Tag Archives: Oskar Kapczyński

WRZESIŃSKI ROZBIJA MEKSYKANINA W WALCE WIECZORU GALI W SZYDŁOWCU

szydlowiecgala2020

Starcie Damian Wrzesiński (21-1-2, 6 KO) vs Luis Angel Viedas (26-10-1, 9 KO) zamknęło kartę walk gali w Szydłowcu. Polak do wiwatu rozbił Meksykanina. Damian Wrzesiński przez 10 rund nie dał sobie poważnie zagrozić ani razu. Jedynym zagrożeniem ze strony Viedasa były chaotyczne pojedyncze ataki, z których żaden nie przyniósł rezultatu. Nie oznacza to natomiast, że Meksykanin był workiem do bicia. Cały czas próbował swojej szansy, a także starał się pracować w obronie co patrząc na niektórych rywali Polaków na polskich galach należy uznać za plus. Poznanianin z kolei dużo pracował lewym prostym, składał lekkie, ale bardzo szybkie kombinacje, a także dużo korzystał ze swojego atutu, czyli dobrego balansu ciała. Tak czy inaczej, Damian Wrzesiński o kroczek zbliżył się do swojego celu, jakim jest mistrzostwo Europy wygrywając ten pojedynek stosunkiem punktowym 100-90, 100-90, 99-91.

Stanisław Gibadło (5-0, 0 KO) bardzo pewnie poradził sobie z Damianem Stanisławskim (4-1, 1 KO). Już od pierwszej rundy Stanisław Gibadło narzucił swojemu przeciwnikowi swoje warunki w tej walce. Dużo pracy lewym prostym, ponowienie akcji i szybki odskok to była domena 26-letniego pięściarza w tym pojedynku. Starszy 31-letni Damian Stanisławski, który do tej pory w rekordzie miał wyłącznie 4 wygrane pojedynki, w tej konfrontacji nie miał nic do powiedzenia. Niemal z każdą akcją był spóźniony, ponadto wyraźnie było widać braki techniczne i problemy z utrzymaniem dystansu. Stanisławski raz na jakiś czas starał się zerwać z pojedynczym mocnym ciosem w nadziei na zakończenie walki przed czasem, natomiast dobra dyspozycja w obronie Gibadły ograniczyły szansę na takie rozstrzygnięcie niemal do zera. Po 6 rundach wszyscy trzej sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo Stanisława Gibadły punktując na jego korzyść 60:54.

Łukasz Maciec (26-3-1, 5 KO) po dwóch latach rozbratu z boksem i szeregu perypetii pozasportowych wrócił na ring. W Szydłowcu pokonał Czecha Marka Andryska (5-1, 4 KO). Cała walka przebiegała w podobnym niezbyt dynamicznym tempie. W początkowych odsłonach pojedynku obydwaj pięściarze rozpoczynali akcje ofensywne i obydwaj szukali swoich szans, częściej trafiał jednak Maciec. W miarę upływu czasu Czech na skutek zmęczenia stawał się coraz mniej groźny, natomiast Maciec boksował cały czas bez większych przestojów co zapewniło mu znaczną przewagę w końcowej fazie walki. „Gruby”, jak brzmi ksywa Polaka, co prawda wypunktował swojego schematycznie boksującego rywala, jednak w jego boksie zwłaszcza na początku walki widać było sporo „rdzy”. Mimo większej ilości celnych trafień i tak spora część jego ciosów przeszywała powietrze. Po wyprowadzanych kombinacjach ręce zbyt często opadały, a dynamika akcji pozostawiała sporo do życzenia. Na szczęście w końcowych rundach sytuacja się poprawiła. Finalny niejednogłośny werdykt punktowy: 79-73, 78-74, 75-77.

Oskar Kapczyński (4-1, 2 KO) pokonał doświadczonego kickboksera Marcina Piegońskiego (1-1, 0 KO) i wrócił tym samym na ścieżkę zwycięstw po niespodziewanej porażce z Kacprem Salaburą w czerwcu tego roku. Pierwsze rundy to większa aktywność Kapczyńskiego, dynamicznie rozpoczynał kombinacje i dużo pracował balansem tułowia unikając sporej części ciosów rywala. Piegoński nie przyjechał jednak do Szydłowca przegrać, w momentach przestoju Kapczyńskiego potrafił mocno i celnie skontrować co poskutkowało szybkim rozcięciem łuku brwiowego Zielonogórzanina. W miarę upływu czasu i kolejnych rund po 20-letnim Oskarze coraz bardziej było widać zmęczenie, często opuszczane po ciosach ręce i wolniejsze ciosy w ofensywie skutkowały otrzymywaniem ich od przeciwnika. Finalnie to jednak Oskar Kapczyński wróci z tarczą do domu. Po 6 rundach sędziowie wypunktowali pojedynek na jego korzyść 58-56, 58-56, 55-55.

