Tag Archives: Grigorij Drozd

TRZECI POLAK POKONANY PRZEZ DROZDA. ŁUKASZ JANIK PRZEGRAŁ W 9. STARCIU

Grigorij Drozd (40-1, 28 KO) wyrasta na kata polskich pięściarzy. Najpierw odebrał Mateuszowi Masternakowi tytuł mistrza Europy, potem Krzysztofowi Włodarczykowi tytuł mistrza świata federacji WBC, a przed dzisiaj obronił go w Moskwie po raz pierwszy przeciwko Łukaszowi Janikowi (28-3, 15 KO).

Pierwsza runda była spokojna. Obaj boksowali ciosami prostymi, ale nie podkręcali specjalnie tempa. Na początku drugiej nasz rodak trafił nawet długim prawym, lecz bez większych szkód dla mistrza, który z kolei coraz mocniej spychał zawodnika z Jeleniej Góry na liny swoim pressingiem. Łukasz w trzeciej odsłonie zainkasował mocny prawy krzyżowy, na szczęście szybko przykleił się do rywala i za moment doszedł do siebie, a czwarta runda była już bardziej wyrównana niż poprzednia.

Na początku piątej rundy Janik cofając się ładnie skontrował krótkim prawym sierpem, lecz za moment Drozd zrewanżował się mu lewym hakiem na szczękę i bardzo mocnym lewym na korpus. Polak znów sklinczował, wyraźnie odczuwając uderzenia po dole. Było widać ten kryzys, dlatego mistrz zaraz po gongu na szóstą rundę podkręcił jeszcze tempo. Podopieczny Fiodora Łapina zawsze słynął z charakteru i choć cierpiał, to dzielnie trwał w tym pojedynku, od czasu do czasu starając się czymś zaskoczyć championa.

W siódmej rundzie Rosjanin coraz bardziej rozbijał Janika i na 50 sekund przed przerwą po serii kilku uderzeń zmusił go do przyklęknięcia. Polak powstał na osiem i z wielkim trudem dotrwał na przerwę. Oddychał bardzo ciężko, lecz wytrzymał kolejne trzy minuty.

Koniec nastąpił dopiero w dziewiątej rundzie. Drozd zranił Polaka kombinacją lewy podbródkowy-lewy sierp. Zamroczony Janik stanął za podwójną gardę, ale po kilku kolejnych bombach bezradnego Łukasz przed nokautem uchronił doświadczony sędzia Ian John Lewis, przerywając potyczkę.

źródło: bokser.org

KRZYSZTOF WŁODARCZYK: ODZYSKAM PAS. NIE SKREŚLAJCIE MNIE

diablo01

- Ochłonął pan po sobotniej porażce z Grigorijem Drozdem?
Krzysztof Włodarczyk: Nie do końca. Walka ciągle siedzi w środku, ciągle się zastanawiam nad tym wszystkim, co się stało. Chyba nie chcę o tym za bardzo rozmawiać.

- Trudno nie pytać. Był pan jedynym polskim mistrzem świata w boksie zawodowym.
KW: Wiem o tym wszystkim… Szczerze? Plan na walkę z Drozdem dotarł do mojej głowy chyba dopiero wtedy, gdy już byłem w hotelu. Po drugie, jakoś dziwnie się czułem podczas tego pojedynku. Tylko proszę nie pytać dlaczego, bo sam nie wiem. Kompletnie nie wiem. Minęło już kilka dni, a ja wciąż o tym myślę. Pierwszy raz tak było w rewanżu ze Stevem Cunninghamem wiele lat temu. Pierwszych sześciu rund walki w Spodku kompletnie nie pamiętam. Tu było inaczej, ale też dziwnie. Kur.. mać, no nie mogę o tym mówić. Pan pyta i wszyscy pytają dlaczego tak się wszystko potoczyło, a ja nie wiem. Wszystko, cały mój plan prysnął jak bańka mydlana, a później było już tylko gorzej i gorzej. Dałem dupy, nie wykonałem założeń.

- Pomijając pana słabą postawę, warto pamiętać, że Drozd też był przygotowany świetnie.
KW: Był, był. Jego plan był świetny, miał mnie dokładnie rozpracowanego. W jednej z rund przyklęknąłem i dałem się wyliczyć sędziemu. Liczyłem, że się na mnie rzuci, bo będzie chciał skończyć walkę przed czasem. Wtedy musiałby się odsłonić i miałbym szansę. Ale to cwaniak, rozgryzł to i… rozwalił mój kolejny plan. Drozd był tak przygotowany, że aż szok!

- Mam wrażenie, że zlekceważył go pan.
KW: Tak było, ale nie wiem w sumie dlaczego. Myślałem, że dam radę. Szanuję go, ale naprawdę myślałem, że jakoś łatwiej pójdzie.

- Krzysztof Włodarczyk, były mistrz świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej. Źle to brzmi.
KW: Źle, wiem przecież. Ale spokojnie, długo tak nie będę mówili. Jestem upartym skur… Moja żona tak często mi powtarza i coś w tym jest. Postawię na swoim, bo zawsze stawiam. Odzyskam pas, znowu będę mistrzem.

- Kiedy? I komu chce pan zabrać pas? Czy interesuje pana tylko rewanż z Drozdem?
KW: Chciałbym znowu się z nim spotkać i sprawdzić czy ta sobota była tylko przypadkiem, jak sam myślę, czy jednak Drozd jest taki dobry. Muszę się powoli odbudować. Nie skreślajcie mnie i nie stawiajcie na straconej pozycji. Byłem wiele lat mistrzem świata i jedna porażka nie może mi tego odebrać. A jeśli mam odpowiedzieć na pytanie z kim się spotkam i z komu będę chciał odebrać pas, to pytanie nie do mnie. Wiem jedno – będę gotowy.

- Kiedy wraca pan do treningów?
KW: Mówiłem o miesiącu odpoczynku i nie cofam tych słów. Poleniuchuję trochę i dojdę do siebie, a później ruszę przed siebie.

