Tag Archives: boks zawodowy

NAJWAŻNIEJSZE POJEDYNKI NA ZAWODOWYCH RINGACH ŚWIATA 2013 ROKU

BradleyMarquezBanner

Rok temu nie mieliśmy żadnych wątpliwości, bo czwarta konfrontacja Juan Manuel MarquezManny Pacquaio przyniosła nie tylko sukces promocyjny (1,15 mln sprzedanych pakietów pay-per-view, w 2012 roku lepszym wynikiem – 1,5 mln – zakończyło się tylko starcie Floyd Mayweather JrMiguel Cotto), ale przede wszystkim sportowy. Sześć rund elektryzującego boksu na najwyższym poziomie i efektowny nokaut – inne rozwiązanie nie wchodziło w grę.

Układając tegoroczne zestawienie orzech do zgryzienia był znacznie twardszy, bo choć nie brakowało kapitalnych widowisk i bardzo trafnych zestawień rywali, to żadne nie wyróżniło się tak, jak to wspomniane na wstępie. Kolejność ustaliliśmy według tych samych kryteriów: rangi potyczki w odniesieniu do całej dyscypliny, umiejętności pięściarzy oraz widowiskowości pojedynku. Za każdy element przyznawaliśmy maksymalnie 10 punktów. Nie jest to zatem ranking najbardziej spektakularnych walk (taką listę otwierałoby starcie Timothy BradleyRusłan Prowodnikow lub Guillermo JonesDenis Lebiediew), bo efektowność i dramaturgia stanowią tylko jedną trzecią łącznej noty.

10 z prezentowanych 15 walk (nr 1, 3, 4, 7, 9, 11, 12, 13, 14, 15) transmitowała stacja HBO, 4 – jej największy konkurent w USA – Showtime (nr 2, 5, 6, 8). Choć przez brak porozumienia pomiędzy grupami Top Rank i Golden Boy (gale pierwszej pokazuje HBO, drugiej – Showtime) niemożliwe wydają się niektóre zestawienia (np. Mayweather – Bradley, Mayweather – Pacquiao lub Garcia – Prowodnikow), ostra rywalizacja i tak wychodzi boksowi na dobre, bo telewizje i promotorzy coraz częściej konfrontują ze sobą najlepszych przynajmniej z danego obozu.

Przypominamy najważniejsze walki 2012 roku: 1. Marquez – Pacquiao IV (28 pkt.), 2. Martinez – Chavez Jr (25), 3. Mayweather Jr – Cotto (25), 4. Bradley – Pacquiao (25), 5. Ward – Dawson (25), 6. Rios – Alvarado I (23), 7. Haye – Chisora (22), 8. Guerrero – Berto (22), 9. Broner – DeMarco (22), 10. Salido – Lopez II (22), 11. Garcia – Khan (22), 12. Matthysse – Olusegun (21), 13. Viloria – Marquez (21), 14. Dawson – Hopkins II (21), 15. Donaire – Arce (20).

1. Timothy Bradley – Juan Manuel Marquez
25 punktów na 30 możliwych (ranga walki – 9, umiejętności pięściarzy – 9, widowiskowość walki – 7), 12 października, Las Vegas, walka o tytuł WBO w wadze półśredniej, Bradley niejednogłośnie na punkty (116:112, 115:113, 113:115). Biorąc pod uwagę promocję, rozgłos i zyski, starcie Timothy Bradley – Juan Manuel Marquez zostało daleko w tyle za pojedynkiem Floyd Mayweather Jr – Saul Alvarez, bo na pay-per-view zarobiono „zaledwie” 22 miliony dolarów (ok. 375-390 tysięcy sprzedanych pakietów). Różnica jest taka, że po ostatnim gongu mało kto dałby sobie uciąć rękę stawiając na jednego z pięściarzy. Faworytem był 40-letni Meksykanin, w tym wieku fenomen niższych kategorii (miał szansę na tytuł w piątej), który w odróżnieniu od młodszego o dziesięć lat Amerykanina zasłużenie pokonał Manny’ego Pacquiao (nokaut w 6. rundzie). Niepokonany na zawodowym ringu kalifornijczyk podszedł do walki rozsądniej niż w marcu, kiedy to o mały włos nie znokautował go Rusłan Prowodnikow. Bradley przechytrzył Marqueza i nie dopuścił do tego, aby rywal mógł kontrować, w czym jest mistrzem. Utrzymywał dystans i sprawiał, że to Meksykanin musiał inicjować akcje. A z blokowaniem i unikaniem ciosów sfrustrowanego przeciwnika radził sobie znakomicie. Po zwycięstwie zmienił Marqueza na 3. miejscu najlepszych bez podziału na kategorie w rankingu „The Ring” (liderem jest Mayweather przed Andre Wardem), spychając rywala na 6. lokatę.

