Archiwum: Maj 2021

ŁUKASZ RÓŻAŃSKI NOKAUTUJE W RZESZOWIE ARTURA SZPILKĘ. WPADKA DAMIANA KIWIORA

KBN15_rzeszów

W pojedynku wieczoru gali KBN 15 w Rzeszowie Artur Szpilka (24-5, 16 KO) zmierzył się w starciu o pas WBC wagi bridger z Łukaszem Różańskim (14-0, 13 KO). Miały być emocje, miała być zła krew. Było wszystko. Brutalny nokaut w pierwszej rundzie i Różański wygrywa tę walkę.

Od pierwszego gongu było prawdziwe tornado. Pierwszy na deskach wylądował Różański, który przyjął mocne uderzenie. Pięściarz z Rzeszowa zachwiał się, ale później wyprowadził pierwszy potężny prawy sierpowy i Szpilka zaliczył nokdaun. Chwilę później Szpilka ponownie zaliczył deski, ponownie po brutalnym sierpowym z prawej ręki. Były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej wstał, dostał jeszcze chwilkę czasu na umycie i włożenie szczęki. Kilkanaście sekund później Różański wyprowadził trzeci potężny cios, Szpilka opuścił wcześniej ręce, brodę uniósł do góry i po raz trzeci wylądował na deskach. To był koniec.

Mieli walczyć w osobnych pojedynkach, ostatecznie skrzyżowali ze sobą rękawice i stoczyli w Rzeszowie bój o pas IBF Inter-Continental wagi junior ciężkiej. Adam Balski (15-1, 9 KO) i Mateusz Masternak (44-5, 29 KO) dali naprawdę znakomitą, emocjonującą walkę. To był świetny występ obu panów. Pierwszą odsłonę wygrał Balski, był szybszy i kilka razy trafił celnie, ale pozwalał jednocześnie Masternakowi na pressing. Balski przygotowywał ciosy sierpowe, najpierw starając się bić na korpus. Druga runda. Wygrał ją Masternak. Zaczął mocnym prawym sierpowym, wyczekiwał kanonadę ciosów rywala i przechodził do swojej, przemyślanej akcji. Prawy bity z góry przestrzelony Masternaka, dobrze zgaszony lewym prostym przez Balskiego. Adam rzucał wiele uderzeń bez timingu, nie łapał rytm. Z kolei wspomniany rytm złapał w pewnej chwili popularny „Master”, miał lepszy timing. Wydawało się, że jeśli Balskiego złapie w pewnym momencie zmęczenie, to zacznie wpadać w ciosy Masternaka i zaczną się dla niego kłopoty. W trzecim starciu wyraźną przewagę osiągnął Masternak. Balski przy linach bronił się zza podwójnej gardy. Masternak złapał odpowiedni rytm, dobrze punktował pięściarza z Kalisza bijąc wiele ciosów z lewej ręki: począwszy od jabów, aż po bezpośrednie uderzenia sierpowe. Czwartą odsłonę mieszkający we Wrocławiu 34-latek zaczął od ciosów na korpus, wśród nich znalazła się m.in. kombinacja prawy-lewy hak. Balski po jednej z ofensyw rywala przytrzymał go lewą ręką przy linach i zadał mocny prawy sierpowy. W ostatniej minucie czwartej odsłony Masternak wystrzelił potężny cios z prawej ręki i Balski był przez kilkanaście sekund brutalnie rozbijany, ale nagle wystrzelił dwa mocne uderzenia i ukrócił ofensywę „Mastera”. Runda była jednak do wiwatu wygrana przez Mateusza. Piątą i szóstą odsłonę pojedynku zdecydowanie wygrał podopieczny Piotra Wilczewskiego. Dało się odnotować sporo ciosów przestrzelonych przez Balskiego, który nie miał pomysłu na rozmontowanie boksu Mateusza. Ze strony Adama brakowało zadawania lewych prostych. Wbrew pozorom Balski najgroźniejszy stawał się wtedy, gdy Masternak rozpoczynał bardziej śmiałe ataki i spychał go do lin. Na nieoficjalnej karcie punktowej Macieja Miszkinia po sześciu rundach widniał wynik 5:1 na korzyść Masternaka. Każdy lewy prosty Masternaka dochodził celu w siódmej odsłonie. Balski jednak w każdej sekundzie pokazywał odporność na ciosy, hart ducha i zawziętość. Pod lewym okiem Balskiego była widoczna opuchlizna oraz rozcięcie, natomiast nie było wdrożonej konsultacji lekarskiej – opuchlizna nadmiernie się nie poszerzała. Podopieczny Harry’ego Keitta starał się wchodzić w wymiany, gdy był przy linach, i próbował wtedy kontrować. W jednej z akcji w ósmej rundzie Balski przyjął na gardę i z gardy odpowiedział z prawej ręki. Aby uciekać od ryzyka kontry ze strony Balskiego Masternak wydłużał długi lewy sierpowy. Adam cały czas szukał uników i uderzeń z prawej ręki, do końca wierzył w zadanie jednego, silnego sierpowego. Od pierwszej do dziesiątej rundy uderzenia „Mastera” miały jednak odpowiednią dynamikę, kunszt Mateusza polegał również na świetnym lewym prostym, którym skutecznie rozbijał Adama Balskiego. Komentujący to zestawienie z Januszem Pinderą Maciej Miszkiń wypunktował 99-91 na korzyść Mateusza Masternaka, który był w tym pojedynku zdecydowanie lepszy. Wszyscy trzej sędziowie punktowi wskazali na zwycięstwo Mateusza Masternaka (98-92, 99-91, 99-91) i to on stał się posiadaczem pasa IBF Inter-Continental wagi junior ciężkiej.

