Archiwum: Grudzień 2020

TO NIE BYŁ POLSKI WIECZÓR. JEŻEWSKI I WACH WRACAJĄ Z LONDYNU NA TARCZY

london2020gala

Nikodem Jeżewski (19-1-1, 9 KO) przyjął trochę szaloną propozycję, ale wróci na tarczy. Lawrence Okolie (15-0, 12 KO) przejechał się po nim w niecałe pięć minut i w przyszłym roku zawalczy z Krzysztofem Głowackim (31-2, 19 KO) o wakujący tytuł mistrza świata federacji WBO kategorii junior ciężkiej.

Anglik od razu poszedł po swoje. Zaczął pressingiem, uderzył mocnym prawym na górę, poprawił prawym hakiem po dole i Nikodem przyklęknął. Potem „zatańczył” dwa razy po prawym krzyżowym na głowę, a potem jeszcze jeden prawy po raz drugi rzucił go na deski. Ale wytrwał do przerwy. Po niej polował lewym sierpowym z doskoku, brakowało mu jednak centymetrów. A Okolie wyczekał odpowiedni moment, znów huknął prawą ręką i było po wszystkim.

Początek był obiecujący, ale Mariusz Wach (36-7, 19 KO) został wypunktowany przez Hughie Fury’ego (25-3, 14 KO) podczas gali Joshua vs Pulew w Londynie. Fajna pierwsza runda w wykonaniu Mariusza. Zaczął ją i skończył prawym krzyżowym na głowę faworyzowanego Anglika. Po przerwie dwa razy uderzył po dole, więc sprytny rywal zmienił taktykę, poszedł w półdystans i tam „brudnym boksem” w zwarciu zyskał przewagę. W pewnym momencie jednak Polak strzelił mocnym prawym podbródkowym. Po gongu na przerwę Fury uderzył jeszcze raz, co świadczyło chyba o lekkim podrażnieniu. – Nie śpiesz się, on poluje na jedno uderzenie – mówił w narożniku Peter Fury, ojciec i trener Hughie’ego. Fury agresywnie rozpoczął trzecie starcie, spychając Mariusza do odwrotu. Bił na zmianę na górę i korpus. Jeszcze gorzej rozpoczęła się czwarta runda. Hughie trafił prawym krzyżowym, za moment poprawił kolejnym prawym, ale Mariusz nic sobie z tego nie zrobił. Po przypadkowym zderzeniu głowami pękła lewa powieka Anglika. Sędzia poprosił o konsultację lekarza, a ten puścił pojedynek. Wach zaskoczył przeciwnika na starcie piątej odsłony długim prawym. Fury się śpieszył, w ringu zapanował lekki chaos i obaj poszli na przełamanie. Przed startem szóstego starcia sędzia znów poprosił lekarza o konsultację. Na półmetku „Waszkę” dopadł chyba lekki kryzys, bo stanął w szóstej rundzie i oddał ją Fury’emu. Z drugiej strony nie przyjął nic mocnego. Pierwsza połowa siódmego starcia też do zapomnienia, ale finisz w wykonaniu Polaka był już dużo lepszy. Złapał drugi wiatr w żagle. W ósmym Fury – podobnie jak jego sławny kuzyn, zmienił pozycję na mańkuta, czym trochę wytracił z tempa Wacha. A gdy wrócił do normalnej, szachował Polaka lewym prostym. Podobny scenariusz miały kolejne trzy minuty. W dziesiątej i ostatniej rundzie Fury podkręcił tempo jeszcze bardziej, szukając jakby „czasówki”. Nie udało się, ale przypieczętował swoją wygraną. Po gongu kończącym pojedynek sędziowie punktowali na korzyść Brytyjczyka 100:90, 100:90 i 99:91.

źródło: bokser.org

NIESPODZIEWANA PORAŻKA IGORA JAKUBOWSKIEGO NA GALI W WIELKIM KLINCZU

klincz2020

Utytułowany na ringach olimpijskich Igor Jakubowski (2-1, 1 KO) przegrał w walce wieczoru gali Rocky Boxing Night 7 im. Jana Biangi w Wielkim Klinczu ze Słowakiem Michalem Plesnikiem (8-4, 6 KO). Mimo dynamicznego początku, pojedynek okazał się dla Polaka bardzo trudny i ostatecznie „Cygan” nie zdołał przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.