2. Floyd Mayweather Jr – Saul Alvarez
24 punkty (10, 9, 5), 14 września, Las Vegas, o tytuły WBA i WBC w wadze junior średniej, Mayweather niejednogłośnie na punkty (117:111, 116:112, 114:114). W minionym roku właśnie o tej konfrontacji mówiło się najwięcej. Po nieudanym początku realizacji opiewającego na sześć walk kontraktu z Floydem Mayweatherem Jr (pakiety pay-per-view potyczki z Robertem Guerrero nie sprzedały się rewelacyjnie, wg różnych źródeł zamówiono ich od 870 tysięcy do nieco ponad miliona), stacja Showtime musiała się odkuć i stawiając na Saula Alvareza trafiła w dziesiątkę, przynajmniej z biznesowego punktu widzenia. Amerykańsko-meksykański pojedynek pobił niemal wszystkie dotychczasowe rekordy boksu zawodowego, przynosząc ponad 200 milionów dolarów zysku (m.in. 150 milionów z 2,2 mln zamówień pay-per-view, 20 milionów z biletów), z czego niemal połowa mogła trafić na konto Mayweathera. Szkoda, że równie wielkich emocji co księgowi nie przeżyli kibice, bo Floyd dominował od pierwszego do ostatniego gongu.

3. Manny Pacquiao – Brandon Rios
24 punkty (9, 8, 7), 24 listopada, Makau, waga półśrednia, Pacquiao na punkty (120:108, 119:109, 118:108). Cele Manny’ego Pacquiao były oczywiste – wrócić w wielkim stylu po straszliwym nokaucie, jaki rok wcześniej zafundował mu Juan Manuel Marquez i udowodnić, że wciąż należy do najlepszych na świecie bez podziału na kategorie. Plan się powiódł. Głową Brandona Riosa wstrząsnęło aż 241 ciosów (łącznie „Pacman” trafił 281 razy, 223 uderzenia zaliczono do mocnych). 35-letni mańkut z Filipin imponował pracą nóg i zejściami z linii ciosu, błyskawicznymi kombinacjami rozpoczynanymi z prawej ręki, a najpiękniejszy był bezpośredni lewy prosty, którym wielokrotnie „całował” rywala w nos. Zabrakło jedynie nokautu, co niektórych skłoniło do wniosku, że Pacquaio nie posiada już tak niszczycielskiej mocy jak w latach 2005-11. Ważne, że nie widać poważnych konsekwencji ciężkiego nokautu z rąk Marqueza.

4. Timothy Bradley – Rusłan Prowodnikow
24 punkty (7, 8, 9), 16 marca, Carson, o tytuł WBO w wadze półśredniej, Bradley na punkty (115:112, 114:113, 114:113). Walka Timothy’ego Bradleya z Rusłanem Prowodnikowem otwiera większość zestawień najlepszych w 2013 roku i z takim wyborem trudno polemizować, bo emocji w Kalifornii było co niemiara. Warto jednak pamiętać, że przed 16 marca na rosyjskiego pretendenta mało kto stawiał (Bradley był faworytem, nawet w stosunku 5:1), na liście jego rywali próżno było szukać budzących respekt nazwisk, a wielu uznawało go wręcz za niegodnego walki o tytuł. Tego typu opinie musiały zostać zweryfikowane najpóźniej po 2. rundzie. Bradley rozpoczął tak, jak gdyby chciał raz na zawsze zamknąć usta krytykującym werdykt wygranej przez niego konfrontacji z Mannym Pacquiao. Nie unikał wymian, czego o mało nie przypłacił szybką porażką przez nokaut. Po sierpowych Prowodnikowa słaniał się i upadł już w 1. rundzie (sędzia akurat nie liczył), a kryzys przechodził jeszcze w kolejnej. Później był już rozsądniejszy, sam odpłacił się rywalowi 218 ciosami zaliczanymi do mocnych, ale zagrożenie nie minęło do samego końca. Dość powiedzieć, że Rosjanin doprowadził do nokdaunu 13 sekund przed końcem 12. rundy…