Po dwóch pojedynkach celebrytów w ringu znaleźli się Paweł Stępień (15-0-1, 12 KO) oraz Deneb Diaz (14-1, 11 KO). Panowie skrzyżowali rękawice w starciu o pas IBF Inter-Continental wagi półciężkiej. Zwycięzca w najbliższym czasie powinien znaleźć się w rankingu IBF. Kolumbijczyk był totalną niewiadomą. Niemal wszystkie zawodowe pojedynki stoczył na galach organizowanych w swojej ojczyźnie. Większość ekspertów typowało z tego powodu zwycięstwo Stępnia przed czasem, ale po pierwszym gongu polski pięściarz nie ruszył na swojego rywala, nie podpalał się, dużo obserwował. W pierwszej odsłonie pięściarz ze Szczecina długo się przyglądał, nie zadawał jeszcze więcej lewego prostego, ale te, które wyprowadzał, dochodziły do celu. Jak słusznie wspomniał Maciej Miszkiń, w odróżnieniu od Damian Kiwiora, Stępień kontrolował to co się dzieje z prawą ręką przeciwnika i nie inkasował wielu ciosów z rąk Kolumbijczyka.  Stępień, aby się rozkręcić, potrzebował więcej zaczepki, ofensywy, różnicowania ciosów, wyprowadzania lekkich jabów, aby znaleźć miejsce do kontry. W drugiej rundzie Stępień zadawał więcej sztywnych lewych prostych, które rozbijały Kolumbijczyka. Diaz w inauguracyjnych odsłonach pojedynku nie był pasywny, starał się być mobilny, próbował zadawać sporo ciosów, ale bliżej mu było oczywiście do rozwiązań defensywnych. Z minuty na minutę tracił energię. Kolumbijczyk, aby zadawać ciosy sierpowe, ustawiał się jednak frontalnie, dlatego nadziewał się na celne jaby Stępnia. W pewnym momencie Stępień przyzwyczaił się już na dobre do siły ciosu pięściarza z Ameryki Południowej, nie obawiał się prawych sierpowych, jednocześnie widział, że rywal jest coraz bardziej zmęczony. W czwartej rundzie głodny boksu Stępień podkręcił tempo. Celnie bił lewy hak na tułów, ranił ciosami z prawej ręki, nie dawał Kolumbijczykowi miejsca. W tej rundzie Diaz był trzykrotnie ranny i zabrakło 10-15 sekund, aby posadzić na deski rywala. W kolejnej odsłonie Paweł dokończył dzieła. Świetnie rozpoczynał akcje skutecznym lewym prostym, zakończył silnym prawym z góry. Sędzia ringowy wyliczył Diaza i ostatecznie zakończył pojedynek. Stępień zdobył pas IBF Inter-Continental i prawdopodobnie znajdzie się w najbliższym rankingu tej federacji w limicie kategorii półciężkiej – tym samym zdobędzie prawa pretendenta do walki o mistrzostwo świata.