- Po powrocie mówił pan też o problemach prywatnych, które wpłynęły na słabą postawę.
KW: Bo jestem nie tylko sportowcem, ale mam też życie prywatne. Kiedy głowa nie jest spokojna, nie może być dobrze. A moja nie była. Niby wszystko wydawało się być w porządku, niby funkcjonowałem normalnie, ale nie było tak, jak powinno. Od następnego tygodnia biorę się też za porządkowanie własnego życia. Muszę coś zrobić z tym bałaganem. Coś dobrego, co pozwoli mi być spokojnym. Dzisiaj już wiem, zresztą dawno już wiedziałem, co muszę robić. Nie chcę tłumaczyć nic więcej, bo to skomplikowane, ale czas wziąć się za własny dom i budowanie jego przyszłości.

- W życiu sportowym też planuje pan zmiany?
KW: Trenera na pewno nie zmienię, bo Fiodor Łapin nie jest niczemu winny. To moje podejście musi być inne. Zresztą, podobnie jak kilka innych czynników.

- Niedawno marzył pan o walkach unifikacyjnych z Marco Huckiem czy Yoanem Pablo Hernandezem. Teraz jednak pana wartość spadnie.
KW: Mam nadzieję, że nie jakoś diametralnie. Zresztą, znam swoją wartość i za pięć złotych nie będę walczył.

- W ten sam wieczór przegrał też Paweł Kołodziej. Czarna sobota w Moskwie.
KW: Oj tak… Mieliśmy smutny wieczór, naprawdę bardzo smutny. Ale ciągle lubię Moskwę i chętnie tam wrócę, najlepiej na rewanż z Drozdem. Na razie jednak jestem ciągle zły na siebie.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

GRIGORIY DROZD: TAK DOTKLIWEJ PORAŻKI WŁODARCZYK JESZCZE NIE PONIÓSŁ

Niemożliwe to nie fakt. Niemożliwe to potencjał możliwości. Niemożliwe jest chwilowe. Niemożliwe nie istnieje. Teraz wiem to na pewno! – napisał w internecie Grigorij Drozd dzień po najcenniejszym zwycięstwie w karierze. 35-letni Rosjanin długo czekał na ten moment. W Moskwie znalazł antidotum na najgroźniejszą broń Krzysztofa Włodarczyka. „Diablo” był bezradny.

- Według specjalistów, w sobotę był pan jeszcze lepszy niż rok temu, gdy pokonał pan Mateusza Masternaka. Jest pan tego samego zdania?
Grigorij Drozd: Jak najbardziej. Włodarczyk nie spodziewał się, że będzie miał takiego rywala. Trenowałem ze wszystkich sił, trochę zmieniłem styl walki. Rozwinąłem się i to widać.

- W walce z mistrzem WBC przeżył pan choć jeden kryzysowy moment?
GD: Nie, Włodarczyk ani razu nie wpędził mnie w kłopoty. Z drugiej strony napięcie trwało do ostatniej sekundy ostatniej rundy. Kryzysu nie przechodziłem. Kontrolowałem sytuację od początku do samego końca.

- Siły ciosu Włodarczyka, o której krążą legendy, też pan nie poczuł?
GD: Raz trafił mnie niezłym lewym prostym, raz lewym sierpowym, pamiętam też jeden prawy prosty. Łącznie były to zatem trzy, może cztery groźne uderzenia w trakcie całej walki.

- Nie popełnił pan błędów, które do dziś spędzają sen z powiek Rachimowi Czakijewowi. Gdy w ósmej rundzie „Diablo” uklęknął, zachował pan spokój. Pański rodak w analogicznej sytuacji rzucił się na Polaka, co przypłacił porażką.
GD: Włodarczyk to wielki spryciarz. Sądzę, że chciał mnie oszukać, to wielce prawdopodobne. Zamierzał mnie sprowokować. Sprawić, bym chciał go dobić, pójść na całość i wdać się w wymianę, w której mógłby mnie upolować nokautującym ciosem. Już przed walką wiedziałem, że otwarty, ofensywny boks jest wykluczony, podobnie jak walka w zwarciu. Trenerzy przestrzegali, bym pod żadnym pozorem nie rzucał się na Włodarczyka, nawet gdy dojdzie do nokdaunu. W takiej sytuacji miałem zachować spokój i kontynuować pracę w dystansie. Lewy prosty, lewy sierpowy i tak dalej.

- W trzeciej rundzie walki Włodarczyka z Czakijewem i ósmej odsłonie jego starcia z panem Polakowi chodziło więc o to samo?
GD: Tak sądzę. W tamtym pojedynku, przed nokdaunem, Czakijew rzeczywiście trafił go ciężkim ciosem. Nie wydaje mi się jednak, że uderzenie było aż tak destrukcyjne, by Krzysztof musiał uklęknąć. Włodarczykowi zależało na tym, by zachęcić Rachima do odważnej szarży. W obu walkach chciał przekazać przeciwnikowi: „Jestem słaby, straciłem siły, mam już dość. No, dalej. Dobij mnie”. Wiedziałem, że zastawia na mnie pułapkę.

- Przed walką mówił mi pan, że Włodarczyk zawsze walczy do końca. Tym razem obserwatorzy zauważyli, że poddał się wcześniej.
GD: Po szóstej rundzie dotarło do mnie, że przestaje myśleć, że stracił koncepcję i nie rozumie co się dzieje. Praktycznie nic mu nie wychodziło. W jego oczach widziałem rezygnację. Nie zmienia to jednak faktu, że niebezpieczny pozostał do samego końca, jak zawsze. Nie mogłem pozwolić sobie na moment rozkojarzenia. Włodarczyk mógł wystrzelić w każdej chwili. Zgodzę się jednak, że w końcówce osłabł. Zwolnił obroty, ciężko oddychał.