5. Danny Garcia – Lucas Matthysse
24 punkty (8, 8, 8), 14 września, Las Vegas, o tytuły WBA i WBC w wadze junior półśredniej, Garcia na punkty (115:111, 114:112, 114:112). Konfrontacja dwóch najlepszych pięściarzy kategorii junior półśredniej. Kroczący od nokautu do nokautu Lucas Matthysse (32 w 37 walkach), szczególnie po majowej demolce na Lamoncie Petersonie, stał się postrachem wagi z limitem 140 funtów (ok. 63,5 kg). Argentyńskiego bombardiera nie mógł się obawiać jej lider, 25-letni Garcia, któremu uznanie przyniósł przede wszystkim efektowny nokaut na Amirze Khanie. W pierwszych rundach nie było tylu fajerwerków, ilu można się było spodziewać, ale w końcówce dramaturgii nie zabrakło. Na półmetku prowadził 31-letni Matthysse (naszym zdaniem wygrał 4 z 6 rund), lecz od 7. odsłony walczył z opuchlizną wokół prawego oka. W kolejnej niewiele już na nie widział, przez co w rundach 7-10 lepszy był obrońca pasów. W 11. posłał pretendenta na deski, lecz ten jeszcze poderwał się do ataku. Miała to być jedynie przystawka, ale okazała się bardziej pożywna niż zaserwowane kilkadziesiąt minut później danie główne, starcie Mayweather – Alvarez.

6. Marcos Rene Maidana – Adrien Broner
24 punkty (8, 8, 8), 14 grudnia, San Antonio, o tytuł WBA w wadze półśredniej, Maidana na punkty (117:109, 115:109, 115:110). Zdaje się, że przebieg i rezultat żadnej innej walki w 2013 roku nie spowodował uśmiechu na twarzach tylu kibiców. Nad wyraz bezczelny w ringu i poza nim Adrien Broner, zdobywając tytuł w trzeciej wadze (półśredniej, wcześniej był mistrzem w superpiórkowej i lekkiej, a ma dopiero 24 lata) wkroczył do „10″ najlepszych bez podziału na kategorie i zdążył się ogłosić następcą Floyda Mayweathera Jr. Okazało się, że jest co najwyżej jego marną kopią. 30-letni Marcos Rene Maidana ośmieszył go w ringu (Amerykanin był liczony w 2. i 8. rundzie) do tego stopnia, że po werdykcie Broner opuścił go w pośpiechu i ze łzami w oczach. Wynik czytelnicy „The Ring” uznali za największe zaskoczenie roku, a w głosowaniu na powrót roku zwyciężył Argentyńczyk, dystansując nawet Manny’ego Pacquiao.

7. Rusłan Prowodnikow – Mike Alvarado
23 punkty (7, 7, 9), 19 października, Denver, o tytuł WBO w wadze junior półśredniej, Prowodnikow przez RTD po 10. rundzie. Po elektryzującym starciu z Timothym Bradleyem w wadze półśredniej (66,7 kg) Rusłan Prowodnikow wrócił do niższej kategorii (63,5), aby zmierzyć się z równie bezkompromisowym jak on sam Mike’em Alvarado, opromienionym zwycięskim rewanżem nad Brandonem Riosem. W Denver, rodzinnym mieście 33-letniego Alvarado, rywale nie żałowali sobie razów, szczególnie tych najmocniejszych. „Syberyjski Rocky” wyprowadzał ich średnio 40 na rundę (razem 404, 168 doszło celu), obrońca tytułu o dziesięć mniej (299, 137 skutecznych). Dla Alvarado to było zbyt dużo i w obawie o zdrowie poddał się po 10. starciu. Nie można mieć do niego pretensji, bo przewaga Rosjanina stawała się coraz bardziej niebezpieczna…

8. Floyd Mayweather Jr – Robert Guerrero
23 punkty (8, 8, 7), 4 maja, Las Vegas, o tytuł WBC w wadze półśredniej, Mayweather na punkty (117:111, 117:111, 117:111). Pierwszy występ Floyda Mayweathera Jr po podpisaniu kontraktu z telewizją Showtime na sześć walk, za które łącznie może zarobić ponad 300 milionów dolarów. Na starcie z mistrzem 30-letni Robert Guerrero zapracował w zażartym boju z Andre Berto, lecz Floyd to zupełnie inna półka. Imponował pracą nóg, dzięki której nie dał się zepchnąć na liny, świetną defensywą, refleksem i precyzyjnymi kontrami.