W pierwszym pojedynku gali Błażej Nowak pokonał na punkty Vladimira Yashyna.

źródło: bokser.org

PARZĘCZEWSKI PUNKTUJE JANJANINA W ARŁAMOWIE. ŚWIETNA POSTAWA ŁASZCZYKA I GORGONIA

arlamow2020

W walce wieczoru gali boksu zawodowego w Arłamowie Robert Parzęczewski (25-1, 16 KO) aż pięciokrotnie przewracał Sladana Janjanina (27-6, 21 KO), jednak wygrał „tylko” na punkty.

Już pierwszy lewy hak Roberta w okolice wątroby zgiął rywala i widać było, że boli… Schowany za podwójną gardą 20 sekund przed końcem rundy wystrzelił obszernym prawym, a Polak przepuścił go i natychmiast skontrował krótkim lewym. Pierwsze liczenie. Za moment jednak zabrzmiał gong na przerwę. W połowie drugiego starcia Parzęczewski ściął przeciwnika z nóg prawym podbródkowym. Po liczeniu ruszył jeszcze ostrzej i lewym hakiem znów przewrócił oponenta. Ale i tym razem udało się dotrwać do przerwy. Początek trzeciej rundy to akcja lewy-prawy i czwarte liczenie. „Arab” czuł się tak mocny, że pozwalał sobie nawet na zmiany pozycji na mańkuta. Bośniak panicznie uciekał, a podopieczny Grzegorza Krawczyka nigdzie się nie śpieszył, tak oto doszło do czwartej odsłony. A potem piątej. Scenariusz się oczywiście nie zmieniał – pełna dominacja pięściarza z Częstochowy. Wydawało się wręcz, że mógł skończyć walkę w każdym momencie, lecz chciał trochę dłużej poboksować. Po dwudziestu sekundach piątej rundy krótki prawy hak na górę dał kolejny nokdaun. Ale że charakteru nie można było odmówić Bośniakowi, to i tym razem dotrwał do przerwy. W szóstej nawet się nie przewrócił. I tak wyglądało to do końca. Ruch jednostronny i wielki sukces Bośniaka. Bo porażka na punkty to jego wielki sukces… Werdykt mógł być jeden – trzy razy 80:67.

Świetnie dysponowany Kamil Łaszczyk (28-0, 10 KO). Dzielny Piotr Gudel (10-5-1, 1 KO) walczył bardzo charakternie, ale przewaga klas była ogromna i pojedynek został zastopowany w piątym starciu. Od początku uwidoczniła się przewaga szybkości Kamila. Trafił fajną kombinacją lewy podbródkowy-prawy sierp, poprawił prawym podbródkiem i Piotrek lekko się zachwiał. Wrocławianin pierwszą rundę zakończył jeszcze świetną kontrą z prawej ręki po odchyleniu. Po przerwie ciąg dalszy dominacji – lewy prosty pracujący z automatu i parę naprawdę mocnych lewych haków pod prawy łokieć. Trzecie starcie to coraz dłuższe i ciekawsze kombinacje Kamila i powiększająca się przewaga. Coraz częściej dochodził też prawy sierp. Gudel musiał coś szybko zmienić, kiedy jednak tylko chciał sam zaatakować, od razu nadziewał się na jakąś kontrę. Pod koniec czwartej rundy lewy podbródek w końcu złamał Gudela i zmusił do przyklęknięcia. Zanim sędzia Gortat doliczył do ośmiu, do przerwy pozostało już tylko kilka sekund. Łaszczyk demolował swojego kumpla w piątej rundzie i po dwóch kolejnych nokdaunach nierówny pojedynek został zatrzymany.