- Dojdzie do rewanżu? Podobno kontrakt przewiduje, że w przypadku pańskiego zwycięstwa powinno do niego dojść w ciągu dziewięciu miesięcy.
GD: Szczerze mówiąc, nie wiem, czy był taki punkt w umowie. Dzisiaj jest zbyt wcześnie, abym mógł powiedzieć cokolwiek na temat mojej najbliższej walki. Mój promotor Andriej Riabiński na pewno ma dobry pomysł na dalsze prowadzenie mojej kariery. Czy dojdzie teraz do dobrowolnej obrony, a może rewanżu z Włodarczykiem? Naprawdę nie wiem.

- Po tak przekonującym zwycięstwie druga walka ma w ogóle sens?
GD: Zgadza się, to było przekonujące, pewne zwycięstwo. Sądzę, że tak dotkliwej porażki Włodarczyk jeszcze nie poniósł. Z mojego punktu widzenia nie jest to najciekawsze rozwiązanie. Nie ma bowiem wątpliwości, że pokonałem Krzysztofa wyraźnie. Z drugiej strony, tytuł WBC był w jego posiadaniu bardzo długo. Być może z szacunku do jego osiągnięć ten rewanż mu się należy. Będziemy się nad tym zastanawiać.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

OPINIE I KOMENTARZE PO PRZEGRANYCH WALKACH WŁODARCZYKA I KOŁODZIEJA

wlodarczyk_drozd

Po gali w Moskwie opinie są jednoznaczne – Rosjanie odnieśli wielkie zwycięstwo. Promotor „Diablo” liczy na rewanż.

DENIS LEBEDEV (mistrz świata WBA): Szczerze mówiąc, tak wczesne zakończenie pojedynku było dla mnie zaskakujące. Mój trener Freddie Roach ułożył taktykę w ten sposób, by przez pierwsze dwie rundy koncentrować się na obijaniu tułowiu rywala, a dopiero od trzeciej bić na górę. Miałem spokojnie boksować, nie napalać się na ataki i badać co można, a czego nie. Trochę się pospieszyłem z tą akcją na głowę i nagle było po wszystkim. Jestem zainteresowany rewanżem z Marco Huckiem, mistrzem WBO. Wszyscy chyba wiedzą, dlaczego tak mi na tej walce zależy. Szanuję Hucka, on nigdy nie unika rywali. Liczę, że dostanę szansę, by się mu zrewanżować.

FREDDIE ROACH (trener Denisa Lebedeva): Denis wyglądał w ringu naprawdę dobrze, podobał mi się. Ciężko trenował i zrobił to, co do niego należało. Pracujemy razem, ale ta wygrana to przede wszystkim jego zasługa, to on odniósł efektowne zwycięstwo. Kołodziej runął jak zburzony wieżowiec.

SERGEY VASILIEV (trener Grigorija Drozda): W ósmej rundzie, po nokdaunie, krzyknąłem, że Włodarczyk blefuje. Grigorij mnie słucha, dlatego się nie spieszył. W pierwszej rundzie sprawdziliśmy na ile stać Włodarczyka, trzeba było go wybadać. Udało się. Jeśli dojdzie do rewanżu… Czy będzie on trudniejszy? Żadna walka nie jest łatwa. Jeśli doszłoby do ponownej konfrontacji, Włodarczyk zapewne przygotuje coś nowego. Dziś wykonaliśmy plan w stu procentach. Przed rewanżem też nie zabraknie nam dobrych pomysłów.

RAKHIM CHAKHIEV (mistrz olimpijski z Pekinu, rywal Włodarczyka z 2013 roku): Grigoriy nie powtórzył moich błędów, walczył doskonale. Gdybym dostał rewanż z Włodarczykiem, boksowałbym dokładnie w ten sam sposób. W naszej walce za często uderzałem, traciłem mnóstwo energii. Grigoriy bardzo mądrze podszedł do tej konfrontacji, miał dobrą taktykę, trzymał Włodarczyka na dystans. Zachowywał siły, dobrze pracował na nogach.

PIOTR WERNER (współpromotor Włodarczyka i Kołodzieja): W kontrakcie na walkę Włodarczyk – Drozd jest zawarta klauzula rewanżowa. Umowa przewiduje, że ekipa rosyjska ma sześć miesięcy na podjęcie decyzji, gdzie i kiedy, w ciągu kolejnych trzech miesięcy, dojdzie do drugiej walki. Teoretycznie powinno się więc to zamknąć w dziewięciu miesiącach. Ale to jest boks, mogą się zdarzyć kontuzje. Poza tym nie wiadomo, czy na drugą walkę zezwoli federacja. W grudniu polecimy z Andrzejem Wasilewskim na kongres WBC i będziemy naciskać, by rewanż zatwierdzono. Drozd zwyciężył, jest mistrzem świata, pełen szacunek dla niego, ale nie jest to zawodnik, którego dobrze boksujący Krzysiek, w normalnej dyspozycji, powinien się bać.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

KONIEC PEWNEJ ERY. „DIABLO” ZDETRONIZOWANY W MOSKWIE

diablo01

O sile Grigoriya Drozda (39-1, 27 KO) w zeszłym roku przekonał się Mateusz Masternak. Dziś w Moskwie Rosjanin zaatakował Krzysztofa Włodarczyka (49-3-1, 35 KO) i należący do niego tytuł mistrza świata federacji WBC kategorii junior ciężkiej. I niestety znów dał się we znaki naszemu rodakowi.

Pierwsza odsłona miała charakter rozpoznawczy. Obaj mocarze szukali dystansu, ograniczając się do zwodów bądź „odczepnych” lewych prostych. Więcej działo się już w drugim odcinku. Precyzyjniejszy był pretendent, który do lewego prostego dodał 2-3 razy prawy sierp w okolice ucha. Krzysiek przestrzelił kilka razy lewym sierpowym, ale widać było lukę w gardzie i uderzenia te chybiły tylko o centymetry. Polak więc zmienił nieco taktykę i po przerwie podkręcił nieco tempo. Na tym etapie Drozd jednak trzymał wysoko ręce, a w wymianach był o ułamek sekundy szybszy, wyprzedzając akcje „Diablo”. Czwarta runda również należała nieznacznie dla Grigorija, lecz Krzysiek pół minuty przed końcem nareszcie trafił swoim firmowym lewym sierpem, co dawało nadzieję na kolejne minuty. Na tym etapie wszyscy sędziowie punktowali na korzyść challengera 39:37.

