Tag Archives: Piotr Łącz

GALE ZAWODOWE W POLSCE: KWIECIEŃ 2023. ZGORZELEC I RZESZÓW

rozanski_babic

22 KWIETNIA 2023 ROKU [RZESZÓW, KNOCKOUT PROMOTIONS]

Czegoś takiego chyba się nikt nie spodziewał. Łukasz Różański (15-0, 14 KO) po jednostronnym boju zastopował Alena Babicia (11-1, 10 KO) już w pierwszej rundzie, zdobywając pas WBC! W zasadzie trudno tu napisać cokolwiek innego – wymiany i jeszcze raz wymiany. Precyzyjniejszy był jednak Polak, który zalał rywala i położył Babicia na deski lewym sierpowym. Po kilku dodatkowych ciosach sędzia ringowy zdecydował się zastopować Chorwata. Łukasz Różański nowym mistrzem świata kategorii bridger! – Mówiąc szczerze, to jeszcze do mnie nie dotarło. Spełniłem marzenie swoje, mojego zespołu, mojej żony i moich kibiców. Bez Was mnie tu by nie było – podsumował świeżo upieczony champion.

Prawy sierpowy górą – Michał Cieślak (24-2, 18 KO) bez większych problemów przełamał Dylana Bregeona (12-3-1, 3 KO), zdobywając pas mistrza Europy kategorii junior ciężkiej. Zaczęło się jeszcze spokojnie od badań ciosami prostymi, ale już w drugiej odsłonie Polak męczył rywala sierpowymi na dół, dokładając do tego kilka uderzeń na głowę. W trzeciej odsłonie dalsze natarcie Cieślaka, a po twarzy Francuza widać było, że przechodzi w ringu trudne chwile. Koniec nastąpił w rundzie czwartej – zaczęła się ona jeszcze flegmatycznie, ale w drugiej połowie odsłony Cieślak złapał Francuza kontrującym prawym sierpowym. Podłączony Bregeon przyjął jeszcze kilka sierpowych i powędrował na deski po raz pierwszy. Wstał, ale po kolejnej szarży Polaka doszło do drugiego liczenia, a Francuz nie chciał kontynuować walki.

Laura Grzyb (9-0, 3 KO) z pasem mistrzyni Europy kategorii super koguciej, ale przyjezdna Maria Cecchi (8-2, 2 KO) postawiła naprawdę trudne warunki. Zaczęło się od wzajemnych badań ciosami prostymi, choć już w pierwszej odsłonie obie poczęstowały się prawymi sierpowymi. Polka kontrolowała pierwszą połowę walki dzięki swojej szybkości, Włoszka szukała mocniejszych ciosów. Przebieg pojedynku zmienił się w drugiej połowie pojedynku. Cecchi zaczęła dochodzić do głosu, spychając Grzyb do defensywy. Pięściarka z Wodzisławia Śląskiego miała oczywiście swoje momenty, ale na znaczeniu nabrał prawy sierpowy rywalki. Po dobrym boju i sędziowie nie byli jednomyślni – sędzia Kadikis 98:92 dla Grzyb, sędzia Guggenheim 97:93 dla Cecchi i sędzia Rafn 96:94 na korzyść Laury Grzyb, która zdobyła pierwszy znaczący tytuł w swojej karierze zawodowej.

Świetna seria Martina Bakole (19-1, 14 KO) trwa. Kongijczyk zdominował przed momentem Igora Szewadzuckiego (10-1, 8 KO), stopując go w trzeciej rundzie. Spokojna była tylko pierwsza runda. Tempo dyktował Bakole, Ukrainiec próbował pojedynczymi ciosami, wymianę zobaczyliśmy dopiero w końcówce odsłony. Już w drugiej Bakole trafił kapitalnym lewym sierpowym, a potem dosłownie znęcał się nad rywalem. Ukrainiec tylko znanym sobie sposobem dotrwał do gongu kończącego drugą odsłonę. Koniec nastąpił w rundzie trzeciej. Seria ciosów ze strony Kongijczyka i Robert Gortat wkroczył do akcji, przerywając pojedynek. Czas na poważne wyzwania dla Bakole.

Jeamie Tshikeva (5-0, 3 KO) zbił twardego przecież Michała Bołoza (5-5-2, 5 KO) i szybko odprawił pogromcę Wawrzyka przed czasem. Pięściarz z Londynu ostro wszedł w walkę. Pierwsza runda jednak bez fajerwerków. Koniec nastąpił jednak w drugiej. Tshikeva trafił po dole, poprawił prawym sierpem na głowę i Bołoz prawie wypadł poza liny. Po liczeniu do ośmiu Brytyjczyk huknął lewym hakiem w okolice wątroby i było po wszystkim. Nokaut.

Błyskawiczna robota Piotra Łącza (6-0, 6 KO), który błyskawicznie zdemolował Milosa Budincicia (2-5-1) z Bośni i Hercegowiny. Polak badał rywala przez pierwsze kilkanaście sekund, po czym naruszył oponenta lewym sierpowym na korpus. Dokładka lewym sierpowym przez blok i było już po wszystkim.

Wcześniej Tobiasz Zarzeczny (3-0, 2 KO) nie miał problemów z wypunktowaniem innego Bośniaka – Andrii Kuzmana (0-1). Sędziowie byli jednomyślni – trzykrotnie 40:35 na korzyść pięściarza ze Stalowej Woli.

15 KWIETNIA 2023 ROKU [ZGORZELEC, MB BOXING NIGHT 15]

Jeden z ciekawszych nokautów na polskich ringach zanotował Placido Ramirez (22-3, 15 KO), który ciężko znokautował Łukasza Wierzbickiego (22-2, 8 KO). Aktywniej zaczął Polak, ale już po 40 sekundach nadział się na kontrujący lewy sierpowy Kolumbijczyka. W połowie rundy odważna wymiana prawy na prawy, a w drugiej odsłonie próba wyboksowania rywala ze strony Wierzbickiego. Ramirez polował z kolei na mocnego sierpowego. W trzeciej rundzie solidny lewy prosty „Pretty Boya”, który nieco rozjuszył Kolumbijczyka. Ramirez próbował swoich szans obszernymi ciosami, ale Wierzbicki uciekał spod topora. Koniec nastąpił w drugiej połowie czwartej odsłony – Polak zagapił się, nadziewając się na bardzo mocny podbródkowy przeciwnika, po którym padł bezwładnie na deski. O kontynuacji nie było już mowy, co oznacza, że Placido Ramirez został właśnie międzynarodowym mistrzem Polski kategorii półśredniej.

