Tag Archives: Krzysztof Rogowski

KRZYSZTOF GŁOWACKI NOKAUTUJE SANTANDERA SILGADO NA GALI W RODZINNYM WAŁCZU

glowacki_gala_walcz

Krzysztof Głowacki (30-1, 19 KO) brutalnie rozprawił się z Santanderem Silgado (28-5, 22 KO) w głównej walce wieczoru KnockOut Boxing Night 1 w Wałczu. Były i miejmy nadzieję przyszły mistrz świata kategorii junior ciężkiej wygrał przez nokaut w pierwszej rundzie! Obaj dysponują potężnym uderzeniem, nie podpalali się więc i czekali na najlepszą okazję. Dwukrotnie zaiskrzyło w półdystansie, ale żaden z nich nie trafił czysto. Trzecie spięcie zakończyło się efektownym nokautem w wykonaniu miejscowego pięściarza. Pod koniec pierwszej rundy „Główka” huknął lewym sierpowym na skroń, ciężko nokautując swojego przeciwnika, który jeszcze przez dobre dwie-trzy minuty leżał półprzytomny na macie ringu.

Paweł Stępień (9-0, 8 KO) i Michał Ludwiczak (15-8, 7 KO) rywalizowali o wakujący tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski wagi półciężkiej. Pas do domu zabierze z sobą pięściarz ze Szczecina, który z walki na walkę prezentuje się coraz lepiej. Pierwsze dwie rundy pod dyktando Pawła, który był ruchliwy, zmieniał często pozycję i bił może nie tak mocno, za to z luzu i celnie. Oczywiście Michał ambitnie atakował, lecz większość jego akcji pruło powietrze. W trzecim starciu Stępień po kilku lżejszych sierpach na górę wystrzelił lewym hakiem na wątrobę. Wydawało się, że to już koniec, jednak ambitny Ludwiczak powstał na osiem z grymasem bólu na twarzy. A za moment zabrzmiał gong. Po nim obraz pojedynku się nie zmieniał. Paweł dyktował warunki, znów zmylił rywala i akcję zakończył mocnym hakiem pod prawy łokieć. Tym razem przeciwnik już nie dał rady i został wyliczony do dziesięciu.

Pierwszy tegoroczny pojedynek szybko przed czasem rozstrzygnął Marek Matyja (14-1-1, 6 KO). Naprzeciw pięściarza z Oleśnicy stanął Giorgi Beroszwili (30-24-3, 22 KO). Po pierwszej, trochę rozpoznawczej rundzie, od drugiej rundy podopieczny Fiodora Łapina rozpoczął demolkę. Najpierw naruszył rywal hakiem na korpus, czym otworzył sobie miejsce do sierpów na górę. Po prawym sierpowym przeciwnik przyklęknął po raz drugi. Za moment kolejna seria przy linach i trzeci nokdaun. Do gongu na przerwę pozostawały sekundy, więc walka został wznowiona. Kolejny mocny sierp Marka i czwarty nokdaun. Końcówka odliczania już po gongu na przerwę.

Przemysław Runowski (17-0, 3 KO) miał momentami problemy z Siergiejem Guliakiewiczem (43-10, 17 KO), ale przełamał go fizycznie i wygrał na samym finiszu. Pierwsze dwie rundy dla podopiecznego Fiodora Łapina, który twardym lewym przebijał się przez gardę przeciwnika. Były mistrz Europy wrócił do gry w trzeciej i czwartej odsłonie. Podkręcił tempo, wyprzedzał akcje Polaka, bił często i obraz potyczki wyrównał się na tym etapie. Guliakiewicz nie wytrzymał jednak narzuconego przez siebie stylu i od piątego starcia uchodziło z niego powietrze z każdą kolejną minutą. Największy kryzys przyszedł w siódmej rundzie. Nieustannie klinczował, a nabierający wiatru w żagle Przemek podkręcił jeszcze tempo. Skończyło się na dwóch ostrzeżeniach oraz liczeniu po haku na korpus. Guliakiewicza wyratował gong, ale przecież musiał jeszcze przeboksować ostatnie trzy minuty. Nie dał rady. Był tak zmęczony, że ratował się klinczem. Sędzia Robert Gortat nie wytrzymał i zdyskwalifikował go za powtarzające się faule.

Sporo ciepłych słów słyszeliśmy ostatnio o Fiodorze Czerkaszynie (9-0, 6 KO), ale kiedy chwali promotor zawodnika, zazwyczaj należy to traktować z lekkim przymrużeniem oka. Czekaliśmy więc na jego potyczkę z twardym i niewygodnym Danielem Urbańskim (21-23-3, 5 KO). Tylko… za długo Fiodora nie naoglądaliśmy się w akcji. Ukrainiec zamieszkały u nas i płynnie mówiący po polsku bardzo szybko odprawił Urbańskiego. Zamarkował lewy sierp na górę, zszedł zakrokiem w bok, strzelił potężnym lewym hakiem w okolice wątroby i Daniel z grymasem bólu na twarzy zgiął się w pół niczym scyzoryk. Szybki i efektowny debiut w telewizji publicznej tego prospekta wagi średniej.