Chociaż Aleksander Bereżewski (2-0, 2 KO) gładko pokonał rywala w pierwszym pojedynku gali, to już w drugim starciu mieliśmy małą sensację. Zawodnik KnockOut Promotions Damian Kiwior (8-2-1, 1 KO) został ciężko znokautowany przez Pablo Mendozę (10-8, 10 KO) Bereżewski, podopieczny Andrzeja Liczika, zmierzył się z doświadczonym, ale już zmęczonym boksem, Czechem Bronislavem Kubinem (20-27-2, 12 KO). Szybko przeszedł do ofensywy i mocnym sierpowym posłał Czecha na deski. Pojedynek nie wyszedł poza pierwszą rundę, ponieważ zawodnik GIA Boxing Promotions dokończył dzieła i ponownie posłał na deski swojego przeciwnika – ostatecznie sędzia ringowy Robert Gortat zdecydował się przerwać pojedynek. To drugie zawodowe zwycięstwo 23-letniego Bereżewskiego. Kiwior przez chwilę trenował w Warszawie z amerykańskim szkoleniowcem Harrym Keittem, ale ostatecznie w jego narożniku stanął doświadczony Jerzy Baraniecki, który był również obecny podczas treningów tarnowianina w gymie na Petofiego. Jego przeciwnik, Pablo Mendoza (10-8, 10 KO), w ostatnich miesiącach skrzyżował rękawice odpowiednio z Aleksandrem Streckim w Pionkach oraz Łukaszem Maćcem w Dzierżoniowie. W obu występach pokazał się z dobrej strony, a ze Streckim mógł z dużą pewnością zostać ogłoszony zwycięzcą. Na tle pięściarza z Nikaragui Łukasz Maciec również nie wyglądał dobrze. Pojedynek od początku nie trwał po myśli Kiwiora. Mendoza rozpoczął groźne ataki, bił m.in. kombinacjami lewy-prawy na korpus. Komentujący galę Janusz Pindera oraz Maciej Miszkiń słusznie zauważyli, że jeśli pięściarz z Nikaragui zacznie ponawiać swoje akcje, to Kiwior będzie miał problemy. I już w drugiej odsłonie Mendoza przycelował i zadał brutalny prawy sierpowy, który rzucił na deski Damiana Kiwiora. Polski pięściarz został wyliczony przez sędziego ringowego i pojedynek się ostatecznie zakończył. To pierwsza sensacja na gali Knockout Promotions w Rzeszowie.

źródło: bokser.org

PRZERWANA SERIA ZWYCIĘSTW DAMIANA WRZESIŃSKIEGO W PIONKACH

wrzesinski_pionki

Każda seria kiedyś się kończy. 21 maja na gali Tymex Boxing Night 17  w Pionkach skończyła się seria Damiana Wrzesińskiego (22-2-2, 6 KO), który przegrał z Erickiem Encinia (14-4-1, 5 KO).

Polak dobrze wszedł w ten pojedynek, choć już w pierwszej rundzie nie ustrzegł się jednego prawego. Ale odsłony dwa i trzy już wyraźnie dla gościa z Meksyku. Bił mocno, celnie i wywierał ostry pressing. Damian zaczął łapać go na kontry w czwartej rundzie i wydawało się, że łapie odpowiedni rytm. Niestety – za moment zaczęło się wszystko co najgorsze. Piąta i szósta runda to popis Enciniy. W szóstym starciu wydawało się nawet, że „Wrzos” może przegrać to przed czasem. Sprawy unormowały się nieco po przerwie, a w ósmym starciu Damian boksował koncertowo. Przepuszczał ciosy, kontrował i uciekał nogami. Po krótkim kryzysie Meksykanin wrócił dobrą rundą dziewiątą, dziesiąta równa, chyba z lekką przewagą Wrzesińskiego i po ostatnim gongu z niepokojem czekaliśmy na werdykt. Sędziowie punktowali 95:95, 94:96 i 93:97 – stosunkiem głosów dwa do remisu zwyciężył Encinia.