W walce o mistrzostwo Polski wagi średniej Karol Welter (13-1, 3 KO) pokonał po dobrej, krwawej bitce Stanisława Gibadło (9-1, 1 KO). Welter od pierwszego gongu ruszył do przody. Gibadło starał się bić częściej, niekoniecznie mocno, ale dał zepchnąć się do defensywy. W drugiej rundzie Karol po zakroku skontrował lewy prosty rywala swoim prawym. W trzeciej zaś dwukrotnie trafił czysto lewym sierpowym. W czwartym starciu Staszek uruchomił nogi, wrócił do gry i zaczął sprawiać, że Karol często chybiał swoimi ciosami. Kolejne trzy minuty równe i dobre po obu stronach. Problemem Gibadły był jednak fakt, że coraz mocniej puchła mu prawa powieka. Welter wyczuł kryzys oponenta, podkręcił tempo, bił częściej na korpus, a i lewy prosty zaczął mu wchodzić coraz częściej. Gibadło po szóstej odsłonie miał już prawie zamknięte prawe oko. Na początku siódmej przyjął mocny prawy hak na korpus. Musiał to poczuć, bo przez dobrą minutę uciekał nogami praktycznie bez ciosów. Gibadło miał nie tylko kryzys kondycyjny i zamknięte prawe oko. Otóż pod lewym również pojawiła się opuchlizna i przed dziewiątym starciem przyglądał się mu sędzia Leszek Jankowiak. Staszek pokazał charakter, przetrzymał trzy następne minuty i wiadomo było, że pozwolą mu już przeboksować do końca. Mało tego, Gibadło wygrał ostatnie starcie. To było jednak zbyt mało na odrobienie strat. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 97:93, 98:92 i 97:93.

Adrian Valentin (5-1, 3 KO) zszedł z kilogramami do wagi półciężkiej i po dobrej walce pokonał Sebastiana Ślusarczyka (9-2, 6 KO). Obaj mocno weszli w ten pojedynek. Polak chyba nawet lepiej. Runda druga poderwała kibiców, ale z czasem okazało się, że to zbijający dużo kilogramów Słowak lepiej wytrzymuje kondycyjnie trudy walki, lepiej boksuje, a i w krótkich zwarciach w półdystansie lepiej sobie radzie. Dwoma ostatnimi starciami przypieczętował swój sukces. Sędziowie punktowali 78:74 i dwukrotnie 77:75 – wszyscy na korzyść Valentina.

Wcześniej Oskar Wierzejski (7-0-1, 2 KO) pewnie pokonał „gromdziarza” Łukasza Załuskę, rozwiewając tym samym wątpliwości z pierwszej walki kilkanaście miesięcy temu.

źródło: bokser.org

GALE ZAWODOWE W POLSCE: CZERWIEC 2022. KIELCE I TORUŃ

cieslak_paco

24 CZERWCA 2022 [KNOCKOUT PROMOTIONS, KIELCE]

Bardzo udany debiut Michała Cieślaka (22-2, 16 KO) na antenie TVP Sport. Dwukrotny pretendent do pasa mistrzowskiego w kategorii junior ciężkiej rozbił doświadczonego Enrico Koellinga (28-5, 9 KO). Cieślak rozpoczął od obszernych sierpowych, Niemiec schowany za podwójną gardą zdołał ich uniknąć, samemu próbując pojedynczymi próbami. Koelling zaatakował przy narożniku, by po kilku sekundach tańczyć wskutek znakomitego prawego sierpowego Cieślaka. Reprezentant Berlina padł na deski, a Grzegorz Molenda nie pozwolił mu kontynuować.

Dwóch niepokonanych Polaków z konkurencyjnych grup, obaj ponad 90 kg wagi – nie da się ukryć, mogliśmy wiązać pewne nadzieje z pojedynkiem Artura Górskiego (4-1, 1 KO) z Oskarem Wierzejskim (5-0-1, 1 KO). Zawiedzeni być nie możemy – kilka wymian, parę trafionych prostych, Wierzejski był nawet podłączony po dobrym prawym Górskiego, ale dosyć szybko doszedł do siebie. Koniec niespodziewany i naprawdę spektakularny – Górski chciał zadać lewy sierpowy, samemu nadziewając się na prawy sierp Wierzejskiego. Sędzia Bubak nie miał wyjścia, kończąc pojedynek już w pierwszej odsłonie.

Martina Vallieres Bisson (5-1, 1 KO) miała być z kolei najtrudniejszą dotychczas rywalką Laury Grzyb (7-0, 3 KO) i trzeba przyznać, że ta musiała się trochę namęczyć. Prymat Polki nie podlegał jednak dyskusji i to jej ręce powędrowały w górę. Premierowa odsłona rozpoznawcza, szachowanie prostymi, celne ciosy mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. W drugiej Polka próbowała ustawić rywalkę lewym prostym, dołożyła też naprawdę dobry prawy na dół, Bisson odpowiedziała, bijąc kombinacją. Pod koniec rundy celny lewy prosty Grzyb, przepuszczenie – wydaje się, że ta odsłona należała do niej. Trzecia runda z tym samym przebiegiem – Kanadyjka atakowała w sposób chaotyczny, pojedyncze ciosy mogły ocierać się o głowę naszej reprezentantki. Ta z kolei będąc pięściarką szybszą, nastawiała się na lewy prosty, od czasu do czasu dokładając często celne uderzenia z prawej ręki. Ciekawa wymiana przy linach na początku rundy czwartej i wydaje się, że Kanadyjka trafiła jakimś uderzeniem. Bisson dążyła w każdym razie do wymiany, Grzyb skupiała się z kolei na ciosach pojedynczych, ale celniejszych. Rysowała się przewaga szybkościowa i techniczna ze strony 27-latki z Wodzisławia Śląskiego – próby Bisson były nieco desperackie. Szósta runda spokojniejsza, Bisson uznała ją za swoją. Kilka celnych ciosów Grzyb na początku odsłony siódmej, Kanadyjka nie mogła znaleźć recepty na szybszą przeciwniczkę. Także druga połowa rundy wyraźnie należała do zawodniczki Knockout Promotions. Wymiana w odsłonie ostatniej, z początku z inicjatywy zakrwawionej Bisson, potem to Polka przeszła do kontrataku. Jej zwycięstwo było zdecydowane, a jak widzieli to sędziowie? Sędzia Kowalik 78:74, sędzia Molenda 80:72, sędzia Moszumański 78:74 – wszyscy na korzyść pięściarki ze Śląska, która zanotowała naprawdę dobry występ.

Czwarte zwycięstwo do swojej kolekcji dołożył Piotr Łącz (4-0, 4 KO), który nie pozostawił złudzeń Morganowi Dessaux (6-11, 5 KO). Młody Polak w analogicznym do Mike’a Tysona stylu rozpoczął pojedynek od ataku, zasypując przeciwnika sierpami i dużo balansując, ale Francuz zbierał większość ciosów na blok. Łącz był jednak stroną wiodącą i do niego należała premierowa odsłona. Na początku drugiej rundy pięściarz z Francji podejmował nieśmiałe próby, zadając ciosy, które były jednak pchane i bez wyrazu. 24-latek z Bielska-Białej ganiał za nim, nadział się nawet na uderzenie z prawej ręki, nie zrobiło to jednak na nim żadnego wrażenia. Zaraz na początku drugiej minuty Polak zasypał rywala gradem sierpowych w narożniku, poprawiając je hakiem. Dessaux przyklęknął, a sędzia Molenda zdecydował się na przerwanie pojedynku – czwarta wygrana Łącza i czwarta przed czasem.

