uderzeniem, mógłby słono zapłacić z te luki w obronie. W końcówce znów się pogubił. Zamiast stanąć mocno na nogach, trochę panicznie uciekał. Bez mocnej kontry. Ostatnie trzy minuty już lepsze, ale Bednarek i jego trener wiedzą nad czym trzeba popracować. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali niejednogłośnie – 78:74, 75:77 i 77:75.

W wieku siedemnastu lat udanie na ringu zawodowym zadebiutował mistrz Polski w gronie młodzików i kadetów, na pewno perspektywiczny Tobiasz Zarzeczny (1-0, 1 KO). Zadanie teoretycznie łatwe, bo naprzeciw niego stanął Kamil Zychiewicz (0-4), ale dla tak młodego chłopaka telewizja, inne rękawice – to wszystko ma znaczenie. Tobiasz już po 30 sekundach sięgnął rywala długim prawym krzyżowym. Za moment trafił prawym sierpowym, poprawił prawym podbródkiem, w wszystko zakończył lewym hakiem na wątrobę. Debiut trwał łącznie 75 sekund.

Po chwili do ringu wyszedł inny debiutant – Kamil Urbański (1-0, 1 KO). A w jego narożniku jeszcze inny debiutant – Mateusz Masternak, który tym razem wcielił się w rolę trenera. Rywalem wrocławianina był Goga Kewliszwili (5-10-1, 1 KO). Dwukrotny medalista Mistrzostw Polski w wadze średniej w końcówce pierwszej rundy rozbijał rywala lewym prostym i zmusił do przyklęknięcia. Po przerwie rzucił go na deski prawym sierpowym, za moment znów prawy sierp przewrócił Gruzina i było po wszystkim po czterech minutach.

źródło: bokser.org

ŁATWE ZWYCIĘSTWA MASTERNAKA, CZERKASZYNA I BEDNARKA NA GALI W ZAKOPANEM

gala zakopane 2021

W daniu głównym gali Knockout Boxing Night 18 w Zakopanem, która odbyła sie 23 października 2021 r., świetny technicznie Fiodor Czerkaszyn (19-0, 12 KO) pewnie wypunktował Gonzalo Corię (18-5, 7 KO).

Polsko-ukraiński pięściarz od początku wywierał lekki pressing, boksując w swoim dystansie. Gdy atakował, szukał haka na wątrobę, a gdy Argentyńczyk chciał zaatakować, Fiodor po zakroku łapał go na kontrę prawą ręką. W drugiej odsłonie podkręcił nieco tempo, wydłużył kombinacje i po jednym z krótkich prawych sierpów na ucho Coria „zatańczył”. Sprytnie jednak sklinczował i obyło się bez nokdaunu. W połowie trzeciego starcia podopieczny Andrzeja Liczika „podłączył” przeciwnika dla odmiany lewym sierpem. Argentyńczyk od czwartej odsłony myślał już tylko o głębokiej defensywie i o tym, by nie dostać kolejnej kontry. Dlatego praktycznie przestał zadawać ciosy, dużo pracując nogami „na wstecznym”. Ruch w tej walce był już jednostronny, a jedyną niewiadomą było pytanie, czy Fiodor skończy to przed czasem, czy bardzo wysoko na punkty? Szukał miejsca i luk w szczelnej gardzie przeciwnika, często zmieniał pozycję na mańkuta, wciąż jednak nie potrafił przełamać ambitnego gościa z Ameryki Południowej. Skończyło się na pełnym dystansie, co akurat w dłuższej perspektywie może wyjść Fiodorowi na dobre. Sędziowie punktowali zgodnie 100:90, ale nie mogło być inaczej…

Mateusz Masternak (46-5, 31 KO) bardzo efektownie rozpoczął drugą pięćdziesiątkę swojej kariery, pokonując przed czasem Armenda Xhoxhaja (12-2, 7 KO). „Master” od początku kontrolował nieco niższego rywala lewym prostym, a niemal równo z gongiem kończącym pierwszą rundę skontrował go w akcji prawy na prawy. Kosowianin ratował się panicznie klinczem, ale z pomocą przyszedł mu gong. Po przerwie Xhoxhaj chciał zaatakował, lecz jego ciosy pruły powietrze, wrocławianin natomiast najpierw poczęstował go mocnym hakiem na korpus, a potem trzy razy wciągnął na prawy krzyżowy. W połowie trzeciego starcia Xhoxhaj trafił nieoczekiwanie mocnym prawym podbródkowym, ale to tylko rozzłościło podopiecznego Piotra Wilczewskiego. Przez ostatnie pół minuty Kosowianin zainkasował kilka naprawdę mocnym bomb z prawej ręki i do narożnika schodził z mocno podbitym okiem. To było tylko odroczenie wyroku.. W czwartej odsłonie Mateusz kilka razy „otworzył” sobie przeciwnika lewym prostym bądź lewym na dół, aż w końcu wystrzelił akcją lewy-prawy, trafił na szczękę i posłał przeciwnika na deski. Ten co prawda powstał na osiem, lecz z jego narożnika poleciał ręcznik na znak poddania.

51 sekund – łącznie z liczeniem do dziesięciu, trwała jubileuszowa walka Kamila Bednarka (10-0, 6 KO). Uriel Gonzalez (18-9-1, 14 KO) potrafi boksować, ale dziś nie zdążył nawet wyprowadzić ciosu. Pięściarz z Dzierżoniowa już na samym początku trafił lewym hakiem na wątrobę i Meksykanin już wtedy się krzywił. Za moment chciał zaatakować, lecz Kamil zrobił krok w tył, poprawił w to samo miejsce i było po wszystkim. Gonzalez jeszcze długo zbierał się z maty…

Z dobrej strony pokazał się jeden z ciekawszych polskich „ciężkich” młodego pokolenia, Damian Knyba (4-0, 2 KO). Naprzeciw niego stanął Jurij Bychacow (10-23-3, 5 KO), który może rekordem oraz wyglądem nikogo nie straszy, ale Białorusin potrafił już napsuć krwi naprawdę solidnym zawodnikom, z Robertem Heleniusem na czele. Damian kontrolował niższego rywala lewym prostym a gdy ten chciał skrócić dystans, albo kontrował po odchyleniu długim prawym, albo wciągał na prawy podbródek. Kilka razy polował też lewym hakiem w okolice wątroby. Pewne i stosunkowo łatwe zwycięstwo.

Wcześniej udanie na zawodowym ringu zadebiutowała Justyna Walaś (1-0), która wygrała wszystkie rundy (3x 40:36) z Kateryną Drozd (0-3).

źródło: bokser.org

FAWORYT BYŁ JEDEN I ZROBIŁ SWOJE. MASTERNAK NOKAUTUJE NA GALI W MRĄGOWIE

[28 sierpnia 2021 r.] Od początku faworyt był jeden. Świetnie dysponowany Mateusz Masternak (45-5, 30 KO) efektownie znokautował Felipe Nsue (4-2-1, 3 KO) w walce wieczoru gali KnockOut Boxing Night 17. Rywal zaskoczył „Mastera” na samym początku dwoma lewymi prostymi, ale wrocławianin ostudził jego zapały prawym krosem. W końcówce pierwszej rundy Mateusz dwa razy strzelił prawą ręką i Nsue przed nokdaunem uratowały najpierw liny, a potem gong. W drugiej odsłonie były mistrz Europy znów zachwiał przeciwnikiem, najpierw lewym sierpowym, potem kolejnym prawym. Ale wciąż nie było desek. Koniec nastąpił na początku drugiej minuty trzeciej rundy. Masternak ustawił sobie rywala lewym prostym, podszedł nogami i huknął prawą ręką na czubek brody. Nokaut!

Kamil Bednarek (9-0, 5 KO) zdał najpoważniejszy test w karierze, pokonując byłego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi średniej, Javiera Francisco Maciela (33-14, 23 KO). Pięściarz z Dzierżoniowa dobrze wszedł w pojedynek, ustawiając sobie doświadczonego rywala krótkim prawym sierpem bądź prawym hakiem pod lewy łokieć. No i jak zawsze fajnie pracował na nogach. Na początku drugiej rundy dwa razy trafił lewym podbródkowym, a potem kontrolował walkę prawym prostym. Po przerwie Argentyńczyk próbował pressingiem spychać Polaka i wciągać w wymiany, ten jednak pozostawał nieuchwytny i z kontry odgryzał się lewym hakiem bądź lewym sierpowym. Wszystko układało się w myśl tego scenariusza, aż nagle po minucie piątej rundy Maciel strzelił prawym sierpowym. Bednarek miał chwilę kryzysu, jednak za moment odpowiedział ładnym lewym podbródkowym i wszystko wróciło na swoje miejsce. A w szóstym starciu wydłużył akcje do serii trzech-czterech ciosów i znów górował nad przeciwnikiem. Na finiszu siódmej rundy Kamil skontrował po zakroku w tył rozpędzonego przeciwnika lewym sierpowym na ucho, posyłając go na matę ringu. Tak więc runda wygrana 10:8. Maciel w ostatnich trzech minutach rzucił wszystko na jedną kartę i w samej końcówce walce zranił po raz drugi Polaka – tym razem lewym hakiem na wątrobę. Walka pewnie wygrana, lecz również dobra lekcja na przyszłość. Sędziowie punktowali 79:72, 78:73 i 78:73 – wszyscy na korzyść podopiecznego Piotra Wilczewskiego.

Przemysław Zyśk (17-0, 6 KO) odprawił przed czasem Davida Bency’ego (14-24-1, 4 KO). Po spokojnej pierwszej rundzie, w drugiej pięściarz z Ostrołęki dwukrotnie trafił akcją lewy-prawy. W trzeciej ładnie przycelował lewym sierpowym, a równo z gongiem rzucił rywala na deski prawym podbródkowym. Ten był mocno zraniony, lecz po liczeniu miał minutę przerwy. Czwarta odsłona to jednostronne bicie. O dziwo Bency cały czas stał na nogach, pomimo iż kilka razy się zachwiał. W piątej rundzie miał już dość i tłumacząc się kontuzją wycofał z kontynuowania potyczki.

Wcześniej dwumetrowy i ważący 110 kilogramów Damian Knyba (3-0, 2 KO) pokonał przed czasem Giorgi Tamazaszwilego (3-8, 3 KO).

źródło: bokser.org

CZERKASZYN ZDEMOLOWAŁ BONELLEGO. POWRÓT „DIABLO” W SUWAŁKACH

gala suwałki2021

W pojedynku wieczoru wczorajszej gali Knockout Boxing Night w Suwałkach pochodzący z Ukrainy i mający również polskie obywatelstwo Fiodor Czerkaszyn (18-0, 12 KO) wręcz przejechał się po Damianie Eqzequielu Bonellim (24-9, 20 KO).

Trzeci przyjazd Bonellego do Polski i trzecia porażka, druga przed czasem. Dziś najszybciej, bo już w pierwszej rundzie, w której po pięknym odchyleniu, balansie tułowia oraz czyściutkim lewym sierpowym, Argentyńczyk zaliczył deski. Po chwili wstał, sędzia ringowy go wyliczył, a Czerkaszyn szybko wykończył przy linach i słusznie starcie zostało przerwane. Fiodor potrzebuje zdecydowanie mocniejszych przeciwników. Czas na wyjazd z Polski.

