Tag Archives: Kamil Bodzioch

PARZĘCZEWSKI ZASTOPOWAŁ W OBORNIKACH AYBAYA. REMIS SIDORENKO

plakat

W walce wieczoru Tymex Boxing Night 18 w Obornikach Wielkopolskich Robert Parzęczewski (27-2, 17 KO) wraca na właściwe tory. Częstochowski „Arab” pokonał przed czasem niezwyciężonego dotąd Sahana Aybaya (10-1, 8 KO). Niemiec był wolniejszy, niższy, dlatego starał się wziąć cios na blok i odpowiedzieć swoją kontrą. Szczególnie polował na lewy sierpowy, lecz dziś podopieczny Grzegorza Krawczyka trzymał cały czas prawą rękawicę przy brodzie i punktował lewym prostym. W trzeciej rundzie Robert posłał rywala na deski lewym hakiem na wątrobę, ten jednak dotrwał do gongu i po przerwie znów starał się odpowiedzieć mocną kontrą. Pojedynek zakończył się na sekundę przed końcem piątego starcia. Najpierw Parzęczewski przewrócił go lewym sierpowym, potem lewym prostym, a po trzecim nokdaunie w tej rundzie, w czwartym w ogóle, sędzia Grzegorz Molenda zastopował nierówny bój.

Tomasz Nowicki (9-0, 2 KO) zanotował najcenniejsze zwycięstwo w karierze, punktując byłego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi junior średniej, Joela Julio (39-8, 33 KO). Tempo dyktował Polak, co było błędem Kolumbijczyka. Tomek boksował zrywami i kilkoma akcjami na rundę urywał kolejne punkty. „Otwierał” sobie przeciwnika hakami na korpus, a potem bił na górę. Kiedy tylko Julio wydłużył serię, od razu wyglądało to dla niego lepiej, lecz robił to zbyt rzadko. Julio w szóstej rundzie zachwiał Nowickim krótkim prawym sierpem na skroń, ale miejscowy pięściarz szybko wyszedł z kryzysu. Po gongu kończącym ósmą odsłonę sędziowie jednogłośnie wskazali na Tomka – 78:74, 79:73 i 78:74.

Wciąż bezkrólewie w wadze lekkiej w Europie. W starciu o wakujący tytuł mistrzyni Europy Aleksandra „Sasza” Sidorenko (9-0-1, 1 KO) zremisowała z Jeleną Janicijević (3-1-1, 2 KO). Pierwsza połowa dobra w wykonaniu „Saszy”. Co prawda widać było, że to rywalka bije mocniej, ale podopieczna trenera Andrzeja Liczika fajnie pracowała nogami, przepuszczała przeciwniczkę i łapała czasem na kontrę. W szóstej rundzie jednak zainkasowała mocny prawy sierpowy, po którym musiała sklinczować.  Od szóstej odsłony ciężko oddychała, a podrażniona Janicijević nacierała coraz ostrzej. I widać było, że szczególnie jej haki na korpus robią na „Saszy” wrażenie. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 96:94 Sidorenko, 96:94 Janicijević i 95:95. A więc remis!

Wcześniej debiutujący w kategorii cruiser Mateusz Rzadkosz (12-0-1, 3 KO) pokonał po walce toczonej w wolnym tempie Iwana Juchtę (3-4-1, 2 KO). Sędziowie punktowali po ostatnim gongu 78:74, 77:75 i 78:74.

Remigiusz Smoliński (3-1, 1 KO) wrócił po ponad sześciu latach i pokonał – chyba jednak dość niespodziewanie, Kamila Bodziocha (7-2-1, 2 KO). Już początek pokazał, że ważący 125 kilogramów Remek jest znacznie silniejszy i przełamywał gardę pięściarza z Jeleniej Góry. Po dwóch rundach w wysokim tempie w trzeciej nieco spuścił z tonu i do głosu zaczął dochodzić Bodzioch. Po krótkim odpoczynku Smoliński zerwał atak w czwartej odsłonie, trafił znów mocnym prawym na górę, a wszystko zakończył lewym hakiem w okolice wątroby. Nokaut!

Czasówkę zanotował również Kamil Kuździeń (6-0, 1 KO), który w czwartej rundzie zastopował Jose Luisa Castillo (9-7-1, 6 KO).

Michał Bołoz (2-2-2, 2 KO) przywitał Patryka Tołkaczewskiego (0-0-1) na zawodowym ringu i pokazał mu, że łatwo z takimi olbrzymami jak on nie będzie. Pierwsze minuty wyraźnie dla „Gleby”, który był bardziej ruchliwy, szybszy, składał akcje w dłuższe kombinacje. Ale w trzeciej rundzie bezpośredni prawy Michała odmienił losy pojedynku. Teraz to on dyktował warunki. Wygrał trzecią i czwartą odsłonę, a w samej końcówce miał jeszcze rywala na deskach. Sędzia ringowy – z tylko sobie znanych powodów, nie liczył, więc punktowi musieli wytypował remis – 3x 38:38. Oni zrobili swoją robotę, bo w rundach było dwa do dwóch, sprawę pokpił jednak ringowy.

Wcześniej Maksymilian Gibadło (5-0) pokonał Wołodimira Juszina (0-3). Po czterech rundach sędziowie punktowali 40:36 i dwukrotnie 39:37.

źródło: bokser.org

UDANE POWROTY ROBERTA PARZĘCZEWSKIEGO I PATRYKA SZYMAŃSKIEGO

gala_szklarska2021

W głównym daniu wczorajszej gali MB Boxing Night 9 wracający po ciężkim nokaucie Robert Parzęczewski (26-2, 16 KO) pokonał solidnego Facundo Nicolasa Galovara (10-6-2, 7 KO). Argentyńczyk naoglądał się ostatniej walki „Araba” i od początku polował lewym sierpowym bitym z całym skrętem. Robert natomiast dobrze pracował nogami i lewym prostym punktował. Gdy rywal wydłużał kombinację, czasem coś przeszło, generalnie jednak podopieczny Grzegorza Krawczyka dobrą defensywą przepuszczał bądź blokował ciosy rywala. Sam natomiast polował, by wejść w tempo akcją prawy na prawy. Celował też lewym hakiem pod prawy łokieć.

Na półmetku wszystko pod kontrolą, choć Galovar pozostawał groźny, polując jakimś mocnym uderzeniem, którym mógłby obrócić losy potyczki. W piątym starciu Parzęczewski bił albo prawym na dół, albo kombinacją lewy na dół-prawy sierp na górę. Na początku kolejnej odsłony zagapił się i Argentyńczyk trafił długim prawym, ale ten cios nie zrobił na Robercie większego wrażenia. Zaraz zresztą uderzył lewym pod prawy łokieć, poprawił prawym sierpowym i rywal był w tarapatach. Zabrakło czasu. Ale po przerwie Galovar już odważnie wchodził w wymiany w półdystansie. Do końca atakował i starał się przechylić szalę na swoją korzyść. Robert natomiast boksował dziś konsekwentnie, nie podpalał się i wyboksował oponenta. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 78:74 i dwukrotnie 80:72 – wszyscy na korzyść „Araba”.

Po czterech porażkach w pięciu walkach wielu wysyłało już Patryka Szymańskiego (21-4, 11 KO) na sportową emeryturę. On jednak się nie poddaje i zadał Danielowi Bociańskiemu (10-1, 2 KO) pierwszą porażkę w karierze. Patryk wyprzedzał rywala w pierwszej rundzie. Drugą zaczął od akcji prawy krzyżowy-lewy sierp. Weszło. Od razu poprawił tą samą kombinacją. Był jeszcze prawy podbródkowy. Ale tuż przed gongiem sam zainkasował mocny prawy podbródek i wydawał się, że gong go trochę uratował. Po przerwie tempo nieco spadło, co było Szymańskiemu na rękę. W takim kontrolowanym boksie górę brały jego większe umiejętności techniczne. A poza tym wszyscy znamy jego problemy z kondycją. „Bocian” nie podkręcał tempa również w czwartym starciu. Przegrał więc i ten odcinek. W połowie piątej rundy Szymański ustawił sobie przeciwnika lewym prostym, uderzył prawym podbródkowym, trafił idealnie na szczękę i było po wszystkim. Co prawda Bociański się nie przewrócił, ale mocno „zatańczył” i sędzia Małek wkroczył do akcji. Bo Patryk mógł zaraz dobić Daniela i ciężko znokautować.

Kamil Bodzioch (7-1-1, 2 KO) zremisował z Jakubem Sosińskim (3-2-1, 1 KO). Kuba zaczął spokojniej. Wywierał pressing, ale celował. Nie tracił niepotrzebnie energii. A 40 sekund przed końcem pierwszej rundy zranił Kamila prawym sierpowym na szczękę. Obyło się bez nokdaunu, ale mocne 10:9. Drugie starcie również dla Sosińskiego, który bił optycznie mocniej. W trzeciej jednak pojedynek zaczął się robić „ciasny”. I znów rozgrzał salę, tak jak kilka miesięcy wcześniej. Tuż przed przerwą pięściarz z Jeleniej Góry trafił lewym sierpowym i niemal równo z gongiem poprawił prawym. Udana końcówka sprawiła, że po przerwie Bodzioch rozluźnił się, boksował z dystansu ciosami, przepuszczał sierpy rywala, a raz mocno strzelił lewym hakiem pod prawy łokieć. W piątej rundzie Kamil ustawiał już sobie przeciwnika lewym prostym, polując na mocny prawy. I dwa razy takim prawym trafił. Ale Sosiński zebrał się w sobie, złapał drugi oddech i w szóstej rundzie znów ostrzej zaatakował. Poziom światowy to nie był, ale oglądało się to dobrze. A takie starcia też są fajne dla kibiców… Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 58:56 Sosiński i dwa razy 57:57 – a więc remis!

Kamil Młodziński (14-5-4, 7 KO) w dobrym stylu odprawił niepokonanego Bartłomieja Wańczyka (15-1, 7 KO). Już w pierwszej rundzie zranił rywala prawym krzyżowym. W drugiej był mocny prawy podbródek. W trzeciej kilka haków w okolice wątroby i ostrzeżenie dla przeciwnika za klinczowanie. Młodziński zakończył jednostronny bój w czwartym starciu. Wańczyk wstał po pierwszym nokdaunie, ale za moment kolejne ciosy Kamila zmusiły sędziego Jankowiaka do zatrzymania potyczki.

Po twardych sześciu rundach Tomasz Nowicki (8-0, 2 KO) pokonał niejednogłośnym werdyktem Dmytro Szczerbina (9-1-1, 2 KO). Sędziowie punktowali 58:56, 56:58 i 58:56. Nie był to przekręt, ale na neutralnym terenie Tomek tej walki by nie wygrał…

Kacper Salabura (3-1) pokonał Marcina Piegońskiego (1-2). Salabura dobrze wszedł w pojedynek, skracając dystans i bijąc celnie hakami oraz sierpami. W drugiej rundzie niby dalej wywierał pressing, lecz przestał zadawać ciosy. Po sześciu minutach 19:19. – Bliżej niego – krzyczał trener Galara. W połowie trzeciej odsłony Piegoński już ciężko oddychał, a czujący jego kryzys Kacper podkręcił jeszcze bardziej tempo. Celował hakami na korpus na osłabionego przeciwnika. Po przerwie Salabura ruszył po nokaut. Łamał Marcina każdym kolejnym ciosem, choć brakowało w nich trochę mocy. Obijanie rywala – momentami trochę bezmyślne, w końcówce piątej rundy zmęczyło również Slaburę. Ostatnie trzy minuty także dla Kacpra, który wygrał na kartach sędziów 58:56 (???) i dwukrotnie 59:55.

Wcześniej występujący w kategorii cruiser Oskar Gryckiewicz (1-0, 1 KO) udanie zadebiutował w gronie zawodowców, stopując Łukasza Bordewicza (1-1, 1 KO) w drugiej rundzie. W pierwszej kilka razy trafił prawym na górę, na początku drugiej prawy – tym razem na dół, dał pierwszy nokdaun. Po liczeniu Oskar poprawił prawym sierpowym na górę i było po wszystkim.

Boks olimpijski:
Artur Proksa PKT (30:27) Almos Lantos
Alexas Kubicki PKT (30:27) Martyna Bruch

źródło: bokser.org

szklarska2021

KAMIL ŁASZCZYK W TARAPATACH ALE ZWYCIĘSKI NA GALI WE WROCŁAWIU

gala wroclaw 2020

W walce wieczoru gali MB Boxing Night 8 we Wrocławiu Kamil Łaszczyk (29-0, 10) pokonał Kevina Escaneza (8-3-1), choć przez moment zapachniało sensacją.