Timur Kuzachmedow (5-0-2, 2 KO) przeciętnie rozpoczął przygodę z boksem zawodowym, lecz z walki na walkę robi postępy. Przekonał się o tym Krzysztof Rogowski (10-25, 5 KO). Ukrainiec z grupy Darka Snarskiego, który nie ukrywa, że chciałby się spotkać z Damianem Wrzesińskim, w pierwszym dwóch rundach kontrolował pojedynek dobrą pracą nóg i lewym prostym. W trzecim starciu posłał przeciwnika na deski prawym sierpowym, choć nie był to ciężki nokdaun i Krzysiek szybko przyjął pozycję. Koniec nastąpił w czwartej rundzie. Po prawym podbródku Rogowski zachwiał się i sędzia Gortat bez liczenia zastopował dalszą rywalizację.

Po półtorarocznej przerwie udanie powrócił do gry Konrad Dąbrowski (9-2, 1 KO), który pokonał Tomasza Gołucha (6-12, 4 KO).

88. MP SENIORÓW: ZWYCIĘSTWA FAWORYTÓW. POWRÓT KRZYSZTOFA ROGOWSKIEGO

krzysztof_rogowski

W Człopie zakończyły się wczoraj walki eliminacyjne 88. Mistrzostw Polski Seniorów w Boksie. Od środy zawody wchodzą więc w strefę ćwierćfinałów, do których w komplecie awansowali faworyci. Uwagę zwraca fakt, że tylko 7 z 41 pojedynków zakończyło się przed czasem, co wskazuje na twarde i momentami wyrównane rywalizacje.

W najciekawszych konfrontacjach Krystian Sielawa (BKS Hetman Białystok, 64 kg) pokonał jednogłośnie na punkty (5-0) utalentowanego Filipa Wąchałę (KS SAKO Gdańsk), Łukasz Niemczyk (Champion Chojnów Powiat Legnicki, 64 kg) uporał się (4-1) z Rafałem Grabowskim (RKB Boxing Radom), Ireneusz Wojtasiński (Adrenalina Boxing Club Wrocław, 69 kg) nieznacznie pokonał (3-2) Tomasza Gryckiewicza (KS SAKO Gdańsk), zaś boksujący tym razem w wyższej wadze Rafał Perczyński (Akademia Walki Warszawa, 75 kg) zwyciężył (5-0) Aleksandra Smołkę (UKS Śląsk Ruda Śląska).

Błyskawiczne zwycięstwo zanotował także turniejowy nestor, Krzysztof Rogowski (BKB EKTO Boxing Production, 56 kg – na zdjęciu), dla którego był to pierwszy pojedynek na olimpijskim ringu od maja 2011 roku. Dodajmy, że pochodzący z Piły pięściarz jest czterokrotnym mistrzem Polski seniorów (2004-2007), brązowym medalista Mistrzostw Unii Europejskiej (2006) oraz uczestnikiem Mistrzostw Świata (2007) i Europy (2006). Mało kto pamięta, że popularny „Roguś” w 2006 roku podczas meczu Polska-Irlandia pokonał (17-16) niedawnego zawodowego mistrza świata WBA i IBF wagi piórkowej Carla Framptona i to na jego ringu (w Loughrea)!

WYNIKI WALK ELIMINACYJNYCH [28 MARCA 2017 ROKU - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

56 KG
Krzysztof Rogowski (BKB EKTO Boxing Production) – Fabian Maślany (WKS Sokół Piła) RSC 1

64 KG
Mateusz Polski (KSW Róża Karlino) – Jakub Aniszewski (KB Legia Warszawa) TKO 3
Aleksander Jasiewicz (JKB Jawor Team Jaworzno) – Paweł Piotrowski (WKS Sokół Piła) 3-2
Łukasz Niemczyk (Champion Chojnów Powiat Legnicki) – Rafał Grabowski (RKB Boxing Radom) 4-1
Joachim Piotrowski (BKS Skorpion Szczecin) – Mateusz Kałecki (KB Zagłębie Konin) 5-0
Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg) – Tomasz Ocicki (Niezrzeszony) 5-0
Mateusz Karolak (Żoliborska Szkoła Boksu) – Tomasz Wyka (Nowohucki Klub Bokserski) 3-2
Krystian Sielawa (BKS Hetman Białystok) – Filip Wąchała (KS SAKO Gdańsk) 5-0
Patryk Głuch (RMG Ring Busko-Zdrój) – Filip Pham-Hong (KB Legia Warszawa) 5-0

69 KG
Sebastian Karyś (KKB RUSHH Kielce) – Piotr Osiecki (Żoliborska Szkoła Boksu) 4-1
Patryk Cichy (Boks Poznań Team) – Maciej Walczak (Boxing Forma Zgierz) KO 1
Tomasz Piątek (RKB Boxing Radom) – Kacper Kuźniewski (KS SAKO Gdańsk) 5-0
Patryk Flis (KS Copacabana Konin) – Hubert Kaczmarek (06 Klefoas AZS AWF Katowice) DQ 3
Ireneusz Wojtasiński (Adrenalina Boxing Club Wrocław) – Tomasz Gryckiewicz (KS SAKO Gdańsk) 3-2
Maksymilian Gibadło (GUKS Carbo Gliwice) – Patryk Pająk (RKB Boxing Radom) 5-0
Damian Kiwior (PTB Tiger Tarnów) – Adrian Ahmad (KS KnocOut Gym Warszawa) 5-0
Mikołaj Tobera (Sporty Walki Piła) – Filip Myśliwski (Legia FC Warszawa) 5-0