9. Carl Froch – Mikkel Kessler II
23 punkty (7, 8, 8), 25 maja, Londyn, o tytuły IBF i WBA w wadze superśredniej, Froch na punkty (118:110, 116:112, 115:113). Tego wieczoru Londyn żył nie tylko finałem Ligi Mistrzów, ale i pojedynkiem wielkich wojowników, w rankingach najlepszych w wadze superśredniej ustępujących jedynie fenomenalnemu Andre Wardowi. Carl Froch, niespełna 36-letni finalista turnieju Super Six (w finale pokonał go właśnie Ward), mógł zrewanżować się młodszemu o dwa lata Mikkelowi Kesslerowi za przegraną na punkty w początkowej fazie wspomnianych zawodów. W 2010 roku Duńczykowi mogły nieco pomóc ściany, lecz tym razem atut własnego podwórka posiadał Brytyjczyk. Oglądający byli świadkami kapitalnego widowiska i prawdziwej wojny! Podliczono, że w ciągu całej walki Froch wyprowadził aż 1034 ciosy (86 na rundę, jeden na 2 sekundy!). Ze skutecznością było słabiej (261, przy 194 celnych na 497 Kesslera), lecz mając w pamięci obraz tej potyczki, statystki tak naprawdę schodzą na drugi plan. Tę walkę po prostu trzeba zobaczyć, podobnie jak listopadowe, dość szczęśliwie wygrane przez Frocha starcie z George’em Grovesem.

10. Guillermo Jones – Denis Lebiediew
23 punkty (6, 7, 10), 17 maja, Moskwa, o tytuł WBA w wadze junior ciężkiej, Jones przez KO w 11. rundzie. Kiedy dla polskich kibiców, po nadzwyczaj łatwej dla Aleksandra Powietkina potyczce z Andrzejem Wawrzykiem emocje już się skończyły, piekło na moskiewskim ringu dopiero miało się rozpętać. 41-letni Guillermo Jones nie bronił tytułu WBA od 2011 roku, aż federacja pozbawiła go pasa na recz Denisa Lebiediewa. Młodszy o siedem lat Rosjanin, mający w dorobku zwycięstwa nad Aleksandrem Aleksiejewem i Royem Jonesem Jr oraz minimalnie przegraną walkę z Marco Huckiem, uchodził za faworyta. Jego sierpowe omal nie oderwały głowy rywala od szyi, a Jones nadal stał na nogach. Stał i oddawał – na tyle skutecznie, że od 4. rundy gospodarz walczył z zamkniętym prawym okiem, a opuchlizna z czasem przybrała wręcz karykaturalną formę. Narożnik mistrza ani myślał przerywać walki. Nie wytrzymał pięściarz. W połowie 11. starcia Lebiediew padł na kolana i nie miał już sił, aby powstać. Weteran z Panamy przeszedł samego siebie. Wkrótce okazało się, że walczył na dopingu.

11. Guillermo Rigondeaux – Nonito Donaire
22 punkty (7, 9, 6), 13 kwietnia, Nowy Jork, o tytuły WBA i WBO w wadze superkoguciej, Rigondeaux na punkty (116:111, 115:112, 114:113). Dwukrotny mistrz olimpijski (2000, 2004) Guillermo Ringondeaux kontra Nonito Donaire, zawodowy mistrz świata w czterech wagach (musza, supermusza, kogucia, superkogucia). Kubańczyk był liczony w 10. rundzie, ale udowodnił, że doskonały amator może być doskonałym zawodowcem.

12. Mike Alvarado – Brandon Rios II
22 punkty (6, 7, 9), 30 marca, Las Vegas, o tymczasowy tytuł WBO w wadze junior półśredniej, Alvarado na punkty (115:113, 115:113, 114:113). Starcie Amerykanów o meksykańskich korzeniach znowu znalazło się w naszym rankingu, bo znowu było prawdziwym dreszczowcem. Mike Alvarado zrewanżował się Brandonowi Riosowi i zgotował mu pierwszą porażkę w karierze, tak jak rywal jemu pół roku wcześniej.

13. Władymir Kliczko – Aleksander Powietkin
22 punkty (9, 8, 5), 5 października, Moskwa, o tytuły IBF, WBA i WBO w wadze ciężkiej, Kliczko na punkty (119:104, 119:104, 119:104). Starcie mistrzów olimpijskich z 1996 (Ukrainiec) i 2004 roku (Rosjanin) wreszcie doszło do skutku. Władymir Kliczko aż cztery razy posłał Aleksandra Powietkina na deski, ale skrytykowano go za nagminne klinczowanie.

14. Adonis Stevenson – Chad Dawson
21 punktów (7, 8, 6), 8 czerwca, Montreal, o tytuł WBC w wadze półciężkiej, Stevenson przez KO w 1. rundzie. Jeden z najbardziej spektakularnych nokautów roku. Kolejnymi zwycięstwami (Tavoris Cloud, Tony Bellew) Adonis Stevenson udowodnił, że rozbicie Chada Dawsona w niewiele ponad minutę nie było dziełem przypadku.