Początek wyraźnie dla miejscowego pięściarza z Wrocławia, który ustawiał sobie Francuza lewym prostym i konsekwentnie celował lewym hakiem pod prawy łokieć. W drugiej rundzie zaczął już wchodzić lewy sierpowy, co wzięło się oczywiście z wcześniejszych akcji po dole. Był też krótki sierp z prawej ręki i efektowne uniki. Trzecie starcie to koncert podopiecznego Piotra Wilczewskiego. Przez dwie minuty szachował rywala jabem. W końcu huknął prawym sierpowym. Pod Francuzem ugięły się nogi, ale ustał. Za moment chciał odpowiedzieć, jednak Kamil po przepuszczeniu skontrował krótkim prawym i przeciwnik znów był podłączony. Po przerwie Polak rozbijał Escanez lewą ręką, dodając do tego od czasu do czasu mocne uderzenie z prawej. Na półmetku zapachniało sensacją. Kamil dominował tak bardzo, że zlekceważył rywala. Opuścił ręce, chciał efektownie przepuszczać jego ciosy unikami, nadział się jednak na lewy sierpowym, który eksplodował na jego szczękę. Nokdaun! I to ciężki nokdaun. Na szczęście gdy sędzia doliczył do ośmiu, kilka sekund później zabrzmiał gong. „Szczurek” pozbierał się w przerwie i wygrał kolejne trzy minuty. Widać było za to, że Escanez uwierzył w siebie i polował na jedno, mocne uderzenie. A jako iż był dużo wolniejszy, starał się przyjąć cios na blok i wtedy oddać. Podrażniony Łaszczyk w siódmym starciu postanowił pójść na wojnę. I przez dwie minuty była to równa potyczka, dopiero w końcówce Polak zaakcentował swoją przewagę, szczególnie trafiając mocnym prawym sierpowym. Na początku ósmej rundy trafił lewym sierpem, rozcinając rywalowi prawą powiekę. Wydawało się, że w końcówce dziewiątej rundy Kamil zranił oponenta lewym hakiem na dół, lecz Francuz okazał się twardzielem i nie zamierzał kapitulować. W połowie ostatniej rundy Escanez znów trafił lewym sierpowym i uwierzył, że znów może coś zdziałać. Kamil jednak wszystko kontrolował i dowiózł wygraną do końca. Sędziowie punktowali na jego korzyść 99:91, 98:91 i 99:91.

Michał Leśniak (14-1-1, 4 KO) pokonał Hamzę Misaui (9-3) przez kontuzję prawej ręki w trzecim starciu. Już początek pokazał, że Marokańczyk nie będzie łatwym przeciwnikiem. Był szybki na nogach i trudny do złapania. „Szczupak” więc skoncentrował się na lewym prostym i ciosach na korpus. Pod koniec drugiej rundy Misaui trafił nieczysto i miał kłopoty z prawą dłonią. Po krótkiej konsultacji z lekarzem podjął jednak rękawicę. Trzecia runda się rozkręcała, ale gdy w jej połowie Misaui znów skrzywił się z bólu po zadanym ciosie, z jego narożnika poleciał ręcznik na znak poddania. Tak więc Leśniak wygrał przez TKO.

W wadze ciężkiej Kamil Bodzioch (7-1, 2 KO) pokonał Jakuba Sosińskiego (3-2, 1 KO). Kuba zgodnie z przewidywaniami ruszył bardzo ostro. Przebijał prawym sierpowym gardę rywala. Pięściarz z Jeleniej Góry był lekko naruszony, ale przetrwał kryzys i od połowy rundy uruchomił nogi, zaczął stopować ataki przeciwnika lewym prostym i wrócił do gry. Oczywiście przegrał 9:10, lecz wydawało się, że najgorsze już za nim. Po przerwie wciąż był w odwrocie, unikał jednak obszernych sierpów, a sam kilka razy trafił hakiem na korpus. Robiło się ciekawie. Trzecie starcie zdominował Bodzioch. Jego ciosy na korpus odebrały rywalowi oddech. On to zauważył, podkręcił tempo i poza akcjami po dole trafił również ładnym prawym krzyżowym na górę. W czwartej odsłonie przewaga Kamila powiększyła się jeszcze bardziej. Przepuszczał obszerne sierpy Jakuba, kontrował, wydłużał serie i choć sam także był zmęczony, charakterem zajeżdżał Sosińskiego. Początek piątej rundy to znów ładne lewe haki Bodziocha w okolice wątroby. A one przecież najbardziej odbierają oddech. Był też długi lewy prosty, którym rozkrwawił nos oponenta. Ostro było w ostatnim starciu. Zaczął Bodzioch prawym krzyżowym na górę. Za moment Sosiński odpowiedział prawym sierpowym. Obaj poczuli te ciosy, lecz byli zbyt wyczerpani, by ponowić akcję. 50 sekund przed końcem Kuba zranił Kamila prawym sierpem na szczękę. Sędzia Łagosz niepotrzebnie przerywał walkę, gdy Bodzioch tracił ochraniacz na zęby. Wszak to nie boks olimpijski… Ostra końcówka dla Sosińskiego. Naprawdę fajna walka, lepsza niż większość z nas się spodziewała. A jak to wyglądało na kartach sędziów? 58:56, 59:56 i 58:56 – wszyscy na korzyść Bodziocha, który udanie wrócił do gry po przykrej porażce z Marcinem Siwym.

Po trzech kolejnych porażkach Kamil Młodziński (13-5-4, 6 KO) zanotował drugie kolejne zwycięstwo, odprawiając niepokonanego dotąd Zsolta Osadana (16-1-1, 11 KO). Na samym finiszu pierwszej rundy w wymianie w półdystansie Kamil trafił krótkim lewym sierpowym na brodę. Zraniony rywal natychmiast sklinczował, a za moment zabrzmiał gong. Po przerwie Polak od razu trafił bezpośrednim prawym krzyżowym. Wyprzedzał akcje Słowaka, a dobrą pracą nóg unikał zagrożenia. W trzeciej odsłonie Młodziński nieco się pogubił, w ringu zapanował chaos i walka się wyrównała. Po słabszym okresie „Camilo” strzelił na 40 sekund przed końcem piątego starcia lewym sierpowym. Osadan „zatańczył”, jednak Kamil zamiast z zimną krwią dobić zranioną ofiarę, rzucił się na nią, chcąc urwać głowę. A w ten sposób ciężko czysto poprawić. Słowak przetrwał więc kryzys i w ostatnich trzech minutach próbował odwrócić losy pojedynku. Ambicji nie można było im odmówić, ale ta ambicja momentami przeradzała się w chaos. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali wyjątkowo zgodnie – wszyscy 58:56 na korzyść Polaka.

W starciu dwóch niepokonanych zawodników wagi junior średniej Tomasz Nowicki (6-0, 2 KO) pokonał Mario Zabojnika (3-1, 2 KO). Tomek pod koniec pierwszej rundy trafił długim lewym krzyżowym. W drugiej kontrolował potyczkę prawym jabem, a lewą ręką szukał miejsca pod prawym łokciem przeciwnika. W trzeciej odsłonie nadal przeważał, dał się jednak kilka razy złapać niepotrzebnym ciosem. Potem tempo nieco spadło. Minutę przed końcem walki Nowicki wstrząsnął jeszcze Słowakiem lewym sierpowym. Sędziowie jednomyślnie wskazali na Polaka – 59:55 i dwukrotnie 60:54.

Wcześniej w kategorii cruiser Oskar Wierzejski (4-0) pokonał debiutującego Michała Łoniewskiego (0-1). W piątej rundzie Oskar posłał rywala na deski lewym sierpowym i wygrał na kartach sędziów 60:54 oraz dwukrotnie 60:53.

źródło: bokser.org

WRZESIŃSKI POKONUJE GAMEZA W PIONKACH. SZYBKI TRIUMF SIWEGO NAD BODZIOCHEM

wrzesinski_pionki

Damian Wrzesiński (20-1-2, 6 KO) w efektowny sposób pokonał przed czasem Otto Gameza (19-3, 14 KO) w walce wieczoru gali boksu zawodowego w Pionkach. Polak potwierdził, że jest numerem jeden polskiej wagi lekkiej i może myśleć o pasach europejskich.

Wrzesiński od początku ustawiał sobie walkę lewym prostym i szybko zaczął dokładać do niego prawy. Timing i praca nóg funkcjonowały prawidłowo, a Gamez był w ringu zagubiony. Zmienił jednak kąt uderzeń lewą ręką i sam trafił kilka razy na zakończenie rundy. W drugim starciu Wrzesiński zaczął od rozsądnej presji, ale Gamez tym razem miał więcej pomysłów i nagle wystrzelił długim prawym po podwójnym lewym. Wrzesiński poczuł ten cios, zdołał jednak natychmiast odpowiedzieć. Wenezuelczyk poczuł się mimo to pewniej i rzucał niebezpieczne sierpowe z lewej ręki i prawe podbródkowe. Polak mocno zaatakował od początku trzeciej odsłony, nie dawał Gamezowi miejsca i Wenezuelczyk był trafiany ciosami prostymi z obu rąk. Wciąż jednak pozostawał w grze i próbował zmieścić ciosy kontrujące. Wrzesiński złapał go w końcu bombą na odchyleniu i zranił, a na pół minuty przed końcem rundy przymierzył dwoma prawymi. Na początku czwartej rundy było po walce. Celny i mocny prawy sierpowy posłał Gameza na deski i Wenezuelczyk nie zdołał kontynuować pojedynku.

Walka wagi ciężkiej wymyślona na Twitterze – Marcin Siwy (21-0, 9 KO) kontra Kamil Bodzioch (6-1, 2 KO) – zakończyła się demolką w wykonaniu Siwego, który szybko rozprawił się z rywalem. Obaj zaczęli walkę mocnymi ciosami na dół. Jedno z takich uderzeń Siwego wywarło na Bodziochu wrażenie, a chwilę później kolejny lewy pod prawy łokieć zranił Bodziocha, który padł na matę ringu. Zdołał wstać, ale Siwy zasypał go ciosami przy linach i sędzia przerwał pojedynek. A więc duże emocje i nokaut, choć trochę szkoda, że trwało to tak krótko.

Bracia Gibadło: Maksymilian (4-0) i Stanisław (4-0) wygrali swoje pojedynki na gali w Pionkach. Maks łatwo pokonał Denisa Mądrego (5-4, 1 KO), a Staszek miał bardzo trudną przeprawę z Tomaszem Gromadzkim (10-4-1, 3 KO).

Urodzony w Grecji Stanisław Gibadło wyszedł do ringu w greckim stylu – przy klimatycznym soundtracku i owinięty flagą – a jak było w ringu? Tomasz Gromadzki jak zawsze ruszył od razu do przodu, ale został kilka razy skontrowany. Zdołał jednak dojść wkrótce do głosu i Gibadło musiał się sprężyć, by odpowiedzieć ciosami na korpus. W drugiej rundzie rozgorzała ostra walka, w której Gromadzki zaczynał akcje od uderzeń na dół i kończył na górę. Gibadło tańczył, ale sporo przyjmował i stracił kontrolę na pojedynkiem. Pod koniec rundy zdołał ją w jakimś stopniu odzyskać, lecz walka była bardzo wyrównana. Trzecią odsłonę dobrze zaczął Gibadło, który stopniowo okiełznywał Gromadzkiego, łapał rytm i nieźle pracował ciosami na korpus, choć wciąż przyjmował niepotrzebne uderzenia. Gromadzki był zmęczony, ale sporo trafiał i na półmetku  wynik stanowił sprawę otwartą. I mimo że Staszek w czwartym starciu wciąż boksował elegancko, to wręcz w banalny sposób dawał się trafiać po swoich akcjach sierpami z obu rąk. Brakowało refleksu w obronie, a ”Zadyma” czekał po prostu na błędy Gibadły, który dopiero piątą rundę mógł z czystym sumieniem uznać za dość udaną, choć w końcówce Gromadzki znów sięgnął lewym Stanisława. Ostatnia runda również była ciekawa i po ostatnim gongu nikt nie mógł się czuć pewnie. Sędziowie punktowali niejednogłośnie na korzyść Staszka (56-58 i dwa razy 58-56).

Maksymilian Gibadło od początku kontrolował pojedynek i już w pierwszej rundzie dwukrotnie zranił Denisa Mądrego, choć boksował nieco chaotycznie. W drugiej odsłonie był już bardziej precyzyjny i lokował niesygnalizowane uderzenia, m.in. lewe proste, haki i sierpowe.  Nieźle kontrolował dystans i spokojnie robił swoje. Zmieniał pozycje, uderzał w różnych płaszczyznach, schodził z linii ciosów rywala, deklasował go we wszystkich elementach, stopniowo sie rozluźniał. Trochę brakowało w tym wszystkim mocy i dynamiki, ale boks Maksa oglądało się całkiem przyjemnie. Do końca walki trwał mocniejszy sparing, jakim w zasadzie była ta walka dla Gibadły. Mądry miał nawet swoje momenty, chociaż nie mógł poważnie zagrozić Maksowi. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali oczywiście jednogłośnie dla Maksymiliana (58-56 i dwa razy 60-54).

Walki kobiet na gali w Pionkach nie rozczarowały. Sasza Sidorenko (9-0, 1 KO) pokazała kawał konkretnego, technicznego i ofensywnego boksu i pokonała charakterną, doświadczoną w zawodowych bojach Karinę Kopińską (13-34-4, 3 KO), która również pokazała się z dobrej strony. Natomiast Laura Grzyb (3-0, 3 KO) w walce z Bojaną Libiszewską (7-40, 1 KO) dała kibicom efektowny spektakl w swoim stylu.