75 KG
Konrad Kozłowski (Fight Club Koszalin) – Norbert Piskorski (KB Zagłębie Konin) KO 2
Tomasz Januszkiewicz (BKS Hetman Białystok) – Dawid Kucharewicz (UKS Boxing Sokółka) 5-0
Sebastian Wiktorzak (BKS Olimp Szczecin) – Dawid Gomulski (BKS Orkan Gorzów Wlkp.) 5-0
Daniel Adamiec (KKB RUSHH Kielce) – Wiktor Szadkowski (KS PACO Lublin) 5-0
Rafał Perczyński (Akademia Walki Warszawa) – Aleksander Smołka (UKS Śląsk Ruda Śląska) 5-0
Rafał Wołczecki (Adrenalina Boxing Club Wrocław) – Sebastian Rembecki (KS Górnik Wieliczka) 3-1
Kamil Holka (BKS Orkan Gorzów Wielkopolski) – Patryk Rudak (KB Legia Warszawa) RSC 1
Bartosz Gołębiewski (KKB RUSHH Kielce) – Kamil Urbański (Niezrzeszony) 5-0

81 KG
Mateusz Goiński (KB Zagłębie Konin) – Daniel Jabłoński (FC Legia Warszawa) RSC 3
Patryk Filipowski (BKS Olimp Szczecin) – Mateusz Pawłowski (Nowohucki Klub Bokserski) 4-1
Michał Soczyński (KS PACO Lublin) – Dominik Kaciupa (BKS Skorpion Szczecin) 5-0
Przemysław Kulig (KS Copacabana Konin) – Sylwester Bidziński (RKB Boxing Radom) 5-0
Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) – Jakub Martys (BTS 1926 Broń Radom) 5-0
Jakub Kacprzak (Boks Poznań Team) – Michał Kulas (KS SAKO Gdańsk) 5-0
Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin) – Karol Zieliński (ZKS Stal Rzeszów) 5-0
Tomasz Czyczerski (OKB Odra Opole) – Kasjusz Życiński (KS SAKO Gdańsk) 4-1

91 KG
Bartłomiej Krasuski (BTS 1926 Broń Radom) – Oskar Bielski (BKS Skorpion Szczecin) 4-0
Andrzej Kotłon (KSZO Ostrowiec Św.) – Paweł Napieralski (BKB Ekto Boxing Production) TKO 3
Patryk Rostkowski (BKS Hetman Białystok) – Krzysztof Ogłoza (BTS 1926 Broń Radom) 5-0
Andrzej Szkuta (UKS Boxing Sokółka) – Jakub Traczewski (KS KnocOut Gym Warszawa) 5-0
Mateusz Kowalczyk (WKS Desant Kraków-Gliwice) – Piotr Stańczak (FC Legia Warszawa) DQ 2
Mikołaj Sadurski (KS PACO Lublin) – Krzysztof Wolski (OKB Odra Opole) 5-0
Witold Lisek (UKS Śląsk Ruda Śląska) – Łukasz Szałecki (KB Zagłębie Konin) 5-0
Jan Sosnowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz) – Marcin Skrzypek (KS Górnik Sosnowiec) 5-0

W MIĘDZYZDROJACH KAMIL SZEREMETA POKONAŁ BYŁEGO MISTRZA ŚWIATA

szeremeta01

Walka wieczoru gali w Międzyzdrojach miała przynieść największe emocje. Do Polski na walkę z Kamilem Szeremetą (14-0, 2 KO) przyjechał bowiem były mistrz świata IBF wagi super super półśredniej Kassim Ouma (29-10-1, 18 KO), który najlepsze lata ma już oczywiście za sobą, ale wydawało się, że może się postawić podopiecznemu Fiodora Łapina.

Szeremeta od pierwszych chwil po gongu słuchał wskazówek ze swojego nowego narożnika, nie chciał ryzykować, bowiem doświadczony Ouma mógłby wykorzystać moment i zranić otwartego polskiego pięściarza. Pięściarz z Białegostoku we wcześniejszych pojedynkach miał przebłyski, potrafił mądrze boksować, miał jednak problem, ponieważ  zadawał ciosy na siłę, podpalał się. Po zmianie trenera widać zdecydowaną poprawę. Bokser z Ugandy w ringu nie pokazywał jednak formy sprzed kilku lat, miał problemy z kondycją, zapewne przez co nie zaryzykował i nie podyktował mocnego tempa. Walka może nie zawierała wiele emocji, ale za to sporo mądrego boksu. Co najważniejsze, Szeremeta wyciąga wnioski ze swoich walk. Niespełna 27-letni polski bokser punktował Oumę, nie miał większych problemów ze swoim rywalem. W dziewiątej rundzie zadał kilka mocniejszych ciosów, a w dziesiątej po zderzeniu głowami pękł łuk brwiowy Ugandyjczyka. Po dziesięciu rundach werdykt mógł być tylko jeden – wysokie zwycięstwo Kamila Szeremety. Trzej sędziowie wypunktowali 98:92, 100:90, 99:92 na korzyść Polaka.