Wcześniej Patryk Głuch (1-0) musiał poradzić sobie z chaotycznym stylem Sebastiana Wojtana (1-6, 1 KO), który stale napierał do przodu. Debiutant nie uniknął kilku ciosów ze strony rywala, ale przez większość czasu przeważał, dzięki czemu zyskał uznanie sędziów. Byli oni jednogłośni – 40:36, 40:36 i 39:37 na korzyść Głucha, który udanie rozpoczął karierę zawodową.

25 CZERWCA 2022 [POLSAT BOXING PROMOTIONS, TORUŃ]

W daniu głównym gali Polsat Boxing Promotions 8 dobrze dysponowany Ihosvany Garcia (8-0, 6 KO) po raz pierwszy zaboksował na tak długim dystansie i pewnie pokonał Ryno Liebenberga (22-9-1, 14 KO). Kubańczyk trenujący i mieszkający w Polsce tańczył na nogach i ustawiał sobie rywala samą lewą ręką. Pięściarz z RPA szuka lewego sierpowego, pruł nim jednak w powietrze. Jedyne do czego można się przyczepić, to zbyt asekuracyjny boks i troszkę za mało ryzyka. Ale Garcia boksował koncertowo i pozostawał nieuchwytnym celem. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 98:92 i dwukrotnie 100:90.

Zaczęło się dobrze, skończyło się źle. Zsolt Osadan (22-0-1, 15 KO) zadał Radomirowi Obruśniakowi (6-1, 2 KO) pierwszą porażkę w karierze i sięgnął po międzynarodowy tytuł mistrza Polski wagi lekkiej. Słowak zaczął bardzo ostro, ale już po minucie ciężko padł na matę. Z trudem się podniósł i do końca rundy przeżywał kryzys. Wszystko działo się bardzo szybko, powtórki jednak pokazały, że nokdaun nastąpił… po ciosie z główki. Obaj chcieli uderzyć, zrobili krok do przodu, a Obruśniak skosił rywala uderzając czołem w jego brodę. Na usprawiedliwienie sędziego – naprawdę ciężko było to zauważyć w ferworze walki. Osadan szybko doszedł do siebie i w rundach od drugiej do czwartej znów mocno nacierał. Radomir niby kontrolował sytuację, lecz za bardzo oddawał inicjatywę. W piątym starciu Obruśniak zaczął wchodzić w tempo i kilka razy złapał przeciwnika na soczystą kontrę. Gdy wydawało się, że będzie już tylko lepiej, Słowak wrócił dobrą rundą szóstą. A potem siódmą, ósmą, dziewiątą… Po ostatnim gongu sędziowie punktowali niejednogłośnie, najważniejsze jednak, że wynik się zgadzał. Oficjalna punktacja 94:95, 93:96 i 96:94.

Zwycięstwa do swoich rekordów dopisali Konrad Kozłowski (6-0, 2 KO) oraz Aleksander Bereżewski (6-0, 6 KO). Kozłowski wolno wchodził w walkę z Nikolasem Dzurnakiem (2-1-2, 2 KO), który polował na pojedyncze, mocne uderzenie, z czasem jednak Polak zaczął pressingiem łapać przewagę. W końcówce walki, gdy Dzurnak trafił prawą ręką, rzucił w ferworze Konradem na matę, za co ringowy Marcin Pawlak ukarał go odjęciem punktu. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Kozłowskiego 60:53, 60:53 i 59:54. Za wysoko.

Potem między linami zameldował się Bereżewski, który od początku rozbijał Kristiana Dzurnaka (2-3) mocnym jabem. W końcówce drugiej rundy powalił go natomiast na deski prawym sierpowym. W trzeciej zafundował mu nokdaun kombinacją prawy-lewy sierp. Na tym etapie był to już bardzo jednostronny pojedynek. Aleksander w czwartym starciu jeszcze dwukrotnie przewracał rywala, a na początku piątego – po lewym sierpowym i piątym nokdaunie, z narożnika Czecha poleciał ręcznik na znak poddania.

Kolejne zwycięstwo do rekordu dopisał Paweł Czyżyk (9-1, 2 KO), który odprawił przed czasem Jonathana Cottereta (8-7-1, 3 KO). Zazwyczaj to „Furia” wywiera pressing i idzie do przodu, tymczasem w pierwszej rundzie wystąpił w roli kontrboksera, a Francuz naciskał. Po przerwie Paweł poukładał sobie walkę, zmieniał momentami pozycję na mańkuta i zaczął przejmować inicjatywę. W trzeciej odsłonie Czyżyk wyczuł kryzys rywala, podkręcił tempo, a ten poddał się w przerwie przed kolejną rundą, tłumacząc się kontuzją oka.

Wcześniej Bartłomiej Przybyła (3-0, 1 KO) pokonał w dobrym stylu Santiago Garcesa (4-4-3, 2 KO). Polak fajnie zbierał ciosy w kombinacje, które momentami wydłużał do serii 4-5 uderzeń. Może jeszcze trochę za dużo łapie prawej ręki rywala, ale boksuje na tyle inteligentnie, że z pewnością będzie ten element poprawiał. W piątym starciu był blisko przełamania przeciwnika, skończyło się jednak na pełnym dystansie. Sędziowie punktowali 59:55 i dwukrotnie 60:54.

źródło: bokser.org

GALE ZAWODOWE W POLSCE: MARZEC 2022. OD STĘŻYCY DO BĘDZINA

polski2016

19 MARCA 2022 ROKU [ROCKY BOXING NIGHT, STĘŻYCA]

Kajetan Kalinowski (3-0, 3 KO) wyrasta na nową ciekawą twarz polskiej kategorii cruiser. Pięściarz z Lublina wygrał 8-osobowy turniej, zarobił 50 tysięcy złotych i zagwarantował sobie kontrakt z grupą Krystiana Każyszki. Kalinowski błysnął już w półfinale, gdy bardzo szybko odprawił przed czasem faworyzowanego Igora Jakubowskiego. Dziś naprzeciw niego stanął niepokonany Rafał Rzeźnik (2-1). Ale również poległ w pierwszej rundzie. Kajetan najpierw ściął go z nóg prawym krzyżowym bitym z góry w tempo na unik rywala. Po liczeniu do ośmiu Kalinowski poprawił prawym sierpowym na szczękę i było po wszystkim.

Efektownie wypadł zawodowy debiut Mateusza Polskiego (1-0, 1 KO). Medalista Mistrzostw Europy oraz Igrzysk Europejskich szybko rozprawił się z Tornikem Kandelakim (8-10, 6 KO). Mateusz rozpoczął od kilku mocnych haków na korpus, a gdy rywal próbował odpowiedzieć sierpem, zbierał jego cios na rękawice i szybko odpowiadał z bloku tą samą ręką. W pierwszej akcji drugiej rundy Polski hakiem w okolice wątroby zgiął Gruzina w pół, choć jeszcze wtedy bez liczenia. Pół minuty później ta sama akcja i pierwszy nokdaun. Po liczeniu do ośmiu przeciwnik chronił korpus, więc Mateusz strzelił prawym sierpowym na górę i było po wszystkim.