Sidorenko zaprezentowała klasyczną, „wschodnią” szkołę boksu w bardziej agresywnym niż zazwyczaj widzimy z jej strony wydaniu. Kontrolowała pojedynek seriami ciosów prostych i elegancką pracą nóg, obchodząc Kopińską, gdy było trzeba i świetnie pracując lewą ręką. Dochodziły do tego ciosy sierpowe w różnych płaszczyznach, kibice mogli zobaczyć naprawdę imponujący arsenał umiejętności. Kopińska dzielnie próbowała stawiać opór i co jakiś czas odgryzała się swoimi akcjami, nie mogła jednak zagrozić Saszy. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 79-73 i dwa razy 80-72.

Laura Grzyb od początku czarowała ringowym tańcem i mocnymi kontrami w walce z zaprawioną w bojach Bojaną, która miała swoje momenty, ale ostatecznie – po ostrym zrywie Laury w trzeciej rundzie – lewy łuk brwiowy Libiszewskiej był już tak mocno rozbity, że sędzia przerwał pojedynek i ogłoszono wygraną Grzyb przez TKO.

Otwierająca galę grupy Tymex Boxing Promotion w Pionkach walka Kamila Kuździenia (2-0) z Dmytro Żukowem (0-1) była dobrą i treściwą zakąską, kawałkiem ciekawego boksu w wadze junior średniej. Ostatecznie górą był Polak, ale Ukrainiec postawił mocny opór. W drugim starciu gali Aleksander Strecki (11-1-2, 5 KO) pokonał Tarasa Gołowaszczenkę (3-3, 3 KO), który przegrał przez dyskwalifikację.

Kamil Kuździeń vs Dmytro Żukow. Obaj zaczęli w dobrym tempie, Żukow kilka razy zaskoczył Kuździenia lewymi prostymi po zmianie pozycji, a Kuździeń trafiał ciosami na korpus, które wkrótce zaczął też lokować Ukrainiec. Szybkość Żukowa sprawiała Kuździeniowi kłopoty. W drugiej rundzie Polak kontynuował ostrzeliwanie korpusu, Żukow szukał miejsca na lewy sierpowy na wątrobę i ciosy podbródkowe. W końcu Kuździeń przyparł rywala do lin, Ukrainiec wyraźnie odczuwał już bomby na dół, a pod koniec rundy Polak huknął jeszcze ładnym, celnym prawym nad lewą ręką. W trzeciej rundzie Żukow zaczął elegancko kontrować z obu rąk, ale Kuździeń nie przestawał atakować. Obaj byli już konkretnie zmęczeni i choć utrzymywało się żwawe tempo, temperatura w hali robiła swoje. Żukow zranił Kuździenia uderzeniem na dół, jednak Polak zdołał zamaskować problem i zakończył rundę atakiem. Czwarte, ostatnie starcie również było ciekawe, Żukow ulokował kilka podbródkowych, a Kuździeń pozostawał agresywny i zacięcie torował sobie drogę w ofensywie, kończąc akcje m.in. prawymi sierpowymi. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali jednogłośnie (40-36 i dwa razy 39-37), przyznając zwycięstwo Polakowi.

Aleksander Strecki vs Taras Gołowaszczenko. Boksujący z odwrotnej pozycji, bardzo utytułowany na ringach olimpijskich Strecki zaczął spokojnie i starał się kontrolować walkę lewym prostym na korpus i niebezpiecznymi zrywami. Gołowaszczenko kilka razy wpadł w pułapki zastawione przez starego lisa, choć sam też miał kilka dobrych momentów. W drugiej rundzie po przypadkowym zderzeniu głowami nad lewym okiem Gołowaszczenki pojawiło się poważne rozcięcie, również Stecki ucierpiał, ale chwilę później zaczął mocno trafiać prawym sierpowym. Sędzia przerwał walkę, odjął po punkcie za faule, ale nie zdołał uspokoić Ukraińców. Obaj rwali się do ostrej bitki, jednak bardziej technicznie robił to Strecki. W kolejnych rundach emocje opadły, style obu wzajemnie się neutralizowały. Strecki odczuwał trudy starcia i stracił koncept, a Gołowaszczenko stopniowo zyskiwał pole ciekawymi akcjami prawą ręką. Niestety dla siebie często faulował, przynajmniej według sędziego. W końcu został upomniany po raz trzeci i przegrał przez dyskwalifikację.

źródło: bokser.org

WRZESIŃSKI WYGRYWA W WALCE WIECZORU GALI W ŁOMIANKACH. POWRÓT SIDORENKO

lomianki_gala

W pierwszej walce wieczoru w swojej karierze, podczas gali Tymex Boxing Night w Łomiankach, Damian Wrzesiński (18-1-2, 5 KO) jednogłośnie wypunktował Miguela Cesario Antina (18-4, 8 KO). Argentyńczyk od początku był stroną bardziej defensywną w tej walce. To „Wrzos” częściej gonił rywala i często go trafiał. W 4 rundzie przyszedł jednak cięższy moment. Antin trafił ciosem, który ewidentnie zrobił na Polaku wrażenie i ruszył do ataku raz po raz celnie trafiając pod linami. Wrzesiński przetrwał jednak ten drobny kryzys. Kolejny taki moment przyszedł w rundzie numer 8. Polak po raz kolejny jednak zdołał przetrwać napór rywala i ostatecznie odniósł jednogłośne zwycięstwo 100:90, 100:90, 99:91.

Aleksandra Sidorenko (8-0, 1 KO) jednogłośnie na punkty pokonała Mayrę Alejandrę Gomez (18-10, 4 KO). „Sasha” zanotowała tym samym udany powrót na zawodowy ring po ponad dwuletnim rozbracie z boksem spowodowanym narodzinami syna. Doskonale wykorzystywała przewagę warunków fizycznych i nie pozwalała zbliżyć się rywalce stopując ją ciosami prostymi. Z powodzeniem korzystała też z ciosów na korpus jednak garda Argentynki była na tyle szczelna że żaden cios nie spowodował poważnego zagrożenia. Finalnie po 8 rundach sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo Polki, 79:73, 79:73, 80:72.

Nadzir Bakshyieu (4-7-3, 0 KO) postawił wyjątkowo ciężkie warunki Michałowi Żeromińskiemu (13-5-3, 1 KO) w pojedynku wagi półśredniej. Od początku obydwaj zawodnicy nie szczędzili sobie ciosów i ochoczo wchodzili w wymiany. Celniejszy zdawał się być jednak „Żeroma”. W dalszej części walki Białorusin częściej zaczął rewanżować się Michałowi powodując też rozcięcie w okolicy oka Polaka. Po ciężkiej 6-rundowej wojnie, sędziowie zgodnie orzekl remis 57:57.

Kamil Bodzioch (5-0, 1 KO) z Arturem Szpilką w narożniku, w swoim ostatnim występie w wadze ciężkiej przed zbijaniem kilogramów do cruiser pokonał po twardym boju Michała Bołoza (2-2, 2 KO). Od początku uwidoczniła się przewaga szybkości Kamila, ale również siły Michała, który lewym prostym przedzierał się przez gardę. W drugiej rundzie Bodzioch wydłużył kombinacje i zdominował przeciwnika. Poczuł się jednak zbyt pewnie i w połowie trzeciej odsłony był lekko zraniony po prawym sierpowym Bołoza. Szybko doszedł na szczęście do siebie i dalej kontrolował potyczkę. Przynajmniej w rundzie czwartej i przez dwie minuty piątej. Wtedy znów nadział się na prawy sierpowy w okolice czoła. Był mocno naruszony, Bołoz ruszył do szturmu i w sumie gong wyratował Kamila przed możliwą porażką. W szóstej odsłonie obaj mierzyli się już ze zmęczeniem oraz własnymi słabościami. Więcej charakteru wykazał Bodzioch i tym samym przypieczętował swoje zwycięstwo – 58:56, 59:55 i 58:56.

Kolejne zwycięstwa do swoich rekordów dopisali bracia Gibadło – Stanisław (3-0) i Maksymilian (3-0). Łatwiejsze zadanie miał Maks, naprzeciw którego stanął Dawid Przybylski (0-2). Etatowy półfinalista Mistrzostw Polski w wadze do 69kg już w pierwszej rundzie posłał rywala na deski lewym hakiem w okolice wątroby. Potem kontrolował w kolejnych odsłonach i po ostatnim gongu zwyciężył 40:35 oraz dwukrotnie 39:36, przy czym naprawdę trudno doszukać się tej jednej rundy, jaką rzekomo miał wygrać Przybylski. Przeciwnikiem Staszka był doświadczony i twardy Daniel Urbański (21-32-3, 5 KO). Dodatkowo miała to być pierwsza szóstka dla początkującego dopiero zawodnika Tymexu, dawnego finalisty Młodzieżowych MP. Staszek dobrze wytrzymał kondycyjnie trudy pojedynku, fajnie pracował na nogach i pewnie wypunktował Urbańskiego. Wszyscy sędziowie mieli na swoich kartach wynik 59:55.

Laura Grzyb (2-0, 2 KO) już w pierwszej rundzie ciosami na korpus odprawiła Valerię Kovacs (2-4, 2 KO), zaś Tomasz Nowicki (3-0, 2 KO) przez TKO w 3. rundzie pokonał Błażeja Nowaka (1-1, 0 KO).

źródło: bokser.org

TRZECIA UDANA OBRONA PASA WBO EWY BRODNICKIEJ. BEZ NIESPODZIANEK W JELENIEJ GÓRZE

brodnicka_ewa

Ewa Brodnicka (17-0, 2 KO) pokonała w walce wieczoru gali w Jeleniej Górze Janeth Perez (24-5-2, 6 KO) i już po raz trzeci obroniła tytuł mistrzyni świata federacji WBO kategorii super piórkowej, czy też jak kto woli junior lekkiej.

Od początku Polka ustawiała sobie dużo mniejszą Meksykankę lewym prostym, uciekając od zwarć i boksują bezpiecznie dla siebie w dystansie. Drugą rundę zakończyła kombinacją prawy na dół-lewy sierp na górę. Nieźle pracowała też na nogach, przepuszczając zdecydowaną większość ciosów rywalki. Brakowało może spięć, emocji, ale od strony taktycznej Ewa kontrolowała walkę bez większego zagrożenia. Ambitna pretendentka, w przeszłości dwukrotna mistrzyni świata, jednak trzy limity niżej, do końca szukała swojej szansy, lecz była po prostu zbyt mała i zbyt wolna na nogach, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Kilka razy sięgnęła prawym sierpowym, trafiała też prawym na korpus, lecz to było zbyt mało, by móc odebrać tytuł Polce. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali stosunkiem głosów dwa do remisu na korzyść Ewy – 95:95, 96:94 i 97:93.

Michał Leśniak (11-1-1, 3 KO) po efektownych ostatnich walkach tym razem wyglądał trochę gorzej, ale najważniejsze, że pokonał Maksima Czurbanowa (8-4-1). „Szczupak” dobrze rozpoczął walkę, bijąc w każdej wymianie mocnym hakiem na korpus, czy to z prawej, czy z lewej ręki. W drugiej rundzie w ringu pojawiło się trochę chaosu i klinczu. Swój rytm szybciej złapał Rosjanin i w czwartym starciu przejął inicjatywę. Michał trafiał na małym procencie, ale w piątej odsłonie najpierw prawym krzyżowym, potem lewym sierpem, zmazał gorsze wrażenie. Walka prowadzona była w wolnym tempie, obaj zawodnicy wyprowadzali mało celnych ciosów, a wszystko przypominało bardziej sparing niż pojedynek dwóch solidnych przecież pięściarzy. Największe wrażenie robiły haki Michała na korpus, lecz mając w pamięci poprzedni jego występ, ten wypadał mniej okazale. Inna sprawa, że i przeciwnik był dziś trudniejszy, pomimo słabszego rekordu. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 78:74 i dwukrotnie 77:75 – wszyscy na korzyść Leśniaka.

Po dobrej, zażartej i stojącej na wysokim poziomie walce Michał Chudecki (13-3-2, 3 KO) pokonał Kamila Młodzińskiego (11-4-4, 6 KO). Lepiej w pojedynek wszedł „TNT”. Zainkasował co prawda mocny prawy sierp Kamila, ale sam odpowiedział kilkoma swoimi akcjami. Druga runda miała podobny scenariusz. Najmocniejszy cios – prawy sierp, zadał Młodziński, ale to Chudecki wyprowadzał więcej uderzeń i pozostawał nieco aktywniejszy. Kolejne minuty bardzo wyrównane i zażarte. Obaj odpowiadali sobie cios za cios, a największą zagwozdkę mieli sędziowie. Trzecia, czwarta i piąta runda bardzo dobre po obu stronach, jednak w połowie szóstej Kamila dopadł poważny kryzys. Tak doświadczony zawodnik jak Michał wyczuł słabość rywala, podkręcił tempo i zyskał wyraźną przewagę. Powiększył ją jeszcze bardziej w pierwszej połowie siódmego starcia, lecz Kamil wykazał się charakterem i przetrwał trudne chwile. Mało tego, na starcie ósmej odsłony to Młodziński trafił prawym sierpowym na szczękę. Do końca stawiał dzielnie opór i obaj panowie dali zdecydowanie najlepszą walkę jeleniogórskiej gali. Sędziowie punktowali 78:74, 77:75 i 78:75 – wszyscy na korzyść Chudeckiego.