He’s back! Krzysztof Włodarczyk (59-4-1, 39 KO) po problemach z prawem i pobycie w sanatorium wyszedł na gali Knockout Boxing Night w Suwałkach między liny i rozprawił się z Wadymem Nowopaszynem (6-3, 2 KO). Styl walki byłego mistrza świata raczej bez zaskoczenia, była pasywność, stanie w miejscu, ale od czasu do czasu także mocniejsze uderzenia. Po latach współpracy z Fiodorem Łapinem nastąpiła zmiana i szkoleniowcem Włodarczyka został Andrzej Liczik. Dla „Diablo” jest to coś nowego, ale jak przekonywał ostatnio w mediach, jest zaciekawiony współpracą z nowym trenerem. Sam Liczik chce, aby niespełna 40-latek był w ringu inicjatorem ataków i dawał jako pierwszy sygnał do ofensywy, nie czekając na to, co zrobi przeciwnik. Ciężko go jednak od lat zmusić do narzucenia tempa walki, Diablo preferuje styl defensywny. Pierwsza runda była spokojna, więcej szachów niż boksu. Włodarczyk starał się uderzać lewym prostym, szukał różnych rozwiązań zza podwójnej gardy. Trudno było jednak wymusić od Krzysztofa szybszą pracę na nogach i chęć do skuteczniego boksowania. Nowopaszyn zaczął zauważać, że ciosy Włodarczyka nie robią na nim większego wrażenia, dlatego w drugiej odsłonie zerwał się dwoma ciosami, w odpowiedzi „Diablo” skontrował jabem. Nowopaszyn rzucił się także lewym sierpowym na Włodarczyka i zauważył, że jest miejsce na cios z prawej ręki. Zaczął coraz śmielej poczynać sobie w drugiej oraz trzeciej odsłonie. Włodarczyk odpowiadał w półdystansie, starał się być cały blisko rywala. Były mistrz świata wagi junior ciężkiej dokładał do swojego arsenału kolejne uderzenia podbródkowe oraz sierpowe, od czasu do czasu bijąc na dół. Ukraiński rywal szczególnie na początku każdej z rund nie bał się podchodzić do Włodarczyka, skracać dystans, ale brakowało mu argumentów i energii w kolejnych odsłonach, aby zaskakiwać Polaka. Ten jednak zaczął bardziej różnicować swoje akcje, obniżając pozycję i bijąc celnie ciosy podbródkowe między gardę Nowopaszyna. Ostatnia minuta piątej odsłony to wymiana ciosów – Nowopaszyn uśpił swoim stylem Włodarczyka i zaskoczył kilkoma sierpowymi z prawej ręki, „Diablo” nic sobie z tego nie robił, obniżał pozycję i przy linach szukał kolejnych podbródkowych, po jednym z ciosów chyba ugięła się noga Nowopaszyna. „Unik, lewy hak, prawy sierp!” – domagał się w szóstej rundzie od Włodarczyka jego trener, Andrzej Liczik. Brakowało jednak ponowień. Nowopaszyn starał się zadawać kolejne sierpowe, stał twardo na nogach, chcąc prawdopodobnie pokazać, że nie robią na nim wrażenia uderzenia zadawane przez pogromcę Greena, Czakijewa i Cunninghama. Włodarczyk zachował jednak koncentrację do ostatniego gangu, bił Ukraińca ciosami podbródkowymi, ale skupił się także na defensywie. Krzysztof Włodarczyk został oczywiście zwycięzcą tego pojedynku, wygrał na punkty po ośmiu rundach (79-73, 80-72, 79-73). Czy zaskoczył? Nie. Czy jest innym bokserem? Także nie. Pojedynek z Ukraińcem pokazał, że „Diablo” nie ma w sobie ostrości i chęci ponawiania ataków oraz że oddaje w ringu inicjatywę. Dużo do poprawy, rdza jest spora.

Maksym Miszczenko (7-3, 3 KO) zaczął swój pojedynek aktywnie, trafiał i mógł celnym prawym podbródkowym sprawić niemałą niespodziankę, ale chwilę później Marek Matyja (20-2-2, 9 KO) brutalnie skontrował swojego przeciwnika i zabrał mu marzenia o zwycięstwie. Ukrainiec po dwóch bolesnych porażkach na zawodowym ringu chciał się pokazać na Podlasiu z jak najlepszej strony. Zaczął aktywnie, starał się narzucić własne tempo i wyprowadzić z równowagi Matyję. Ten jednak różnicował tempo zadawania ciosów, nie uciekał od Miszczenki i wręcz chciał zmęczyć swojego przeciwnika. W drugiej odsłonie Miszczenko trafił kilkoma ciosami, wśród nich Matyja zainkasował mocny prawy podbródkowy, co spowodowało, że Ukrainiec otworzył się przed zawodnikiem Knockoutu i po paru sekundach Marek wystrzelił mocnym prawym sierpowym nad opuszczoną lewą ręką Miszczenki, kładąc na deski swojego rywala. Miszczenko wstał, ale nie reagował na komendy sędziego ringowego, który zdecydował się ostatecznie przerwać pojedynek.

Michael Szubow (16-10-1, 9 KO) na zawodowych ringach nigdy nie przegrał przed czasem. Do wczoraj. W Suwałkach nie tylko musiał uznać wyższość Kamila Bednarka (8-0, 5 KO), ale dodatkowo przełknąć gorycz porażki przed czasem. Rosjanin z niemieckim paszportem 14 lat temu był w Polsce i boksował na dużej gali w Spodku z Damianem Jonakiem (w pojedynku wieczoru Krzysztof Włodarczyk zmierzył się w rewanżowym boju ze Steve’em Cunninghamem). Szubow imponował odpornością na ciosy, ale po latach są z nią problemy – pięściarz zainkasował sporo ciosów na dół z rąk Bednarka, który z jednej strony boksował mądrze i spokojnie, z drugiej starał się przyspieszać w półdystansie. Tam swoich argumentów szukał również Szubow, który po swoich błędach i niecelnych ciosach otwierał się przed podopiecznym Piotra Wilczewskiego. Dwukrotnie Rosjanin z niemieckim paszportem leżał na deskach i ostatecznie przegrał przed czasem w trzeciej rundzie po przerwaniu przez swój narożnik.

Przemysław Zyśk (16-0, 5 KO) to bardzo ambitny zawodnik, który łączy boks z pracą zawodową na co dzień. Na gali w Suwałkach pięściarz z Ostrołęki dopisał do swojego rekordu kolejne zawodowe zwycięstwo, pokonując po ośmiu rundach na punkty Marcosa Jesusa Cornejo (19-6, 18 KO). Zyśk wystąpił na gali w pierwszym starciu, ponieważ Damian Knyba (1-0, 1 KO), którego walka miała pierwotnie zainaugurować galę KBN, zawalczy ze swoim rywalem tuż po pojedynku wieczoru. Cornejo to zawodnik, który do Polski na walkę przyleciał po raz trzeci – pierwszy raz zawalczył w kwietniu 2018 roku na gali w Częstochowie, mierząc swe siły z Damianem Jonakiem – pięściarz ze Śląska nie dał mu wtedy żadnych szans. Parę miesięcy później skrzyżował rękawice z Kamilem Gardzielikiem – również zabrakło mu argumentów. Argumentów nie miał również w dzisiejszym pojedynku z Zyśkiem, przegrywając wszystkie rundy. Zyśk wydłużał akcje, zaczynając od lewego prostego, kończąc uderzeniami podbródkowymi lub sierpowymi z prawej ręki. Kilkukrotnie w trakcie walki Argentyńczyk wypluwał szczekę i zarówno kibice, jak i komentatorzy domagali się ostrzeżenia ze strony sędziego ringowego. Pięściarz z Ostrołęki starał się bić coraz bardziej celniej i z większą intensywnością, ale nie zdołał przewrócić swojego przeciwnika, co mimo wszystko jest sporym minusem, bo kilkukrotnie słaniał się na nogach. Narożnik Zyśka prosił go o koncentrację i rozpoczynanie akcji od jabów. W ostatniej rundzie Argentyńczyk starał się kraść kolejne sekundy, wypluwał szczękę, był pasywny. Ostatecznie wszyscy trzej sędziowie punktowi opowiedzieli się za zwycięstwem Przemysława Zyśka, który dopisał do swojego rekordu kolejne zawodowe zwycięstwo. Czas jednak na większe wyzwania.

źródło: bokser.org

KAMIL GARDZIELIK PEWNIE PUNKTUJE ARGENTYŃCZYKA TOMASA REYNOSO

gardzielik2021

W głównym daniu wczorajszej gali bokserskiej Challengers Boxing Night #1 Kamil Gardzielik (12-0, 3 KO) zdecydowanie ograł na punkty Argentyńczyka Tomasa Andresa Reynoso (13-7-1, 3 KO).

Podopieczny Andrzeja Liczika w połowie pierwszej rundy „podłączył” rywala kombinacją prawy krzyżowy-lewy sierp, ale gdy ruszył na zranioną ofiarę, poślizgnął się, przewrócił i zanim walka została wznowiona, minęło przynajmniej dziesięć sekund i Argentyńczyk zdążył opanować kryzys. Po przerwie Gardzielik rozbijał przeciwnika lewym prostym, a gdy wydłużył raz serię do czterech ciosów, tym ostatnim – prawym krzyżowym, znów lekko wstrząsnął Reynoso. W trzecim starciu Argentyńczyk aż tak ranny nie był, wciąż jednak zbierał praktycznie każdy jab Polaka. Gardzielik dodał również do swojego arsenału prawy na dół. W czwartym znów dwie kolejne dwie ładne akcje naszego rodaka – najpierw lewy sierpowy, a pół minuty później kombinacja lewy-prawy prosty. Kolejne minuty mijały pod zdecydowane dyktando Kamila, ale nawet jeśli lewym hakiem na korpus prawie złamał rywala w pół w szóstej rundzie, to ten – pomimo grymasu bólu na twarzy, wciąż stał na nogach i nie dał się przewrócić. Do samego końca trwała demolka, o dziwo nie przyniosła ona skutku. Oczywiście Kamil wygrał zdecydowanie, ale albo brakuje tam „pary”, albo Reynoso jest wyjątkowym twardzielem. Albo trochę tego i trochę tego… Sędziowie nie mogli mieć żadnych wątpliwości i zgodnie punktowali 80:72.

Kamil Bednarek (7-0, 4 KO) stoczył najtrudniejsze trzy rundy w zawodowej karierze, ale ostatecznie złamał fizycznie i mentalnie Giuliano Nataliziego (5-2, 1 KO). Lepiej w ten pojedynek wszedł Włoch, który w akcji lewy na lewy dwukrotnie wyprzedził podopiecznego Piotra Wilczewskiego. Kamil jednak złapał go prawym sierpem, poprawił lewym na dół i przy linach poprawił kilkoma mocnymi ciosami. W drugiej rundzie obaj trafili mocnym lewym sierpowym, różnica była jednak taka, że po Kamilu ten cios spłynął, zaś na przeciwniku zrobił duże wrażenie. Ale wciąż nie było żadnego liczenia. Początek trzeciej odsłony to równa i twarda bitka, ale już w drugiej połowie tego odcinka Bednarek zaczął przełamywać fizycznie oponenta. W ostatnich sekundach trafił przy linach mocnym hakiem na dół, poprawił lewym sierpem, jednak akcję przerwał mu gong. Natalizi zrozumiał wtedy, że więcej już nie ugra i nie wyszedł do czwartego starcia.

Przemysław Zyśk (15-0, 5 KO) efektownie rozprawił się przed czasem z Jose Luisem Castillo (9-5-1, 6 KO). Castillo zaczął ciosami na korpus, z kolei Przemek trafiał prawym krzyżowym przez gardę. W połowie drugiej rundy krótki prawy Przemka w zwarciu sprawił, że rywal przyklęknął. Argentyńczyk sugerował cios w tył głowy, lecz sędzia Gortat policzył go do ośmiu. I powtórki pokazały, że się nie pomylił. W trzecim starciu było po wszystkim. Zyśk przestrzelił co prawda prawym podbródkowym, ale od razu poprawił lewym i prawym bitym z góry. Złapał przeciwnika w tempo w uniku i posłał znów na deski. Tym razem Castillo dał się już wyliczyć do dziesięciu. Nokaut.