Wcześniej występujący w wadze ciężkiej Artur Bizewski (3-0, 1 KO) lewym hakiem na wątrobę pod koniec pierwszej rundy znokautował Pawła Sowika (3-10, 1 KO).

Kacper Meyna (8-1, 4 KO) zawodowym mistrzem Rzeczpospolitej Polskiej wagi ciężkiej. Ale nie mogło być inaczej, skoro naprzeciw niego stanął dziś dobijający do pięćdziesiątki Jacek Piątek (11-2, 9 KO). Piątek ostro ruszył do ataku zaraz po gongu. Meyna potrzebował chwili, żeby uporządkować ten chaos i w 80. sekundzie skontrował lewym sierpowym, posyłając przeciwnika na deski. Potem poszedł za ciosem, jeszcze dwa razy przewrócił Piątka i zwyciężył pod koniec pierwszej rundy.

Słabiutko zaboksował niewątpliwie utalentowany Dominik Harwankowski (8-0, 2 KO). Igor Lazarev (8-3, 3 KO) na pewno tej walki nie przegrał, ale z pomocą przyszli sędziowie. I o ile 4:2 w rundach można było podpiąć pod „ściany pomagają”, to pan Tuszyński zrobił „popisówkę”, wyciągając z tego 5:1 – 59:55 i dwukrotnie 58:56.

25 MARCA 2022 ROKU [BABILON BOXING SHOW, OŻARÓW MAZOWIECKI]

To był naprawdę trudny test dla Łukasza Staniocha (9-0, 2 KO). Jego przeciwnik, Haddilah Mohoumadi (23-6-1, 16 KO) wrócił ze sportowej emerytury i podczas walki wieczoru gali w Ożarowie Mazowieckim nie pękał na robocie. – Musimy pracować! – grzmiał po piątej rundzie trener Karol Chabros. Pracy Stanioch miał w ringu naprawdę sporo. Narożnik Staniocha nieustannie chciał uzyskać od swojego podopiecznego ringową aktywność. Zaangażowany w akcje polski pięściarz mógł tym samym stopować zapędy Francuza, który rozpędzał się w ringu, gładko wchodził w półdystans i nacierał na gospodarza. Mohoumadi nic sobie nie robił z ciosów Staniocha i przechodził do ofensywy, postawił na pressing. W czwartej rundzie widać było zakłopotanie Łukasza, zainkasował w niej bardzo dużo uderzeń. Wrócił większą aktywnością w szóstej i siódmej rundzie, ale w ósmej znowu zostawił dużo miejsca rywalowi, który to wykorzystywał. Nie zmienia to faktu, że w wielu momentach Mohoumadi był zawodnikiem lepszym. Po ośmiu rundach sędziowie nie byli zgodni. Dwóch wypunktowało 77-75 na korzyść Staniocha, trzeci zanotował na swojej karcie 78-74 dla Mohoumadiego. Pięściarz ze Szczecina został więc ogłoszony zwycięzcą, co bardzo nie spodobało się jego rywalowi, który po werdykcie pokazał dał wyraz swojemu niezadowoleniu.

Damian Kiwior (9-4-1, 1 KO) zdaniem wielu kibiców jest już rozbitym pięściarzem, a podczas gali w Ożarowie Mazowieckim zmierzył się z niepokonanym, głodnym zwycięstw Lukasem Dekysem (7-0, 3 KO). Mimo że Czech był na pewno duży lżejszy od tarnowianina, to zdecydowanie przewyższał Polaka pod kątem bokserskim. Czeski pięściarz był faworytem tej walki zdaniem bukmacherów, kibiców oraz ekspertów. Wydawało się jednak, że szansą dla Damiana może być jego przewaga fizyczna. Kiwior zawsze zbija dużo kilogramów. Przed pojedynkiem z Jackiewiczem, czyli kilka dni po odwołaniu starcia z Konradem Dąbrowskim, wniósł na wagę ponad 78 kg! (Z Dąbrowskim miał walczyć w umownym limicie 69 kg). Wcześniej z Danielem Rutkowskim ważył 73 kg. Z kolei Dekys jeszcze rok temu bił się w limicie kategorii super lekkiej. I rzeczywiście widać było zdecydowanie, że ciosy niepokonanego Czecha nie robiły większego wrażenia na Kiwiorze, ale Dekys był pięściarzem zdecydowanie szybszym, zwinniejszym. Kiwior próbował zaskakiwać rywala, blokować lewą rekę Dekysa i zadawać prawy sierpowy. Obaj pięściarze nastawili się na jeden mocny cios, obu brakowało chłodnej głowy. Bardzo szybko, bo już w pierwszej rundzie, na twarzach obu pojawiły się rozcięcia. Dwukrotny mistrz Polski seniorów, srebrny medalista turnieju Stamma, mimo zmęczenia, starał się nie ustępować Czechowi i ambitnie wchodzić w półdystans. W piątej odłonie Dekys nabawił się kolejnego rozcięcia, tym razem  policzka. Dla obu pięściarzy najważniejsze było przełamać rywala, ich obrona zeszła na dalszy plan. Trzykrotnie Leszek Jankowiak upominał boksera z Ostrawy za ciosy w tył głowy. – Nie prawy na prawy, bo możesz się nadziać! – przekonywał w narożnika Kiwiora jego trener. W końcówce Dekys zaczął zadawać więcej lewych prostych, chciał usypiać Kiwiora i na końcu zadawać prawe sierpowe. Kiwior przed dziewiątą rundą zapytał swój narożnik czy te rundy wygrywa – team odpowiadał mu, że musi bardziej akcentować każdą rundę, zadawać więcej uderzeń, nawet na gardę. Kiwior mimo prognoz wytrzymał kondycyjnie do końca walki, ale na punkty przegrywał. Pojedynek był brudny, pełny szarpaniny, wpadania w siebie. Po dziesięciu rundach brudnego boksu sędziowie jednogłośnie na punkty (97-93 Robert Gortat, 96-94 Arkadiusz Małek, 99-91 Przemysław Moszumański) wskazali na zwycięstwo Lukasa Dekysa.

26 MARCA 2022 ROKU [KNOCKOUT PROMOTIONS, BIAŁYSTOK]

Efektownie wypadł debiut Kamila Szeremety (22-2-1, 6 KO) na ringu w swoim mieście – Białymstoku. Obijany przez niemal całą walkę Sasza Jengojan (45-9-1, 26 KO) skapitulował w ostatnich sekundach. Były mistrz Europy wagi średniej dominował od początku. Już w pierwszej rundzie trafił długim prawym krzyżowym. W drugiej i trzeciej trafiał w zwarciu. Od połowy potyczki pojedynek był już bardzo jednostronny. W siódmej odsłonie Jengojan cierpiał po lewym haku na korpus. W ósmej jego twarz przypominała już krwawą maskę. Ostatnie minuty to była walka o przetrwanie. Niestety dla niego Kamil podkręcił tylko tempo, ładował cios za ciosem i na samym finiszu do akcji wkroczył sędzia.