W piątym starciu Drozd uruchomił nogi, zaczął tańczyć i wydłużać dystans, by nie pozostawać w zasięgu mistrza. Polował również na bezpośredni prawy w kombinacji z lewym hakiem pod prawy łokieć. W szóstej rundzie Drozd po każdej akcji szybko klinczował, jakby bojąc się riposty „Diablo”. Pozostawał jednak aktywniejszy, a niemal równo z gongiem trafił Krzyśka mocnym prawym krzyżowym na szczękę. W siódmej pretendent zmienił nieco taktykę, koncentrując się bardziej na ciosach po dole. W jednej z wymian pękł mu prawy łuk brwiowy po przypadkowym zderzeniu głowami. Rana nie była głęboka i krew zatamowano.

Mimo wszystko Rosjanin wyszedł do ósmej rundy jak po swoje, zyskując niestety coraz większą przewagę. W ostatnich sekundach długa seria kilku ciosów tak zamroczyła Włodarczyka, że ten aż przyklęknął i powstał dopiero gdy sędzia doliczył do dziewięciu. Na szczęście zaraz zabrzmiał zbawienny gong. Po przerwie Drozd, który wyczuł swoją szansę, ostro ruszył do szturmu. Nasz champion krwawił mocno z prawej powieki, przeżywał trudne chwile, ale w swoim stylu przetrzymał to i w dziesiątej odsłonie spróbował zrewanżować się swoimi bombami. Brakowało jednak precyzji i za każdym razem paru centymetrów.

Włodarczyk odpuścił trochę jedenaste starcie, zbierając siły na ostateczny szturm. Na świetnie dysponowanego Grigoriya nie było jednak tej nocy mocnych… Sędziowie nie mieli wątpliwości, punktując przewagę Drozda 118:109 i dwukrotnie 119:108.

źródło: bokser.org

GRIGORIJ DROZD: WŁODARCZYK BĘDZIE ZAGROŻENIEM W KAŻDEJ SEKUNDZIE WALKI

- Urodził się pan 35 lat temu w Prokopjewsku, skąd znacznie bliżej do Nowosybirska, niż do Moskwy. Stwierdził pan kiedyś, że można było tam zostać górnikiem, narkomanem lub kryminalistą, a jedyną drogą ucieczki do lepszego świata był sport.
Grigorij Drozd: Pochodzę ze zwykłej, robotniczej rodziny. Wszyscy pracowali w kopalni, nawet mama i babcia, które zajmowały się tam spawaniem elektrogazowym. Obie dostały medale weterana pracy. Nikt by na to nie wpadł, że pojawi się wśród nas ktoś, kto będzie opowiadał o mistrzostwie świata, o wejściu na sam szczyt.

- Myślałem, że spawaczami zostają tylko mężczyźni.
GD: Z całą pewnością nie jest to zawód dla kobiet. Sam sprzęt do spawania waży jakieś dziewięćdziesiąt kilogramów. Nie wiem dlaczego mama się tym zajęła, pewnie z uwagi na babcię. Pracowała w kopalni przez trzydzieści pięć lat. Znała się na tej robocie.

- Dlaczego został pan sportowcem?
GD: Miałem dziewięć lub dziesięć lat, gdy w kopalni wybuchł metan. Zginęło kilku ludzi, a poważnych poparzeń doznał mój wujek. Pamiętam wizyty w szpitalu. Nie wiedzieliśmy, czy Andriej przeżyje. Zapewne właśnie wtedy dotarło do mnie, że powinienem znaleźć sobie inne zajęcie, bo górnictwo mnie nie kręci. Eksplozje były na porządku dziennym, dochodzi do nich również dzisiaj.

- Wujek przeżył?
GD: Tak, wygrzebał się z tego. Dziś prowadzi biznes, czuje się doskonale. Później urodziło mu się jeszcze dwoje dzieci. Okazało się, że ma końskie zdrowie. Dawniej jeździł na nartach, zresztą podobnie jak mama. Śniegu na Syberii nigdy nie brakowało, a z nartami lub łyżwami większość ludzi była za pan brat. Sam jako dzieciak grałem w hokeja.

- Mówi pan o mamie, babci, wujku. A ojciec?
GD: Rozstał się z mamą, gdy miałem dwa lata. Do jedenastego roku życia wychowywał mnie ojczym, później umarł. Zostałem jedynym mężczyzną w rodzinie. Dwa lata później urodził mi się brat, było nas więc troje. Poczułem na sobie odpowiedzialność. Chciałem zdobyć pieniądze i robić wszystko, by rodzina mogła normalnie żyć.

- Musiał pan zarabiać?
GD: Zrozumiałem, że mogę pomóc rodzinie dzięki sportowi. Czułem, że jestem zdrowy i silny. Zawsze miałem dobre wyniki w karate, kick-boxingu, zaś jako piętnastolatek zacząłem toczyć zawodowe walki w boksie tajskim i zarabiać pierwsze pieniądze. W ciągu paru lat w tej dyscyplinie zostałem mistrzem Rosji, Europy i świata. Nie zaniedbałem też nauki. Dziś mogę się pochwalić wyższym wykształceniem z dwoma skończonymi kierunkami.

- Rodzina zaakceptowała pana wybór?
GD: Babcia uparcie powtarzała: Grisza, nauczyłeś się bronić, na ulicy już nikt ci nie podskoczy, wystarczy. Teraz zapisz się na kurs, będziesz jeździł buldożerem. Zarobisz na chleb, nakarmisz rodzinę. Odpowiadałem, że jeśli nie wyjdzie mi w sporcie, to spróbuję. Ale dobrze wiedziałem, że nic z tego. W końcu przekonałem babcię. Kocha mnie i bardzo przeżywa moje walki, podobnie będzie 27 września. Mówi, że podjąłem dobrą decyzję.