Wygraną przed czasem zanotował Jan Czerklewicz (5-1, 2 KO). Polak kontrolował pierwsze dwie rundy, ale nie potrafił dobrać się do szczelnie schowanego Bosko Misicia (20-15, 16 KO). W trzeciej rundzie zaczął w końcu bić po dole, czym „otworzył” sobie rywala na górę. Najpierw trafił lewym sierpowym, poprawił prawym i Chorwat po raz pierwszy zapoznał się z deskami. Po przerwie kolejne dwa nokdauny. Ten drugi w czwartej rundzie, a trzeci w ogóle, po prawym sierpowym na głowę. Misić dał się tym razem wyliczyć do dziesięciu.

Konrad Kaczmarkiewicz (2-0, 1 KO), młodzieżowy wicemistrz Polski wagi ciężkiej, wygrał każdą z czterech rund (3x 40:36) potyczki z Walentynem Zbrożkiem (5-16-1, 2 KO). Debiutujący w gronie zawodowców „półśredni” Aleksander Bereżewski (1-0, 1 KO) pod koniec pierwszej odsłony zgasił Mykolę Seredę (1-5) prawym sierpowym. Do tej pory to Filip Pham Hong (2-1, 2 KO) nokautował innych, ale dziś to Ondrej Schilder (2-1, 2 KO) zastopował jego. Czech trafił w akcji prawy na prawy, posyłając Polaka na deski. Za moment dołożył kilka ciosów przez gardę, Filip nie odpowiadał i sędzia zatrzymał potyczkę.

źródło: bokser.org

gala gia2021

CORAZ LEPSZY MASTERNAK POROZBIJAŁ ARGENTYŃCZYKA ULRICHA NA GALI W ŁODZI

masternak_gala lodz

Bardzo dobrze dysponowany Mateusz Masternak (43-5, 29 KO) porozbijał i pokonał przed czasem twardego Jose Gregorio Ulricha (17-4, 6 KO) w głównym daniu gali KnockOut Boxing Night Extra w Łodzi.

Mateusz od początku boksował na lekkim pressingu. Pod koniec pierwszej rundy zmienił na moment pozycję na mańkuta, wrócił do normalnej i zaskoczył zdezorientowanego rywala mocnym lewym sierpowym. Gdy Argentyńczyk podniósł ręce, skarcił go od razu lewym hakiem w okolice wątroby. Po przerwie Ulrich w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak, próbował przejść do ofensywy, jednak Mateusz albo zbierał jego akcje na blok, albo je przepuszczał i wtedy kontrował. Były mistrz Europy w trzeciej odsłonie rozbijał przeciwnika mocnym lewym dyszlem, koncentrując się potem w półdystansie na obijaniu tułowia oponenta. Wrocławianin długo nie mógł znaleźć rytmu w czwartym starciu, aż w końcu trafił prawym podbródkowym. Gdy zobaczył, że to dobra broń na nisko schodzącego Argentyńczyka, jeszcze dwa razy złapał go na taką samą akcję. Dwadzieścia sekund przed końcem piątej rundy Mateusz wyprzedził rywala w akcji prawy na prawy, lekko nim zachwiał, ale Ulrich okazał się naprawdę twardym i ambitnym zawodnikiem. W szóstym starciu Polak zaskoczył Argentyńczyka dla odmiany lewym sierpowym, a gdy ten ruszył oddać, wciągnął go jeszcze na mocną kontrę z prawej ręki. Masternak wyszedł po przerwie na siódmą rundę po swoje. Od razu wydłużył serię do kilku mocnych bomb, a gdy Ulrich przyklęknął w narożniku, sędzia bez zbędnego liczenia przerwał nierówny pojedynek.

Kolejne zwycięstwo do bilansu dopisał Marek Matyja (18-2-2, 8 KO), który pokonał Czecha Ondreja Buderę (13-18-1, 8 KO). Pojedynek odbył się w limicie wagi cruiser i był jednostronnym widowiskiem. Matyja od początku robił swoje, zaznaczając przewagę siły i techniki. Pracował lewą ręką i starał się dokładać do niej różne uderzenia. Nie olśniewał, ale spokojnie kontrolował pojedynek. W ataku radził sobie przeciętnie, za to jak zwykle mało przyjmował, prezentując szczelną obronę. Jeśli chodzi o efektowne akcje, to w trzeciej i czwartej rundzie Czech był wyraźnie zraniony po dobrych ciosach na dół, obrywał też lewym sierpowym na głowę i prawym prostym. Mimo wszystko próbował i kilka razy zaskoczył Matyję. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali jednogłośnie dla Polaka – 60:54 i dwa razy 59:55. W przyszłym roku Marek może mieć sporo ciekawych propozycji (mówi się m.in. o walce z Mateuszem Trycem, a także o możliwościach walk wyjazdowych) i wydaje się, że możemy go zobaczyć w kilku ciekawych walkach z zawodnikami europejskiej klasy. Tego przynajmniej sobie i Markowi życzymy.

W pojedynku rozgrywanym w wadze średniej Kamil Gardzielik (11-0, 3 KO) pokonał wysoko na punkty Nikaraguańczyka Davida Bency’ego (14-19-1, 4 KO). Gardzielik od początku kontrolował mniejszego rywala lewym prostym i zaskakiwał go co jakiś czas ciosami z prawej ręki. Czasem prawym prostym na górę, czasem prawym na dół, a czasem prawym podbródkowym. Dobrze pracował na nogach i szybko narzucił swój styl. W drugim starciu nadal robił swoje, ale brakowało mocniejszego zaakcentowania przewagi, a jego ciosy jakby nie miały odpowiedniej wymowy. Prawy podbródkowy w trzeciej odsłonie był początkiem nieco lepszego okresu w wykonaniu Polaka. Prawa ręka coraz częściej dochodziła do celu, a rywal był kompletnie bezradny. Oprócz rzucanych raz na jakiś czas obszernych prawych i stosunkowo lekkich prawych prostych nie miał właściwie żadnych argumentów w ataku, choć Kamil również – mimo wyraźnej dominacji – nie zachwycał. Trafiał często ciekawymi kombinacjami, jednak nie mógł wykrzesać iskier. Podopieczny Andrzeja Liczika zerwał się do ostrzejszego ataku w końcówce szóstej rundy, gdy huknął konkretnym prawym, ale nie zdołał dokończyć roboty. Do końca walki obraz sytuacji w ringu już się nie zmienił, po ostatnim gongu sędziowie punktowali trzy razy 80:72 – wszyscy dla Gardzielika.

Jeden z najciekawszych polskich prospektów, rywalizujący w kategorii super średniej Kamil Bednarek (6-0, 3 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Czecha Tomasa Bezvodę (8-14, 5 KO). Polak od początku dobrze pracował prawym prostym, podwajał go i potrajał, a wkrótce dołożył lewy podbródkowy. Dobrze pracował na nogach i kontrolował pojedynek ze starającym się atakować rywalem. Bezvoda kilka razy trafił, ale nie mógł poważnie zagrozić Bednarkowi. Kamil zwiększył tempo w drugiej rundzie i szukał coraz mocniejszych rozwiązań. Czech był zraniony po ciosie na dół, ale za chwilę sam trafił mocnym prawym przy linach. Bednarek wydłużył serie i zaczął nacierać, ale Bezvoda pokazał twardość i przyzwoite umiejętności. W trzecim starciu Polak skupił się na wywieraniu aktywnej presji i całkowicie już panował między linami, a w czwartej rundzie ranił Czecha raz po raz ciosami na dół i na górę. Złapał luz i jego pomysłowe kombinacje mogły się podobać. Szóste starcie również było popisem Polaka, Bezvoda było liczony i ledwo dotrwał do końca, ale warto oddać szacunek dzielnemu Czechowi. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 60:54 i dwa razy 60:53 – wszyscy dla Bednarka.

W walce otwierającej transmisję zwycięstwo odniósł Maks Hardzeika (9-0, 4 KO). Białorusin zdominował w każdym elemencie doświadczonego Adama Grabca (8-33, 1 KO), który nie był w stanie przeciwstawić się przewadze siły, szybkości i techniki rywala. Białorusin zmieniał płaszczyzny ataku, nieźle pracował na nogach i w piątej rundzie przygotował sobie kończącą pojedynek akcję. Mocny prawy i reakcja weterana z Żor sprawiły, że sędzia przerwał walkę i ogłoszono zwycięstwo Hardzeiki przed czasem.

Rafał Wołczecki (2-0, 2 KO) słynie z mocnego uderzenia i potwierdził swoją reputację na dzisiejszej gali w Łodzi, szybko odprawiając Nikaraguańczyka Nelsona Altamirano (10-38-3, 6 KO). Polak zaczął od lewego prostego na dół, a potem zrzucał bomby – najpierw na korpus, a potem na górę. Skontrował potężnym prawym, a chwilę później trafił kolejnym soczystym uderzeniem i rywal był liczony. Pozbierał się, ale po lewym sierpowym znów padł, a następnie został zahaczony następnym mocnym ciosem i był liczony po raz trzeci. Sędzia Arkadiusz Małek nie przerwał jednak walki. Koniec nastąpił w drugim starciu, gdy lewy sierpowy posłał Altamirano na deski po raz czwarty. Kiedy Wołczecki trafił chwilę później podbródkowym, przeciwnik znów zwijał się z bólu. Sędzia zaczął liczyć, ale w końcu zdecydował się na przerwanie.

Konrad Kaczmarkiewicz (1-0, 1 KO), należący do krajowej czołówki wagi ciężkiej w boksie olimpijskich, zbił parę kilogramów i już jako półciężki udanie zadebiutował w gronie zawodowców. Walka bez większej historii. Inny debiutant – Bartłomiej Włodarczyk, poległ w końcówce pierwszej rundy. Wcześniej Jan Czerklewicz (4-1, 1 KO) zastopował w trzecim starciu Przemysława Biniendę (2-29, 2 KO), a Bartłomiej Szczęsny (2-0) wypunktował twardego journeymana Artsioma Czarniakiewicza (3-29, 3 KO).

źródło: bokser.org

EFEKTOWNY POWRÓT SULĘCKIEGO I SZYBKA „ROBOTA” TRYCA NA GALI W SUWAŁKACH

wielki_boks_suwalki_s

Efektownie wypadł powrót po ponad rocznej przerwie Macieja Sulęckiego (29-2, 11 KO). Jedyne czego wczoraj zabrakło w walce wieczoru gali boksu zawodowego KnockOut Boxing Night 12 w Suwałkach, to nokautu na twardym Saszy Jengojanie (44-8-1, 26 KO).

Pierwsze dwie rundy jeszcze optycznie równe, choć „Striczu” kontrolował sytuację. W trzeciej zachwiał przeciwnikiem lewym sierpowym. Od tego momentu dominował bezapelacyjnie. Punktował fajnie bitym lewym prostym, wchodził w tempo prawym krzyżowym na górę, a gdy rywal chciał schować się za podwójną gardą, polował hakami na korpus. Od szóstej rundy coraz częściej prawa ręka lądowała na głowie Jengojana. Ten o dziwo, choć kilka razy był w tarapatach, wszystko wytrzymywał. Ale gdy próbował czymś odpowiedzieć, natychmiast nadziewał się na kontrę. W dziewiątym starciu po akcji lewy-prawy ugięły się pod nim nogi, lecz i tym razem pokazał determinację oraz zaciętość. Walczył już tylko o przetrwanie. W ostatnich trzech minutach Maciek podkręcił jeszcze tempo, ale nie zdołał przełamać twardego oponenta. Po ostatnim gongu werdykt mógł być tylko jeden. Wszyscy sędziowie wskazali na Polaka w stosunku 100:90.

To miał być korespondencyjny pojedynek z Robertem Parzęczewskim. I choć takie porównania nie mają większego sensu, Mateusz Tryc (10-0, 6 KO) wypadł na tle niedawnego rywala „Araba” bardzo dobrze. Naprzeciw dwukrotnego ćwierćfinalisty Mistrzostw Europy w boksie olimpijskim stanął Sladan Janjanin (27-7, 21 KO). Ale była to kreacja jednego aktora. Tryc w niespełna dwie rundy kilka razy przewrócił rywala – na zmianę hakami na korpus i podbródkami. Tak więc niecałe sześć minut starczyły Mateuszowi na dokończenie dzieła zniszczenia. Pora na poważniejsze testy!