Paweł Stępień (17-0-1, 12 KO) pokonał, nie bez trudu, Ezequiela Madernę (27-8, 17 KO). Pięściarz ze Szczecina rozegrał pojedynek w swoim stylu. Boksował z luzu, wydłużał serie i tylko ostatnio cios był uderzany z pełną mocą. Różnicowanie sił to zaleta Pawła, z drugiej strony czasem wydaje się, że wystarczyłoby tylko podkręcić mocniej tempo. Od połowy Stępień szukał konsekwentnie lewego haku pod prawy łokieć, ale rywal nie dał sobie zrobić większej krzywdy. Paweł tym bardziej… Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na jego korzyść stosunkiem głosów dwa do remisu – 76:76 i dwukrotnie 77:75. Znów – niby pełna kontrola w ringu, a na własne życzenia punktacja „ciasna”.

Wcześniej Laura Grzyb (6-0, 3 KO) pewnie wypunktowała na dystansie sześciu rund Vanesę Caballero (4-14-3).

Rafał Wołczecki (6-0, 4 KO) pewnie kroczy przez zawodowe ringi. Przed momentem porozbijał, choć wygrał „tylko” na punkty z Mateo Damianem Veronem (29-28-3, 8 KO). Znany z mocnego uderzenia wrocławianin od razu starał się skrócić dystans, jednak doświadczony w sześćdziesięciu walkach zawodowych pozostawał ruchomym celem. Rafał zaczynał więc akcje od dołów i już w końcówce drugiej rundy trafił lewym hakiem na górę. W połowie trzeciego starcia Wołczecki przewrócił przeciwnika akcją lewy-prawy. Po liczeniu do ośmiu nie podpalał się jednak i konsekwentnie boksował swoje. Tuż przed gongiem na przerwę przepuścił lewy rywala i znów trafił mocno prawą ręką. Podobna sytuacja miała miejsce czwartej odsłonie. Rafał równo z gongiem huknął lewym sierpowym. Veron dwa metry do narożnika – zygzakami, szedł dobre kilka sekund. Minuta przerwy okazała się zbawienna dla Argentyńczyka. W piątej i szóstej rundzie zbierał lanie, lecz dotrwał do końca. Sędziowie punktowali 60:53, 59:55 i 57:56 (????) – wszyscy na korzyść Wołczeckiego.

Piotr Łącz (3-0, 3 KO) udanie zadebiutował w grupie KnockOut Promotions. Występujący w wadze ciężkiej zawodnik zastopował w drugiej rundzie Abdulnasera Delalicia (6-7, 5 KO). Polak w swoim stylu ostro ruszył na rywala, który stanął za podwójną gardą i oparty o liny praktycznie tylko się bronił. A Łącz starał się przebić się przez rękawicę sierpami bądź hakami na dół. Bośniak z niemieckim paszportem w połowie drugiej rundy zdał sobie chyba sprawę, że nie warto dostawać po głosie, zgłosił kontuzję ręki i pojedynek zastopowano

26 MARCA 2022 ROKU [POLSAT BOXING PROMOTIONS, BĘDZIN]

W walce wieczoru szóstej gali z cyklu Polsat Boxing Promotions Marcin Siwy (25-0, 12 KO) musiał się sporo napocić, by wyciągnąć zwycięstwo w walce z Rydellem Bookerem (26-5-1, 13 KO). Początek stał pod znakiem lewych prostych Bookera, które rzadko dochodziły do celu. Amerykanin spróbował też kombinacje lewy prosty-prawy prosty, ale i to Siwy zdołał zebrać na rękawice, aż sam spróbował ciosu na dół, który był celny. Polak zaakcentował też końcówkę, zasypując kombinacją Bookera, który wyszedł jednak bez szwanku. W rundzie drugiej zaczął się festiwal zapasów, Siwy próbował ciosów na dół, z których niektóre dochodziły do celu. Kolejne minuty to jeden wielki ciąg klinczów, między którymi Siwy próbował kombinacji, a Amerykanin bił pojedynczymi ciosami, próbował też złapać rywala na prawy podbródkowy. W czwartej rundzie „Rock n’ Rye” jeszcze bardziej obniżył aktywność, choć Polak nie mógł się do niego dobrać. Runda dla Siwego, ale większość ciosów nie dochodziła do celu.
W rundzie piątej Polak przeprowadził małą zmianę w swoim boksie. Po każdej serii wpadał w klincz, co z jednej strony nie było przyjemne dla oka, ale pozwalało mu zneutralizować prawy podbródkowy rywala. Booker skupiony na pojedynczych ciosach, najwięcej roboty w tej odsłonie miał chyba sędzia Robert Gortat. Następna runda zaczęła się od próby trafienia łokciem przez Siwego, Booker trochę podkręcił tempo, ale to Siwy trafiał celniej (choć rzadko).  Booker trafił za to dobrym prawym sierpowym w rundzie siódmej, choć znów to Polak był stroną atakująca. Rzucało się też w oczy zmęczeniu obu pięściarzy. Niemal identycznie wyglądała końcówka – Siwy próbował kombinacji, które nie należały do najcelniejszych. Booker nie bił prawie wcale, ale nie dawał sobie chociaż zrobić krzywdy. Pojedynek był przeciętny, za to dosyć łatwy do oceny. Wszyscy trzej sędziowie punktowali to dla Polaka – sędzia Bubak 78:74, sędzia Godoń 80:72, sędzia Jankowiak 79:73.

Kolejny bardzo dobry występ Ihosvany’ego Garcii (7-0, 6 KO), który znów pokazał nieprzeciętne umiejętności i moc w pięściach. Przed chwilą w trzeciej rundzie poznał ją Patrick Rokohl (22-1, 16 KO). Zaczęło się spokojnie, choć przeważającą stroną był Kubańczyk i to jemu należy zapisać pierwszą rundę. Na początku drugiej Garcia próbował zaatakować prawym sierpem, ale spudłował. Pod koniec odsłony kombinacja prawy prosty – lewy bezpośredni i ten drugi cios został ulokowany na głowie Niemca, który wyraźnie odczuwał ciosy Garcii. Koniec przyszedł już w rundzie trzeciej. Zaczęło się od mocnego ciosu Garcii na dół, po którym zdecydował się przyspieszyć. Po lewym sierpowym Rokohl po raz pierwszy wylądował na deskach, wstał na miękkich nogach. Próbował klinczować, lecz po chwili zamarkowany prawy i mocny lewy sierp znów na jego szczęce. Sędzia Jankowiak zakończył pojedynek po trzecim nokdaunie, gdy Niemiec został zasypany ciosami w narożniku. Mocny akcent Kubańczyka, który udowadnia, że naprawdę warto w niego inwestować.