Jakubowski rozpoczął od zdecydowanego pressingu za twardym lewym prostym. Słowak starał się co jakiś czas odpowiadać i trafiał przednią ręką, ale Polak dołożył uderzenia prawą ręką do swojego lewego i wygrał pierwsze starcie. Trafiał prawicą na górę i na dół, akcentując jeszcze przewagę lewym sierpowym na korpus. W drugim starciu „Cygan” nadal spychał Słowaka do obrony, jednak stracił jakby koncept i nie mógł dobrać się do rywala mocnymi ciosami. Plesnik wciąż trafiał lewym prostym i pojedynek się wyrównał. Tempo było spore, ale narzucający je Polak musiał w przerwie zastanowić się, co począć dalej, by wygrać. W trzeciej odsłonie Igor zaczął szukać nowych rozwiązań, trafił kombinacją sierpowych i prawym z odchylenia, jednak Plesnik również miał sporo dobrych momentów, jego lewy prosty nadal pracował regularnie. Pressing Jakubowskiego nie przynosił oczekiwanych efektów, a walka na półmetku była wyrównana. Czwarte starcie to atakujący, ale naprawdę zmęczony Jakubowski, który zaczynał tracić kontrolę nad pojedynkiem. W pewnym momencie padł na matę ringu, ale sędzia kontrowersyjnie uznał, że nie było to efektem ciosu. Plesnik trafiał jednak bardziej soczystymi uderzeniami i chyba wygrał ten odcinek walki. Pod Jakubowski ugięły się nogi na początku piątej rundy po kombinacji Plesnika i widać było, że Polak ma duże problemy. Całkiem stracił precyzję, nie funkcjonował timing, a Słowak zaczął bić na dół i rzucał niebezpiecznymi sierpowymi z bloku. Osiągnął przewagę, trafiał seriami prostych i przed ostatnią rundą sprawy nie wyglądały dla „Cygana’” najlepiej. Szósta odsłona miała na dodatek podobny przebieg do piątej – Słowak nieco spuścił z tonu, ale bił celniej, a Igor walczył już ostatkiem sił, choć pod koniec rzucił się do ostrego ataku. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 59:55 i dwa razy 58-56 – wszyscy dla Plesnika.

Walczący z odwrotnej pozycji zawodnik wagi średniej i super średniej Adrian Szczypior (5-0, 3 KO) pokonał przed czasem Marcina Piejka (2-6). Szczypior od początku dominował pod każdym względem, ale nie mógł trafić konkretną bombą i rozkręcał się z akcji na akcję. Koniec przyszedł w drugiej rundzie, gdy ustawił sobie rywala przy linach i huknął mocnym lewym. Piejek osunął się na liny, był liczony, jednak sędzia dopuścił go do dalszej walki. Szczypior zasypał przeciwnika kolejnymi mocnymi ciosami i pojedynek przerwano na kilka sekund przed końcem rundy.

W ostrej walce wagi lekkiej Dominik Harwankowski (2-0, 1 KO) pokonał Artura Gierczaka (0-2) jednogłośną decyzją sędziów. Ambitni zawodnicy często wymieniali ciosy w półdystansie i nie odpuszczali, ale wyraźnie większą szybkość i lepszą technikę pokazał zwycięzca. Harwankowski nieźle składał kombinacje, wplatając w nie ciekawe rozwiązania. Szczególnie dotkliwie karcił statycznego rywala podbródkowymi z prawej ręki. Gierczak miał okazje do skontrowania Harwankowskiego, ale nie był w stanie ich wykorzystać. Przyjął sporo ciosów i został ostatecznie zdeklasowany, choć stawiał pewnego rodzaju opór.