15. Sergio Martinez – Martin Murray
21 punktów (7, 8, 6), 27 kwietnia, Buenos Aires, o tytuł WBC w wadze średniej, Martinez na punkty (115:112, 115:112, 115:112). Idol Argentyńczyków, po jedenastu latach i serii walk w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i USA, wrócił do stolicy kraju, aby na 50-tysięcznym stadionie pokonać Martina Murraya. 38-latek pozostaje królem wagi średniej, ale na plecach musi czuć oddech Giennadija Gołowkina.

Opracował: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

WNIOSKI PO GALI BOKSU ZAWODOWEGO W WIELICZCE

plakatwieliczka01

Za nami kolejna gala grupy zawodowej Tomasza Babilońskiego. Z racji miejsca, w którym się odbyła była zapewne po raz wtóry jedną z najbardziej osobliwych pięściarskich rywalizacji w skali świata. Pod względem sportowym pozostawiła może pewien niedosyt, bo w walce wieczoru nie zobaczyliśmy zapowiadanej przez zawodników nadzwyczajnej agresji. Mimo to kibice, doceniający coraz bardziej ringową rywalizację wewnątrz-polską zobaczyli kilka ciekawych momentów.

Najważniejszym punktem gali w Kopalni Soli w Wieliczce miała być rywalizacja Krzysztofa Zimnocha (17-0-1, 11 KO) z Arturem Binkowskim (16-4-3, 11 KO). Ten drugi, skazywany przez wielu na na porażkę, pokazał w ringu, że jego boks wyszedł z pod ręki trenerskich fachowców – Boehma i Teodorescu – i mimo krótkich przygotowań, w których zabrakło m.in. czasu na sparingi, jest w stanie przeboksować pełen dystans z mającym dobre recenzje Zimnochem. Binkowski walczył ambitnie, zostawiając na ringu w Wieliczce wiele zdrowia i serca – nie był jednak w stanie specjalnie zagrozić pięściarzowi z Białegostoku. Ze sportowego punktu widzenia pojedynek Zimnocha z Binkowskim niewiele dał jego zwycięzcy. Pokazał również, że na rywalizację na szczycie europejskiej wagi ciężkiej (vide ewentualna walka z Dereckiem Chisorą) jest dla Krzysztofa za wcześnie. Chyba właściwym rozwiązaniem jest zapowiadane przez jego team szukanie nowych bodźców treningowych za Oceanem, gdzie też znajdą się zapewne sparingpartnerzy, mogący podnosić Zimnochowi poprzeczkę do góry.

Do USA mógłby również pojechać Krzysztof Głowacki (20-0, 13 KO), który wczoraj udowodnił dlaczego znajduje się w światowych rankingach. Jego skuteczny i bezkompromisowy boks okazał się niszczycielski dla weterana światowych ringów, Richarda Halla (30-14, 28 KO). Bardzo dobrym posunięciem – sportowo i marketingowo – byłaby zapowiadana przez Tomasza Babilońskiego chęć skonfrontowania pięściarza rodem z Wałcza z Francisco Palaciosem, który mimo zastoju, do jakiego doprowadziły dwie porażki z Krzysztofem Włodarczykiem, może zagwarantować Głowackiemu wartościowy sprawdzian umiejętności.

Czego dowiedzieliśmy się jeszcze, oglądając galę boksu zawodowego w Wieliczce? Że dobrze przygotowany do walki, „wiecznie młody” Rafał Jackiewicz (43-11-2, 21 KO) nadal może być magnesem, przyciągającym kibiców i dającym gwarancję dobrego boksu. Że  wędrówka w górę kolejnych kategorii wagowej, która od pewnego czasu staje się udziałem Michała Żeromińskiego (5-1, 1 KO), jest dla radomianina niepotrzebna. Osobiście widziałbym go występującego maksymalnie w limicie wagi junior półśredniej. Że Kamil Szeremeta (5-0, 0 KO) szybko potrzebować będzie wyższych celów niż rywalizacja z krajowymi rywalami. Na jego przykładzie dostrzegam także, że droga jaka dzieli najlepszych w Polsce amatorów (chociażby z wagi średniej) do zawodowej czołówki krajowej nie jest zbyt długa. To samo można powiedzieć obserwując sportowy rozwój Michała Cieślaka (2-0, 0 KO). Cieszy mnie również zwycięski powrót na ring Roberta Świerzbińskiego (12-2, 3 KO), którego występy w kolejnych polskich galach gwarantują dobrą jakość widowiska. Dobrze się stało, że jego niefortunny wyjazd do Kanady, nie zakończył kariery, na co wiele wskazywało po bolesnej porażce przed czasem.

plakatwieliczka