Kamil Bodzioch (4-0, 1 KO) pokonał Kostiantina Dowbiszczenkę (4-4-1, 2 KO), po czym… oświadczył się swojej dziewczynie. Pięściarz z Jeleniej Góry dobrze wszedł w ten pojedynek, ale w końcówce pierwszej rundy nadział się na prawy sierpowy. W drugiej chciał za wszelką cenę odpowiedzieć sam czymś mocnym, jednak nie potrafił namierzyć Ukraińca i większość jego ciosów pruło powietrze. W trzeciej znów przyjął kilka prawych, ale przynajmniej odpowiedział paroma hakami na korpus. W czwartej odsłonie, gdy przyszło zmęczenie, obaj zainkasowali po kilka niepotrzebnych ciosów, choć chyba więcej celnych, szczególnie na górę, zadał Dowbiszczenko. Bodzioch wrócił do gry lepszą piątą rundą. Uruchomił jab, a po kilku ciosach na korpus zrobił sobie również miejsce na prawy sierp na górę. Kamil, który wcześniej miewał problemy kondycyjne, dziś lepie wytrzymał trudy pojedynku i był również lepszy w szóstym starciu. Wciąż jednak sporo do poprawy, szczególnie w obronie. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 58:56, 58:56 i wzięte z kosmosu 60:54 – wszyscy na korzyść Bodziocha. Walka w okolicach remisu i gdy usłyszeliśmy 60:54…

Marcin Siwy (19-0, 8 KO) pokonał przed czasem Aleksieja Mazikina (14-15-2, 4 KO), wicemistrza świata w boksie olimpijskim sprzed… 18 lat. Dużo niższy Polak próbował skracać dystans, lecz doświadczony weteran, choć bardzo wolny, to łapał go na kontrę bezpośrednim prawym. Marcin lepiej zaakcentował końcówkę drugiej odsłony, lecz już po sześciu minutach obaj ciężko oddychali. Więcej charakteru pokazał Polak. Nieco podkręcił tempo, a pół minuty przed przerwą trafił lewym hakiem w okolice wątroby i doświadczony Ukrainiec przyklęknął, dając się policzyć do ośmiu. Wtedy zabrakło jeszcze czasu, lecz Siwy wyczuł swoją szansę i w czwartej rundzie dodał trzy kolejne nokdauny. Wszystkie po lewym haku pod prawy łokieć przeciwnika. Za ostatnim razem sędzia Leszek Jankowiak wyliczył Mazikina do dziesięciu, ogłaszając nokaut.

Tak jak za pierwszym razem Tomasz Gromadzki (10-2-1, 3 KO) i Wojciech Wierzbicki (0-2) dali fajne widowisko i znów nieznacznie lepszy okazał się Tomek, zwyciężając stosunkiem głosów dwa do remisu. Od początku „Zadyma” ruszył do ataku, szukając przede wszystkim ciosów na korpus. Wojtek zrewanżował się mu soczystym lewym sierpowym, lecz w drugiej połowie drugiej rundy pogubił się trochę przy ciągłym naporze przeciwnika. Potem trwała wymiana w półdystansie na wyniszczenie. Nie było w tym dużo finezji, ale oglądało się to dobrze. W czwartym starciu to Wierzbicki złapał przeciwnika prawym hakiem na korpus. Nie zauważył chyba jednak tego i nie wykorzystał chwilowego kryzysu oponenta. Wierzbicki osłabł w piątym starciu. Tempo podkręcił więc Tomek, ale w końcówce również on łapał już ciężko oddech. Ostatnie trzy minuty obaj boksowali na charakterze. I znów poderwali publiczność, tak samo jak piętnaście miesięcy wcześniej. Sędziowie punktowali 57:57 i dwukrotnie 58:56 – na korzyść „Zadymy” Gromadzkiego.

Debiutujący na zawodowym ringu Oskar Wierzejski (1-0) pokonał Milana Cechvalę (1-4, 1 KO). Miejscowy pięściarz od początku dominował nad Słowakiem, lecz brakowało w jego akcjach ponowień. Dopiero w trzeciej rundzie wydłużył swoje serie i od razu jego boks zaczął lepiej wyglądać. Nie zdołał jednak przełamać rywala i pojedynek potrwał na pełnym dystansie. Sędziowie punktowali zgodnie 40:36.

Wcześniej Tomasz Nowicki (2-0, 1 KO) w pierwszej rundzie dwukrotnie rzucił na deski Grzegorza Sikorskiego (2-20), w trzeciej dorzucił kolejne trzy nokdauny i po piątym liczeniu – po lewym sierpowym, pojedynek został zastopowany.

źródło: bokser.org

ŁUKASZ WIERZBICKI I MICHAŁ LEŚNIAK Z PASAMI ZAWODOWYCH MISTRZÓW POLSKI

gala_dzierzoniow

W jednej z najlepszych walk na polskim rynku w ostatnich miesiącach, w ramach gali Tymex Boxing Night w Dzierżoniowie, Łukasz Wierzbicki (18-0, 7 KO) efektownie znokautował Mykolę Vovka (15-4, 9 KO) i obronił tytuł Mistrza Polski wagi półśredniej.

Początek zgodnie z zakładanym scenariuszem. Vovk ruszył do przodu, a Wierzbicki uruchomił nogi, ładnie unikał jego ciosów i kontrował jabem bądź bezpośrednim lewym. W drugiej rundzie trwał koncert Łukasza, który każdym lewym krzyżowym karcił większego przeciwnika. Trafił też z odejścia kontrą krótkim prawym sierpowym. I były to akcje ze swoją wymową. Po przerwie wściekły Vovk ruszył do szturmu. Nie nadążał momentami za szybszym Łukaszem, więc pokazywał „brudny boks”. Na szczęście w ringu był chyba nasz najlepszy sędzia – Leszek Jankowiak, i szybko poskromił zapał zawodnika. Wierzbicki boksował mądrze, ale i na bardzo dużej intensywności. Napór Mykoli nie słabł, ale i Łukasz nie spuszczał z tonu. W końcówce czwartej odsłony zszedł z linii ciosu, skontrował w tempo prawym sierpem i posłał przeciwnika na deski. Oczywiście Vovk nie był ani trochę zraniony, po prostu dał się złapać na wykroku, jednak liczenie jak najbardziej słuszne i zgodne z zasadami. Na półmetku wciąż trwała dominacja Wierzbickiego, lecz Vovk pozostawał groźny. W szóstej rundzie Mykola bił niżej, momentami dużo za nisko. Dostał za to ostrzeżenie. Ale atakował z furią, jak lew w klatce, powoli jakby przełamując Łukasza. Gdy ten schodził na przerwę pomiędzy szóstą a siódmą odsłoną, krwawił już z nosa i prawej powieki. Vovk nie miał szans wygrać tego na punkty, za to przed czasem… Zaraz po przerwie ruszył więc do ataku. Wierzbicki przeżywał bardzo trudne chwile, lecz wyratował go sam rywal, znów uderzając poniżej pasa. Łukasz dostał chwilę na odpoczynek, zaś Mykola drugie ostrzeżenie. Wierzbicki całą ósmą rundę rozegrał na wstecznym, lecz przełamał chyba kryzys, bo nogi znów zaczęły dobrze pracować i szybkimi kontrami zbierał małe punkty. A to była tylko cisza przed burzą. Na początku dziewiątego starcia niezniszczalny wydawałoby się Vovk padł ciężko po świetnej kontrze krótkim prawym sierpowym na czubek brody. Piękny nokaut zakończył piękną walkę, a Łukasz zrobił kolejny krok w górę.

To było jubileuszowe i chyba najefektowniejsze zwycięstwo Michała Leśniaka (10-1-1, 3 KO). Polak pokonał przed czasem niezwyciężonego dotąd Władysława Gelę (9-1, 4 KO). Tym samym zdobył wakujący tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski wagi półśredniej. Pierwsza runda niezła w wykonaniu „Szczupaka”, który co prawda zainkasował lewy sierpowy, ale odpowiedział kilkoma jabami. Na starcie drugiej rundy Ukrainiec trafił prawym sierpowym, lecz druga połowa tej odsłony dla aktywniejszego wałbrzyszanina. Po przerwie Leśniak trafił kombinacją prawy prosty-lewy sierp. Za moment wziął akcję rywala na blok i skontrował lewym hakiem na korpus. Minutę później ponowił taką samą akcję. Cios wszedł idealnie na punkt i przeciwnika aż zgięło. W czwartej rundzie Leśniak trafił lewym sierpowym na górę, w samej końcówce dwukrotnie poprawił lewym hakiem na wątrobę i Gela schodził do narożnika z grymasem bólu wypisanym na twarzy. A w przerwie dostał jeszcze „liścia” od swojego trenera w ramach pobudzenia. Kolejne trzy minuty także dla Michała, lecz już bez takich fajerwerków jak chwilę wcześniej. I tak mijały kolejne minuty. Koniec nastąpił w połowie siódmego starcia. Leśniak trafił kombinacją prawy-lewy hak po dole, zauważył ból rywala, poprawił kolejnym lewym pod prawy łokieć i złamał ambitnego Ukraińca, zadając mu pierwszą porażkę w karierze.

Michał Żeromiński (13-5-2, 1 KO) świata nie zwojuje, ale zawsze daje bardzo ciekawe i emocjonujące walki. Tak samo było również dzisiaj w konfrontacji z silnym fizycznie Oktavianem Gratiim (4-5-1, 2 KO). Pięściarz z Radomia dobrze wszedł w ten pojedynek, przepuszczając obszerne sierpy Mołdawianina, samemu ustawiając go sobie lewym prostym. Trafił też prawym hakiem na górę oraz długim prawym krzyżowym. Gratii od trzeciej rundy zaczął przedzierać się do półdystansu, polując groźnym lewym sierpowym z doskoku. A w czwartej przejął nawet kontrolę w ringu, trafiając nie tylko lewym, ale i prawym sierpem. – Nóżki – krzyczał do „Żeromki” z narożnika Piotr Wilczewski. Michał schodził do narożnika lekko naruszony, ale w piątym starciu opanował już nieco sytuację. Gdy wydawało się, że Michał zdobywa punkty, w połowie szóstej odsłony po zderzeniu głowami pękł mu lewy łuk brwiowy, to go nieco rozkojarzyło i Gratii znów przejął kontrolę. Na starcie siódmej rundy Żeromiński nadział się na bardzo mocny prawy sierpowy. Końcówka zażarta i równa. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 77:75 i dwukrotnie 76:76. A więc remis.

To była jak dotąd najtrudniejsza walka w krótkiej zawodowej karierze Kamila Bodziocha (3-0, 1 KO). Pięściarz wagi ciężkiej pokonał na pełnym dystansie Michała Bańbułę (13-30-4). Pierwsza runda blisko remisu, ale należało ją przyznać raczej aktywniejszemu Kamilowi. W drugiej jednak nadział się w wymianie prawy na prawy na sierp przeciwnika i na moment stanął. Po sześciu minutach powinno być na kartach 19:19. Po przerwie Bodzioch podkręcił tempo, by zmazać złe wrażenie, ale atakował chaotycznie i doświadczony Bańbuła, choć dużo bardziej zmęczony, złapał go dwoma kontrami w tempo. U młodego chłopaka z Jeleniej Góry wkradła się nerwowość, co tak doświadczony przeciwnik jak Michał wykorzystywał. Młodszy Bodzioch zapchał w końcówce oponenta, trafił niemal równo z gongiem fajnym lewym sierpowym, na pewno wygrał końcówkę, ale trener Paweł Kłak nie był zadowolony z jego postawy. I nie mógł być, gdyż Kamil po każdym lewym prostym niepotrzebnie skracał dystans i sam sobie utrudniał zadanie, zabierając sobie miejsce na mocny prawy. Sędziowie byli jednomyślni, punktując zgodnie 39:37 na korzyść Bodziocha. Cenne doświadczenie, ale i materiał szkoleniowy do poprawy na treningach.

Po trudnej, ale i ciekawej potyczce, Rafał Pląder (2-0) pokonał w twardego Daniela Urbańskiego (21-29-3, 5 KO). Weteran próbował od początku wywierać presję i męczyć dużo mniej doświadczonego rywala, ten jednak odpowiedział ładną kontrą z prawej ręki po odchyleniu i lewym hakiem pod prawy łokieć. Pierwsza runda bliska, ale dla Rafała. Druga już bardziej wyrównana, ale i nieco chaotyczna. Na półmetku Urbański podkręcił jeszcze bardziej tempo. Pląder dobrze operował lewym prostym, lecz dawał się trochę za bardzo spychać i niepotrzebnie oddał inicjatywę. Ostatnia odsłona jak cała walka – zacięta i wyrównana. Daniel kończył ją z rozbitym lewym łukiem brwiowym. A sędziowie punktowali 38:38, 39:37 i 39:37 – stosunkiem głosów dwa do remisu zwyciężył Pląder.