- Mama dzięki panu mogła skończyć pracę wcześniej?
GD: Tak, skorzystała z tej możliwości. Kupiłem jej dom i z całych sił staram się jej pomagać tak, by czuła się komfortowo.

- Powiedział pan, że ubiegłoroczne zwycięstwo nad Mateuszem Masternakiem i zdobycie tytułu mistrza Europy dało panu drugie życie. Czuł się pan niedoceniany?
GD: Tak było. Miałem wrażenie, jakby 98-99 procent ludzi spisywało mnie na straty. Wielu ludzi twierdziło, że to będzie moja ostatnia walka, a Masternak mnie znokautuje. Liczyło na mnie tak naprawdę parę najbliższych osób. Zwyciężyłem i jeszcze mocniej uwierzyłem w swoje siły.

- Masternak stwierdził, że jeśli walka potrwa dwanaście rund, to wygra ją Grigorij Drozd. Jeśli zaś ktoś ma pokusić się o nokaut, będzie to Krzysztof Włodarczyk. To racjonalna prognoza?
GD: Dziękuję Mateuszowi, że daje mi duże szanse, ale zgodzić mogę się tylko z pierwszą częścią jego opinii. Wygram. A jak to zrobię? Nieważne. Liczy się to, że stoczę bój o tytuł z pełnoprawnym mistrzem. Scenariusze mogą być różne. Szykuję się na długi, dwunastorundowy pojedynek, toczony w wysokim tempie, z dużym ciśnieniem, z wielką liczbą bardzo silnych uderzeń z obu stron.

- Włodarczyka nazywa pan najgroźniejszym pięściarzem w wadze junior ciężkiej. W czym mistrz świata WBC przewyższa mistrzów pozostałych federacji – Marco Hucka (WBO), Yoana Pablo Hernandeza (IBF) i Denisa Lebiediewa (WBA)?
GD: Posiada wyjątkową zdolność koncentracji. Momentami wydaje się oderwany od walki, wręcz nieobecny, lecz przez cały czas pozostaje skupiony na zwycięstwie. Wygina się, jest niewygodny. Nie ma zbyt długich rąk, podchodzi do rywala ni to blisko, ni daleko. Ale bije bardzo mocno. Jest najbardziej doświadczony. Nie pozwala sobie na moment rozluźnienia. Stanowi zagrożenie w każdej sekundzie walki.

- Stwierdził pan jednak, że mądry bokser pokona Włodarczyka. Co w tym przypadku znaczy mądry?
GD: Mądry to taki, który szybko analizuje sytuację w ringu, potrafi się do niej dostosować i zmieniać swoje działania w zależności od przebiegu walki.

- Rok temu komentował pan dla rosyjskiej telewizji moskiewskie starcie Polaka z Rachimem Czakijewem. Jakich błędów nie wolno popełniać, dowiedział się pan zapewne już wtedy?
GD: Naturalnie. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Poczułem energię tej walki. Nie mogłem przypuszczać, że niebawem to ja będę wymieniał razy z Włodarczykiem, ale podświadomie wyobrażałem sobie, jak zachowywałbym się w konkretnych sytuacjach na miejscu Czakijewa.

- Wniosek jest chyba prosty: bójka to zły pomysł.
GD: Bez dwóch zdań. Nie tylko z tej walki można się było dowiedzieć, że stanie naprzeciwko Włodarczyka i wymiana mocnych uderzeń nie jest dobrym rozwiązaniem.

- Rozmawiał pan na ten temat z Czakijewem?
GD: Wymieniliśmy spostrzeżenia.

- Dowiedział się pan czegoś, co pozostałoby niezauważone?
GD: Nie. Tak naprawdę wszystko jest dość proste. Wrażenia moje i Rachima były bardzo zbliżone. Bardzo silny lewy sierpowy i prawy prosty, ogromna presja – to wszystko widać i na to trzeba się przygotować. Rachim nie powiedział mi o żadnym złotym środku, być może jedynie pozwolił jeszcze lepiej zrozumieć, że czeka mnie prawdziwa wojna. Włodarczyk jest jednym z tych bokserów, którzy nigdy się nie poddają.

- Wygląda na to, że obaj przystąpicie do walki w najlepszym momencie kariery.
GD: Zgadza się. Dla mnie to najważniejsze wydarzenie w całej sportowej wędrówce, a wszystkie badania wskazują, że będę w najwyższej formie. Każdy trening traktuję jak ostatni w życiu.

- Jeśli nie pokona pan Włodarczyka, to mistrzem świata w boksie nie zostanie już nigdy?
GD: Nie stawiam sprawy w ten sposób, bo przygotowuję się z radością w sercu, ogromnym pragnieniem zwycięstwa, z apetytem na wspaniały pojedynek. Jestem pewien, że wygram. Nie mam też wątpliwości, że zwycięstwie jest też przekonany Włodarczyk. Pragnę, by po znakomitej walce podnieść pas mistrza świata.

- To będzie najlepsza walka 2014 roku w całej kategorii junior ciężkiej?
GD: Nawet bukmacherzy żadnego z nas nie czynią faworytem, co świadczy o tym, jak bardzo intrygująca jest ta walka. To starcie dwóch pięściarzy będących w szczytowej formie, mistrza świata z pretendentem, który na tę szansę w pełni zasłużył.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

TRZECH ROSYJSKICH SNAJPERÓW CELUJE W „DIABLO”

diablo01

Po czerwcowym zwycięstwie nad Rachimem Czakijewem w Moskwie mistrz świata WBC wagi cruiser Krzysztof Włodarczyk nie ukrywa, że do stolicy Rosji chętnie wybierze się jeszcze raz – na rewanż z Czakijewem lub starcie z Grigorijem Drozdem. Zainteresowanie konfrontacją z Diablo, przynajmniej w rozmowach z mediami, wyraża też obóz Denisa Lebiediewa, rosyjskiego mistrza świata WBA.