Cenne rundy wpadły przed momentem Pawłowi Czyżykowi (8-1, 1 KO), który pewnie wypunktował twardego Włocha Lucę Spadacciniego (7-3-3, 3 KO). Pierwsza runda zaczęła się od ładnego zrywu Czyżyka, który szachował rywala ciosami na górę i na dół. Gość próbował się odgryźć, ale poza jednym lewym prostym nie można było mówić o konkretach – precyzyjniejsze były jaby „Furii”. Druga odsłona to znów przewaga Polaka, który nadział się jednak na kilka ciosów z lewej ręki Spadacciniego. W trzeciej rundzie zarysowała się przewaga szybkości Polaka, choć trzeba przyznać, że Włoch o groźniej nazwie „War Machine” regularnie trafiał lewą ręką. Ostatnia minuta to typowe zwarcie połączone z klinczami, co wydawało się męczyć pięściarza z Lubina. Było to sześć minut na jego korzyść, ale nie możemy mówić o jednostronności. Na początku następnej odsłony Czyżyk próbował zamknąć rywala w narożniku, co skończyło się jednak fiaskiem. Polak pokazał za to więcej luzu, przynajmniej przez pierwsze półtorej minuty. W piątej rundzie największą atrakcją był chyba zwisający kawałek bandaża z lewej rękawicy Włocha, choć znów to Czyżyk wydawał się stroną przeważającą. To także Polak wygrał szóstą odsłonę, wydłużając dystans i szachując lewym prostym, na którego rywal nie potrafił znaleźć recepty. W siódmej rundzie słyszeliśmy tylko rady z narożnika Polaka, mówiące o podniesieniu prawej ręki, biciu lewym prostym i próbach kombinacji góra-dół. Włoch przejawiał już naprawdę spore zmęczenie, ale spróbował zaakcentować końcówkę. Przed ostatnią rundą cenna rada od trenera Makowskiego, który zasugerował swojemu podopiecznemu, iż rywal z Włoch będzie „leciał do przodu”. Tak też faktycznie się stało, ale wszystkie te ciosy Czyżyk spokojnie wychwytywał, nie dając sobie krzywdy. Jednogłośne zwycięstwo Polaka i wartościowe osiem rund po półtorarocznej przerwie.

Wcześniej Radomir Obruśniak (6-0, 2 KO) zdał kolejny test, wygrywając na dystansie ośmiu rund z doświadczonym Meksykaninem Diego Fabianem Eligio (22-7-1, 9 KO). Rywal z zagranicy uparcie parł do półdystansu, momentami robiąc z walki chaotyczny bój. Obruśniak bił raczej rzadziej, natomiast jego uderzenie były precyzyjniejsze. Sędziowie raz jeszcze jednogłośni – 79:72 i dwukrotnie 78:73 na korzyść pięściarza z Białogardu.

Kewin Gibas (4-0, 3 KO) ostro natarł na reprezentującego Mołdawię Eugeniu Bata (1-1), co już od drugiej rundy przyniosło wymierny skutek. Szkoda tylko, że Polak bił rywala, gdy ten klęczał na macie ringu. Gibas wygrał przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie.

W drugim pojedynku imprezy wydawało się, że lepiej zaczął Niko Zdunowski (2-0-2), końcówkę zaakcentował Artur Gierczak (2-2-1, 1 KO), który wykorzystał problemy kondycyjne rywala. Sędziowie byli zgodni – 38 do 38 – mamy remis.

Gracjan Królikowski (2-2-1, 1 KO) narzucił mocne tempo już od samego początku, lecz Denis Mądry (7-7, 2 KO) przetrwał i ostatecznie zastopował w ostatniej rundzie zmęczonego już oponenta.

źródło: bokser.org

CHALLENGER’S BOXING NIGHT 2: TRYUMF KAMILA GARDZIELIKA W WALCE WIECZORU

gala w turku 2021

W walce wieczoru gali boksu zawodowego Challenger’s Boxing Night w Turku rywalizujący w wadze średniej Kamil Gardzielik (13-0, 3 KO) pokonał byłego pretendenta do tytuł mistrza świata Joela Julio (39-7, 33 KO).

Polak rozpoczął od solidnego lewego prostego, celnego prawego podbródkowego i kontry lewym sierpowym na korpus. Chwilę później podobną kontrą odpowiedział Kolumbijczyk. Ciosy na korpus stały się ważnym motywem tego pojedynku. Po ciekawym, rozpoznawczym pierwszym starciu, w drugiej rundzie walka nabrała żywszych kolorów. Julio miał swoje momenty, trafił m.in. mocnym lewym sierpowym, ale górował dobrze pracujący na nogach podopieczny Andrzeja Liczika. Kolejne rudy to kontrola Gardzielika nad pojedynkiem. Polak spokojnie robił swoje i starał się wydłużać kombinacje, a Julio zrywał się co jakiś czas, atakując głównie mocnymi prawymi. Gardzielik nabierał pewności siebie, prezentując coraz większy rozmach, ale w szóstej rundzie nadział się na mocny lewy sierpowy, który zrobił na nim wrażenie. Na szczęście dla siebie szybko się pozbierał, zaczął zmieniać pozycję i wrócił do kontroli nad konfrontacją. W siódmym starciu Julio był liczony, choć sygnalizował, że Polak uderzał w tył głowy. Do końca walki Kamil dominował, zwyciężając ostatecznie jednogłośną decyzją sędziów (78-74 i dwa razy 80:72).

Coraz wyżej notowany w kategorii super średniej Mateusz Tryc (12-0, 7 KO) pokonał przed czasem Uriela Gonzaleza (18-8-1, 14 KO). Pojedynek był prawdziwą ringową wojną, która stała pod znakiem dominacji Polaka. Meksykanin zaczął ostro i zaatakował korpus Tryca, któremu taki styl walki pasował. Polak szybko zaczął trafiać mocnymi sierpowymi z prawej ręki i podbródkowymi. Gonzalez był raniony, ale zachował spokój. W drugim starciu rozgorzała bijatyka, w której górował Polak, ale zamykany przy linach Meksykanin pokazywał charakter i cwaniactwo, kilka razy trafiając Tryca niezłymi ciosami. Podopieczny Huberta Migaczewa osiągnął jeszcze bardziej wyraźną przewagę w trzeciej odsłonie. Rąbał sierpami i podbródkowymi w różnych płaszczyznach, przeplatając to co jakiś czas prostymi. Nie przestawał pracować, a jego mocne ciosy robiły na rywalu coraz większe wrażenie. Podobny przebieg miało czwarte starcie, ale tym razem Tryc zakończył je dwoma efektownymi nokdaunami na Meksykaninie. Potężne prawe siały spustoszenie i Gonzalez zdołał przetrwać, jednak do piątej rundy już nie wyszedł.

Porównywany często – oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji – do Mike’a Tysona Piotr Łącz (2-0, 2 KO) szybko odprawił Czecha Alaina Banongo (3-3, 2 KO) w walce wagi ciężkiej. Walczący z odwrotnej pozycji Czech na początku kilka razy sklinczował, a 23-letni Łącz wydawał się nieco spięty i mimo kilku ciekawych kombinacji w półdystansie nie zdołał zranić rywala. W drugim starciu Balongo atakował Polaka głową, ale obdarzony „ciężką ręką” Piotr przełamał go kolejną mocną serią uderzeń w różnych płaszczyznach i sędzia liczył. Czech zdołał wstać, jednak następny atak Piotra skończył się nokautem.