Wygrane do swoich rekordów dopisali bracia – Maksymilian (2-0) i Stanisław Gibadło (2-0). Staszek już w połowie pierwszej rundy rozkwasił nos Tomasza Garguli (18-15-1, 5 KO). W końcówce wstrząsnął nim prawym sierpowym i w zasadzie gong wyratował „Tomerę” przed nokautem. W drugim starciu trwało rozbijanie weterana, a sędziujący ten pojedynek Grzegorz Molenda wykazał się cierpliwością, bo kilku ringowych mogło to już przerwać. Podobnie wyglądały kolejne trzy minuty. Na początku czwartej rundy Gibadło zranił Gargulę hakiem na korpus, potem „kolorował” twarz ciosami na górę, ale o dziwo Tomasz dotrwał do końca. Ale zdrowia stracił bardzo dużo i chyba nie powinien już być dopuszczany do kolejnych walk, skoro sam nie potrafi powiedzieć dość. Sędziowie oczywiście nie mieli żadnych wątpliwości, punktując zgodnie 40:36. Maks kontrolował Siergieja Maksimenkę (1-7), obijał go ciosami prostymi, lecz nie było w nich wymowy i mocy. Rywal zebrał kilka mocnych uderzeń, a przyjął je bez zmrużenia oka. Na plus zmiany pozycji i fajne kontry lewym krzyżowym.

Wcześniej Tomasz Nowicki (1-0) udanie zadebiutował na ringach zawodowych pewnie punktując (3x 40:35) Mikalaja Trukhana (1-5, 1 KO). Polak posłał przeciwnika na deski w drugiej rundzie lewym sierpowym, lecz nie potrafił dokończyć dzieła zniszczenia.

źródło: bokser.org

PO WIELKICH EMOCJACH DAMIAN JONAK ZWYCIĘSKI NA GALI W JASTRZĘBIU-ZDROJU

jastrzebie2018

Po bardzo ciężkiej i emocjonującej walce Damian Jonak (41-0-1, 21 KO) dopisuje 41. zwycięstwo do swojego dorobku pokonując Sherzoda Khusanova (21-1,1, 9 KO). Organizatorzy (jak i sam Damian wybierając tak wymagającego rywala) zrobili świetną robotę podczas matchmakingu na walkę wieczoru gali w JSW Boxing Night, emocje sięgały zenitu od pierwszej do ostatniej sekundy walki.

Damian zaczął walkę bardzo mocno. Skracał dystans, bo to po stronie rywala była przewaga zasięgu i składał bardzo silne kombinacje. Rywal na początku wydawał się niewzruszony i równie mocno odpowiadał. W drugiej rundzie Jonak przeżywał pierwszy kryzys, zebrał kilka naprawdę mocnych ciosów i na domiar wszystkiego jeszcze wdał się w ostrą wymianę, wtedy kibice Polaka na pewno zamarli, doświadczenie i charakter pozwoliły mu jednak przetrwać, za takie postępowanie dostał też reprymendę od trenera. W późniejszej fazie walki Khusanov coraz mocniej odczuwał ciosy Jonaka, co poskutkowało też rozcięciem łuku brwiowego, duma nie pozwoliła mu jednak zwolnić tempa i w dalszym ciągu odpowiadał i atakował naszego rodaka często korzystając ze swojej przewagi zasięgu. Ostatnie rundy to już wojna na wyniszczenie, panowie ruszyli na siebie nie kalkulując kompletnie niczego, na hali wśród kibiców zapanowała wrzawa. W ringu nieustanna wymiana niczym w walce Chisora – Takam, w której panowie nie szczędzili sobie prawdziwych bomb. Do ostatniej sekundy bez cienia przesady miało się wrażenie, że jeszcze któryś z nich może zapoznać się z deskami. Tak się jednak nie stało, obaj bardzo zmęczeni zakończyli walkę i zmuszeni byli do oddania werdyktu w ręce sędziów, ci punktowali zgodnie na korzyść Włoszczowianina.

Michał Leśniak (9-1-1, 2 KO) co prawda pewnie zwyciężył na punkty byłego rywala mistrza świata dwóch wag Ricky’ego Burnsa, ale wydawało się, że mógł wygrać znacznie szybciej. Michał od początku walki przeważał nad Ivanem Njegacem (10-7, 3 KO), zarówno pod względem ilości zadawanych ciosów, precyzji jak i siły fizycznej, jednak nie potrafił wykorzystać przewagi. „Szczupak” różnicował w kombinacjach płaszczyzny uderzeń i prowadził walkę w dosyć szybkim tempie. Dosyć szybko też dało się zauważyć, że ciosy na korpus robią bardzo duże wrażenie na Njegacu, i właściwie od pierwszej rundy można było przypuszczać, że ta walka musi skończyć się przed czasem. Leśniak jednak dramatycznie zwolnił swoje tempo w późniejszych rundach, można było odnieść wrażenie jakby zlekceważył rywala i wyszedł z założenia, że niezależnie od tempa i tak wygra walkę. Njegac jednak kilka razy trafił Wałbrzyszanina, co w połączeniu z uwagami Piotra Wilczewskiego w narożniku, obudziło w końcowych rundach zawodnika Tymex Boxing Promotion, wtedy mocno trafił swojego rywala i rzucił się do ataku licząc na nokaut, Njegac jednak szybko wszedł w klincz i nie pozwolił się skończyć. Tak dotrwaliśmy do końca zakontraktowanego dystansu walki i tym samym Michał Leśniak dopisuje 9. zwycięstwo do swojego zawodowego rekordu.

Damian Wrzesiński (15-1-2, 5 KO), który narzucił sobie wysokie tempo, jeśli chodzi o toczenie walk (przypomnijmy, że już w listopadzie rewanż za remisowe starcie z Michałem Chudeckim) wypunktował po ciężkiej walce Andreasa Maiera (7-3, 5 KO). Damian starcie rozpoczął od pracy lewym prostym i konsekwentnie bijąc bezpośredni lewy sierpowy. Na początku Maier wiele z tych ciosów zbierał i zdawało się, że właśnie ten bity w tempo lewy sierpowy może być kluczem do zwycięstwa. Po chwili doszło do przypadkowego zderzenia głowami w konsekwencji którego „Maestro” doznał rozcięcia łuku brwiowego, to zadziałało na Niemca jak płachta na byka, rozpoczął zdecydowany atak i złapał Damiana mocnym prawym prostym na szczękę jednak Wrzesiński mądrze wszedł do klinczu i przetrwał drobny kryzys, klincz jednak pozostał stałym elementem tego pojedynku, a Maier starał się odpowiadać na akcję i dotrzymać tempa Wrzesińskiemu do samego końca walki. Na przestrzeni całej walki, zgadzając się z komentującymi galę Robertem Małolepszym i Grzegorzem Proksą, można było stwierdzić, że chociaż Wrzesiński trafiał częściej i „czyściej” to jednak ciosy Maiera robiły większe wrażenie na Polaku niż odwrotnie. W 4. z 8 zakontraktowanych rund można było odnieść wrażenie, że walka zaczyna się wyrównywać natomiast celne uwagi z narożnika Polaka z powrotem spowodowały, że „Wrzos” podkręcił tempo i szala zaczęła się przechylać na jego korzyść. Finalnie Damian Wrzesiński odniósł jednogłośne zwycięstwo na punkty dopisując 15. zwycięstwo do swojego rekordu.

Marcin Siwy (18-0, 7 KO) bardzo udanie wrócił na zawodowy ring po półtorarocznej przerwie. Naprzeciw Polaka stanął były rywal m.in. Alberta Sosnowskiego czy Derecka Chisory, Andreas Csomor (18-21, 14 KO) . O samej walce nie sposób rozpisać się na całą stronę, Siwy po prostu w moment zmusił sędziego Jankowiaka do zakończenia egzekucji, jaką przeprowadzał na Węgrze. Siwy zaczął od pracy lewym prostym, ze strony rywala nie było praktycznie żadnego zagrożenia, finalnie napór Polaka doprowadził Csomora pod same liny i zmusił do schowania za podwójną gardą, wtedy Marcinowi pozostało tylko rozpuścić ręce, trafił czystym mocnym prawym sierpowym, po którym oczy Csomora powędrowały w kierunku trybun. Marcin kontynuował atak i kolejne czysto spadające ciosy zmusiły sędziego do przerwania walki, przy okazji ratując część zdrowia mieszkańcowi Budapesztu.

Tomasz „Zadyma” Gromadzki (8-1-1, 2 KO) po raz kolejny zrobił w ringu prawdziwą zadymę, rywal z Ukrainy położyć się jednak nie dał. Uladzimir Charkiewicz (3-15, 3 KO) nie wyszedł do ringu po wypłatę jak to niejednokrotnie miało miejsce na polskich galach. Ukrainiec postawił trudne warunki mimo konsekwentnie otrzymywanych mocnych ciosów Tomka. Od pierwszej sekundy walki Gromadzki starał się mocno skracać dystans i bić bardzo mocne kombinacje na różnych płaszczyznach, niejednokrotnie trafiały one rywala, co poskutkowało mocnym krwawieniem z nosa w późniejszych rundach. Charkiewicz nie pokazał się w ringu jedynie jako wytrzymały worek treningowy, pracował dużo akcją lewy prawy prosty i odpowiadał mocno rzucanymi sierpowymi na kombinację Tomka, z których część również dosięgnęła Polaka i można było odnieść wrażenie, że nawet kilka razy go podłączył. Niebywale szybkie tempo walki i siła wkładana w każde uderzenie przez obydwu zawodników spowodowała w ostatnich rundach opadnięcie z sił zarówno Gromadzkiego jak i Charkiewicza, charakter nie pozwolił jednak ani jednemu ani drugiemu paść na deski i finalnie walka zakończyła się jednogłośnym zwycięstwem „Zadymy”. Wszyscy sędziowie punktowali 60-54.

Podopieczny Pawła Kłaka swój debiut może zdecydowanie zaliczyć do udanych. Kamil Bodzioch (1-0, 1 KO) znokautował swojego rywala Hrvoje Bozinovica (2-17, 0 KO) w 3 rundzie. Na pewno było widać nerwowość w boksie Kamila, nie ma jednak co się dziwić, w końcu debiut na zawodowym ringu niesie za sobą potężny ładunek emocji. Kamil mądrze dostrzegał luki w obronie przeciwnika i uderzał tam, gdzie miał na to miejsce, brakowało jednak czucia dystansu i dokładniejszych uderzeń, jednak uważnie słuchał uwag narożnika co pozwoliło mu odnieść efektowne zwycięstwo przez nokaut po uprzednim 3 krotnym położeniu Bozinovica na deski. Rywal nie był z najwyższej półki, ale to jest logiczne, bardzo słaby technicznie i kiepsko przygotowany kondycyjnie, już w 3 rundzie dopadł go kryzys tlenowy, co wykorzystał Kamil mocno atakując i dopisując pierwsze zwycięstwo i pierwszy nokaut do swojego rekordu.

źródło: bokser.org

3. ME U-22: POLACY PONOWNIE POZA STREFĄ MEDALOWĄ

słomiński

Bez medalu 3. Mistrzostw Europy do lat 22 wrócą do kraju z rumuńskiego Targu Jiu reprezentanci Polski. Dzisiaj w pojedynkach ćwierćfinałowych wystąpili bohaterowie z poniedziałku, Jakub Słomiński (49 kg) oraz Kamil Bodzioch (+91 kg). Niestety obaj pożegnali się z turniejem. Pierwszy przegrał jednogłośnie na punkty (0-5) z ubiegłorocznym ćwierćfinalistą Mistrzostw Rosji, Islamem Abumuslimovem, zaś drugi, rywalizując z mistrzem Chorwacji, Marko Milunem, na skutek kontuzji został przez lekarza w połowie 1. starcia odesłany do narożnika.