Debiutujący na zawodowym ringu w wadze cruiser Kubańczyk Pablo Sanchez (0-0-1) – świeży nabytek grupy Rocky Boxing Promotion – zremisował z utytułowanym zawodnikiem K-1, Niemcem Andre Langenem (0-0-1). Werdykt sędziów można uznać za kontrowersyjny. Niemiec rzucił się do ataku i od początku jego chaotyczny styl sprawiał Kubańczykowi kłopoty. Sanchez przyjmował jednak większość ciosów na gardę i zdawał się spokojnie wchodzić w swój rytm. Niemiec faulował uderzając backfistem i dostał mocne ostrzeżenie od sędziego, a Kubańczyk do końca rundy niewiele zrobił. Do pracy ruszył w drugim starciu. Ustawiał sobie Niemca lewym prostym i dokładał prawy, ale ciosom brakowało dynamiki i wymowy. Stopniowo jednak zaczął regularnie trafiać, a Langen słabł w oczach. Sanchez dołożył jeszcze uderzenia na dół i prawe sierpowe na głowę. Nie błyszczał, jednak zdobywał przewagę. Trzecia runda to kolejne szarże Langena, który wrócił do pressingu, cały czas ”siedział” na Garcii i nie dawał mu chwili oddechu. Wyraźnie odzyskał kontrolę i walka zaczynała się faworytowi wymykać z rąk. Kubańczyk zaczął mocno atakować w czwartej odsłonie, szybko jednak stracił impet. Był bardzo zmęczony, a Niemiec szedł do przodu jak burza i chyba wygrał ostatnią rundę. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 39-37 dla Niemca i dwa razy 38-38.

Drugi z trzech debiutujących Kubańczyków, Ihosvany Garcia (1-0, 1 KO) pokonał przez TKO w trzeciej rundzie Michała Łoniewskiego (0-1) w pojedynku wagi półciężkiej. Kubańczyk wywierał mocny pressing i wkładał w ciosy dużo siły, ale pokazał też niezłe umiejętności. Nowy zawodnik grupy Krystiana Każyszki odsłaniał się chwilami i sygnalizował niektóre uderzenia, jednak szybko i sprawnie złamał Polaka, trafiając od pewnego momentu raz po raz ciężkimi ciosami. Początek trzeciego starcia okazał się ostatnim aktem egzekucji na ostatecznie bezradnym, ale stosunkowo dzielnie walczącym Łoniewskim.

W innej walce gali Andrzej Szkuta (1-2-1) przegrał w ćwierćfinale turnieju wagi cruiser z Rafałem Rzeźnikiem (1-0) po wyrównanej walce jednogłośną decyzją sędziów. Obaj zawodnicy dali z siebie dużo i często rzucali się do ataków, ale umiejętności w tym wszystkim brakowało, choć nie można temu pojedynkowi odmówić pewnej dawki emocji.

Mniejsze emocje i jeszcze niższe umiejętności widzieliśmy w drugim ćwierćfinale ww. turnieju – Damian Smagiel (1-0) wygrał jednogłośnie na punkty ze Sławomirem Brylą (0-1) i choć ambicja obu zawodników była widoczna, to poziom rozczarował.

W rozgrywanym w wadze junior średniej pojedynku debiutantów efektownie zaprezentował się Kubańczyk Evander Rivera (1-0, 1 KO), który już w pierwszej rundzie odprawił Islama Majrasultanowa (0-1). W boksie Rivery od początku widać było kubański sznyt. Rivera elegancko się poruszał i kontrolował rywala ciosami prostymi. Do precyzyjnego lewego dokładał mocny prawy i bawił się walką. W połowie trzeciej minuty walki Majrasultanow otrzymał prawy prosty na korpus, po chwili przyklęknął i został wyliczony.

Walczący w wadze junior półśredniej Radomir Obruśniak (2-0, 1 KO) wygrał z ambitnym Tomaszem Piotrowskim (1-2). Obruśniak był szybszy i lepiej pracował na nogach i od początku było to widać. Piotrowski sporo o boksie wie i ma całkiem niezłe umiejętności, ale przyjmował zbyt dużo ciosów i nie wyglądał najlepiej atletycznie. W drugiej rundzie był bliski porażki przed czasem, ale sędzia Gortat nie przerwał, a w końcówkach trzeciego i czwartego starcia Tomasz rzucał się na faworyta i wymieniali ciosy w wymianach, pokazując serce. Ostatecznie Obruśniak zwyciężył 40-36 na kartach wszystkich sędziów.

źródło: bokser.org