Bezpośrednio przed Łączem zaprezentował się 23-letni zawodnik wagi półciężkiej Jan Czerklewicz (6-1, 2 KO), który pokonał jednogłośnie na punkty (trzy razy 60-54) Węgra Attilę Korosa (16-25-1, 12 KO). Polak całkowicie kontrolował sytuację w ringu, górując przede wszystkim pod względem fizycznym, ale brakowało mu dynamiki i techniki, by skończyć pojedynek przed czasem.

Na zawodowym ringu udanie zadebiutował utalentowany, 21-letni Mateusz Wojtasiński (1-0, 1 KO). Występujący w wadze lekkiej Mateusz od początku górował nad dużo starszym, niższym i mniej umiejącym Malchazem Tatriszwilim (9-18, 1 KO). Przepuszczał jego chaotyczne ciosy i od razu kontrował. A w połowie pierwszej rundy prawym hakiem w okolice żeber odebrał przeciwnikowi ochotę do kontynuowania potyczki.

Poniżej wyniki pozostałych walk:

Aleksander Bereżewski (3-0, 3 KO) TKO 1 Zaza Amiridze (10-17-1, 8 KO)
Przemysław Kulig (2-2, 2 KO) TKO 1 Lukas Dzurban (0-4)
Łukasz Pławecki (2-0, 1 KO) PKT 4 Wladyslaw Tantsiura (2-9, 1 KO)
Bartłomiej Szczęsny (3-0-1, 2 KO) KO 2 Filip Białyński (0-3)

źródło: bokser.org

PRZERWANA SERIA ZWYCIĘSTW DAMIANA WRZESIŃSKIEGO W PIONKACH

wrzesinski_pionki

Każda seria kiedyś się kończy. 21 maja na gali Tymex Boxing Night 17  w Pionkach skończyła się seria Damiana Wrzesińskiego (22-2-2, 6 KO), który przegrał z Erickiem Encinia (14-4-1, 5 KO).

Polak dobrze wszedł w ten pojedynek, choć już w pierwszej rundzie nie ustrzegł się jednego prawego. Ale odsłony dwa i trzy już wyraźnie dla gościa z Meksyku. Bił mocno, celnie i wywierał ostry pressing. Damian zaczął łapać go na kontry w czwartej rundzie i wydawało się, że łapie odpowiedni rytm. Niestety – za moment zaczęło się wszystko co najgorsze. Piąta i szósta runda to popis Enciniy. W szóstym starciu wydawało się nawet, że „Wrzos” może przegrać to przed czasem. Sprawy unormowały się nieco po przerwie, a w ósmym starciu Damian boksował koncertowo. Przepuszczał ciosy, kontrował i uciekał nogami. Po krótkim kryzysie Meksykanin wrócił dobrą rundą dziewiątą, dziesiąta równa, chyba z lekką przewagą Wrzesińskiego i po ostatnim gongu z niepokojem czekaliśmy na werdykt. Sędziowie punktowali 95:95, 94:96 i 93:97 – stosunkiem głosów dwa do remisu zwyciężył Encinia.

Wcześniej mistrz turnieju GROMDA – Wasyl Halycz (0-0-1), w zawodowym debiucie zremisował z Oskarem Wierzejskim (4-0-1). Jeden arbiter widział przewagę Halycza 58:56, lecz dwaj pozostali typowali 57:57.

Mateusz Rzadkosz (11-0-1, 3 KO) wrócił po długiej przerwie i załatwieniu spraw osobistych. – To był jeden z najważniejszych momentów w moim życiu – przyznał już po wygranej walce z Michalem Rybą (5-3, 4 KO). Mateusz rozpoczął ciosami prostymi i dobrą pracą nóg. W trzeciej rundzie kombinacją prawy krzyżowy-lewy sierp przewrócił rywala. W ostatniej, szóstej odsłonie, oddał już trochę inicjatywę, pewnie dowożąc wygraną do końca.

Po nim między linami zameldował się Tomasz Nowicki (8-0, 2 KO), a naprzeciw niego stanął Vladyslav Gela (10-3, 5 KO). Polak wyłapał kilka niepotrzebnych prawych sierpów, lecz kontrolował potyczkę w zdecydowanej większości prawym prostym bądź lewym na dół. W końcówce piątego starcia trafił lewym sierpowym, jednak za moment zabrzmiał gong. Najmocniejszy cios w walce zadał Ukrainiec. W połowie siódmej rundy wykorzystał zagapienie Tomka i strzelił prawym sierpowym. Nowicki szybko jednak doszedł do siebie i wygrał jednogłośną decyzją sędziów – 78:74 i dwukrotnie 77:75.

Wiktor Szadkowski (3-0, 2 KO) po raz drugi z rzędu wygrał efektownie przed czasem. Tym razem odprawił Jozefa Kolodzeja (4-4, 1 KO). Zawodnik wagi półciężkiej rozpoczął spokojnie, badając rywala. Oczywiście dyktował warunki, ale tempo podkręcił dopiero po przerwie. Najpierw trafił prawym podbródkiem. Minutę później w wymianie w półdystansie złapał przeciwnika lewym sierpowym i było po wszystkim.

Krótki, za to efektowny okazał się zawodowy debiut Piotra Łącza (1-0, 1 KO), który co prawda warunki fizyczne ma przeciętne – 180 centymetrów i około 100 kilogramów, ale bije bardzo mocno. Kontuzja opuściła jego debiut o kilka miesięcy, ale co się odwlecze… Już pierwszy hak po dole – prawy, pod lewy łokieć, pokazał mu, jak skończyć Konrada Cupriaka (0-4). Ten co prawda z grymasem bólu przetrwał pierwszą rundę bez nokdaunów, ale w drugiej był już dwa razy liczony po ciosach na korpus, krwawił z nosa i sędzia zastopował potyczkę.

Kamil Mroczkowski (3-0, 2 KO) robi systematycznie, powoli, idzie w górę. Co prawda musiał wygrać z Filipem Białyńskim (0-2), ale boksował dziś znacznie lepiej niż w pierwszych dwóch startach. Dużo mniejszy rywal od początku włączył „wsteczny” i swoją ruchliwością starał się unikać wymian. Kamil natomiast nie podpalał się, ustawiał przeciwnika lewym prostym i celował mocną bombą z prawej ręki. Celował to słowo klucz, bo wcześniej z celnością był u Mroczkowskiego problem. Kiedy przeciwnik pochyla się nisko, łapał go na podbródki. W połowie drugiej rundy trafił mocno prawym sierpowym, dopadł przy linach i po kilku kolejnych ciosach pojedynek został przerwany.