Przemysław Zyśk (14-0, 4 KO) i Tomi Silvennoinen (9-2, 5 KO) dali naprawdę twardą i fajną walkę. Ostatecznie sędziowie wskazali na naszego rodaka. Początek obiecujący. Przemek dwukrotnie sięgnął przeciwnika długim prawym, Fin jednak jeszcze przed końcem pierwszej rundy odpowiedział dwoma lewymi sierpowymi. A w drugiej rundzie starał się narzucić pressing i przedostać do półdystansu. – Środek ringu – krzyczał z narożnika trener Fiodor Łapin. Ale walka była równa i twarda. W połowie czwartej odsłonie obaj trafili w tym samym momencie – Przemek prawym krzyżowym, rywal lewym sierpem. Bardziej poukładany był Zyśk, natomiast rzadziej trafiający Silvennoinen bił chyba mocniej, bo optycznie to jego ciosy robiły większe wrażenie na drugiej stronie. Na półmetku spadło nieco tempo, na czym zyskał po prostu lepiej wyszkolony Zyśk. W szóstej rundzie znów zaczął sięgać długim prawym głowy Fina, choć nie ustrzegł się jednego mocnego prawego sierpa. Po dobrym siódmym starcia Przemka, na początku ósmego Fin znów trafił mocnym sierpowym, tylko tym razem z lewej ręki. Końcówka jak cała walka – zażarta i optycznie równa. Sędziowie punktowali dwukrotnie 77:75 i 78:74 – wszyscy na korzyść Polaka.

Kamil Bednarek (5-0, 3 KO) dał kolejną dobrą walkę. Tym razem odprawił przed czasem Wilmera Gonzaleza (20-18-1, 13 KO). Kamil już na samym początku trafił w zwarciu krótkim lewym podbródkiem. Po dwóch minutach przepuścił prawy rywala i skontrował lewym sierpowym, posyłając go na deski. Ale nie śpieszył się i konsekwentnie boksował swoje. Po przerwie podopieczny Piotra Wilczewskiego szukał korpusu, wywierał pressing, a jednocześnie przepuszczał wszystkie zamachowe bomby doświadczonego przeciwnika. W trzecim starciu Kamil wciągnął oponenta na kontrę krótkim prawym. Pod Gonzalezem ugięły się nogi, lecz obyło się bez liczenia. Ale co się odwlecze… W czwartej rundzie Bednarek akcją prawy-lewy sierp dokończył dzieła zniszczenia.

Pozostałe walki:
Ismaił Kagermanow (1-0, 1 KO) – Łukasz Rudnik (0-2) TKO 1
Denis Krotiuk (4-0, 3 KO) – Lukas Ulys (0-2) TKO 1

źródło: bokser.org

PAWEŁ STĘPIEŃ WYPUNKTOWAŁ MARKA MATYJĘ. UDANY POWRÓT BALSKIEGO W AUGUSTOWIE

augustow_gala

Wydarzeniem wieczoru gali organizowanej przez grupę Knockout Promotions w Augustowie było rewanżowe starcie pomiędzy Markiem Matyją i Pawłem Stępniem. Faworytem tak jak przed ich pierwszym pojedynkiem był ten drugi, kibice mieli jednak nadzieję, że będzie zdecydowanie więcej emocji niż przed rokiem w Rzeszowie.

Pojedynek rozpoczął się tak jak każdy się spodziewał. Stępień ostrożny, walczył na dystans, czekał na odpowiedni moment, by skontrować rywala. Paweł wydłużał lewą rękę i szukał ciosów na dół, tak aby ręce rywala z rundy na rundy zaczynały wędrować bardziej w dół, za to Matyja starał się skracać dystans, próbował napierać na przeciwnika. Stępień zmieniał pozycje, walczył nieszablonowo, czym pokazywał, że nie jest go tak łatwo trafić. Swoją przewagę Stępień świetnie zaznaczył w rundzie drugiej – wpadało w niej z jego strony dużo lewych i prawych prostych. Trener Fiodor Łapin namawiał Matyję do wzmożonego działania, gdy ten znajdował się w półdystansie oraz przy linach ze Stępniem. W trzeciej odsłonie Matyja był już dużo bardziej odważniejszy, uruchomił swój pressing, szukał miejsca dla swojego prawego sierpowego. Największe szanse Matyja upatrywał właśnie będąc w półdystansie i w narożnikach, przy linach. Dla Stępnia kluczem była walka na dystans, szybkie zejścia z linii ciosu, uniki i obijanie dołów, zaskakiwanie Marka. Przegląd sytuacji Stępnia dawał się jednak Matyi we znaki. Pięściarz ze Szczecina w kilku aspektach wyciągnął wnioski z pierwszej walki, choć momentami widoczny był u niego brak agresji, której zabrakło w lipcu rok temu. W ostatniej rundzie Matyja starał się odrabiać straty, Stępień miał już wtedy walkę pod kontrolą. Mimo tego Marek urwał Pawłowi kilka rund. Ostatecznie po dziesięciu miłych dla oka rundach dwaj sędziowie wypunktowali 97-93 na korzyść Stępnia, za to jednemu z sędziów (prawdopodobnie z problemami ze wzrokiem) wyszedł wynik 98-93 dla Marka Matyi, co jest absolutną kompromitacją.

Nikt się raczej nie spodziewał cudów ze strony Adama Balskiego (14-0, 8 KO), który w Augustowie wrócił po 18 miesiącach rozbratu z ringami zawodowymi. Andrzej Wasilewski dogadał się kilka dni temu z Mariuszem Grabowskim i Balski spotkał się w walce na dystansie sześciu rund z Mateuszem Kubiszynem (3-4, 2 KO). Zwycięstwo na punkty, rdza u Balskiego jednak jest, a pojedynek bardzo wyrównany. Zardzewiały Balski walczył na samym początku bardzo spokojnie i zachowawczo. Wprawdzie wykorzystywał błędy rywala i zadał kilka soczystych sierpowych, ale nie szedł tak prężnie do przodu. Kubiszyn miał problem z pracą nóg, które przy atakach zostawały i przez to nie mógł odpowiednio skrócić dystansu. Gdy już tego próbował, inkasował od Balskiego m.in. krótkie lewe sierpowe. Ciekawiej zrobiło się w drugiej połowie walki. Pod koniec czwartej rundy Balski wdał się w bijatykę z Kubiszinem, ten próbował wykorzystać dłuższą chwilę walki w półdystansie, ale nie zdążył zadać więcej ciosów, bo wybrzmiał gong kończący odsłonę. Kubiszynowi nie brakowało jednak ambicji i szczególnie w końcowych rundach starał się zaskakiwać Balskiego, próbował skracać dystans, narzucać swoje tempo. Tak też było w rundzie szóstej, gdzie Kubiszyn nie czekał na ruch ze strony podopiecznego Fiodora Łapina tylko parł do przodu, by wymieniać uderzenia. Ostatnie odsłony starcia były pod dyktando Kubiszyna. Werdykt sędziów był jednomyślny: wszyscy trzej wypunktowali 58-56 na korzyść Adama Balskiego. Trzeba uczciwie przyznać, że nie był to dobry występ Adama, ale zważając na wszystkie perturbacje związane z jego osobą w ostatnich miesiącach można go w pewnym stopniu usprawiedliwić. Duży szacunek dla Mateusza Kubiszyna, który sprawił Balskiemu wiele problemów i dla wielu kibiców to właśnie on wygrał ten pojedynek.

W oczach Kamila Bednarka podczas oficjalnego ważenia przed galą w Augustowie widać było ogień. Jego rywal, Bartłomiej Grafka, walczył jednak w swojej karierze z wieloma świetnymi pięściarzami i przestraszyć się na pewno nie przestraszył. To była bardzo dobra walka i ostatecznie koncert Bednarka. Spodziewano się grzmotów, zaczęło się jednak od szachów. Bednarek przyznał po walce, że wiedział, że boksersko i technicznie jest lepszym pięściarzem od Grafki i chciał to w tym aspekcie skrzętnie wykorzystywać w ringu. Było wiadomym, że każde spięcie daje pewne szanse zawodnikowi Silesii Boxing. Podopieczny Piotra Wilczewskiego świetnie punktował Grafkę, czuł dystans, znakomicie go skracał i unikał ciosów rywala. W pewnym momencie poczuł krew i mocniej zaatakował Grafkę, u którego pojawiła kontuzja łuków brwiowych. Wtedy też do gry starał się wkraczać doświadczony zawodnik Irosława Butowicza i gdy tylko Bednarek próbował urwać mu głowę w półdystansie to Grafka szukał kontrataków – głównie obszernych prawych i lewych sierpowych. Z marnym skutkiem. Ostatecznie pojedynek został przerwany przez sędziego po reakcji lekarza.

Kolejne zwycięstwo do zawodowego rekordu dopisał Przemysław Zyśk (13-0, 4 KO), który po sześciu rundach pokonał na punkty Ivansa Levickisa (31-35, 19 KO). Jak to w walkach Zyśka bywa – mocne tempo, ciosy na dół, momenty nieuwagi, luki w obronie. Szału nie było, aktywność podtrzymana. Trzynaste zwycięstwo Zyśka na zawodowstwie nie porwało kibiców, ale nie było to złe starcie. Pięściarz Knockout Promotions bił dużo ciosów na dół, próbował kończyć uderzeniami na górę – najczęściej były to podbródki. Gubił się jednak wtedy, gdy kończył swoje akcje i nie wracał z rękami do góry, szczególnie w półdystansie. Łotewski rywal nie był mu dłużny i zadawał swoje uderzenia. Wygrana Zyśka zasłużona, choć trzeba sobie zadać pytanie: czy w jego boksie widać jakikolwiek progres? Trudno stwierdzić.

Najlepszy pojedynek w zawodowej karierze stoczył Damian Kiwior (7-1-1), a efektownie w gronie profesjonalistów zadebiutował Maciej Kiwior (1-0). Damian zaczął bardzo dobrze. Z daleka punktował Octaviana Gratiego (5-7-1, 3 KO) swoim jabem, a gdy skrócił dystans polował hakami i sierpami. Na początku drugiej rundy rywal odgryzł się podbródkiem, ale w rewanżu Kiwior dwukrotnie wstrząsnął nim lewym sierpowym. W trzecim starciu obraz potyczki wyrównał się. W drugiej połowie czwartej odsłony Polak znów doszedł do głosu, sięgając twardego przeciwnika długim prawym krzyżowym. Piąta runda popisowa dla Kiwiora, który trzy razy zachwiał Gratiim swoim lewym sierpowym. W końcówce dodał jeszcze bombę z prawej ręki. Ostatnie trzy minuty w spokojniejszym tempie, lecz wciąż pod dyktando Damiana. Sędziowie punktowali 58:56, 58:56 i 60:54 – wszyscy na korzyść Damiana. Maciek Kiwior już w pierwszej wymianie krótkim prawym sierpowym przewrócił Marcina Ficnera (2-27-4), ale ten minutę później swoim prawym zachwiał Kiwiorem. Zanim zabrzmiał gong na przerwę, Maciek po raz drugi posłał na deski oponenta, tym razem kombinacją lewy podbródek-prawy sierp. Druga i trzecia runda już nieco spokojniejsza, choć pod całkowitą kontrolą młodszego z braci. W ostatniej minucie walki Kiwior spuchł i na samym finiszu zrobiło się gorąco. Ale punktacja mogła być tylko jedna – 3x 40:34.

Denis Krotiuk (3-0, 2 KO) sprawił Sylwestrowi Bidzińskiemu lanie w jego zawodowym debiucie. Na początku drugiej rundy posłał go na deski lewym sierpowym, a po liczeniu kolejnymi ciosami rozciął powiekę i na wniosek lekarza potyczka została zastopowana.