W przedostatniej walce gali Seaside Boxing Show zmierzyli się na dystansie dziesięciu rund Przemysław Runowski (12-0, 2 KO) oraz Elmo Traya (11-2, 8 KO). Stawką starcia było młodzieżowe mistrzostwo federacji WBC wagi super lekkiej w wersji Intercontinental. Od pierwszych sekund walki było już pewne, że Filipińczyk nie przyjechał po wypłatę. Ruszył na Runowskiego, chciał zepchnąć go do defensywy. Pięściarz Sferis Knockout Promotion radził sobie jednak świetnie, zadawał ciosy proste, przez co zatrzymywał ofensywę Trayi. Więcej uderzeń wyprowadzał gość z Filipin, choć wiele z nich nie dochodziło celu i były zbyt czytelne. Po dziesięciu rundach jednogłośną decyzją sędziów (99:92, 99:91, 100:90) ręce w geście zwycięstwa podniósł Runowski, dla którego był to zapewne najtrudniejszy test w dotychczasowej karierze.

Nowy nabytek grup Sferis Knockout Promotions i Babilon Promotion Przemysław Zyśk (2-0, 1 KO) nie miał żadnych problemów pokonać Tomasza Piątka (1-1-1). Po sześciu jednostronnych rundach sędziowie byli jednomyślni (wszyscy trzej punktowali 60-52) i wskazali na Zyśka. Punktacja była jeszcze wyższa, ponieważ Piątek dostał od ringowego dwukrotnie ostrzeżenie. Promocja walki była spora, ale jak się okazało przesadzono, bo Zyśk był o dwie klasy wyżej od ambitnego Piątka. Podopieczny Andrzej Wasilewskiego świetnie operował ciosami prostymi, nie miał problemów ze skracaniem dystansu i biciem na korpus. Jego rywal z rundy na rundę opadał z sił, zaczął wypluwać szczękę, by mieć czas na odpoczynek. Sędzia wyrozumiały dla Piątka jednak nie był i dwa razy ukarał go odjęciem punktu.

W pierwszej walce gali Siergiej Werwejko (2-0, 1 KO) pokonał po czterech rundach na punkty Artsioma Czarniakiewicza (2-13, 2 KO), zaś w drugiej naprzeciw siebie stanęli po raz drugi Krzysztof Rogowski (10-20, 5 KO) oraz Piotr Gudel (5-1-1). Po niejednogłośnej decyzji sędziów (39:38, 39:38, 38:38) zwycięzcą okazał się być znowu pięściarz Tomasza Babilońskiego. Cztery rundy wydają się dość kuriozalne, jeśli mówimy o rewanżu za starcie… sześciorundowe. Tak czy siak, Gudel przyłożył się, choć trzeba przyznać, że nie zachwycił. Ale chyba nie warto dosadnie go krytykować, skoro na jedyne 12 minut wyszedł do ringu na starcie z typowym walczakiem. Było więc jasnym, że walka będzie wyrównana i na kartach punktowych będzie blisko. Rogowski poniżej oczekiwań, ale też nie oczekiwaliśmy cudów. „Roguś” przespał początek, próbował bić w półdystansie, klinczu. W ostatniej odsłonie po bardzo mizernej z obu stron trzeciej rundzie podopieczny Dariusza Snarskiego poszedł na całość, zaatakował Gudela, kilka ciosów doszło celu. Werdykt nie był jednomyślny, ręce w geście wygranej podniósł 26-latek.

źródło: bokser.org

SYROWATKA PRZEGRYWA PRZED CZASEM NA WŁASNYM RINGU! STARY, DOBRY JACKIEWICZ

jackiewicz

W pojedynku wieczoru gali Andrzeja Gmitruka w Ełku Michał Syrowatka (14-1, 4 KO) zmierzył się przed własną z publicznością z byłym mistrzem Europy wagi półśredniej, bardzo doświadczonym Rafałem Jackiewiczem (47-14-2, 22 KO). Emocji nie brakowało, a wszystko zakończyło się wielką niespodzianką.

Już w pierwszej minucie pojedynku Syrowatka zaatakował celnie lewym sierpowym i „Wojownik” był liczony, jednak pięściarz z Mińska Mazowieckiego szybko doszedł do siebie, wchodząc w półdystans i zadając w nim kilka ciosów. Trener Andrzej Gmitruk po pierwszej odsłonie chciał, by jego podopieczny więcej bił na korpus, ale to Jackiewicz wygrał rundę drugą, zaskoczył Syrowatkę trafiając dwa prawe podbródkowe po unikach. 38-letni były pretendent do tytułu mistrza świata bardzo szybko odrobił straty. W trzeciej odsłonie „Wojownik” zachował zimną krew i ponownie celnie uderzył bezpośrednim prawym podbródkowym, do twarzy Syrowatki doszedł także prawy sierpowy. 27-letni gospodarz nie walczył mądrze, od drugiej rundy widoczne były duże luki w obronie, Syrowatka nie wyczuwał dystansu, nie był sobą na tle dobrze przygotowanego Jackiewicza. Do sensacji doszło w rundzie czwartej. Jackiewicz wyczuł moment i wystrzelił najpierw lewy sierpowy, by po chwili poprawić prawym. Sędzia ringowy zaczął liczyć mocno zamroczonego Syrowatkę, ale równie szybko zdecydował się przerwać pojedynek, co było bardzo dobrą decyzją.