Tak, więc Biało-Czerwoni podczas tegorocznych 3. ME do lat 22 stoczyli 10 walk, wygrywając 3 i przegrywając 7 oraz wprowadzając dwóch zawodników do ćwierćfinału. To wynik nieco słabszy od ubiegłorocznego (12 walk, 5 zwycięstw, 7 porażek i 3 ćwierćfinały). Do trzech razy sztuka? Nie dla wszystkich, bo niektórzy ze startujących w 2019 r. będą mieli po 23 lata…

WYNIKI WALK 1/4 FINAŁU [28 marca 2018 r. - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

49 KG
Islam Abumuslimov (Rosja) – Jakub Słomiński (Polska) 5-0
Evgen Ovsyannikov (Ukraina) – Nicola Cordella (Włochy) 5-0
Salah Ibrahim (Niemcy) – Florin Balteanu (Rumunia) 5-0
Shakhil Allakhverdiev (Gruzja) – Tugay Oner (Turcja) 5-0

52 KG
Billal Bennama (Francja) – Masud Yusifzade (Azerbejdżan) 3-2
Daniel Asenov (Bułgaria) – Tarik Ibrahim (Niemcy) RSC 3
Maksim Stakheyev (Rosja) – Batuhan Ciftci (Turcja) 4-1
Gabriel Escobar (Hiszpania) – Rostislav Belostotskiy (Ukraina) 3-0

64 KG
Wladislaw Baryshnik (Niemcy) – Bakhtiyar Gazibekov (Azerbejdżan) 4-1
Lasha Guruli (Gruzja) – Mihail Cvasiuc (Mołdawia) 4-1
Francesco Iozia (Włochy) – Ahmad Shtivi (Izrael) 4-1
Tugrulhan Erdemir (Turcja) – Vasile Suciu (Rumunia) 5-0

69 KG
Vladislav Savostyanov (Rosja) – Nisat Mamedov (Azerbejdżan) 4-1
Maksim Pylypets (Ukraina) – Serhat Guler (Turcja) 3-2
Vincenzo Arecchia (Włochy) – Miroslav Kapuler (Izrael) 4-1
Carl Fail (Anglia) – Nabil Messaoudi (Belgia) 5-0

+91 KG
Magomed Abdullayev (Azerbejdżan) – Djamili Dine Aboudou (Francja) 4-1
Aziz Abbas Mouhidine (Włochy) – Mucahit Ilyas (Turcja) 5-0
Marko Milun (Chorwacja) – Kamil Bodzioch (Polska) RSC.K 1
Vladislav Muravin (Rosja) – Alexander Mueller vom Berge (Niemcy) 5-0

DWA ZWYCIĘSTWA W ME U-22. SŁOMIŃSKI DEMOLUJE FAWORYTA. BODZIOCH LEPSZY OD MISTRZA WĘGIER

slominski_canada

Przed rozpoczęciem 3. Mistrzostw Europy do lat 22, Samuel Carmona (49 kg) zaliczany był do grona głównych faworytów do złotego medalu. W krótkim czasie błyskotliwy Hiszpan zyskał pozycję czołowego pięściarza Starego Kontynentu. W 2016 r. wywalczył kwalifikację do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, gdzie dotarł do ćwierćfinału. Przed rokiem stanął na najniższym stopniu podium Mistrzostw Europy w Charkowie (2017). Jednak dzisiaj Carmona  został zdominowany w sposób spektakularny przez Jakuba Słomińskiego, który po uprzednich trzech liczeniach, pokonał rywala przez RSC na 3 sekundy przed zakończeniem drugiego starcia. To oczywiście największy sukces Polaka, który zapewne doda mu skrzydeł w kolejnych walkach turnieju w Targu Jiu.

Drugim bohaterem polskiej ekipy był Kamil Bodzioch (+91 kg), który znakomicie rozpoczął start w swoich drugich z kolei ME do lat 22, pokonując w II serii dzisiejszych walk jednogłośnie na punkty (5-0) Węgra Karoly Berkiego. Tym samym wywalczył awans do ćwierćfinału, w którym stanie oko w oko z Chorwatem Marko Milunem, który niespodziewanie pokonał wysokiego Holendra Stanleya Koemansa. Z kolei Jakub Słomiński w pojedynku o awans do strefy medalowej zaboksuje z ubiegłorocznym ćwierćfinalistą Mistrzostw Rosji, Islamem Abumuslimovem.

Niestety do kolejnej fazy zawodów nie zdołał awansować Jakub Kasprzak (81 kg), który został wypunktowany (0-5) przez Rosjanina Sergeya Murasheva (Rosja).

 

WYNIKI WALK 1/16 FINAŁU [26 marca 2018 r. - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

56 KG
Unal Kalkisim (Turcja) – Nandor Csoka (Węgry) 4-1
Boyan Asenov (Bułgaria) – Vasile Usturol (Belgia) WO.
Ruslan Belousov (Rosja) – Arturas Zinkovskis (Litwa) 5-0
Erik Petrosyan (Armenia) – Alen Rahimic (Bosnia i Hercegowina) 5-0
Krenar Zeneli (Albania) – Miroslav Gorol (Czechy) 5-0
Tayfur Aliyev (Azerbejdżan) – Tamerlan Mirashov (Ukraina) 5-0

64 KG
Yanis Mehah (Francja) – Daniel Janicijevic (Austria) 4-1
Dmitriy Dashkevich (Białoruś) – Ibrahima Diallo (Belgia) 5-0
Tugrulhan Erdemir (Turcja) – Patriot Behrami (Kosowo) 5-0
Vasile Suciu (Rumunia) – Hugo Micallef (Monako) 4-1
Bakhtiyar Gazibekov (Azerbejdżan) – Adrian Thiam (Hiszpania) 3-2
Wladislaw Baryshnik (Niemcy) – Erik Pijetraj (Chorwacja) 5-0
Mihail Cvasiuc (Mołdawia) – Damjan Grmusa (Serbia) RSC 1
Lasha Guruli (Gruzja) – Richard Kovacs (Węgry) 4-1

75 KG
Giorgi Kharabadze (Gruzja) – Martin Grgec (Chorwacja) 5-0
Djordje Bujisic (Serbia) – Moreno Fendero (Francja) 4-1
Silvio Schierle (Niemcy) – Eduard Piirisild (Estonia) 5-0
Olexiy Tokarchuk (Ukraina) – Syrano Lorenzo Romero (Hiszpania) 5-0
Shamil Khatayev (Rosja) – Viktor Deshkevich (Białoruś) 5-0
Arjon Kajoshi (Albania) – Giovanni Sarchioto (Włochy) 5-0
Mikhail Ostroumov (Izrael) – Viorel Ficiu (Rumunia) 5-0
Lancelot Proton de la Chapelle (Francja) – Goce Janevski (Macedonia) 5-0
Hambardzum Hakobyan (Armenia) – Edin Avdic (Austria) 5-0

81 KG
Sergey Murashev (Rosja) - Jakub Kasprzak (Polska) 5-0

91 KG
Lucian Kuehne (Niemcy) – Kevin Sheehy (Irlandia) 5-0
Nikoloz Begadze (Gruzja) – Tomas Olberkis (Litwa) 3-2
Toni Filipi (Chorwacja) – Andrei Aradoaie (Rumunia) RSC 3

WYNIKI WALK 1/8 FINAŁU [26 marca 2018 r. - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

49 KG
Tugay Oner (Turcja) – Rakyb Mohamed Radji (Francja) 5-0
Jakub Słomiński (Polska) – Samuel Carmona (Hiszpania) RSC 2

52 KG
Billal Bennama (Francja) – Cristian Zara (Włochy) 3-2
Masud Yusifzade (Azerbejdżan) – Sezai Buruklar (Belgia) 5-0
Daniel Asenov (Bułgaria) – Vahe Badalyan (Armenia) 4-1
Tarik Ibrahim (Niemcy) – Nodari Darbaidze (Gruzja) 4-1
Maksim Stakheyev (Rosja) – Conor Quinn (Irlandia) 4-1
Batuhan Ciftci (Turcja) – Dusan Janjic (Serbia) 4-1
Rostislav Belostotskiy (Ukraina) – Istvan Szaka (Węgry) 5-0
Gabriel Escobar (Hiszpania) – Mattin Nazary (Austria) 5-0

+91 KG
Djamili Dine Aboudou (Francja) – Albert Kapaj (Albania) 5-0
Magomed Abdullayev (Azerbejdżan) – Ayoub Ghadfa Drissi (Hiszpania) 4-1
Mucahit Ilyas (Turcja) – Aleksandar Georgiev (Bułgaria) 5-0
Aziz Abbas Mouhidine (Włochy) – Michael Pirotton (Belgia) 5-0
Marko Milun (Chorwacja) – Stanley Koemans (Holandia) 5-0
Kamil Bodzioch (Polska) – Karoly Berki (Węgry) 5-0
Alexander Mueller vom Berge (Niemcy) – Giorgi Chigladze (Gruzja) 4-1
Vladislav Muravin (Rosja) – Gurgen Hovhannesyan (Armenia) 4-1

POLACY POZNALI SWOICH RYWALI NA 3. MISTRZOSTWACH EUROPY DO LAT 22

słomiński

W przeciwieństwie do turnieju kobiet, których tylko 77 przyjechało do rumuńskiego Targu Jiu na Mistrzostwa Europy do lat 22, w rywalizacji mężczyzn zapowiada się niezwykle długi turniej. W trzeciej odsłonie mistrzostw Starego Kontynentu o medale walczy aż 202 pięściarzy, wśród których jest 7 Polaków. Czy w tym roku po raz pierwszy w historii wywalcza oni medal ME do lat 22? Losowanie nie dla wszystkich Biało-Czerwonych było szczęśliwe.

Najtrudniejsze zadania czekają Jakuba Słomińskiego (49 kg – na zdjęciu) i Adriana Kowala, którzy w pierwszych walkach trafili na czołowych zawodników Europy. Pierwszy zaboksuje z Samuelem Carmoną a drugi z Sergeyem Asanovem. Hiszpan jest aktualnym brązowym medalistą Mistrzostw Europy z Charkowa (2017) i ma za sobą walki w lidze WSB. Z kolei Białorusin, to olimpijczyk z Rio de Janeiro (2016), brązowy medalista MŚ z Dohy (2013) oraz dawny multimedalista juniorskich imprez mistrzowskich.

WYNIKI LOSOWANIA POLAKÓW
49 KG Jakub Słomiński 26 marca (1/8 finału) z Samuelem Carmoną (Hiszpania)
60 KG Adrian Kowal 25 marca (1/16 finału) z Dmitriyem Asanovem (Białoruś)
64 KG Karol Kowal 27 marca (1/8 finału) z Vasile Socio (Rumunia) lub Hugo Micaleffem (Czarnogóra)
69 KG Filip Wąchała 25 marca (1/16 finału) z Ljulzim Ismaili (Macedonia)
81 KG Jakub Kasprzak 26 marca (1/16 finału) z Sergeyem Murashevem (Rosja)
91 KG Michał Soczyński 27 marca (1/8 finału) z Serhiyem Horskovem (Ukraina)
+91 KG Kamil Bodzioch 26 marca (1/8 finału) z Karoly Berkim (Węgry)

PIĘCIU POLAKÓW W FINAŁACH 7. MTB IM. ZYGMUNTA CHYCHŁY W GDAŃSKU

Chychla2017

W decydująca fazę wszedł rozgrywany po raz siódmy w Gdańsku Międzynarodowy Turniej Bokserski im. Zygmunta Chychły. Kibice, który zgromadzili się wokół ringu rozstawionego pod Dworem Artusa oglądali interesujące zawody, w których główne role odgrywają Kazachowie, Rosjanie, Niemcy i oczywiście Polacy. Turniej jest tym bardziej interesujący, że oprócz zawodników miejscowego klubu SAKO, Biało-Czerwonych barw bronią także reprezentanci Polski z wicemistrzem Europy i olimpijczykiem z Rio de Janeiro, Igorem Jakubowskim (91 kg) na czele.

Zawodnik z Konina, który starannie i z racji leczonych urazów także ostrożnie przygotowuje się do startu w Mistrzostwach Europy, które za 12 dni rozpoczną się w Charkowie pokonał dzisiaj na punkty (3-0) Abbasa Ammara z Niemiec. Drugim Polakiem, który wygrał dziś pojedynek był broniący tytułu sprzed roku, Filip Wąchała (64 kg), który wypunktował Niemca Ahmeda Al-Saady. Dla 19-latka z SAKO było to drugie zwycięstwo turniejowe, gdyż wczoraj wygrał (2-1) z Kazachem Nurbolem Kalzhanovem.

Cenne wygrane odnieśli wczoraj szczecinianie Tomasz Resól (56 kg) i Łukasz Stanioch (81 kg). Pierwszy z nich pewnie wypunktował (3-0) wicemistrza Holandii Simona Promesa, zaś drugi w takich samych rozmiarach pokonał reprezentanta Niemiec, Michaela Eiferta. Niestety dziś obaj Polacy przegrali swoje walki. Tomasz z doświadczonym Rosjaninem Romanem Podoprigorą, zaś Łukasz z brązowym medalistą młodzieżowych mistrzostw Chorwacji, Leo Cvetkovicem.

Nie mieli dzisiaj szczęścia brązowy medalista Polski wagi średniej (75 kg) Rafał Perczyński oraz młody zawodnik SAKO Gdańsk, Łukasz Zyguła (69 kg). Pierwszy po twardym boju przegrał z Rosjaninem Vadimem Tukovem, zaś drugi na skutek kontuzji lewego łuku brwiowego został w 1. starciu odesłany do narożnika w walce z mocno bijącym mańkutem z Kazachstanu, Maulenem Oskenbekiem.

Jutro w walkach finałowych zobaczymy 5 Polaków. Dorian Mospinek (49 kg) zmierzy się z Kazachem Samatem Zetibayevem, Maciej Jóźwik (52 kg) z Kazachem Kuanyshem Duisenbayem, Filip Wąchała (64 kg) z Niemcem Danielem Jassem, Igor Jakubowski (91 kg) z Rosjaninem Georgiyem Junovidovem i Kamil Bodzioch (+91 kg) z Holendrem Staleyem Koemansem.