Wcześniej mistrz turnieju GROMDA – Wasyl Halycz (0-0-1), w zawodowym debiucie zremisował z Oskarem Wierzejskim (4-0-1). Jeden arbiter widział przewagę Halycza 58:56, lecz dwaj pozostali typowali 57:57.

Mateusz Rzadkosz (11-0-1, 3 KO) wrócił po długiej przerwie i załatwieniu spraw osobistych. – To był jeden z najważniejszych momentów w moim życiu – przyznał już po wygranej walce z Michalem Rybą (5-3, 4 KO). Mateusz rozpoczął ciosami prostymi i dobrą pracą nóg. W trzeciej rundzie kombinacją prawy krzyżowy-lewy sierp przewrócił rywala. W ostatniej, szóstej odsłonie, oddał już trochę inicjatywę, pewnie dowożąc wygraną do końca.

Po nim między linami zameldował się Tomasz Nowicki (8-0, 2 KO), a naprzeciw niego stanął Vladyslav Gela (10-3, 5 KO). Polak wyłapał kilka niepotrzebnych prawych sierpów, lecz kontrolował potyczkę w zdecydowanej większości prawym prostym bądź lewym na dół. W końcówce piątego starcia trafił lewym sierpowym, jednak za moment zabrzmiał gong. Najmocniejszy cios w walce zadał Ukrainiec. W połowie siódmej rundy wykorzystał zagapienie Tomka i strzelił prawym sierpowym. Nowicki szybko jednak doszedł do siebie i wygrał jednogłośną decyzją sędziów – 78:74 i dwukrotnie 77:75.

Wiktor Szadkowski (3-0, 2 KO) po raz drugi z rzędu wygrał efektownie przed czasem. Tym razem odprawił Jozefa Kolodzeja (4-4, 1 KO). Zawodnik wagi półciężkiej rozpoczął spokojnie, badając rywala. Oczywiście dyktował warunki, ale tempo podkręcił dopiero po przerwie. Najpierw trafił prawym podbródkiem. Minutę później w wymianie w półdystansie złapał przeciwnika lewym sierpowym i było po wszystkim.

Krótki, za to efektowny okazał się zawodowy debiut Piotra Łącza (1-0, 1 KO), który co prawda warunki fizyczne ma przeciętne – 180 centymetrów i około 100 kilogramów, ale bije bardzo mocno. Kontuzja opuściła jego debiut o kilka miesięcy, ale co się odwlecze… Już pierwszy hak po dole – prawy, pod lewy łokieć, pokazał mu, jak skończyć Konrada Cupriaka (0-4). Ten co prawda z grymasem bólu przetrwał pierwszą rundę bez nokdaunów, ale w drugiej był już dwa razy liczony po ciosach na korpus, krwawił z nosa i sędzia zastopował potyczkę.

Kamil Mroczkowski (3-0, 2 KO) robi systematycznie, powoli, idzie w górę. Co prawda musiał wygrać z Filipem Białyńskim (0-2), ale boksował dziś znacznie lepiej niż w pierwszych dwóch startach. Dużo mniejszy rywal od początku włączył „wsteczny” i swoją ruchliwością starał się unikać wymian. Kamil natomiast nie podpalał się, ustawiał przeciwnika lewym prostym i celował mocną bombą z prawej ręki. Celował to słowo klucz, bo wcześniej z celnością był u Mroczkowskiego problem. Kiedy przeciwnik pochyla się nisko, łapał go na podbródki. W połowie drugiej rundy trafił mocno prawym sierpowym, dopadł przy linach i po kilku kolejnych ciosach pojedynek został przerwany.