Maciej Miszkiń (19-3, 5 KO) pokonał jednogłośnie na punkty twardego, ale gorszego o kilka klas Matiouze Royera (13-22-1, 3 KO). Poza chwilowym kryzysem kondycyjnym dobrze przygotowany Polak dominował od początku do końca i po ośmiu rundach sędziowie wypunktowali jego wysokie zwycięstwo (80-71, 80-71 i 79-72). Od pierwszego gongu Miszkiń narzucił wysokie tempo i kontrolował przebieg walki. Widać było efekty jego kilkumiesięcznej pracy z Andrzejem Gmitrukiem i Pawłem Kłakiem. Dobrze czujący się w półdystansie Maciej atakował bez przerwy i obijał Francuza, który w czwartej rundzie wylądował na deskach. Do nokautu zabrakło niewiele, ale Royer szczęśliwie uciekł spod topora i dotrwał nie tylko do gongu, ale też do samego końca walki, choć w końcówce znów wisiało nad nim widmo porażki przed czasem. Miszkiń kończy rok 2015 z kompletem czterech zwycięstw jako najwyżej sklasyfikowany polski pięściarz w wadze super średniej.

W pojedynku bez historii Dariusz Sęk (25-2-1, 8 KO) bez problemów wypunktował dużo słabszego, za to twardego Marko Benzona (10-11, 5 KO).Podopieczny Andrzeja Gmitruka od początku zdominował dużo niższego i nastawionego defensywnie przeciwnika. Chorwat miał szczelną gardę, lecz Polak lokował sporo ciosów na jego tułowiu, czym robił sobie od czasu do czasu miejsce na uderzenie na górę. Po piątej rundzie Benzon niby nie był ani razu zagrożony nokdaunem, ale miał już podbite jedno i drugie oko. Momentami starał uśpić czujność Darka i uderzyć jakimś obszernym sierpem, jednak nie sięgał celu. Sęk może boksował trochę zbyt jednostajnie, bez zmiany tempa, natomiast w pełni kontrolował to, co działo się w ringu. Po ostatnim gongu sędziowie nie mogli mieć wątpliwości i jednomyślnie wskazali na Sęka w rozmiarze 80:72.

Swój zawodowy debiut zaliczył Piotr Podłucki (1-0). Nowy podopieczny Andrzeja Gmitruka zaboksował bez fajerwerków, nie porwał kibiców zgromadzonych w hali. Jego łotewski rywal, Dmitrijs Ovsiannikovs (2-11, 0 KO) nie zagroził jednak Polakowi, który po czterech rundach ze spokojem wygrał na punkty po jednogłośnej decyzji sędziów.

Inny debiutant, Paweł Stępień (1-0, 1 KO), zastopował w pierwszej rundzie Przemysława Pikulika (3-4, 2 KO). Nowy nabytek AG Promotion nie dał żadnych szans i swojemu przeciwnikowi, trzykrotnie posadził go na deski. Stępień tego wieczoru od początku w ringu był agresorem, cała pierwsza runda była pod jego dyktando. Mogliśmy obejrzeć kilka szybkich i ciekawych akcji, które kończyły się liczeniami.

W pierwszym pojedynku gali Krzysztof Rogowski (10-15, 5 KO) znokautował w pierwszej rundzie Jurijsa Ovcinnikowsa (1-1, 1 KO) i przerwał dotychczasową serię pięciu porażek z rzędu.

źródło: bokser.org

KRZYSZTOF GŁOWACKI CORAZ BLIŻEJ WALKI O TYTUŁ MISTRZA ŚWIATA. NURI SEFERI BEZ SZANS

glowacki_seferi_mini

W głównej walce wieczoru gali boksu zawodowego w Toruniu, będącej jednocześnie półfinałem eliminatora do tronu federacji WBO kategorii junior ciężkiej, Krzysztof Głowacki (24-0, 15 KO) pokonał Nuri Seferiego (36-7, 20 KO). W pierwszej odsłonie „Albański Tyson” szukał prawego na korpus. Pięściarz z Wałcza skontrował po przepuszczeniu swoim lewym i również kilka razy obił doły przeciwnika. Podobny przebieg miała również druga runda, choć Seferiemu udało się raz dosięgnąć głowy Polaka lewym sierpowym. „Główka” miał jednak wszystko pod kontrolą. W trzeciej rundzie uruchomił nogi i prawym jabem stopował nacierającego oponenta. Czwartą rozpoczął bezpośrednim lewym na szczękę, jednak twardy jak skała Seferi nic sobie z tego nie robił. Szybszy i lotniejszy na nogach Krzysztof pozostawał nieuchwytny dla niższego rywala, dlatego ten w szóstym starciu nastawił się na przepuszczenie lewego i po odchyleniu bądź bloku odpowiedź swoim prawym. Dwukrotnie taka akcja mu się udała, więc „Główka” musiał wyciągnąć wnioski i powrócić do punktowania prawym prostym. To starczyło do szachowania przeciwnika, a zarazem robiło miejsce na potężny lewy raz na jakiś czas. Bo Nuri teoretycznie cały czas naciskał, lecz jego ciosy nie dochodziły najczęściej celu. Mijały kolejne minuty, a Krzysiek mądrze i konsekwentnie realizował założenia taktyczne, nie wdając się w niepotrzebne wymiany z niższym Albańczykiem. Głowacki kilka razy trafił czysto, jednak Seferi ze swoją twardą jak skała szczęką przyjmował te bomby bez zmrużenia oka. Pomimo przewagi na początku dwunastego starcia to Polak podkręcił tempo i parę razy swoją bombą w lewej ręce poczęstował rywala. Czterdzieści sekund przed końcem lewym sierpowym omal nie skosił go z nóg, ale Seferi jakimś cudem ustał i tym razem. Po ostatnim gongu nie było wątpliwości. Sędziowie punktowali 118:110, 118:110 i 120:108 – wszyscy na korzyść „Główki”.