WYNIKI WALK ĆWIERĆFINAŁOWYCH [2 czerwca 2017 roku - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

56 KG
Tomasz Resól (Polska) – Simon Pormes (Holandia) 3-0

60 KG
Kanat Koptleuov (Kazachstan) – Surik Jangojan (Niemcy) 3-0
Filip Barak (Czechy) – Marko Krizanovic (Chorwacja) 3-0
Romano Marengo (Holandia) – Dominik Palak (Polska) 2-1

64 KG
Filip Wąchała (Polska) – Nurbol Kalzhanov (Kazachstan) 2-1

69 KG
Magomed Schachidov (Niemcy) – Mate Rudan (Chorwacja) 3-0
Maulen Oskenbek (Kazachstan) – Brandon Mullenberg (Holandia) 3-0
Łukasz Zyguła (Polska) – Patrik Patak (Słowacja) 3-0

81 KG
Łukasz Stanioch (Polska) – Michael Eifert (Niemcy) 3-0

91 KG
Magzhan Bazarbay (Kazachstan) – Adrian Chmielewski (Niemcy) 3-0

WYNIKI WALK PÓŁFINAŁOWYCH [3 czerwca 2017 roku - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

52 KG
Kuanysh Duisenbay (Kazachstan) – Maksim Brusnicki (Rosja) KO 2

56 KG
Roman Sharafa (Niemcy) – Igor Pertot (Chorwacja) 3-0
Roman Podoprigora (Rosja) – Tomasz Resól (Polska) 3-0

60 KG
Beslan Temirkanov (Rosja) – Kanat Koptilev (Kazachstan) 2-1
Filip Barak (Słowacja) – Romano Marengo (Holandia) WO.

64 KG
Daniel Jass (Niemcy) – Alexander Toth (Słowacja) 3-0
Filip Wąchała (Polska) – Ahmed Al-Saady (Niemcy) 3-0

69 KG
Khariton Agrba (Rosja) – Magomed Schachidov (Niemcy) 3-0
Maulen Oskenbek (Kazachstan) – Łukasz Zyguła (Polska) RSC 1 (kontuzja)

75 KG
Vladislavs Jaskuls (Holandia) – Ike Schmidt (Niemcy) 2-1
Vadim Tukov (Rosja) – Rafał Perczyński (Polska) 3-0

81 KG
Bekzat Nurdauletov (Kazachstan) – Rick de Nooijer (Holandia) 3-0
Leo Cvetkovic (Chorwacja) – Łukasz Stanioch (Polska) 2-1

91 KG
Igor Jakubowski (Polska) – Abbas Ammar (Niemcy) 3-0
Georgiy Junovidov (Rosja) – Magzan Bazar (Kazachstan) 2-1

+91 KG
Stanley Koemans (Holandia) – Ayboldy Daurenuly (Kazachstan) 3-0

2. ME U-22: KAMIL BODZIOCH ODPADŁ W ĆWIERĆFINALE

braila2017

Bez medalu ale ze sporym plecakiem sportowych doświadczeń wróci do kraju z 2. Mistrzostw Europy do lat 22 nasz „superciężki” Kamil Bodzioch (+91 kg). Jeden z trzech polskich ćwierćfinalistów przegrał dzisiaj jednogłośnie na punkty (0-5) z byłym brązowym medalistą Mistrzostw Europy Juniorów (dawniej nazywanych kadetami) z Anapy (2013) oraz Młodzieżowych Mistrzostw Europy z Kołobrzegu (2015), Alexandrem Mraovicem.

Niższy od Polaka 20-letni Austriak (jego rodzice pochodzą z Bośni i Hercegowiny) zwyciężył dzięki większemu międzynarodowemu doświadczeniu oraz skutecznie realizowanej taktyce, bazującej na atakach 3-4 ciosami w półdystansie, bitymi w różnych płaszczyznach i choć nie były to uderzenia mocne, robiły wrażenie na sędziach. Kamil był dwukrotnie liczony (w 2. i 3 starciu) i mimo dzielnej postawy do ostatniego gongu oraz naprawdę niezłych momentach w ataku zasłużenie przegrał ten pojedynek.

W turnieju pozostało zatem dwóch Biało-Czerwonych i obaj zaboksują jutro. W pojedynku o medal Mateusz Goiński (81 kg) stanie oko w oko z zawodnikiem gospodarzy, aktualnym mistrzem Rumunii, Andrei Aradoaie, zaś Bartosz Gołębiewski (75 kg) zmierzy się z mistrzem Izraela seniorów, Danielem Zanem Daskalo.

2. ME U-22: ZMIENNE SZCZĘŚCIE POLAKÓW. ŻYCIOWY SUKCES KAMILA BODZIOCHA

kadra_braila

Ze zmiennym szczęściem boksowali dzisiaj reprezentanci Polski na 2. Mistrzostwach Europy do lat 22. Na ringu w rumuńskim mieście Braiła wystąpiło dzisiaj trzech podopiecznych trenera Karola ChabrosaJakub Słomiński (49 kg), Daniel Adamiec (69 kg) oraz Kamil Bodzioch (+91 kg).

Wygrał tylko ten ostatni pokonując niejednogłośnie na punkty Białorusina Ilię Kulinenkę, który jest ubiegłorocznym wicemistrzem swojego kraju oraz byłym brązowym medalistą Mistrzostw Europy Młodzików (2011) oraz Mistrzostw Europy Juniorów (2013). Tym samym młody pięściarz pochodzący ze Szklarskiej Poręby jest tylko o krok (jedno zwycięstwo) od medalu! W walce ćwierćfinałowej jego rywalem będzie młody Austriak Alexander Mraovic.

Nieco bardziej wymagających rywali mieli wspomniani dwaj pozostali Polacy. Obaj przegrali z walczącymi z odwrotnej pozycji aktualnymi mistrzami Anglii, mającymi za sobą walki w lidze WSB. Jakub Słomiński uległ wicemistrzowi Europy z Samokova (2015), Harvey`owi Hornowi z Anglii, natomiast Daniel Adamiec przegrał z wyższym od siebie Carlem Failem.

POLACY POZNALI SWOICH RYWALI W 2. ME DO LAT 22. JUTRO BOKSUJE ICH TRZECH

kowal_adrian

W położonym nad brzegiem Dunaju, we wschodniej części Rumunii mieście Braiła, rozpoczęły się dzisiaj Mistrzostwa Europy do lat 22 lat, w których Biało-Czerwonych barwy broni siedmiu podopiecznych trenera Karola Chabrosa. To dopiero druga edycja tych zawodów, do której EUBC wróciła po pięciu latach od czasu pierwszego turnieju, który odbył się w grudniu 2012 roku w Kaliningradzie. Jak losowali Polacy?

Jakub Słomiński (49 kg, 14 zawodników) w 1/8 finału (16 marca) stanie do walki z faworytem zawodów, aktualnym wicemistrzem Europy z Samokova (2015), Harveyem Hornem z Anglii.

Adrian Kowal (56 kg, 20 zawodników) w 1/16 finału (15 marca) skrzyżuje rękawice ze „świeżo upieczonym” (turniej odbył się w lutym) mistrzem Irlandii seniorów, Kurtem Walkerem, który w 2012 roku zdobył brązowy medal Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Erywanie a rok później został młodzieżowym wicemistrzem Europy w Rotterdamie.

Łukasz Niemczyk (64 kg, 21 zawodników) w 1/16 finału (15 marca) zaboksuje z czterokrotnym, w tym aktualnym, mistrzem Czech, Erikiem Agateljanem, którego niedawno w Debreczynie pokonał Mateusz Polski.

Daniel Adamiec (69 kg, 22 zawodników) w 1/8 finału (16 marca) powalczy z mało jeszcze znanym w Europie, ubiegłorocznym Mistrzem Anglii, Carlem Failem.

Bartosz Gołębiewski (75 kg, 22 zawodników) w 1/8 finału (17 marca) stanie oko w oko z mało doświadczonym na seniorskich ringach Europy Cypryjczykiem Andreasem Kokkinosem.

Mateusz Goiński (81 kg, 19 zawodników) w 1/16 finału (15 marca) walczyć będzie z innym Cypryjczykiem, który dotąd rywalizował głównie na młodzieżowych ringach, Ioannisem Kokkinosem.

Kamil Bodzioch (+91 kg, 15 zawodników) w 1/8 finału (16 marca) stanie do rywalizacji z Białorusinem Ilią Kulinenką, który jest ubiegłorocznym wicemistrzem swojego kraju a jego największymi międzynarodowymi sukcesami były brązowe medale Mistrzostw Europy Młodzików w Groznym w 2011 roku oraz Mistrzostw Europy Juniorów w Anapie (2013).

POLACY LEPSI OD BIAŁORUSINÓW NA RINGU W OSTROWCU ŚW. CZEKAMY NA MECZ Z NIEMCAMI

Sukcesem reprezentacji Polski seniorów zakończył się piątkowy mecz międzypaństwowy z Białorusią. Biało-Czerwoni w Hali Widowiskowej KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim w obecności 2600 widzów pokonali swoich rywali 14-10, wygrywając w ringu 6 z 11 walk oraz jedną walkowerem. Była to pierwsza impreza stojąca pod znakiem projektu Polskiego Związku Bokserskiego pt. „Światowa Konfrontacja Boksu Olimpijskiego”.

Punkty dla podopiecznych trenera Karola Chabrosa wywalczyli: Jakub Słomiński (49 kg), Adrian Kowal (56 kg), Mateusz Polski (64 kg), Bartosz Gołębiewski (75 kg), Mateusz Goiński (81 kg), Arkadiusz Szwedowicz (81 kg) oraz Igor Jakubowski (91 kg). Najcenniejszym był z całą pewnością triumf Goińskiego nad Mikhailem Dauhaliavtsem, który reprezentował Białoruś podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie (2012) i Rio De Janeiro (2016).

Kolejny mecz w ramach „Światowej Konfrontacji Boksu Olimpijskiego” odbędzie się 21 kwietnia w Brodnicy, gdzie Polacy w ringu zmierzą się z Niemcami.

POLSKA – BIAŁORUŚ 14-10 [Ostrowiec Świętokrzyski, 03.03.2017 roku - na pierwszym miejscu zwycięzcy]

49 KG: Jakub Słomiński – Evgeniy Karmilchyk 2-1
52 KG: Sergey Loban – Maciej Jóźwik 2-1
56 KG: Adrian Kowal – Dmitriy Asanov WO.
60 KG: Evgeniy Shabelnik – Radomir Obruśniak 2-1
64 KG: Mateusz Polski – Mikhail Basyakov 3-0
69 KG: Yauheni Dauhaliavets – Damian Kiwior 3-0
75 KG: Andrey Mikhailov – Daniel Adamiec 3-0
75 KG: Bartosz Gołębiewski – Viktor Deshkevich 2-1
81 KG: Arkadiusz Szwedowicz – Gleb Sinkevich AB 3
81 KG: Mateusz Goiński – Mikhail Dauhaliavets 2-1
91 KG: Igor Jakubowski – Makxim Kozlov 3-0
+91KG: Alexandr Kaleyev – Kamil Bodzioch 3-0

BIAŁORUSKI TEST. W OSTROWCU ŚW. PIERWSZY Z PIĘCIU MIĘDZYNARODOWYCH MECZÓW KADRY

polska-białoruś17

W najbliższy piątek (3 marca) o godz. 18.00 w Hali Widowiskowej KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim odbędzie się mecz międzypaństwowy Polski z Białorusią, zapoczątkowujący nowy projekt Polskiego Związku Bokserskiego pt. „Światowa Konfrontacja Boksu Olimpijskiego”. Na kibiców czeka interesujące widowisko, na które złoży się 12 pojedynków, w których wystąpią czołowi zawodnicy obu krajów.

W drużynie gości na uwagę zasługuje obecność w składzie m.in. aktualnego brązowego medalisty Mistrzostw Świata z Dohy (2015), mistrza Europy z Samokova (2015) oraz srebrnego medalisty Igrzysk Europejskich z Baku (2015) Dmitriya Asanova (56 kg). Zapewne wysoko poprzeczkę postawi także znany z występów w lidze WSB, dwukrotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016), Mikhail Dauhaliavets (81 kg). Czterej Białorusini (Evgeniy Karmilchyk, Sergey Loban, Asanov i Alexander Kaleyev) to aktualni mistrzowie swojego kraju.

Dodajmy, że reprezentację Polski czekają w tym roku jeszcze cztery mecze międzypaństwowe. 21 kwietnia Biało-Czerwoni zmierzą się z Niemcami, 26 maja w Kielcach z Rosją, 22 września z Irlandią oraz 27 października z Turcją. Najprawdopodobniej transmisje z meczów prowadzić będzie TVP Sport.