źródło: bokser.org

POLSAT BOXING NIGHT 10: BŁYSKAWICZNA WYGRANA MICHAŁA CIEŚLAKA

cieslak_kaszinski

Miała być energia i była! W pojedynku wieczoru gali Polsat Boxing Night 10 w Warszawie Michał Cieślak (21-1, 15 KO) skrzyżował rękawice z Jurijem Kaszińskim (20-2, 18 KO). Starcie było eliminatorem federacji IBF w wadze junior ciężkiej, w której czempionem jest przymierzający się do przejścia do wagi ciężkiej Mairis Briedis. Pojedynek rozpoczął się od kilku lewych haków na tułów Cieślaka, jeden był na granicy, ale sędzia Leszek Jankowiak nie zwrócił uwagi. W pewnym momencie radomianin wyprowadził pierwszy bardzo mocny prawy sierpowy za gardę nad lewą ręką Rosjanina – prosto w jego szczękę. Rywal był niewątpliwie zraniony i zamroczony, z zamglonym wzrokiem. Sędzia ringowy nie rozpoczął liczenia w narożniku, tylko od razu przerwał walkę.

- Będzie leciał dym z rękawic! – komentował na gorąco przed walką legendarny Andrzej Kostyra. Tak miał wyglądać pojedynek Łukasza Staniocha (7-0, 1 KO) z Robertem Talarkiem (24-14-3, 16 KO) o pas WBC Francophone wagi super średniej na gali Polsat Boxing Night 10 i taki właśnie był. To było bardzo dobre starcie. Talarek od pierwszego gongu wysoko trzymał ręce, uważając na uderzenia Staniocha. Z drugiej strony pięściarz Silesii Boxing nie czekał na rywala i w pierwszych czterech rundach umiejętnie skracał półdystans. Stanioch rozpoczął spokojnie i trzeba przyznać, że tego się spodziewaliśmy, bo pięściarz Skorpiona Szczecin stoczył raptem sześc walk na zawodowstwie i rzucił się na głęboką wodę. Mający za sobą półtoraroczny rozbrat z ringami Robert zadał między innymi mocny lewy hak na tułów, próbował też podbródkowych, potem ponawiał hakiem na wątrobę. Druga odsłona była już lepsza w wykonaniu Staniocha. Najpierw Talarek zainkasował prawy podbródkowy, później podopieczny Karola Chabrosa zaczął być bardziej aktywny, celniejszy, zadawał ciosy proste i podtrzymywał dobre tempo. Walka była bardzo czysta, sędzia Robert Gortat nie miał zbyt wiele pracy. Górnik Talarek nie ustępował Staniochowi, starał się umiejętnie skracać dystans i bić dużo kombinacjami lewy prosty – prawy sierpowy. Po czterech pierwszych rundach dwaj sędziowie mieli na kartach wynik 39-37 na korzyść Staniocha, trzeci zanotował remis 38-38. Piątą odsłonę wygrał zdecydowanie Stanioch, pięściarz ze Śląska tę odsłonę odpuścił, walcząc zza podwójnej gardy, przyjmując sporo ciosów prostych i sierpowych w półdystansie. W pewnym momencie zawodnik Skorpiona Szczecin złapał rytm boksowania, więcej luzu i wywiązała się jego większa przewaga, w szóstej rundzie naszym zdaniem również był zawodnikiem lepszym. Kolejna, siódma runda pokazała, że walka toczy się pod dyktando Łukasza Staniocha. Pięściarz ze Szczecina przejął inicjatywę – Talarek zagrażał mu i sprawiał problemy jedynie w pierwszych czterech rundach, po nich zdecydowaną przewagę zyskał młodszy o jedenaście lat Łukasz. Po ośmiu rundach pojedynku wszyscy trzej sędziowie mieli na kartach punktowych (73-79, 73-79, 74-78) wyraźną przewagę Staniocha i aby wygrać Talarek potrzebował już tylko nokautu.Zwycięstwa przed czasem jednak nie było i ostatecznie po dziesięciu dobrych odsłonach jednogłośnie na punkty (98-92, 99-91, 99-91) Łukasz Stanioch został ogłoszony zwycięzcą i tym samym zdobył wakujący pas WBC Francophone wagi super średniej. To najważniejsze zwycięstwo 26-latka w jego dotychczasowej karierze na zawodowych ringach.