- Nie kończcie mi kariery – mówił przed galą Patryk Szymański (20-4, 10 KO). Ale chyba pora kończyć, skoro przegrał dziś z Przemysławem Gorgoniem (11-6-1, 5 KO). W pierwszej rundzie Patryk wykorzystując lepsze warunki fizyczne ustawiał sobie rywala jabem i dwukrotnie trafił prawym krzyżowym. Na początku drugiej odsłony Gorgoń trafił prawym sierpowym, poprawił lewym sierpem i Patryk sklinczował. Oddał inicjatywę, lecz niemal równo z gongiem ładnie skontrował swoim prawym. Po przerwie Szymański niby kontrolował potyczkę lewym prostym, jednak boksował zbyt zachowawczo, a gdy walka przechodziła w półdystans, panikował i jak najszybciej chciał sklinczować. Rundy szły na jego korzyść, ale to wciąż nie był ten sam zawodnik, na jakiego się zapowiadał pięć-sześć lat temu… Niby wszystkie argumenty miał w ręku Patryk, lecz runda numer cztery była naprawdę równa. Piątą dobrze zaczął faworyt, ale w połowie jakby odcięło go od prądu i Gorgoń zaczął go znów spychać. Dużo pracy miał też Robert Gortat, który co chwilę musiał rozrywać klincz. Gorszy technicznie, za to twardszy Przemek nacierał nieustannie i na samym finiszu po krótkim prawym sprawił, że Szymański przyklęknął. A pan Gortat jak najbardziej zasłużenie liczył. Po ostatnim gongu obaj w napięciu czekali na werdykt sędziów. A ci punktowali 58:55 Gorgoń, 57:56 Szymański i 58:55 – stosunkiem głosów dwa do jednego zwyciężył skazywany na porażkę Przemek!

Sprowadzony niemal w ostatniej chwili w zastępstwie Paweł Martyniuk (1-5, 1 KO) pokazał charakter i choć zakrwawiony, to przeboksował na pełnym dystansie z Sebastianem Ślusarczykiem (8-0, 5 KO). Podopieczny Adama Jabłońskiego chyba zlekceważył rywala i w pierwszej rundzie zainkasował kilka niepotrzebnych ciosów. Po przerwie Polak trafił mocnym prawym hakiem na korpus. To uderzenie zrobiło wrażenie na Ukraińcu mieszkającym w naszym kraju. Od tego czasu Sebastian zyskał przewagę. Trzecia runda już naprawdę fajna. Ślusarczyk dwukrotnie zranił Martyniuka prawym krzyżowym. Ukraińcowi nie można jednak odmówić ambicji i choć był lekko wstrząśnięty, to nie zamierzał kapitulować. W czwartej odsłonie Sebastian rozbijał przeciwnika lewym prostym, bił coraz częściej hakami na dół i systematycznie przełamywał. Podobny przebieg miała runda piąta. W szóstej Sebastian bawił się już i totalnie zaszachował oponenta swoim lewym prostym, którego trochę brakowało w poprzednich walkach. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie punktowali przewagę Polaka w stosunku 60:54.

To musiało się tak skończyć. Po jedenastu miesiącach przerwy Łukasz Różański (12-0, 11 KO) zastopował w drugiej rundzie Eriksa Kalasnikovsa (10-9-1, 8 KO). Pod koniec pierwszej minuty Łukasz fajną kombinacją lewy podbródkowy-prawy sierp rzucił Łotysza na deski po raz pierwszy. Kilkadziesiąt sekund później po prawym sierpowym w okolice ucha drugi nokdaun, ale rywal dotrwał do przerwy. Po niej Różański wziął się mocniej do pracy, uderzył kilka razy po dole, a walkę zakończył krótkim prawym na brodę.

W pojedynku wagi junior średniej Tomasz Nowicki (5-0, 2 KO) pokonał Bartosza Głowackiego (4-2, 3 KO). Nowickiego zżarły chyba nerwy. Pierwsze cztery minuty do śmieci. Był nerwowy, chaotyczny, skakał na nogach… Wyglądało to źle. W połowie drugiej rundy w końcu poukładał swój boks i od razu zaczął odrabiać straty. Na początku trzeciej rundy Tomek dwa razy trafił akcją prawy-lewy. – Jest dobrze – usłyszał potem w narożniku. Tomek miał chyba lekki kryzys w czwartym starciu, spuścił nieco z tonu, ale i tak był dużo aktywniejszy i po dwunastu minutach na karcie BOKSER.ORG wygrywał 39:37. Głowacki wziął się do pracy w piątej odsłonie. Brakował w jego akcjach polotu, wydawał się za to świeższy. A Nowicki coraz częściej klinczował. Ostatnie minuty zażarte, ale i nieco chaotyczne. Plus był taki, że z tego chaosu wyszło kilka celnych ciosów po obu stronach. Gdy zabrzmiał ostatni gong, wszyscy sędziowie mieli na swoich kartach przewagę 58:56 Nowickiego. I tak było też u nas – runda pierwsza i piąta dla Głowackiego, reszta dla Tomka.