Podczas sobotniej gali w Wałczu, przed kamerami Polsatu Sport 32-letni Włodarczyk potwierdził, że najbliższą walkę najprawdopodobniej stoczy 22 lutego i jako zawodnik wagi ciężkiej skrzyżuje rękawice z Albertem Sosnowskim. Zaznaczył jednak, że tytułu mistrzowskiego WBC w niższej kategorii w 2014 roku będzie jeszcze bronił. Bardzo możliwe, że za kilka miesięcy ponownie wejdzie na pokład samolotu do Moskwy.

Zielony pas należący do Diablo nadal interesuje 30-letniego Czakijewa, który po czerwcowej porażce pokonał już Giuliana Ilie, a za kilka tygodni ma się zmierzyć z Silvio Branco o tytulik WBC Silver, po zdobyciu którego zachowałby bardzo wysoką pozycję rankingową (obecnie jest 2.) lub nawet awansował. Data i miejsce walki Rosjanina z Włochem powinny zostać ustalone do 3 stycznia.

Pieniędzy na sprowadzenie Włodarczyka do Rosji z pewnością nie żałowałby także biznesmen Andriej Riabinskij, który zorganizowaniu po wielkiej gali w Moskwie (Kliczko – Powietkin o mistrzostwo wagi ciężkiej) zaprosił do swojej nowej grupy Grigorija Drozda. 34-latek w październiku odebrał Mateuszowi Masternakowi tytuł mistrza Europy, w rankingu WBC jest trzeci, a najbliższą walkę ma stoczyć 15 marca w stolicy swojego kraju.

W marcu ma walczyć także rosyjski mistrz WBA, Denis Lebiediew, którego promotorzy wciąż nie potrafią porozumieć się z Donem Kingiem odnośnie warunków rewanżowej walki z Guillermo Jonesem. Za 34-letnim Lebiediewem również stoi Riabinskij, którego w negocjacjach wspiera Władimir Hriunow.

- Chcieliśmy i nadal chcemy walki z Jonesem, podczas gdy Don King dołożył wszelkich starań, aby Lebiediew został pozbawiony tytułu WBA. Nic z tego nie wyszło. Andriej Riabinskij złożył mu atrakcyjną finansowo ofertę, niespotykane biorąc pod uwagę kategorię junior ciężką. Kingowi pozostaje tylko złożyć podpis. Tak czy inaczej, w marcu Denis stoczy walkę w obowiązkowej obronie tytułu – powiedział rosyjskim mediom Hriunow. – Jeśli chodzi o Krzysztofa Włodarczyka, jest to nasz „plan B”, który już teraz należy poważnie brać pod uwagę – zaznaczył.

Czakijew, Drozd czy Lebiediew? Niezależnie od tego, z kim Włodarczykowi przyszłoby za kilka miesięcy toczyć siódmą obronę tytułu WBC, zadanie będzie nieporównywalnie trudniejsze niż na początku grudnia w Chicago, kiedy to Giacobbe Fragomeni nie był w stanie kontynuować walki już po szóstej rundzie. Ryzyko konfrontacji z którymś z rosyjskich snajperów będzie jednak bardzo opłacalne, bo jeśli za pierwszy pojedynek z Czakijewem Diablo zarobił najwięcej w karierze, to trudno się spodziewać, aby druga wizyta w Moskwie nie przyniosła kolejnej rekordowej wypłaty.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

KOCHANE SPEKULACJE – PAŹDZIERNIK 2013

diablo01

„Spekulacja to próba przewidywania przyszłości, biorąc pod uwagę to, że… nic się nie wie i bazę przewidywań stanowi obecna znajomość rzeczy” – napisał francuski ekonomista Jean-Marie Harribey, wykładowca Uniwersytetu Montesquieu – Bordeaux.

W sporcie, podobnie jak i w gospodarce, również bardzo często mamy do czynienia z rozmaitego rodzaju spekulacjami. To szczególnego rodzaju „sztuka” uprawiana przez działaczy, specjalistów od PR, czy dziennikarzy, mająca na celu podkręcenie sportowo-biznesowej koniunktury. Z drugiej strony ludzie uwielbiają gdybać, spekulować, prowadzić akademickie dyskusje, udzielać się na forum… Skoro jednak w plotce jest też miejsce na przysłowiowe ziarenko prawdy, z którego w przyszłości wyrosnąć może faktyczne wydarzenie, przyjrzyjmy się temu co aktualnie w bokserskiej trawie piszczy…

Wczoraj wspominaliśmy o ewentualnej walce zawodowego mistrza Europy wagi ciężkiej, Derecka Chisory (18-4, 12 KO), z Mariuszem Wachem (27-1, 15 KO). Mogłoby do niej dojść 30 listopada w Londynie, gdyby Polak przyjął warunki postawione przez Brytyjczyków. Po kilkunastu godzinach spekulacje we wspomnianym temacie uciął promotor „Wikinga”, Mariusz Kołodziej, przypominając, że federacja EBU nie zezwoli na rywalizację o pas europejski pięściarzowi, który przegrał swoją ostatnią walkę. Teoretycznie Mariusz mógłby zaboksować ze słabym rywalem za kilka dni (26 października), podczas gali boksu zawodowego w Dzierżoniowie. Podobnie przecież zrobił rok temu Grzegorz Proksa, by stanąć do rewanżowej walki z Kerry Hope`em… Jeśli wspominamy o Wachu i wątku „londyńskim”, dodajmy, że kilka dni temu przez kilkadziesiąt godzin krążyła w medialnej sieci informacja o możliwości startu Polaka w kolejnej edycji turnieju Prizefighter, która odbędzie się 16 listopada w mieście nad Tamizą.