źródło: bokser.org

SĘDZIOWSKA FARSA PO WALCE ARTURA SZPILKI Z SERGIEJEM RADCZENKO W ŁOMŻY

szpilka_radczenko

Walką z Siergiejem Radczenką (7-6, 5 KO), będącą pojedynkiem wieczoru gali KnockOut Boxing Night X w Łomży, powracający do wagi junior ciężkiej Artur Szpilka (24-4, 16 KO) miał udowodnić, że stać go na pojedynki z najlepszymi w nowej dywizji. Niestety tak się nie stało. Polaka dopadły dawne demony, a werdykt sędziów punktowych musiał wzbudzić niesmak.

Pierwsza runda pod dyktando Artura. Polak rozpoczął spokojnie, lokując na korpusie rywala kilka celnych ciosów. Pozytywnego obrazu inauguracyjnego starcia nie zmieniły nawet dwa niebezpieczne momenty, w których Radczenko zepchnął naszego zawodnika na liny i spróbował swojego firmowego lewego sierpa. Druga runda zdecydowanie bardziej wyrównana. Siergiej zaczął momentami wyprzedzać „Szpilę”, dzięki czemu udało mu się kilkukrotnie zaskoczyć naszego pięściarza. Dramatyczny przebieg miała runda trzecia. Ukrainiec wystrzelił w niej idealną bronią na mańkuta – bezpośrednim prawym, i posłał tym ciosem Polaka na deski. Na szczęście Artur nie był zamroczony i natychmiast wrócił do gry. Rundę wygrał jednak Radczenko. Czwarte starcie ponownie było wyrównane, zaś w piątym Artur raz jeszcze znalazł się na deskach. Siergiej złapał Polaka serią ciosów, a ten upadł na matę starając się ich uniknąć. Niestety, starcie znowu było przegrane, a cała walka zaczęła od tego momentu przybierać coraz bardziej ponury dla nas obraz. Wraz z drugim nokdaunem posypało się dosłownie wszystko. Szpila próbował, ale jego poczynania nie robiły na Ukraińcu żadnego wrażenia, zaś każdy atak Siergieja sprawiał, że Polak znajdował się w ogromnych tarapatach. Przed dziewiątą rundą, w narożniku Artura pojawił się Andrzej Wasilewski – i najwyraźniej przekazał mu kilka mocnych słów, ponieważ dziewiąte starcie Polak zaczął z przytupem. Niestety, nadal to Radczenko był w swoich atakach zdecydowanie groźniejszy. W pewnym momencie wydawało się nawet, że Ukrainiec jest niezwykle bliski zakończenia pojedynku na swoją korzyść przed czasem, ale w kluczowym momencie Szpili pomógł nieco sędzia, udzielając Radczence ostrzeżenia za rzekome bicie po komendzie stop. W ostatniej odsłonie tej emocjonującej batalii, nie mający innego wyjścia Szpila postawił wszystko na jedną kartę, przechodząc do frontalnego ataku. Dzięki temu, kibice zgromadzeni w łomżańskiej hali mieli okazję oglądać kilka naprawdę emocjonujących wymian. Artur w końcu parę razy trafił, i wydaje się, że jednym z ciosów nawet wreszcie zamroczył rywala. Ten jednak do końca nie pozostawał mu dłużny. Po ostatnim gongu wydawało się, że werdykt może być tylko jeden: Radczenko zrobił w tej walce zdecydowanie więcej, by wygrać. Sędziowie uznali jednak inaczej. Punktacja 95-93, 94-94, 95-92 na korzyść Szpilki nie tylko nie oddaje przebiegu walki, ale jest po prostu skandaliczna. Artur na zwycięstwo zwyczajnie nie zasłużył.

Patrick Mendy (18-16-3, 1 KO) dał się poznać jako pięściarz szalenie twardy i trudny do boksowania. Było więc wiadomo, że Fiodor Czerkaszyn (16-0, 11 KO) nie będzie miał z nim lekko. I nie miał, ale w siódmej rundzie kapitalnym lewym sierpowym na zejściu znokautował pięściarza z Gambii! Mendy przed czasem przegrał tylko raz – przed siedmioma laty z Callumem Smithem, i to w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Znokautować go zatem niezmiernie trudno, o czym Fiodor przekonał się dziś na własnej skórze. Czerkaszyn od pierwszych sekund imponował brylantową techniką, znakomitą szybkością, oraz nienaganną pracą na nogach. Gambijczyk odstawał od niego właściwie w każdym aspekcie pięściarskiego rzemiosła. Mimo to, do siódmej rundy w zasadzie ani przez chwilę Mendy nie wydawał się być zagrożony w tym pojedynku przegraną przed czasem. Gambijczyk był mocno trafiany chociażby w drugiej i piątej odsłonie, ale przyjmował te ciosy bez zmrużenia oka. Do czasu. W siódmym starciu Czerkaszyn kapitalnie, w tempo wystrzelił kontrującym lewym sierpowym, i ściął Mendy’ego z nóg. Patrick wstał, wydawał się być gotowy do kontynuowania rywalizacji, ale sędzia ogłosił wygraną Fiodora przed czasem. Pora na jeszcze większe wyzwania!

Paweł Stępień (13-0-1, 11 KO) z powodu naderwanego ścięgna w kolanie nie boksował od lipca ubiegłego roku i kontrowersyjnego remisu z Markiem Matyją. Dziś Szczecinianin w końcu wrócił między liny, i choć może nie zachwycił, to pewnie wypunktował na dystansie ośmiu rund Gearda Ajetovicia (31-24-2, 16 KO). Walka wyglądała w zasadzie tak, jak można było się spodziewać. Stępień dobrze pracował na nogach, i w swoim stylu skutecznie punktował rywala ciosami zadawanymi z różnych płaszczyzn. Ajetović zaś nie miał zamiaru podejmować żadnego zbędnego ryzyka – Serb od pierwszych sekund boju skoncentrował się w zasadzie wyłącznie na szczelnej obronie, przez którą Polak niespecjalnie miał pomysł, jak się przebić. Cały pojedynek nie dostarczył kibicom zbyt wielu emocji, i miał raczej formę otwartego sparingu. Stępień, prawdopodobnie chcąc zrzucić rdzę po dłuższej przerwie, też nie forsował tempa i zadowolił się bezpieczną wygraną na punkty. Sędziowie punktowali, nie mogło być inaczej, trzy razy 80-72 na korzyść pięściarza ze Szczecina.

Przemysław Zyśk (12-0, 4 KO) przede wszystkim doskonale zaczął pojedynek z Wasylem Kurasowem (11-5, 6 KO). Po pierwszej rundzie wydawało się nawet, że pięściarz z Ostrołęki zdoła jako pierwszy zastopować Ukraińca, ale nic z tego – ostatecznie Przemek musiał zadowolić się wyraźną wygraną na punkty. Zyśk zaczął znakomicie – jego prawy sierpowy kilka razy wstrząsnął pięściarzem z Ukrainy, i po inauguracyjnym starciu Kurasow wracał do swojego narożnika na miękkich nogach. Wydawało się, że jeżeli Polak będzie kontynuował natarcie, prędzej czy później uda mu się przełamać rywala. Nic z tego. W kolejnych starciach 22-letni zawodnik z Ukrainy coraz łatwiej radził sobie z atakami Zyśka, samemu raz po raz celnie kontrując. Poza tym, o ile na początku Przemek wydawał się być pełen wigoru, szybki i precyzyjny, tak od połowy dystansu do głosu coraz częściej dochodził już Kurasow. Ukrainiec nie robił jednak w ringu tyle, by wygrywać rundy, a nawet najsłabsze starcia w wykonaniu Zyśka optycznie były dość wyrównane. W dodatku, w ostatnim starciu Polakowi udało się rzucić rywala na deski (choć trzeba przyznać, że duża w tym zasługa złego ustawienia na nogach Kurasowa). Właśnie stąd tak wysoka punktacja sędziów – 80-71, 78-71, 79-72.

Kamil Bednarek (3-0, 1 KO) to jeden z naszych najbardziej obiecujących pięściarzy. Dziś młody zawodnik z Dzierżoniowa dowiódł, że drzemie w nim spory potencjał, i porozbijał na dystansie sześciu rund solidnego Iwana Muraszkina (5-6-1, 2 KO). Od początku pojedynku zarysowała się przewaga Polaka, który był od rywala bardziej zdecydowany, szybszy, i zwyczajnie lepszy technicznie. Wprawdzie przez pierwsze dwie-trzy rundy Białorusin starał się jeszcze odgryzać (i czasem robił to naprawdę skutecznie), jednak czym dalej w las, tym w większych Muraszkin znajdował się tarapatach. Ostatnie dwa starcia to już pełna dominacja Polaka, podkreślona krwią intensywnie spływającą z nosa przybysza z Białorusi.

źródło: bokser.org

BEZBARWNY „DIABLO” POKONUJE MABIKĘ. CENNY TRIUMF MATEUSZA TRYCA W ZAKOPANEM

mateusz_tryc_02

To miał być dla Krzysztofa Włodarczyka (58-4-1, 39 KO) ostatni krok przed walką o mistrzostwo świata. I na gali boksu zawodowego w Zakopanem pokonał Taylora Mabikę (19-5-1, 10 KO), ale boksując w ten sposób dostanie bolesną lekcję od Ilungi Makabu.

Po pierwszej, rozpoznawczej rundzie, od drugiej zaczęło się dziać nieco więcej między linami. Krzysiek ustawiał sobie rywala lewym prostym i urywał nim rundy, ale prawą ręką nie potrafił namierzyć śliskiego rywala. Może poza drugą rundą, gdy trafił w zwarciu krótkim prawym podbródkowym. Mabika nie podejmował ryzyka, ale gdy już udało mu się przepuścić akcję”Diablo”, wtedy starał się skontrować czymś mocnym. Na półmetku Krzysiek stracił trochę pomysł na ten pojedynek. Powtarzał te same akcje i sprytny rywal „przeczytał go” już i wiedział czego się spodziewać. A w siódmej rundzie kilka razy wszedł w tempo swoją kontrą prawą ręką. Włodarczyk wrócił lepszym ósmym starciem, choć wciąż brakowało ponowienia akcji i nawet gdy czymś trafił, robił krok w tył. I tak było już do końca. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Polaka 98:92, 97:93 i 96:94.

Być może Fiodor Czerkaszyn (15-0, 10 KO) jest największym talentem na naszym podwórku od kilku lat, choć musi to jeszcze udowodnić z czołowymi zawodnikami. Wiadomo natomiast, że na tle co najwyżej solidnych średniaków lśni i błyszczy. Naprzeciw Ukraińca z polskimi korzeniami stanął Mathias Eklund (11-3-2, 4 KO). Ale nawet przez moment nie był w stanie zagrozić podopiecznemu Fiodora Łapina. Już po trzech minutach twarz Fina wyglądała jak krwawa maska. Po przerwie Czerkaszyn bawił się z rywalem i ewidentnie go oszczędzał, chcąc pobyć w ringu kilka minut dłużej. Dysproporcja była jednak tak duża, że i tak pojedynek zakończył się w trzecim starciu. Pierwszy nokdaun nastąpił po prawym sierpowym, a dwadzieścia sekund przed gongiem na przerwę seria kilku ciosów przy linach przewróciła Fina po raz drugi i z jego narożnika poleciał ręcznik na znak poddania.