Na otwarcie imprezy w Arłamowie w konfrontacji dwóch niepokonanych, młodych i zdolnych Polaków Kacper Salabura (2-0) pokonał faworyzowanego chyba Oskara Kapczyńskiego (3-1, 2 KO). Pierwszą rundę lepiej zaczął Oskar, choć odkrył się i zainkasował dwa prawe sierpy Kacpra. W drugiej Kapczyński niepotrzebnie zmieniał pozycję na mańkuta, co ewidentnie nie wychodziło mu na zdrowie. Pozostawał odkryty i kiedy tylko rywal wydłużał swoje akcje, od razu trafiał. Po sześciu minutach 19:19. Trzecia odsłona równa, ale to Salabura zaakcentował ją w samej końcówce dwoma bezpośrednimi prawymi. Salabura zachował więcej sił i pogonił w czwartej rundzie Kapczyńskiego. Ten równo z gongiem huknął lewym sierpowym. To był najmocniejszy cios w tej walce, ale finiszował zdecydowanie za późno. I znalazło to odzwierciedlenie na kartach sędziów. 40:36, 39:37 i 38:38 – stosunkiem głosów dwa do remisu zwyciężył Kacper.

źródło: bokser.org

MIMO PORAŻKI CENNY SPRAWDZIAN MŁODZIEŻOWCÓW W UKRAIŃSKIM ŁUCKU

pol_ukr_luck

W minioną sobotę (25 marca) w Łucku odbył się mecz międzypaństwowy młodzieżowych reprezentacji Polski i Ukrainy. Wygrali gospodarze 13-7 ale aż trzy pojedynki zakończyły się werdyktami remisowymi. Punkty dla Biało-czerwonych zdobyli zwycięzcy: junior Jakub Dordzik (54 kg) i młodzieżowiec Damian Durkacz (60 kg) oraz Eryk Apresyan (69 kg), Konrad Kaczmarkiewicz (81 kg) i Oskar Safarian (+91 kg), którzy zremisowali.

Na szczególne pochwały zasłużył Damian Durkacz, pokonując ubiegłorocznego młodzieżowego mistrza Ukrainy Maksima Boryghpoletsa oraz Oskar Safarian, remisując z innym mistrzem Ukrainy i brązowym medalistą Młodzieżowych Mistrzostw Europy z Anapy (2016), Dmitro Galaganem.

Dla podopiecznych trenera Jarosława Przygody był to zapewne cenny sprawdzian, tym bardziej, że Ukraińcy desygnowali mocny skład z mistrzami kraju Tarasem Bondarchukiem (56 kg), wspomnianym Boryghpoletsem, wicemistrzem Dmitro Samburą (64 kg) oraz brązowymi medalistami Yakivem Levchukiem (75 kg) i Ivanem Papakinem (75 kg – mistrz Europy Juniorów ze Lwowa z 2015 roku).

UKRAINA vs POLSKA 13-7 [25 marca 2017 roku - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

54 KG: Jakub Dordzik – Taras Basa (Ukraina) 2-1
56 KG: Taras Bondarchuk (Ukraina) – Dominik Harwankowski 3-0
60 KG: Damian Durkacz – Maksim Boryghpolets (Ukraina) 3-0
60 KG: Maksim Molodan (Ukraina) – Kacper Niewiadomski RSC
64 KG: Dmitro Sambura (Ukraina) – Konrad Białas RSC
69 KG: Eryk Apresyan – Dmitro Maydakov (Ukraina) Remis
75 KG: Yakiv Levchuk (Ukraina) – Oskar Kapczyński RSC
75 KG: Ivan Papakin (Ukraina) – Mateusz Szewczyk RSC
81 KG: Konrad Kaczmarkiewicz (Ukraina) – Vadim Pinchuk (Ukraina) Remis
+91 KG: Oskar Safarian – Dmitro Galagan (Ukraina) Remis