Marek Matyja (8-0, 3 KO) miał być nową gwiazdą naszej wagi półciężkiej, ale ostatnio trochę zawodził. Dziś jednak z nawiązką zrewanżował się za mniej udane wcześniejsze występy, demolując w wielkim stylu dawnego pretendenta do pasa WBA Regular, Stjepana Bozicia (29-10, 19 KO). Wychowanek Wojciecha Bartnika, obecnie trenujący pod okiem Fiodora Łapina, pomimo świetnych warunków fizycznych preferuje walkę w półdystansie. I tak było również przed momentem. Od początku polował mocnymi hakami na korpus doświadczonego przeciwnika, robiąc sobie miejsce na uderzenia na szczękę. Z każdą minutą przewaga silniejszego fizycznie zawodnika z Oleśnicy wzrastała, a kumulacja nastąpiła w rundzie trzeciej. Wtedy właśnie po kolejnym prawym sierpowym w okolice ucha Bozić przyklęknął. Sędzia doliczył do ośmiu, ale za moment wkroczył już do akcji w obawie przed ciężkim nokautem.

Ewa Piątkowska (6-0, 4 KO) zdała najważniejszy test w swojej dotychczasowej karierze na zawodowstwie, pokonując na punkty Sabrinę Giuliani (12-4, 1 KO) Od pierwszych sekund pojedynku „Tygrysica” imponowała skutecznym lewym prostym, próbując kończyć akcje silnym i skutecznym prawym sierpowym. Bliźniaczo podobną postawę Polki mogliśmy zauważyć w rundzie drugiej. Belgijka dosyć ospale wracała do obrony po swoich atakach, nadziewając się na kontry Piątkowskiej. Była zawodniczka rugby chętnie zadawała bezpośrednie prawe, ciosy proste, udanie skracała dystans, szukała uderzeń na korpus, ale i również wyczekiwała na błędy przeciwniczki, co rzeczywiście wychodziło jej nad wyraz dobrze. W ferworze walki Giulani nie zagroziła naszej pięściarce, która ze spokojem kontrolowała tempo i całe starcie. Jednogłośna była też decyzja sędziów punktowych, według których Piątkowska wygrała wszystkie rundy.

Ta walka budziło sporo emocji jeszcze kilka dni temu. Obaj panowie - Krzysztof Rogowski (9-12, 4 KO) i Piotr Gudel (3-1, 0 KO) – nie szczędzili sobie gorzkich słów w prasie, ale trzeba przyznać, że ta sportowa złość przełożyła się na co prawda chaotyczne, ale za to bardzo dramatyczne i ciekawe widowisko. Pierwsze minuty to szalone wymiany z obu stron. W trzeciej odsłonie przewaga zaczęła się przychylać na stronę „Rogusia”. W czwartej dla odmiany sierpy Gudela robiły większe spustoszenie, ale niemal równo z gongiem podopieczny Dariusza Snarskiego bezpośrednim prawym rzucił przeciwnika na deski. Finisz z kolei należał do podopiecznego Andrzeja Liczika, który zmieniając co chwilę pozycję z normalnej na mańkuta oszukiwał starszego kolegę. Po ostatnim gongu obaj dostali gromkie i zasłużone brawa, ale na werdykt czekano z niecierpliwością, bo ten mógł pójść w obie strony. Sędziowie mieli trudne zadanie, ale jednogłośnie opowiedzieli się za Piotrem Gudelem, punktując 57:56 i dwukrotnie 58:56. Ale Krzysztof Rogowski również pozostawił po sobie dobre wrażenie.

Maciej Miszkiń (16-3, 4 KO) przerwał czarną serię trzech kolejnych porażek odprawiając Dmitrijsa Ovsjannikovsa (2-2-2). Polak skracał dystans mocnym lewym dyszlem, a już z bliska, mając rywala przy linach, okładał go hakami po dole, podbródkami i sierpami. Brakowało może zmiany tempa, ale przewaga podopiecznego Fiodora Łapina nie podlegała dyskusji. Ovsjannikovs w trzeciej rundzie po zwodzie na górę uderzył ładnie lewym pod prawy łokieć. To była najlepsza akcja w jego wykonaniu, ale większego spustoszenia nie zrobiła. Miszkiń konsekwentnie parł do przodu, w szóstej odsłonie podkręcił jeszcze tempo i był blisko przełamania przeciwnika. Ten jednak wytrzymał dzielnie wszystko z podbitym okiem i ciężko dysząc. Sędziowie punktowali na korzyść Maćka 60:54 i dwukrotnie 59:55.