Mateusz Tryc (9-0, 5 KO) miał coś do udowodnienia, ale zdał najpoważniejszy test w zawodowej karierze i stosunkowo łatwo uporał się z Shakeelem Phinnem (21-3-1, 15 KO). Początek był jeszcze spokojny, ale już pod koniec pierwszej rundy doszło do spięcia w półdystansie. W drugiej rundzie Mateusz zaczął trafiać z bliska prawymi podbródkami, a w trzeciej dodał do tego ładny lewy prosty, rozbijając rywalowi nos. Zakrwawiony Kanadyjczyk na początku czwartego starcia podkręcił tempo i dwukrotnie trafił Polaka prawym sierpowym. Ten jednak przyjął to bez zmrużenia oka i w kocówce znów kontrolował potyczkę swoim jabem. W kolejnych minutach nie przestawał bić i swoją aktywnością wygrał rundę piątą oraz szóstą. Po przerwie Tryc powrócił do lewego prostego, momentami zmieniał pozycję na mańkuta, czym zaskakiwał rywala i powiększał przewagę. Zdający sobie sprawę z potrzeby odrabiania strat Phinn w ostatniej odsłonie ruszył do szturmu, ale Tryc zbierał jego bomby na gardę i odpowiadał swoimi ciosami. Finisz Kanadyjczyka okazał się spóźniony i Mateusz jak najbardziej zasłużenie dowiózł wygraną do końca. Sędziowie punktowali na jego korzyść zgodnie 78:74.

Denis Krieger (14-11-2, 9 KO) nigdy nie przegrał przed czasem, natomiast Przemysław Zyśk (11-0, 4 KO) nie uchodzi za punchera. Spodziewano się pełnego dystansu, tymczasem walka potrwała zaledwie dwie minuty. Przemek zapędził rywala do lin i trafił go długim prawym prostym. Mołdawianin był ranny, ale liny uratowały go przed nokdaunem. I być może to go zgubiło, gdyż Polak doskoczył, władował serię kolejnych bomb i zmusił sędziego do zastopowania potyczki.

Damian Kiwior (6-1-1) niewątpliwie umiejętności ma spore, ale brakuje mu ognia i artylerii. A na wyższym poziomie będzie mu brakowało tej siły ciosu. Na drodze byłego mistrza Polski stanął słabiutki i nastawiony wyjątkowo defensywnie Ivan Njegac (12-12, 4 KO). Damian obijał przez osiemnaście minut jego głowę i okolice wątroby, lecz tak naprawdę ani przez moment nie był blisko wygranej przed czasem. Po gongu kończącym szóste starcie sędziowie punktowali zgodnie 60:54 na korzyść Kiwiora.

Dobrze dysponowany Kamil Bednarek (2-0, 1 KO) zdominował i pewnie pokonał solidnego Siergieja Żuka (3-6-2). Kamil już w połowie pierwszej rundy trafił lewym krzyżowym, za moment poprawił lewym sierpowym i rozkwasił rywalowi nos. Podopieczny Piotra Wilczewskiego był szybszy, silniejszy i celniejszy. Na zmianę obijał górę i dół Ukraińca, który oddychał ustami, bo z nosa ciekła krew. W końcówce drugiej odsłony Bednarek skosił rywala lewym sierpowym z nóg, lecz na dokończenie dzieła zniszczenia zabrakło mu czasu. Po przerwie ambitny Żuk ruszył do przodu, ale Kamil obijał go również z defensywy. Ostatnie trzy minuty były najbardziej wyrównane, jednak przewaga Polaka nie podlegała wciąż dyskusji. Po ostatnim gongu sędziowie wskazali na Bednarka zgodnie w stosunku 40:35.

źródło: bokser.org

SZYBKIE I ŁATWE ZWYCIĘSTWA ARTURA SZPILKI I FIODORA CZERKASZYNA W SOSNOWCU

Szpilka_sosnowiec

Zaledwie 87 sekund trwał wczoraj w Sosnowcu powrót Artura Szpilki (23-4, 16 KO). Najważniejsze, że były pretendent do mistrzostwa świata wagi ciężkiej wrócił na dobre tory. A Fabio Tuiach (29-7, 16 KO)? Telewizja Polska powinna powiedzieć stanowcze „NIE” takim zawodnikom w przyszłości na walkę wieczoru. Włoch pod koniec pierwszej minuty zrobił krok do przodu, „Szpila” skontrował lewym krzyżowym na górę i posłał przeciwnika na deski. Ten powstał, jednak Artur doskoczył, poprawił dwoma hakami na żebra i było po wszystkim. Po wszystkim „Szpila” zapowiedział, że po latach wraca do limitu kategorii junior ciężkiej, w której górny limit wynosi 90,7 kg.

Na naszych oczach rodzi się talent w osobie Fiodor Czerkaszyn (14-0, 9 KO). Na własnej skórze przekonał się o tym bardzo przecież solidny Guido Nicolas Pitto (26-7-2, 8 KO). Podopieczny Fiodora Łapina przejechał się po rywalu i wykończył go już w końcówce pierwszej rundy! Wszystko zaczął szybkim i celnym lewym prostym oraz hakami na korpus. Na początku trzeciej minuty złapał przeciwnika w uniku prawym bitym z góry w dół na czoło i wysłał go na deski. Argentyńczyk powstał na osiem, jednak Fiodor dopadł go przy linach, zasypał lawiną ciosów i zmusił sędziego ringowego do zastopowania potyczki.

Marek Matyja (17-1-2, 8 KO) szykował się na rewanż z Pawłem Stępniem. I choć do niego nie doszło, to pięściarz z Oleśnicy potwierdził zwyżkę formy, stopując cenionego journeymana Tony’ego Averlanta (27-12-2, 5 KO). Wychowanek Wojtka Bartnika, obecnie zawodnik trenera Fiodora Łapina, w swoim zwyczaju rozpoczął od ciosów na korpus. Francuz jednak nie zwykł się łatwo przewracać i zbierał wszystko bez zmóżenia oka. Dał się jednak uśpić i w czwartej rundzie Marek dla odmiany strzelił prawym sierpowym na górę, posyłając przeciwnika na deski. Po liczeniu do ośmiu poprawił taką samą akcję. Znów naruszył oponenta, lecz tym razem obyło się bez nokdaunu. W piątej odsłonie Polak kontynuował ofensywę, a w szóstej dokończył dzieła zniszczenia. I znów po kilku ciosach na korpus uderzył prawym na górę. Averlant co prawda powstał, lecz pokręcił głową i poddał się.

Nastawialiśmy Was na to, by bacznie przyglądać się Kamilowi Bednarkowi (1-0, 1 KO). Ten wciąż młody, 24-letni chłopak z Dzierżoniowa, po uporaniu się z problemami osobistymi ma właśnie za sobą udany debiut zawodowy. Piotr Rzyman (2-3, 2 KO) uchodzi za twardego zawodnika, lecz z podopiecznym Piotra Wilczewskiego wytrzymał niewiele ponad minutę. Bednarek zranił go najpierw kontrą lewym sierpowym, zagonił do lin, poprawił dwoma hakami na korpus i było po wszystkim. Wcześniej odbyły się dwa inne pojedynki.

Wyniki pozostałych walk:
Sebastian Chojecki (debiut) vs Przemysław Binienda (2-26, 2 KO) PKT 2:1 [39:37, 37:39, 39:38]
Denis Krotiuk (debiut) vs Boguslaw Jano (3-35, 2 KO) TKO 1

źródło: bokser.org

ZWYCIĘSTWO POLSKICH PIĘŚCIARZY NAD DRUŻYNĄ TURECKĄ W KIELCACH

rushh16

Wczoraj w Kielcach odbyła się „Wielka Gala Boksu” zorganizowana przez miejscowy KKB RUSHH. Komplet publiczności, zgromadzonej w hali przy ul. Krakowskiej, oklaskiwał zwycięstwo polskich pięściarzy nad gośćmi z tureckiego Trabzon Hekimoglu Kulubu 10-4.

W „biało–czerwonych” barwach wystąpili nie tylko czołowi zawodnicy RUSHH Kielce (Tomasz Karyś i Daniel Adamiec), ale także znani i cenieni medaliści Mistrzostw Polski, m.in. Sebastian Konsek, Bartosz Gołębiewski i Paweł Wierzbicki. Z kolei liderami zespołu gości byli ubiegłoroczni młodzieżowi mistrzowie Turcji – Onur Arslan (brązowy medalista Mistrzostw Świata Juniorów z 2013 roku) i Enes Refik Ciftci oraz brązowy medalista Sedat Yildiz.

POLSKA (RUSHH Kielce) – TURCJA (Trabzon Hekimoglu Kulubu) 10-4
[Kielce, 30 marca 2016 roku - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

56 KG Onur Arslan – Tomasz Karyś 3-0
64 KG Enes Refik Ciftci – Sebastian Konsek 2-1
69 KG Daniel Adamiec – Hakan Kanyar 3-0
75 KG Bartosz Gołębiewski – Barhan Kiwg 3-0
75 KG Kamil Bednarek – Abdul Kuroglu 3-0
91 KG Błażej Lutka – Turgay Tabaru 3-0
+ 91 KG Paweł Wierzbicki – Sedat Yildiz 3-0

POKAZOWA WALKA KADETÓW

57 KG Damian Radlica – Kacper Niewiadomski 3-0

rushh_big

3. MEMORIAŁ DROGOSZA: POLSKA POKONAŁA MIĘDZYNARODOWY ZESPÓŁ GOŚCI 18-6

plakat_boks_mniejszy

Wczoraj w Kielcach odbył się 3. Memoriał Leszka Drogosza, połączony z obchodami 10-lecia istnienia Kieleckiego Klubu Bokserskiego RUSHH. Organizatorzy przygotowali dla swoich kibiców, którzy w komplecie zjawili się w hali przy ul. Krakowskiej, interesujące sportowe widowisko, na które złożył się mecz Polska kontra Reszta Świata.

Mimo iż w drużynie przyjezdnych nie było żadnych wielkich nazwisk medalistów największych międzynarodowych turniejów, to i tak był to niezwykle udany i efektowny mecz, w którym lepsi okazali się Polacy, zwyciężając 18-6. Na kieleckim ringu zobaczyliśmy czołowych pięściarzy, medalistów Mistrzostw Polski, aktualnych kadrowiczów trenera Zbigniewa Raubo, a także brązowego medalistę Białorusi wagi ciężkiej (91 kg), Anatoliya Martynenko.

WYNIKI POSZCZEGÓLNYCH WALK [na pierwszym miejscu zwycięzcy]

Kadeci (Junior)

60 kg: Damian Radlica (Polska) – Dean Drophy (Irlandia) 3-0

Seniorzy (Elite)

56 kg: Tomasz Karyś (Polska) – Alexander Ungureanu (Mołdawia) 3-0
60 kg: Mateusz Polski (Polska) – Aleksiej Goglev (Białoruś) 3-0
64 kg: Utku Erdoqan (Turcja) – Mateusz Stępień (Polska) 2-1
69 kg: Daniel Adamiec (Polska) – Konstantin Kohut (Ukraina) 3-0
75 kg: Bartosz Gołębiewski (Polska) – Milan Satek (Czechy) 3-0
75 kg: Andrey Tratsevskiy (Białoruś) – Michał Gurgacz (Polska) 3-0
81 kg: Kamil Bednarek (Polska) – Andrey Danilevich (Ukraina) TKO 3
81 kg: Mateusz Tryc (Polska) – Andrius Kundrotas (Irlandia) 3-0
91 kg: Anatoliy Martynenko (Białoruś) – Bartłomiej Krasuski (Polska) 3-0
+91 kg: Marcin Śnitko (Polska) – Alexander Von Berge (Niemcy) 3-0
+91 kg: Roger Hryniuk (Polska) – Derek N’Nang (Niemcy) 3-0

10latrushh

EKIPA GÓRNEGO ŚLĄSKA BLISKO PIERWSZEGO ZWYCIĘSTWA W INTERLIDZE

BC-DTJ

Nadal bez zwycięstwa w rozgrywkach międzynarodowej Interligi pozostaje drużyna z Górnego Śląska. Po dwóch bolesnych porażkach (dwukrotnie wstydliwe 0-16) z ekipami czeskiego BC BigBoard Praga i słowackiego BC Stravbar Nitra, tym razem Polacy zremisowali w sobotę (21 marca) w Rybniku-Boguszowicach z czeskim DTJ Prostejov 8-8.