Wracający między liny po bolesnej porażce z grudnia ubiegłego roku Nikodem Jeżewski (20-1-1, 9 KO) skrzyżował rękawice z Władimirem Reznickiem (10-4-2, 4 KO) z Czech. Mierzący 187 centymetrów Rezniczek, który przegrał trzy walki, ale tylko jedną przed czasem, miał być odpowiednim rywalem dla Jeżewskiego na jego powrót po nokaucie z rąk Lawrence’a Okoliego. Pierwsza runda była rozpoznawcza, ale raczej wygrana przez Polaka, który kontrolował lewym prostym, szedł do przodu, był bardziej aktywny, ale też Czechowi dwa-trzy razy udało się trafić Jeżewskiego z prawej ręki, przez co narożnik Nikodema doradzał mu, aby był czujny i uważał na tę prawą rękę Rezniczka oraz obniżył pozycję oraz skierował głowę w dół. A tego miejsca na uderzenia Czech miał dużo, bo Jeżewski starał się boksować na refleksie i opuścił lewą rękę. Kolejne rundy wygrał Jeżewski, Rezniczek nie był skłonny na zaryzykowanie i bardziej aktywne zadawanie ciosów, choć wydawało się, że powinien tak zrobić, bo Nikodem miał podczas walki przestoje i było dużo miejsca na zadawanie uderzeń. Jeżewski wygrywał kolejne rundy aktywnością i skutecznością, Czech walczył ślamazarnie, bez pomysłu i mocy. W żadnym momencie nie zagroził Jeżewskiemu podczas walki – nie był na tyle aktywny, by wygrać z Jeżewskim, koncentrował się tylko i wyłącznie na obronie. Na tle całego pojedynku zdecydowanie lepszym zawodnikiem był Nikodem Jeżewski i to on zdaniem wszystkich trzech sędziów punktowych (78-74, 79-73, 80-72) wygrał tę walkę. To pierwsze tegoroczne zwycięstwo pięściarza z Kościerzyny.

Była mistrzyni świata WBC wagi super półśredniej Ewa Piątkowska (16-1, 4 KO) pokonała jednogłośnie na punkty po sześciu rundach Judy Waguthii (17-10-4, 5 KO). Piątkowska, która w ostatniej walce pokonała Różę Gumienną, rozpoczęła dzisiejszy pojedynek bardzo spokojnie. W drugiej i trzeciej odsłonie Ewa podkręciła nieco tempo, zadała kilka ciosów na dół i zaczęła dyktować warunki. Po kilku minutach walki było już jednak widać, że Kenijka nie ma żadnych argumentów, aby pokonać dziś byłą mistrzynię świata. Oczywiście jak w większości walk w boksie kobiet, pojedynek zakończył się na punkty. Po sześciu rundach po dwie minuty sędziowie nie mieli większych kłopotów ze wskazaniem wygranej – wszyscy trzech arbitrzy punktowi jednomyślnie wypunktowali zwycięstwo Ewy Piątkowskiej. To pierwsze tegoroczne zwycięstwo byłej zawodniczki KnockOut Promotions.

Maksim Hardzeika (10-0, 4 KO) pokonał stosunkiem głosów dwa do remisu Daniela Rutkowskiego (1-3). Pierwsza połowa walki optycznie wyrównana. Więcej pokazywał Hardzeika, ale silniejszy fizycznie „Rutek” spychał go momentami na liny, a ciosy bardziej doświadczonego rywala przyjmował bez zmrużenia oka. Białorusin zaczął zyskiwać przewagę w rundzie piątej i szóstej, ale to Rutkowski pogonił go w końcówce siódmej. Ostatnia odsłona dla Hardzeiki, który wziął rywala na blok i odpowiadał z kontry. Po gongu kończącym walkę sędziowie punktowali 76:76 i dwukrotnie 77:75 – na korzyść Maksima.