Jedyny polski zawodowy mistrz świata, Krzysztof Włodarczyk (48-2-1, 34 KO) 6 grudnia w Chicago po raz trzeci w karierze – z obowiązku obrony pasa federacji WBC – zmierzy się z Włochem Giacobbe Fragomenim (31-3-2, 12 KO). Tymczasem pojawiły się już informacje jakoby w maju 2014 roku przeciwnikiem „Diablo” miałby być nowy zawodowy mistrz Europy, Grigorij Drozd (37-1, 26 KO), który niedawno w Moskwie zdetronizował Mariusza Masternaka. Walka Włodarczyka z Rosjaninem ma racjonalne uzasadnienie. Po pierwsze zapewne będzie na niej można świetnie zarobić (szczególnie jeśli odbyłaby się w Moskwie), a po wtóre ewentualnym zwycięstwem Krzysztof rozwiałby raz na zawsze temat zasadności jego rywalizacji z Masternakiem. Oczywiście walka Włodarczyk-Drozd położyłaby kres pomysłowi debiutu „Diablo” w wadze ciężkiej, czyli lutowej rywalizacji z Albertem Sosnowskim (47-6-2, 28 KO).

Do kolejnych przeciwników przymierzany jest także niepokonany Krzysztof Głowacki (20-0, 13 KO). W tym temacie na giełdzie spekulacji pojawiły się dwa nazwiska – Garrett Wilson (13-6-1, 7 KO) i Francisco Palacios (21-2, 13 KO). Z pierwszym Polak miałby rywalizować w grudniu, zaś z drugim wiosną 2014 roku. Biorąc pod uwagę aktualnie gorsze od Polaka rankingowe notowania Wilsona, jego minimalną medialność (na polskim rynku wręcz anonimowość) oraz kiepskie warunki fizyczne (światowa czołówka – poza afrykańską sensacją Thabiso Mchunu – to chłopy o ponad głowę wyżsi od mierzącego 175 cm Amerykanina), pomysł ten nie wydaje się być atrakcyjnym. Czym  innym byłby wybór znanego i cenionego w Polsce Palaciosa, który jest w stanie dać w ringu niezłe widowisko.

Na koniec zostawiliśmy miejsce dla innego niepokonanego na zawodowym ringu polskiego pięściarza, Damiana Jonaka (36-0-1), który od lat czeka na konfrontacje z rywalem z najwyższej półki. Zanim na przełomie marca i kwietnia 2014 roku Ślązak dostąpi zaszczytu walki o pas mistrza świata WBC wagi średniej ze słynnym Argentyńczykiem Sergio Gabrielem Martinezem (51-2-2, 28 KO), będzie musiał 23 listopada w Jastrzębiu-Zdroju odprawić z kwitkiem Rafaela Bejarana (16-2, 8 KO) z Dominikany.

ANDRZEJ GMITRUK NIE JEST JUŻ TRENEREM „MASTERA”

gmitruk01

Przegląd Sportowy opublikował wywiad Kamila Wolnickiego z Andrzejem Gmitrukiem, w którym były trener, m.in. Tomasza Adamka, Piotra Wilczewskiego i Mariusza Wacha poinformował o zakończeniu sportowej współpracy z byłym zawodowym mistrzem Europy, Mateuszem Masternakiem.

- Będzie pan dalej pracował z Mateuszem Masternakiem?
Andrzej Gmitruk: Nie, nie będę. Żałuję, że nie podjąłem tej decyzji przed walką z Grigorijem Drozdem. Zaistniało zbyt wiele okoliczności, przez które Mateusz nie był przygotowany do tego pojedynku. I pod tym względem zgadzam się z opinią Dariusza Michalczewskiego. Ale kiedy czytam zarzuty związane z tym, że trenowałem Andrzeja Gołotę do walki z Przemysławem Saletą… Darek ma chyba jakiś problem z Gołotą. Może mu wyślę jego duże zdjęcie, żeby mógł sobie co rano popatrzeć.

- Czy w pana opinii z Mateuszem Masternakiem dzieje się coś złego?
AG: Nie dotyczy to tylko przygotowań do ostatniej walki. Powiem tak: Mateusz bez mojej kontroli stał się bardziej kulturystą niż pięściarzem. To jego oficjalne wypowiedzi. Przesadził z treningiem siłowym i było to widać już w kwietniowej walce z Corbinem. To wszystko wpłynęło na zmianę techniki, zaczął zadawać ciosy bardzo szeroko, a poza tym, spadła mu siła ciosu. Większość dziennikarzy pytała mnie dlaczego tak się rozrósł. A ja jako trener nie miałem na to wpływu. Starałem się stosować ćwiczenia na zwiększenie ruchliwości tułowia, ale nie dało się wiele zrobić.

- Jak to możliwe, że pan jako trener główny nie ma wpływu na przygotowania zawodnika? Przecież to niepoważne.
AG: Zdarzają się takie sytuacje. Mateusz lubi sam decydować o wielu sprawach i tak było teraz. Otrzymałem na przykład informacje, że jedziemy do Berlina, bo „taki jest plan”. Pamiętam przygotowania z Tomkiem Adamkiem do walki z O’Neillem Bellem. Niewielu dawało szanse Tomkowi, ale zamknęliśmy się w sali treningowej w Wiśle na pięć tygodni, sprowadziliśmy sparingpartnerów i pracowaliśmy po cichu. To dowód, że ja wiem jak przygotować zawodnika. Teraz, w Berlinie, widziałem mnóstwo ludzi, których nawet nie znam.

- Mateusz Masternak to pana trenerska porażka?
AG: W pewnym sensie. Zabrakło mi twardości i nie chodzi tylko o trening fizyczny, a także sprawy mentalne. Dzisiaj uważam, że błędem była konferencja prasowa dwa dni przed wylotem do Moskwy czy sugerowanie zawodnikowi zmiany trenera w takim momencie! A przecież wiem, że były jeszcze rozmowy o tym, żeby Mateusz przeprowadził się do Niemiec i zmienił wizerunek promocyjny. Powiedziałem mu, że w wieku 26 lat jest na to za późno. Taki Marco Huck wyjechał przecież do Niemiec znacznie wcześniej. Sugerowałem więc, że jeśli będzie wygrywał jak bracia Kliczko to obroni się w Niemczech klasą sportową. Poza tym, dzisiaj spojrzenie na sportowych emigrantów w Niemczech jest zupełnie inne niż w czasach kiedy walczył Dariusz Michalczewski.