Punkty dla boksujących w ogólnopolskim składzie Ślązaków wywalczyli Mateusz Polski (60 kg), Sebastian Konsek (64 kg) Kamil Bednarek (75 kg) i Mateusz Kowalczyk (91 kg). Najcenniejsze zwycięstwo odniósł Kamil, pokonując na punkty ubiegłorocznego wicemistrza Czech Vladimira Lengala. Z kolei Mateuszowie Polski i Kowalczyk  okazali się lepsi od brązowych medalistów mistrzostw Czech Hamo Aperjana i Tomasa Ivachova.

WYNIKI DWÓCH OSTATNICH MECZÓW EKIPY GÓRNEGO ŚLĄSKA

[21 MARCA 2015 ROK, RYBNIK] Górny Śląsk – BCJ Prostejov 8-8 [na pierwszym miejscu zwycięzcy]

56 KG: Filip Barak – Daniel Żaboklicki WP
60 KG: Mateusz Polski – Hamo Aperjan WP
64 KG: Sebastian Konsek – Ondrej Schilber WP
69 KG: Robert Bilik – Maksymilian Gibadło WP
75 KG: Kamil Bednarek – Vladimir Lengal WP
81 KG: Tomas Bezvoda – Przemysław Gorgoń WP
91 KG: Mateusz Kowalczyk – Tomas Ivachov WP
+91 KG: Istvan Bernath – Miłosz Wodecki WP

[31 STYCZNIA 2015 ROK, NITRA] BC Stavbár Nitra – Gorny Šlask 16-0 [na pierwszym miejscu zwycięzcy]

56 KG: Viliam Tanko – Rafał Wyrobek WO.
60 KG: Michal Zatorsky – Szymon Perzyński TKO
64 KG: Osadan Zolt – Sebastian Konsek WP
69 KG: Tomáš Zold – Radosław Gosiewski TKO
75 KG: Vít Kral – Tomasz Paszek WP
81 KG: Matúš  Strnisko – Igor Porębski WP
91 KG: Rostislav Hruska – Marcin Skrzypek WP
+ 91 KG: Michal Gavaj – Miłosz Wodecki WP

MIMO PORAŻKI DOBRY BOKS POLAKÓW W SCHWERINIE

W minioną sobotę w Volleyball Arena w Schwerinie, przy entuzjastycznym dopingu prawie 1 300 kibiców (w ich gronie byli m.in. zawodowy mistrz świata Juergen Braehmer, jego trener Karsten Roewer, inna trenerska legenda – Otto Ramin, czy były zawodowiec Luan Krasniqi), pięściarze Niemiec, którzy na co dzień boksują pod okiem trenera Michaela Timma w barwach miejscowego klubu BC Traktor pokonali 10-4 reprezentację Polski, składającą się z seniorów i młodzieżowców. Punkty dla Biało-Czerwonych wywalczyli Patryk Cichy (60 kg) i Sebastian Wiktorzak (69 kg).

Mimo porażki nasi zawodnicy, którym sekundowali trenerzy Ludwik Buczyński i Marek Chrobak pokazali nowoczesny i odważny boks. Niejednogłośna porażka Mateusza Polskiego (60 kg) z Robertem Harutyunyanem nie dla wszystkich (m.in. trenera Timma) była oczywista i nawet miejscowa publika, znająca się na boksie, przyjęła ten werdykt dość chłodno. Na wielkie słowa uznania zasłużyli także Kamil Bednarek (75 kg), który stoczył „zuchwały” bój z doświadczonym Denisem Radovanem, uznany przez trenera gospodarzy za najlepszy pojedynek tego wieczoru, czy Mateusz Kostecki (69 kg), który wystąpił w walce wieczoru z brązowym medalista Mistrzostw Świata w Ałmatach (2013), Araikiem Marutjanem.

Trenerzy chwalili zresztą całą ekipę, która wystąpiła w Schwerinie, a więc także Mateusza Figla (+91 kg) oraz młodziutkiego Karola Łapawę (56 kg) i żałować tylko można, że nie doszło do międzynarodowej próby anonsowanego wcześniej Tomasza Bohdanowicza (91 kg) z Albonem Pervizajem. Młody mistrz Niemiec z konieczności boksował z rodakiem, podobnie jak Sarah Scheurich (75 kg), którą doskonale znamy w naszym kraju.

28 LUTEGO 2015 ROKU [SCHWERIN, VOLLEYBALL ARENA]
NIEMCY – POLSKA 10-4 [NA PIERWSZYM MIEJSCU ZWYCIĘZCY]

56 KG: Usub Tamoev (Niemcy) – Karol Łapawa (Polska) 2-1
60 KG: Patryk Cichy (Polska) – Surik Jangojan (Niemcy) 2-1
69 KG: Sebastian Wiktorzak (Polska) – Robin Leinweber (Niemcy) 3-0

60 KG: Robert Harutyunyan (Niemcy) – Mateusz Polski (Polska) 2-1
69 KG: Araik Marutjan (Niemcy) – Mateusz Kostecki (Polska) 3-0
75 KG: Denis Radovan (Niemcy) – Kamil Bednarek (Polska) 3-0
+91 KG: Florian Schulz (Niemcy) – Mateusz Figiel (Polska) 3-0

DODATKOWE WALKI

75 KG: Sarah Scheurich (Niemcy) – Olivia Maki (Niemcy)
91 KG: Albon Pervizaj (Niemcy) – Peter Waitschies (Niemcy) 3-0

Photo credit: Dietmar Albrecht/svz.de

22. MMP: WNIOSKI PO FINAŁACH? MAMY MŁODĄ I UTALENTOWANĄ CZOŁÓWKĘ. POLSKI WYGRAŁ Z MICHELUSEM

michelus_polski

W Sokółce zakończyły się dzisiaj 22. Młodzieżowe Mistrzostwa Polski o Puchar Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Łącznie w ringowe szranki stanęło 110 zawodników z 50 klubów, oferując kibicom – na ogół – bardzo ciekawe widowisko. Szkoda, że w najważniejszy dzień zawodów, jakim są finały, nie wszyscy bohaterowie mogli walczyć o złote medale. Przede wszystkim żal Grzegorza Kozłowskiego (Akademia Walki Warszawa, 52 kg) i Damiana Kiwiora (PTB Tiger Tarnów, 69 kg), którzy swoja dyspozycja podnosili rangę całych zawodów. Z powodu urazu nie zaboksował także Damian Jóźwiszyn (GUKS Carbo Gliwice, 49 kg), dzięki czemu  Dawid Jagodziński wywalczył tytuł boksując w Sokółce nieco ponad minutę w półfinale.

Te losowe niedogodności zrekompensowali nam pozostali finaliści, wznosząc się momentami na wyżyny swoich umiejętności. Żaden ze złotych medali nie przyszedł mistrzom w sposób łatwy, za co publiczność słusznie nagradzała brawami przegranych. Złote medale 22. MMP zdobyli w kolejności wag: Dawid Jagodziński (BSB Astoria Bydgoszcz, 49 kg),  Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin, 52 kg), Marek Pietruczuk (UMKS Victoria Ostrołęka, 56 kg),  Mateusz Polski (KSW Róża Karlino, 60 kg), Marcin Latocha (KSW Róża Karlino, 64 kg – najlepszy zawodnik 22. MMP), Rafał Perczyński (Akademia Walki Warszawa, 69 kg), Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin, 75 kg), Mateusz Tryc (KS Fenix Warszawa, 81 kg), Igor Jakubowski (Zagłębie Konin, 91 kg) i Paweł Wierzbicki (UKS Boxing Sokółka, +91 kg). Poza liczącym 23 lata Trycem i o rok młodszym Jakubowskim są to pięściarze bardzo młodzi (urodzeni w latach 1993-1994), co najlepiej ilustruje fakt, że mamy do czynienia z bardzo zdolnym i perspektywicznym pokoleniem.

Ozdoba każdych zawodów byłyby zapewne pełne emocji pojedynki Pietruczuka z Sylwestrem Kozłowskim (Akademia Walki Warszawa), Polskiego z Dawidem Michelusem (UKS Kontra Elbląg), Latochy z Krystianem Sielawą (Hetman Białystok). Każdy z ww. finalistów dał z siebie wszystko, by zdobyć upragnione złoto. Dzięki swojemu zwycięstwu Marek wywalczył złoty dublet – dokładając do tytułu mistrzowskiego wśród seniorów, złoty krążek U-23. Podobny wyczyn mógł stać sie udziałem Dawida, ale zdeterminowany Mateusz pokazał, że jego zwycięstwo w Kielcach na Memoriale im. Leszka Drogosza jest sygnałem wielkiego sportowego progresu. Ze „srebrnego” cienia wyszedł w końcu Marcin, o którym trener Tomasz Różański mówi, że jest tytanem pracy. Złoty medal wywalczony w efektowny sposób w Sokółce powinien dodatkowo zmotywować tego młodego pięściarza.

Wątpliwości niektórych obserwatorów wzbudził werdykt po walce Szwedowicza z Kamilem Bednarkiem (DKB Dzierżoniów). Ten ostatni potrafił skutecznie odnajdywać luki w gardzie szczecinianina, ale miał też dość częste chwile przestojów. Sędziom zapewne przypadły do gustu niezwykle szybkie i efektownie wyglądające kombinacje ciosów Arkadiusza, jakkolwiek nie wszystkie z nich znajdowały drogę do szczęki i tułowia Kamila. Po ogłoszeniu werdyktu emocjom dał się ponieść trener liczącego 19 lat Kamila, Piotr Wilczewski, który swoje niezadowolenie wyrażał w bardzo plastyczny sposób, ale podczas ceremonii wręczania medali zachował spokój i profesjonalizm, gratulując mistrzowi Polski ze Szczecina.

Inny 19-latek, Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) okazał się godnym rywalem dla doświadczonego Tryca, zaskakując go zuchwałą ofensywą, której zazwyczaj hołduje w swoich walkach Mateusz. Młodzian ze Szczecina dzięki świetnemu przygotowaniu kondycyjnemu aż do końcowego gongu był zagrożeniem dla podopiecznego Huberta Migaczewa, choć w ostatecznym rozrachunku okazał się nieznacznie gorszy, co potwierdził werdykt sędziowski. Skazany przez niektórych na pożarcie Tomasz Bohdanowicz (BKS Orkan Gorzów Wlkp.), pokazał, że może być groźny nawet nawet dla mistrza Unii Europejskiej. Po tej walce można powiedzieć, że Igor Jakubowski, aby stale podnosić swój poziom potrzebuje jak najwięcej takich rywali w kraju jak 20-letni wychowanek trenera Grzegorza Swadowskiego. Dzięki temu waga ciężka, która nie należy niestety dzisiaj do flagowych w polskim boksie olimpijskim zyska na wartości.