Krzysztof Kosela (1-0) ma już za sobą zawodowy debiut. Blisko 120-kilogramowy olbrzym pokonał sprowadzonego na ostatnią chwilę Artsioma Czarniakiewicza (1-9, 1 KO), ale przed nim jeszcze sporo pracy. Brązowy medalista ostatnich MP Seniorów kontrolował przeciwnika ciosami prostymi, wykorzystując świetne warunki fizyczne. Niestety w tych uderzeniach brakowało dynamiki, stąd doświadczony Białorusin był w stanie unikać tych bomb. Podopieczny Adama Jabłońskiego najbliżej szczęścia był na początku trzeciej rundy, kiedy długim prawym krzyżowym zranił rywala, ale ten sprytnie sklinczował i nie dał sobie zrobić większej krzywdy do końca.

źródło: bokser.org
glowacki_seferi

ROBERT ŚWIERZBIŃSKI PRZEGRAŁ W WALCE WIECZORU GALI W BIAŁYMSTOKU

wschodzacy

Po kilku słabszych walkach na początku, ta ostatnia zrekompensowała wcześniejszą nudę kibicom oglądającym galę w Białymstoku. W głównym punkcie programu w potyczce o wakujący tytuł mistrza świata federacji WBF wagi średniej spotkali się Robert Świerzbiński (14-4, 3 KO) oraz Patrick Mendy (16-8-1, 1 KO). To Polak wywierał presję, natomiast Anglik „z luzu” i defensywy skutecznie go kontrował. Te dwa różne style idealnie do siebie pasowały i obaj stworzyli ciekawe przedstawienie. Robert przeżywał ciężkie chwile w piątym starciu, jednak powrócił bardzo dobrym szóstym, trafiając kilka razy bezpośrednim prawym. Walka była wyrównana, lecz niestety bardziej doświadczony w takich bojach Mendy lepiej wytrzymał trudy tego boju kondycyjnie i w ostatnich minutach zyskał nieznaczną przewagę. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 118:112, 117:111 i 118:112 – wszyscy na korzyść gościa z Wielkiej Brytanii.

Bez większych problemów Michał Starbała (11-0, 3 KO) rozpoczął drugą dziesiątkę zawodowych zwycięstw, odprawiając przed momentem słabego Martinsa Kukulsa (9-43, 6 KO). Łotysz praktycznie od pierwszej sekundy skoncentrował się wyłącznie na głębokiej defensywie. Schował się szczelnie za podwójną gardą, więc Polakowi nie pozostało nic innego niż obijanie jego tułowia. W pierwszej rundzie nie przyniosło to jeszcze efektu, lecz w połowie drugiej po prawym haku w okolice żeber Kukulis przyklęknął. Po liczeniu do ośmiu Starbała tym razem prawym sierpem na głowę doprowadził oponenta do drugiego nokdaunu. Michał poszedł za ciosem, doskoczył do przeciwnika i po serii kilku uderzeń po raz trzeci wywrócił go na matę, a sędzia bez zbędnego liczenia zastopował dalszą potyczkę.

Włodzimierz Letr (4-3, 2 KO) pokonał po trudnym boju Igora Filipienkę (4-19-2, 1 KO). Pierwsze dwie rundy były prowadzone w słabym tempie, co było na rękę Polakowi. W trzeciej wyższy o głowę Ukrainiec zaczął w końcu śmielej atakować i od razu pojawiły się problemy. W czwartej dostał od arbitra ostrzeżenie za ściąganie w dół, na co Letr żalił się niemal cały czas. Ale momentami przyklękiwał tak naprawdę bez powodu i za karę ringowy policzył go do ośmiu w piątej odsłonie. To rozwścieczyło Włodzimierza i ten za moment idealnie wstrzelił się kontrą lewym sierpowym, posyłając rywala na deski. Ostatnie trzy minuty należały do Filipienki, lecz na odrobienie strat zabrakło już czasu. Co prawda Leszek Jankowiak trochę nieoczekiwanie wytypował jego zwycięstwo 57:58, lecz dwaj pozostali sędziowie opowiedzieli się za Letrem – 58:55 i 58:56.

Krzysztof Rogowski (9-10, 4 KO) pokazał się z dobrej strony, odprawiając szybko Andrieja Nurczyńskiego (8-8, 6 KO). Po pierwszej, spokojnej rundzie, na początku drugiej „Roguś” wystrzelił prawym sierpowym, za moment poprawił obszernym lewym i rywal znalazł się w poważnych tarapatach. Wydawało się, że dzięki klinczowaniu przetrwał najgorsze, jednak dwadzieścia sekund przed gongiem Krzysiek trafił znów bardzo mocnym prawym sierpowym i choć Białorusin z trudem ustał, to z jego narożnika poleciał ręcznik na znak poddania.

Tomasz Mazur (1-0-1, 1 KO) tylko zremisował z Dmitrijsem Ovsjannikovsem (1-1-1). Polak wyglądał na tle rywala dużo lepiej od strony technicznej, jednak oddał mu inicjatywę, boksował „na wstecznym” i poza dobrą pierwszą rundą, w trzech pozostałych zdecydowanie zawodził. Tak oto po ostatnim gongu spotkał go spory zawód – jeden sędzia punktował nawet jego porażkę 37:39, na szczęście dwa pozostali wskazali na remis – 39:39 i 38:38.