PRZEDMECZOWY ZESTAW PAR ZAWODNIKÓW [na pierwszym miejscu Polacy]

49 KG: Jakub Słomiński – Evgeniy Karmilchyk
52 KG: Maciej Jóźwik – Sergey Loban
56 KG: Adrian Kowal – Dmitriy Asanov
60 KG: Radomir Obruśniak – Evgeniy Shabelnik
64 KG: Mateusz Polski – Mikhail Basyakov
69 KG: Damian Kiwior – Yauheni Dauhaliavets
75 KG: Daniel Adamiec – Andrey Mikhailov
75 KG: Bartosz Gołębiewski – Viktor Deshkevich
81 KG: Arkadiusz Szwedowicz – Gleb Sinkevich
81 KG: Mateusz Goiński – Mikhail Dauhaliavets
91 KG: Igor Jakubowski – Maksim Kozlou
+91KG: Kamil Bodzioch – Alexandr Kaleyev

TYLKO IGOR JAKUBOWSKI Z MEDALEM MEMORIAŁU IM. ISTVANA BOCSKAIA

jakubowski_04

We wczorajszych walkach ćwierćfinałowych mężczyzn 61. Memoriału im. Istvana Bocskaia w Debreczynie wystąpiło sześciu reprezentantów Polski. Do strefy medalowej awansował jednak jedynie wicemistrz Europy (2015) i olimpijczyk z Rio de Janeiro (2016), Igor Jakubowski (91 kg), który pokonał niejednogłośnie na punkty (4-1) Chorwata Lukę Pratijacica i dzisiaj w półfinale stanie oko w oko z Węgrem Adamem Hamorim.

Pięciu pozostałych kolegów „Cygana” przegrało swoje walk. Jakub Słomiński (49 kg) uległ aktualnemu mistrzowi Gruzji Nadari Darbaidze, Adrian Kowal (56 kg) mistrzowi Słowacji (wagi do 52 kg) Viliamowi Tanko, Karol Łapawa (60 kg) przegrał z czempionem Anglii z 2015 roku Luke`em McCormack`em, Mateusz Polski (64 kg) nie sprostał byłemu wicemistrzowi Europy (2013) Mołdawianinowi Dmitri Galagotowi, zaś Kamil Bodzioch (+91 kg) ubiegłorocznemu mistrzowi Białorusi Alexandrowi Kaleyevowi.

WYNIKI POSZCZEGÓLNYCH WALK

49 KG Jakub Słomiński – Nadari Darbaidze (Gruzja) 0-5 (26-30, 26-30, 26-30, 26-30, 27-29)
56 KG Adrian Kowal – Viliam Tanko (Słowacja) 0-5 (27-30, 27-30, 27-30, 27-30, 28-29)
60 KG Karol Łapawa – Luke McCormack (Anglia) RSC 1
64 KG Mateusz Polski – Dimitri Galagot (Mołdawia) 0-5 (27-30, 27-30, 27-30, 28-29, 28-29)
91 KG Igor Jakubowski – Luka Pratijacic (Chorwacja) 4-1 (30-27, 29-28, 29-28, 29-28, 28-29)
+91 KG Kamil Bodzioch – Alexandr Kaleyev (Białoruś) 0-5 (27-30, 27-30, 27-30, 27-30, 28-29)

W DEBRECZYNIE BIAŁO-CZERWONI POZNALI SWOICH RYWALI

mateusz_polski1

Reprezentanci Polski startujący w 61. Memoriale Istvana Bocskaia poznali swoich rywali. W Debreczynie o godz. 11.00 odbyła się bowiem waga i losowanie tego prestiżowego międzynarodowego turnieju, w którym wystąpi ogółem 126 zawodników z 22 państw. Na kogo trafili podopieczni trenera Karola Chabrosa?

Jakub Słomiński (49 kg, 9 zawodników) w ćwierćfinale zmierzy się z Gruzinem Nadari Darbaidze i w razie zwycięstwa trafi w półfinale na zwycięzcę pojedynku Gabor Virban (Węgry) – Francesco D’Alessandro (Włochy)

Maciej Jóźwik (52 kg, 14 zawodników) w 1/8 finału skrzyżuje rękawice z Kazachem Azatem Makhmetovem. Jeśli pokona pierwsza przeszkodę, to w ćwierćfinale zaboksuje z Anglikiem Williamem Cavleyem lub Włochem Cristianem Zarą.

Adrian Kowal (56 kg, 11 zawodników) w ćwierćfinale trafił na Słowaka Viliama Tanko. W razie awansu do półfinału zaboksuje Włochem z Raffaelle Di Serio lub Turkiem Ali Ishanem Alagasem.

Karol Łapawa (60 kg, 10 zawodników) w ćwierćfinale zmierzy się z Anglikiem Luke`em McCormack`em. Gdyby wygrał ten pojedynek, to w półfinale spróbowałby swoich sił w starciu z Gruzinem Giorgiem Gogashvilim lub Rosjaninem Konstantinem Bogomazovem.

Mateusz Polski (64 kg, 14 zawodników) w 1/8 finału stanie oko w oko z Czechem Erikiem Agateljanem. Jeśli go pokona, to w walce o półfinał zmierzy się z Walijczykiem Sean`em Spence`em lub Mołdawianinem Dmitri Galagotem.

Kamil Holka (69 kg, 16 zawodników) w 1/8 finału zaboksuje z doświadczonym Węgrem Andrasem Vadaszem. W razie zwycięstwa trafi w ćwierćfinale na Kazacha Ilyę Ochkina (KAZ) lub Besarta Kurhasku z Kosowa.

Bartosz Gołębiewski (75 kg, 16 zawodników) w 1/8 finału stanie w ringu naprzeciwko Rosjanina Andreya Kovalchuka. Jeżeli wygra, to w ćwierćfinale zaboksuje z Węgrem Barnabasem Hegyi lub Ukraińcem Andriyem Tereherią.

Mateusz Goiński (81 kg, 14 zawodników) w 1/8 finału będzie boksował z Rosjaninem Georgiyem Kushitashvilim. W razie zwycięstwa trafi w ćwierćfinale na Niemca Alberta Rennerta lub Chińczyka Huanga Jabina.

Igor Jakubowski (91 kg, 11 zawodników) w ćwierćfinale zmierzy się z Chorwatem Luką Pratijacicem. W razie zwycięstwa stanie oko w oko z Węgrem Adamem Hamori lub Chińczykiem Yu Fengkai.

Kamil Bodzioch (+91 kg, 13 zawodników) w ćwierćfinale skrzyżuje rękawice z Białorusinem Alexandrem Kaleyevem. W półfinale czekać na będzie Ukrainiec Viktor Vykhryst (UKR), Węgier Gabor Toth lub Kazach Nurlan Saparbay.

AŻ 170 ZAWODNIKÓW Z 24 KRAJÓW WYSTĄPI W DEBRECZYNIE. POLACY W PEŁNYM SKŁADZIE!

jakubowski_win_doha

170 zawodników z 24 krajów wystartuje jutro w Debreczynie w 61. Memoriale Istvana Bocskaia. Będzie to pierwszy w tym roku prestiżowy, międzynarodowy turniej bokserski, w którym od lat rywalizują najlepsi pięściarze świata. Oprócz Węgrów, prowadzonych przez byłą gwiazdę boksu olimpijskiego i zawodowego, Karoly Balzsaya, których wystąpi 23, najliczniejsze ekipy wystawili Ukraińcy i Polacy (zaprezentują się w pełnych 10-osobowych składach).

Nowy trener kadry narodowej seniorów, Karol Chabros, zabrał na Węgry następujących zawodników: Jakuba Słomińskiego (Wda Świecie, 49 kg), Macieja Jóźwika (BKS Skorpion Szczecin, 52 kg), Adriana Kowala (BKS Olimp  Lublin, 56 kg), Karola Łapawę (SW Gostyń, 60 kg), Mateusza Polskiego (KSW Róża Karlino, 64 kg), Kamila Holkę (BKS Orkan Gorzów Wielkopolski, 69 kg), Bartosza Gołębiewskiego (RUSHH Kielce, 75 kg), Mateusza Goińskiego (KS Zagłębie Konin, 81 kg), Igora Jakubowskiego (KS Zagłębie Konin, 91 kg) i Kamila Bodziocha (Red Fighters Jelenia Góra, +91 kg).

Oprócz ekip Węgier, Ukrainy i Polski w ringu wystąpią m.in. pięściarze z Anglii, Armenii, Belgii, Białorusi, Chin, Chorwacji, Cypru, Czech, Gruzji, Holandii, Izraela, Kazachstanu, Kosowa, Mołdawii, Niemiec, Rosji, Słowacji, Słowenii, Szkocji, Turcji i Walii. Co ciekawe wśród największych gwiazd zawodów na wczorajszej konferencji prasowej zaprezentowano m.in. nazwisko naszego wicemistrza Europy Igora Jakubowskiego. Z powodu kontuzji łokcia nie wystąpi niestety najlepszy aktualnie pięściarz węgierski, Zoltan Harcsa (75 kg).

Najciekawsi uczestnicy 61. Memoriału Istvana Bocskaia:

49 KG
Lu Bin (Chiny) zawodowy mistrz świata APB (2015), olimpijczyk z Rio (2016), Młodzieżowy Mistrz Świata (2012)
Harvey Horn (Anglia) wicemistrz Europy (2015)

52 KG
Hu Jianguo (Chiny) brązowy medalista olimpijski (2016) i brązowy medalista Mistrzostw Świata (2015)

56 KG
Zhang Jiawei (Chiny) zawodowy mistrz świata APB (2015), srebrny medalista Igrzysk Azjatyckich (2010, 2014), olimpijczyk z Rio (2016)
Veaceslav Gojan (Mołdawia) mistrz Europy (2011), brązowy medalista olimpijski (2008)
Jack Bateson (Anglia) brązowy medalista Mistrzostw Europy (2013)

60  KG
Calum French (Anglia) niepokonany w 2016 roku (zwycięzca m.in. turniejów Tammer i Chemie Halle)
Konstantin Bogomazov (Rosja) uczestnik ligi WSB, srebrny medalista Mistrzostw Rosji (2016)
Miklos Varga (Węgry) brązowy medalista Mistrzostw Europy (2008, 2013)

64 KG
Dalton Smith (Anglia) finalista ligi WSB (2016)
Bekdaulet Ibragimov (Kazachstan) mistrz Kazachstanu (2016)
Dmitri Galagot (Mołdawia) wicemistrz Europy (2013)

69 KG
Liu Wei (Chiny) – brązowy medalista Mistrzostw Świata (2015), olimpijczyk z Rio (2016)
Onur Sipal (Turcja) zawodowy mistrz świata APB (2015), olimpijczyk z Rio (2016)
Zdeněk Chládek (Czechy) olimpijczyk z Londynu (2012)
Balázs Bacskai (Węgry) mistrz Europy (2010)

75 KG
Yinhang Wen (Chiny) młodzieżowy mistrz Azji (2010)
Radzsab Radzsabov (Rosja) złoty medalista Światowych Igrzysk Wojskowych (2015)
Yerik Alzsanov (Kazachstan) uczestniki ligi WSB, zwycięzca turnieju China Open (2016)

81 KG
Thomas Whittaker-Hart (Anglia) finalista ligi WSB (2016)
Georgi Kusitasvili (Rosja) mistrz Rosji (2015)

91 KG
Siergiej Novikov (Białoruś) brązowy medalista Mistrzostw Europy (2013)
Yu Fengkai (Chiny) olimpijczyk z Rio (2016)
Igor Jakubowski (Polska) wicemistrz Europy (2015), olimpijczyk z Rio (2016)
Scott Forrest (Szkocja) młodzieżowy wicemistrz świata (2012)
Islam Tekejev (Rosja) brązowy medalista Mistrzostw Rosji (2016)

+91 KG
Magomed Omarov (Rosja) mistrz Europy (2011), olimpijczyk z Londynu (2012)
Giorgi Chigladze (Gruzja) młodzieżowy wicemistrz świata (2016)

Opracował: Jarosław Drozd

CZTERY ZWYCIĘSTWA POLAKÓW W CZESKIEJ EXTRALIDZE

wierzbicki_pawel

Dwaj mistrzowie Polski – Daniel Adamiec (75 kg) i Paweł Wierzbicki (+91 kg) – wygrali swoje pojedynki w 6. kolejce spotkań czeskiej Extraligi bokserskiej. Obaj reprezentowali barwy klubu SBC Ostrava w wygranym 10-6 wyjazdowym meczu z BC DTJ Prostejov. Daniel pokonał jednogłośnie na punkty wicemistrza Czech Miroslava Junę, zaś Paweł rozbił przez TKO w 2. starciu Michala Zezulkę.

Punkty dla drużyny Armex Decin w wygranym 10-6 meczu z Fit Gym+SKP Sever Usti nad Łabą wywalczyli także Oskar Wierzejski (91 kg) oraz Kamil Bodzioch (+91 kg). Co ciekawe obaj wygrali walkowerem, gdyż w drużynie gospodarzy zabrakło pięściarzy w dwóch najcięższych wagach.

Dodajmy, że drużyna Adamca i Wierzbickiego z 11 punktami na koncie wyraźnie prowadzi w rozgrywkach, wyprzedzając BC Bratislava-Ruzinov (8 punktów) i wspomniany zespół z Prostejova (7 punktów). Czwarte miejsce zajmuje drugi „polski” zespół, Armex Decin (3 punkty).