- Co dalej z Masternakiem? Do tej pory wielu uważało, że jesteście zgodną parą.
AG: Ale ja nic do Mateusza nie mam i nie sądzę też, żeby on miał do mnie. Mamy dla siebie wzajemny szacunek, bo to inteligenty chłopak. Miewaliśmy inne zdania, ale to przecież normalne. Wierzę, że wróci silniejszy, ale już beze mnie. Ten autobus jedzie dalej, ale Andrzej Gmitruk właśnie z niego wysiadł.

źródło: Przegląd Sportowy, przegladasportowy.pl

MASTERNAK POKONANY PRZED CZASEM PRZEZ DROZDA

master01

Mało kto w Polsce spodziewał się, że doświadczony Rosjanin Grigorij Drozd (37-1, 26 KO) będzie dzisiaj w stanie nawiązać równorzędną walkę z czyniącym systematyczne postępy zawodowym mistrzem Europy, Mateuszem Masternakiem (30-1, 22 KO). Niestety zapowiedzi pretendenta o znakomitej dyspozycji, jaką wypracował na specjalnym miesięcznym obozie przygotowawczym potwierdziły się w ringu i po zaciętym pojedynku, który przez większą częśc wyglądał jak bój na wyniszczenie, zwycięstwo przez TKO zanotował Drozd, odbierając wrocławianinowi pas mistrzowski.

Spokojny, z obu stron badawczy, techniczny boks oglądaliśmy tylko w pierwszym starciu. Począwszy od 2. odsłony znany z ofensywnego stylu walki Grigorij ruszył odważniej na Polaka i po jednej z akcji, po uderzeniu prawym sierpem rozciął mu łuk brwiowy. Kontuzja na pewno miała negatywny wpływ na samopoczucie i taktykę „Mastera”, który zaczął boksować na wskroś ofensywnie, szukając mocnych wymian, a więc w stylu, jaki Rosjanin lubi najbardziej. Pierwszym poważniejszym ostrzeżeniem dla Polaka była akcja Drozda z 7. rundy, po której Mateusz wyraźnie zachwiał się na nogach i był w kryzysie. W kolejnych rundach znakomicie fizycznie przygotowany do walki Rosjanin ani na moment nie odpuszczał, będąc ciągle w ofensywie, zaś Masternak ambitnie stawiał mu czoła, karcąc go od czasu do czasu. W 11. rundzie pretendent znów niebezpiecznie trafił „Mastera” lewym sierpowym, po czym zaczął bezkarnie obijać go aż do momentu przerwania pojedynku przez arbitra, który – nomen omen – dość szybko uznał, że przewaga była już na tyle wyraźna, że zagrażała zdrowiu Mateusza.

DROZD SPECJALNIE PRZYGOTOWANY DO BOJU Z „MASTEREM”

5 października w Moskwie podczas tej samej gali boksu zawodowego, na której zmierzą się Władimir Kliczko (60-3, 51 KO) i Aleksander Powietkin (26-0, 18 KO) dojdzie do rywalizacji Mateusza Masternaka (30-0, 22 KO) z Grigorijem Drozdem (36-1, 25 KO), którego stawką będzie pas mistrza Europy (EBU) wagi junior cięzkiej, w którego poisadaniu jest „Master”. Dla Rosjanina będzie to wielka szansa wyjścia z cienia, w którym znalazł się 7 lat temu w wyniku niespodziewanej porażki z Firatem Arslanem.

- Jak dotąd, przez lata kariery, nie przygotowywałem się do swoich walk w jakiś szczególny sposób. Po prostu przed każdym pojedynkiem bardzo ciężko pracowałem, podporządkowując wszystko reżimowi treningu. Każdą kolejną walkę traktowałem jakby była najważniejsza w moim życiu. Teraz, oczywiście, moje przygotowania były nieco inne. Spędziliśmy cały miesiąc w górach, by w ciszy i spokoju stworzyć zgrany zespół trenerów, lekarzy i masażystów itp. Zrealizowaliśmy wszystkie zadania, słowem wszystko zostało zapięte na ostatni guzik – mówi Rosjanin zapytany o to jak przebiegał jego obóz przygotowawczy.

Grigorij potwierdził, że pojedynek z niepokonanym ‚Masterem” będzie kluczowy dla dalszej kariery, być może nawet najważniejszy w życiu:

- Z pewnością tak właśnie będzie. Ogólnie rzecz biorąc, już sam udział w gali, na której walczyć będą w walce wieczoru Powietkin i Kliczko to wielkie wyróżnienie. Pojedynek z Masternakiem będzie sprawdzianem moich możliwości. Nie jest przy tym istotne, że walczę o pas mistrza Europy, ale to, że zmierzę się w ringu z niepokonanym przeciwnikiem, za którym stoją niemałe już sukcesy – kontynuuje Drozd.

Dziennikarzom, którzy w tło walki Masternak-Drozd próbowali wpisać niedawne rywalizacje polsko-rosyjskie (Powietkin-Wawrzyk i Włodarczyk-Czakijew), Grigorij wyjaśnił, że nie ma dla niego znaczenia jakiej narodowości jest jego przeciwnik.

- Też czytałem o tym w Internecie, ale muszę niektórych rozczarować – mam prostą filozofię: w ringu zawsze staje dwóch pięściarzy i nie ma żadnego znaczenia z jakiego są kraju. Dla mnie zawsze najważniejsze jest zwycięstwo i styl w jakim się o nie walczy – zakończył pretendent do tytułu mistrza Europy.