Wcześniej Sylwester Walczak (4-15-2) zremisował z Dzianisem Makarem (4-25-2, 3 KO). Pierwsze minuty należały do Polaka, jednak w ostatnich sekundach padł po lewym sierpowym rywala i kto wie, czy przetrwałby gdyby pojedynek trwał pół minuty dłużej. A tak po czterech rundach sędziowie punktowali 38:37, 37:38 i 38:38.

źródło: bokser.org

swierzbinski_mendy

EMOCJE NA GALI W BIAŁYMSTOKU. ZEGAN PONOWNIE LEPSZY OD SNARSKIEGO

zegan_snara

Pojedynki „oldboyów” nie muszą być żenujące. W lutym udowodnili to Przemek Saleta z Andrzejem Gołotą, a dziś w ich ślady poszli Maciej Zegan (43-6-2, 21 KO) i Dariusz Snarski (32-32-2, 6 KO). Po naprawdę dobrej walce lepszy okazał się ten pierwszy, ale „Snara” jak zwykle zostawił w ringu całe serce i do końca walczył o zwycięstwo. Zabrakło niewiele, sędziowie punktowali: 76-76, 77-75 i 78-73.

Wrocławianin znakomicie rozpoczął i już w pierwszej odsłonie przez moment pachniało nokautem, kiedy Snarski walczył o przetrwanie po celnych lewych prostych Zegana. 37-letni mańkut był dobrze przygotowany szybkościowo i przede wszystkim znakomicie czuł dystans. Od początku Zegan z dużą skutecznością trafiał swoim krzyżowym, ale po kilku rundach jego przewagi „Snara” zaczął wracać do gry. Błędem Macieja były chwilowe zaniki koncentracji w ostatnich sekundach rund. Aktywniejszy białostoczanin skradł kilka starć dzięki mocnym końcówkom. Czując, że przegrywa walkę, „Snara” postawił wszystko na jedną kartę i rzucił się do ataku w ósmej odsłonie, ale w samej końcówce, gdy zdawało się, że Zegan przechodzi właśnie drobny kryzys, Darek odrobinę się zapomniał i wszedł na lewą rękę Maćka. Snarski stracił równowagę, a Zegan natychmiast zareagował i trafił jeszcze jednym lewym prostym na brodę, rzucając rywala na deski i przesądzając o losach pojedynku.

Na gali w Białymstoku Norbert Dąbrowski (13-1, 6 KO) nie sprostał dobrze dysponowanemu Robertowi Świerzbińskiemu (13-2, 3 KO). W początkowej fazie walki żaden z zawodników nie był w stanie wypracować sobie wyraźnej przewagi w ringu, jednak to zawodnik Andrzeja Gmitruka prezentował się odrobinę lepiej. Gdy „Noras” próbował podkręcić tempo, „Shy” zaczął regularnie karcić go ciosami z prawej ręki. W ostatnich rundach zawodnik Darka Snarskiego rozkręcił się i zaakcentował swoją przewagę. Było to drugie zwycięstwo Świerzbińskiego w tym roku.

Krzysztof Rogowski (6-4, 2 KO) przerwał fatalną serię czterech porażek i podreperował trochę swój rekord, wygrywając jednogłośnie na punkty z Dzmitrim Agafonau (8-2, 2 KO). Nie wiedzie się z kolei Mariuszowi Biskupskiemu (20-29-1, 8 KO), który tym razem wytrzymał pełen dystans, ale po sześciu rundach przegrał z Andrejem Abramienką (20-4-2, 4 KO).

Kolejne zwycięstwo odniósł Damian Wrzesiński (4-0, 3 KO) – do niedawna czołowy polski amator występujący w wadze lekkiej. Tym razem jego pojedynek nie zakończył się efektownie, bo w wyniku zderzenia głowami na czole Damiana pojawiło się rozcięcie, które uniemożliwiło mu dalszą walkę. Potyczka z Jewgienijem Alejnikiem (1-1) została przerwana, a po podliczeniu kart Wrzesiński został ogłoszony zwycięzcą (29-28, 29-28 i 30-27). Drugą w karierze wygraną zaliczył też Michał Gerlecki (2-0, 1 KO), który na dystansie czterech rund porozbijał Siergieja Krapszylę (2-4-2, 2 KO).

Nie udał się debiut w zawodowym boksie Włodzimierzowi Letrowi (0-1). Czterokrotny amatorski mistrz kraju w kategoriach półciężkiej i ciężkiej najwyraźniej nie przygotował się do tego występu. Wczoraj podczas ceremonii ważenia okazało się, że ma jakieś 10 kilogramów nadwagi, a dziś otrzymaliśmy tego potwierdzenie – Letr miał kondycję tylko na parę minut walki. Pierwszą rundę jeszcze wygrał, ale w drugiej lepszy był już Artsiom Czarniakiewicz (1-1) – ten sam, który kilka tygodni temu przegrał na punkty z Patrykiem Brzeskim. Białorusin zaczął zyskiwać przewagę w kolejnych dwóch starciach, a w czwartej odsłonie dwukrotnie rzucał Letra na deski i zwyciężył przed czasem. Jeśli Włodzimierz nie weźmie się do pracy, jego obiecująca kariera skończy się, zanim na dobre się zacznie…

Credit: Leszek Dudek, Adam Jarecki/www.bokser.org

gala_snarski