Kibice z Sokółki przez dwie i pół godziny czekali na walkę swojego ulubieńca, Pawła Wierzbickiego. Tym razem oko w oko z podopiecznym trenera Tomasza Potapczyka stanął leworęczny Mateusz Figiel (Hetman Białystok), znany od lat z bardzo stabilnej formy i całkiem niezłych umiejętności pięściarskich. Walka o złoto wyglądała odmiennie niż półfinałowa wojna totalna, w jaką wczoraj Pawła wciągnął Roger Hryniuk. Zawodnik z Sokółki udźwignął ciężar bycia faworytem i mimo tego, że odczuwał skutki poprzedniego pojedynku, wypunktował rywala.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [NIEDZIELA, 12 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU, GODZ. 11.00 - Zwycięzcy na pierwszym miejscu]

49 KG
Dawid Jagodziński (BSB Astoria Bydgoszcz) – Damian Jóźwiszyn (GUKS Carbo Gliwice) WO.

52 KG
Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin) – Grzegorz Kozłowski (Akademia Walki Warszawa)  WO.

56 KG
Marek Pietruczuk (UMKS Victoria Ostrołęka) – Sylwester Kozłowski (Akademia Walki Warszawa) 3-0

60 KG
Mateusz Polski (KSW Róża Karlino) – Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg) 3-0

64 KG
Marcin Latocha (KSW Róża Karlino) – Krystian Sielawa (Hetman Białystok) 3-0

69 KG
Rafał Perczyński (Akademia Walki Warszawa) – Damian Kiwior (PTB Tiger Tarnów) WO.

75 KG
Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin) – Kamil Bednarek (DKB Dzierżoniów) 3-0

81 KG
Mateusz Tryc (KS Fenix Warszawa) – Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) 3-0

91 KG
Igor Jakubowski (Zagłębie Konin) – Tomasz Bohdanowicz (BKS Orkan Gorzów Wlkp.) 3-0

+91 KG
Paweł Wierzbicki (UKS Boxing Sokółka) – Mateusz Figiel (Hetman Białystok) 3-0

RANKING PZB NAJLEPSZYCH POLSKICH MŁODZIEŻOWCÓW 2013 ROKU

kadra_redo

Dzisiaj prezentujemy oficjalny Ranking Polskiego Związku Bokserskiego Najlepszych Polskich Młodzieżowców (Youth – dawniej zwanych juniorami) za 2013 rok. Podstawą do jego sporządzenia były: Indywidualne Mistrzostwa Polski w Grudziądzu, 38. Międzynarodowy Drużynowy Turniej Bokserski Nadziei Olimpijskich im. Ryszarda Redo w Grudziądzu, Międzynarodowe Turnieje „Brandenburg Cup” w Frankfurtcie nad Odrą oraz Memoriał  Juliusza Tormy w Pradze, Młodzieżowe Mistrzostwa Europy w Rotterdamie oraz Puchar Polski w Nowy Dworze Mazowieckim.

W poszczególnych kategoriach wagowych triumfowali: Jakub Słomiński (49 kg), Adrian Kowal (52 kg), Patryk Trochimiak (56 kg), Łukasz Niemczyk (60 kg), Daniel Adamiec (64 kg), Cezary Chmielnicki (69 kg), Kamil Bednarek (75 kg), Mateusz Trybuch (81 kg), Jakub Lewkot (91 kg) i Daniel Król (+91 kg).

W nieoficjalnym zestawieniu P4P, czyli bez podziału na kategorie wagowe najlepszym w 2013 roku był Adrian Kowal (204 punkty), wyprzedzając Kamila Bednarka (195), Daniela Adamca i Cezarego Chmielnickiego (obaj po 175) oraz Jakuba Słomińskiego (161).

RANKING PZB NAJLEPSZYCH POLSKICH MŁODZIEŻOWCÓW 2013 ROKU

49 kg
1    Słomiński  Jakub    Wda Świecie    161
2    Judin Karol    Paco Lublin    70
3    Łęgowski Michał    Ósemka Chojnice    25
4-5    Piszczatowski  Przemysław    Cristal Białystok    12
Przybyłowski Patryk    Skorpion Szczecin    12
6-7    Kirpsza Karol    Boxing Sokółka    9
Waśniewski Piotr     RMG Boks Ożarów    9
8-11    Kowalak Krzysztof    RMKS Rybnik     8
Lehmann Adam    ŁC  Sportów Walki Łódź    8
Szymoniak Sebastian    Golden Team Nowy Sącz    8
Fajerabent Amadeusz    Pomorzanin Toruń    8

52 kg   
1    Kowal Adrian    Olimp Lublin    204
2    Waleszczak Patryk    Champion Nowy Dwór Mazowiecki    92
3-6    Karyś Tomasz    RUSHH Kielce    25
Woźniak Piotr    Sport Club Lublin    12
Dec Dominik    Kaczor Team Wałbrzych    10
Wąs Michał    RMG Boks Ożarów    9
7-10    Śliwiński Dominik    Pomorzanin Toruń    8
Pierchała Dawid    RMKS Rybnik     8
Prądzyński Patryk    Boxing Team Chojnice    8
Cieślak Daniel    Radomiak Radom    8

56 kg  
1    Trochimiak Patryk    Kaczor Team Wałbrzych    135
2    Matera Oskar    LKS Myszków    66
3    Marcinkowski Marcin    Ring Busko Zdrój    17
4    Waleszczak Patryk    Champion Nowy Dwór  Mazowiecki    15
5-6    Daćko Kamil    Nowi Polnica    12
Tobiasz Mariusz    Champion Nowy Dwór  Mazowiecki    12
7-8    Pląder Rafał    Wisła Kraków     10
Brasel Adam    Skorpion  Szczecin    10
9    Tymosz Damian    Sport Club Lublin    9
10-14    Ficek Mateusz    Wda Świecie    8
Bohaterewicz Krystian    BKS Gorzów Wlkp.    8
Baran Paweł    Wisłok Rzeszów    8
Mazur Mariusz    Czarni Słupsk    6
Niedźwiecki Robert    Ziętek Team Brzeziny    6

60 kg
1    Niemczyk Łukasz    Champion Chojnów    84
2    Kostka Karol    RMKS Rybnik     75
3    Piotrowski Paweł    Sokół Piła    49
4    Gibadło Maksymilian    Ring Sanok     40
5    Pląder Rafał    Wisła Kraków      15
6    Ziemczyk Dariusz    Skorpion Szczecin    10
7    Grzeszczak Bartosz     Legia Warszawa    9
8-11    Baran Karol    UOLKA Ostrów Mazowiecki    8
Olejarczyk Krystian    RUSHH Kielce    8
Kuśmierski Radosław    Fight Club Koszalin    8
Skoczylas Łukasz    Gwarek Łęczna    8
12-15    Gołuch Patryk    Ring Busko Zdrój    6
Jaworski Adrian    Legia Warszawa    6
Ćwirko – Godycki Dawid    MKS II LO Chełm    6
Ficek Mateusz    WDA Świecie    6

64 kg
1    Adamiec Daniel    RUSHH Kielce    175
2    Konsek Sebastian    RMKS Rybnik     72
3    Ziemczyk Dariusz    Skorpion Szczecin    52
4    Smołka Aleksander    Śląsk Ruda Śląska    15
5-6    Kowalski Marcin    Spartan Toruń    10
Raczek Krystian    Tiger Tarnów    10
7-8    Kubasik Eryk    Boks Poznań    9
Marchel Adrian    Hetman Białystok    9
9-12    Skrzek Marcin    Broń Radom    8
Holka Kamil    BKS Gorzów Wlkp.    8
Zgliński Kamil    Zawisza Bydgoszcz    8
Górski Kamil    Start Grudziądz    8
13-16    Zębala Marek    Czarni Regimin    6
Kowalczyk Michał    Sparta Złotów    6
Gierszewski Karol    UKS Nowi Polnica    6
Aniszewski Jakub    Legia Warszawa    6

69 kg
1    Chmielnicki Cezary    Róża Karlino    175
2    Wilk Dariusz    RKS Łódź    74
3    Ławicki Dariusz    Boks Poznań    55
4    Wiktór Łukasz    RUSHH Kielce    20
5    Gołębiewski Bartosz    DKB Dzierżoniów    12
6-7    Hamerski Szymon    Zawisza Bydgoszcz    10
Ziomek Mateusz    Wisłok Rzeszów    10
8-9    Baran Karol    UOLKA Ostr. Mazowiecka    9
Kowalczyk Marcin    Śląsk Ruda Śląska    9
10-11    Rembecki Sebastian    Górnik Wieliczka    8
Gołuński Dominik    Nowi Polnica    8
12-14    Kowalski Kamil     MKS II LO Chełmn    6
Antoniak Patryk    Cuiavia Inowrocław    6
Kowalski Marcin    Spartan Toruń    6

75 kg
1    Bednarek Kamil     DKB Dzierżoniów    195
2    Rzeźnik Rafał    Sport Club Lublin    78
3    Januszkiewicz Kamil    Cristal Białystok    59
4    Stanioch Łukasz    Skorpion Szczecin    19
5    Hamerski Szymon    Zawisza Bydgoszcz    15
6    Kulesza Sebastian    KS Raszyn    14
7    Rembecki Sebastian    Górnik Wieliczka    12
8-10    Staszewski Rafał    Kontra Elbląg    8
Gryckiewicz Oskar    Pomorzanin Toruń    8
Wawruszczak Kamil    Golden Team Nowy Sącz    8
11-12    Perz Hubert    Hetman Białystok    6
Lamaczyk Kamil    Ring Busko Zdrój    6

81 kg
1    Trybuch Mateusz    Champion Nowy Dwór Mazowiecki    114
2    Kiernozek Tomasz    Victoria Ostrołęka    85
3    Iwiński Dawid    Walter Rzeszów    72
4    Staszewski Rafał    Kontra Elbląg    52
5    Surowiec Błażej    KSZO Ostrowiec Świętokrzyski     14
6    Krokos Karol    Boxing Sokółka    10
7    Mathia Tomasz    Boks Poznań    9
8-10    Zajchert Mateusz    Baumal Boks Poznań    8
Groth Bartosz    Sako Gdańsk    8
Krężlewicz Sebastian    Baumal Boks Poznań    8
11    Wawro Marcin    Śląsk Ruda Śląska    6

91 kg
1    Lewkot Jakub    Bombardier Wrocław    155
2    Kulewicz Artur    Zatoka Braniewo     82
3    Skrzypek Marcin    Górnik Sosnowiec    49
4    Krokos Karol    Boxing Sokółka    15
5    Bartosz Lech    Hetman Białystok    14
6    Sierszulski Nikodem    Baumal Boks Poznań    12
7    Seńko Dawid    Skorpion Szczecin    10
8    Sosnowski Jan    Astoria Bydgoszcz    9
9-11    Twardowski Krzysztof    Golden Team Nowy Sącz    8
Kopania Maksymilian    BKS Gorzów Wlkp.    8
Skowron Ryszard    Legenda Jarosław    8
12-14    Stanek Kamil     MKS II LO Chełm    6
Paprocki Adrian    Legia Warszawa    6
Grabiec Patryk    Start Grudziądz    6

+ 91 kg
1    Król Daniel    Olimp Szczecin    75
2    Makowski Kamil    Spartan Toruń    60
3    Stanek Paweł    Wisłok Rzeszów    40
4    Sierszulski Nikodem    Boks Poznań    15
5-6    Orfin Paweł    Cuiavia Inowrocław    12
Kontorowicz Szymon    MOSiR Mysłowice    12
7    Skrzypek Marcin    Fight Boxing Dąbrowa Górnicza    10
8-9    Zalega Michał    Widzew Łódź    9
Rećko Krystian    UKS Boxing Sokółka    9
10-13    Gałecki Konrad    Radomiak Radom    8
Rumin Mateusz    Garda Gierałtowice    8
Krupin Paweł    Sako Gdańsk    8
Czapski Jakub    Champion Chojnów    8
14    Stawirej Aleksander    Ziętek Team Brzeziny    6

fot. Kazimierz Kiczyński

POLSKO-IRLANDZKA KONFRONTACJA W GRYFICACH

plakatgryfice

Wczoraj w Gryficach odbył się Międzynarodowy Pokaz Walk Bokserskich, w którym rywalizowali młodzi pięściarze z Polski i Irlandii. Podczas zawodów, przy wypełnionej po brzegi hali widowiskowo sportowej Gryf – Arena, kibice oglądali aż 14 pojedynków, w których zaboksowali zarówno seniorzy, jak i młodzieżowcy i juniorzy. Pasjonującym walkom przyglądał się m.in. Michał Materla – Mistrz federacji KSW w wadze średniej.

W walce wieczoru zmierzyli się Mistrz Polski Juniorów, Kamil Bednarek (Dzierżoniowski Klub Bokserski) oraz Młodzieżowy Mistrz Polski, Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin). Dla tego pierwszego była to zarazem ostatnia walka na amatorskim ringu, gdyż wkrótce zadebiutuje on na gali boksu zawodowego w Dzierżoniowie. W ringu lepsze wrażenie sprawiał Szwedowicz i to jego rękę podniósł do góry arbiter po zakończeniu pojedynku.

Wyniki poszczególnych walk wkrótce.

ulotka-A5