Walki boksu olimpijskiego:
Oliwier Zamojski – Dominik Palak WP
Bartłomiej Rośkowicz – Paweł Sulęcki WP
Sebastian Kusz – Kevin Lakatos WP

źródło: bokser.org

SANDRA DRABIK I KAROLINA KOSZEWSKA ZWYCIĘSKIE W USTI NAD ŁABĄ

Drabik_Suzuki2020

W miniony weekend Sandra Drabik (51 kg) i Karolina Koszewska (69 kg) stanęły na najwyższym stopniu podium 51. MTB. Grand Prix w Usti nad Łabą. Pierwsza z nich wygrała 4 turniejowe walki, zaś druga trzykrotnie punktowała swoje rywalki. W finale była jeszcze trzecia podopieczna trenerki Karoliny Michalczuk, Aneta Rygielska, która po wyrównanym pojedynku zeszła z ringu pokonana.

WYNIKI WALK BIAŁO-CZERWONYCH [na pierwszym miejscu zwyciężczynie]:

1/8 FINAŁU
51 KG Sandra Drabik – Laura Fuertes (Hiszpania) 5-0
57 KG Karriss Artingstall (Anglia) – Sandra Kruk 3-2

ĆWIERĆFINAŁY
51 KG Sandra Drabik – Hajnalka Sipos (Węgry) RSC 2
51 KG Altantsetseg Lutsaikhan (Mongolia) – Wiktoria Rogalińska 5-0
60 KG Aneta Rygielska – Namuun Monkhor (Mongolia) 5-0
69 KG Karolina Koszewska – Martina Schmoranzova (Czechy) 3-2
75 KG Nouchka Fontijn (Holandia) – Agata Kaczmarska 5-0

PÓŁFINAŁY
51 KG Sandra Drabik – Maxi Kloetzer (Niemcy) 5-0
60 KG Aneta Rygielska – Magdalena Ticha (Czechy) 4-1
69 KG Karolina Koszewska – Emilie Sonvico (Francja) 3-2
75 KG Assunta Canfora (Włochy) – Elżbieta Wójcik 5-0

FINAŁY
51 KG Sandra Drabik – Altantsetseg Lutsaikhan (Mongolia) 3-2
60 KG Rebecca Nicoli (Włochy) – Aneta Rygielska 3-2
69 KG Karolina Koszewska – Angela Carini (Włochy) 4-1

SUZUKI BOXING NIGHT VI: KOMPLET ZWYCIĘSTW POLAKÓW W KONFRONTACJI Z MOŁDAWIĄ

suzuki boxing night vi

Reprezentanci Polski, prowadzeni przez trenerów Walerego Korniłowa oraz Ireneusza Przywarę, pokonali dzisiaj w Lublinie, w ramach gali boksu olimpijskiego Suzuki Boxing Night VI w Lublinie kadrę Mołdawii 16:0. Punkty dla Biało-Czerwonych zdobyli: Jarosław Iwanow (57 kg), Damian Durkacz (63 kg), Mateusz Polski i Filip Wąchała (obaj 69 kg), Bartosz Gołębiewski (75 kg), Damian Adamiec (81 kg), Mateusz Bereźnicki (91 kg) i Oskar Safaryan (+91 kg).

WYNIKI POSZCZEGÓLNYCH WALK [na pierwszym miejscu zwycięzcy]

57 KG Jarosław Iwanow – Dmitri Verhovecki RSC 1
63 KG Damian Durkacz – Egor Bejenaru 3-0
69 KG Mateusz Polski – Vasiliy Belous 2-1
69 KG Filip Wąchała – Davron Bozorov 2-1
75 KG Bartosz Gołębiewski – Vlad Gavriliuc 2-1
81 KG Damian Adamiec – Marin Bucataru 3-0
91 KG Mateusz Bereźnicki – Andrej Zaplitni 3-0
+91KG Oskar Safaryan – Alexei Zavatin 2-1

dodatkowa walka

69 KG Bartłomiej Przybyła – Dominik Kida 2-1