źródło: bokser.org

JEDEN Z DWUNASTU. TYLKO RYSZARD LEWICKI WYGRYWA W PIERWSZYM DNIU 71. MTB. STRANDJA

strandja 2020

Z grona dwunastu reprezentantów Polski, którzy rozpoczęli dzisiaj rywalizację w 71. Międzynarodowym Turnieju Bokserskim im. Strandżaty (Strandja) w Sofii wygrał tylko …jeden – Ryszard Lewicki (75 kg), pokonując w pojedynku 1/16 finału niejednogłośnie na punkty (3-2) reprezentanta Kosowa, Besarta Pirevę. Tak, więc Biało-Czerwoni, którzy najwyraźniej odczuwają trudy ciężkiego obozu, jaki na dniach zakończyli na Ukrainie, przykrym falstartem rozpoczęli rok olimpijski.

Jutro na ringu w Sofii w walkach 1/8 finału zobaczymy trzech podopiecznych trenerów Iwana Juszczenko i Marka Chrobaka. Wspomniany Lewicki zaboksuje z doświadczonym Bułgarem Simeonem Chamovem z Bułgarii, który największe sukcesy odnosił w wadze z limitem 69 kg, Damian Durkacz (63 kg) skrzyżuje rękawice z niewygodnym Brazylijczykiem Wandersonem Oliveirą, o którego klasie przekonał się w ub. roku podczas Światowych Igrzysk Wojskowych w Wuhan Mateusz Polski, zaś były zawodowy mistrz Europy (EBU), Mateusz Masternak sprawdzi swoją dyspozycję w pojedynku z cenionym w Europie Francuzem Paulem Omba Biongolo.

WYNIKI WALK POLAKÓW [Sofia, 21 stycznia - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

52 KG Daniel Asenov (Bułgaria) – Jakub Słomiński 5-0
57 KG Kevin Godla (Czechy) - Maciej Jóźwik 4-0
63 KG Wessam Salamana (Jordania) – Dominik Palak 3-2
69 KG Duryodhan Singh Negi (Indie) – Mateusz Polski 4-1
69 KG Adel Belalia (Szwecja) – Łukasz Zyguła 5-0
75 KG Ryszard Lewicki – Besart Pireva (Kosowo) 3-2
75 KG Mindaugas Gedminas (Norwegia) – Bartosz Gołębiewski 5-0
81 KG Krenar Aliu (Finlandia) – Sebastian Wiktorzak 4-1
81 KG Keno Machado (Brazylia) – Mateusz Goiński 5-0
91 KG Aurel Ignat (Mołdawia) – Michał Soczyński 5-0
+91KG Daniel Burciu (Rumunia) – Piotr Łącz 4-1
+91KG Dmytro Lovchynski (Ukraina) – Aleksander Stawirej 4-1

AŻ 21 BIAŁO-CZERWONYCH SPRAWDZI SWOJĄ FORMĘ PODCZAS 71. MTB. STRANDJA W SOFII

Strandja_15

Imponująca liczba 253 pięściarzy (161 mężczyzn oraz 92 kobiet) z 26 krajów w dniach od 21 do 25 stycznia stanie do rywalizacji w 71. Międzynarodowym Turnieju Bokserskim im. Strandżaty (Strandja) w Sofii. Wśród nich jest aż 21 Biało-Czerwonych – 7 zawodniczek, prowadzonych przez Karolinę Michalczuk i 14 zawodników, w których narożniku stanie Iwan Juszczenko. Zapowiada się doskonały, ale też niezwykle trudny test przedolimpijski.

Nasze kadrowiczki i kadrowicze poznali już swoje turniejowe drabinki. Jeśli chodzi o nasze Panie, to niezwykle ciekawie zapowiada się rywalizacja Sandry Drabik (51 kg) z Amerykanką Cristiną Cruz oraz Anety Rygielskiej (60 kg) z Irlandką Kellie Harrington. Wśród panów najtrudniejsze zadanie w pierwszej fazie rywalizacji czeka Jakuba Słomińskiego (52 kg), który zaboksuje z Bułgarem Danielem Asenovem, Damiana Durkacza (63 kg), który zmierzy się z Brazylijczykiem Wandersonem Oliveirą, Mateusza Polskiego (69 kg), który zawędrował do wyższej kategorii wagowej, gdzie jego potencjał sprawdzi Duryodhan Singh Negi z Indii, oraz Mateusza Goińskiego (81 kg), z którym oko w oko stanie Brazylijczyk Keno Machado. Ciekawie zapowiada się również pojedynek Mateusza Masternaka (91 kg) z nieobliczalnym Francuzem Paulem Omba Biongolo.

Dodajmy, że pierwsza edycja Turnieju im. Strandżata (Strandja) odbyła się 26 marca 1950 roku w Sofii, co czyni go jednym z najstarszych turniejów bokserskich na świecie. W 1964 roku po raz pierwszy w historii odbył się on w międzynarodowej obsadzie (oprócz gospodarzy wystąpili Węgrzy i Rumuni).

WYNIKI LOSOWANIA

SENIORKI
51 KG Sandra Drabik – Cristina Cruz (USA) 21 stycznia (1/16 finału)
51 KG Natalia Rok – Snezhana Ershova (Rosja) 21 stycznia (1/16 finału)
57 KG Kinga Szlachcic – Sofia Nabet (Francja) 21 stycznia (1/16 finału)
57 KG Sandra Kruk – Anastasia Glebova (Rosja) 22 stycznia (1/8 finału)
60 KG Aneta Rygielska – Kellie Harrington (Irlandia) 22 stycznia (1/8 finału)
69 KG Karolina Koszewska – Lalita (Indie) 21 stycznia (1/8 finału)
75 KG Agata Kaczmarska – Anastasia Chernokolenko (Ukraina) 21 stycznia (1/8 finału)

SENIORZY
52 KG Jakub Słomiński – Daniel Asenov (Bułgaria) 21 stycznia (1/8 finału)
57 KG Maciej Jóźwik – Kevin Godla (Czechy) 21 stycznia (1/16 finału)
63 KG Damian Durkacz – Wanderson Oliveira (Brazylia) 22 stycznia (1/8 finału)
63 KG Dominik Palak – Wessam Salamana (Jordania) 21 stycznia (1/16 finału)
69 KG Mateusz Polski – Duryodhan Singh Negi (Indie) 21 stycznia (1/16 finału)
69 KG Łukasz Zyguła – Adel Belalia (Szwecja) 21 stycznia (1/16 finału)
75 KG Ryszard Lewicki – Besart Pireva (Kosowo) 21 stycznia (1/16 finału)
75 KG Bartosz Gołębiewski – Mindaugas Gedminas (Norwegia) 21 stycznia (1/16 finału)
81 KG Sebastian Wiktorzak – Krenar Aliu (Finlandia) 21 stycznia (1/16 finału)
81 KG Mateusz Goiński – Keno Machado (Brazylia) 21 stycznia (1/16 finału)
91 KG Michał Soczyński – Aurel Ignat (Mołdawia) 21 stycznia (1/16 finału)
91 KG Mateusz Masternak – Paul Omba Biongolo (Francja) 22 stycznia (1/8 finału)
+91KG Piotr Łącz – Daniel Burciu (Rumunia) 21 stycznia (1/8 finału)
+91KG Aleksander Stawirej – Dmytro Lovchynski (Ukraina) 21 stycznia (1/8 finału)